Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

piątek, 24 kwietnia 2015

5 ~ Taste of cofe.



Hotarubi po raz chyba setny w tym tygodniu szła tą samą ulicą, niedaleko centrum Tokyo. Dotychczas zebrała trochę informacji. Dawały one ogólne rozeznanie w sytuacji, były jednak nie wystarczające, by wyciągnąć z nich jakiekolwiek wnioski. Przekazała już wstępny raport do Kazumy, licząc, że będzie mogła wrócić szybciej. Niestety jej kapitan był bardzo zajęty i nie miał czasu by zapoznać się z tym, co napisała. Ktoś z podwładnych wysłał jej później wiadomość z informacją, że Setsuko została odesłana na przymusowy urlop z powodu jakiś problemów, a Kazuma ma wiele spraw  na głowie. To było do przewidzenia, że cała praca upadnie. Od tego właśnie jest porucznik. Jego zadaniem jest pomoc w utrzymaniu dobrego funkcjonowania oddziału, a nie długoterminowe misje w terenie. No i Setsuko nie posiadająca żadnej opieki również stanowiła nie mały problem. Możliwe, że te kilka dni wolnych były najlepszym wyjściem, by trzymać ją z dala od pracy w oddziale. Z drugiej jednak strony znudzona była jeszcze bardziej nieznośna i nieprzewidywalna. Mimo wszystko cała sytuacja była po prostu źle rozegrana.
-Bardzo mądrze jest wysłać porucznika na misję, a oficera na urlop, kiedy jest tyle roboty. Brawo – warczała Hotarubi. – Już ja tam zrobię porządek, jak wrócę...
Z braku laku postanowiła dziś również odwiedzić przyjazną kawiarenkę, którą bardzo sobie ceniła w czasie pobytu w Tokyo.
Od celu dzieliło ją już tylko kilka kroków, ale jej uwagę przykuła urocza granatowa tunika z czarnym paskiem, na jednym z manekinów w sklepie obok. Przystanęła na chwilę, rozważając zakup ubrania. Potem jednak pokiwała głową, jakby o czymś sobie przypomniała i zrezygnowała z zakupu. Wtedy jej wzrok przykuła czerwonooka blondynka, idąca z naprzeciwka. Nie zauważyła Hotarubi, która przyglądała jej się bacznie.
-Nie to niemożliwe – stwierdziła.
Kolejna fala ludzi przelała się z jednej strony ulicy na drugą i Hotarubi straciła z oczu swój cel. Westchnęła cicho, omamy zwalając na zmęczenie. Niezrażona udała się do Anteiku. Usiadła przy stoliku, nie zdążyła jednak niczego zamówić. Po plecach przeszły jej dreszcze, a za szybą mignął cień. Odłożyła, więc menu i marszcząc brwi, spojrzała w stronę dobrze widocznej przez okno ulicy. Tam stała obserwowana przez nią wcześniej dziewczyna, klejąc się do szyby i śliniąc ją przy okazji. Rozpoznana, uśmiechnęła się radośnie i wbiegła do kawiarni. 

Usiadłam przy stoliku naprzeciw Hotarubi.
-Yo – mruknęłam. – Szukałam cię.
-Tak mi się zdawało, że widziałam cię chwilę temu...
-Kazuma odesłał mnie na urlop – mruknęłam. – A mi nie chciało się siedzieć w domu – dodałam, marszcząc brwi. – Wiesz, że nasłał na mnie nawet Hinamona?
-I co?
-No nic… Odprawiłam ją. Chociaż na swój sposób spektakularnie.
-Wiesz, że nie powinno cię tu być, prawda?
-Na tej misji? – zdziwiłam się. – Ja mam urlop. Przyszłam tutaj zwiedzać.
-Kazuma się wścieknie jeśli się dowie. Chociaż...
-Więc mu nie powiemy – stwierdziłam beznamiętnie – To nie będzie pierwszy raz jak pomijamy niewygodne fakty. I nie ostatni zapewne.
-Też prawda.
-Co podać? – Podszedł do nas młody chłopak z przepaską na oko.
-Poproszę kawę i może kanapkę z tuńczykiem – odpowiedziała Hotarubi.
-Ohyda – skwitowałam – Ten tuńczyk.
-Jak widać kwestia gustu – zaśmiał się młody kelner.
-Dla mnie też kawa i poproszę do tego… Może… Tak. Wezmę sernik z malinami na ciepło – oznajmiłam i uśmiechnęłam się do chłopaczka.
-Proszę chwilę poczekać.
-No to czego się dowiedziałaś? – ponagliłam Hitarubi, wracając do tematu. – Wiesz, jestem trochę ciekawa, co się niby dzieje takiego, że wielki pan Byakuya potrzebował konsultacji naszego oddziału. I co ciekawsze, dlaczego Kazuma zgodził się wysłać cię tutaj.
-Nie teraz. Najpierw zjedzmy, potem o wszystkim ci powiem – usłyszałam w odpowiedzi.
Miałam dziwne wrażenie, że mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku przygląda nam się bacznie. Cóż… Nie codziennie widuje się dwie tak piękne niewiasty. Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się do kelnera, który wracał już z naszym zamówieniem.
-Proszę – powiedział, przestawiając naczynia z tacy na stolik. – Życzę paniom smacznego.
-Dziękuję.
-Dziękuję – mruknęłam. – Ale z ciebie śliczny chłopak – stwierdziłam. – Jak masz na imię?
-Kaneki Ken… Proszę pani.
-Kaneki Ken, hm? – zamyśliłam się. – A w oczko co ci się stało? – spytałam. – Chociaż nie powiem, pasuje ci ta opaska. To taka moda teraz wśród młodych?
-Te, stara - zaśmiała się Hotarubi.
-To… Miałem wypadek – powiedział, dotykając palcem przepaski.
-Rozumiem, rozumiem…
Kaneki oddalił się pospiesznie. Najwidoczniej nie był to najlepszy temat do konwersacji, a Hotarubi zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. Tak, jakbym zrobiła coś co najmniej nieprzyzwoitego. Kiedy była to zwykła ciekawość z mojej strony.
-Nastolatka będziesz podrywać?
-Podrywać? Nie… Ale uroczy dzieciak, nie powiem.
Po chwili jednak coś przyszło mi do głowy, chociaż było to niedorzeczne. Hotarubi jakby czytając mi w myślach, zmarszczyła brwi.
-Setsu… Czy ty…? – Spojrzała na mnie wyczekująco.
-Przepraszam – wtrącił się mężczyzna ze stolika obok. – Z kim pani rozmawia?
-A to się porobiło – jęknęłam.
-Pilnuj swojego nosa – syknęła Hotarubi, odwracając się w stronę rozmówcy. – Jestem medium, z duchem rozmawiam. Jakiś problem? – zawarczała, a ja ryknęłam śmiechem i podniosłam do góry swoją filiżankę kawy, po czym upiłam kilka łyków.
Wiedziałam przerażenie malujące się na twarzy mężczyzny i gdy tylko odstawiłam kawę na stół, pospiesznie opuścił kawiarnię. Teraz byłyśmy tylko my i obsługa, która przyglądała się wszystkiemu z ogromnym zaciekawieniem.
-Setsu… Nie masz gigai, prawda?
-Zapomniałam o tym. Z resztą z gigai byłoby mi ciężej się tu dostać.
-Tak też myślałam.
-Tylko w takim razie, czemu ten chłopak w opasce mógł mnie zobaczyć...?
-Nie tylko on. Wszyscy tutaj – wyszeptała Hotarubi i spokojnie zabrała się za swoją kanapkę. – To prawdopodobnie ma związek z moją misją. Chyba trafiłyśmy na coś ciekawego. Problem tylko w tym, że nie sądzę, by chcieli mi udzielić jakiś informacji.
-Może sprawdzimy? – zaproponowałam. Uśmiechnęłam się do Kanekiego, dając mu do zrozumienia, żeby przyszedł. I gdy tylko się zjawił, spytałam: - Powiedz mi, Kaneki… Ty mnie widzisz, prawda?
-Tak. Skąd to pytanie?
-Bo widzisz, tak się zastanawiam – zaczęłam spokojnie. – Normalnie nikt nie powinien być w stanie mnie zobaczyć. Tak jak tamten klient, który niedawno wyszedł. Nie widział mnie, więc powiedz mi, dlaczego możesz mnie zobaczyć?
-Jakiś problem? – spytał starszy, uśmiechnięty jegomość, podchodząc do nas. – Czy coś się stało?
-Nie, nie – odparłam. – To moja wina. Nie macie klientów, więc pozwoliłam sobie zagadać jednego z pracowników. Czy to źle?
-Ależ skąd. Jeśli panie pozwolą, również się przyłączę. Nazywam się Yoshimura i jestem tutaj właścicielem. – oznajmił. – Może dolewkę kawy? – zaproponował. – Oczywiście na koszt firmy.
-Dziękuję, jeszcze nie dopiłam pierwszej.
-Ja również podziękuję – zaśmiała się Hotarubi. – Ale muszę przyznać, że tutejsza kawa jest wyśmienita.
-Dokładnie. Nie piłam lepszej.
-Cieszą mnie te słowa – stwierdził Yoshimura, siadając na jednym z wolnych krzeseł, a Kaneki poszedł w jego ślady. – Wszystko zależy od wyboru ziaren, długości ich palenia, sposobu w jaki są mielone i zaparzane – wyjaśnił. – Cała droga od początku do końca oraz uczucia osoby, która wykonuje te czynności, mają wpływ na późniejszy smak kawy.
-Oh. To dosyć niesamowite.
-Wszystko robimy z myślą o ludziach, którzy przychodzą tutaj, prawda Kaneki- kun?
-Tak, oczywiście.
Gdy już oddaliliśmy się od sklepu, spojrzałam na Hotarubi, czekając aż coś powie. Ona jednak nie śpieszyła się zbytnio. Dopiero po chwili namysłu odezwała się:
-Wygląda na to, że Anteiku prowadzą ghule.
-Ghule? – zdziwiłam się. – Pierwsze słyszę.
-Raporty dotyczące ich pojawiały się u nas już od długiego czasu, lecz nigdy nie było to nic, czym Rada zawracałaby sobie głowę – wyjaśniła – Ghule posiadają pewną zdolność, która przysposabia je do walki. Oprócz tego mają ogromne zdolności regeneracyjne i żywią się… ludzkim mięsem – dokończyła, a ja wzdrygnęłam się lekko. – Podobno nie tolerują zwykłego jedzenia, ani napojów, z wyjątkiem kawy.
-Straszne. Jak oni żyją bez słodyczy? Bez wina? – spytałam, trzymając się za głowę z niedowierzaniem.
-Dotychczas ghule żyły w ukryciu, niewiele z nich odważyło się żyć w śród ludzi. – Moją uwagę najwyraźniej puściła mimo uszu. – Ostatnimi czasy to się jednak zmieniło. Wmieszały się w tłum. Część z nich podobno nawet porzuciła polowania.
-Jak tamci z kawiarni? – spytałam. – Nie czuć było od nich żadnych… morderczych intencji. A co by nie było, nie wiedzieli kim jesteśmy. A ty masz nawet ludzkie ciało.
-Możliwe, że gigai nie pobudza ich głodu. Co sztuczne to sztuczne...
-Czegoś jeszcze się dowiedziałaś?
-Tylko to, o czym już wspomniałam. Pytanie brzmi: skąd wzięły się ghule?
-Wynik ewolucji?
-Nie wiem. Tego między innymi miałam się dowiedzieć.
-To nie dobrze. Jak tak dalej pójdzie to Kurotsuchi zacznie polowanie, żeby móc przeprowadzić badania – stwierdziłam, krzywiąc się z niezadowoleniem. – A na pierwszy ogień pójdą ci, którzy wyrządzają najmniej szkód.
-Na przykład Anteiku.
-Właśnie.
-Jest coś jeszcze. Nie mam na to żadnego dowodu. Nie wiem też jak to możliwe, ale wszystko wskazuje na to, że istnieje jakieś powiązanie między ghulami a pustymi. Chociaż może to tylko zbieg okoliczności, że jednego i drugiego jest ci w Tokyo dostatek.
-Cóż… Ludzi też tu dużo, więc to nie musi mieć ze sobą nic wspólnego.
Wieczorem spacerowałyśmy z Hotarubi po bocznych uliczkach, bo tam mniej było ludzi, zastanawiających się z kim rozmawia. Mimo to, i tak udawała, że rozmawia przez telefon, a ja śmiałam się cicho. Gdy jej telefon faktycznie zadzwonił, wiedziałyśmy już, że znów trzeba będzie rozwalić kilka białych masek.
Gnałam przed siebie, skacząc po murkach i dachach, kiedy Hotarubi męczyła się w ludzkim ciele, omijając ludzi na chodniku. Tokyo było o wiele większe i obce, więc dotarcie na miejsce zajęło trochę czasu. Wreszcie wypadłyśmy na środek skrzyżowania dwóch drug. Zastałyśmy tam grupkę ludzi i kilka hollowów. W sumie nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie 3, a właściwie 4 ludzkie ciała.
-Ghule? – spytałam cicho, by mnie nie usłyszeli.
-Na to wygląda.
-Oi, oi… To nie jest śmieszne.
-Twoja mina mówi, co innego.
-Tak?
-Wyglądasz, jakbyś właśnie przyszła na zajebistą imprezę - stwierdziła Hotarubi i również wyszczerzyła zęby.
Nasze przerażenie sięgnęło zenitu dopiero wtedy, gdy zobaczyłyśmy duszę, której łańcuch był rozpadał się w zastraszającym tempie. Nie było wątpliwości, że była to ofiara tamtych ghuli. Nie zdążyłyśmy nawet zareagować, gdy rozległ się straszny, nieludzki krzyk. Silny wiatr sprawił, że musiałam osłonić twarz. Gdy wszystko się uspokoiło, zobaczyłam kolejnego hollowa.
-Czyli miałaś rację – mruknęłam. – To jednak ma ze sobą coś wspólnego.
-Czyli nie wrócę z niczym – zaśmiała się Hotarubi, a mnie przeszły po plecach ciarki.
-Ej, mogłabyś chociaż udawać, że przejęłaś się  tym, co się tu stało! – krzyknęłam za nią z wyrzutem, gdy przecinała maskę pustego.
-Nie jesteś lepsza – skwitowała. – A teraz rusz dupę i mi pomóż.
Skinęłam głową i wyciągnęłam swoją katanę. W mgnieniu oka pozbyłyśmy się hollowów. To raczej nie należało do trudnych zadań. Gorąco zrobiło się dopiero wtedy, gdy coś pchnęło mnie na ścianę.
-Inspektorzy! – krzyknął ktoś.
-Ale mają jakąś dziwną broń. Oni noszą inną…
-To jak to wyjaśnisz?
-Masz tupet kolego – syknęłam, odklejając się od ściany budynku. – Ja was nauczę, że z shiningami się nie zadziera. - Powiedziałam to, ale wykonanie nie było łatwe. W moim mniemaniu to wciąż byli ludzie. Wtedy zobaczyłam jak z ich pleców coś wyrasta. – O żesz…ku! - jęknęłam. - Niech mnie piorun, coś z mu z pleców wzięło wystrzeliło!
-Nieważne kim jesteś, nie masz szans z moim kagune.
-Kagune? – powtórzyłam. – Chodzi o to coś, co wyrosło ci z pleców? Przetestujmy – zaśmiałam się.
W porę zrobiłam unik, ale nie miałam zbyt wiele czasu na wyprowadzenie ataku. Ghul, z którym walczyłam, był naprawdę silny i zwinny. A może oni wszyscy tak? Skoczyłam w górę, ale to coś, kagune, owinęło mi się wokół kostki i niechybnie rypnęłam plecami o asfalt. Mężczyzna chyba myślał, że ma przewagę i pozamiata mną trochę po okolicy.
-Gorąco! – krzyknął nagle i odskoczył. – Co z nią nie tak? – zawył do swoich kolegów. Tamtych nie było jednak w pobliżu. Hotarubi też gdzieś zniknęła. Wyglądało na to, że bawiła się w najlepsze, zostawiając mnie z jakimś kretynem. Pokręciłam głową z dezaprobatą i uśmiechnęłam się. Nie, ja się nie uśmiechałam. Ja szczerzyłam kły.
-Zapłoń, Moeru Yona! – krzyknęłam. – Aria ognia!
Moja katana błysnęła jasnoczerwonym płomieniem.
-Co to jest? Nie słyszałem o takiej broni u żadnego z inspektorów!
-Mówiłam ci już chyba, że nie jestem żadnym insenktorem... Inspektorem - warknęłam. – Jestem shiningami.

2 komentarze:

  1. W poprezdnim akcja z ta mala pinda hinamori jeszcze mnie urzekła ;P 'zaczekaj chwilke' ;P gupia pindzia, niech spada, bardzo dobrze.

    NO, tu mi sie akcja zajebiaszczo podoba. sa ghule sa ghule sa!!! <3 ceikawe jakby wygladala jako ghule, jakie bym miala kagune.... Chcesz zamowienie? Narysuj wilczego ghula :D

    OdpowiedzUsuń