Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

wtorek, 4 sierpnia 2015

29 ~ Lieutenant.


-Ok, ale skończ się wygłupiać. Musisz iść do głównodowodzącego.
-My musimy.
-Co?
-Jesteśmy umówieni dopiero na 12.
-Jak to na 12. Wczoraj, gdy przyszedłeś po mnie, myślałam, że mamy to zrobić w ogóle na wczoraj!
-No... Nie sądziłem, że tak szybko się uwiniemy.
-Kazuma, do licha! Puszczaj mnie – oburzyłam się i wstałam wreszcie, wyrywając się z uścisku. – Wracam do siebie – oznajmiłam, otwierając drzwi.
Tam jednak zatrzymała mnie matka Kazumy.
-Oh, już wstaliście – zauważyła, z uśmiechem. – Nie musisz się tak spieszyć Setsuko. Nasza służąca wskaże ci łazienkę. Na spokojnie wykąp się, zrelaksuj. Mamy kilka łazienek, więc naprawdę nie musisz się spieszyć – powiedziała. – Wyglądasz na niezbyt wyspaną, więc rozgość się. Chociaż wolałabym, żeby te wory pod oczami były po upojnej nocy, a nie pisaniu raportów...
-Słucham?
-Nic, nic. Idź się wykąp. Dostaniesz też rzeczy na przebranie. I jak będziesz gotowa przyjdź do salonu na śniadanie.
-Naprawdę nie trzeba... Mogę wrócić do siebie.
-Nalegam, Setsuko, nalegam – upierała się pani Tomiko.
-Cóż...
-Poddaj się, Setsu – mruknął Kazuma. – Z nią nie wygrasz.
-Dzień dobry, mój głupi synu. Ty naprawdę nie wiesz, co dwójka młodych ludzi powinna robić razem w nocy...? Niczego cię z ojcem nie nauczyliśmy?
-Ja... Lepiej już pójdę... Się wykąpać – wymamrotałam i spojrzałam błagalnie na służącą, która z beznamiętną miną ruszyła wzdłuż korytarza, a ja oczywiście za nią. – O... żesz... ku... – wydukałam. Łazienka była ogromna i luksusowa, a podobno mieli takich kilka. – Jak przystało na bogaczy...
-Proszę się nie krępować. Ubrania na zmianę leżą już na szafce.
-Ah... Dziękuję.
Ubrania, które dostałam pasowały jak ulał. Było to śliczne kimono z motywem kwiatowym z dobrej jakości materiału. Musiało być bardzo drogie. Wyszłam z łazienki i rozejrzałam się nieśmiało po korytarzu, po czym ruszyłam w stronę salonu.
-Miałam rację! Doskonale pasuje ci to kimono. Sama wybierałam – oznajmiła pani Tomiko z jakimś podejrzanym entuzjazmem. – Wyglądasz cudownie.
-Cóż... Dziękuję – wymamrotałam. – Jestem tylko pod wrażeniem, że znalazło się coś z tak dobrą rozmiarówką – zaczęłam. – Dla...
-Nie pytaj – uciął Kazuma. – Nie chcesz wiedzieć.
-Aha...
-Jedzmy i musimy iść.
-Huh? Mam iść tak ubrana? – zdziwiłam się.
-A czemu nie?
-Poza tym... Muszę się i tak przebrać, żeby móc to oddać.
-Nie kłopocz się, Setsuko. Zatrzymaj to kimono. Wyglądasz w nim naprawdę cudownie – powiedziała pani Tomiko. – Przypominasz mi mnie z czasów młodości, zanim urodziłam tego idiotę.
Przechyliłam głowę na bok. Stanowczo mi się nie przesłyszało. Matka Kazumy nazwała go idiotą i to już któryś raz tego dnia. Miałam dziwne wrażenie, że w ogóle jej zachowanie uległo sporej zmianie od ostatniego razu. Okres? Czy może ja po prostu coś przeoczyłam?
Śniadanie dokończyliśmy w milczeniu, po czym ja i Kazuma wyszliśmy, w sumie, jak najprędzej i już spokojnie ruszyliśmy w stronę oddziału 1, gdzie rezydował Genryusai.
-Kazuma? – odezwałam się po chwili namysłu. – Twoja mama... – Nie wiedziałam jak to powiedzieć. – Jej z... Zachowywała się... Troszkę inaczej, niż poprzednim razem.
-Ah to... Wreszcie była całkowicie sobą – stwierdził Kazuma. – Poprzednim razem jeszcze starała się nad sobą panować. Widać ma do ciebie wystarczające zaufanie by zachowywać się swobodnie.
-I ona tak do ciebie cały czas? – spytałam.
-Zdarza się.
-No, a to kimono? Dlaczego miałam nie pytać?
-Bo naprawdę nie chcesz wiedzieć. Zaufaj mi, nie chcesz wiedzieć. Na pewno nie dzisiaj.
-No dobrze...
Do gabinetu Genryusaia weszliśmy punktualnie, co do minuty.
-Witam kapitanie Kurogane, porucznik Tomori – powiedział głównodowodzący zza swojego biurka i uśmiechnął się znacząco. – Usiądźcie.
-Dzień dobry – odparł Kazuma i skłonił się lekko, a ja poszłam w jego ślady.
-Gratuluję awansu, Tomori Setsuko.
-Dziękuję. Chociaż po prawdzie, wszystko zawdzięczam kapitanowi – stwierdziłam i zerknęłam na Kazumę.
-Widać, że pobyt wśród ludzi dobrze ci służy – zaśmiał się Genryusai. – To, jaką macie do mnie sprawę?
-Przynieśliśmy raport sporządzony przez porucznik Tomori.
-Raport? Rozumiem... Ale to chyba nie wszystko?
-Oczywiście, że nie. Na podstawie raportu, opracowaliśmy również pewien projekt, który chcielibyśmy wdrożyć w życie – wyjaśnił Kazuma – W raporcie wyjaśnione są po krótcy wszystkie zdobyte informacje oraz wskazówki. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby rozwiązać sprawę, ale to dość skomplikowane. W związku z tym chcielibyśmy prosić o...
-Oddanie sprawy w ręce waszego oddziału?
-Dokładnie. Skąd pan wiedział, kapitanie głównodowodzący?
-Nie trudno było się domyślić po determinacji, jaką widzę w waszych oczach.
-Jak przystało na głównodowodzącego.
-Setsuko – skarcił mnie Kazuma, a Genryusai zaśmiał się donośnie.
-Moje dziecko, jak myślisz, ile już czasu jestem głównodowodzącym? – spytał.
-Jak mniemam dużo.
-Właśnie. Znam was, moje dzieci, bardzo długo i potrafię przejrzeć wasze pomysły na wylot.
-Jak zawsze. Więc?
-Jaki zakres obejmuje wasz projekt?
-Huh? Znaczy... Już mówię – wybąkał Kazuma i spojrzał w dokumenty. – Chcemy całkowicie przejąć sprawę Czarnego Zakonu i przedłużyć naszą współpracę. Mamy podstawy, by sądzić, że moc egzorcystów pochodzi w jakiś sposób ze świata dusz, co więcej potwierdziliśmy już fakt, że Aizen Souske próbuje zebrać kamienie, które przez egzorcystów zwane są innocence. Pomoc im i ich ochrona może mieć kluczowy wpływ na walkę z Aizenem Souske i...
-Starczy. Usłyszałem już dość. Coś jeszcze?
-Sprawa ghouli również się z tym łączy i chcielibyśmy coś sprawdzić – dodałam.
-Zgadzam się – padło wreszcie. – Jednakże. Przez wzgląd iż sprawą ghouli zajmował się oddział 6 będziecie z nim ściśle współpracować nad obiema sprawami.
-Potrzebowalibyśmy również kilka osób z oddziału 12 do współpracy.
-Porozmawiam w tej sprawie z kapitanem Kurotsuchi. Sprawę pozostawiam w rękach oddziału 3 i 6. Nie mogę jednak zagwarantować, że to się nie zmieni.
-Jak to? – spytał Kazuma.
-Rada 46 – wyszeptałam.
-Możecie odejść.
-Dziękujemy bardzo, kapitanie głównodowodzący – powiedział na odchodne Kazuma i skłoniwszy się wyszedł, a ja podążyłam za nim.
-Setsuko...
-Cicho – mruknęłam. – Nie tutaj. Wyjaśnię ci jak wrócimy – skwitowałam.
-A inna sprawa... Czy zdajesz sobie sprawę jakie mogłaś ponieść konsekwencje za takie odzywki wobec głównodowodzącego? – zagrzmiał Kazuma. – Co ty sobie wyobrażasz?
-Ah. Ale przecież nie powiedziałam nic złego.
-Niby nie, ale brakowało tylko, żebyś mówiła do niego na ‘ty”.
-A bo widzisz – zaśmiałam się. – Ale kiedyś zwykłam mówić do niego „wujku”.
-Wujku?
-Tak. Pamiętasz, jak opowiadałam ci o przeszłości? Że się obudziłam i tyle? – zaczęłam.
-Tak.
-No. To prawdę mówiąc pominęłam coś jeszcze, jako, że uznałam milczenie za lepszą opcję – oznajmiłam. – Teraz to już bez znaczenia – dodałam. – Wracając do sedna... Jakiś czas po tym, gdy się obudziłam. Spotkałam sympatycznego starszego pana shinigami. Był to zwykły dzień, gdy spotkałam go po raz pierwszy. Chociaż wtedy już było głośno o mnie, czyli dziewczynce, która próbowała się zakraść do seireitei. Starszy pan nigdy nie powiedział, kim jest, ani dlaczego przychodzi. Przynosił mi zawsze jakieś słodycze. Nigdy o nic nie pytał, nigdy się nie złościł, tylko rozmawialiśmy. Jakiś czas później spotkałam Urahare i Yoruichi. Wtedy oni się mną zajęli, a starszy pan przestał się pojawiać. Skończyłam akademię bla bla bla i trafiłam do oddziału 3. Jakiś czas później po raz pierwszy zobaczyłam kapitana głównodowodzącego. To wtedy dowiedziałam się kim jest sympatyczny starszy pan, który mnie odwiedzał. Potem trafiłam parę razy na dywanik. To z resztą wiesz – zaśmiałam się na wspomnienie starych czasów. – Piliśmy herbatkę, jedliśmy słodycze. Nic się nie zmieniło. On nic nie mówił, a ja nie pytałam...
-Eh... Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.
-Ja? Zadziwiające jest raczej zachowanie głównodowodzącego – zauważyłam. – No wiesz, zawsze jawi się jako surowy i poważny. Ale w rzeczywistości traktuje wszystkich jak własne dzieci. Przynosił słodycze zwykłym dzieciakom z rukongai. Przecież, nie tylko mi, no nie? Czy nie uważasz, że to jest niesamowite? A co do tamtej drugiej rzeczy – mruknęłam, gdy wreszcie byliśmy w gabinecie. – Ale ty jesteś niedomyślny... Tamte słowa były ostrzeżeniem.
-Przed czym?
-Sytuacja może ulec zmianie. To znaczy, że nie znamy dnia, ani godziny, kiedy ktoś będzie próbował nam przeszkodzić w naszym planie.
-Ale kto?
-No mówiłam, że Rada 46. Tylko oni mogą nam przeszkodzić. Nie wiemy, gdzie i jakie wtyki ma Aizen. Teoretycznie może mieć je wszędzie, a teoria lubi płatać takie figle. Poza tym mamy do czynienia z Aizenem, największym złoczyńcą wszech czasów. Nie?
-Przesadzasz.
-Nie przesadzam, Kazuma. Chciałabym, żeby to nie była prawda.
-Najważniejsze, że mamy tą sprawę. Pójdę porozmawiać z Byakuyą. Musimy omówić strategie i sprawdzić oddziały.
-Idę z tobą.
-Nie.
-Dlaczego?
-Wracaj do zakonu.
-Ale przecież jestem tu potrzebna.
-Daj mi do kończyć. Wracaj do zakonu i poinformuj ich o sytuacji. Na pewno się o ciebie martwią.
Nie mogłam przecież zignorować rozkazu przełożonego, no nie? Nie wspominając o tym, że naprawdę powinnam udać się do domu i poinformować wszystkich o rozwoju sprawy. Byłam pewna, że ucieszą się z naszej dalszej, niczym niezakłóconej współpracy. Faktycznie na mój widok wszyscy się cieszyli. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że dziwnie na mnie patrzą.
-To, wychodzi na to, że dostałaś awans – odezwał się Reever. – Gratuluję.
-Nom. Dzięki – odparłam.
-I co teraz zamierzasz?
-Jak to co? – zdziwiłam się. – Muszę ogarnąć parę spraw i zanim się obejrzycie będę już z powrotem. Sprowadzę tu nawet kilka osób – oznajmiłam. – Głównodowodzący wydał pozwolenie na to, by nasz oddział w porozumieniu z 6tką poprowadził ten projekt przez nieco dłuższy okres.
-To dobrze – stwierdził Reever. – Bo widzisz, wszyscy się martwili.
-Zdążycie jeszcze mieć mnie dość i innych shinigami też.
-Kiedy mamy się spodziewać ciebie z powrotem?
-Hm... Musimy omówić zasady współpracy z Bakusiem... Sprawdzić oba oddziały. Tak. To najdłuższa część. Potem tylko z grubsza zaplanować, co dalej, a resztę możemy już sprawdzać stąd... Ale naprawdę trudno mi powiedzieć. Przykro mi...
-W porządku.
-Idę jeszcze do szefa, muszę z nim pogadać – zaśmiałam się.
Ruszyłam czym prędzej na spotkanie z Koumuiem. Przemierzałam korytarz, co rusz witając się z kolejnymi osobami, zapewniając, że moja nieobecność nie będzie długa. To było miłe. Wszyscy troszczyli się o innych. Doprawdy, znalazłam wspaniałe miejsce i wspaniałych ludzi. Musiałam się jednak wziąć do roboty, żeby jak najszybciej uporać się ze wszystkim. Naprawdę mi wtedy zależało.
Zapukałam do drzwi. Tym razem chwilę trwało, nim usłyszałam stłumione „proszę”. Koumui siedział zasypany stertą dokumentów. Zaczynałam wtedy sądzić, że to już rutyna, a może swego rodzaju rytuał. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Przyszłam zameldować, że sprawy wyjaśnione – oznajmiłam radośnie, salutując. – Oddział 3 w porozumieniu z oddziałem 6 dostaje sprawę współpracy z ludźmi na czas nieokreślony. Co prawda mamy do załatwienia kilka technicznych spraw w SS – dodałam. – Niedługo zjawię się tu, nawet ze wsparciem.
-Jak długo cię nie będzie?
-Hm... Reever pytał o to samo, ale naprawdę trudno mi stwierdzić. Postaram się jak najszybciej.
-No dobrze. To wszystko?
-I chciałam podziękować. Posłuchałam twojej rady i porozmawiałam szczerze z Kazumą. Dogadaliśmy się wreszcie.
-Dobrze to słyszeć.
-A teraz idę.
-Nie! Czekaj!
-Tak?
-Zostań jeszcze chwilę, przynajmniej mam pretekst, żeby zrobić sobie przerwę.
-To może zaparzę herbaty – zaproponowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz