Tutaj zaskoczyłam samą siebie, bo akcję przewidywałam mocno inaczej. Mam jednak nadzieję, że się spodoba. No i na końcu zrobiłam nadprogramowy dodatek.
Znalazłam też chwilę czasu na korektę, wiec wstawiam dzis bo nie wiem, co przyniesie jutro. Podejrzewam jednak, że jutro dla odmiany będę czytać wasze teksty ;) Jak się wyśpię.
***
Ledwo zdążyliśmy usiąść, do pokoju Kazumy przyszła służąca. Przyniosła nam herbatę i talerzyk z
kanapkami. Boże! Wyglądającymi jak kupne! Piękne, mięciutkie, wycięte w idealne
trójkąciki i bez skórki. To się nazywa życie.
-Część teorii już
przedstawiłaś w swoich raportach, zwłaszcza te potwierdzone – Kazuma od razu
przeszedł do rzeczy. – Nie wierzę jednak, że to było wszystko. Chcę wiedzieć,
co myślisz o całej sytuacji. Wszystkie rzeczy, które przyszły ci do głowy.
Wybierzemy te najbardziej sensowne i przedstawimy.
-Hmm... Rozumiem, o co
ci chodzi – stwierdziłam – Ale to nie będzie takie proste. No wiesz... Nie
możemy aż tak nawciskać kitów. Co prawda mam kilka asów w rękawie, ale...
Chciałam to na razie jeszcze sprawdzić.
-Przedstawimy wszystko
i spróbuję załatwić nam pełnomocnictwo w tej sprawie. Tylko nasz oddział będzie
się tym zajmował i nikt nie wejdzie nam w drogę. Jestem pewien, że
głównodowodzący zrozumie.
-Eh... No dobrze.
-To, na co wpadłaś
dotychczas?
-Sęk w tym, że mam
wiele teorii, wiele sprzecznych teorii... I nic zbytnio nie chce łączyć się w
całość. To tak jakby mieć wiele puzzli, ale każdy jeden jest z innego zestawu -
powiedziałam, a Kazuma skinął głową.
-Mimo to, chce usłyszeć. Po prostu mów, co wiesz. Jeśli nie ty, może ja na coś wpadnę.
-Nie wiem, tylko, od
czego zacząć
-Od początku.
-Nooo... To żeś pomógł –
skwitowałam.
-To może inaczej... Co
cię skłoniło do tego, żeby współpracować z egzorcystami. Spotkałaś tamtego
chłopca tak jak napisałaś w raporcie, ale wtedy wszystko było teoriami. Na co
wtedy wpadłaś.
-Przeczucie.
-Wszystkie teorie z
raportu stworzyłaś na bazie przeczucia? – Kazuma spojrzał na mnie krytycznie,
chyba nie dowierzając w moje słowa.
-Pomyślmy – zaczęłam. –
Po prostu... O może tak – mamrotałam pod nosem. – Mamy kilka elementów i po
prostu przeczucie mi mówi, że one się jakoś łączą. Czuje się jakbym była bliska
odkrycia prawdy, a zarazem błądzę w ciemności tuż obok włącznika światła –
zaśmiałam się z własnego porównania. – No... Bo od początku był Aizen, który
coś planuje, coś wielkiego, coś niepojętego... Zapanował w jakiś sposób nad
arrancarami i pustymi. Oprócz niego jest jeszcze ślep... Bardzo wierzący w
niego Tousen no i kapitan Ichimaru. I to jest już kilka puzzli, ale te jako
jedyne łączą się na razie w jakąś logiczną całość.
-No dobrze to, to, a
reszta?
-I długi czas to
oczywiście było. Potem doszedł kolejny element, nad którym pieczę sprawował
oddział 6.
-Ghoule?
-Dokładnie. Były
zawsze, a przynajmniej długo. Tylko skąd się wzięły i dlaczego nagle zaczęły
być bardziej aktywne? – spytałam. – Nie mam żadnego dowodu ani pomysłu na to,
czy i jak łączy się ta sprawa z Aizenem. Jedyne, dlaczego uznałam je za kolejny
element to...
-Fakt, że ludzie zabici
przez ghoule momentalnie zmieniają się w hollowy?
-Tak.
-Myślisz, że to sprawka
Aizena?
-Nie. Nie wydaje mi
się. Jeśli stare raporty się zgadzają, ghoule pojawiały się od dawna. Ja wiem,
że Aizen swój plan zaczął snuć wcześnie, ale przecież nie mógł tego robić od
urodzenia – prychnęłam. – Uważam jedynie, że będzie próbował to wykorzystać o
ile jeszcze tego nie robi.
-Co do tego ja również
nie mam wątpliwości.
-Kolejny element to...
Hotarubi.
-Hotarubi? Dlaczego
traktujesz ją jak osobny element. Nie uważasz, że to się łączy z pierwszą
częścią? – zdziwił się Kazuma.
-Hm... Szczerze mówiąc,
tutaj znowu jest to raczej intuicyjne – przyznałam smutno. – A może jestem już
przewrażliwiona. Z tym, że... No wiesz... Ja nie pamiętam nic ze swojego
dzieciństwa... Hotarubi z niewiadomego powodu wydaje się mieć mi coś za złe. Do
tego, jakiś czas temu wspomniałeś, że obie miałyśmy w dzieciństwie styczność z
Aizenem... Dlatego pomyślałam, że gdyby to miało coś wspólnego ze sobą... Nie.
Chyba naprawdę popadam w paranoję.
-Fakt, jest to trochę
naciągane – oznajmił z powagą Kazuma. – Ale rozumiem cię. Nic nie pamiętasz z
wcześniejszych lat i chciałabyś się dowiedzieć. Trzymajmy się jednak głównego
tematu.
-Racja. Tak, czy
inaczej, jest Hotarubi. Potem jeszcze egzorcyści, którzy z jakiegoś powodu
widzą shinigami i hollowy – zauważyłam i westchnęłam cicho. – Posiadają moc
dzięki innocence i innocence jest bardziej sercem tego elementu, niż
egzorcyści. Po prostu otrzymali jakaś moc dzięki kamieniom. W ich przypadku
zastanawia mnie jedynie ich legenda o tym, że innocence to moc podarowana od
boga.
-Nie wspomniałaś tej
części w raporcie.
-Nie, bo chciałam się temu
bliżej przyjrzeć najpierw. Innocence z czymś mi się kojarzy... Gdzieś to już
widziałam i mam zamiar nieco poszperać, dlatego wstrzymałam się z tą
informacją. Egzorcyści wierzą, że innocence to dar od boga dla ludzi, by mogli
się bronić przed Milenijnym.
-Hm... Od boga? Ale czy
to by nie znaczyło, że innocence pochodzi stąd? Jesteśmy shinigami, pracujemy
dla króla dusz, więc może to jest coś co stworzył albo...
-Możesz mieć rację.
Dlatego na razie chciałabym się wstrzymać lub podać jak najmniej informacji w
tej kwestii.
-Nie przesadzasz? W tej
chwili musimy podać właśnie jak najwięcej.
-Nie – zaprotestowałam.
– Jeśli powiemy zbyt dużo, mogą nam odebrać te sprawę! – niemal krzyczałam.
Spuściłam wzrok i wzięłam głęboki oddech. – Pamiętasz atak komputerowy na system
w oddziale 12? – spytałam spokojnie, a Kazuma skinął głową. – Ktoś podłączył
dodatkowy element. Jak myślisz, kto?
-Hotarubi? Była świetna
w ukrywaniu reiatsu.
-Nie sądzę... Jestem
niemal pewna, że była po drugiej stronie i szykowała się do ataku razem z
arrancarami.
-Ale to by znaczyło, że
ktoś inny...
-Tak. Uważam, że mamy
szpiega. I to nie jednego. Dotychczas mogli nawet nie mieć pojęcia o Hotarubi,
a ona o nich. W tamtych dniach, zanim padł system, z powodu arrancarów i
hollowów bardzo wiele shinigami opuszczało Soul Society. Jeśli pośród nich był
szpieg, mógł po cicho odebrać chip i zakraść się w nocy, by podłączyć go do
komputera.
-Spróbuję zdobyć
później wykaz tych, którzy opuszczali Seireitei i przybliżyć listę osób, które
mogły ro zrobić.
-Wiesz, że to żmudna
robota? – upewniłam się.
-A czy ty wiesz, że to
nie tylko nasz obowiązek, ale bardzo ważna rzecz? – padło w odpowiedzi, a ja
uśmiechnęłam się blado.
Widziałam w oczach
Kazumy wolę walki i wiedziałam, że jeśli postanowił znaleźć szpiegów, zrobi to.
Tak bardzo kochał Soul Society, w przeciwieństwie do mnie. Zawsze się starał i
ciężko pracował. Był niesamowity. Był wspaniałym kapitanem. Kto jak kto, ale on
miał szansę dopiąć swego i powstrzymać Aizena. Ja nie miałam aż tak wzniosłych
celów i marzeń. Chciałam tylko... Pomóc Kazumie. Chciałam go wspierać, dlatego
zamierzałam pokonać Hotarubi. Myliłam się jednak, sądząc, że to wystarczy. W
rzeczywistości, zmierzyć się z tą zdradą musiał on sam. Ja mogłam być obok i
robić, co trzeba. Toteż zdecydowałam zrobić, co w mojej mocy.
-No dobrze. Zajmiemy
się tym. Oboje – powiedziałam wreszcie. – W końcu... Jako porucznik to mój
obowiązek, żeby ci pomagać. Nawet jeśli to będzie znaczyło sporo roboty –
zaśmiałam się, a Kazuma pogładził mnie po włosach. – Ale już przestań. Co ja
pies jestem? – oburzyłam się.
-Po prostu jestem
szczęśliwy. Wreszcie zgodziłaś się zostać porucznikiem – stwierdził. – Teraz wiem,
że możemy wygrać.
-Huh?
-Największym błędem
jaki w życiu popełniłem to mianowanie porucznikiem Hotarubi. Myślałem, że w ten
sposób będę mógł mieć na nią oko i na to co robi. Tymczasem dałem jej tylko
większe pole do popisu...
-Kazuma... Hotarubi
była silna i nadawała się na porucznika, a ty... Ko... Cóż... nic dziwnego, że
chciałeś by była obok. – Słysząc moje słowa, Kazuma zmarszczył brwi. Szybko
jednak się otrząsnął. – Przepraszam... Zostawmy ten temat. Wracając... Trzeba
będzie sprawdzić informacje o innocence. Możliwe, że będziesz musiał mi pomóc,
bo nawet jako porucznik nie będę miała dostępu do wszystkich archiwów. A jeśli
posiadamy jakiekolwiek informacje to jedynie w tej najbardziej strzeżonej
części.
-Tak.
-Kolejny element, który
łączy się z egzorcystami to opozycja. Czyli Milenijny i klan Noah... Tworzą
akumy, które do złudzenia przypominają hollowy. Jednak zgodnie z tym, co mówią
egzorcyści, powstają one w inny sposób i słuchają bezpośrednich rozkazów Milenijnego.
Wszyscy oni polują na innocence, co tylko potwierdza jego ważność. Milenijny
zbiera innocence. Tylko po co? I co ważniejsze... Kim do cholery jest
Milenijny? Nie mam zielonego pojęcia kim lub czym jest. Ani tym bardziej, skąd
się wziął? – Mnie samą irytowała ta niewiedza. Nieświadomie zaczęłam marszczyć
brwi i Kazuma parsknął śmiechem. Prychnęłam z irytacją, ignorując jego
zachowanie. – I tu do akcji znowu wkracza Hotarubi. Stanowi łącznik między
Milejnijnym, a Aizenem. Gdyż podczas naszego ostatniego spotkania towarzyszyła
klanowi Noah przy zbieraniu innocence. Czy to możliwe, że... Aizen jest Milenijnym, a może to jeden z arrancarów, pracujący dla niego? Na to wygląda, ale... Cholera. To takie skomplikowane – zawyłam,
łapiąc się za głowę.
-A jednak... Wszystko
doskonale spamiętałaś – Kazuma znowu parsknął śmiechem. – Mówisz, że to
skomplikowane, ale przetoczyłaś mi treść wszystkich ostatnich raportów i
dodatkowe informacje bez opierania się o żadne notatki. Ty... Naprawdę to
wszystko spamiętałaś. Jestem pod wrażeniem. Byłem pewien, że systematyzujesz
informacje w jakimś notesie, skoro przedstawiłaś je tak ładnie w raporcie.
Dotychczas wszystkie były strasznie chaotyczne.
-Bo... Nie zależało mi
wtedy. Tym razem to coś innego, coś ważnego... Poza tym, nic nie poradzę, że to
po prostu pamiętam. Mój mózg przetwarza informacje, a ja nie mogę spać po
nocach, bo myślę nad sprawą.
-Doprawdy... Jesteś
bardziej oddana swojej pracy, niż sądziłem. Haha!
-Ej! Nie śmiej się!
-Czyli podsumowując...
Trzeba znaleźć szpiega. Sprawdzić informacje na temat tego, czym może być
innocence. Warto byłoby też poszperać o Milenijnym. Może... I trzeba za wszelką
cenę chronić innocence i egzorcystów. Jeśli jakimś cudem Aizen chce innocence,
tamci ludzie są w sporych tarapatach. Ja zajmę się planowaniem projektu, który
przedstawię głównodowodzącemu bezpośrednio. Tak długo jak załatwię to z nim,
cała sprawa będzie w naszych rękach. Ty natomiast sporządź ogólny raport,
uwzględniający wszystko to, o czym przed chwilą rozmawialiśmy – rozkazał Kazuma,
a ja skinęłam głową i zabrałam się za pisanie. – Biorąc pod uwagę, że wszystko może łączyć
się w całość, dobrze byłoby współpracować z oddziałem 6, to oni zajmowali się
sprawą ghouli. Oczywiście trzeba będzie uważnie przyjrzeć się naszemu i 6
oddziałowi, żeby mieć pewność, że w żadnym nie ma szpiegów. Ufam swojemu
oddziałowi, ale Byakuya już niekoniecznie. Tylko, czy nie będzie ci to
przeszkadzać?
-Mi? Skąd... To znaczy,
może nie być łatwo dogadać się z Byakuyą odkąd był przeciwny mojemu awansowi...
Ale nie ma to dla mnie specjalnego znaczenia. Poza tym, będzie Renji, więc
jakoś damy radę. Przydałaby nam się nieco bliższa współpraca z oddziałem 12...
Gdyby pożyczyli nam kilka osób... Bo z kapitanem Kurotsuchim ciężko będzie, a
poza tym egzorcyści nie pozwolą nam zabrać innocence do zbadania.
-Z oddziałem 12?
Dobrze. Pomyślę o tym.
Siedzieliśmy w
milczeniu, pisząc zawzięcie. Oboje byliśmy bardzo skupieni. Tylko co jakiś
czas, któreś z nas popijało łyk herbaty, zerkając ukradkiem na drugie. I to
właśnie był oddział 3 w akcji. Nie cały, ale można by rzec, że jego serce. Nasza dwójka stanowiła serce oddziału. I wreszcie po wielu latach naprawdę
działaliśmy razem. Bez tajemnic, bez kłamstw. Staraliśmy się coś zdziałać.
Wiedząc to, zaczynałam naprawdę wierzyć, że może nam się udać. Gdybyśmy dostali
ten projekt, gdyby wszystko poszło dobrze... Naprawdę mieliśmy szanse w porę
odkryć prawdę. Może w ten sposób byłoby można porządnie nadepnąć Aizenowi na
odcisk.
Powoli, starannie i
skrupulatnie spisywałam informacje i przedstawiałam na tej samej zasadzie, co
Kazumie. Przedstawiłam elementy i powiązania istniejące między nimi. Wszystko,
co wiedziałam, co należało zrobić i sprawdzić oraz w jaki sposób. Wiele razy
coś kreśliłam i mimowolnie zmuszona byłam przepisywać opracowaną już część.
Kazuma również co jakiś czas marszczył brwi i poprawiał coś. Uśmiechnęłam się
pod nosem i zmotywowana do pracy, pisałam dalej. Pisałam i pisałam...
Było już środek nocy,
służąca już dawno zapaliła nam światło, gdy przyszła zabrać naczynia i
przynieść nam nową herbatę i przekąski. Odłożyłam ołówek, żeby się przeciągnąć.
I zabrałam za czytanie tego, co zdążyłam już napisać.
Gdy się obudziłam, nie
wiedziałam, gdzie jestem. Rozejrzałam się. Wszystko wskazywało na to, że wciąż
jestem w pokoju Kazumy. Tylko, że nie spałam na podłodze ani na stoliku, jak
sądziłam, że będę. Stanowczo znajdowałam się w łóżku, przykryta ciepłą kołdrą.
Już miałam się ponieść, ale coś zdawało się być nie na miejscu. Łóżko było dość
spore, więc wiedziona dziwnym przeczuciem spojrzałam na drugą połową. Obok mnie
spał Kazuma. Odruchowo odsunęłam się i uderzyłam głową w ścianę za mną.
Złapałam się za bolące miejsce i przygryzłam wargę.
-Co się rozbijasz, śpij
– mruknął, ciągnąć mnie z powrotem do pozycji leżącej.
Wylądowałam twarzą w
poduszkę i westchnęłam cicho. To było miłe z jego strony, że nie dał mi spać na
podłodze, ale... Trochę głupio się czułam. Nawet jeśli znaliśmy się od lat i
często ucinałam sobie drzemkę na kanapie w jego gabinecie. To ciągle nie było
to samo, co spanie razem. Czy on tego nie rozumiał? Czy był tak zmęczony, że o
tym nie pomyślał? Jeszcze teraz smacznie spał dalej, jakby nigdy nic, z ręką
wokół moich ramion. Jeszcze bardziej zawstydzona czułam się, myślą, że musiał najpierw przenieść mnie na
łóżko. Poduszka pachniała jego szamponem, a ja leżałam wtulona w nią. Świetnie.
Spróbowałam się
podnieść, ale Kazuma powstrzymał mnie, znów mrucząc coś pod nosem. W końcu
przekręcił się twarzą w moją stronę. Przez chwilę patrzył na mnie i miałam
wrażenie, że nie ma pojęcia, co się dzieje. Ale on uśmiechnął się tylko w
odpowiedzi na moje pytające spojrzenie.
-Znowu uciekasz?
-Ja nigdzie nie
uciekam, tylko próbuję wstać – mruknęłam. – Czekaj... Jak to znowu?
-Już tu byłaś...
Pamiętasz? Przed misją – stwierdził.
-To nie prawda... Nie
wiem, o czym mówisz.
-Kłamiesz. I najpierw ci
uwierzyłem... Ale to by znaczyło, że wczoraj przyszłaś tu po raz pierwszy po
wielu latach. Nie rozglądałaś się zbytnio. Nie byłaś zaciekawiona i pamiętałaś doskonale, gdzie mój pokój. Nie ciekawi
nas tylko to, co już znamy.
-Byłam skupiona na
pracy.
-Kłamiesz... – warknął Kazuma,
a ja uniosłam brwi nieco zdziwiona. – Kłamiesz... Mam odświeżyć ci pamięć? –
spytał, nachylając się nade mną.
-Stop – powiedziałam,
odpychając go rękami. – Do niczego wtedy nie doszło. Przyprowadziłam cię tu i
po chwili zasnąłeś.
-Nie nazwałbym tego,
niczym – mruknął i przejechał palcem po mojej dolnej wardze.
Zmarszczyłam brwi.
Byłam wkurzona. Uznałam, że lepiej dla niego będzie, nie pamiętać. W końcu to
ja z nim byłam, nie Hotarubi, którą chciał zobaczyć. Sama również nie chciałam
pamiętać, było mi zbyt głupio. A jednak Kazuma musiał to
rozpamiętywać. I właśnie to doprowadzało mnie do szału. Nie mógł odpuścić?
Wreszcie odnowiliśmy naszą przyjaźń, a może raczej, wreszcie naprawdę się
przyjaźniliśmy. Byliśmy ze sobą szczerzy i współpracowaliśmy jak należy. Nie
chciałam tego psuć tylko dlatego, że może oboje trochę potrzebowaliśmy
bliskości drugiej osoby.
-Przestań.
-Dlaczego? Nie podoba
ci się to? Nie wierzę – odparł.
-Nie psujmy przyjaźni w
taki sposób... Rozumiem, że tęsknisz za Hotarubi, ale ja ci jej nie zastąpię.
Nie chcę i nie zamierzam. Jeśli potrzebujesz bliskości, szukaj jej gdzie
indziej.
-Hotarubi i Hotarubi...
To ty najwięcej o niej mówisz – warknął Kazuma, marszcząc groźnie brwi. – To ty
ciągle o niej powtarzasz, wmawiając mi, że nie robię nic innego poza myśleniem
o niej. Z tym, że ja jakoś za nią nie tęsknię.
Jezusie, wybacz mi, ze nie komentuje osttanio. Ledwo czasu na czytanie mi starcza ;(( wlasnie wychodze z siebie zeby wrzucic cos na droge zanim zas wyjd w pizdu i nie wiem kiedy wrrrroce *płacz*
OdpowiedzUsuńWykrwawiłam sie. na koniec. niby nic, ale te warkniecie i te 'nie tesknie' roznioslo sie po mnie jak... moja glowe nawiedza obraz dzownu zygmunta i bijacego w niego quasimodo -.-
wybacz mi iz lakoniczna jestem do bólu! bede sie za to smazyc w piekle! obiecuje! i obiecuje poprawe!
To się nazywa akcja bez większej akcji, bo siedzą, gadają i piszą:) Do tego małe podsumowanie tego, co już wiemy. Super.
OdpowiedzUsuńOstatnia scena mnie rozbawiła i rzuciła inne światło na Kazumę. Chyba w tej sprawie wszystko układa się w całość.
Pozdrawiam
Laurie
Rozdział długi, miło mi się go czytało. Teraz ja chcę kanapeczkę w kształcie trójkąta bez skóreczki :D
OdpowiedzUsuńKazuma... hah, brawa dla ciebie za ostatnią scenę. Rozwaliłaś mnie.
Szkoda mi Hotarubi - biedna.
http://harrmioneahariet.blogspot.com/ - zapraszam na nowy rozdział ccc;;
Weny!
Buźka, H