Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

niedziela, 5 kwietnia 2015

1 ~ Living a happy life.



Piszczenie gwizdka oznajmiło, że woda na herbatę jest już gotowa. Przelałam zawartość czajniczka do dzbanka, który po chwili postawiłam na tacy obok filiżanek i ruszyłam w stronę gabinetu. Przyjemny zapach jaśminu rozniósł się po całym pomieszczeniu. Nacisnęłam łokciem na klamkę i z uśmiechem weszłam do środka.
-Przepraszam, że tak bez pukania, ale… Herbatkę przyniosłam – oznajmiłam radośnie.
Dwie pary oczu podniosły się z nad papierów i spojrzały na mnie.
-Dziękuję, Setsuko -  powiedział kapitan, siedzący przy swoim biurku. – Zawsze o nas dbasz. - Wzruszyłam ramionami i postawiłam tacę na szafce. – Właściwie dobrze się składa, że jesteś. Pojawiło się kilka pustych w naszym sektorze. Chcesz się tym zająć?
-Pewnie – mruknęłam.
-Świetnie. Wiesz, że ostatnio sporo ludzi wzięło urlop...
-Cóż… Wszyscy ciężko pracują. Należy im się odrobina odpoczynku.
-Kazuma, mogę też iść? Skończyłam już swoją część dokumentów – padło pytanie. Spojrzałam w tamtą stronę, a dziewczyna siedząca przy drugim biurku puściła do mnie oczko. – Mogę?
-No patrz. Jak chcesz to potrafisz – zaśmiałam się. – Hotarubi, wiesz przecież, że porucznik nie powinien od tak wychodzić z biura…
-Wiem, ale ja tak lubię nasze wspólne misje. To jak?
-Zgoda.
-Dzięki!
Hotarubi w mgnieniu oka podniosła się z miejsca i pociągnęła mnie za sobą do wyjścia. Westchnęłam cicho i po raz ostatni uśmiechnęłam się do kapitana, a on tylko pomachał nam na pożegnanie.
-Ile to już czasu, odkąd byłyśmy razem na misji? – zamyśliłam się.
-Minęło już trochę… Fakt. Odkąd zostałam porucznikiem nie mam tyle czasu – stwierdziła – A właśnie… Dzięki za wcześniejszą pomoc. Gdybyś mi od czasu do czasu nie pomagała, w życiu nie uporałabym się z tym tak szybko.
-Ja po prostu też lubię nasze wspólne misje – odparłam – Poza tym, nie miałam nic lepszego do roboty.
-I tak dzięki.
Gdy zeszłyśmy do świata ludzi, wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na ekran.
-I co?
-Niedaleko. Na północ.
Nie zwlekając dłużej, ruszyłyśmy pospiesznie w tamtą stronę. Wyglądało na to, że kilka pustych świetnie się tam bawiło. Przyszła pora położyć temu kres. Hotarubi biegła tuż za mną, gdy skakałyśmy po dachach budynków. Obie milczałyśmy, skupione na tym, by jak najszybciej wykonać zadanie.
-Prze nami – oznajmiła. – Biorę tego po lewej.
Nie odpowiedziałam. Po tylu latach wspólnych wypadów nie było takiej potrzeby. Na końcu ostatniego budynku wybiłam się mocno w górę, wyciągając swoją katanę. Przez chwilę szybowałam w powietrzu, a lądując na ziemi wykonałam cięcie. Widziałam jak hollow rozpada się na cząsteczki. Schowałam broń i spojrzałam w stronę Hotarubi. Wyszczerzyła zęby w półuśmiechu i czekała na dalsze informacje. Ponownie zerknęłam na telefon i bez słowa pokazałam kierunek kolejnego celu, mówiąc:
-Weź tamtego. Ja idę w drugą stronę. Spotkamy się w centrum.
Nie czekając na odpowiedź, pognałam ulicami miasta, wsłuchując się w miarowe pikanie telefonu, kiedy zbliżałam się do celu. W oddali zobaczyłam dziecko, uciekające przed monstrualnych rozmiarów pustym.
-Zapłoń – wyszeptałam, wyciągnąwszy ponownie katanę. – Aria ognia. - Wykonałam w powietrzu dwa cięcia, a kilka kul ognia poszybowało w stronę hollowa. Szybko, chwyciłam dziecko za ramię i zabrałam w bezpieczne miejsce. – Poczekaj tu, dobrze? – poprosiłam.
Wróciłam w miejsce, gdzie teraz żarzył się ogień.
-Ty mała… - zaskrzeczał pusty, jednak nie dokończył, gdyż kolejny cios przeciął go na pół.
Odwróciłam się w stronę dziecka, które wyglądało teraz z zaciekawieniem zza rogu domu.
-Dziękuję.
-Teraz coś zrobię, ale nie bój się. Nie będzie bolało – zaczęłam spokojnie, po czym ciągnęłam dalej: - To nazywa się pogrzeb duszy. Odeślę cię w bezpieczne miejsce.
-Do nieba?
-Tak… Do nieba.
Przyłożyłam drugą stronę katany do czoła dziecka. W chwilę później pojawił się tam znak. Rozbłysnął jasnym, ciepłym światłem, a dusza powoli rozpłynęła się w powietrzu.
Sprawdziłam w telefonie, czy zostały jeszcze jakieś hollowy. Jednak radar niczego nie wykrywał. Uradowana skierowałam się w stronę miejsca spotkania z Hotarubi. Czekała już na mnie, siedząc przy stoliku w jednej z kawiarenek. Miała znudzoną minę i opierała się łokciami o blat. To znaczyło, że uporała się z zadaniem o wiele szybciej niż ja. Spojrzałam na niewielkie pudełko leżące przed nią i uśmiechnęłam się.
-Kiedy to zabrałaś? – spytałam.
-Przed chwilą.
-Naprawdę lubisz dango, nie?
-A ty nie? – skwitowała, unosząc lekko jedną brew.
-Nic takiego nie powiedziałam.
Usiadłam na wolnym miejscu i poczęstowałam się patyczkiem z trzema mięciutkimi kluskami. Siedziałyśmy spokojnie, gaworząc ochoczo i obgadując ludzi. Oni nas, rzecz jasna, nie widzieli. Fakt, że dango było „pożyczone”, również pominę... Czas jednak leciał nie ubłaganie. Nie mogłyśmy siedzieć w świecie ludzi w nieskończoność. Zadanie, które dostałyśmy było proste. W końcu ktoś przyczepiłby się do naszej nieobecności, a to przysporzyłoby kłopotów naszemu kapitanowi.
Chociaż niechętnie, zebrałyśmy się w sobie, żeby wrócić do Soul Society. Tuż przed budynkiem oddziału 3 spotkałyśmy porucznika szóstki. Niósł naręcze dokumentów, wyraźnie przeznaczonych dla Kazumy.
-Hej, hej! – zawołałam wesoło – Jak życie, Renji?
-O! Setsu, Hotaru… Mam teczkę dla waszego oddziału.
-U was też wszyscy na urlopie, że sam to dostarczasz? – zdziwiła się Hotarubi. – Nie myślałam, że Byakuya jest tak dobroduszny…
-Urlop? – zaśmiał się Abarai. – Dobre sobie… Są jakieś zawirowania w innych miastach. Nie znamy jeszcze szczegółów. Wszyscy zostali rozesłani w teren, więc to ja robię za chłopca na posyłki.
-Zawirowania?
-Niestety nic jeszcze nie wiemy. Raporty, które przychodzą są dość dziwne, a oddział 12 niczego nie zarejestrował – wyjaśnił – Tak, więc wszyscy pracują. W dodatku zaginęło nam ostatnio dwoje ludzi... Mówię wam, masakra.
-Pierwsze słyszę, żeby coś się działo – mruknęła Hotarubi.
-Na razie tylko nasz oddział miał to zbadać z pomocą dwunastego, ale niedługo pewnie wszystkie oddziały dostaną oficjalną informację, gdy już przygotujemy spójny i sensowny raport w tej sprawie.
-To nieciekawie.
-Wreszcie coś się dzieje – stwierdziłam z ekscytacją. – Ile już czekaliśmy, aż coś się ruszy.
-No nie wiem, czy to tak dobrze. – Hotarubi zawsze wiedziała jak ostudzić mój zapał. – To będzie uciążliwa sprawa.
-Wiem przecież… Próbuję znaleźć jakieś pozytywy. Gdyby okazało się, że Aizen wykonał ruch, mielibyśmy szanse wreszcie go pokonać.
-Tak, ale jego ruch oznaczałby zbliżającą się wojnę – zauważył Renji, a Hotarubi wyciągnęła z jego rąk teczkę i skwitowała:
-To jest akurat nieuniknione. - Potem wzruszyła ramionami.
Jej realizm czasem mnie przerażał. Spojrzała na mnie ukradkiem i uśmiechnęła się, widząc, że jej się przyglądam. Odwzajemniłam gest i pożegnawszy się z przyjacielem, weszłyśmy do budynku. Od razu skierowałyśmy się do gabinetu Kazumy, żeby przekazać mu dokumenty i zdać raport.
-Jak poszło? – zapytał, nie odrywając się od swojej lektury.
Zawsze o to pytał i odpowiedź zawsze brzmiała tak samo.
-Dobrze.
Oczywiście, że to wiedział. Znaliśmy się już wystarczająco długo. Nasza trójka przyjaźniła się od czasów akademii, więc zdawanie raportu było tylko rutynową czynnością.
-Wydarzyło się coś ciekawego?
-Było ziuuu, a potem bum, a potem większe bum! Na koniec Ka bum! I po sprawie – opowiedziałam, gestykulując zamaszyście, a Kazuma zaśmiał się pod nosem. – A tak na poważnie – dodałam – To nic specjalnego. Cztery hollowy zlikwidowane. I jedna odesłana dusza.
-W takim razie w porządku.
-Tylko Renji mówił, że jest jakieś zamieszanie w innych miastach, ale sami nie znają jeszcze szczegółów. – Kazuma zmarszczył brwi i spojrzał na mnie, a potem na Hotarubi, która skinęła głową, potwierdzając moje słowa. – Podobno niedługo wszyscy dostaną raport w tej sprawie. Na razie pracują nad tym.
-Rozumiem. Dobra robota.
Zasalutowałam radośnie i zabrałam tacę z pustym już dzbankiem po herbacie.
-Odwodnić to ty się nie odwodnisz – zaśmiałam się, patrząc na kapitana, a potem znów na tacę, którą zamierzałam właśnie zabrać. – Elektrolity sobie wypłuczesz.
-Nic nie poradzę, że parzysz świetną herbatę – padło w odpowiedzi. – Prawda Hotarubi?
-Jak najbardziej.
-W takim razie zaraz przyniosę nową.
-Zegar – usłyszałam. – Spójrz, która godzina. Niedługo koniec zmiany. Bez sensu, żebyś robiła teraz kolejny dzbanek herbaty.
-To prawda, ale dziękuję, Setsuko.
-W takim razie ogarnę trochę tu i ówdzie i pozamykam już część pomieszczeń.
-Co ja bym bez ciebie zrobił? – spytał, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
Wieczorem leżałam na kanapie, czytając książkę. Nie było mi jednak dane długo cieszyć się ciszą.Telefon rozdzwonił się niemiłosiernie, dając o sobie znać raz za razem. Początkowo chciałam zignorować połączenie, niezależnie od tego, kto chciał przerwać mój spokój. Aparat jednak nie ucichł, uparcie informując mnie o swoim istnieniu. Niechętnie zwlokłam się z kanapy i podniosłam słuchawkę, mówią:
-Słucham...
-Tu Matsu. Idziemy się z Isane napić. Zgarnij Hotaru i chodź. Bar przy 3 alei, za 30 minut – oznajmiła i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.
Westchnęłam cicho i przez chwilę zastanawiałam się, co zrobić. Nie należałam do tych, co odmawiali zaproszeniom. Zwłaszcza kiedy chodziło o popijawę i pogaduchy, ale... Do licha, był dopiero czwartek. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, zwłaszcza, że wypady z Matsumoto zawsze kończyły się jakimś przypałem. Nie, żeby Kazuma miał nam łby pourywać w razie spóźnienia, ale mimo wszystko. Z drugiej jednak strony, szkoda było nie iść. No i trochę martwiłam się o Isane. Jak to się w ogóle stało, że dała się namówić na takie wyjście? To taka spokojna dziewczyna, ale jak Matsu coś sobie ubzdura to nie ma przebacz. Westchnęłam po raz kolejny i wydukałam SMSa, po czym wysłałam go do Hotarubi. Jej jednak też dwa razy mówić nie trzeba było. Musiałam iść.
Poszłam się przebrać i doprowadzić do jako takiego ładu, bo w piżamie, przecież, iść nie mogłam. Gotowa chwyciłam jeszcze tylko portfel i zakluczywszy drzwi, wyszłam. Było już ciemno, puste ulice oświetlały jedynie latarnie. Ale jak to bywa w takich sytuacjach, co druga gasła, gdy przechodziłam obok. Na szczęście ulice w Soul Society nie były szczególnie niebezpieczne. A o tej porze to i pijanych shiningami jeszcze nie było. Z resztą większość czekałam z balowaniem na weekend.
Na miejscu spotkania jeszcze nikogo nie było. No tak, dotarłam przed czasem. Nic, więc dziwnego. Po chwili zjawiła się też Hotarubi. Razem czekałyśmy, aż zjawią się dziewczyny. Nie było ich jeszcze widać, ale słychać na pewno. Matsumoto krzyczała do nas już z oddali, ciągnąc za sobą chwiejącą się Isanę.
-Czyżby zrobiły sobie najpierw „beforek”?
-Na to wygląda.
Matsumoto uwiesiła się na nas, mamrocząc coś pod nosem. Wszystkie weszłyśmy do baru i zajęłyśmy wolne miejsce. Zamówiłyśmy sake, plotkując, co nieco.
-Pssst. Setsu – Rangiku utkwiła we mnie swój wzrok i lekko przechylając głowę w prawo, dodała:- Zobacz, ten koleś przygląda ci się odkąd przyszłyśmy. Uśmiechnij się do niego.
-Po co…?
-No, jak to „po co”? – oburzyła się, nadymając policzki.
-Nie jestem zainteresowana…
-Dlaczego?
-Nie jest w moim typie.
-A kto jest, w takim razie? – wtrąciła się Hotarubi.
-Ty lepiej pilnuj swojego nosa – syknęłam, ale ona nic sobie z tego nie robiła. – Dobrze wiesz, że podobasz się Kazumie. Czemu się z nim nie umówisz?
-Ooo! No właśnie! – podchwyciła zaraz Matsumoto. – Byłaby z was świetna para. Nie Isana?
Zawsze uwielbiałam takie pytania. Zazwyczaj wystarczało samo spojrzenie, żeby zapobiec niewygodnym tematom, ale na te pijaczki nic nie działało. I jeszcze przeklęta Hotarubi… Dobrze znała prawdę, więc nie rozumiałam po co jeszcze bardziej nakręcała Matsu.
-Taaaak. Taaak… - wtórowała Isana, nie mając już pojęcia o czym jest mowa.
Była wyraźnie wstawiona. Może nie miała zbyt mocnej głowy, ale teraz wypiła dopiero jeden kieliszek. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać ile Matsu wmusiła w nią wcześniej. Pani kapitan 4 oddziału potrafiła być czasem upiorna, chociaż zgadywałam, że gdy usłyszy, kto był powodem tego picia, przymknie oko na sprawę. Poza tym oddział 4 był całkiem nieźle wyposażony. Bez problemu mogli doprowadzić do porządku skacowaną panią porucznik. 
Gdy Matsumoto chwyciła sake, by dolać Isanie trunku, Hotarubi zasłoniła dłonią jej kieliszek i pokiwała głową z dezaprobatą.
-Oj, no weź… Będzie śmiesznie – zaprotestowała ruda.
-A kto ją potem odprowadzi do domu?
-Setsu, powiedz jej coś – usłyszałam. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę okna, ziewając.
-Będę się już zwijać. Zabiorę przy okazji Isanę, póki jeszcze może chodzić, a ty Setsu?
-Posiedzę – mruknęłam. – Jutro już piątek.
-Dasz radę wstać rano? – Wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się wesoło, a ona wywróciła oczami.
Leżałam w ciemności, krzywiąc się z niezadowoleniem. Gdzieś w oddali muzyka dobijała się do mojej świadomości. Otworzyłam oczy, nie rozumiejąc skąd dochodzą dźwięki. Budzik wrzeszczał wniebogłosy, informując mnie, że pora wstać.
-Niech to – wychrypiałam, bo gardło miałam kompletnie zdarte. – Ile ty już dzwonisz, co? - Wyłączyłam urządzenie i spojrzałam na zegar. – Cholera, spóźnię się – jęknęłam, zrywając się na równe nogi.
Do tego momentu było jeszcze dobrze, ale kiedy odsłoniłam okno, świat zawirował. Nie zastanawiając się dłużej, zaciągnęłam z powrotem żaluzję, ale w głowie i tak mi huczało. Czas płynął nieubłaganie, a każdy ruch wskazówek odbijał się echem. Zimny prysznic dla ukojenia zmysłów nie spisał się tak, jak się spodziewałam. Zdążyłam się jedynie uszykować i założyć ciemne okulary. Miałam 3 minuty, żeby dostać się do pracy. 
W ostatniej chwili wpadłam do budynku, dysząc ciężko. Klapnęłam z tyłkiem na podłodze.  Czułam jak mój żołądek robi fikołki, a wątroba pochlipuje cicho. Świat wciąż wirował. Przynajmniej nie bolało już tak mocno, tabletki przeciwbólowe działały.
-A jednak zdążyłaś – zaśmiała się Hotarubi wyglądając z gabinetu. – Przyniosłam trochę ciasteczek, skusisz się.
-Niee… - Nie było mowy, żebym coś przełknęła. – Słyszę jak moja wątroba płacze, a ty mi tu o ciastkach...
-Zaparzę ci herbaty miętowej – usłyszałam nad sobą głos Kazumy. – Chociaż może lepsza będzie rumiankowa – zamyślił się.
-Dzięki, ale dam sobie radę.
-Sama jest sobie winna.
-Setsu zawsze o nas dba. Chyba możemy odwdzięczyć się tym samym raz na jakiś czas.
-Pomagam jej za każdym razem, gdy wpada w jakieś tarapaty – skwitowała Hotarubi. – To wystarczy.
Kazuma zaśmiał się tylko i już po chwili siedziałam przy stoliku z kubkiem parującej herbaty.
-Na razie odpocznij – powiedział. – Właściwie, jeśli chcesz, możesz wrócić do domu – zaproponował. – Poradzimy sobie bez ciebie.
-Dziś i tak ostatni dzień. Wytrzymam.
Gdy dopiłam herbatę, westchnęłam cicho. Było lepiej, ale stanowczo potrzebowałam, żeby gdzieś się wyciągnąć. Normalnie wpakowałabym się na kanapę, która stała w kapitańskich gabinecie, ale Kazuma wyraźnie dał mi do zrozumienia, żeby nie przeszkadzać. No może nie aż tak wyraźnie, ale dla mnie przekaz był oczywisty. Zachichotałam cicho.
-To takie słodkie z ich strony, gdy grają takich niewinnych.
Wyszłam z budynku i rozłożyłam się na werandzie, tuż koło wejścia. Wiał lekki przyjemny wiatr, sprawiając, że powoli zapadłam w głęboki sen. 
Obudziło mnie dopiero czyjeś prychnięcie i otworzyłam oczy.
-Spisz w czasie pracy? – spytał chłodno Byakuya.
-Nie śpię – odparłam – Relaksuję się.
-Jest Kazuma?
-Ta, a bo co?
-Mam do niego sprawę.
Wzruszyłam ramionami. Przez chwilę chciałam mu powiedzieć, że może lepiej, żeby nie przeszkadzał, ale… I tak by nie posłuchał. W chwilę po tym jak zniknął z mojego pola widzenia,  w gabinecie zapanowało zamieszanie. Zerwałam się z miejsca, żeby sprawdzić, co się dzieje. W przedpokoju zastałam Hotarubi z obrażoną miną.
-Wyprosił mnie – wycedziła przez zęby.
-Nigdy nie miał nic przeciwko twojej obecności. To znaczy, że to coś poważnego.
-Nie wiem. Mam to gdzieś.
-Może ty, ale ja jestem ciekawa – oznajmiłam. Podsłuchiwanie pod drzwiami było zbyt oczywiste. Zamierzałam, więc zaczaić się od zewnątrz, koło okna. Jednak Hotarubi chwyciła mnie za nadgarstek i pokiwała przecząco głową. – Daj spokój. Tylko luknę.
-Sama mówiłaś, że to coś poważnego.
-I właśnie dlatego chcę wiedzieć.
-Nie ma co zadzierać z Byakuyą – stwierdziła beznamiętnie.

3 komentarze:

  1. no nie wierze, nie wierze i sie raduje ;D Triss fanficuje bleacha! ey, jestem na pełnym gazie wybielaczowym odkad Grimmjow ZDECYDOWAL SIE WRESZCIE POWRRROCIC!! wczoraj zapodałam sobie odineczek (dwa) przez hdmi na nowy telewizorrr ... oczywiscie przewijalam tylko na te momenty, w ktorych prezentowal swoj ryj szosty. omg. i czuje sie zbyt rozkojarzona, zeby sensownego cos do ludzi pisac, dlatego sie ograniczam, bo jak widzisz, jeszcze wiekszy bełkot niz zazwyczaj mi wychodzi a z reka na sercu ze jeszcze dzisiaj nic nie piłam ;D

    ok, niewazne. najpierw sie musze do czcionki dowalic, bo mnie osobiscie boli, ze ona pl znakow nie przetwarza tylko we wszystkie ł ę ą chyba sie times wpierdala ;( troche mnie to rozprasza, moze temu, ze bez okularow siedze?

    mala literoweczke gdzies widzialam i chyba Soul Society a nie Sosciety sie zapisuje, ale nie dam se obciąć ani kłaka, bo najrozniejsze wersje tych nazw po swiecie kraza. tak jak nazwisko Pantery, nie? mnie najbardziej rozdupczyła wersja Jaguarjack ;D tez sie spotkalam. jak mi na starosc odjebie zupelni pojde se zmienic do urzedu <3

    NO ALE FF Z BLEACHA. no nc, jestem zakochana. zaczyna sie od popijawy i poranka na kacu, no czuje sie jak u siebie ;D <3 i rrrenji jest! <6 i byakun! sama nie wiem czy go lubie czy nie ale z lozka bym go nie wyrzucila. chociaz wyobrazic sobie jego lozkowy temperament to raczej cos co nawet wilcza wyobraznie przerasta... osobiscie trzymam kciuki za grimma, umre z radosci jak sie tu pojawi. tylko go z nikim nie swataj bo wtedy nie z radosci ale z ZAZDROSCI obrzydliwej polegne i na tym sie nie skonczy bo oczywiscie bede cie straszyc po smierci ^^ dlugo i okrutnie. ^^

    :*

    cudownie, cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wreszcie mogę zacząć nadrabiać! :D Jestem po egzaminach, teraz tylko praca i trochę przeprowadzki, ale kiedyś trzeba zacząć feedback! :D [Wilczy, też będę komentować u Ciebie, nie martw się]. Zaczynam czytać od początku, pewnie mi zejdzie trochę, ale mam nadzieję przed 90 chapem zdążyć :D
    Tak więc, od razu mówię, strasznie lubię ff, strasznie lubię Bleacha i crossy też lubię :D

    Chcę. Chcę natychmiast wiedzieć, jakie są koneksje między tą tajemniczą trójcą! :D Będzie trójkąt? :D sorry, ja mam zrytą banię, ale bardzo mnie ciekawi kto z kim i wgl, genialne. Już wiem, po pierwszym, że będzie genialne trio! :D Muszę czytać dalej, bo chcę zobaczyć ich trzech w akcji!

    Co to za zniknięcia? Gdzie jest Aizen? :D Czo tam się wyprawia? :D Zaciekawiłaś mnie cholernie tym pierwszym rozdziałem! Mam wrażenie, ze z tym zniknięciem będzie grubsza sprawa.

    Renji! Szmaciaro! Dobrze ci tak, pracuj nierobie! :D

    Kocham rozmawianie z Matsumoto przez telefon. O ile można to rozmawianiem nazwać. :D Ale gdzie można iść indziej z Mats jak nie do knajpy. :D Wgl, Rangiku jest dla mnie ikoną. :D Ale wpasowałaś się idealnie w kanon :D

    Czytając opis kaca doskonale mogłam to poczuć. Autentycznie to czułam :D

    Byakkun będzie w coś zamiesznay? :D Będzie zły?:D A może dobry? CHCĘ WIEDZIEĆ! :D

    Czy Setsu i Hotaru zostały nazwane po inspiracji Czarodzieją z księżyca? :D tak mi sie skojarzył skróty imion. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee. Tak, bardzo mi miło, że chce Ci się to czytać. Twój komentarz uświadomił mnie, że sama nawet nie pamiętam niektórych wcześniejszych akcji O.o
      Nie, Setsu i Hotarubi nie są inspirowane Sailorkami :D

      Usuń