Kolejny dzień, przyniósł kolejną misję. Ciekawe, która to już w tym tygodniu... Chociaż byłam pewna, że nie prędko wywinę się od towarzystwa Kazumy. Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie to, że szłam w teren z Hotarubi. Nieczęsto zdarzało się, że oficjalnie udawałyśmy się razem na misję. Zazwyczaj któraś z nas cichaczem lub za zgodą Kazumy wymykała się z seireirtei na tak zwaną "doczepkę". No, bo przecież ona była porucznikiem, a ja oficerem. Natomiast kilka hollowów nie stanowiło tak ogromnego zagrożenia, by aż 2 osoby z wyższą rangą udawały się do świata ludzi. Ba! Właściwie nawet ja, jako oficer byłam tam niepotrzebna. Każdy w naszym oddziale był zdolny, by wykonać to zadanie. Ale nie miałam zbyt dużo do roboty, więc miałam coś jak umowę z Kazumą. Dzięki temu często wybywałam do Karakury.
-Setsu, mamy misję - To hasło zmieniło ponury poranek w zapowiedź wspólnej zabawy.
-Wygląda
na to, że dotarło do nich, że najlepiej pracujemy w duecie – stwierdziłam,
ziewając i przeciągnęłam się leniwie, gdy dotarłyśmy do świata ludzi.
-Na
to wygląda.
-Co
do licha…? Za dużo ich… - mruknęłam, gdy nasze telefony się rozdzwoniły. Z resztą i bez alarmu łatwo było dostrzec taką ilość hollowów.
-A
to niby problem?
-Skąd
– zaśmiałam się. – Biorę północną część miasta – oznajmiłam – Widzimy się maks
za godzinę w centrum, koło "Palmy".
-Ok.
Słońce
zniknęło gdzieś w ciemności, lecz nie za chmurami. Na niebie roiło się od
pustych, które całą chmarą zawisły nad Karakurą.
-No
i przyszła burza – stwierdziłam smętnie.
Aktywowałam
shikai i rzuciłam się po między hollowy. Wirowałam w powietrzu, wykonując
ognisty taniec śmierci. Raz po raz otaczałam się falą ognia. Rozcinałam białe
maski i paliłam na popiół. Zadanie nie było trudne, chociaż miałam do pokonania
setki bestii. Dziecinna zabawa - tak wtedy myślałam. Dokładnie. Traktowałam to jak zabawę i nigdy nie podchodziłam do tego poważnie. Nie używałam nawet formy bankai, bo zbyt szybko uporałabym się z zadaniem. A ja wolałam być tam i ciąć maski pustych, jedną za drugą, zamiast nudzić się w siedzibie oddziału.
-Setsuko!
– Usłyszałam, że ktoś mnie woła i już po chwili dołączył do mnie Kurosaki.
-Ichigo,
znajdź sobie swoje miejsce – mruknęłam.
-Chciałem
pomóc. Strasznie ich dzisiaj dużo.
-To
idź pomóc Hotarubi, jak ci pozwoli - syknęłam.
Jeszcze czego! Nie będzie mi zastępczy shiningami psuł zabawy. Prychnęłam cicho rozwalając pustego, który czaił się tuż za nim.
Jeszcze czego! Nie będzie mi zastępczy shiningami psuł zabawy. Prychnęłam cicho rozwalając pustego, który czaił się tuż za nim.
-Hotarubi?
– zdziwił się rudzielec, a mnie coś w środku zmroziło, jakbym przeczuwała od dawna, że coś się wydarzy. – Nie zauważyłem jej
nigdzie. Byłem pewien, że przyszłaś sama...
-Co?
Przecież...
-Mówię
poważnie, nie wyczułem jej tutaj.
-Jeszcze
chwilę temu z nią rozmawiałam! Nie żartuj sobie!
-Nie
denerwuj się tak. Chociaż to trochę... Dziwne.
-Zajmij
się tym przez chwilę – mruknęłam, zataczając rękami koło. Zamknęłam oczy,
pośród wszystkich silniejszych i słabszych źródeł energii próbowałam
zlokalizować Hotarubi. Wokół mnie znajdowały się wstążki. Większość z nich była biała, należały one do ludzi. Również wiele widziałam czarnych, które reprezentowały pustych. Jednak czerwona była tylko jedna, znajdowała się tuż obok. To był zastępczy shiningami. Gdzie zatem podziała się Hotarubi? Jednak nieważne jak bardzo się starałam, nie udało mi
się znaleźć nawet śladu. Przygryzłam wargę. – Pewnie świetnie się bawi... Za
godzinę mam się z nią przecież spotkać w centrum... – Próbowałam uspokoić samą
siebie.
Nie
potrafiłam jednak wyzbyć się tego dziwnego, denerwującego uczucia. Nie dawało
mi spokoju. Coś się stało. Mimo to starałam się skupić na
swoim zadaniu. Chcąc jak najszybciej poszukać Hotarubi, przestałam marudzić i
pozwoliłam zastępczemu sobie pomóc. Gdy tylko uporaliśmy się z zadaniem,
pognałam na miejsce spotkania. Chociaż byłam chwilę przed czasem, czekałam zbyt
długo, a nikt się nie pojawił. Obserwowałam, jak wskazówki ogromnego zegara
na jednym z budynków przesuwają się coraz dalej i dalej. Minęła godzina, dwie,
trzy... Telefon już dawno nie wykazywał aktywności pustych. Jednak nie mogłam
dodzwonić się do Hotarubi. Była poza zasięgiem. Chciałam stać tam jeszcze,
licząc, że w końcu się pojawi, śmiejąc jak zawsze i zacznie żartować, że
niepotrzebnie się martwiłam. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zamiast tego
dostałam ponaglenie od Kazumy, że mam wracać, natychmiast. Poinformowałam go o sytuacji, ale
nie chciał mnie słuchać. Miałam się stawić w jego gabinecie w trybie pilnym.
Gnałam
ile sił w nogach. Może Hotarubi już dawno wróciła albo przynajmniej
poinformowała Kazumę, o miejscu swojego pobytu. Jednak gdy tylko zjawiłam się
na miejscu, zastałam tam także Byakuyę i Renjiego. Wszyscy mieli grobowe miny.
Czułam, że krew odpływa z mojej twarzy, odbierając jej kolor, a serce podeszło niemal do gardła.
-Co...
Co się stało? – spytałam, próbując złapać oddech.
-Raport.
-Co
się stało? – Nie dawałam za wygraną, lecz Kazuma zgromił mnie spojrzeniem i
skinęłam głową. – Udałyśmy się z Hotarubi do Karakury zgodnie z poleceniem. –
Widziałam jak wszyscy marszczą brwi jeszcze bardziej, ale nic z tego nie
rozumiałam. – Z drobnym opóźnieniem... Jakby system się zawiesił, telefony
rozdzwoniły się straszliwie. Pustych były setki, rozsiane po całym mieście do
tego stopnia, że było tam prawie tak ciemno, jak w nocy. To była burza – dodałam
cicho, lecz burza miała dopiero nadejść. – Rozdzieliłyśmy się. Ja miałam zająć się północną częścią miasta, a ona
południową. Po zaledwie paru minutach dołączył do mnie zastępczy shiningami,
Kurosaki Ichigo – oznajmiłam. – Zdziwił się, gdy wspomniałam o Hotarubi.
Powiedział, że jej tam nie ma. Nie mam pojęcia, kiedy, ale zniknęła. Jakby
rozpłynęła się w powietrzu lub jakby nigdy tam ze mną nie poszła – wyjaśniłam,
zaciskając dłonie w pięści. – Nie było po niej śladu. Nie stawiła się też w
miejscu, gdzie miałyśmy się spotkać już po wszystkim. Nie ma jej...
-Mówisz
prawdę?
-Oczywiście,
dlaczego miałabym... – oburzyłam się, ale przerwał mi Kazuma:
-Nie
było żadnego rozkazu dla was, by opuścić Soul Society.
-Jak
to? Przecież Hotarubi powiedziała mi, że wysyłasz nas obie... – wyjąkałam. – Też
byłam zdziwiona, że nas obie, ale to przecież... Nie pierwszy raz...
-Doprawdy?
– Byakuya obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem.
-Byłam
w pracy punkt punktualnie o 7.55... Nie zdążyłam nawet na dobre wejść do środka.
Hotarubi powiedziała mi, że zostałyśmy pilnie wysłane, by zlikwidować hollowy w
Karakurze.
-To
by znaczyło, że sygnał musiał pojawić się przed 7.55 – podsumował Renji.
-Problem
w tym, że alarm zadzwonił dopiero 3 minuty po tym, jak ktoś opuścił Soul Society –
dodał Kuchiki.
-Co?
-Czyli
zgodnie z tym, co mówisz, hollowy pojawiły się dopiero, gdy udałaś się, jak twierdzisz, z
Hotarubi, do świata ludzi.
-Co
to ma... To znaczy, że Hotarubi kłamała? – spytałam, nie dowierzając własnym
słowom.
-Niestety
nie możemy jej o to spytać, bo ślad po niej zaginął.
-Musimy
ją znaleźć. Co jeśli coś jej się stało? Kazuma...
-A
może doskonale wiesz, co się z nią stało? - To pytanie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba.
-Co?
O czym ty mówisz? – oburzyłam się.
Po chwili jednak zrozumiałam, co oznaczało to pytanie oraz co mi sugerowali. Cała trójka czekała na mnie nie bez powodu. Czas jakby zatrzymał się w miejscu i nim usłyszałam coś naprawdę strasznego, miałam wrażenie, że minęła wieczność.
Po chwili jednak zrozumiałam, co oznaczało to pytanie oraz co mi sugerowali. Cała trójka czekała na mnie nie bez powodu. Czas jakby zatrzymał się w miejscu i nim usłyszałam coś naprawdę strasznego, miałam wrażenie, że minęła wieczność.
-Tomori
Setsuko, jesteś aresztowana w oparciu o obciążające cię dowody – oznajmił
Kazuma – Jesteś oskarżona o zdradę w powiązaniu ze sprawą
Aizena Souske i podejrzana o zamordowanie porucznik Aizawy Hotarubi.
-Żartujesz...
Tak? – wyszeptałam – Kazuma... Powiedz, że to żart.
-Załatwimy to pokojowo, czy mamy...?
-Nie
trzeba. Znam zasady...
Nie
wiem jak długo już siedziałam w ciemności. Może zaledwie kilka godzin, a może
minęło kilka dni. Nie rozumiałam, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że zostałam
aresztowana. Podejrzewali mnie o coś, czego nie zrobiłam. A może zrobiłam? Po
wielu godzinach kontemplacji, siedzenia w samotności bez odrobiny, chociaż,
światła, nie byłam już pewna niczego. Zwątpiłam natomiast we wszystko. Nawet we
własną egzystencję. Może to był kolejny z koszmarów, które dręczyły mnie, co
noc, zapowiadając burzę?
Ktoś
zapalił światło i przez dłuższą chwilę nic nie widziałam, a także nic nie
słyszałam. Podejrzewałam jednak, że to, dlatego, że nikt nic nie mówił.
Siedziałam na zimnej posadzce w całkowicie białej sali. Nade mną świeciła się żarówka. Jak widać przez cięcia budżetowe pożałowali nawet na przyzwoitą lampę... Nigdzie nie było okien, jedynie kraty, a za nimi drzwi, co znaczyło, że jestem w podziemiach. Biorąc pod uwagę czyny jakie mi
zarzucono, nie pozwolili by sobie nawet na najmniejszy błąd. Zostałam uznana za
niebezpieczną. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyż fakt ten był nawet całkiem zabawny.
Lata
ukrywania twarzy pod uśmiechniętą maską, grania głupszej, niż byłam w
rzeczywistości, umniejszania swoich zdolności i potencjału... A mimo to
siedziałam właśnie w pilnie strzeżonej sali, traktowana tak, jakbym zagrażała
nie tylko shiningami, a całemu światu. W całej powadze sprawy i niechybnemu
zagrożeniu, w jakim się znajdowałam, było to śmieszne. Rzekłabym nawet, że rozbrajające. Cała sytuacja była... Głupia.
Głupia, śmieszna, niedorzeczna, nierealna... O ironio! I pomyśleć, że wszystko,
co chciałam to, tylko żyć w spokoju...
Gdzieś
z sąsiedniego pomieszczenia usłyszałam strzępki konwersacji. Co ciekawe, głosy były znajome,
ale nie potrafiłam rozróżnić, kto, co mówi. Wsłuchiwałam się, próbując
wywnioskować coś z kontekstu.
-Uważam,
że to zły pomysł.
-Dlaczego?
-Nie
powinieneś się tym zajmować. Nic nie wskórasz.
-Założymy
się? Proszę,
zostaw to mnie.
-Podchodzisz
do tego zbyt emocjonalnie.
-To
moja podwładna i mój obowiązek.
-Cały
czas modlisz się, żeby...
-To
nie prawda. Ja już o nic się nie modlę.
-Ale?
-Ale
znam ją najlepiej i jeśli ktokolwiek ma szanse czegoś się dowiedzieć to ja
-Tak
uważasz?
-Jeśli
ty tam pójdziesz to przyzna się do winy, choćby miała skłamać. Tylko po to,
żeby zrobić nam obu na złość.
-Ciekawa
teoria... - zaśmiałam się, a rozmowa ucichła na chwilę.
Ktoś odchrząknął znacząco.
Ktoś odchrząknął znacząco.
-To
już nie jest zabawa. Co jeśli się pomylisz?
-Jesteśmy
równi stopniem. Mam prawo się tym zająć.
-Wiesz,
że rada może tego nie pochwalić. Rada...
-Nie
obchodzi mnie zdanie rady. Rozmawiałem już z głównodowodzącym i mam jego
pozwolenie.
-Jesteś
pewien, że wiesz co robisz?
-Strasznie
się zrobiłeś troskliwy ostatnimi czasy.
-Ta
sprawa nie dotyczy tylko ciebie.
-Wiem.
-Co
zrobisz, jeśli okaże się, że naprawdę to zrobiła?
-To,
co należy.
-Dobrze.
Skoro tak uważasz. Zajmij się tym. Mam nadzieję, że nie będziesz później
żałował.
-O
to się nie martw...
Usłyszałam,
że ktoś otwiera drzwi. Mogłam
się jedynie domyślać, co się dzieje. Może to pomyłka? A może ktoś mnie wydał? Lub co gorsza...
Ktoś mnie wrobił? Lub zwyczajnie rada postanowiła się mnie w końcu pozbyć.
Niezależnie od tego, co spowodowało taką kolej rzeczy, mój los był prawdopodobnie przesądzony. A powiedzenie czegokolwiek pomogło się obrócić
przeciwko mnie.
Otworzyłam
oczy i wzięłam głęboki wdech. Zasnęłam? Straciłam przytomność? Ktoś mnie jej
pozbawił? Wszystko pamiętałam i to nie był sen. Wciąż
tkwiłam w białym pokoju. Coś się jednak zmieniło, bo teraz przede mną, na
krześle, siedział Kazuma.
-Jak
się czujesz? – spytał, ale nie wyczuwałam w jego głosie troski. Jego twarz była
poważna, pozbawiona emocji, nieodgadniona. Człowiek, którego
teraz widziałam, był mi obcy. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Milczałam,
rozważając następne posunięcie. – Nie zamierzasz odpowiedzieć? – ponaglił mnie.
Tym razem dostrzegłam jakby cień żalu. Wiedziałam, że powinnam milczeć. Wiedziałam, że nie powinnam ryzykować. Z drugiej jednak strony... Przegrałam w chwili, gdy mnie aresztowali. Zginę. Niechybnie zginę. W tym wypadku wolałam rozegrać to po swojemu. Nie ułatwię im niczego. Nie podążę wytyczoną przez nich ścieżką.
Tym razem dostrzegłam jakby cień żalu. Wiedziałam, że powinnam milczeć. Wiedziałam, że nie powinnam ryzykować. Z drugiej jednak strony... Przegrałam w chwili, gdy mnie aresztowali. Zginę. Niechybnie zginę. W tym wypadku wolałam rozegrać to po swojemu. Nie ułatwię im niczego. Nie podążę wytyczoną przez nich ścieżką.
-Jak
się czuję? – mruknęłam. – Dość zabawne w tej sytuacji pytanie. Chętnie bym
potańczyła, ale widzisz... trochę się krępuję – zaśmiałam się, patrząc na skute kajdankami nadgarstki. – Tak mi się
odrobinę zdrętwiało tutaj.
Już
myślałam, że nie zareaguje, ale uśmiechnął się lekko. Tu go miałam.
-Nawet
w takiej chwili musisz żartować? Jakby nigdy nic...
-A
co mi zostało?
-Możesz
powiedzieć prawdę.
-A
interesuje was prawda? – spytałam. – Powiedz mi, kto to ukartował, co?
-Muszę
cię rozczarować, ale nie dam się wciągnąć w twoje gierki – oznajmił chłodno
Kazuma. – To ja tu zadaję pytania.
-Widzisz
to jest nas dwoje. Bo ja w waszą grę też grać nie zamierzam. Trochę mnie tylko
dziwi, że dopiero teraz próbują się mnie pozbyć.
-O
czym ty mówisz?
-Nie
wiem – syknęłam. – Tak się składa, że z naszej dwójki wiem chyba najmniej.
-Setsuko.
-No,
co? Miejmy to już za sobą. Przeprowadź przesłuchanie i zakończmy tą farsę.
W
tamtej chwili przyłapałam się na głupiej, żałosnej myśli. Chciałam by ktoś mnie
uratował. Zabrał stamtąd i powiedział, że nic mi już nie grozi. Jednak wiedziałam, że pomoc nie nadejdzie. Czekanie na najgorsze wykańczało mnie psychicznie. Pragnęłam, by rozmowa dobiegła końca, by znów zgasło światło, żebym znów była sama.
-W
takim razie zaczynam przesłuchanie – oznajmił Kazuma – Tomori Setsuko, masz
prawo...
-Znam
swoje prawa – ucięłam, wywracając oczami.
-Zostałaś
oskarżona o spiskowanie z Aizenem Souske oraz zdradę.
-No
i masz... – zaśmiałam się, szczerze rozbawiona.- Ze wszystkich możliwych przewinień próbujecie mnie powiązać akurat z tą kanalią.
-Dodatkowo
podejrzewamy cię o zamordowanie porucznik 3 oddziału, Aizawy Hotarubi – dodał,
a ja zmarszczyłam brwi. – Jednak przez brak dowodów w sprawie nie zostanie to
na razie przedstawione jako zarzut, a Aizawa Hotarubi otrzymuje na ten czas
status zaginionej.
-Hotarubi
nadal nie wróciła? – bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
-Czy
przyznajesz się do którejś z zarzucanych ci win?
-A kto by się przyznał?
-No
tak...
-Macie
w ogóle jakieś dowody? Oczywiście pytam o takie, które nie są spreparowane.
-Znaleźliśmy
w twoim mieszkaniu akta sprawy Aizena Souske, Tousena Kaname oraz Ichimaru
Gina, które zgodnie z treścią kolejnego z dowodów, zamierzałaś zniszczyć. Skradzione zostały one ze ściśle strzeżonego archiwum, do którego nie powinnaś mieć prawa wstępu. Jednak włamanie tam to jedno z twoich najmniejszych, obecnie, wykroczeń.
-I
nie zniszczyłam dowodów od razu, tylko zabrałam je do domu? – zakpiłam. – Chyba padło
mi na głowę w takim razie...
-Wspomniany
przeze mnie już kolejny dowód to plan działania. Wyraźnie napisany przez
ciebie.
-Ooo
– mruknęłam z uznaniem – Teraz jeszcze wychodzi na to, że lunatykuję lub jestem niespełna rozumu skoro piszę coś i o tym nie wiem.
-Między
innymi, plan zawiera punkt wyraźnie mówiący o unieszkodliwieniu Aizawy
Hotarubi. Ten fakt w połączeniu z fałszywą misją w Karakurze i zniknięciem
wspomnianej pani porucznik, każe nam sądzić, że zadanie wykonałaś.
-I od kiedy mówisz o
Hotarubi, pani porucznik? - prychnęłam.
-Trzymajmy
się głównego tematu.
-„Trzymajmy
się głównego tematu” – powtórzyłam, po czym parsknęłam śmiechem, prawię się
przy tym opluwając.
-Nie
możesz być chociaż przez chwilę poważna? – wyszeptał Kazuma, jakby nie chciał
by ktoś go usłyszał. – Nie pomagasz sobie w ten sposób.
-Dobrze.
Na twoje życzenie, będę przez chwilę poważna – odparłam, ledwo powstrzymując się
od śmiechu. – Pytałeś wcześniej, czy przyznaję się do którejś z win. Teraz ja,
całkiem poważnie, spytam ciebie. Naprawdę wierzysz, że jestem winna?
Spojrzałam
mu prosto w oczy. Nie wiem, co spodziewałam się tam zobaczyć lub co zobaczyć
chciałam. Jednak to, co ujrzałam, przeraziło mnie bardziej, niż kiedykolwiek w
życiu. W oczach Kazumy ziała pustka. Czułam się, jakby za chwilę miała mnie
pochłonąć. Co gorsza, ten widok odzwierciedlał moje aktualne uczucia.
-Obecnie
oddział 12 przeprowadza analizę dowodów. Polega na porównaniu pisma z dowodu
numer 3, a próbek twojego pisma w oparciu o wypełnianie przez ciebie dokumenty.
Jeśli test okaże się negatywny, będzie to znaczyło, że nie napisałaś tamtych
bzdur i zostaniesz oczyszczona z zarzutów. Pozostaniesz jednak pod ścisłym
nadzorem.
-Jeśli
– zaśmiałam się. – Ale przecież nie wierzysz w moją niewinność – zauważyłam
smutno. – Ty już spisałeś mnie na straty – stwierdziłam – Ale nie ułatwię ci
tego. – Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. – Jeśli zostanę stracona...
Mam nadzieję, że będziesz tego żałował do końca życia, że dzień w dzień
będziesz wspominał czas, który nasza trójka spędziła razem. Aż będziesz mnie
przeklinał, a ja w piekle będę się z tego śmiać...
-Czy
mam to potraktować jak przyznanie się do winy?
-Nawet
bez tych win piekło było mi widocznie pisane.
-Lepiej
módl się, żeby wynik analizy był negatywny – doradził Kazuma, wstając z
miejsca.
-Ale
jeśli jednak będę miała zginąć, przysługuje mi ostatnie życzenie – zauważyłam
radośnie. – W tym wypadku chciałabym, żebyś to ty przeprowadził egzekucję.
Widziałam jak zaciska dłonie w pięści, a jego
usta formują cienką, prostą kreskę. Odwrócił głowę tak, bym nie widziała jego
twarzy i stał tam. Przez chwilę myślałam, że coś odpowie, ale on jedynie
westchnął i wyszedł. Zza drzwi usłyszałam stłumiony głos:
-Mówiłem,
że będziesz żałował.
Powinnam
czuć się dumna, że osiągnęłam swój cel, ale ten widok nie jednak nie wypełnił
pustki, którą czułam. Spojrzałam w górę, ale jedyne, co zobaczyłam to biały
sufit. Westchnęłam cicho. I tak nie zamierzałam się modlić. I tak nie ma w
górze nikogo, kto by nade mną czuwał. Byliśmy bogami śmierci. Dla nas modlitwa
była bezsensowna i głupia. Niedługo miałam zginąć i zostać zapomniana na wieki.
Znów zgasło światło, a ja pogrążyłam się w mroku.
Nieeee... od razu o zdradze i spółkowanie (;P ;P ;P) z aizenem?! tch. natrzaskałąbym kazumie. lojalnosc jaka kolwiek i pryzjazn z niego wyparowala!!!! a ja sie slinilam do monitora! wstyd mi!
OdpowiedzUsuńAle akcja znow przednia. Nie mam pojecia co sie stalo z Hotarubi... Załozyłam wgl ze to była iluzja, kiedy mowia Setsu o wezwaniu do karakury, ale teraz chyba takie nie uwazam... omg.