Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

piątek, 19 czerwca 2015

17 ~ Facing the past.


 Ok, tej jeden jest taki trochę krótszy, więc postanowiłam go wstawić szybciej. Dobra właściwie odrobinę się nudziłam, więc postanowiłam skorygować i wrzucić.

***

Po udanej akcji i odparciu ataku ze strony arrancarów, wreszcie mogłam wziąć się za przygotowanie raportu na o spotkaniu egzorcysty i dziwnych hollowów. Sporządziłam dokładny opis całego zdarzenia, z uwzględnieniem czasu i miejsca. Dodatkowo sporządziłam notatkę ze zdobytymi informacjami, wcześniej starannie wybranymi, gdyż kilka postanowiłam zachować jeszcze w tajemnicy. Do tego sporządziłam propozycję projektu. Potem musiałam to oczywiście sprawdzić i przepisać na czysto.
Spędziłam nad tym całą noc i nie opłacało się już zbytnio spać. Toteż wzięłam prysznic i przygotowałam się do pracy. Dokumenty spakowałam do teczki i ruszałam. Tym razem byłam wyjątkowo sporo przed czasem i miałam chwilę przed przyjściem Kazumy. Położyłam teczkę na jego biurku i zaległam na kanapie w gabinecie.
Bardzo szybko zapadłam się w błogi sen. A śniło mi się coś dziwnego. Byłam na jakiejś uroczystości. Wyglądało to trochę niczym bal średniowieczny, ale wszyscy goście to byli ludzie, których znam. Znaczy się, shinigami. Nikt mnie jednak nie widział i z tego powodu było mi bardzo przykro.  Potem wszystko zaczęło płonąć, aż nagle płomień zgasł zalany ogromną ilością wody, a ja zerwałam się z miejsca i przetarłam ociekającą wodą twarz.
-Co robisz?! - warknęłam.
-Ładnie to tak w pracy spać? - padło w odpowiedzi. - Przeczytałem twój raport, wydaje mi się, że chciałabyś posłuchać, co mam do powiedzenia.
-Tak...
-Nie podoba mi się ten pomysł.
-Dlaczego?
-Nie przerywaj mi. Nie podoba mi się ten pomysł, bo będziesz tam zupełnie sama. Nie pozwolą wysłać nikogo więcej.
-Wiem przecież, ale to świetna okazja na zdobycie informacji.
-Wiem.
-W takim razie, czemu się nie zgadzasz?
-Nie powiedziałem, że się nie zgadzam, tylko, że nie podoba mi się pomysł. Słuchaj uważnie, co się do ciebie mówi.
-Czyli się zgadzasz?
-A chcesz, żebym się zgodził.
-Tak!
-Wszystko jest rzetelnie zrobione i dobrze wyjaśnione, myślę, że nie mam powodu, by się nie zgodzić. Zamierzam nawet porozmawiać z głównodowodzącym na ten temat. Jeśli zdobędziemy jego poparcie nie będzie problemów później. 
-To świetnie! Bo zdążyłam złożyć już u Kisuke zamówienie na potrzebne rzeczy.
-Szybka jesteś.
-Cóż... Przypuszczałam, że się zgodzisz.
Miałam jeszcze kilka dni, nim będę w pełni gotowa na wykonanie misji. Właściwie, czekałam jedynie na telefon od Urahary, dotyczący mojego zamówienia. Do tego czasu pomagałam z pracami oddziale, ale nuda brała górę. Co więcej, czułam się dziwnie na myśl o wyjeździe. Cały czas nawiedzały mnie różne wspomnienia.Toteż wpadłam na pomysł.

Stałam przed budynkiem oddziału 6, wahając się, czy powinnam tam w ogóle wchodzić. Jednak... Po chwili namysłu, powoli zajrzałam do środka i skierowałam się do gabinetu Byakuyi. Zapukałam do drzwi.
-Proszę - usłyszałam.
-Bry - mruknęłam z uśmiechem. - Przyszłam spytać, czy...
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Ale jeszcze nie powiedziałam o co chodzi - zaprotestowałam.
-Ale z tego, co widzę nie przyszłaś z powodu pracy.
-Nie. To prawda, że przyszłam tu w osobistej sprawie - zgodziłam się. - Ale poczekaj. Posłuchaj mnie do końca - poprosiłam - Miałam nadzieję, że zgodzisz się na mały sparing. Wiem, że jesteś zajęty, ale chciałabym raz jeszcze, tak jak kiedyś.
-Odpada.
-Byakuya... Proszę - powiedziałam z powagą. - Przestałeś ze mną ćwiczyć, kiedy przestałam dawać z siebie wszystko. To zrozumiałe, że nie chciałeś marnować czasu - stwierdziłam - Jednak tym razem pokażę ci swoją prawdziwą siłę, dlatego...
-Przestań się wydurniać - zagrzmiał Byakuya i spytał - Na co czekasz? Idziemy.
Staliśmy na środku placu treningowego, patrząc na siebie z powagą.
-Te same zasady, co zawsze - usłyszałam.
-Wtedy nawet nic więcej nie umieliśmy, niż szermierkę. No, a przynajmniej ja.
-Przestań gadać. Przygotuj się.
-Tak jest!
Wyciągnęłam swoją katanę, a Kuchiki poszedł w moje ślady. Ustawiłam się, wzięłam głęboki oddech i zaatakowałam. Z całej siły. Oczywiście kapitan 6 oddziału bez problemu odparł mój atak i omal nie posłał mojej katany w powietrze. Na szczęście trzymałam ją mocno. Zrobiłam krok do tyłu, żeby złapać równowagę i wyprowadziłam serie kopnięć. Różnica w naszej sile była wyraźnie widoczna, oczywiście na moją niekorzyść. Nadrabiałam jednak szybkością, nieznacznie, ale to dawało mi pewną szansę, by chociaż trochę wyrównać nasz poziom. Byakuya uśmiechnął się pod nosem, prawdopodobnie domyślając się, co zamierzam i złapał mnie za kostkę, pozbawiając gruntu pod stopami. W porę podparłam się na rękach i uderzyłam go drugą nogą w bok. Wreszcie udało mi się uwolnić. Zwiększyłam dystans między nami, żeby dać sobie chwilę do namysłu. Chociaż zasada brzmiała: nie myśl - walcz. Po latach jednak mój instynkt zawodził. Tym razem to ja odbierałam ataki, blokując je swoją kataną, ale Byakuya z każdą chwilą zmuszał mnie, bym cofała się coraz dalej. Szybko odchyliłam się do tyłu, unikając kolejnego ataku i prześlizgnęłam się po ziemi. Przesunęłam nogę tak, by pozbawić przeciwnika równowagi i zaatakowałam. Bez skutku. Sparowałam kolejny cios i wyprowadziłam serię kopnięć.
-Koniec tego dobrego usłyszałam i poczułam na szyi coś zimnego.
-Kiedy ty? - zdziwiłam się.
-Wracam do pracy.
-Czekaj, czekaj, czekaj! Powiedz mi chociaż, jak poszło.
-Następnym razem skup się bardziej. Popracuj nad siłą w rękach - odpowiedział Kuchiki - A twoje reakcje na ataki z prawej strony były nieco gorsze. Wciąż nie zregenerowałaś się w pełni po tamtym, mam rację? - spytał. - Twój styl walki nie zmienił się przez lata. Jesteś zbyt przewidywalna.
-Było, aż tak źle? Byłam pewna, że dałam z siebie wszystko - jęknęłam. - Chociaż to było do przewidzenia, że nie wygram z tobą.
-Wydaje mi się, że czegoś nie rozumiesz.
-Tak?
-Nie wygrasz walki, jeśli od początku zakładasz, że przegrasz - oznajmił Byakuya. - Wtedy byliśmy młodsi. Nie zapominaj, że nie tylko ja, lecz oboje przeszliśmy ciężki, wymagający i rzetelny trening, dzięki któremu uzyskaliśmy zdolności bojowe.
-Wiem, ale...
-Nie przerywaj mi - warknął Byakuya. - Oprócz tego... Jesteś silniejsza, niż sądziłem. Jeszcze lepiej, niż kiedyś, łączysz szermierkę z tym, czego nauczyła cię Shihoin. To twoja mocna strona. Wykorzystaj to.
-Dziękuję! - krzyknęłam.
-A teraz wracam wreszcie do pracy.
-Naprawdę dziękuję. Jednak nic, a nic się nie zmieniłeś... - dodałam cicho.
Wróciłam do swojego oddziału, by poinformować Kazumę o postępach w przygotowaniach do misji. Zmęczona, lecz bardzo zadowolona z walki z Kuchikim, zjawiłam się w kapitańskim gabinecie.
-Jak idzie praca? - Spytałam. Cisza. - Potrzebujesz pomocy, dopóki mam jeszcze czas? - Zero odzewu. - Udało mi się już przygotować wszystko do tej misji. Teraz czekam na telefon od Urahary - oznajmiłam.
-Świetnie.
-A tobie co? - zdziwiłam się. Kazuma spojrzał na mnie jakoś dziwnie i wzruszył ramionami.
-Nic. Zastanawiam się tylko, od kiedy twoim kapitanem jest Byakuya.
-Co? O czym ty mówisz?
-Mieliście sparing. Zazwyczaj o coś takiego prosi się swojego kapitana.
-Nie chciałam ci przeszkadzać.
-A jemu już tak?
-Skoro ci nie pomagam, chciałam chociaż nie przeszkadzać - wyjaśniłam. - Chyba logiczne, nie? Bakuś wciąż ma cały oddział, ty masz cały oddział, ale na głowie.
-Ale to i tak podejrzane.
-Nie, nie, nie! - zaprotestowałam energicznie. - Nic z tych rzeczy. Po prostu... No wiesz. Przecież, kiedyś często ćwiczyłam razem z nim. Teraz... Po prostu tego potrzebowałam.
-Ja się nie nadaję?
-Ty zawsze dawałeś mi fory, a Bakuś zawsze potrafił mnie sprowadzić na ziemię, nawet gdy już myślałam, że go pokonam, przegrywałam.
-Byliśmy dziećmi.
-W porządku! Rozumiem! Następnym razem przyjdę z tym do ciebie.
-Następnym razem - prychnął Kazuma.
-To miało po prostu znaczenie symboliczne - stwierdziłam. - Ty trenowałeś z Hotarubi, a Byakuya ze mną. I tyle - mruknęłam. - Z resztą nie muszę ci się tłumaczyć. To nie było to, co myślisz. Ale o tym też już kiedyś mówiłam - zaśmiałam się - Z resztą wiesz, że Byakuya mnie nie lubi. Chciał mnie odprawić z kwitkiem.

***

P.S. Znamy już rozdział debiutu ;) (38) Niestety szybciej się nie da, a i tak chyba musze go trochę przerobić.

2 komentarze:

  1. jestem. parszywy koniec tygodnia, z palcem do nosa nie umiem se trafić. wolałabym prac byakunowi haori, pozszywac mu skarpetki i polerowac senbozakure... ale dość biadolenia. sparring! łaskawy kuchiki dobył swojego miecza... ;P o, kuwa. właśnie. BĘDZIE JAKIEŚ SETSUXBYAKUN??????? beda sexy????? bedabedabedabeda???????? BĘDĄ CZY NIE? lepiej żeby były. jeśli nie chcesz zaostać zastalkingowana na śmierć.
    misja. obstawiam ze bedzie miala cos wspolnego z klasztorem? obejrzalam 1 odc! jak skoncze tycj kuroko basketow, popatrze wiecej d graya. kreska mi troche przypomina stalowego, a stalowego kocham. i hmmmmmm tak btw ale czy Kazuma nie jest ciut zazdrrrosny??? que? chyba jest. :D hueh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że Byakuya podarte skarpetki wyrzuca i nie trzeba zszywać. W końcu to nasz wielki wspaniały pan.
      Właściwie wątek znajomości Setsu i Byaka to jeszcze ciągle tajemnica nawet dla mnie, bo trochę nie mogę się zdecydować, co z tego zrobić.
      Generalnie też nie wiem, co z seksami, bo Setsu jest bardziej niewinna niż na to wygląda ( cóż taka miała być, bo jest zabawniej)
      A wgl masz dobre tempo bo miałam nadzieję zdążyć z planowym 18 przed komentarzem a tu widzisz, ale to może dlatego, że zabalowałam i mam słaby timing dziś. Powinnaś polubić 18 rozdział.
      1 odcinek jest do dupy kolejne są lepsze. W drugim jest Kanda, zobacz koniecznie najlepiej przed przeczytaniem 18 w sumie. Bo Kanda się duzo potem pojawia.
      Ok to ja poprawiam rozdział i publikuje. Pora na zmianę musica

      Usuń