Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 20 maja 2015

9 ~ Useless hope.


Kolejne dni spędziłam odwalając robotę za Hotarubi, siedząc przy jej biurku. Nie było źle, tylko spokojnie. Kazuma zachowywał się z grubsza normalnie, chociaż wyraźnie uważał. Ucięliśmy sobie nawet małą pogawędkę, ale wyraźnie starał się uważać. Na początku próbowałam go ignorować i ograniczyć rozmowy do względnego minimum. Jednak musiałam przyznać, że cieszył mnie taki obrót rzeczy. Mógł mnie przecież potraktować to wiele gorzej... Ponad to, on również martwił się o Hotarubi.
Przez chwilę dyskretnie przyglądałam się Kazumie. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
-Wychodzę na chwilę.
Skinęłam głową i obserwowałam jak opuszcza pomieszczenie. Westchnęłam cicho. Przyszła mi do głowy głupia myśl. Musiały tam być jakieś raporty odnośnie sprawy Hotarubi. Coś... Cokolwiek, co mogło pomóc. Kiedyś bez zastanowienia rzuciłabym się, żeby przekopać sterty papierów w tym szczytnym celu. Tym razem zawahałam się jednak. Wiedziałam, że w mojej obecnej sytuacji, jeśli zostanę przydybana, będą kłopoty. Z resztą, gdyby mieli jakieś wskazówki, na pewno by je wykorzystali. W tym wypadku musiałam zdać się na swoje środki. Problem tkwił tylko w tym, że nie wolno było mi udać się do świata ludzi, a przecież to właśnie tam zniknęła Hotarubi.
Wiedziałam, że choćby nie wiem co, muszę udać się do Karakury. Nie myślałam, że ta możliwość nawinie mi się tak szybko. Ale kiedy Kazuma wrócił do gabinetu, w dłoni trzymał moje zanpakuto Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
-Nie tak szybko – zaśmiał się. – Zaraz ci to oddam. Jednak najpierw chciałbym coś powiedzieć, a ty tego wysłuchasz.
-No?
-Zostałaś oczyszczona z zarzutów, a twoje twoje zachowanie przez ostatnie prawie dwa tygodnie było nie tylko nienaganne, a wręcz wzorowe, mogę ci to oddać. Decyzję tą popiera nawet głównodowodzący, więc... Rada może ci skoczyć – oznajmił wesoło i wręczył mi zanpakuto. – Zostajesz w pełni przywrócona do pracy, co oznacza również misje w terenie. Ale! Mam dwa warunki.
-Ty? Dwa? Przecież głównodowodzący poparł decyzję.
-Tak, ale jako twój kapitan mam dwa warunki, których musisz przestrzegać.
-Niech ci będzie – mruknęłam, wyrywając mu katanę z dłoni. – Moeruuu... Tak się stęskniłam.
-Słuchasz mnie?
-Tak, tak... Mów... Moeruuu... Skarbie...
-Pierwszy warunek, nie wolno ci nadużywać swojej wolności. Nie chciałbym, co chwila dostawać informacji, że w wolnym czasie wałęsasz się po Karakurze albo gdzieś jeszcze dalej. Drugi natomiast, niezależnie od wszystkiego, masz się trzymać z daleka od sprawy Hotarubi, rozumiesz? Jej szukaniem zajmuje się specjalny zespół...Ty do niego nie należysz.
-Dlaczego? Dlaczego nie wolno mi w wolnym czasie szukać przyjaciółki?! – oburzyłam się i spojrzałam na Kazumę.
Zmarszczył brwi i przez chwilę milczał, jakby starał się odpowiednio dobrać słowa.
-Ponieważ ta sprawa jest bardzo skomplikowana, a twój udział w niej, może wszystko utrudnić.
-Dlaczego?
-Po prostu obiecaj, że nie będziesz się mieszać.
-Mamy ją zostawić samej sobie? – jęknęłam. – Kazuma...
-Obiecaj.
Właśnie wybierałam się do świata ludzi, gdyż miałam iść z Matsumoto do kasyna. Najpierw jednak musiałam udać się do Urahary, żeby odebrać swoje gigai. Bez tego nie mogłam bawić się z ludźmi. Przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam z domu. Jakby nigdy nic przeszłam przez Senkaimon. Byłam jakieś dwie przecznice od celu. Nie musiałam, a nawet nie mogłam się spieszyć. Miałam dużo czasu, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Spacerowałam powoli, rozkoszując się wieczornym powietrzem. Raz za razem mijałam grupki imprezowiczów. Cóż… Dla niektórych było już po wszystkim.
-Kisuke-san! – zawołałam, stojąc już pod drzwiami.
Usłyszałam hałas i na zewnątrz wypadł Jinta, jak zawsze, próbując mnie powalić na ziemię.  Bez problemu uniknęłam ataku.
-Droga wiązania numer 4 – wyszeptałam, szczerząc tryumfalnie zęby.
-Wypuść mnie! – buntował się chłopak.
-Ani mi się śni, smarkaczu.
-Wybacz, wybacz… Nie zdążyłem go zatrzymać – zaśmiał się Urahara. – Tessai zaraz się nim zajmie. Chodź.
-Mam deja vu... – skwitowałam. – Wiem, że robisz to specjalnie.
-I tu mnie masz... Przynajmniej przez jakiś czas pozostanie nieszkodliwy dla środowiska.
-Wiedziałam...
Uśmiech kapelusznika przyprawiał mnie o ciarki, mimo to podążyłam za nim.  Już w sztucznym ciele, ubrana w wieczorową suknię, siedziałam popijając herbatę.
-Znowu idziesz?
-Jakiś sprzeciw? – spytałam, marszcząc brwi. – Tylko tam mogę się czegoś dowiedzieć...
-Skąd… Po prostu uważam, że hazard to niezbyt dobry pomysł. Nie chciałbym, żebyś znowu wpakowała się w jakieś kłopoty.
-Kłopoty? – tym razem ja parsknęłam śmiechem. – Czyli słyszałeś o ostatnich wydarzeniach.
-Niewiele. Liczyłem, że ty mi powiesz, co się stało?
-Hotarubi przepadła.
-Tyle wiem, a co dokładnie się stało? – Urahara wyraźnie się zaciekawił.
-Zabrała mnie na misję. Jednak Kazuma twierdził, że wcale nas wtedy nie wysłał, a hollowy pojawiły się dopiero po naszym przyjściu.
-Ostatnia "burza"?
-Tak. Właśnie. Wtedy zniknęła Hotarubi.W dodatku ktoś próbował mnie wrobić w spiskowanie z Aizenem – oznajmiłam wściekle. – Zemsta będzie... Słodka - oznajmiłam, uśmiechając się złowieszczo.
-Nie wątpię.
-Co ważniejsze... Chcę znaleźć Hotarubi. Zauważyłeś coś dziwnego tamtego dnia? Coś co mogłoby mieć związek ze sprawą? – spytałam z nadzieją, ale Urahara pokiwał przecząco głową. – Proszę, spróbuj się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze. I tak miałem zamiar trochę poszperać.
-Ah i jeszcze coś. Nie mam zbyt dużego pola do popisu, bo obawiam się, że Kazuma bacznie obserwuje moje poczynania. Dlatego chciałabym, żebyś się z kimś dla mnie skontaktował. Dobrze? – poprosiłam, a on uniósł lekko brwi. – Znajdź człowieka imieniem Endou Sugita.
-Szefa gangu?! – wrzasnął Urahara, podnosząc się z miejsca. – Oszalałaś? Nie chcę jeszcze umierać! Jestem zbyt młody i zbyt przystojny!
-Ta... Spokojnie. To mój stary znajomy. Wystarczy jak powiesz, że ja cię przysyłam.
-Stary znajomy? Przyjaźnisz się z szefem gangu?!
-Co się stało? – do pomieszczenia jak burza wpadł Tessai razem z Jintą i Ururu.
-Ona... Ona przyjaźni się z Endou Sugitą! – krzyknął Kisuke, wskazując na mnie oskarżycielsko palcem.
-Masz kontakty ze słynnym gangiem Karakury? Też chcę go poznać!
-Nie ma mowy, smarkaczu.
-Setsukooo, proszę!
-Zapomnij – syknęłam. – Nie planowałam nigdy się z nim zaprzyjaźniać.
-W takim razie, całkiem poważnie, jak to się stało?
-No wiesz... Wpakował się kiedyś w tarapaty. Gdy był akurat sam, znalazł go rywal ze swoimi ludźmi. Sam by nie dał rady. A ja no wiesz... Miałam tego pecha, być w pobliżu i skończyło się na tym, że wciągnęli mnie w swoją walkę – powiedziałam, uśmiechając się pod nosem na myśl o starych czasach. – Miałam wtedy zły dzień, więc we dwójkę rozwaliliśmy tych gości. Potem spotkaliśmy się przypadkiem jeszcze parę razy i jakoś tak wyszło, że pomagamy sobie czasem w kłopotach. Ostatnio zebrał dla mnie informację na temat Crossa... Tego egzorcysty.
-Szef gangu jest twoim informatorem?
-Super! – zawył Jinta – Pracuje dla ciebie szef gangu!
-Niech będzie. Skontaktuje się z nim – wyszeptał Urahara i gestem ręki przegonił wszystkich z pokoju.
-Świetnie – uradowałam się i podałam mu kopertę. – Przekaż mu to. Później sam się z tobą skontaktuje, a ty przekażesz mi informacje, które zdobył. Ja muszę teraz unikać kłopotów.
-Stąd to kasyno?
-Można pod przykrywką czasem dowiedzieć się czegoś przydatnego.
-Idziesz sama?
-Z Matsu.
-Nie rozwalcie kasyna.
-Tak, tak…
-Nigdy nie zrozumiem hazardzistów – mruknął zza drzwi Tessai.
-Setsu, weź mnie ze sobą! – krzyknął Jinta.
Wyglądało na to, że cały czas podsłuchiwali naszą rozmowę.
-Jesteś o 100 lat za młody, żeby iść do kasyna – syknęłam. – Trzeba najpierw posiąść zdolności, których ty nie masz.
-Na przykład? – spytał kpiąco Urahara.
-No, ty to byś się nadawał.
-Jakie zdolności – upomniał się Jinta.
-Trzeba umieć obserwować otoczenie, nie przykuwać niepotrzebnie uwagi, nie robić zamieszania, gdy nie trzeba, znać zasady gry, umieć analizować sytuacje, podejmować szybko decyzje, potrafić manipulować grą – wyjaśniłam, tracąc już oddech.
-Nie przykuwać uwagi... - zaśmiał się cicho Urahara. - Tak...
-To ja bym mógł - zadeklarował Jinta.
-Nie prawda – wtrąciła cicho Ururu i jęknęła z bólu, gdy zapewne znowu dostała po głowie zmiotką do kurzu.
-Ale nigdzie nie pójdziesz. Nie ma mowy, żebym puścił cię w takie miejsce. Jeszcze z nią – oburzył się Urahara. – Po moim trupie.
-Dzięki…
-Zdziwiona? Znasz szefa gangu i jesteś hazardzistką! Jesteś zepsuta do cna!
-Taksówka przyjechała – oznajmił Tessai, zaglądając do środka pokoju.
-Do usłyszenia – mruknęłam.
-Ale dlaczego właściwie nie jedziesz razem z Matsumoto?
-Nigdy nie wchodzimy razem. Poza tym jadę pierwsza, żeby zrobić rozeznanie. To pa – rzuciłam na odchodne.
Zapłaciwszy za taksówkę, weszłam do kasyna. W środku zostałam poproszona o pokazanie karty członkowskiej lub uiszczenie wpłaty. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam ze stanika niewielką srebrną kartę.
-Proszę za mną.
-Nie trzeba – odparłam. – Wiem gdzie iść.
Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę baru. I pomyśleć, że kiedyś zaczynałam, jako amatorka, wydająca swoją pensję. Potem wygrałam z Matsu i dostałam od niej "sreberko". Jednak moim celem było złota karta, dla VIPów.
Usiadłam przy barze i zamówiłam Martini. Zawsze podobały mi się te trójkątne kieliszki. Matsu z kolei wolała whisky, ewentualnie koniak. Uśmiechnęłam się mimochodem, wspominając nasze pierwsze wypady. Hotarubi również lubiła się zabawić, ale hazard jakoś do niej nie przemiał. Kazuma natomiast, gdy tylko słyszał o kolejnym wypadzie marszczył brwi i wzdychał, dając mi do zrozumienia, co o tym sądzi.
-Mogę się przyłączyć? – kobiecy głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przyszłaś za szybko.
-Nie chciało mi się dłużej czekać. Jest ktoś ciekawy?
-Nie specjalnie. Kilku biedaków, próbujących odzyskać fortunę. Ale rujnowanie ludzi mnie nie interesuje oznajmiłam.
-To jest hazard. Nikt nie przejmuje się takimi rzeczami.
-Wolę naciągać bogaczy. To o wiele bardziej zabawne – skwitowałam.
-Dacie się namówić na ruletkę? – spytała nas jakaś młoda kobieta i uśmiechnęła się przyjaźnie. Wyciągnęła dłoń przed siebie i powiedziała: - Nazywam się Itori.
-Setsuko – odpowiedziałam, ściskając jej dłoń.
-Rangiku.
-To jak? Mała partyjka?
-Na razie spasuję – stwierdziłam.
-No szkoda – rzuciła na odchodne Itori i zniknęła w tłumie.
-Było w niej coś dziwnego…
-To prawda. Chociaż mam pewne podejrzenia.
-Myślisz, że...?
-Możliwe.

1 komentarz:

  1. Kiske zawsze mnie bawi ;)
    Kazuma stracił sporo w moich oczcah, może sie wybielac teraz dwoic i troc, ale, tch. Tyle mam na jego temat dopowiedzenia.

    Jestem w choj coraz bardziej zaciekawiona Setsu. Obserwacje, utrata pamieci.... <3 Wilcze klimaty.

    OdpowiedzUsuń