Kolejne dni spędziłam odwalając robotę za Hotarubi, siedząc przy jej biurku. Nie było źle, tylko spokojnie. Kazuma zachowywał się z grubsza normalnie, chociaż wyraźnie uważał. Ucięliśmy sobie nawet małą pogawędkę, ale wyraźnie starał się uważać. Na początku próbowałam go ignorować i ograniczyć rozmowy do względnego minimum. Jednak musiałam przyznać, że cieszył mnie taki obrót rzeczy. Mógł mnie przecież potraktować to wiele gorzej... Ponad to, on również martwił się o Hotarubi.
Przez
chwilę dyskretnie przyglądałam się Kazumie. Uśmiechnął się do mnie i
powiedział:
-Wychodzę
na chwilę.
Skinęłam
głową i obserwowałam jak opuszcza pomieszczenie. Westchnęłam cicho. Przyszła mi
do głowy głupia myśl. Musiały tam być jakieś raporty odnośnie sprawy Hotarubi.
Coś... Cokolwiek, co mogło pomóc. Kiedyś bez zastanowienia rzuciłabym się, żeby
przekopać sterty papierów w tym szczytnym celu. Tym razem zawahałam się jednak.
Wiedziałam, że w mojej obecnej sytuacji, jeśli zostanę przydybana, będą
kłopoty. Z resztą, gdyby mieli jakieś wskazówki, na pewno by je wykorzystali. W
tym wypadku musiałam zdać się na swoje środki. Problem tkwił tylko w tym, że
nie wolno było mi udać się do świata ludzi, a przecież to właśnie tam zniknęła
Hotarubi.
Wiedziałam, że choćby
nie wiem co, muszę udać się do Karakury. Nie myślałam, że ta możliwość nawinie
mi się tak szybko. Ale kiedy Kazuma wrócił do gabinetu, w dłoni trzymał moje
zanpakuto Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i wyciągnęłam dłoń w jego
stronę.
-Nie tak szybko –
zaśmiał się. – Zaraz ci to oddam. Jednak najpierw chciałbym coś powiedzieć, a
ty tego wysłuchasz.
-No?
-Zostałaś oczyszczona z
zarzutów, a twoje twoje zachowanie przez ostatnie prawie dwa tygodnie było nie
tylko nienaganne, a wręcz wzorowe, mogę ci to oddać. Decyzję tą popiera nawet
głównodowodzący, więc... Rada może ci skoczyć – oznajmił wesoło i wręczył
mi zanpakuto. – Zostajesz w pełni przywrócona do pracy, co oznacza również misje
w terenie. Ale! Mam dwa warunki.
-Ty? Dwa? Przecież głównodowodzący poparł decyzję.
-Tak, ale jako twój
kapitan mam dwa warunki, których musisz przestrzegać.
-Niech ci będzie –
mruknęłam, wyrywając mu katanę z dłoni. – Moeruuu... Tak się stęskniłam.
-Słuchasz mnie?
-Tak, tak... Mów... Moeruuu... Skarbie...
-Pierwszy warunek, nie
wolno ci nadużywać swojej wolności. Nie chciałbym, co chwila dostawać
informacji, że w wolnym czasie wałęsasz się po Karakurze albo gdzieś jeszcze
dalej. Drugi natomiast, niezależnie od wszystkiego, masz się trzymać z daleka
od sprawy Hotarubi, rozumiesz? Jej szukaniem zajmuje się specjalny zespół...Ty do
niego nie należysz.
-Dlaczego? Dlaczego nie
wolno mi w wolnym czasie szukać przyjaciółki?! – oburzyłam się i spojrzałam na
Kazumę.
Zmarszczył brwi i przez
chwilę milczał, jakby starał się odpowiednio dobrać słowa.
-Ponieważ ta sprawa
jest bardzo skomplikowana, a twój udział w niej, może wszystko utrudnić.
-Dlaczego?
-Po prostu obiecaj, że
nie będziesz się mieszać.
-Mamy ją zostawić samej
sobie? – jęknęłam. – Kazuma...
-Obiecaj.
Właśnie
wybierałam się do świata ludzi, gdyż miałam iść z Matsumoto do kasyna. Najpierw
jednak musiałam udać się do Urahary, żeby odebrać swoje gigai. Bez tego nie
mogłam bawić się z ludźmi. Przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam z domu.
Jakby nigdy nic przeszłam przez Senkaimon. Byłam jakieś dwie przecznice od celu.
Nie musiałam, a nawet nie mogłam się spieszyć. Miałam dużo czasu, żeby nie
wzbudzać podejrzeń. Spacerowałam powoli, rozkoszując się wieczornym powietrzem. Raz
za razem mijałam grupki imprezowiczów. Cóż… Dla niektórych było już po
wszystkim.
-Kisuke-san!
– zawołałam, stojąc już pod drzwiami.
Usłyszałam
hałas i na zewnątrz wypadł Jinta, jak zawsze, próbując mnie powalić na
ziemię. Bez problemu uniknęłam ataku.
-Droga
wiązania numer 4 – wyszeptałam, szczerząc tryumfalnie zęby.
-Wypuść
mnie! – buntował się chłopak.
-Ani
mi się śni, smarkaczu.
-Wybacz,
wybacz… Nie zdążyłem go zatrzymać – zaśmiał się Urahara. – Tessai zaraz się nim
zajmie. Chodź.
-Mam
deja vu... – skwitowałam. – Wiem, że robisz to specjalnie.
-I
tu mnie masz... Przynajmniej przez jakiś czas pozostanie nieszkodliwy dla
środowiska.
-Wiedziałam...
Uśmiech
kapelusznika przyprawiał mnie o ciarki, mimo to podążyłam za nim. Już w sztucznym ciele, ubrana w wieczorową
suknię, siedziałam popijając herbatę.
-Znowu
idziesz?
-Jakiś
sprzeciw? – spytałam, marszcząc brwi. – Tylko tam mogę się czegoś dowiedzieć...
-Skąd…
Po prostu uważam, że hazard to niezbyt dobry pomysł. Nie chciałbym, żebyś znowu
wpakowała się w jakieś kłopoty.
-Kłopoty?
– tym razem ja parsknęłam śmiechem. – Czyli słyszałeś o ostatnich wydarzeniach.
-Niewiele.
Liczyłem, że ty mi powiesz, co się stało?
-Hotarubi
przepadła.
-Tyle
wiem, a co dokładnie się stało? – Urahara wyraźnie się zaciekawił.
-Zabrała
mnie na misję. Jednak Kazuma twierdził, że wcale nas wtedy nie wysłał, a
hollowy pojawiły się dopiero po naszym przyjściu.
-Ostatnia "burza"?
-Tak.
Właśnie. Wtedy zniknęła Hotarubi.W dodatku ktoś próbował mnie wrobić w
spiskowanie z Aizenem – oznajmiłam wściekle. – Zemsta będzie... Słodka - oznajmiłam, uśmiechając się złowieszczo.
-Nie
wątpię.
-Co
ważniejsze... Chcę znaleźć Hotarubi. Zauważyłeś coś dziwnego tamtego dnia? Coś
co mogłoby mieć związek ze sprawą? – spytałam z nadzieją, ale Urahara pokiwał
przecząco głową. – Proszę, spróbuj się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze.
I tak miałem zamiar trochę poszperać.
-Ah
i jeszcze coś. Nie mam zbyt dużego pola do popisu, bo obawiam się, że Kazuma
bacznie obserwuje moje poczynania. Dlatego chciałabym, żebyś się z kimś dla
mnie skontaktował. Dobrze? – poprosiłam, a on uniósł lekko brwi. – Znajdź
człowieka imieniem Endou Sugita.
-Szefa
gangu?! – wrzasnął Urahara, podnosząc się z miejsca. – Oszalałaś? Nie chcę
jeszcze umierać! Jestem zbyt młody i zbyt przystojny!
-Ta... Spokojnie.
To mój stary znajomy. Wystarczy jak powiesz, że ja cię przysyłam.
-Stary
znajomy? Przyjaźnisz się z szefem gangu?!
-Co
się stało? – do pomieszczenia jak burza wpadł Tessai razem z Jintą i Ururu.
-Ona...
Ona przyjaźni się z Endou Sugitą! – krzyknął Kisuke, wskazując na mnie oskarżycielsko palcem.
-Masz
kontakty ze słynnym gangiem Karakury? Też chcę go poznać!
-Nie
ma mowy, smarkaczu.
-Setsukooo,
proszę!
-Zapomnij
– syknęłam. – Nie planowałam nigdy się z nim zaprzyjaźniać.
-W
takim razie, całkiem poważnie, jak to się stało?
-No
wiesz... Wpakował się kiedyś w tarapaty. Gdy był akurat sam, znalazł go rywal
ze swoimi ludźmi. Sam by nie dał rady. A ja no wiesz... Miałam tego pecha, być
w pobliżu i skończyło się na tym, że wciągnęli mnie w swoją walkę –
powiedziałam, uśmiechając się pod nosem na myśl o starych czasach. – Miałam
wtedy zły dzień, więc we dwójkę rozwaliliśmy tych gości. Potem spotkaliśmy się
przypadkiem jeszcze parę razy i jakoś tak wyszło, że pomagamy sobie czasem w
kłopotach. Ostatnio zebrał dla mnie informację na temat Crossa... Tego egzorcysty.
-Szef
gangu jest twoim informatorem?
-Super!
– zawył Jinta – Pracuje dla ciebie szef gangu!
-Niech
będzie. Skontaktuje się z nim – wyszeptał Urahara i gestem ręki przegonił
wszystkich z pokoju.
-Świetnie
– uradowałam się i podałam mu kopertę. – Przekaż mu to. Później sam się z tobą
skontaktuje, a ty przekażesz mi informacje, które zdobył. Ja muszę teraz unikać
kłopotów.
-Stąd
to kasyno?
-Można
pod przykrywką czasem dowiedzieć się czegoś przydatnego.
-Idziesz
sama?
-Z
Matsu.
-Nie
rozwalcie kasyna.
-Tak,
tak…
-Nigdy
nie zrozumiem hazardzistów – mruknął zza drzwi Tessai.
-Setsu,
weź mnie ze sobą! – krzyknął Jinta.
Wyglądało
na to, że cały czas podsłuchiwali naszą rozmowę.
-Jesteś
o 100 lat za młody, żeby iść do kasyna – syknęłam. – Trzeba najpierw posiąść
zdolności, których ty nie masz.
-Na
przykład? – spytał kpiąco Urahara.
-No,
ty to byś się nadawał.
-Jakie
zdolności – upomniał się Jinta.
-Trzeba
umieć obserwować otoczenie, nie przykuwać niepotrzebnie uwagi, nie robić
zamieszania, gdy nie trzeba, znać zasady gry, umieć analizować sytuacje,
podejmować szybko decyzje, potrafić manipulować grą – wyjaśniłam, tracąc już
oddech.
-Nie przykuwać uwagi... - zaśmiał się cicho Urahara. - Tak...
-Nie przykuwać uwagi... - zaśmiał się cicho Urahara. - Tak...
-To
ja bym mógł - zadeklarował Jinta.
-Nie
prawda – wtrąciła cicho Ururu i jęknęła z bólu, gdy zapewne znowu dostała po głowie zmiotką do kurzu.
-Ale
nigdzie nie pójdziesz. Nie ma mowy, żebym puścił cię w takie miejsce. Jeszcze z
nią – oburzył się Urahara. – Po moim trupie.
-Dzięki…
-Zdziwiona?
Znasz szefa gangu i jesteś hazardzistką! Jesteś zepsuta do
cna!
-Taksówka
przyjechała – oznajmił Tessai, zaglądając do środka pokoju.
-Do
usłyszenia – mruknęłam.
-Ale
dlaczego właściwie nie jedziesz razem z Matsumoto?
-Nigdy
nie wchodzimy razem. Poza tym jadę pierwsza, żeby zrobić
rozeznanie. To pa – rzuciłam na odchodne.
Zapłaciwszy
za taksówkę, weszłam do kasyna. W środku zostałam poproszona o pokazanie karty
członkowskiej lub uiszczenie wpłaty. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam ze
stanika niewielką srebrną kartę.
-Proszę za mną.
-Nie
trzeba – odparłam. – Wiem gdzie iść.
Spokojnym
krokiem ruszyłam w stronę baru. I pomyśleć, że kiedyś zaczynałam, jako
amatorka, wydająca swoją pensję. Potem wygrałam z Matsu i dostałam od niej
"sreberko". Jednak moim celem było złota karta, dla VIPów.
Usiadłam
przy barze i zamówiłam Martini. Zawsze podobały mi się te trójkątne kieliszki.
Matsu z kolei wolała whisky, ewentualnie koniak. Uśmiechnęłam się mimochodem,
wspominając nasze pierwsze wypady. Hotarubi również lubiła się zabawić, ale
hazard jakoś do niej nie przemiał. Kazuma natomiast, gdy tylko słyszał o kolejnym
wypadzie marszczył brwi i wzdychał, dając mi do zrozumienia, co o tym sądzi.
-Mogę
się przyłączyć? – kobiecy głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przyszłaś
za szybko.
-Nie
chciało mi się dłużej czekać. Jest ktoś ciekawy?
-Nie
specjalnie. Kilku biedaków, próbujących odzyskać fortunę. Ale rujnowanie ludzi
mnie nie interesuje oznajmiłam.
-To
jest hazard. Nikt nie przejmuje się takimi rzeczami.
-Wolę
naciągać bogaczy. To o wiele bardziej zabawne – skwitowałam.
-Dacie
się namówić na ruletkę? – spytała nas jakaś młoda kobieta i uśmiechnęła się
przyjaźnie. Wyciągnęła dłoń przed siebie i powiedziała: - Nazywam się Itori.
-Setsuko
– odpowiedziałam, ściskając jej dłoń.
-Rangiku.
-To
jak? Mała partyjka?
-Na
razie spasuję – stwierdziłam.
-No
szkoda – rzuciła na odchodne Itori i zniknęła w tłumie.
-Było
w niej coś dziwnego…
-To
prawda. Chociaż
mam pewne podejrzenia.
-Myślisz,
że...?
-Możliwe.
Kiske zawsze mnie bawi ;)
OdpowiedzUsuńKazuma stracił sporo w moich oczcah, może sie wybielac teraz dwoic i troc, ale, tch. Tyle mam na jego temat dopowiedzenia.
Jestem w choj coraz bardziej zaciekawiona Setsu. Obserwacje, utrata pamieci.... <3 Wilcze klimaty.