Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 10 czerwca 2015

13 ~ Scheming.

 To byłby taki fajny dzień, gdybym była normalna. Jaka szkoda, że nie jestem normalna...Czuję się dziś trochę jak Setsu w 4 rozdziale, tylko zamiast wina mam piwo. I nawet słucham tej samej piosenki.
Yeey, I'm going insane!
P.S. Wilczy mam już wizję Iki z grimem, w sumie nawet 2 wizje, jeszcze tylko wilczy ghoul.
Yup, Grimmjow ponownie pojawia się w 33 i ma całkiem niezłą chwilę sławy ^^
P.S2. Sorry, szczerze mówiąc nie mam już siły tego sprawdzać po raz kolejny. Tak, więc ten jeden publikuję, jak jest. 
Enjoy!
***

Hotarubi przemierzała śnieżnobiałe korytarze z butelką sake w jednej dłoni i paczką cukierków w drugiej. Zmierzała do siedziby pierwszego espady, Koyote Starka, który większość czasu podobno spędzał z Lilynette. Hotarubi od zawsze wiedziała jak wkupić się w łaski przeróżnych osób, więc i tym razem była pewna sukcesu. Być może pierwszego od przybycia do Hecuo Mondo. Walki do upadłego z 5 espadą stanowczo nie można było zaliczyć sukcesów. Walczyli i gonili się po pustyni tak długo, aż żadne z nich nie miało siły. Toteż kolejne dwa dni Hotarubi spędziła odpoczywając, a raczej kurując się po czymś, co stanowiło iście morderczy trening. Po którym Uluquiora Cifer łaskawie zaniósł ją do pokoju - na rozkaz Aizena oczywiście- gdy zaległa na podłodze w połowie drogi.
Nie czuła się jednak pokonana. Wykonała swoją robotę, którą zamierzała sumiennie kontynuować, by z czasem móc zebrać plony. Stąd właśnie spotkanie ze Starkiem, którego strzegł mały zielonowłosy cerber, prawdopodobnie lubiący słodycze. Chociaż równie dobrze mogła spróbować z patykiem do aportowania...
Hotarubi znalazła się wreszcie na terytorium pierwszego, kierując się zgodnie z wytycznymi od swojego byłego kapitana. Wreszcie.
-Dokąd to? - No i zjawił się strażnik.
-Przyszłam się przywitać. Jestem Aizawa Hotarubi. Liczę na owocną współpracę.
-Przywitać? Nie ma mowy.
-Oczywiście nie przepada przychodzić z pustymi rękami - stwierdziła Hotarubi i podała Lilynette worek ze słodyczami. - Proszę. Mam nadzieję, że polubisz ziemskie łakocie.
-A ta butelka?
-To? Sake.
-Ej! Leniu! Ktoś do ciebie!
-I po co tak krzyczysz? - spytał mężczyzna, leniwie wyglądając z drugiego pomieszczenia. - Oh... Czy to nie nowa shinigami?
-Aizawa Hotarubi - padło w odpowiedzi. - Przyszłam się przywitać. Przyniosłam także bardzo dobre sake. Prosto z ludzkiego świata.
Jednak kilka kieliszków sake ze Starkiem było dopiero rozgrzewką przed prawdziwą walką. Butelka szkockiej była bowiem zarezerwowana dla było króla, Barragana Luisengerga. Przy jego tronie czuwało czterech fraction uważnie obserwujących shinigami pracującą dla Aizena. Sam drugi espada przyglądał jej się spod przymrużonych lekko powiek. Nawet nie drgnął na jej widok, okazując swoją wyższość. Nie zamierzała mu jej jednak odbierać. Nawet przez myśl jej nie przeszło.
Gdy podeszła bliżej, skłoniła się nisko i z uśmiechem oznajmiła:
-Przyniosłam mały podarunek na powitanie. To jeden z najwyśmienitszych alkoholi jakie zna ludzki świat. Jestem pewna, że ci zasmakuje.
A jednak bez żadnych ogródek zwracała się do niego bez zbędnych honoryfikacji. Była przecież dumną shinigami z wybranej przez Aizena trójki. Nie przybyła pracować dla espady, przyszła współpracować z nimi na równych warunkach. Luisenberg od razu wiedział, co sugeruje Hotarubi oraz to, że podarek nie jest miłym gestem z jej strony, lecz handlem wymiennym. Leczy, czy to, co chciała w zamian było tak mało warte, co butelka trunku, nieważne jak dobrego. Nie dbał specjalnie o swoich fraction, miał ich najwięcej z całej espady. Zgodził się jednak bez chwili wahania, kiwając głową. Chociaż wzrok shinigami padł na najlepszego z jego fraction Ggio Vegę.
Luisenberg nieważne jak dumny i potężny, nie miał wątpliwości, że Hotarubi może okazać się bardzo kłopotliwa, może nawet bardziej, niż Aizen Souske. W tym wypadku dobrze było być z nią w dobrych stosunkach, na wypadek porażki obecnego szefa.
-Miło robi się z tobą interesy, drugi espado, Barraganie Luisenbergu. Liczę na owocną współpracę - rzuciła na odchodne Hotarubi, a Ggio Vega po otrzymaniu rozkazu podążył za nią. Czy to musiał być on? Ależ skąd. Nadawał się każdy. Hotarubi  nie chciała jednak pierwszego lepszego arrancara, a posiadanie własnego fraction, nawet jeśli kupionego, wydawało się bardzo kuszącą opcją. Zwłaszcza, że wybór padł na dość przystojnego osobnika, który idealnie wstrzelił się w jej gust pod każdym względem.
Pomysł jednak wziął się z faktu, iż ciężko poruszało jej się po Las Noches i potrzebowała przewodnika, informatora i towarzysza. Generalnie rzecz ujmując, niesamowicie ogarniętego sekretarza i miała nadzieję, że wybrała właściwie.
Wreszcie coś poszło jak miało. Tak przynajmniej sądziła. I nawet udało jej się wywinąć od picia z Luisenbergiem. O dziwo jednak sake ze Starkiem nieco upośledzało jej ruchy i gdyby nie Ggio Vega oberwała by w głowę z ogromnego głazu, który wyleciał z hukiem ze ściany tuż obok.
Przytłoczyło ją silne raitsu i z tumanów kurzu wyłoniła się postać. O tyle dobrze zbudowana, że Hotarubi dostała dreszczy. Zaintrygowana stała obserwując tajemniczą postać. Zastanawiała się któż jest na tyle leniwy, by szukać drzwi i robić dziurę w ścianie, niczym Zaraki na głodzie. A jednak rozpoznawała tą energię. Spotkała ją jeszcze pierwszego dnia, ale to nie był Nnoitra. I dzięki bogu, bo nie zniosłaby kolejnej całodniowej walki.
-Kto tu, kurwa, sprowadził shinigami!
-Witam, witam. Szósty espada, Grimmjow Jeagerjacquez, jak mniemam? - zaśmiała się. - Oczekiwałam tego spotkania. Zjawiasz się jednak dość niespodziewanie i nie mam w tej chwili nic do zaoferowania. Wierzę jednak, że dojdziemy do porozumienia.
-Przestań mi tu chrzanić o porozumieniach! Kim ty jesteś do kurwy nędzy?
-Aizawa Hotarubi. Ostatnia z wybranych przez Aizena sojuszników. Chociaż to nie ma takiego znaczenia.
-To na cholerę terkoczesz.
-Spokojniej - zaprotestował Ggio Vega, lecz zamilkł zgromiony spojrzeniem szóstego.
-Ggio, możesz nas na chwilę zostawić? - spytała Hotarubi i w ostatniej chwili zrobiła unik przed cero. - Tsk... A miałam nadzieję, że porozmawiamy nieco spokojniej.
-Mam to gdzieś. Nie potrzebuję tutaj więcej shinigami plączących się pod nogami.
-To czemu nie zaczniesz ze mną współpracować i nie pomożesz pozbyć się kilku?
-Zacznę od ciebie, szmato.
-Z zabicia mnie nie będzie żadnego pożytku, ale znam wielu o wiele silniejszych ode mnie shinigami. Wystawię ci ich, a potem zrobisz z nimi, co chcesz - W ostatniej chwili łapa arrancara zawisła tuż nad głową Hotarubi. - Doskonalę zdaję sobie sprawę z twojej przewagi. Czytałam nieco na twój temat. Najsilniejszy z espady i najbardziej niebezpieczny ze wszystkich tutaj. Nie znudziły cię walki z tymi samymi, słabszymi? - spytała.
-Co... Jeśli?
-Dam ci tyle okazji do walki z potężnymi shinigami ile twoja destrukcyjna dusza zapragnie. Ognista shinigami uwielbiająca destrukcję, potężny kapitan, władający burzą? Nieludzko silny, chociaż nie posiadający bankai, Zaraki, który sam raz prawie zniszczył seireitei oraz wiele, wiele innych. Czyż nie brzmi kusząco?
-Mów dalej.
-Zostawię ich w twoich rękach, o ile zgodzisz się współpracować. Byłoby też miło, gdybyś nie dybał na moje życie. Nie jestem twoim wrogiem.
-Mam ci uwierzyć? Te kanalie w białych onucach nie są warte mojej uwagi - mimo komentarza, groźba kolejnego cero zniknęła.
-Dziękuję - mruknęła Hotarubi. - Nawet jeśli są słabsi, a na pewno są... Jestem pewna, że mogą zapewnić ci nieco atrakcji. A ja pokażę ci jak zrobić z tego większą zabawę. Ty niszczysz tylko ich ciała, ale one są słabe. Co, więc, powiesz na to, by najpierw zniszczyć ich ducha walki? To o wiele trudniej zniszczyć, a wierz mi, że jest o wiele bardziej zabawne.
-Ale sam wybieram z kim i kiedy walczę. Nie będziesz mi kurwa rozkazywać.
-Nie zamierzam rozkazywać, ale wiedziałam, że możemy się dogadać.
Gdy 6 espada zniknął z pola widzenia, Hotarubi osunęła się po ścianie na ziemię. Poszło o wiele lepiej, niż sądziła. Obawiała się, bowiem, tego spotkania. Informacje, które dostała to jedno, ale w jego oczach widziała kompletną destrukcję i zagładę. W tym swoją, a do tego nie mogła dopuścić. Wiedziała, że Grimmjow przysporzy jej jeszcze wiele kłopotów, z drugiej jednak strony, gdyby udało jej się dotrzeć do niego, miałaby niezrównanego sprzymierzeńca.
-Wszystko w porządku? - spytał z udawaną troską Ggio Vega.
Chociaż na jego twarzy widniał cyniczny uśmiech... Odrobina cynizmu i arogancji nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Jednak teraz dopiero pokazał swoją prawdziwą twarz, co nie oznaczało oczywiście, że gorszą. Takiego sekretarza było jej trzeba, dzięki temu wciąż mogła trzymać się w ryzach.
-W porządku. Jestem tylko trochę zmęczona.
-Może cię ponieść?
-Nie trzeba. Wystarczy, że wskażesz mi drogę.
-Do pokoju?
-Skąd. Mam jeszcze w planach zobaczyć się z Szayelem Aporro. Będzie mi niedługo potrzebny.
-Słyszałem, że idziesz do świata ludzi niedługo.
-Ale tam idę z Ciferem. Przynajmniej nie będzie ciafrotał... Przygotowuję już plan na kolejny projekt i obawiam się, że pomoc ósmego będzie nieoceniona.
-W takim razie tędy.
Mieli do wyboru iść okrężną drogą lub przedzierać się do laboratorium od strony magazynu. Hotarubi była jednak zbyt zmęczona na wędrówki, a i trochę zaintrygowana, cóż takiego można magazynować w Hecuo Modno. Szybko jednak pożałowała swojej decyzji, gdy wraz z otwarciem drzwi magazynu doszedł ją zapach formaliny, zgnilizny i śmierci. Nie  przyzwyczajona do takich atrakcji walczyła teraz z buntującym się żołądku jedzeniem. Protestowało dość żarliwie, pragnąc uwolnienia, a jednak nie mogła na to pozwolić, choćby miała się udławić na śmierć własnymi sokami żołądkowymi. Chociaż nie było to zbyt kuszącą wizją.
Ograniczyła zwiedzanie i rozglądanie się do minimum do póki nie wydostali się do klimatyzowanej części z narzędziami. I te zaintrygowały ją o wiele bardziej, nie powodując przy tym przykrych skutków ubocznych. Nawet ona ze swoimi dziwnymi zainteresowaniami nie potrafiła rozpoznać nawet połowy przyrządów. Nie wątpiła jednak w ich przydatność, ani przeznaczenie.
Mimowolnie wyobraziła sobie, co byłoby, gdyby wpuścić tam Setsuki i wzdrygnęła się lekko. Są na tym świecie jednak rzeczy, których lepiej nie wiedzieć. Natomiast Tomori miała niebezpieczne zamiłowanie do tego typu gadżetów i zabawek. Sama takie tworzyła jak i potem testowała i chociaż znaczna większość nadawała się na złom lub w ogóle nie była zdatna nawet jako otwieracz do piwa, zdarzały się też perełki. Pilnie strzeżone w niewielkiej piwnicy. Nikt jednak nie miał do nich dostępu.
Stąd każda akcja, którą mogła utrudnić Setsuko, trzeba było przygotować starannie. Gdyż w swoim dziecinnym zachowaniu i odpałach mogła być niebywale niebezpieczna. Chociaż Hotarubi wątpiła, czy przyjaciółka będzie w stanie pozbierać się po szoku, jaki dla niej przyszykowała.
-Witam w moich skromnych progach - oznajmił mężczyzna, który wszedł do magazynu. - Czemu zawdzięczam tą wizytę?
-Szayel Aporro, jak mniemam? Jestem Aizawa Hotarubi. Przyszłam tu, żeby kupić twoje niebywałe zdolności w tworzeniu pułapek, gdyż chciałabym je wykorzystać w następnym projekcie.
-Oh. W takim razie zapraszam do gabinetu...

4 komentarze:

  1. Mother of God, fatherrrr of destrrruction! :D:D
    no i jest, jesy ze swoim firrrmowym wejscie przez sciane :D
    Alez mi sie zabki wysuszyły!! Zdążyłam się nawet robić lekko envy. I oczywiscie będe Cie błagać, zebrać, nagabywać, przekonywać, przekupywać żeby doszło do jakieś fight meetingu między ghoulami, zwalszcza tymi wilczymi i epada, zwlaszcza szostym :D Jezus! Sprytna Hotaru, podarki, nie tytułuje królow, nawet z Grrrimem dobiła tarrgu, chociaz od razu miala mu zaproponowac ze Wilczego mu wystawi, za to co na Drodze z nim robie założy sie ze chciałby mi wpierdolic :d Albo co inne. Mam nadzieję... Dobra, mo się rrrozmarze za bardzo! Teraz czekac do tej 33, Jezusie. Na szczescie bawie sie rownie dobrze na innych rozdzialach ^^
    nie, nie no. nie podoba mi sie ta hotaru i to co knuje.

    I jeszzce te wizje Twoje! omg jakie jakie.... rrrrobisz mi smaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc bałam się dać mu chwilę więcej na scenie, by nie wypadł za słabo przy drogowym sobie. Bo tam w 33 myślę, że jest nieźle, tu coś mi nie szło.
      Hotaru mało wie jeszcze o ghoulach. Nie martw się Wilczy ghoul będzie miał też swoje dobre miejsce w historii, ale nie mogę powiedzieć za dużo.
      Martwię się tylko, czy właśnie nie za szybko dbiła targu z Grimem.
      Chcesz kolejny? Ale potem już będziesz musiała czekać prawdziwe 4 dni :P

      Usuń
  2. Jeszczę się pyta, no dawaj, dawaj! :D

    Za szybko...? Hm. Myślę, że to nawet nie było takie 100% dobicie targu, bo to nastąpi, jak już mu kogoś wystawi, ale po prostu powstrzymała na moment jego destrukcyjne zapędy. Jakbyśmy grały w rpg nazwałabym to takim czasowym buffem ochronnym :D Podejrzewam, że jak sie skonczy, czyli Grimmjow stwierdzi, ze skoro nie dostał jeszcze nikogo, na kim mógłby się wyzyć, wróci po swoje ;D

    Ahaaaaa wgl jeszcze, zapomniałm, VEGA! Omg, taktaktak, jak najbardziej na tak. Żal, ze wszystkie kotowate tak skończyły niepięknie, no ale, chociaż Grimm powrócił <3 Ale szkoda Ggio, szkoda, miał potencjał na dużo więcej, wiec w chuj się cieszę, że tu jest! I to jeszcze fajną rólkę dostał, o tak, cyniczny uśmieszek i udawanie troski barrrrdzo do niego pasuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. Jestem spokojniejsza ;)
      Tak, Ggio też jeszcze będzie miał swoje przebłyski, chociaż nie wiem, w którą stronę skoro to sługa Luisenberga.
      Tak myślałam przynajmniej, bo dostał rozkaz, więc generalnie ma się nią zająć, ale logicznym jest, że żaden arrancar od razu nie zaakceptuje shinigami. Już na loczka krzywo patrzą.

      Usuń