Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 17 czerwca 2015

16 ~ Hidden attack.

Pierwotny 16 rozdział przepadł i byłam z tego powodu bardzo załamana. Nie ma jednak tego złego, co by nie wyszło na dobre, bo wpadłam na nieco lepszy pomysł przebiegu akcji, ale serio szkoda, bo pierwsza wersja była dobrze napisana. Drugi raz to nigdy nie jest to samo.

***

Chociaż chciałam się zabrać jak najszybciej za robienie raportu, coś jednak nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałam, co robić, odkąd nie byłam mile widziana w oddziale 12. Nie mogłam zasięgnąć informacji u samego źródła, a przecież coś było wyraźnie nie na miejscu. Nie mówiąc o tym, że moja intuicja biła na alarm. Po zdradzie Hotarubi postanowiłam już nigdy więcej jej nie ignorować, lepiej dmuchać na zimne, choćbym miała się wygłupić.
W takim wypadku mogłam poprosić o pomoc jedynie Kazumę, ale o tej porze nawet jego nie ma już w pracy, a telefon nie działał. Musiałam iść do niego do domu, ale na samą myśl, czułam jak skręcają mi się wnętrzności. Nie byłam tam od lat. Myślę, że jakoś od ukończenia akademii. Gdyż w czasie nauki bardzo często tam bywałam.
Nie wspominając o gosposi, która od zawsze miała coś przeciwko mnie. Nie było jednak innej opcji i czym prędzej udałam się do Soul Society, a stamtąd do posiadłości rodziny Kurogane. Ogromny dom, jeśli nie willa, może nawet większy, niż ten Kuchikich. Otoczony równie kolosalnym, a zarazem pięknym ogrodem. Wokół tego zaś wysoki mur, który najprościej byłoby przeskoczyć, chociaż podejrzewam, że w tym wieku już mi nie wypada.
Podeszłam do bramy i używając domofonu poinformowałam o swoim przybyciu. Długo czekałam, nim ktoś raczył się zjawić. No oczywiście, gospodyni na mój widok postanowiła się nie śpieszyć. Nazywała się Tamafune... Tamafune... Kato Tamafune. No właśnie. Starsza już kobieta, zawsze schludnie ubrana. Nie znosząca mnie od dziecka. Widocznie uważała mnie za niegodną przebywania z jej ukochanym paniczem.
-O co chodzi? - spytała.
-Przepraszam za najście, ale...
-Czy nie lepiej byłoby w takim razie poczekać do jutra, zamiast przepraszać?
-Nie. Obawiam się, że mam pilną sprawę do kapitana Kurogane. Jestem oficerem 3 oddziału, Tomori Setsuko - powiedziałam.
-Dobrze. Proszę tu chwilę poczekać. Zapytam panicza.
-Wpuść ją - usłyszałam inny kobiecy głos, bez wątpienia należący do pani tego domu.
Kurogane Tomiko, matka Kazumy, była niesamowita. Taka, jaka kobieta, moim zdaniem, być powinna. Piękna, inteligentna, oczytana, pełna dumy, emanująca pewnością siebie, otoczona aurą tajemnicy. Potrafiła jednym spojrzeniem zgromić człowieka lub do siebie zachęcić. Często uczestniczyła, a nawet zastępowała swojego męża  podczas negocjacji z innymi rodzinami i nikt nie potrafił jej się przeciwstawić. A mimo to potrafiła być także delikatna, miła i kochająca.
-Jest pani pewna?
-Tak. Przecież to dobra przyjaciółka Kazumy i jego podwładna. Jeśli mówi, że to coś pilnego, nie powinnyśmy kazać jej czekać.
-No dobrze. Proszę tędy.
-Powiadom Kazumę. Ja zabiorę Setsuko do salonu.
Czy mówiłam, że zawsze bardzo podziwiałam tą kobietę? Nauczyła mnie wielu rzeczy. Jak chociażby hazardu. No, nie samej gry, ale zachowania w takich miejscach. Gdy zaczynałam swoją przygodę z kasynami, zawsze imitowałam jej zachowanie. Z resztą nie tylko. To ona sprawiła, że pokochałam herbaty i kawa mogłaby dla mnie nie istnieć. Dużo opowiedziała mi o roślinach i ziołach. Ale też nauczyła mnie wiele o życiu.
-Chodź, Setsuko. Nie krępuj się.
-Dziękuję.
-Dawno cię tutaj nie było.
-Tak. Ma pani rację. Będzie już 4 lata...
-Jak sobie radzisz?
-Cóż... Jakoś idzie.
-Haha. Tak? To dobrze. Cieszę się, że wszystko w porządku. Martwiłam się, gdy przestałaś tu przychodzić.
-Wiele się wydarzyło przez ostatnie lata i tak jakoś wyszło.
-Pamiętaj, że zawsze jesteś tu mile widziana.
-Dziękuję. A jak zdrowie pani i pani męża?
-Dobrze, dobrze. Jesteśmy w kwiecie wieku.
-To prawda. Wygląda pani nawet lepiej, niż kiedyś.
-Oh. Dziękuję. Jesteś taka urocza.
-Setsuko, coś się stało? - spytał Kazuma, stając w drzwiach.
-To ja już sobie pójdę...
-Kazuma, przepraszam, że zawracam ci głowę, ale jest coś, co mnie niepokoi i tylko do ciebie mogę się z tym zwrócić.
-Naprawdę? W takim razie mów, o co chodzi.
-Mam bardzo, bardzo złe przeczucie. W dodatku, gdy byłam w Karakurze natknęłam się na kilka pustych, niektóre z nich były dość dziwne, a co gorsza telefon nie zareagował. Nie wiem, czy jest tylko zepsuty, czy nawalił system. Wiesz coś?
-Tak. Słyszałem, że od rana mają jakiś problem w oddziale 12 i do Karakury został wysłany zespół, który ma patrolować okolicę, aż problem zostanie rozwiązany.
-To nie dobrze...
-A co z tymi dziwnymi pustymi?
-Mniejsza o to, jutro dostaniesz gotowy raport z całego zdarzenia, bo to dłuższa historia, ale martwi mnie ten system. Mam naprawdę złe przeczucie, Kazuma - jęknęłam. - Co jeśli nastąpi jakiś atak. Patrol nie ma żadnej możliwości komunikacji z nami, ani między sobą. A zwłaszcza teraz, kiedy Hotarubi jest po stronie Aizena... Mam naprawdę złe przeczucie.
-Powiedziałaś to już tyle razy, że zrozumiałem - zaśmiał się w odpowiedzi. - Jeśli intuicja ci mówi, że coś jest nie tak, nie powinniśmy tego chyba ignorować.
-Naprawdę?
-Przyszłaś do mnie i teraz się dziwisz?
-Myślałam raczej, że uświadomisz mnie, że niepotrzebnie się martwię.
-Lepiej dmuchać na zimne. Zwłaszcza, że twoja intuicja nigdy cię zbytnio nie zwodziła. Chcesz to sprawdzić, no nie?
-Tak. Ale nie mamy zbytnio pola do popisu.
-Jak to nie? Idziemy do oddziału 12.
-Dobrze wiesz, że nie wolno mi tam przebywać.
-Pójdziesz tam ze mną, na mój rozkaz. W razie czego wezmę to na siebie.
-Nie mogę ci na to pozwolić.
-Nie marudź, tylko idziemy - rozkazał Kazuma, a ja skinęłam głową i niezwłocznie ruszyliśmy.
Powoli zaczynało się ściemniać, a w oddziale 12 wciąż paliły się światła. Wyraźnie panowało tam zamieszanie i co rusz słychać było krzyki kapitana. Weszliśmy do środka, ale nasze przybycie nie uszło czujnemu kapitanowi-słoneczko.
-Nie powinno was tu być! Sio!
-Przyszliśmy sprawdzić sytuację.
-Nie wiesz, że twoja podwładna ma tu zakaz wstępu?!
-Być może Setsuko będzie w stanie pomóc.
-Żartujesz sobie ze mnie? Nie wiesz, że kiedyś psuła ten sprzęt? A teraz chce pomagać? Z resztą sam tworzyłem i udoskonalałem te komputery. Sam je też naprawię! - protestował Kurotsuchi.
-Jak na razie to tylko drzesz się na swoich podwładnych. Daj sobie pomóc.
-Nie ma mowy! Wynocha! Nemu, wyprowadź ich!
-Mayuri! - zagrzmiał Kazuma, nie ustępując nawet o krok.
Pociągnęłam go za rękaw, dając do zrozumienia, by zajął się Kurotsuchim, tymczasem podeszłam do jednego z naukowców, siedzących przy komputerze.
-Jak wygląda sytuacja? - spytałam.
-Pani oficer... Nie powinienem nic mówić. Nasz kapitan...
-Nie musicie mnie lubić, ale sytuacja jest poważna. Tak się składa, że mamy wspólny cel i przydałoby się współpracować. Nie wspominając, że wciąż jeszcze jestem wyżej rangą.
-Od około 10 rano próbujemy przywrócić system do działania - wtrącił się ktoś inny. - Wygląda jakby się zawiesił, ale komputery działają prawidłowo. Niestety sam system nie odpowiada i radary również są wyłączone.
-Tak, jak myślałam. To bardzo niedobrze - mruknęłam. - Mogę coś sprawdzić?
-Oczywiście, pani oficer.
Przez chwilę stukałam w klawisze, w skupieniu obserwując monitor. Co robiłam? Dokładnie. Waliłam palcami po wszystkich przyciskach, sprawdzając, co uda mi się zdziałać. Absolutnie nie posiadałam wiedzy na temat ich obsługi, ale co z tego? Kiedyś, przed wstąpieniem do akademii, zakradłam się tam, żeby trochę namieszać. Wtedy też działałam intuicyjnie i utrudniłam życie wielu ludziom. Tym razem również, pozwoliłam swojej podświadomości reagować mimowolnie.
-Widzi pani, zero reakcji.
-Ale czy naprawdę się zaciął? Tak po prostu?
-Nie mamy pojęcia. Sprawdziliśmy sprzęt, ale wszystko powinno działać, chłodzenie też chodzi jak należy. Myśleliśmy, że to wirus lub złośliwe oprogramowanie, ale nic nie znaleźliśmy nawet na najgłębszych poziomach. Nie wspominając o tym, że nie wiem skąd miałoby się pojawić.
-Nie byłabym tego taka pewna - stwierdziłam. - Niestety, ale nasi wrogowie są bardzo, bardzo mądrzy i nie wypada ich nie doceniać. Nie zdziwiłabym się gdyby to ich sprawka. Ktoś musiał tu coś zainstalować albo podłączyć. Jeśli to nie wirus... Zobaczcie, czy coś nie jest podłączone, do któregoś z komputerów! Tu musi coś być!
Poruszyłam cały oddział, by szukali czegoś, co nie pasowało. Najbardziej zwyczajnej, małej i niepozornej rzeczy. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to sprawka Hotarubi. Przynajmniej plan. Doskonale znała funkcjonowanie oddziałów, procedury oraz fakt, że nie miałam wstępu do oddziału 12. Wszystko było przygotowane tak, bym nic nie mogła zrobić. Oczywiście to było tylko kwestia czasu, nim oddział naukowy przywrócił by system do działania. Jednak z każdą chwilą rosło ryzyko ataku.Po Karakurze od kilkunasty godzin błądziła ekipa wysłana tam w celu ochrony, więc  na pewno byli już zmęczeni. Zaś Hotarubi, wraz z Aizenem, miała czas, by oszacować jakie siły należy wysłać. Uśpili w ten sposób także czujność shiningami i prawdopodobnie zamierzali zaatakować w nocy. Nie było wyjścia jak wycofać jednostki lub przywrócić system i wysłać tam tyle ludzi, by odeprzeć atak.
Wiedziałam jednak, że gdy będzie po wszystkim należą się Kazumie spore podziękowania, ale i przeprosiny. Powiedziałam ostatnimi czasy tak wiele niemiłych słów, a jednak bez wahania poparł mnie, gdy tego potrzebowałam. Gdyby nie on, nie dostałabym się nigdy do tych komputerów. Byłabym bezsilna. Ale Kazuma mi pomógł, udzielił mi wsparcia i nie protestował, mimo mojego rozkazującego tonu. Rozumiał mnie. Nie musiał. Byłam tylko oficerem, nie musiałby zrobić wiele, by usadzić mnie i pokazać, gdzie moje miejsce. Nie zrobił tego.
A ja czułam, że chcę wreszcie... Właściwie, sama nie rozumiałam jeszcze, czego chcę, ale wiedziałam, że nie chcę siedzieć bezczynnie. Nie chcę znów obserwować wydarzeń z pozycji świadka, nie mogąc nic zmienić. Zamierzałam coś zrobić, coś, cokolwiek. Chciałam zacząć się starać.
-Tu coś jest! - usłyszałam i pobiegłam w tamtą stronę.
-Coś jest podłączone. Wygląda zupełnie jak inne części, ale... Mam przeczucie...
-Przeczucie musi nam wystarczyć.
-Wyciągnąć to?
-Czekaj. Jeśli ma zabezpieczenia, spali komputery. - Przygryzłam wargę. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, co robić.  - Dobra! Wyciągaj to! - Chłopak posłusznie wykonał rozkaz. Coś zgrzytnęło i byłam już pewna, że to nasz koniec. Komputery zaczęły się resetować. - Oszalały? - jęknęłam.
-Wygląda na to, że wracają do pracy! - krzyknął ktoś inny. - To zadziałało!
Równo z chwilą, gdy system zaczął działać jak należy, ryknął alarm.
-Radary wykazują ogromną aktywność pustych i arrancarów! Miała pani rację!
-Teraz kiedy system działa, wszyscy mogą się komunikować, będzie można zająć się tą sprawą.
-Nemu! Niezwłocznie poinformuj głównodowodzącego - rozkazał Kurotsuchi. - Trzeba wysłać więcej ludzi!
-Tak jest.
-A ty dokąd?! - usłyszałam za sobą głos kapitana oddziału 12, gdy już miałam wychodzić.
-Potrzeba tam jak najwięcej ludzi. Mój kapitan też tam jest, więc i mnie nie może zabraknąć - oznajmiłam i ukłoniwszy się, zniknęłam na zewnątrz.
-Nie myśl, że tak łatwo się wywiniesz! - krzyknął za mną.
W trybie natychmiastowym udałam się do świata ludzi i dołączyłam do Kazumy. W chwilę później niebo przeszyła czerwona błyskawica.
-Przyszli - zauważyłam.
-Skoro tu jesteś, rozumiem, że wszystko już działa.
-Tak. Za chwilę przyślą wsparcie.
-Doskonale. Dajmy im nauczkę, Setsuko - zaśmiał się Kazuma.
-Tak jest, kapitanie - odpowiedziałam radośnie i wyciągnęłam Moeru.
Silna, przytłaczająca energia wylała się z garganty. To nie było tylko dwóch arrancarów. Tym razem było ich więcej.
-Wygląda na to, że to nie tylko espada.



Hotarubi została wezwana przez Szayela Aporro. Gdy tylko usłyszała o jakimś problemie, rzuciła się do biegu. Wciąż nie do końca pewna, którędy droga, kierowała się wyczuciem. Ggio Vega na szczęście wskazał jej drogę. Chciał zapytać, co się dzieje. Jedyne, co wiedział to, to, że coś idzie nie tak. Widząc jednak tak poważną minę na twarzy Hotarubi, wolał zaczekać. Sprawa była wyraźnie nagląca.
-Straciłem władzę nad ich komputerami! - wrzasnął rozjuszony Szayel.
-Jak to? Mówiłeś, że nie dadzą rady tego naprawić.
-Oczywiście, że nie daliby rady! Ale nie sądziłem, że uda im się znaleźć chip.
-Ktoś go odłączył?
-Najwyraźniej. W innej sytuacji, w życiu nie odzyskali by systemu. Moje oprogramowanie działało idealnie.
-Nie powinni go znaleźć... - jęknęła Hotarubi.
-Ale znaleźli!
-Setsuko... To na pewno Setsuko.
-Tamta shinigami? Mówiłaś, że nie ma tam wstępu.
-Bo nie ma. Kazuma musiał jej pomóc. To jedyna możliwa opcja.
-Tak, czy inaczej system znowu działa. Od początku mówiłem, żebyśmy nie zwlekali tak długo.
-Nie mogłam ich wysłać va bank - warknęła Hotarubi. - Musieliśmy upewnić się, ile wysłali sił. Podsłuch działa? - spytała.
-Tak.Wygląda na to, że wysyłają wsparcie do Karakury.
-Cholera! Spróbuj to jakoś opóźnić. Dasz radę, prawda?
-Jeśli wykorzystam podsłuch, mogę trochę namieszać - zaśmiał się Szayel. - Wygląda na to, że twój plan zawiódł.
-Wiem. Byłam pewna, że Kazuma i Setsuko nic nie zrobią - mruknęła. - Ggio, ściągnij naszych z powrotem. Natychmiast!
-Myślałem, że mam ich opóźnić, żeby kontynuować atak.
-Nie. Aizen zgodził się na ten plan pod warunkiem, że nie będzie żadnych strat z naszej strony. Tego niestety nie mogę już zagwarantować.Wciąż nie ma więcej hogyoku. Nie możemy zacząć jeszcze otwartej wojny, stąd to wszystko. Ale mój plan zawiódł, masz rację... W tym wypadku nie możemy się narażać. Muszą się wycofać.
-Przyznałaś się do porażki łatwiej niż myślałaś.
-Nie przewidziałam takiego obrotu sprawy. Mój błąd - przyznała Hotarubi i westchnęła. - Ale ty świetnie się spisałeś. - Poklepała go po ramieniu i westchnęła.
-Oczywiście. A wciąż mogę zrobić więcej.
-Wiem. Właśnie dlatego z tobą pracuję. Następnym razem znów liczę na ciebie.
8 espada zaśmiał się donośnie, dalej stukając w klawisze swojego komputera.


-Nasi jeszcze się nie zjawili? - spytał Kazuma.
-Nie. Widocznie jeszcze są jakieś problemy - zauważyła Setsuko - Spójrz! Espada chyba się wycofuje!
-To prawda! Uciekają.
-Myślisz, że to sprawka Hotarubi?
-Ty to powiedziałeś - skwitowałam.
-Chyba możemy wracać - oznajmił Byakuya. - Wrogowie się wycofują, a system działa jak należy. Wygląda na to, że próbowali opóźnić nasze wsparcie, dopóki ich siły się nie wycofają.
-Byakua... Też tu byłeś?
-Oddział 6 od początku został przypisany do tego patrolu razem z oddziałem 11.
-Takie buty.
-A co WY tu robicie?
-Jak to, co? Ratujemy wam tyłki - mruknęłam.
-Ktoś podłączył dodatkowy sprzęt do komputerów, stąd problem z systemem. Zaplanowali ten atak, dlaczego czekali do nocy. Na szczęście Setsuko w porę się zorientowała.
-Setsuko?
-Tak. Powiadomiła mnie, że jest coś nie tak. Pomogła naprawić system  i wszystko.
-Mhm...
-Nie wierzysz?
-Daj spokój... - szepnęłam.
-Ja wam wierzę - stwierdził Byakuya. - Obawiam się jednak, że tylko parę osób poza mną uzna tą wersję. Jeśli byliście w oddziale 12 to Kurotsuchi na pewno zrobi wszystko, żeby zgarnąć jak największe zasługi, a przynajmniej, by nie pozwolić na to Setsuko. I szczerze mówiąc, specjalnie mu się nie dziwię.
-Przesadzasz, Byakuya. Nawet Mayuri nie posunie się do czegoś takiego.
-A czy to ważne? - zaśmiałam się. - Najważniejsze, że wygraliśmy.
Wiedziałam, że Byakuya ma rację. I tak też się stało. Całe zasługi za powstrzymanie ataku przypadły kapitanowi- słoneczko oraz Kazumie, którego zachwalał za szybką reakcję i pomoc. Nie było to trudne do przewidzenia, bo od zawsze miałam z Kurotsuchim na pieńku. Poza tym moje zachowanie było takie, a nie inne, nie wspominając czasów zanim wstąpiłam do akademii. Toteż większość shinigami była bardziej, niż chętna, by uwierzyć, że sytuację uratował uwielbiany przez wszystkich Kazuma.
Na szczęście od samego początku spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Toteż nigdy specjalnie nie wysilałam się ponad to, co robiłam dla własnego oddziału lub najbliższych przyjaciół. Ba. Byłam nawet zadowolona, bo nie potrzebowałam wokół siebie zamieszania. Wystarczała mi świadomość, że popsułam plan Hotarubi. Już wyobrażałam sobie, jak się wścieka.
Jednak Kazuma czuł się wyraźnie winny, że zbiera laury. Nie wspominając o tym, że zaczęłam się obawiać o zdrowie kapitana-słoneczko, bo Kazuma był chyba gotowy skoczyć mu do gardła.
-Uspokój się wreszcie - warknęłam.
-Nie denerwuje cię to? Przedstawił wszystko tak, jakby ciebie tam nawet nie było!
-No i co z tego? - zakpiłam. - Dobrze wiesz, że ten dziwak mnie nie lubi i ja jego też nie. Oboje wiedzieliśmy, że Byakuya ma rację, mówiąc, że tak będzie.
-Ale nie podoba mi się to!
-Kazuma, do licha, uspokój się wreszcie. Nie masz 5 lat. Powinieneś się już przyzwyczaić, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. Życie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie. Poza tym, osobiście, nie zależy mi na tym wszystkim - stwierdziłam. - Najważniejsze, że wygraliśmy. Wygrał nasz oddział. My wygraliśmy. To mi w zupełności wystarczy.
-Jesteś pewna?
-Tak - odpowiedziałam z uśmiechem. - Właściwie powinnam ci nawet podziękować, bo gdyby nie ty, nie wpuściliby mnie nawet do oddziału. Zaufałeś mi, chociaż wszystko opierało się jedynie na przeczuciu.
-Poprzednio zabrakło mi odwagi, by ci całkowicie zaufać, więc obiecałem sobie, że drugi raz nie popełnię błędu. Kto ci zaufa, jeśli nie ja?

2 komentarze:

  1. Ło sporo się wydarzylo w rozdziale, strach sie bać co by się porobilo jakby setsu chipa nie znalazła .. szayel za tym swoim kompem to przerażająca wizja. A tego głupiego chuja z 12 nigdy nie lubilam. Sry że krótko ale z telefonu pisze i szlag mnie zaraz trafi. Ale song! Miałam go też w drodze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nie ona znalazła, ona pomogła, a to bardzo ważna różnica. Niemiej też myślę, że nieźle się spisała.
      Czemu, Szayel tam był w swoim żywiole i bardzo ładnie pracował dla Hotarubi.
      Kapitana-słoneczko? Ja też nie.
      Miałaś? Patrz, to musiało być jeszcze zanim się tam znalazłam, bo staram się wybierać takie piosenki, których nie miałaś. Kurde. Zwłaszcza, że jeszcze w następnym też będzie ta.

      Usuń