Hotarubi po raz chyba
setny w tym tygodniu szła tą samą ulicą, niedaleko centrum Tokyo. Dotychczas
zebrała trochę informacji. Dawały one ogólne rozeznanie w sytuacji, były jednak
nie wystarczające, by wyciągnąć z nich jakiekolwiek wnioski. Przekazała już wstępny
raport do Kazumy, licząc, że będzie mogła wrócić szybciej. Niestety jej kapitan
był bardzo zajęty i nie miał czasu by zapoznać się z tym, co napisała. Ktoś z podwładnych wysłał
jej później wiadomość z informacją, że Setsuko została odesłana na przymusowy
urlop z powodu jakiś problemów, a Kazuma ma wiele spraw na głowie. To było do przewidzenia, że cała praca upadnie. Od tego właśnie jest porucznik. Jego zadaniem jest pomoc w utrzymaniu dobrego funkcjonowania oddziału, a nie długoterminowe misje w terenie. No i Setsuko nie posiadająca żadnej opieki również stanowiła nie mały problem. Możliwe, że te kilka dni wolnych były najlepszym wyjściem, by trzymać ją z dala od pracy w oddziale. Z drugiej jednak strony znudzona była jeszcze bardziej nieznośna i nieprzewidywalna. Mimo wszystko cała sytuacja była po prostu źle rozegrana.
-Bardzo mądrze jest
wysłać porucznika na misję, a oficera na urlop, kiedy jest tyle roboty. Brawo –
warczała Hotarubi. – Już ja tam zrobię porządek, jak wrócę...
Z braku laku
postanowiła dziś również odwiedzić przyjazną kawiarenkę, którą bardzo sobie
ceniła w czasie pobytu w Tokyo.
Od celu dzieliło ją już
tylko kilka kroków, ale jej uwagę przykuła urocza granatowa tunika z czarnym
paskiem, na jednym z manekinów w sklepie obok. Przystanęła na chwilę, rozważając
zakup ubrania. Potem jednak pokiwała głową, jakby o czymś sobie przypomniała i
zrezygnowała z zakupu. Wtedy jej wzrok przykuła czerwonooka blondynka, idąca z
naprzeciwka. Nie zauważyła Hotarubi, która przyglądała jej się bacznie.
-Nie to niemożliwe – stwierdziła.
Kolejna fala ludzi
przelała się z jednej strony ulicy na drugą i Hotarubi straciła z oczu swój
cel. Westchnęła cicho, omamy zwalając na zmęczenie. Niezrażona udała się do Anteiku. Usiadła przy stoliku, nie zdążyła jednak niczego zamówić. Po plecach
przeszły jej dreszcze, a za szybą mignął cień. Odłożyła, więc menu i marszcząc
brwi, spojrzała w stronę dobrze widocznej przez okno ulicy. Tam stała
obserwowana przez nią wcześniej dziewczyna, klejąc się do szyby i śliniąc ją
przy okazji. Rozpoznana, uśmiechnęła się radośnie i wbiegła do kawiarni.
Usiadłam przy stoliku
naprzeciw Hotarubi.
-Yo – mruknęłam. –
Szukałam cię.
-Tak mi się zdawało, że
widziałam cię chwilę temu...
-Kazuma odesłał mnie na
urlop – mruknęłam. – A mi nie chciało się siedzieć w domu – dodałam, marszcząc
brwi. – Wiesz, że nasłał na mnie nawet Hinamona?
-I co?
-No nic… Odprawiłam ją. Chociaż na swój sposób spektakularnie.
-Wiesz, że nie powinno
cię tu być, prawda?
-Na tej misji? –
zdziwiłam się. – Ja mam urlop. Przyszłam tutaj zwiedzać.
-Kazuma się wścieknie
jeśli się dowie. Chociaż...
-Więc mu nie powiemy –
stwierdziłam beznamiętnie – To nie będzie pierwszy raz jak pomijamy niewygodne fakty. I nie
ostatni zapewne.
-Też prawda.
-Co podać? – Podszedł
do nas młody chłopak z przepaską na oko.
-Poproszę kawę i może
kanapkę z tuńczykiem – odpowiedziała Hotarubi.
-Ohyda – skwitowałam –
Ten tuńczyk.
-Jak widać kwestia
gustu – zaśmiał się młody kelner.
-Dla mnie też kawa i
poproszę do tego… Może… Tak. Wezmę sernik z malinami na ciepło – oznajmiłam i uśmiechnęłam się do
chłopaczka.
-Proszę chwilę
poczekać.
-No to czego się
dowiedziałaś? – ponagliłam Hitarubi, wracając do tematu. – Wiesz, jestem trochę
ciekawa, co się niby dzieje takiego, że wielki pan Byakuya potrzebował
konsultacji naszego oddziału. I co ciekawsze, dlaczego Kazuma zgodził się wysłać cię tutaj.
-Nie teraz. Najpierw
zjedzmy, potem o wszystkim ci powiem – usłyszałam w odpowiedzi.
Miałam dziwne wrażenie,
że mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku przygląda nam się bacznie. Cóż…
Nie codziennie widuje się dwie tak piękne niewiasty. Wywróciłam oczami i
uśmiechnęłam się do kelnera, który wracał już z naszym zamówieniem.
-Proszę – powiedział,
przestawiając naczynia z tacy na stolik. – Życzę paniom smacznego.
-Dziękuję.
-Dziękuję – mruknęłam.
– Ale z ciebie śliczny chłopak – stwierdziłam. – Jak masz na imię?
-Kaneki Ken… Proszę
pani.
-Kaneki Ken, hm? – zamyśliłam
się. – A w oczko co ci się stało? – spytałam. – Chociaż nie powiem, pasuje ci
ta opaska. To taka moda teraz wśród młodych?
-Te, stara - zaśmiała się Hotarubi.
-Te, stara - zaśmiała się Hotarubi.
-To… Miałem wypadek –
powiedział, dotykając palcem przepaski.
-Rozumiem, rozumiem…
Kaneki oddalił się
pospiesznie. Najwidoczniej nie był to najlepszy temat do konwersacji, a
Hotarubi zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. Tak, jakbym zrobiła coś co najmniej nieprzyzwoitego. Kiedy była to zwykła ciekawość z mojej strony.
-Nastolatka będziesz
podrywać?
-Podrywać? Nie… Ale
uroczy dzieciak, nie powiem.
Po chwili jednak coś
przyszło mi do głowy, chociaż było to niedorzeczne. Hotarubi jakby czytając mi
w myślach, zmarszczyła brwi.
-Setsu… Czy ty…? –
Spojrzała na mnie wyczekująco.
-Przepraszam – wtrącił
się mężczyzna ze stolika obok. – Z kim pani rozmawia?
-A to się porobiło –
jęknęłam.
-Pilnuj swojego nosa –
syknęła Hotarubi, odwracając się w stronę rozmówcy. – Jestem medium, z duchem
rozmawiam. Jakiś problem? – zawarczała, a ja ryknęłam śmiechem i podniosłam do
góry swoją filiżankę kawy, po czym upiłam kilka łyków.
Wiedziałam przerażenie
malujące się na twarzy mężczyzny i gdy tylko odstawiłam kawę na stół,
pospiesznie opuścił kawiarnię. Teraz byłyśmy tylko my i obsługa, która
przyglądała się wszystkiemu z ogromnym zaciekawieniem.
-Setsu… Nie masz gigai,
prawda?
-Zapomniałam o tym. Z resztą z gigai byłoby mi ciężej się tu dostać.
-Tak też myślałam.
-Tylko w takim razie,
czemu ten chłopak w opasce mógł mnie zobaczyć...?
-Nie tylko on. Wszyscy
tutaj – wyszeptała Hotarubi i spokojnie zabrała się za swoją kanapkę. – To
prawdopodobnie ma związek z moją misją. Chyba trafiłyśmy na coś ciekawego.
Problem tylko w tym, że nie sądzę, by chcieli mi udzielić jakiś informacji.
-Może sprawdzimy? –
zaproponowałam. Uśmiechnęłam się do Kanekiego,
dając mu do zrozumienia, żeby przyszedł. I gdy tylko się zjawił, spytałam: -
Powiedz mi, Kaneki… Ty mnie widzisz, prawda?
-Tak. Skąd to pytanie?
-Bo widzisz, tak się
zastanawiam – zaczęłam spokojnie. – Normalnie nikt nie powinien być w stanie
mnie zobaczyć. Tak jak tamten klient, który niedawno wyszedł. Nie widział mnie,
więc powiedz mi, dlaczego możesz mnie zobaczyć?
-Jakiś problem? –
spytał starszy, uśmiechnięty jegomość, podchodząc do nas. – Czy coś się stało?
-Nie, nie – odparłam. –
To moja wina. Nie macie klientów, więc pozwoliłam sobie zagadać jednego z
pracowników. Czy to źle?
-Ależ skąd. Jeśli panie
pozwolą, również się przyłączę. Nazywam się Yoshimura i jestem tutaj
właścicielem. – oznajmił. – Może dolewkę kawy? – zaproponował. – Oczywiście na
koszt firmy.
-Dziękuję, jeszcze nie
dopiłam pierwszej.
-Ja również podziękuję
– zaśmiała się Hotarubi. – Ale muszę przyznać, że tutejsza kawa jest wyśmienita.
-Dokładnie. Nie piłam
lepszej.
-Cieszą mnie te słowa –
stwierdził Yoshimura, siadając na jednym z wolnych krzeseł, a Kaneki poszedł w
jego ślady. – Wszystko zależy od wyboru ziaren, długości ich palenia, sposobu w
jaki są mielone i zaparzane – wyjaśnił. – Cała droga od początku do końca oraz
uczucia osoby, która wykonuje te czynności, mają wpływ na późniejszy smak kawy.
-Oh. To dosyć
niesamowite.
-Wszystko robimy z
myślą o ludziach, którzy przychodzą tutaj, prawda Kaneki- kun?
-Tak, oczywiście.
Gdy już oddaliliśmy się
od sklepu, spojrzałam na Hotarubi, czekając aż coś powie. Ona jednak nie
śpieszyła się zbytnio. Dopiero po chwili namysłu odezwała się:
-Wygląda na to, że Anteiku prowadzą ghule.
-Ghule? – zdziwiłam
się. – Pierwsze słyszę.
-Raporty dotyczące ich
pojawiały się u nas już od długiego czasu, lecz nigdy nie było to nic, czym Rada zawracałaby sobie głowę – wyjaśniła – Ghule posiadają pewną zdolność,
która przysposabia je do walki. Oprócz tego mają ogromne zdolności
regeneracyjne i żywią się… ludzkim mięsem – dokończyła, a ja wzdrygnęłam się
lekko. – Podobno nie tolerują zwykłego jedzenia, ani napojów, z wyjątkiem kawy.
-Straszne. Jak oni żyją
bez słodyczy? Bez wina? – spytałam, trzymając się za głowę z niedowierzaniem.
-Dotychczas ghule żyły
w ukryciu, niewiele z nich odważyło się żyć w śród ludzi. – Moją uwagę
najwyraźniej puściła mimo uszu. – Ostatnimi czasy to się jednak zmieniło.
Wmieszały się w tłum. Część z nich podobno nawet porzuciła polowania.
-Jak tamci z kawiarni?
– spytałam. – Nie czuć było od nich żadnych… morderczych intencji. A co by nie
było, nie wiedzieli kim jesteśmy. A ty masz nawet ludzkie ciało.
-Możliwe, że gigai nie
pobudza ich głodu. Co sztuczne to sztuczne...
-Czegoś jeszcze się
dowiedziałaś?
-Tylko to, o czym już
wspomniałam. Pytanie brzmi: skąd wzięły się ghule?
-Wynik ewolucji?
-Nie wiem. Tego między innymi miałam się dowiedzieć.
-To nie dobrze. Jak tak
dalej pójdzie to Kurotsuchi zacznie polowanie, żeby móc przeprowadzić badania –
stwierdziłam, krzywiąc się z niezadowoleniem. – A na pierwszy ogień pójdą ci,
którzy wyrządzają najmniej szkód.
-Na przykład Anteiku.
-Właśnie.
-Jest coś jeszcze. Nie
mam na to żadnego dowodu. Nie wiem też jak to możliwe, ale wszystko wskazuje na
to, że istnieje jakieś powiązanie między ghulami a pustymi. Chociaż może to tylko
zbieg okoliczności, że jednego i drugiego jest ci w Tokyo dostatek.
-Cóż… Ludzi też tu
dużo, więc to nie musi mieć ze sobą nic wspólnego.
Wieczorem
spacerowałyśmy z Hotarubi po bocznych uliczkach, bo tam mniej było ludzi,
zastanawiających się z kim rozmawia. Mimo to, i tak udawała, że rozmawia przez
telefon, a ja śmiałam się cicho. Gdy jej telefon faktycznie zadzwonił,
wiedziałyśmy już, że znów trzeba będzie rozwalić kilka białych masek.
Gnałam przed siebie,
skacząc po murkach i dachach, kiedy Hotarubi męczyła się w ludzkim ciele,
omijając ludzi na chodniku. Tokyo było o wiele większe i obce, więc dotarcie na
miejsce zajęło trochę czasu. Wreszcie wypadłyśmy na środek skrzyżowania dwóch
drug. Zastałyśmy tam grupkę ludzi i kilka hollowów. W sumie nie byłoby w tym
nic niezwykłego, gdyby nie 3, a właściwie 4 ludzkie ciała.
-Ghule? – spytałam
cicho, by mnie nie usłyszeli.
-Na to wygląda.
-Oi, oi… To nie jest
śmieszne.
-Twoja mina mówi, co innego.
-Tak?
-Wyglądasz, jakbyś właśnie przyszła na zajebistą imprezę - stwierdziła Hotarubi i również wyszczerzyła zęby.
-Twoja mina mówi, co innego.
-Tak?
-Wyglądasz, jakbyś właśnie przyszła na zajebistą imprezę - stwierdziła Hotarubi i również wyszczerzyła zęby.
Nasze przerażenie
sięgnęło zenitu dopiero wtedy, gdy zobaczyłyśmy duszę, której łańcuch był
rozpadał się w zastraszającym tempie. Nie było wątpliwości, że była to ofiara
tamtych ghuli. Nie zdążyłyśmy nawet zareagować, gdy rozległ się straszny,
nieludzki krzyk. Silny wiatr sprawił, że musiałam osłonić twarz. Gdy wszystko
się uspokoiło, zobaczyłam kolejnego hollowa.
-Czyli miałaś rację –
mruknęłam. – To jednak ma ze sobą coś wspólnego.
-Czyli nie wrócę z
niczym – zaśmiała się Hotarubi, a mnie przeszły po plecach ciarki.
-Ej, mogłabyś chociaż
udawać, że przejęłaś się tym, co się tu
stało! – krzyknęłam za nią z wyrzutem, gdy przecinała maskę pustego.
-Nie jesteś lepsza –
skwitowała. – A teraz rusz dupę i mi pomóż.
Skinęłam głową i
wyciągnęłam swoją katanę. W mgnieniu oka pozbyłyśmy się hollowów. To raczej nie
należało do trudnych zadań. Gorąco zrobiło się dopiero wtedy, gdy coś pchnęło
mnie na ścianę.
-Inspektorzy! –
krzyknął ktoś.
-Ale mają jakąś dziwną
broń. Oni noszą inną…
-To jak to wyjaśnisz?
-Masz tupet kolego –
syknęłam, odklejając się od ściany budynku. – Ja was nauczę, że z shiningami
się nie zadziera. - Powiedziałam to, ale wykonanie nie było łatwe. W moim
mniemaniu to wciąż byli ludzie. Wtedy zobaczyłam jak z ich pleców coś wyrasta.
– O żesz…ku! - jęknęłam. - Niech mnie piorun, coś z mu z pleców wzięło wystrzeliło!
-Nieważne kim jesteś,
nie masz szans z moim kagune.
-Kagune? – powtórzyłam.
– Chodzi o to coś, co wyrosło ci z pleców? Przetestujmy – zaśmiałam się.
W porę zrobiłam unik,
ale nie miałam zbyt wiele czasu na wyprowadzenie ataku. Ghul, z którym
walczyłam, był naprawdę silny i zwinny. A może oni wszyscy tak? Skoczyłam w
górę, ale to coś, kagune, owinęło mi się wokół kostki i niechybnie rypnęłam
plecami o asfalt. Mężczyzna chyba myślał, że ma przewagę i pozamiata mną trochę
po okolicy.
-Gorąco! – krzyknął
nagle i odskoczył. – Co z nią nie tak? – zawył do swoich kolegów. Tamtych nie
było jednak w pobliżu. Hotarubi też gdzieś zniknęła. Wyglądało na to, że bawiła
się w najlepsze, zostawiając mnie z jakimś kretynem. Pokręciłam głową z
dezaprobatą i uśmiechnęłam się. Nie, ja się nie uśmiechałam. Ja szczerzyłam kły.
-Zapłoń, Moeru Yona! –
krzyknęłam. – Aria ognia!
Moja katana błysnęła
jasnoczerwonym płomieniem.
-Co to jest? Nie
słyszałem o takiej broni u żadnego z inspektorów!
-Mówiłam ci już chyba,
że nie jestem żadnym insenktorem... Inspektorem - warknęłam. – Jestem shiningami.
W poprezdnim akcja z ta mala pinda hinamori jeszcze mnie urzekła ;P 'zaczekaj chwilke' ;P gupia pindzia, niech spada, bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńNO, tu mi sie akcja zajebiaszczo podoba. sa ghule sa ghule sa!!! <3 ceikawe jakby wygladala jako ghule, jakie bym miala kagune.... Chcesz zamowienie? Narysuj wilczego ghula :D
Wilczy ghoul? Nie Ikari ghoul?
Usuń