Znowu miałam koszmary. Zerwałam się z łóżka i spojrzałam na telefon. Był środek nocy. Wzięłam głęboki oddech i poszłam do kuchni, żeby napić się wody. Wtedy coś mnie tknęło. Poczułam słaby ślad energii Hotarubi. Wszystko powoli znikało.
-Świat
ludzi...
Bez
zastanowienia, udałam się do Karakury. Wciąż ubrana w piżamę, błądziłam po mieście, szukając swojej przyjaciółki. Wtedy usłyszałam grzmot i chociaż nie
było burzy, niebo przeszyła błyskawica. Ujrzałam jak w sklepieniu tworzy
się dziura, jakby pękało szkło. Chwilę później poczułam silną, przytłaczającą
energię, która następnie również zniknęła.
To,
że miałam złe przeczucie, było mało powiedziane. Nawet przez chwilę nie
wątpiłam, że dzieje się coś złego. Może nawet w głębi duszy wiedziałam co. Tak
samo dobrze znałam konsekwencje moich czynów. A jednak bez chwili wahania,
pobiegłam w kierunku, w którym zniknęły oba źródła energii.
Byłam
gdzieś na obrzeżach miasta, gdy w oddali zobaczyłam sylwetkę, skrytą w mroku.
Przystanęłam, wytężając wzrok i zamarłam. Moje ciało poruszało się samoistnie i
już po chwili stałam twarzą w twarz z osobą stojącą w cieniu.
-Setsuko
– usłyszałam płaczliwy głos.
-Dobry
Boże! Hotaru – jęknęłam. – Wiedziałam, że żyjesz... Nic ci nie jest? Gdzieś ty
się podziewała?
-On
tu zaraz przyjdzie...
-Kto?
– Nie odpowiedziała, tylko osunęła się na ziemię. Doskoczyłam do niej, pytając – Co ci jest? Jesteś ranna? Hotaru?
Milczała.
Próbowałam dźwignąć ją do góry, żeby zabrać ją do domu. Sięgnęłam dłonią do
kieszeni, żeby poinformować oddziału 4. Moje serce biło tak szybko, a ręce
drżały. Jedyne, o czym myślałam to, to by uratować przyjaciółkę. Nic innego się
nie liczyło.
Poczułam
w boku przeszywający ból, a potem usłyszałam śmiech. Nie od razu zorientowałam
się, co się dzieje. Dopiero gdy po raz drugi zimne ostrze przebiło moją skórę,
a Hotarubi podniosła się z ziemi, wszystko stało się oczywiste. Prawda uderzyła
z niesamowitą siłą, odbierając mi zdolność trzeźwego myślenia. Próbowałam
wstać, ale nie mogłam. Telefon wypadł z mojej dłoni i odkaszlnęłam krwią.
Zrobiło
mi się zimno. Bałam się. Oddychając ciężko,
obserwowałam jak Hotarubi podnosi z ziemi mój telefon i pisze coś na nim.
Popatrzyłam na nią pytająco.
-Wychodź,
Uluquiora. Już po wszystkim – oznajmiła. – Przygotuj się, on zaraz tu będzie.
-Kto?
– wydukałam.
-Jak
to „kto”? Kazuma.
-Co
się tak właściwie...
-Nadal
nic nie rozumiesz, kobieto? – usłyszałam chłodny głos mężczyzny, który stał
teraz koło Hotarubi. Ubrany na biało, z wytatuowaną czwórką. Widziałam u niego
coś, jakby pozostałości po masce hollowa oraz dziurę w mostku i otworzyłam szerzej oczy.
-Poznaj.
To Uluquiora Cifer, 4 espada.
-Arrancar?
– wysapałam, próbując się podnieść po raz kolejny i bez skutku. – Dlaczego?
-Nie
mów, że się nie zorientowałaś.
Zorientowałam,
a jednak nie chciałam w to uwierzyć. Bałam się wypowiedzieć swoje
przypuszczenia na głos, mając nadzieję, że okażą się być nieprawdą. A jednak
wiedziałam doskonale, co się dzieje. Nie trzeba było mi wiele, by mózg połączył
fakty. Od dłuższego czasu, w głębi duszy czułam, dlaczego Kazuma
kazał mi trzymać się z daleka od tej sprawy. Przygryzłam mocno wargę. Tak
bardzo nie chciałam przyznać, że wszystko rozumiem. Moje serce krwawiło.
A
jednak postanowiłam być dla siebie okrutna i pozbawić się wszelkich złudzeń.
Zamierzałam postawić sprawę jasno, bez żadnych niedomówień. Czułam się żałosna.
Tym razem ja zaczęłam się śmiać. Naprawdę, szczerze parsknęłam śmiechem,
rozbawiona całą sytuacją. Byłam gotowa porzucić wszystko dla swoich przyjaciół.
Do tego stopnia, że dawałam się oszukiwać przez tak długi czas...
-Wiedziałam...
– wymamrotałam. Trzymałam się ręką za bok, podnosząc się wreszcie z ziemi. –
Wiedziałam, że to ty – wycedziłam – Ty wszystko
zaplanowałaś, sfałszowałaś dokumenty misji i wrobiłaś mnie w to. Ale
moje pismo jest jedyne i niepowtarzalne – zaśmiałam się. – Nie potrafiłaś
sfałszować moich hieroglifów, co? Gdyby nie to, naprawdę byś mnie udupiła. Ale
odkryli, że nie ja pisałam tamte bzdury i wypuścili. Rozczarowana?
-Ależ
skąd. To było do przewidzenia.
-Oh?
Doprawdy?
-Naprawdę
myślałaś, że ktoś się z tobą zaprzyjaźni? Ani ja, ani Kazuma nigdy nie byliśmy
twoimi prawdziwymi przyjaciółmi.
-Stąd
to wszystko, tak? Chciałaś mi pokazać, że Kazuma także nie jest po mojej
stronie? A więc jest po twojej?
-Nie.
Dlatego wezwałam go tutaj. Zginiecie razem.
-Co
ci to da?
-To
zależy, jak zareagujesz na jego śmierć.
-Od
jak dawna współpracujesz z Aizenem?
-Od
samego początku. Zanim się jeszcze poznałyśmy. Nie... Zanim ty poznałaś mnie. Kazuma został wyznaczony,
żeby nas pilnować. Oni od początku wiedzieli, że któraś z nas... Nie wiedzieli
która.
-Ciekawe
rzeczy opowiadasz – stwierdziłam spokojnie, chociaż czułam, że tracę siły.
Starałam się tego po sobie nie okazywać, udało mi się nawet uśmiechnąć. – Tylko
zastanawia mnie, po co? Myślisz, że to zrobi na mnie wrażenie? Czy litujesz
się nade mną, uchylając rąbka tajemnicy? – wzruszyła ramionami. – W takim razie
powiedz mi, dlaczego?
-Nie
ma takiej potrzeby. I tak nie pożyjesz już zbyt długo, ale wystarczająco, by
patrzeć jak odbieram ci wszystko, co masz.
-A
cóż takiego mam, co warte jest odebrania mi? Miałam tylko was.
-I
to wystarczy.
-I
co chcesz w ten sposób osiągnąć? Chcesz mnie w ten sposób złamać? Czekasz aż
padnę przed tobą na kolana, zrozpaczona? Muszę cię rozczarować – mruknęłam, po
czym uśmiechnęłam się z satysfakcją, widząc niezadowolenie na twarzy Hotarubi. –
Nawet jeśli odbierzesz mi wszystko, nie osiągniesz tego, co chcesz. Zbuduję
swoje królestwo na zgliszczach poprzedniego.
-W
twoim stanie, niewiele już zbudujesz.
-Jestem
dość żywotnym stworzeniem.
-Setsuko!
– usłyszałam w oddali głos Kazumy. – Hotarubi? – Zamarł, widząc ją. – Co tu
się...? – Spojrzał na mnie i zbladł.
-Jesteś szybciej, niż sądziłam.
-Wyszedłem, gdy tylko zobaczyłem, że Setsuko udała się tutaj – zauważył i bez chwili wahania wyciągnął swoją katanę. – Setsuko,
mówiłem ci, żebyś się trzymała z daleka.
-I
naprawdę myślałeś, że posłucham? - Zachwiałam się, tracąc równowagę i niemal
upadłam na ziemię. W porę podparłam się o swoje zanpakuto. – Wygląda na to, że
od początku wiedziałeś, kto mnie wrabia.
-Tak.
-Wszyscy!
Wszyscy, kurwa, wiedzieli, tylko nie ja...
-Naprawdę
macie jeszcze czas na gadanie? – spytała z rozbawieniem Hotarubi. – Może nie
zauważyłeś, ale Setsuko za chwilę się wykrwawi. – Kazuma spojrzał na mnie, a ja
uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-No i po co to? Po co?
-No i po co to? Po co?
-Setsuko?
– Kazuma ruszył w moją stronę, ale drogę zagrodził mu Cifer.
-Kobieto,
zajmij się swoją robotą – syknął espada, patrząc na Hotarubi.
-Uluqiora... Nie zapominaj, że to ja zaplanowałam całą akcję.
Uluqiora w mgnieniu oka
zaatakował Kazumę i zanim zdążyłam się zorientować, zniknęli gdzieś w mroku. Już po chwili słychać było burzę.-Kazuma!
-Naprawdę jesteś dość żywotna. Zawsze to wiedziałam, ale nie myślałam, że aż tak.
-No widzisz, już kiedyś mówiłam, że nie tak łatwo się mnie pozbyć.
-Poczekaj. To tylko kwestia czasu, aż Uluquiora przyniesie jego głowę.
-Ty chyba naprawdę myślisz, że to zrobi na mnie jakieś większe wrażenie, co? - zakpiłam, prostując się i wyciągnęłam katanę. - Ale każdy ma swoje tajemnice. Nie tylko ty.
Kłamałam! Kłamałam w żywe oczy. Nie miałam żadnej tajemnicy, żadnego asa w rękawie. Sama byłam zaskoczona, że mimo utraty krwi, jeszcze nie odpłynęłam. Nie zamierzałam się jednak poddawać. Porażka nie wchodziła w rachubę. Byłam naiwna, chciałam wierzyć w dwójkę swoich przyjaciół i tak długo jak ich miałam, nie trzeba było mi nic więcej. Wszystko legło w gruzach. Nie rozumiałam, dlaczego wciąż walczę. Przecież mogłam się po prostu poddać. A jednak nie było to moją mocną stronę. Byłam zbyt dumna i zbyt uparta, by przyznać, że przegrałam. W tym wypadku nie zostało mi nic innego jak wygrać.
Nigdy nie sądziłam, że właśnie w taki sposób skończę. Przyparta do muru przez własną przyjaciółkę. Los naprawdę lubi płatać figle. Może nawet kiedyś będę się z tego śmiać. Teraz jednak, narastał we mnie gniew. Oboje zakpili ze mnie. Oszukiwali od samego początku. Sięgnęłam dna.
To ja miałam być tą, która obserwuje z boku. To ja miałam oszukiwać. To ja miałam planować i decydować o rozwoju wydarzeń. To ja czaiłam się w cieniu. Jakim prawem, próbowali zabrać mi mój świat, zepchnąć mnie na drugi plan. To ja miałam rozdawać karty.
Przygryzłam mocno wargę.
-Zapłoń, Moeru Yona! - krzyknęłam i aktywowałam bankai. - Wieczny płomień!
Od razu posłałam falę ognia w stronę Hotarubi, a ona prychnęła z niezadowoleniem.
-Jeszcze masz siłę? - zdziwiła się, chociaż bez problemu uniknęła ataku. - Ty... Jesteś w ogóle "człowiekiem"? Nie ważne to i tak jakoś już czas - dodała. - Nie czujesz już bólu, prawda?
-Co? - spytałam zaskoczona.
Miała rację. Mogłam się ruszać tylko dlatego, że zupełnie nie czułam bólu. To nie wróżyło dobrze. Świat zrobił się niewyraźny, po czym zawirował. Pomyślałam, że gdybym się nie zorientowała, gdybym nie zauważyła, może to by nie poskutkowało. Leżałam na ziemi, a przed oczami miałam ciemność. Jednak wciąż słyszałam odgłosy walki i śmiech, który będzie mi towarzyszył przez wieczność.
Wooooooooooooooooooooooooooo.
OdpowiedzUsuńonly this mam do powiedzenia.
*.*
i jeszcze... Ulqu!!
Matko, a Grimmjow bedzie? mam nadzieje ze ze mna, uwieszoną jego buta.
Maaaatko, co właśnie się wydarzyło....
Hahaha. Czyli rozumiem, że udało mi się to z Hotaru?
UsuńGrimm debiutuje na behindzie w 13 rozdziale (chyba) ale krótko, potem jednak będzie miał swoją dłuższą chwilę sławy w dalszej akcji.
so i can't wait!!! <G <6
OdpowiedzUsuń