Kwadrans przed dniem 29 września to prawie to samo, co 29 września nie? Bo nie chce mi się kurde czekać, aż północ wybije, żeby to publikować, na ja to kurczę pierdzielę. Wstawiam już. Także macie, łapajcie, kolejny rozdział. Wreszcie zaczyna się akcja robić bardziej aktualna, ale rozdział pisałam serialnie jeszcze przed sezonem. Właściwie 52 jeszcze jest sprzed sezonu, a dopiero 53 i 54 zaczynają być takie bardziej teraz, a gdzie tu jeszcze do ich publikacji, masakra, ale mam wrażenie, że będzie bardzo widać różnice między przedsezonowymi, a posezonowymi. Masakra. Ale już jest lepiej, bo nie jesteśmy z rozdziałami aż tak bardzo w tyle i wszystko zmierza do przodu, byleby do przodu. Nie?
Kazuma stał przy oknie, opierając się o parapet. Już od dłuższej chwili obserwował postać tańczącą w deszczu. Chociaż jego bankai było burzowe i niejednokrotnie poza piorunami powodowało również deszcz, nie lubił takiej pogody. Jednak osoba wirująca w zasięgu jego wzroku, wyraźnie przykuwała jego uwagę i fascynowała. A może po prostu lubił na nią patrzeć niezależnie od sytuacji. Tym razem był jeszcze bardziej zadowolony. Widok był wyjątkowo urokliwy i na swój sposób urzekający. I, bynajmniej, nie była to kwestia przemoczonych ubrań, przyklejonych do smukłego ciała jego podwładnej.
***
Kazuma stał przy oknie, opierając się o parapet. Już od dłuższej chwili obserwował postać tańczącą w deszczu. Chociaż jego bankai było burzowe i niejednokrotnie poza piorunami powodowało również deszcz, nie lubił takiej pogody. Jednak osoba wirująca w zasięgu jego wzroku, wyraźnie przykuwała jego uwagę i fascynowała. A może po prostu lubił na nią patrzeć niezależnie od sytuacji. Tym razem był jeszcze bardziej zadowolony. Widok był wyjątkowo urokliwy i na swój sposób urzekający. I, bynajmniej, nie była to kwestia przemoczonych ubrań, przyklejonych do smukłego ciała jego podwładnej.
-Kazuma, od dobrych 15 minut gapisz się w to okno, zamiast ją stamtąd zabrać. Jesteś idiotą? - padło.
-Zazdrościsz, bo twój porucznik to facet.
-Mój porucznik przynajmniej nie robi z siebie pośmiewiska.
-Po prostu chciałbyś też popatrzeć, ale nie potrafisz tego przyznać - stwierdził Kazuma, co spotkało się z krytycznym spojrzeniem jego kuzyna.
-Podziękuję za tę niechybną atrakcję. Wolę poczytać gazetę, niż jak skończony kretyn wystawać przy oknie, bo się nie ma odw...
-Byakuya!
-Dobrze wiesz, że mam rację.
-Tak, wiem. Ale może łaskawie pozwolisz, że sam będę decydował, co i jak robię. Wcale nie jesteś ode mnie lepszy.
-Ale mądrzejszy - skwitował Kuchiki.
-Po prostu... Naprawdę tego nie rozumiem. Mnie deszcz przygnębia, a ona zdaje się być wtedy w swoim żywiole. Ona zwyczajnie wygląda na szczęśliwą, gdy tak wiruje w deszczu. Rzadko się tak uśmiecha, jak teraz.
-Może po prostu nie umiesz sprawić, by się tak uśmiechała.
Spostrzeżenie poczynione przez Byakuyę mogło być trafne i może właśnie dlatego Kazumę tak bardzo zabolały jego słowa.
-Zamkniesz się w końcu?
-Podsuwam możliwe rozwiązanie.
-Nie, aktualnie chyba wiem, co uwielbia tak samo jak deszcz.
-Oh... To będzie ciekawe - prowokował go Kuchiki, który wyraźnie tego dnia szukał zaczepki. Co jak wiadomo nie leżało w jego naturze. - Zaskocz mnie...
-Tobie nie powiem, bo wszystko zepsujesz.
-Tak. Tylko na to czekam...
-Ale zobacz, jak ona tańczy. Albo nie, nie patrz. Nie ufam twoim intencjom.
-Nie mam żadnych intencji, Kazuma.
-Co, jak co, ale tym razem mnie nie oszukasz.
-Doprawdy?
-Czy ty się ze mnie nabijasz?
-Teraz się dopiero zorientowałeś? I co się tak zapowietrzasz. Jesteś idiotą i nic na to nie poradzisz.
-O, ktoś wychodzi - mruknął Kazuma. - Shigeru?
-No, co niby takiego ciekawego się tam dzieje?
-Czyli jednak chcesz wiedzieć...
-Albo się chwalisz albo nie.
-Nic, dał jej kurtkę i wracają do środka.
-Czyli teraz młodszy brat przejmuje zadanie opiekowania się nią. Nie będzie cię już potrzebowała.
-Co?
-Shigeru nie jest już taki młody. Zajmie się swoją siostrą, a ty zejdziesz na dalszy plan.
-Nie! Tak nie może być. Jestem jej kapitanem, nie mogę zejść na dalszy plan!
-I jak tu udawać, że nie jesteś idiotą...
Stałam przed siedzibą Czarnego Zakonu. Dlaczego właściwie tam byłam? Można powiedzieć, że relaksowałam się. Właściwie, tańczyłam w deszczu. Od zawsze lubiłam deszczową pogodę, była dziwnie nostalgiczna, wprawiała w zadumę. Większość ludzi wolało dni słoneczne. Ja jednak lubiłam te wyjątkowo szarą, ponurą rzeczywistość, która tak wszystkich przygnębiała. Może właśnie dlatego, że ich przygnębiała. Ja zaś czułam się wspaniale.
Wirowałam sobie przed budynkiem, jakby nigdy nic. Moje ubrania przemokły już doszczętnie i kleiły się do skóry, ale to mi nie przeszkadzało. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, pozwalając chłodnym kroplom, by otuliły moją twarz. Nagle usłyszałam szmer i coś spadło mi na głowę. Jakiś materiał. Po bliższym rozeznaniu, zorientowałam się, że to czyjś płaszcz, a przy wejściu do siedziby mignęła mi blond czupryna, więc uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba pora była wracać, bo widocznie nawet Shigeru zaczął się obawiać o moje zdrowie. Tym bardziej pewnie psychiczne, ale nie mogłam nic na to poradzić. Pospieszyłam czym prędzej do budynku, żeby dogonić brata i oddać mu płaszcz, póki jeszcze nie przemókł.
-Shigeru! Shigeru, czekaj!
-Już skończyłaś się wygłupiać?
-A tobie co się stało? - spytałam. - Co złego jest w wychodzeniu na deszcz?
-Nic.
-Ale o coś jesteś zły - zauważyłam.
-Bo kłamałaś.
-Kiedy? Z czym? Shigeru?
-Gdy wczoraj gadaliśmy, opowiadałaś mi o tym, co działo się z tobą. Kłamałaś. Przedstawiłaś to tak, jakby wszystko było świetnie - bulwersował się Shigeru. - Byłem potem spytać twojego chłopaka, jak było naprawdę. Wszystko mi opowiedział.
-A widzisz... Bo problem może być w tym, że nie mam chłopaka. Toteż nie mógł ci nic opowiedzieć.
-Jak to nie? Przecież gadałem z Kazumą.
-Cóż, ale on jest moim kapitanem, a nie chłopakiem.
-Mnie to wyglądało trochę inaczej... - stwierdził Shigeru i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Nie wiem, na co ci to wyglądało, ale jest tak jak mówię.
-Dobra... Mniejsza o to. Nie zmienia to faktu, że kłamałaś. Powiedział mi, że przez rok byłaś zupełnie sama, że w akademii było ci ciężko, że oprócz niego była jeszcze ta dziewczyna, Hotarubi, która was zdradziła omal cię nie zabijając.
-Chyba muszę z nim poważnie pogadać - stwierdziłam. - Ale on nie miał do końca racji. Kiedy przez rok byłam sama, od czasu do czasu odwiedzał mnie starszy, sympatyczny pan i zawsze przynosił mi słodycze i różne dobre rzeczy. Poza tym, też nie byłam święta. W akademii tak, był Kazuma, Hotarubi i Byakuya, a potem także Renji i wiele innych osób. Nie byłam sama. A to jak było później, było moim wyborem. Tak, Hotarubi nas zdradziła, ale nas wszystkich, a w dodatku Kazuma ją kochał, więc jego to zabolało chyba najbardziej. Ja zapłaciłam jedynie za swoją głupotę.
-Nawet jeśli tak mówisz...
-Co więcej, dziś mogłabym jej nawet podziękować. Odkąd zniknęła, ja zyskałam bardzo wiele. Jestem zwyczajnie szczęśliwsza od tego czasu.
-Naprawdę?
-Tak. No zobacz, to po jej zdradzie przyszłam tutaj, poznałam nowych ludzi, znalazłam ciebie, dostałam awans, lepiej dogaduję się z Kazumą, niż kiedykolwiek. Wszystko jest... lepiej. Dużo lepiej.
-Niech ci będzie.
-No. I więcej nie nazywaj siostry kłamczuchą - mruknęłam, gładząc Shigeru po włosach, po czym oddałam mu płaszcz. - Idę się przebrać.
Zapukałam do drzwi i po chwili otworzył je Kazuma, opierając się o futrynę.
-Hm? - spytał, jakoś dziwnie seksownie.
-A tobie co? Piłeś coś?
-Nie?
-Jakoś dziwnie się zachowujesz... No nic. Chciałam z tobą pogadać -oznajmiłam.
-Dobrze się składa, bo chciałem ci coś pokazać.
-Zazdrościsz, bo twój porucznik to facet.
-Mój porucznik przynajmniej nie robi z siebie pośmiewiska.
-Po prostu chciałbyś też popatrzeć, ale nie potrafisz tego przyznać - stwierdził Kazuma, co spotkało się z krytycznym spojrzeniem jego kuzyna.
-Podziękuję za tę niechybną atrakcję. Wolę poczytać gazetę, niż jak skończony kretyn wystawać przy oknie, bo się nie ma odw...
-Byakuya!
-Dobrze wiesz, że mam rację.
-Tak, wiem. Ale może łaskawie pozwolisz, że sam będę decydował, co i jak robię. Wcale nie jesteś ode mnie lepszy.
-Ale mądrzejszy - skwitował Kuchiki.
-Po prostu... Naprawdę tego nie rozumiem. Mnie deszcz przygnębia, a ona zdaje się być wtedy w swoim żywiole. Ona zwyczajnie wygląda na szczęśliwą, gdy tak wiruje w deszczu. Rzadko się tak uśmiecha, jak teraz.
-Może po prostu nie umiesz sprawić, by się tak uśmiechała.
Spostrzeżenie poczynione przez Byakuyę mogło być trafne i może właśnie dlatego Kazumę tak bardzo zabolały jego słowa.
-Zamkniesz się w końcu?
-Podsuwam możliwe rozwiązanie.
-Nie, aktualnie chyba wiem, co uwielbia tak samo jak deszcz.
-Oh... To będzie ciekawe - prowokował go Kuchiki, który wyraźnie tego dnia szukał zaczepki. Co jak wiadomo nie leżało w jego naturze. - Zaskocz mnie...
-Tobie nie powiem, bo wszystko zepsujesz.
-Tak. Tylko na to czekam...
-Ale zobacz, jak ona tańczy. Albo nie, nie patrz. Nie ufam twoim intencjom.
-Nie mam żadnych intencji, Kazuma.
-Co, jak co, ale tym razem mnie nie oszukasz.
-Doprawdy?
-Czy ty się ze mnie nabijasz?
-Teraz się dopiero zorientowałeś? I co się tak zapowietrzasz. Jesteś idiotą i nic na to nie poradzisz.
-O, ktoś wychodzi - mruknął Kazuma. - Shigeru?
-No, co niby takiego ciekawego się tam dzieje?
-Czyli jednak chcesz wiedzieć...
-Albo się chwalisz albo nie.
-Nic, dał jej kurtkę i wracają do środka.
-Czyli teraz młodszy brat przejmuje zadanie opiekowania się nią. Nie będzie cię już potrzebowała.
-Co?
-Shigeru nie jest już taki młody. Zajmie się swoją siostrą, a ty zejdziesz na dalszy plan.
-Nie! Tak nie może być. Jestem jej kapitanem, nie mogę zejść na dalszy plan!
-I jak tu udawać, że nie jesteś idiotą...
Stałam przed siedzibą Czarnego Zakonu. Dlaczego właściwie tam byłam? Można powiedzieć, że relaksowałam się. Właściwie, tańczyłam w deszczu. Od zawsze lubiłam deszczową pogodę, była dziwnie nostalgiczna, wprawiała w zadumę. Większość ludzi wolało dni słoneczne. Ja jednak lubiłam te wyjątkowo szarą, ponurą rzeczywistość, która tak wszystkich przygnębiała. Może właśnie dlatego, że ich przygnębiała. Ja zaś czułam się wspaniale.
Wirowałam sobie przed budynkiem, jakby nigdy nic. Moje ubrania przemokły już doszczętnie i kleiły się do skóry, ale to mi nie przeszkadzało. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, pozwalając chłodnym kroplom, by otuliły moją twarz. Nagle usłyszałam szmer i coś spadło mi na głowę. Jakiś materiał. Po bliższym rozeznaniu, zorientowałam się, że to czyjś płaszcz, a przy wejściu do siedziby mignęła mi blond czupryna, więc uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba pora była wracać, bo widocznie nawet Shigeru zaczął się obawiać o moje zdrowie. Tym bardziej pewnie psychiczne, ale nie mogłam nic na to poradzić. Pospieszyłam czym prędzej do budynku, żeby dogonić brata i oddać mu płaszcz, póki jeszcze nie przemókł.
-Shigeru! Shigeru, czekaj!
-Już skończyłaś się wygłupiać?
-A tobie co się stało? - spytałam. - Co złego jest w wychodzeniu na deszcz?
-Nic.
-Ale o coś jesteś zły - zauważyłam.
-Bo kłamałaś.
-Kiedy? Z czym? Shigeru?
-Gdy wczoraj gadaliśmy, opowiadałaś mi o tym, co działo się z tobą. Kłamałaś. Przedstawiłaś to tak, jakby wszystko było świetnie - bulwersował się Shigeru. - Byłem potem spytać twojego chłopaka, jak było naprawdę. Wszystko mi opowiedział.
-A widzisz... Bo problem może być w tym, że nie mam chłopaka. Toteż nie mógł ci nic opowiedzieć.
-Jak to nie? Przecież gadałem z Kazumą.
-Cóż, ale on jest moim kapitanem, a nie chłopakiem.
-Mnie to wyglądało trochę inaczej... - stwierdził Shigeru i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Nie wiem, na co ci to wyglądało, ale jest tak jak mówię.
-Dobra... Mniejsza o to. Nie zmienia to faktu, że kłamałaś. Powiedział mi, że przez rok byłaś zupełnie sama, że w akademii było ci ciężko, że oprócz niego była jeszcze ta dziewczyna, Hotarubi, która was zdradziła omal cię nie zabijając.
-Chyba muszę z nim poważnie pogadać - stwierdziłam. - Ale on nie miał do końca racji. Kiedy przez rok byłam sama, od czasu do czasu odwiedzał mnie starszy, sympatyczny pan i zawsze przynosił mi słodycze i różne dobre rzeczy. Poza tym, też nie byłam święta. W akademii tak, był Kazuma, Hotarubi i Byakuya, a potem także Renji i wiele innych osób. Nie byłam sama. A to jak było później, było moim wyborem. Tak, Hotarubi nas zdradziła, ale nas wszystkich, a w dodatku Kazuma ją kochał, więc jego to zabolało chyba najbardziej. Ja zapłaciłam jedynie za swoją głupotę.
-Nawet jeśli tak mówisz...
-Co więcej, dziś mogłabym jej nawet podziękować. Odkąd zniknęła, ja zyskałam bardzo wiele. Jestem zwyczajnie szczęśliwsza od tego czasu.
-Naprawdę?
-Tak. No zobacz, to po jej zdradzie przyszłam tutaj, poznałam nowych ludzi, znalazłam ciebie, dostałam awans, lepiej dogaduję się z Kazumą, niż kiedykolwiek. Wszystko jest... lepiej. Dużo lepiej.
-Niech ci będzie.
-No. I więcej nie nazywaj siostry kłamczuchą - mruknęłam, gładząc Shigeru po włosach, po czym oddałam mu płaszcz. - Idę się przebrać.
Zapukałam do drzwi i po chwili otworzył je Kazuma, opierając się o futrynę.
-Hm? - spytał, jakoś dziwnie seksownie.
-A tobie co? Piłeś coś?
-Nie?
-Jakoś dziwnie się zachowujesz... No nic. Chciałam z tobą pogadać -oznajmiłam.
-Dobrze się składa, bo chciałem ci coś pokazać.
Wpuścił mnie do środka i kazał podejść do kartonu na łóżku. Znajdował się w nim malutki czarny kociak. Spojrzał na mnie tymi zielonymi ślepkami i zamiauczał cicho.
-O jaaaaa! Jakiiii słoooodziaaaak - zawyłam, niemal się rozpływając.
-Wiedziałem, że to powiesz.
-Skąd go wziąłeś?
-Znalazłem go wczoraj niedaleko siedziby. Ktoś go zostawił w tym kartonie. Nie miałem serca zostawić go tam.
-Ale, co z nim zrobimy? Nie mamy tyle czasu się nim zajmować...
-Z twoją pomocą przez jakiś czas powinno się udać. Dopóki nie znajdziemy mu nowego domu.
-Nyaaa.... Koteczku, koteczku - piszczałam, głaszcząc kociaka. - Jaki ty jesteś śliczny, chodź do mamusi.
-Przestraszysz go...
-Spadaj.
-Przecież żartuję. Co jak, co, ale koty zawsze cię uwielbiały.
-Ja je też.
-To widać...
-No, co?
-Nic. Po prostu... - Kazuma westchnął cicho. - Mam wrażenie, że ty i koty macie ze sobą wiele wspólnego.
-Nie rozumiem?
-Też chodzisz swoimi ścieżkami, robisz co ci się podoba, znikasz, co jakiś czas. Zupełnie jak kot.
-Przesadzasz.
-Zastanawiam się tylko, czy jak cię podrapię za uchem to zaczniesz mruczeć jak one.
-Ty... Z tobą naprawdę jest już źle. Twoje zboczenia rozwijają się w zastraszającym tempie.
-To nie było miłe.
-Nie miało być. A właśnie, jak już tak gadamy... Dlaczego, do cholery, opowiadałeś o mnie Shigeru?
-Bo pytał, to co miałem zrobić?
-Powiedzieć, że o mnie rozmawia się ze mną.
-Ale ty nie powiedziałaś mu prawdy.
-Widocznie nie chciałam, żeby wiedział! Dobrze, że jeszcze nie powiedziałeś mu o moich wybrykach sprzed akademii. Tylko tego brakuje.
-Dlaczego się tak wściekasz? Czekał na ciebie tyle czasu, więc lepiej, żeby myślał, że jego siostra zapomniała o nim i miała wspaniałe życie, kiedy tak nie było? Chyba łatwiej będzie mu to zrozumieć, jeśli pozna prawdę.
-A co ty możesz wiedzieć, co? Bo jak nas miałeś obserwować to wiesz wszystko? Wiesz jakie było moje życie? Nic nie wiesz - oburzyłam się.
Kazuma spojrzał na mnie jakoś tak ze smutkiem i bardzo szybko pożałowałam swoich słów.
Kazuma spojrzał na mnie jakoś tak ze smutkiem i bardzo szybko pożałowałam swoich słów.
-Masz rację. Nic nie wiem, bo ty nigdy nic mi nie mówisz. Znikasz.
-Nie... Ja... Nie to miałam na myśli...
-Nie. Właśnie to miałaś na myśli. Nic wiem, masz rację. Uświadamiam to sobie każdego dnia, od tamtej rozmowy w dniu twojego uniewinnienia.
-Kazuma...
-Nigdy nie dałaś mi szansy, żebym coś wiedział. No, widocznie na to nie zasłużyłem.
-Kazuma, ja przepraszam...
-Czemu przepraszasz? Za prawdę?
-Nie. Ja nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało.
-Ale tak jest.
-To nie prawda. Rozmawialiśmy już szczerze... Ja naprawdę się staram, bo...
-Bo?
-Bo...
-Bo jestem twoim kapitanem? Przyjacielem? Czy dlatego, że twoi nowi przyjaciele powiedzieli, że tak trzeba?
-Bo...
-Bo jestem twoim kapitanem? Przyjacielem? Czy dlatego, że twoi nowi przyjaciele powiedzieli, że tak trzeba?
-Bo zależy mi na tobie idioto! - wrzasnęłam. - Znaczy... No... Jesteśmy przyjaciółmi... Chcę, żebyśmy nimi byli... Odkąd Hotarubi odeszła, zbliżyliśmy się do siebie.... Czy tylko ja tak uważam?
-A zbliżyliśmy się?
-A nie?Zaufałeś mi, gdy padł system w oddziale 12 i wstawiłeś się za mną. Jestem twoim porucznikiem. Ty jesteś tu ze mną. Rozmawiamy. Żadne z nas nie udaje, że nie ma problemu. Rozmawiamy. Przecież wiesz, że nie tak łatwo jest nagle zmienić wiele lat kłamstw i tajemnic.
-Ooo. To może zaczniemy od tego, że powiesz mi jakie to były kłamstwa i tajemnice?
-Mówiłam ogólnie... OGÓLNIE. Poza tym przypomnę ci, że sam też ukrywałeś fakt, że miałeś nas obserwować.
-Wygrałaś. Tym razem odpuszczę.
-I na przyszłość nie opowiadaj Shigeru żadnych dziwnych rzeczy.
-2 dni minęły, a ty już zachowujesz się jak jego starsza siostra. - Wzruszyłam ramionami. - To co z kociakiem? Pomożesz mi się nim zajmować?
-Jeszcze pytasz?
-Nie jest ci zimno? Masz lekko sine usta.
-Ah, trochę zmarzłam na tym deszczu - mruknęłam. - Mogę pożyczyć od ciebie jakiś sweter albo coś?
-Jasne. Zajrzyj do szafy. Ty pewnie nie masz zbyt ciepłych ubrań u siebie.
-Skąd wiedziałeś?
-Po tym jak się ubierasz na co dzień...
-Bardzo śmieszne.
Otworzyłam szafę i zajrzałam do środka. Moją uwagę zwrócił bordowy, ciepło wyglądający sweter. Wyciągnęłam go i powąchałam jakoś odruchowo.
-Śmierdzi?
-Nie. Pachnie tobą... I nutą jaśminu. U ciebie w domu zawsze czuć jaśmin.
-Tak. To prawda. Matka uwielbia jaśmin.
-Swoją drogą, kojarzę skądś ten sweter.
-Dostałem go od ciebie, na urodziny, 2 lata temu...
-Jezu. Jeszcze to pamiętasz? I nadal masz ten sweter?
-Jak widać. Jest bardzo ciepły, więc się przydaje - powiedział Kazuma. - Może być trochę za duży, ale zakładaj. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
-Wiesz, że shinigami specjalnie nie łapią przeziębień, nie?
-Cicho bądź.
Wciągnęłam sweter i poprawiłam włosy, które nieco się od niego naelektryzowały, po czym usiadłam na łóżku głaszcząc kotka. Kazuma usiadł obok mnie. Było tak miło i spokojnie.
-Ładnie ci... w moim swetrze - wyszeptał Kazuma, ale doskonale go słyszałam.
Wolałam jednak udawać, że nie usłyszałam. Inaczej nie wiedziałabym jak mam zareagować.
-Ładnie ci... w moim swetrze - wyszeptał Kazuma, ale doskonale go słyszałam.
Wolałam jednak udawać, że nie usłyszałam. Inaczej nie wiedziałabym jak mam zareagować.
-Wracając do tematu Shigeru... Może powinnam coś dla niego ugotować, skoro już jestem jego siostrą?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł...
-Dlaczego nie? Oczywiście, dla ciebie też mogę coś zrobić jeśli chcesz - zaproponowałam.
-Nie próbuj mi grozić.
-Huh? Bardzo śmieszne...
-Mówiłem poważnie.
-Może nie gotuje najlepiej, ale...
-Setsuko... Krojąc warzywa, trzymasz nóż tak, jakbyś chciała kogoś dźgnąć prosto w serce.
-Tak mi po prostu wygodniej.
-Mięso smażyłaś na ogniu... Używając bankai!
-Tak było po prostu szybciej... Poza tym chciałam zobaczyć, jaki będzie efekt.
-Mięso zwęgliło się wtedy kompletnie. Nie wspominając o tym, że alarm nie zdążył nawet zadzwonić, bo stopił się razem z połową kuchenki.
-Przesadzasz. I tak była do wymiany. Poza tym nie mówiłam o gotowaniu, gotowaniu. Wiem, że nie jestem w tym najlepsza, ale...
-Najlepsza? Twoja kuchnia jest toksyczna. Gdy zaprosiłaś mnie i Hotarubi kiedyś na obiad, to coś, co nazwałaś ziemniakami, mówiło do ciebie: mamo!
-Wcale nie! Jesteś wredny!
-Na kolacje zrobiłaś nam gumowe naleśniki. Można nimi było rzucać jak piłkami kauczukowymi.
-Miałeś po prostu tępy nóż.
-Nie, były gumowe.
-No, bo skończyła mi się wtedy mąka pszenna i użyłam ziemniaczanej.
-Boże, widzisz i nie grzmisz...
-Poza tym, nie mówiłam o gotowaniu, gotowaniu. Przekonałam się ostatnio, że pieczenie ciast i ciastek to zupełnie inna bajka i idzie mi całkiem nieźle. Mogłabym upiec jakieś ciasteczka po prostu.
-A rób co chcesz. Właściwie jak raz się przekona to już więcej tego nie tknie. Ludzie uczą się na błędach.
-Idź umrzyj!
-Ale wtedy będziesz za mną tęsknić.
-Wcale nie. Zgiń.
-Ale wtedy będziesz za mną tęsknić.
-Wcale nie. Zgiń.
Nie no relacja kazuma-setsu coraz bardziej mnie niszczy :D no oni są jak stare dobre małżeństwo a jednak iskrzy jak ja pierdole. Kazuma w tym mundurze noz kuzwa muszę przyznać że nooooo. No sznurem :d
OdpowiedzUsuńByakuya jest u Ciebie po prostu epicki. Skąd u niego ta wredota? To jest wręcz dziwne. W sumie to wcale mu się nie dziwię, jak tak patrzy się na Kazumę. Biedny kapitan Trójki ma rywala w postaci brata. Ciekawe, kiedy sobie to w końcu wyjaśnią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Laurie