Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

niedziela, 4 października 2015

39 ~ Ballroom.

 Za ósemki te dobre i te złe i za panie z ochroniarzami, napijmy się!<wznosi toast> Pozdrowionka i macie 4 październikowy rozdział. Jakoś nam się zagęściło ostatnio, ale już wracamy do co tygodniowej publikacji. Zapraszam też na Legendę Nigmet.

 ***

Śliczny chłopak imieniem Uta zrobił dla mnie maskę z przepięknymi kwiatowymi wzorami. Na prośbę Tsukiyamy zajął się tym od ręki, więc nie było żadnych przeciwwskazań bym szła na bal. Czułam się jak kopciuszek, a może raczej owca w wilczej skórze? Gdyż na balu miały być same wilki.
Dodatkowo dzięki masce nie musiałam kłopotać się z makijażem i innymi rzeczami. Wpadłam tylko do domu, żeby wyciągnąć z szafy moją najlepszą czerwoną suknię i buty i byłam właściwie gotowa. Musiałam jeszcze tylko rozpuścić włosy i chociaż upierałam się, że to wystarczy Tsukiyama zaciągnął mnie do Anteiku, gdzie kelnerka, imieniem Touka, zajęła się moją fryzurą, odkąd moje włosy są dość długie, nalegała by je trochę upiąć.
Tymczasem ja jedynie popijałam kawę zrobioną przez samego kierownika i rozkoszowałam się chwilą. Później wdziałam się w moją suknię i Tsukiyama z uśmiechem zaprowadził mnie do czekającej już taksówki, która zawiozła mnie na wskazane miejsce. Tam jednak nie mogłam wejść głównym wejściem, tak przynajmniej twierdziła Wilczy. Toteż zgodnie z wytycznymi zakradłam się wyjściem ewakuacyjnym, które nie było strzeżone. Może dlatego, że sami goście stanowili już dość potężną armię i ochrona stała jedynie na froncie, by nie wpuścić do lokalu niższych rangą.
Musiałam się najpierw wspiąć po schodach. Na 7 piętro hotelu. W tych szpilkach chyba jaśnista, by mnie strzeliła. No, ale przecież jak się jest shinigami to można ułatwić sobie życie. Toteż na miejsce dotarłam w mgnieniu oka, bez żadnego wysiłku. Poprawiłam fryzurę i pewnym, spokojnym krokiem weszłam do sali balowej.
Oczywiście na twarzy miałam już maskę. Trochę dziwnie mi w niej było i działała mi na nerwy. Nie oddychało się źle, ale dziwnie. Czułam się jak Lord Vader, ale przynajmniej nie charczałam jak on. Jak do tej pory szło świetnie, ale musiałam jeszcze nie wkopać się podczas rozmów, których nie mogłam uniknąć. Toteż dyskretnie próbowałam wypatrzeć w tłumie Wilczego. Na szczęście doskonale pamiętałam jej maskę. I wszystko byłoby wręcz doskonale, gdybym bezceremonialnie nie runęła na ziemię. Ale nie, że jakoś z gracją osunęłam się na podłoże. Tak jak stałam, tak z hukiem pacnęłam z wypiętym do góry tyłkiem. Uwaga obecnych gości skupiła się na mojej skromnej osobie. I chociaż, wiem, że mogło być o wiele gorzej. Mogli się zorientować, że jestem szpiegiem i byłaby kaszana. W ostateczności jacyś gentlemani pozbierali mnie pospiesznie z dywanu. Co nie zmieniało faktu, że najadłam się wstydu i dobrze, że miałam chociaż maskę i nie widzieli, że moja twarz jest tak samo czerwona co kiecka i dywan. Ale wciąż jednak czułam na sobie wścibskie spojrzenia, a śmiechy i chichy na sali nie miały końca. Jaka siara...
Dlatego właśnie, by odciągnąć myśli od całego zajścia, skupiłam się na szukaniu Wilczego. Siedziała przy barze, popijając drinka przez słomkę, dzięki czemu nie musiała zdejmować maski. No dobrze. Tak właściwie wypiła go duszkiem i grzmotnęła szklanką o blat, dając barmanowi do zrozumienia, żeby przygotował kolejny napój.
Musiałam jednak przyznać, że wyglądała niesamowicie w swojej granatowej sukni, odsłaniającej nogi od przodu. Niemądrym z mojej strony byłoby od tak do niej podejść i się przywitać, gdyż nie wiedziałam jakie relacje ma z Lily, którą miałam zastępować. Na szczęście bar, był dość neutralnym miejscem.
Podeszłam tam jakby od niechcenia i z uśmiechem zwróciłam się do barmana, zamawiając drinka. Oczywiście uśmiechu nie zobaczył przez maskę, o ile nie posiadał w oczach skanera. Zerknęłam ukradkiem na Wilczego, która przyglądała mi się od dłuższej chwili.
-Witam - powiedziałam cicho. - Poprzednio nie zdążyłam ci powiedzieć, że masz cudowną maskę.
-Dzięki - mruknęła. Teraz miała pewność, że to naprawdę ja. Zgaduję, że ciężko było stwierdzić po zapachu, gdyż w ogromnej sali mieszały się ich tysiące, a mnie Tsukiyama przed wyjściem spryskał jakimś badziewiem odkażającym. - Twoja też jest... nieźle zrobiona - dodała cicho - Nie odzywaj się zbyt dużo - doradziła. - Mam nadzieję, że masz mocną głowę.
-I to jak. - Nie widziałam jej twarzy, a mimo to byłam pewna, że się uśmiechnęła. - Dopiję i idę zrobić rundkę po sali.
Nie odeszłam daleko. Zrobiłam zaledwie kilka kroków od baru i wpadłam na kogoś.
-Przepraszam - powiedziałam odruchowo, wciąż zestresowana wcześniejszym zajściem.
Lecz, gdy przyjrzałam się bliżej tajemniczej osobie, zamarłam. Wolałabym już spotkanie z samym diabłem, zwłaszcza w tej sytuacji. Miała maskę, jak wszyscy, bardzo jej pasującą, bo bordowo-niebieską. Ale mimo to nie miałam wątpliwości. Poznałabym ją zawsze i wszędzie. Ale musiała, tak jak ja, maskować reiatsu, skoro nie wyczułam jej wcześniej. Omal nie zgniotłam kieliszka, który trzymałam w dłoni, próbując nad sobą zapanować. Dlatego spojrzała na mnie dziwnie, ale w pierwszej chwili się nie zorientowała. Skinęła tylko głową i już miała odejść, ale odwróciła się z powrotem do mnie.
-Znamy się? - spytała.
-Nie sądzę - odparłam, starając się jakoś zmienić głos.
-Setsuko... - wyszeptała. - To jednak ty...
Była wyraźnie zdziwiona i być może przez chwilę równie przerażona, co ja. Nie spodziewałyśmy się tu na siebie natknąć.
-I?
-Co tu robisz?
-A jak myślisz? - prychnęłam.
-No tak...
-Wydasz mnie? - spytałam cicho. - Masz doskonałą okazję.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie wydam cię, bo jestem ciekawa ile wytrzymasz, nim ktoś odkryje twoją tożsamość.
-Sądzisz, że nie dam rady?
-To, że parę osób pomogło ci się tu dostać, nie znaczy, że przetrwasz do końca.
-Zobaczymy.
-Życzę powodzenia.
-Cóż... Dziękuję - mruknęłam. - A teraz pozwól... Ale nie mam ochoty przebywać w twoim towarzystwie dopóki nie mogę pozbawić cię głowy lub życia.
-Masz niesamowite poczucie humoru... Do zobaczenia.
-Na twoim pogrzebie - syknęłam, odwróciwszy się już do niej plecami.
Zrażona niemiłym spotkaniem dopiłam szybko swojego drinka i postanowiłam, że to za mało. Toteż chcąc, nie chcąc, wróciłam do baru, gdzie wciąż świetnie bawiła się Wilczy. W towarzystwie własnym, barmana i alkoholu. I tego właśnie jej zazdrościłam. Alkoholu, bo barman był jak na mój gust zbyt umięśniony. Szybko jednak nadrobiłam straty, zamawiając 2 drinki na raz.
-Witam moje panie - usłyszałam i przed nami stanął mężczyzna w białym garniturze i białej masce z uśmiechem Jokera. - Jak mija wieczór?
-Zostaw nas, nie widzisz, że rrrozmawiamy?
Ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Lily, może zatańczymy? - spytał mężczyzna.
-Daj jej spokój, Aki.
-Czemu nie - powiedziałam wreszcie. Nie chciałam zbyt długo rozmawiać z Wilczym, by jej nie narażać. Zresztą byłam tam na przeszpiegach. Musiałam skorzystać z okazji. - Idziemy?
-Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Lily.
Nie odpowiedziałam tylko wystawiłam przed siebie dłoń, którą mężczyzna zwinnie ujął w swoją. Poprowadził mnie w stronę parkietu. W tle rozbrzmiały 4 pory roku Vivaldiego, wiosna. Bez większego problemu przyjęłam odpowiednią postawę. Nie wiedziałam jak tańczyła Lily, ale sądząc po tym, że jej taniec z Akim wydawał się być normą, nie mogła być w tym kiepska. Taką miałam nadzieję.
Mój partner prowadził całkiem nieźle i już po chwili wirowaliśmy w rytm muzyki.
-Jakoś inaczej dziś pachniesz.
-Spotkałam dawnych znajomych, może dlatego - odparłam zupełnie spokojnie.
-Nie wydajesz się zachwycona. Źle było?
-Normalnie.
-Też chciałbym kogoś spotkać. Dlatego ucieszyłam się na ten bal. Ostatnio to moja jedyna rozrywka.
-Doprawdy? - spytałam.
-Wiesz przecież, że ostatnie kilka dni spędziłem przeglądając raporty i sporządzając protokół dla Założyciela.
-No tak...
-Jakie to jest nudne. A potem jeszcze będę musiał się tłumaczyć, dlaczego mamy tak słabe wyniki.
-Uciążliwe.
-Właśnie. To uciążliwe. To nie moja wina, że shinigami cały czas wybijają pustych.
-Racja.
-A co do innocence.
-Tak?
-Jak nie Noah się nam wtryniają, to egzorcyści zgarniają innocence. W efekcie mamy najsłabsze notowania.
-To źle.
-Masz rację. To źle. Bardzo źle. A kto za to odpowie? Ja. No właśnie.
-Współczuję.
-Nie musisz być zaraz taka sarkastyczna.
-Nie jestem.
-A ty co taka markotna? - spytał podejrzliwie Aki.
-Zmęczona - odparłam, poniekąd zgodnie z prawdą.
-No tak, nic dziwnego. Dopiero dzisiaj wróciłaś z terenu.
-No właśnie.
-Jak poszło?
-Musimy o tym rozmawiać teraz? Bal. Rozrywka. Pamiętasz? - zauważyłam, modląc się, że przestanie zadawać mi pytania.
-Dobrze, dobrze. Ale nie sądziłem, że się zjawisz.
-Ja też nie.
-Niemniej cieszę się. A właśnie. Czy to prawda że Ralf zdobył kolejne innocene? Już 7...
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz? To twój podwładny - padło w odpowiedzi, a ja zamarłam.
-Nie wiem - powtórzyłam z zimną krwią. - W czasie balu nic nie wiem - dodałam dyplomatycznie.
-Dobrze. Poddaję się. Nie będę już mówił o pracy.
-Świetnie.
-Zamiast tego... Może powiesz mi, kim jesteś?
-Słucham?
-Mogłaś oszukać Wilczego, bo jej zmysły już dawno przytępiły hektolitry alkoholu, ale nie mnie.
-Nie mam pojęcia...
-O czym mówię? Tak. Oczywiście... Wybacz, ale jestem z Lily zbyt blisko, by się nie zorientować, że coś jest nie tak.
-Dobry żart.
-Kim jesteś? - warknął Aki. - Mówię poważnie.
Wyrwałam rękę z jego uścisku, ale nie ruszyłam się z miejsca. Ucieczką narobiłabym więcej zamieszania. W dodatku sala nie miała okien, a drzwi były dość daleko. Nawet ja nie mogłam stanąć do walki z taką ilością ghouli, a Wilczy nie mogła mi pomóc. Jeszcze, żeby nie jej obecność, użyłabym Moeru, ale teraz to było niemożliwe.
-Uwaga wszyscy! - krzyknął Aki i muzyka ucichła. - Mamy wśród nas szpiega!
Wszyscy spojrzeli na nas. Kilka osób rzuciło jakiś niepochlebny komentarz w stronę Akiego, ale wkrótce większości z nich z pleców wyrosło kagune. Misja spalona. Chociaż udało mi się czegoś dowiedzieć z zasłyszanych rozmów w pobliżu no i to, co powiedział Aki, o ile nie kłamał.
-No to wtopa - mruknęłam. - A niech to.
-Brać ją - krzyknął ktoś w tłumie.
-A co ja? Szynka na wystawie? - warknęłam, ściągając maskę. Był jeden problem. Nie miałam ze sobą Moeru. - Gońcie!
Zaczęłam przedzierać się przez tłum, wykorzystując element zaskoczenia, bo wszyscy myśleli, że robię sobie jaja. Niestety drogę do wyjścia zastawiło mi dwóch tęgich gości. Tylko raz zrobiłam coś tak głupiego, by próbować się przez nich przebić, ale wylądowałam na ziemi. Nikt mnie nawet nie próbował gonić. Byli pewni, że nie wydostanę się stamtąd. Byłam w sali bez okien w wielkim budynku pełnym ghouli. 
-O boże! Co to! - krzyknęłam wskazując, gdzieś na bok, ale nie dali się nabrać. - Jezu... To jest ten moment, w którym powinniście się odwrócić, pozwalając mi uciec. Współpracujcie trochę - zawyłam.
Wtem zgasło światło i całe pomieszczenie utonęło w mroku. Niemal przegapiłam szansę na ucieczkę, będąc zbyt zaskoczoną niespodziewanym obrotem wydarzeń. Nagle ktoś pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia, gdy w ciemnościach zapanował chaos. Byłam zbyt zaskoczona, żeby się opierać i w mgnieniu oka znalazłam się z dala ot tłumu, ale to nie był koniec ucieczki. Dopiero, gdy tajemnicza osoba zamknęła za nami drzwi do schowka.
-Żeby wywołać takie zamieszanie... Na litość boską - usłyszałam.
Stała przede mną czarnowłosa dziewczyna.
-Hotarubi... - wyszeptałam i zapanowała cisza.
To nie była Hotarubi, ale przez chwilę tak właśnie myślałam. Złudzenie jednak zniszczyły czarne włosy spadające na podłogę. To była peruka. Za chwilę dołączyły do niej szkła kontaktowe i suknia, po czym razem wylądowały w torbie, zaś mi ukazała się zupełnie inna osoba. Czerwone włosy jarzyły się w świetle żarówki, lecz fioletowe oczy sprawiły, że zaczynałam się uspokajać.
-Zastanawiałam się, jaka jest siostra Shigeru... Ale doprawdy nie jesteś tak bystra, jak mówił.
-A ty jesteś...?
-Bris.
-Bris jaka?
-Po prostu... Bris. Jestem przyjaciółką Shigeru.
-Dziękuję za ratunek.
-Cóż... Nie miałam zbytniego wyboru. Zresztą impreza i tak była nudna. Trochę ją ożywiłaś.
-Co tu robisz?
-Od pół roku szpieguję Aogiri.
-Jak udało ci się wmieszać w tłum? Kagune i wgl...
-Dzięki mojemu innocence.
-Jesteś egzorcystką?
-Oczywiście. Shigeru nic ci o mnie nie mówił?
-Nie mieliśmy jeszcze zbyt wiele okazji, żeby spokojnie porozmawiać. Chociaż faktycznie wspominał o jakieś dziewczynie...
-Rozumiem.
-Nie powinnyśmy stąd wyjść?
-Spokojnie. Zaufaj mi.
-Właśnie cię spotkałam.
-Ale nie masz innego wyboru. Nawet jako shinigami nie dasz sobie rady z armią ghouli.
-Jesteś okrutna.
-Szczera - odparła Bris. - Ale do rzeczy. Jeśli chcemy się stąd wydostać to jedynie szybem wentylacyjnym. Stąd najłatwiej się wchodzi.
-No dobra. A co jak już się wydostaniemy?
-Chcę zajrzeć do domu na jakiś czas, potem muszę wrócić w szeregi Aogiri.
-W takim razie chodźmy.

 ***

Raczej wszyscy zauważyli, że jest kolejna aktualizacja w images. Ale tak dla przypomnienia, informuję :)

2 komentarze:

  1. kurwa jestem. od czwartku nie widzialam kumputera dluzej niz 5 minut. stesknilam sie ;D

    oczywiscie rozdzial juz przeczytalam sobie, udajac ze pracuje w kancelarii ;D

    " I wszystko byłoby wręcz doskonale, gdybym bezceremonialnie nie runęła na ziemię. Ale nie, że jakoś z gracją osunęłam się na ziemię. " < ziemię,ziemię, małe powtórzonko, żeby nie było, że odpuściłam sobie czepialstwo :D

    " skupiłam się na szukaniu Wilczy." jako ekspert od Wilczego konsekwentnie odmieniałabym to w l meskiej jednak :D Ale! kwestia interpretacji tej osobliwej nazwy własnej, tak sądzę.

    "Siedziała przy barze, popijając drinka przez słomkę, dzięki czemu nie musiała zdejmować maski. No dobrze. Tak właściwie wypiła go duszkiem i grzmotnęła szklanką o blat, dając barmanowi do zrozumienia, żeby przygotował kolejny napój."
    Mówiłąm już, że jestem Twoja? :D Pewno tak. Jestem! <W :D

    Czekaj, czekaj, to byla hotarubi??? te niemile spotkanie?

    "...gdzie wciąż świetnie bawiła się Wilczy. W towarzystwie własnym, barmana i alkoholu. I tego właśnie jej zazdrościłam. Alkoholu, bo barman był jak na mój gust zbyt umięśniony."
    :D czo to za barman. Za ochrone juz sie bralam, moze teraz barmany :D Robisz mi dzien, znowu ;))

    "- Jezu... To jest ten moment, w którym powinniście się odwrócić, pozwalając mi uciec. Współpracujcie trochę "
    again :D :D co za niewdzieczni niewychowani balowicze no.

    ale akcja mnie rozpieprzyla. niespodziewalam sie ze zdemaskują setsu :D I ta Bris. Hm, hm. Póki co mam do niej sympatię, zwłaszcza po podglądnięciu arta ^^ ALE. nie bede sie dluzej rozwodzic, bo WIDZIALM ZE JEST KOLEJNY ROZDZIAL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, błędy poprawiłam. No właśnie nie wiedziałam jak to się odmienia, a są i takie nazwiska co się nie odmienia i tak to jakoś potraktowałam, ale skoro mówisz, że jest ok to już zmieniłam odmianę. Wiesz lepiej w tej kwestii.
      Widzisz zaczynam słabo pisać jak ktoś mi od czasu do czasu nie wytknie błędów bo mi się potem wydaje, że ich nie ma.
      No tak, jak nie ochrona to barman ;)
      I tak to była Hotarubi.
      Nosz do cholery, wszystko nie może iść zawsze po myśli Setsu. Ale serio te rozdziały od 38 i tam kolejne z 5 jak nie więcej rozdziałów to popłynęłam z prądem insiracji po wrzuceniu do historii Wilczego ghoula, także wisz >.< Dałaś mi niejako pomysł, a przynajmniej inspiration.

      Usuń