Już dawno straciłam rachubę czasu. Gdy ponownie usłyszałam jakieś zamieszanie w pobliżu drzwi, byłam pewna, że czeka mnie przeprowadzka do białej wieży. Ostatniego miejsca życia skazańców. Co prawda czekałam na to z utęsknieniem... Podobno było to miejsce, z którego nie było innej ucieczki, niż śmierć. Ja jednak tam upatrywałam dla siebie szansę na ocalenie. Chyba nie myśleli, że się poddam. Zamierzałam do końca walczyć o swoje życie. Niezależnie od tego, gdzie przyszłoby mi żyć. Dopóki oddychałam, dopóty mogłam coś zrobić. Nie wyobrażałam sobie porażki. Otworzyły się drzwi i Kazuma ponownie stanął przede mną z poważną miną.
-Rozumiem,
że masz coś ciekawego – zaśmiałam się, chociaż nie było mi zbyt wesoło. – A
gdzie kawa i poranna gazeta? – spytałam. – Chociaż nie wiem, czy jest ranek...
-Za
chwilę się przekonasz.
-Oh...
Czyli miałam rację...
Zostałam
wyprowadzona z białego pokoju. Jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam
się, że nie kierujemy się do wieży. Świat zawirował, gdy oślepiło mnie jasne
światło dnia. Starałam się nie panikować, lecz okoliczności działały na moją
niekorzyść. Miałam już całkiem niezły plan ucieczki z wieży. Możliwe jednak, że
to przewidzieli i postanowili przeprowadzić egzekucję od razu.
-Zostawię
was – oznajmił Byakuya. – Poradzisz sobie. Stąd nie ma ucieczki – dodał chłodno.
Zatrzymaliśmy
się dopiero na wzgórzu koło Sokyoku. Zostałam sama w towarzystwie Kazumy, który
obserwował mnie uważnie. Mogłam spróbować, ale wątpiłam w powodzenie
takiej akcji ewakuacyjnej. Wzrok utkwiłam w ziemię, gdyż światło dzienne wciąż było dla mnie
zbyt jasne i czekałam.
-Tomori
Setsuko... – Drgnęłam na dźwięk swojego imienia. – Jako kapitan oddziału 3... –
Urwał na chwilę, jakby zbierał myśli, kiedy ja klęłam w duchu na to, że
niepotrzebnie przeciąga sprawę. – Twój przełożony... Oraz przyjaciel... – Nie
śmiałam mu jednak przerwać. – Nie... Prawda jest taka, że chcę żebyś uciekła. – Byłam pewna, że się przesłyszałam.
-Co?
-Jestem
tu tylko ja. Masz teraz szansę na ucieczkę. Do licha, znikaj stąd póki masz jeszcze czas.
-O
czym ty do mnie w ogóle rozmawiasz? – warknęłam, strosząc się. – Co ty próbujesz zrobić?
-Co
w tym skomplikowanego? – spytał i dopiero teraz spojrzeliśmy sobie w oczy. –
Chcę, żebyś uciekła. Ja zostanę tutaj i odpowiem za wypuszczenie więźnia.
-Ty
się w głowę uderzyłeś, czy to jakiś chory żart?! – fuknęłam.
-Nie
żartuję. Daję ci szansę, żebyś uciekła. W innym wypadku, będę zmuszony...
-Ty
naprawdę uderzyłeś się w głowę! I to chyba mocniej niż myślałam – syknęłam. –
Nie kpij sobie ze mnie! – krzyknęłam rozeźlona, dłonie zaciskając w pięści. –
Tak nisko jeszcze nie upadłam...
-Normalnie
każdy skorzystałby z okazji i uciekł. Czemu, więc nie uciekasz?
-Mówiłam,
że nie upadłam tak nisko...
-To
znaczy, że przyznajesz się do winy? – spytał Kazuma.
-A
co jeśli tak? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie i przygryzłam wargę.
-A
to ciekawe – stwierdził, unosząc lekko brwi. – Bo to by znaczyło, że oddział 12
się pomylił.
-A
co mi da mówienie, że jestem niewinna? – spytałam z wyrzutem.
-A
jesteś winna?
-Nie...
-Czyli
wszystko się zgadza.
-Nie...
Czekaj – mruknęłam. – Co? Co przed chwilą powiedziałeś?
-Że
wszystko się zgadza.
-Nie
to! Wcześniej!
-Spytałem
czy jesteś winna? – odpowiedział Kazuma.
-Jeszcze
wcześniej!
-Nie
pamiętam...
-Kłamiesz!
Mówiłeś, że oddział 12...
-Ah.
Wynik analizy jest negatywny. O to ci chodzi?
-Tak.
To... To znaczy, że...? – jęknęłam, a głos uwiązł mi w gardle.
-Tak.
To znaczy, że zostałaś uniewinniona – oznajmił spokojnie Kazuma i wzruszył
ramionami w odpowiedzi na moje pytające spojrzenie. – Oczywiście będziesz pod
ścisłym nadzorem i nie wolno ci bez pozwolenia opuszczać Soul Society.
-Więc...
Co my do licha robimy TUTAJ? – oburzyłam się. – Skoro zostałam uniewinniona.
-Ah
to... – zaśmiał się. – No widzisz. To jest nauczka za twoje zachowanie.
-Za
moje zachowanie? – zdziwiłam się.
-To
ty chciałaś, żebym w razie czego dokonał egzekucji. – Otworzyłam szczerzej oczy
ze zdziwienia, po czym zmrużyłam je mocno, zaciskając dłonie w pięści, przy okazji wbijając sobie paznokcie w skórę.
Podeszłam do Kazumy i chwyciłam go za kołnierz. – Poza tym... Byakuya miał
jeszcze wątpliwości, więc zaaranżowałem to, by przekonać się, co zrobisz.
Jednak sumując lata moich obserwacji, naszą ostatnią rozmowę i twoje dzisiejsze
zachowanie, mogę z ręką na sercu stwierdzić, że jesteś niewinna.
-Co?
Obserwacji? Nie rozumiem...
-Przepraszam,
ale nie mogę ci na razie powiedzieć nic więcej – powiedział cicho i pogładził
mnie po włosach. Puściłam go wreszcie i odsunęłam się na kilka kroków. – Sam
nie wiem jeszcze wszystkiego, ale gdy sprawa się wyjaśni, o wszystkim cię
poinformuję.
Przysięgam,
że powinnam była go uderzyć. A jednak nie potrafiłam. Nie, widząc tą ogromną
ulgę na jego twarzy.
-Co
z Hotarubi? – spytałam po chwili.
-Nadal
nic nie wiem w tej sprawie.
-Więc
powinniśmy jej szukać...
-Nie
martw się, ktoś już się tym zajmuje. Tobie nie wolno iść do świata ludzi.
Będziesz pomagała mi z pracą papierkową. Dopiero za jakiś czas, gdy uznamy za stosowne
odzyskasz swoje zampaktou.
-W
takim razie... Powiedz mi, kto chciał mnie wrobić.
-Jeszcze
nie wiem. Mam jedynie podejrzenia. Ktokolwiek maczał w tym palce, jest
odpowiedzialny również za zniknięcie Hotaru.
Znów przygryzłam wargę.
-Mówiłeś
coś jeszcze o obserwowaniu. Co to ma znaczyć? Wytłumacz – zażądałam, znów
patrząc mu prosto w oczy.
-Przepraszam.
Już mówiłem, że nie mogę ci na razie udzielić odpowiedzi na te pytania –
oznajmił i wyciągnął dłoń w moją stronę, ale cofnął ją szybko, gdy wokół nas
zawirowało ciepłe powietrze. – To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż ci
się wydaje, a to dopiero początek. Gdy przyjdzie czas, wszystkiego się dowiesz...
-Ja
chcę wiedzieć teraz!
-Teraz
to niestety niemożliwe. Ale wiem, co czujesz. Niewiedza to straszne uczucie.
-Nic
nie wiesz...
-To
prawda. Prawie nic nie wiem – zaśmiał się dziwnie, ale odetchnęłam z
ulgą. Znów był sobą, a przynajmniej taki jakiego go znałam... – Nie wiem prawie
nic na twój temat. Nawet po tylu latach. Gdybym wiedział, być może sprawa
twojego oskarżenia również przebiegałaby o wiele inaczej.
-Inaczej?
-Gdybyś
nie ukrywała faktów o swojej przeszłości, być może wiele teorii moglibyśmy od
razu odrzucić, a ty zamiast spędzić tydzień w zamknięciu, zostałabyś jedynie
zawieszona do czasu rozwiązania sprawy.
-Ukrywam?
– zdziwiłam się. Przez chwilę milczałam, aż w końcu zaśmiałam się smutno. –
Opowiedziałam ci całkiem sporo o swojej przeszłości.
-To
był może rok sprzed rozpoczęcia akademii.
-No
właśnie – zgodziłam się. – Wiesz zatem tyle samo, co ja.
-Co?
– Tym razem Kazuma wyglądał na zaskoczonego.
-Moja
pamięć rozpoczyna się jakoś na rok przed rozpoczęciem akademii. Był to
buntowniczy okres – wyjaśniłam. – Wielu ludzi chciało mnie naprostować,
wysyłając mnie do akademii, ale dopiero... dopiero im się to udało.
-Im?
-Yoruichi
i Kiske przecież, opowiadałam ci o tym – wyjaśniłam – Sama nie wiem, czemu oni... Ale zanim się
obudziłam, słyszałam przyjazny, ciepły głos, który powiedział mi, że mogę im
zaufać. Toteż gdy ich spotkałam, przystałam na ich prośbę.
-Głos?
Czekaj. Nic o tym nie mówiłaś.
-Stwierdziłam,
że i tak nikt nie uwierzy – odparłam, uśmiechając się lekko. – Nie pamiętam nic
z czasu zanim się „obudziłam”, a tuż przed tym obudzeniem słyszałam właśnie
głos. Nie mam pojęcia, co działo się ze mną przez te wszystkie lata wcześniej.
Nikt nie umiał mi powiedzieć. Potem przez rok szalałam, bo jedyne, co
pamiętałam to nienawiść do shiningami i ich systemu.
-Więc
dlaczego sama zostałaś...
-Yoruichi
powiedziała, że w takim razie powinnam zmienić system od środka.
-Nie
podobało mi się to, ale zaufałam tym słowom. Potem spotkałam Hotarubi i ciebie – oznajmiłam i zaśmiałam się po raz kolejny. – No... Starczy
tych szczerości. Wyczerpałam zapas na długie lata.
-Setsuko...
-Sama
nic już więcej nie wiem – przyznałam. – Z resztą nawet gdyby to i tak bym ci
nie powiedziała. Ty też wiele przede mną ukrywasz. Więcej, niż kiedykolwiek
przypuszczałam. To przykre, ale jesteś dla mnie całkowicie obcy...
-To
nie prawda.
-Nie
chcę tego słuchać! – fuknęłam. – Rozumiem, że mogę wrócić
do domu – rzuciłam na odchodne.
Czym
prędzej się oddaliłam. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, ale mimo tego,
wciąż czułam się fatalnie. I to mało powiedziane. Miałam nadzieję, że jakieś
dobre jedzenie poprawi mi humor, ale lodówka była prawie pusta. Zaś to, co
jeszcze w niej znajdowało, nie nadawało się do spożycia. Udałam się do najbliższego
sklepu, zgarnęłam do koszyka trochę rzeczy i zawahałam się dopiero przy regale
z alkoholem. Zwątpiłam już, czy cokolwiek sprawi, żebym poczuła się lepiej.
Była jednak szansa, że przynajmniej po jakimś czasie zasnę. Chwyciłam butelkę wina. Zapłaciłam za swoje zakupy i pospiesznie wróciłam do domu. Po
drodze miałam wrażenie, że wszyscy mi się przyglądają, co byłoby logiczne jeśli
sprawa mojego aresztowania została nagłośniona. Mogła to być jednak również
moja wyobraźnia. Tyle czasu siedzenia w egipskich ciemnościach nie mogło nie
odbić się na mojej psychice. Najbardziej jednak zabolało mnie co innego. Nie
fałszywe oskarżenia, skoro na razie zostały wycofane. Nie to, że siedziałam w
zamknięciu przez ileś czasu. Bolało mnie to, jak obcy okazał się być dla mnie
Kazuma. Wszystko wskazywało na to, że nie byłam świadoma wielu rzeczy. O niczym
nie miałam pojęcia.
Gdy
wróciłam do domu, pochowałam zakupy, po czym zabrałam wino do sypialni.
Siedziałam zamknięta w pokoju, siorbiąc z butelki W tle leciała cicho muzyka.
Czułam się fatalnie jak nigdy w życiu. Jakby tego było mało, wciąż nie
odnaleźli Hotarubi, a ja nie mogłam iść jej szukać. Miałam
ochotę płakać, tak rzewnie jak nigdy. Czułam już łzy, napływające mi do oczu.
Oddychałam ciężko, dławiąc się powietrzem. Mrugałam szybko powiekami, starając
się powstrzymać powódź.Zacisnęłam dłonie na kołdrze i wtuliłam twarz w poduszkę.
Walczyłam ze swoimi słabościami i smutkiem. Udało mi się jakoś opanować.
Nie
płakałam już od wielu lat. Podobno łzy mają kształt naszych słabości, więc by
nikt ich nie poznał, nie płakałam. Nie robiłam nawet w samotności, mając
nadzieję, że sama uwierzę w swoją siłę. Bałam się, że nie będę miała odwagi
spojrzeć w lustro, a tym bardziej stawić czoła światu.
Nawet
po winie nie byłam w stanie zasnąć. Miotałam się po łóżku,
przeklinając samą siebie. Rozmaite myśli kłębiły się w mojej głowie, odbijały
echem, nie dając mi spokoju. Potem niespodziewanie ucichły, zostawiając po sobie
pustkę. Siedziałam w samotności,
wyprana z emocji. Jednak
po chwili namysłu zorientowałam się, że nie wszystko zniknęło. Pozostało
przerażenie. Po raz pierwszy w życiu obawiałam się kolejnego dnia. Chciałam by
nigdy nie nadszedł. Wtedy mogłabym przez wieczność siedzieć zamknięta w pokoju,
bo tam czułam się najbezpieczniej. Niestety
to nie było możliwe. Zgodnie z informacją od Kazumy, następnego dnia musiałam się
stawić w pracy. Tak też się stało. Nie miałam przecież żadnej alternatywy. Nie
wiedziałam jak mam się zachowywać. Nie wiedziałam, czy wszyscy wiedzą o moim
aresztowaniu. Nie
wiedziałam, co mam robić. Nie wiedziałam, jak zareaguję na widok Kazumy, ani
jak on zareaguje na mnie. Tak wiele niewiadomych...
Wzięłam
głęboki oddech i weszłam do budynku, w którym zwykłam urzędować. Na pierwszy
rzut oka nic się nie zmieniło. A jednak nie czułam się tam mile widziana. Nagle
byłam tam obca, jakbym nie miała prawa wstępu. Szłam cicho, starając się nie
przykuwać uwagi, miałam nadzieję, że nikogo nie spotkam. Jak na złość jednak
minęłam po drodze kilku podwładnych. Przywitali mnie z uśmiechem, a ja miałam
wrażenie, że kroczę na granicy obłędu. Cały czas zastanawiałam się, czy i ile wiedzą.
Uśmiechali się jakby nigdy nic. Ale może w duchu śmiali się ze mnie... Może wcale
nie cieszył ich mój widok...
Zatrzymałam
się w holu i oparłam o ścianę. Było mi duszno, prawdopodobnie od nadmiaru wrażeń.
Dyszałam ciężko, a przed oczami miałam mroczki. Przygryzłam wargę, czując, że
tracę siły. Złapałam się kurczowo najbliższej szafki. Obraz robił się coraz
ciemniejszy, a powietrze zdawało się drażnić w płucach. Starałam się z całych
sił, by nie odpłynąć.
-Wszystko
w porządku? – Usłyszałam głos Kazumy i położył dłoń na moim ramieniu.
Odskoczyłam
jak poparzona, strosząc się. W mgnieniu oka odzyskałam trzeźwość umysłu.
Wszystko na powrót stało się jasne i wyraźne. Stałam na przeciw swojego kapitana,
który przyglądał mi się niepewnie, może z odrobiną troski.
-Nic
mi nie jest – powiedziałam chłodno.
-Jesteś
strasznie blada. Dobrze się czujesz? – spytał. – Może powinnaś była jednak
zostać w domu...
-Nic
mi nie jest – powtórzyłam, zaciskając dłonie w pięści.
-Setsuko,
wiem, że to prawdopodobnie niemożliwe, ale chciałbym, żeby wszystko było po
staremu – powiedział niespodziewanie. Zamilkł jednak, słysząc czyjeś kroki.
Dwoje shiningami z naszego oddziału przyszło zabrać jakieś rzeczy z holu.
Czując jednak napiętą atmosferę, ulotnili się pospiesznie. Mimowolnie skuliłam
się na ich widok, a wzrok utkwiłam w widokach za oknem. Gdy tylko zostaliśmy
sami, Kazuma odezwał się ponownie – Nie wiedzą.
-Co?
-Nic
nie wiedzą... Myślą, że byłaś na urlopie, wyjaśnił spokojnie i chyba nawet
próbował się uśmiechnąć. – Tylko kilka osób wie, co naprawdę się z tobą działo
przez ostatnie dni. Zadbałem o to, by nie wiedzieli, dopóki sprawa nie zostanie
wyjaśniona. – Wzruszyłam ramionami, śmiejąc się cicho, jakby nic mnie to nie obchodziło. – Setsuko,
spójrz na mnie – rozkazał, więc posłusznie przeniosłam na niego wzrok. Przez
dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Prychnęłam cicho i zamierzałam
odejść. Zatrzymał mnie jednak i powiedział – Setsuko, ja nie jestem twoim
wrogiem. Jestem twoim przyjacielem. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
-Nie
zmieniło? – zaśmiałam się. – No tak... Możliwe, że nic się nie zmieniło. Bo
było tak od samego początku... Jesteśmy sobie obcy. Ale to nic, to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
Kłamałam. Jak zawsze...
Kłamałam. Jak zawsze...
-Ja
wierzyłem, że tego nie zrobiłaś... – Słysząc jego słowa, zaśmiałam się,
szczerze rozbawiona. – A przynajmniej chciałem wierzyć...
-W
takim razie chyba coś ci nie wyszło. Bo podczas naszej rozmowy, tam w białej
sali, jakoś nie znalazłam poparcia dla tego, co właśnie mówisz.
-Nie
jesteś bez winy. Biorąc pod uwagę twoją przeszłość, która jest owiana
tajemnicą, twoje wybryki przed wstąpieniem do akademii, twoje zachowanie...
-Zachowanie?
-Zawsze
trzymałaś pewien dystans, coś ukrywałaś. Nie udawaj. Sumując to wszystko, nie
dziw się, że od początku byłaś jedną z podejrzanych. Gdy znaleźliśmy u ciebie
tamte sfałszowane dowody, naprawdę myśleliśmy, że... To prawda. Ale odrobina
szczerości z twojej strony i może wszystko potoczyłoby się inaczej.
-Inaczej?
Nie sądzę...
-Co
się stało to się nie odstanie. Ale ja naprawdę nie jestem twoim wrogiem.
Zostałaś oczyszczona z zarzutów. Ten nadzór to tylko formalność. Inaczej
wkroczyłaby rada.
-Sam
nie jesteś lepszy.
-Możliwe,
że masz rację.
-Nic nie będzie jak dawniej.
-Rozumiem,
że potrzebujesz trochę czasu. W porządku.
-„Trochę
czasu”... – powtórzyłam, krzywiąc się.
-Ale
nie róbmy przynajmniej zamieszania w oddziale. Nie chciałbym niepokoić pozostałych.
-Zgoda.
-A
na czas nieobecności Hotarubi, będziesz ją zastępować.
-Prawie
jak awans – zakpiłam. – A jeszcze dzień wcześniej tkwiłam w areszcie. Zabawne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz