-Ok, ale skończ się wygłupiać. Musisz iść do głównodowodzącego.
-My musimy.
-Co?
-Jesteśmy umówieni
dopiero na 12.
-Jak to na 12. Wczoraj,
gdy przyszedłeś po mnie, myślałam, że mamy to zrobić w ogóle na wczoraj!
-No... Nie sądziłem, że
tak szybko się uwiniemy.
-Kazuma, do licha!
Puszczaj mnie – oburzyłam się i wstałam wreszcie, wyrywając się z uścisku. –
Wracam do siebie – oznajmiłam, otwierając drzwi.
Tam jednak zatrzymała
mnie matka Kazumy.
-Oh, już wstaliście –
zauważyła, z uśmiechem. – Nie musisz się tak spieszyć Setsuko. Nasza służąca
wskaże ci łazienkę. Na spokojnie wykąp się, zrelaksuj. Mamy kilka łazienek,
więc naprawdę nie musisz się spieszyć – powiedziała. – Wyglądasz na niezbyt
wyspaną, więc rozgość się. Chociaż wolałabym, żeby te wory pod oczami były po
upojnej nocy, a nie pisaniu raportów...
-Słucham?
-Nic, nic. Idź się
wykąp. Dostaniesz też rzeczy na przebranie. I jak będziesz gotowa przyjdź do
salonu na śniadanie.
-Naprawdę nie trzeba...
Mogę wrócić do siebie.
-Nalegam, Setsuko,
nalegam – upierała się pani Tomiko.
-Cóż...
-Poddaj się, Setsu –
mruknął Kazuma. – Z nią nie wygrasz.
-Dzień dobry, mój głupi
synu. Ty naprawdę nie wiesz, co dwójka młodych ludzi powinna robić razem w
nocy...? Niczego cię z ojcem nie nauczyliśmy?
-Ja... Lepiej już
pójdę... Się wykąpać – wymamrotałam i spojrzałam błagalnie na służącą, która z
beznamiętną miną ruszyła wzdłuż korytarza, a ja oczywiście za nią. – O...
żesz... ku... – wydukałam. Łazienka była ogromna i luksusowa, a
podobno mieli takich kilka. – Jak przystało na bogaczy...
-Proszę się nie
krępować. Ubrania na zmianę leżą już na szafce.
-Ah... Dziękuję.
Ubrania, które dostałam
pasowały jak ulał. Było to śliczne kimono z motywem kwiatowym z dobrej jakości
materiału. Musiało być bardzo drogie. Wyszłam z łazienki i rozejrzałam się
nieśmiało po korytarzu, po czym ruszyłam w stronę salonu.
-Miałam rację!
Doskonale pasuje ci to kimono. Sama wybierałam – oznajmiła pani Tomiko z jakimś
podejrzanym entuzjazmem. – Wyglądasz cudownie.
-Cóż... Dziękuję –
wymamrotałam. – Jestem tylko pod wrażeniem, że znalazło się coś z tak dobrą
rozmiarówką – zaczęłam. – Dla...
-Nie pytaj – uciął
Kazuma. – Nie chcesz wiedzieć.
-Aha...
-Jedzmy i musimy iść.
-Huh? Mam iść tak
ubrana? – zdziwiłam się.
-A czemu nie?
-Poza tym... Muszę się
i tak przebrać, żeby móc to oddać.
-Nie kłopocz się,
Setsuko. Zatrzymaj to kimono. Wyglądasz w nim naprawdę cudownie – powiedziała
pani Tomiko. – Przypominasz mi mnie z czasów młodości, zanim urodziłam tego
idiotę.
Przechyliłam głowę na
bok. Stanowczo mi się nie przesłyszało. Matka Kazumy nazwała go idiotą i to już
któryś raz tego dnia. Miałam dziwne wrażenie, że w ogóle jej zachowanie uległo
sporej zmianie od ostatniego razu. Okres? Czy może ja po prostu coś przeoczyłam?
Śniadanie dokończyliśmy
w milczeniu, po czym ja i Kazuma wyszliśmy, w sumie, jak najprędzej i już
spokojnie ruszyliśmy w stronę oddziału 1, gdzie rezydował Genryusai.
-Kazuma? – odezwałam
się po chwili namysłu. – Twoja mama... – Nie wiedziałam jak to powiedzieć. –
Jej z... Zachowywała się... Troszkę inaczej, niż poprzednim razem.
-Ah to... Wreszcie była
całkowicie sobą – stwierdził Kazuma. – Poprzednim razem jeszcze starała się nad
sobą panować. Widać ma do ciebie wystarczające zaufanie by zachowywać się swobodnie.
-I ona tak do ciebie cały
czas? – spytałam.
-Zdarza się.
-No, a to kimono?
Dlaczego miałam nie pytać?
-Bo naprawdę nie chcesz
wiedzieć. Zaufaj mi, nie chcesz wiedzieć. Na pewno nie dzisiaj.
-No dobrze...
Do gabinetu Genryusaia
weszliśmy punktualnie, co do minuty.
-Witam kapitanie
Kurogane, porucznik Tomori – powiedział głównodowodzący zza swojego
biurka i uśmiechnął się znacząco. – Usiądźcie.
-Dzień dobry – odparł
Kazuma i skłonił się lekko, a ja poszłam w jego ślady.
-Gratuluję awansu,
Tomori Setsuko.
-Dziękuję. Chociaż po
prawdzie, wszystko zawdzięczam kapitanowi – stwierdziłam i zerknęłam na Kazumę.
-Widać, że pobyt wśród
ludzi dobrze ci służy – zaśmiał się Genryusai. – To, jaką macie do mnie sprawę?
-Przynieśliśmy raport sporządzony przez porucznik Tomori.
-Raport? Rozumiem...
Ale to chyba nie wszystko?
-Oczywiście, że nie. Na
podstawie raportu, opracowaliśmy również pewien projekt, który chcielibyśmy
wdrożyć w życie – wyjaśnił Kazuma – W raporcie wyjaśnione są po krótcy
wszystkie zdobyte informacje oraz wskazówki. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby
rozwiązać sprawę, ale to dość skomplikowane. W związku z tym chcielibyśmy
prosić o...
-Oddanie sprawy w ręce waszego oddziału?
-Dokładnie. Skąd pan
wiedział, kapitanie głównodowodzący?
-Nie trudno było się
domyślić po determinacji, jaką widzę w waszych oczach.
-Jak przystało na
głównodowodzącego.
-Setsuko – skarcił mnie
Kazuma, a Genryusai zaśmiał się donośnie.
-Moje dziecko, jak
myślisz, ile już czasu jestem głównodowodzącym? – spytał.
-Jak mniemam dużo.
-Właśnie. Znam was,
moje dzieci, bardzo długo i potrafię przejrzeć wasze pomysły na wylot.
-Jak zawsze. Więc?
-Jaki zakres obejmuje
wasz projekt?
-Huh? Znaczy... Już
mówię – wybąkał Kazuma i spojrzał w dokumenty. – Chcemy całkowicie przejąć
sprawę Czarnego Zakonu i przedłużyć naszą współpracę. Mamy podstawy, by sądzić,
że moc egzorcystów pochodzi w jakiś sposób ze świata dusz, co więcej
potwierdziliśmy już fakt, że Aizen Souske próbuje zebrać kamienie, które przez
egzorcystów zwane są innocence. Pomoc im i ich ochrona może mieć kluczowy wpływ
na walkę z Aizenem Souske i...
-Starczy. Usłyszałem
już dość. Coś jeszcze?
-Sprawa ghouli również
się z tym łączy i chcielibyśmy coś sprawdzić – dodałam.
-Zgadzam się – padło
wreszcie. – Jednakże. Przez wzgląd iż sprawą ghouli zajmował się oddział 6
będziecie z nim ściśle współpracować nad obiema sprawami.
-Potrzebowalibyśmy
również kilka osób z oddziału 12 do współpracy.
-Porozmawiam w tej
sprawie z kapitanem Kurotsuchi. Sprawę pozostawiam w rękach oddziału 3 i 6. Nie
mogę jednak zagwarantować, że to się nie zmieni.
-Jak to? – spytał
Kazuma.
-Rada 46 – wyszeptałam.
-Możecie odejść.
-Dziękujemy bardzo,
kapitanie głównodowodzący – powiedział na odchodne Kazuma i skłoniwszy się
wyszedł, a ja podążyłam za nim.
-Setsuko...
-Cicho – mruknęłam. –
Nie tutaj. Wyjaśnię ci jak wrócimy – skwitowałam.
-A inna sprawa... Czy
zdajesz sobie sprawę jakie mogłaś ponieść konsekwencje za takie odzywki wobec
głównodowodzącego? – zagrzmiał Kazuma. – Co ty sobie wyobrażasz?
-Ah. Ale przecież nie
powiedziałam nic złego.
-Niby nie, ale
brakowało tylko, żebyś mówiła do niego na ‘ty”.
-A bo widzisz –
zaśmiałam się. – Ale kiedyś zwykłam mówić do niego „wujku”.
-Wujku?
-Tak. Pamiętasz, jak
opowiadałam ci o przeszłości? Że się obudziłam i tyle? – zaczęłam.
-Tak.
-No. To prawdę mówiąc
pominęłam coś jeszcze, jako, że uznałam milczenie za lepszą opcję – oznajmiłam.
– Teraz to już bez znaczenia – dodałam. – Wracając do sedna... Jakiś czas po
tym, gdy się obudziłam. Spotkałam sympatycznego starszego pana shinigami. Był
to zwykły dzień, gdy spotkałam go po raz pierwszy. Chociaż wtedy już było
głośno o mnie, czyli dziewczynce, która próbowała się zakraść do seireitei.
Starszy pan nigdy nie powiedział, kim jest, ani dlaczego przychodzi. Przynosił
mi zawsze jakieś słodycze. Nigdy o nic nie pytał, nigdy się nie złościł, tylko rozmawialiśmy. Jakiś
czas później spotkałam Urahare i Yoruichi. Wtedy oni się mną zajęli, a starszy
pan przestał się pojawiać. Skończyłam akademię bla bla bla i trafiłam do
oddziału 3. Jakiś czas później po raz pierwszy zobaczyłam kapitana
głównodowodzącego. To wtedy dowiedziałam się kim jest sympatyczny starszy pan,
który mnie odwiedzał. Potem trafiłam parę razy na dywanik. To z resztą wiesz –
zaśmiałam się na wspomnienie starych czasów. – Piliśmy herbatkę, jedliśmy
słodycze. Nic się nie zmieniło. On nic nie mówił, a ja nie pytałam...
-Eh... Nigdy nie
przestaniesz mnie zadziwiać.
-Ja? Zadziwiające jest
raczej zachowanie głównodowodzącego – zauważyłam. – No wiesz, zawsze jawi się
jako surowy i poważny. Ale w rzeczywistości traktuje wszystkich jak własne
dzieci. Przynosił słodycze zwykłym dzieciakom z rukongai. Przecież, nie tylko
mi, no nie? Czy nie uważasz, że to jest niesamowite? A co do tamtej drugiej
rzeczy – mruknęłam, gdy wreszcie byliśmy w gabinecie. – Ale ty jesteś
niedomyślny... Tamte słowa były ostrzeżeniem.
-Przed czym?
-Sytuacja może ulec
zmianie. To znaczy, że nie znamy dnia, ani godziny, kiedy ktoś będzie próbował
nam przeszkodzić w naszym planie.
-Ale kto?
-No mówiłam, że Rada
46. Tylko oni mogą nam przeszkodzić. Nie wiemy, gdzie i jakie wtyki ma Aizen.
Teoretycznie może mieć je wszędzie, a teoria lubi płatać takie figle. Poza tym
mamy do czynienia z Aizenem, największym złoczyńcą wszech czasów. Nie?
-Przesadzasz.
-Nie przesadzam,
Kazuma. Chciałabym, żeby to nie była prawda.
-Najważniejsze, że mamy
tą sprawę. Pójdę porozmawiać z Byakuyą. Musimy omówić strategie i sprawdzić
oddziały.
-Idę z tobą.
-Nie.
-Dlaczego?
-Wracaj do zakonu.
-Ale przecież jestem tu
potrzebna.
-Daj mi do kończyć.
Wracaj do zakonu i poinformuj ich o sytuacji. Na pewno się o ciebie martwią.
Nie mogłam przecież
zignorować rozkazu przełożonego, no nie? Nie wspominając o tym, że naprawdę
powinnam udać się do domu i poinformować wszystkich o rozwoju sprawy. Byłam
pewna, że ucieszą się z naszej dalszej, niczym niezakłóconej współpracy. Faktycznie
na mój widok wszyscy się cieszyli. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że
dziwnie na mnie patrzą.
-To, wychodzi na to, że
dostałaś awans – odezwał się Reever. – Gratuluję.
-Nom. Dzięki –
odparłam.
-I co teraz zamierzasz?
-Jak to co? – zdziwiłam
się. – Muszę ogarnąć parę spraw i zanim się obejrzycie będę już z powrotem.
Sprowadzę tu nawet kilka osób – oznajmiłam. – Głównodowodzący wydał
pozwolenie na to, by nasz oddział w porozumieniu z 6tką poprowadził ten projekt
przez nieco dłuższy okres.
-To dobrze – stwierdził
Reever. – Bo widzisz, wszyscy się martwili.
-Zdążycie jeszcze mieć
mnie dość i innych shinigami też.
-Kiedy mamy się
spodziewać ciebie z powrotem?
-Hm... Musimy omówić
zasady współpracy z Bakusiem... Sprawdzić oba oddziały. Tak. To najdłuższa
część. Potem tylko z grubsza zaplanować, co dalej, a resztę możemy już
sprawdzać stąd... Ale naprawdę trudno mi powiedzieć. Przykro mi...
-W porządku.
-Idę jeszcze do szefa, muszę z nim pogadać – zaśmiałam się.
Ruszyłam czym prędzej
na spotkanie z Koumuiem. Przemierzałam korytarz, co rusz witając się z
kolejnymi osobami, zapewniając, że moja nieobecność nie będzie długa. To było
miłe. Wszyscy troszczyli się o innych. Doprawdy, znalazłam wspaniałe miejsce i
wspaniałych ludzi. Musiałam się jednak wziąć do roboty, żeby jak najszybciej uporać się ze wszystkim. Naprawdę mi wtedy zależało.
Zapukałam do drzwi. Tym
razem chwilę trwało, nim usłyszałam stłumione „proszę”. Koumui siedział
zasypany stertą dokumentów. Zaczynałam wtedy sądzić, że to już rutyna, a może
swego rodzaju rytuał. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Przyszłam zameldować,
że sprawy wyjaśnione – oznajmiłam radośnie, salutując. – Oddział 3 w
porozumieniu z oddziałem 6 dostaje sprawę współpracy z ludźmi na czas
nieokreślony. Co prawda mamy do załatwienia kilka technicznych spraw w SS –
dodałam. – Niedługo zjawię się tu, nawet ze wsparciem.
-Jak długo cię nie
będzie?
-Hm... Reever pytał o
to samo, ale naprawdę trudno mi stwierdzić. Postaram się jak najszybciej.
-No dobrze. To wszystko?
-I chciałam
podziękować. Posłuchałam twojej rady i porozmawiałam szczerze z Kazumą.
Dogadaliśmy się wreszcie.
-Dobrze to słyszeć.
-A teraz idę.
-Nie! Czekaj!
-Tak?
-Zostań jeszcze chwilę,
przynajmniej mam pretekst, żeby zrobić sobie przerwę.
-To może zaparzę
herbaty – zaproponowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz