Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 3 czerwca 2015

11 ~ Not much.

Kazuma wreszcie wydostał się z czwartego oddziału. Nie chcieli go stamtąd wypuścić dopóki nie pozwolił się opatrzyć.  Nic mu nie było, nie potrzebnie marnowali na niego czas, zamiast zająć się Setsuko. Westchnął cicho. Wiedział, że była w dobrych rękach, ale nie mógł nic poradzić. Martwił się. To było silniejsze od niego. Tej nocy dowiedziała się prawdy oraz tego, że on o wszystkim wiedział.Musiała czuć do niego ogromny żal. Nie miał, co do tego wątpliwości. Mimo to wyglądała na opanowaną. 
Gdy z telefonu Setsuko napisała do niego Hotarubi, był właściwie pewien, że jest martwa. Była jedynie ranna, ciężko ranna, ale doskonale to ukrywała. Spodziewał się, że się wścieknie, że spali wszystko na popiół, gdy dowie się o zdradzie. Ona jednak była nadzwyczaj spokojna. Przyszło mu do głowy, że szok wziął górę i zwyczajnie nie dotarło do niej, co się dzieje. A jednak zadawała się myśleć jak najbardziej trzeźwo. Próbowała nawet wyciągnąć jak najwięcej informacji. Nie zalewała się również łzami, z żalem pytając "dlaczego".Wyglądała, jakby w ogóle jej to nie ruszyło, jakby nigdy nie byli przyjaciółmi, jakby byli sobie obcy od samego początku.
Kazuma zaczął sądzić, że naprawdę się nie przejęła. Nawet w takiej chwili, kiedy była ranna, wciąż potrafiła się śmiać i żartować. Nie wiedział już, czy była po prostu tak silna, czy tak głupia. A może nigdy tak naprawdę nie obchodził jej los przyjaciół. Może od początku to była dla niej tylko zabawa, przykrywka, by mogła robić, co jej się podoba, a oni zawsze wyciągali ją z tarapatów.
A jednak to nie wydawało się właściwym wyjaśnieniem. Może, gdyby nie spojrzenie Setsuko. Naprawdę trudno było stwierdzić, czy to nikłe światło księżyca, czy jej oczy zaszkliły się, gdy próbowała powstrzymać łzy. Ale było w nich coś, co negowało wszystkie poprzednie teorie. Niewiarygodnym wydawało się, że nie zraniło ją to, co się zdarzyło.
Nawet Setsuko miała chwilę szczerości. Jak tamtego dnia, gdy została oczyszczona z zarzutów. Nie było wątpliwości, co do tego, że mówiła prawdę. Tak samo, gdy kłóciła się z Kazumą podczas przesłuchania. Żartowała, śmiała się, kpiła z niego, a cyniczny uśmiech nie znikał jej z twarzy. Ale to wszystko byłą częścią jej mechanizmu obronnego. Bała się i za wszelką cenę chciała to ukryć. Dlatego mówiła... Mówiła różne rzeczy, byle tylko zranić, byle trafić w czuły punkt. W ten sposób odciągała od siebie uwagę.
Kazuma przypuszczał, że tym razem było tak samo. Zachowywała się, jakby na niczym jej nie zależało. Ale w rzeczywistości prawdopodobnie cierpiała katusze. Ciężko było sobie chociażby wyobrazić, co czuła, o czym wtedy myślała. Może przeklinała w myślach swoją własną egzystencję... Kazuma sam czuł się fatalnie, chociaż od dawna spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ale to wszystko były tylko domysły. Wszystko przez to, że tak ciężko było coś wyczytać z jej mimiki. To dlatego, że zawsze coś udawała, robiła zamieszanie, ukrywając swoje myśli. Była zagadką. Prawie zawsze się uśmiechała. Firmowy uśmiech znikał z jej twarzy tylko wtedy, gdy się wściekała.
Kazuma zjawił się wreszcie w budynku pierwszego oddziału. Porucznik jedynki już na niego czekał i zaprowadził go do gabinetu, w którym rezydował głównodowodzący. Mężczyzna siedział za biurkiem z bardzo poważną miną. Nie odezwał się. Skinął tylko głową i czekał.
-Za wszystkim stoi Aizawa Hotarubi.
-Czyli jednak... - skwitował Genryusai. - Tak przypuszczałem.
-Naprawdę? Byłem pewien...
-Nie lubię wypowiadać na głos swoich osądów, jeśli nie ma dowodów wyjaśnił Yamamoto. Od początku jednak sądziłem, że to ta dziewczyna. Jej zachowanie było wzorowe, a praca efektywna. Już to, samo w sobie było podpowiedzią, ale to oczywiście nie dowód. Miałem zwyczajnie przeczucie. Uważałeś przecież tak samo, czyż nie?
-To aż tak oczywiste? stropił się Kazuma.
-Tak. Obserwowałeś obie swoje podwładne przez długi czas i od początku bardziej podejrzewałeś Aizawę, prawda?
-Tak.
-Dlaczego? padło pytanie. Ja powiem ci dlaczego. Tomori Setsuko to kłopotliwe dziecko. Zaiste, bardzo kłopotliwe, ale w tym wszystkim jest bardziej szczera, niż sama chciałaby przyznać. To dobre dziecko.
-Rozumiem, że teraz nie będzie już wątpliwości, co do tego, czy jest niewinna - powiedział z nadzieją Kazuma.
-Wydaje mi się, że nawet Rada 46 nie powinna mieć już problemu. A teraz mów, co się stało.
-Wygląda na to, że Hotarubi od samego początku współpracowała z Aizenem. Zgodnie z przypuszczeniami, do akademii wstąpiła na jego rozkaz. Przez lata informowała go o wszystkich naszych poczynaniach, przekazywała informację. Aż strach pomyśleć, co jeszcze udało jej się zdziałać, a o czym pojęcia nie mamy. Zaplanowała całą akcję, by wywabić Setsuko Tomori i mnie, po czym zabić. To były jakieś osobiste porachunki, nie mam jednak pojęcia, dlaczego. Aizawie towarzyszył także 4 espada, imieniem Uluquiora. Jeśli pozostali są tak silni...
-Nic dziwnego, że Aizen zawsze był o krok przed nami, skoro tak to wygląda. Jego układy w Hecuo Mondo są równie niepokojące.
-Niestety wszystko idzie zgodnie z jego planem. Hotarubi nie miała żadnego powodu do ucieczki, a jednak odeszła. To znaczy, że takie dostała wytyczne i nie była już tu potrzebna.
-Rozumiem. Czyli nic już nie możemy teraz zrobić. Będziemy musieli stawić czoła Aizenowi, gdy przyjdzie do starcia.
-Moglibyśmy spróbować wysłać tam kogoś od nas, ale to bardzo ryzykowne.
-To byłoby zbyt podejrzane w takiej chwili. 
-To prawda.
-Jaki jest stan twojej podopiecznej?
-Jej stan...


Zapadałam się w ciemności, dryfowałam w otchłani, bezkresnej pustce. Pochłaniał mnie mrok. Byłam i nie byłam, jednocześnie. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani ile czasu minęło. Właściwie nie wiedziałam nawet, czy jestem żywa i czy kiedykolwiek taka byłam. Ale… Słyszałam. Słyszałam piękny, delikatny dźwięk dzwoneczków. Miałam wrażenie, że nawołują dusze, które zagubiły się w ciemności. Zobaczyłam przed sobą niewielką kulkę światła, podrygującą lekko, aż wniknęła w moje ciało. Zaciągnęłam się powietrzem i otworzyłam oczy. Najpierw oślepiła mnie lampa, wisząca nade mną i trochę trwało nim przywykłam do jasności, a nawet wtedy wszystko było jeszcze rozmyte.
Mimo to, z grubsza rozpoznawałam, gdzie się znajduję. To z całą pewnością była jedna z sal w oddziale czwartym. Nie byłam zaskoczona, że tam jestem. Nie dziwiłam się, jakim cudem się tam znalazłam. Skoro żyłam, Kazuma musiał wygrać walkę i zabrać mnie do Unohany. Czułam się... Może trochę rozczarowana. Odrobinę.
Powoli przypominałam sobie, co się stało. Wszystko to wydawało się być jedynie złym snem. Przez chwilę miałam nadzieję, że do pokoju wpadnie Hotarubi i jak zawsze ochrzani mnie za wpakowanie się kłopoty. Ale nikt się nie zjawił i nie zjawi. Byłam w pełni świadoma, że wszystko się zmieniło o 180 stopni. Nigdy już nie będzie jak dawniej. Westchnęłam cicho i spróbowałam usiąść. Ten pomysł kosztował mnie jednak wiele cierpienia.
Syknęłam z bólu i zrezygnowałam ze wstawania. Leżałam w bezruchu, wpatrując się w biały sufit. Nienawidziłam tego koloru. Działał mi na nerwy, ale innym ludziom zazwyczaj kojarzył się w sposób pozytywny. 4 espada również odziany był w biel. Tak samo jak Hotarubi. Zaśmiałam się pod nosem, jakby ktoś opowiedział mi świetny dowcip. 
Potrafiłam naprawdę wiele znieść, tak przynajmniej uważałam. Ale, z jakiegoś powodu, nie potrafiłam tym razem odpuścić. Czułam się zraniona, zdradzona i oszukana. - Zacisnęłam dłonie w pięści. - Naprawdę nie trzeba było mi wiele. Nigdy nie byłam wymagająca, a przynajmniej tak mi się wydawało. Pragnęłam tylko żyć spokojnie jak dotąd, spędzając czas z przyjaciółmi i wspierając ich. Dla mnie rodzina i przyjaciele to były najważniejsze wartości.
Nigdy nie chciałam wiele. Wystarczało mi to, co mam. I byłam pewna, że potrafię to docenić. A jednak Bóg uważał, że wciąż mam za wiele i, że trzeba mi to odebrać. W ciągu jednego dnia cały mój świat legł w gruzach. Jak się mogłam czuć? No ciekawe... Zastanawiałam się, co zrobię, gdy ponownie zobaczę Hotarubi, jednak nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Ufałam jej... Tęskniłam za nią. Ale to wszystko było już bez znaczenia. Na Kazumę także nie chciałam patrzeć. Byłam mu wdzięczna za ratunek, ale to nie zmieniało faktu, że też oszukiwał mnie przez długie lata. Wszystkie wspólne chwile, wesołe wspomnienia, nagle straciły sens. Stały się bezwartościowe. 
Przypominałam sobie nasze wspólne misje, kłopoty, różne gagi, które nam się przytrafiały. Teraz wszystko było odległe i złudne. Chciałam, by ostatnia noc okazała się być jedynie złym snem. Zamknęłam oczy, z nadzieją, że gdy się obudzę, wszystko będzie po staremu. Nie było. Usłyszałam, że ktoś naciska na klamkę i wchodzi do pokoju.
-Obudziłaś się wreszcie uradowała się Isana. Jak się czujesz?
Czułam się źle, wręcz fatalnie. Chciałam krzyczeć, chciałam porozbijać wszystko o ścianę, chciałam uciec. Zniknąć. Odejść jak najdalej. Zostałam zdradzona i niemal zabita przez przyjaciółkę. Trochę podłym było pytać mnie o to jak się czuję. Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam... Isana chciała dobrze. To nie była jej wina, że znajdowałam się na skraju rozpaczy. Wina należała tylko do mnie. Wszystko przez moją naiwność. Sprawy wymknęły mi się spod kontroli. 
-Bywało lepiej zaśmiałam się. Ale nie narzekam.
Nie narzekałam, a przynajmniej nie na głos. W rzeczywistości leżałam, użalając się nad sobą. Jakże chwalebny czyn z mojej strony. Jęczeć i skomleć, łudząc się, że to coś zmieni...
-Boli?
-Trochę...
-W takim razie zaraz przyniosę coś przeciwbólowego. Potrzebujesz czegoś? Wody? spytała z troską Isana. Pewnie jesteś głodna.
-Nie powiedziałam pospiesznie. Nie chcę nic. 
-Nic?
-No, może wodę przyznałam cicho. Czuję się jakbym przez tydzień chlała wódę zażartowałam, ale tylko ja się śmiałam. 
-Nie chcesz nawet nic przeciwbólowego?
Nie powiedziałam stanowczo i uśmiechnęłam się ciepło. Dziękuję. Naprawdę dziękuję, ale nie trzeba mi nic oprócz wody.
-Zaraz przyniosę. Wyszła, wzrok miała utkwiony w ziemi.
Nie chciałam nic, co uśmierzy ból. Potrzebowałam, by go odczuwać. Po to, żebym nigdy nie zapomniała tej nocy. Musiałam to czuć, musiałam pamiętać, żeby nigdy nie przyszło mi do głowy, by wybaczyć tą zdradę. Chociaż wątpiłam, że potrafię być aż tak łaskawa. 
Przetarłam z irytacją oczy. Obraz wciąż był niewyraźny. Wtedy wróciła Isana.
-Coś nie tak? spytała, podając mi szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. Byłam jak dziurawy worek i zastanawiałam się, czy płyn nie wyleci ze mnie jak w amerykańskich kreskówkach. Przez jakiś czas możesz mieć problemy wzrokiem, jak niewyraźny, zamazany obraz oznajmiła. Ostrze... Zawahała się. Ostrze było zatrute. Trochę potrwa nim twój organizm się zregeneruję.
-Rozumiem.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj znać.
-Dziękuję odparłam i spojrzałam na Isanę. Chcesz o coś spytać, prawda? zauważyłam spokojnie. Nie krępuj się. Przecież widzę.
-Nie... zaprzeczyła szybko. Tak... Właściwie to tak.
-O co chodzi?
-Co tak właściwie się stało?
-Kazuma nic nie powiedział? zdziwiłam się. Dlaczego trzymają coś takiego w tajemnicy...
-Jeśli nie możesz powiedzieć...
-Przepraszam. Wydaje mi się, że skoro nie ujawnili tej informacji, nie powinnam na razie nic mówić.
-Przepraszam, że pytałam.
-Nic się nie stało. Każdy byłby ciekawy na twoim miejscu.
-Poinformowałam już 3 oddział, że się obudziłaś. Jestem pewna, że niedługo ktoś tu przyjdzie.
-Pewnie Kazuma stwierdziłam.
I miałam rację. Zjawił się jak na zawołanie i poprosił Isanę, czy może ze mną porozmawiać sam na sam.
-Jak się czujesz? spytał. 
Zaczynało mnie denerwować to pytanie. Jak jego zdaniem miałam się czuć? Doprawdy...  Westchnęłam cicho i wywróciłam oczami. Zastanawiałam się, jak mam odpowiedzieć. Nie byłam pewna. Właściwie nie chciałam z nim rozmawiać, ale to było przecież nieuniknione. Mogłam skłamać, że czuję się świetnie, idealnie, nigdy nie było lepiej. Tylko kto by uwierzył? Mogłam też zbagatelizować sprawę, zaśmiać się, zakpić z niego. Przypomnieć mu, że wciąż się gniewam za te wszystkie tajemnice. Jednak nie potrafiłam, gdy widziałam tą cierpiętniczą minę. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdyby to nie było takie oczywiste, że się martwił. 
-A jak uważasz?
-Nie wiem. Dlatego pytam mruknął Gdy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że nic specjalnego się nie wydarzyło. Ale to przecież nie prawda... Powinnaś się wściekać, wygrażać.
-Albo zalewać łzami? zakpiłam Widziałeś kiedyś, jak płaczę?
-Nie.
-W takim razie masz swoją odpowiedź. Nie wiem, czego oczekiwałeś oznajmiłam Ale muszę cię rozczarować. Nie dam ci okazji, żeby mnie pocieszać. Ale dodałam Mylisz się też, jeśli uważasz, że wszystko spływa po mnie jak po kaczce. Zacisnęłam dłonie na brzegu kołdry. Aktualnie... Jestem bardzo, bardzo zła powiedziałam, jednak brzmiało to bardziej beznamiętnie, niż przypuszczałam.
-Skoro tak mówisz...
-Co zrobimy ze sprawą? Nikt jeszcze nie wie, prawda?
-Nie. Głównodowodzący kazał mi zachować to na razie w tajemnicy. Ale wszystkie oddziały miały zachować czujność. 
-To nie dobrze. W Karakurze pojawił się arrancar, a do tego espada. Myślę, że wszyscy powinni wiedzieć.
-Decyzja nie należy do nas.
-W takim razie będziemy czekać, aż pojawi się ich więcej i zaczną wybijać naszych? spytałam, marszcząc brwi.
-Tego nie powiedziałem.
-Wiesz co... Lepiej już idź zaproponowałam. 
Nie kłócił się ze mną. Bez słowa wyszedł.  Nie wiedziałam, co mam robić. Chciałam się wydostać ze szpitalnej sali, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia, ale bałam się, że jeśli zniknie, znów zostanie tylko pustka. Bałam się pustki, ponieważ ona pochłaniała mnie całą. Za wszelką, więc cenę, chciałam coś czuć. Coś... Cokolwiek...
Od leżenia wcale nie czułam się lepiej. Ani fizycznie, ani psychicznie. W drugim przypadku było tylko gorzej. Nie wiedziałam już nic. Nie miałam pojęcia czego chcę, co ze sobą zrobić. Jedyne czego byłam pewna to tego, że nienawidziłam białego koloru. Był jak przekleństwo. 
Czułam, że moje kości sztywnieją, a mięśnie kurczą się z braku wysiłku. Przez dni spędzone w szpitalu zdążyłam przemyśleć wiele spraw. Ba! Przeanalizować całe swoje życie! A najgorsze jest to, że nie wyciągnęłam z tego żadnych interesujących wniosków. Popadałam w obłęd. 
Przy najbliższej okazji, oznajmiłam Isanie, że chcę się wypisać na rządnie. Twierdziłam, że czuję się świetnie. W akcie desperacji poklepałam się nawet po boku, by udowodnić, że nic mi nie jest. W efekcie omal nie otworzyłam sobie na nowo ran. W mgnieniu oka pojawiła się Unohana. Uśmiechała się pobłażliwie. Istny anioł... Tylko, że w całej tej uprzejmości było coś, co zawsze przyprawiało mnie o ciarki. I tyle było z mojego powrotu do pracy...

4 komentarze:

  1. o Jezu, Unohana tez mnie zawsze przerazala, z ta swoje wieczna niby lagadnoscia na twarzy... cos musi byc na rzeczy skro Zaraki... nie jednak nie chce sobie tego wyobrazac.

    MATKO JAK TU SIE DZIEJE. czytajac mam wrazenie ze na drodze nie dzieje sie NIC tyle tu akcji. Pomijajac ze faktycznie cihco na drodze od jakiegos czasu, ale jak czytam behind to sam mi sie plik drogowy otwiera!

    ok, w rankingu spada hotarubi. chociaz... ja, zwolenniczka espad, zakumplowlabym sie z nimi rowniez przy lada okazji, wiec... ALE! ale nie z aizenem! o nie, my wilcze bestie, nieznosimy tego lokowanego typa!!! nienawidzimy go z calych sil, moj ssskarbie, no dajcie spokoj, jak mozna aizena.... NO DOBRA moze mam okulary z jego fabryki, ale to niczego nie dowodzi! Aizen musi odejsc! my sie z nim na Drodze rozprawimy i mam nadzieje ze na Behind tez mu sie dostaje.

    OMG.

    fagirlling na maxa, wilczy zostaje Twoja oficjalna pomponiarą na Behind ;D

    Ty, a ten, a z TG bedzie Ayato???? ALbo ten swirus smakosz Tsukiyama??? KOCHAM ICH. <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie Ty lepiej dozujesz akcje na drodze. Ja natomiast nie umiem robić takich spokojniejszych, bo opisy itp, to mi nie idzie, więc obmyślam fabułę tak, żeby się działo :)
      Hotarubi jeszcze nie raz się przewinie.
      Btw. Co Ty chcesz od tatusia? Mój tatuś-ale-jestem-zajebisty-loczek, nie jest zły. Tutaj jeszcze nie wiem, ale w moim starym blogu nie był taki straszny :D to mój ojciec forever.
      Ayato i Tsukiyama? Trochę o nich zapominiłam, ale jak tak wspominasz, dla Tsukisia już mam chyba fajną wizję ^w^

      Usuń
    2. taktaktak! Shuuuuuu <3 :D

      Błaaaagam. My się a Aizenem nie znoismy. NIET! ych. NIE! widzisz? a mnie telepie jak o nim myśle :D Nie wiem czemu. Ustawowo. Moze to ten loczek. Moze jakies złe wspomnienia z dziecinstwa ;D

      CZEKAM NA PÓŁNOC <3

      Usuń
  2. aha aha aha! piosenkapisenkapisenka <3 od razu sciagam, nie znalam tej od 3dd.

    a ta co cytowalas kiedys w rodziale, co setsu se winko golnela i w wannie pisala, co to za song?

    OdpowiedzUsuń