Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

sobota, 22 sierpnia 2015

31 ~ Meditation.

Dobrze, że napisałam: rozdział 31 koło 20, a nie dokładnie 20 bo znowu bym się rypła. A wczoraj miałam wolne, ale byłam tak zmęczona po całej nocy szlajania się po plaży, że nie dałam rady. Więc jest dziś. A tak serio, tym razem bez ściemy, nie wyrabiam nawet z publikacją gotowców, a co dopiero z czym innym. Wszelkie zaległości w waszych tekstach nadrobię we wrześniu jak już wrócę do domu. Jak wrócę do domu to w tydzien nadrobię setki rozdziałów, więc ;)

***

Reszta drużyny głównej czekała na zamówienie złożone u Urahary. Jednak zrobienie 9 medalionów w ciągu 2 dni przerosło nawet jego. Jak twierdził zabrakło mu potrzebnych rzeczy, ale obiecał, że wyrobi się maksymalnie w ciągu 2 kolejnych dni. Tymczasem ja wróciłam do Czarnego Zakonu jako pierwsza, by poinformować Koumuia o ilości shinigami, którzy wesprą egzorcystów. Na te wieści był bardzo podekscytowany, zwłaszcza, gdy powiedziałam mu o kapitanach i jeszcze jednym poruczniku. Ludzie z sekcji naukowej natomiast bardziej ucieszyli się na myśl o współpracy z członkami 12 oddziału, z którymi mieli się dzielić informacjami. Chyba sądzili, że tamci pomogą im z ich pracą. Obawiałam się jednak, że sami będą mieli pełne ręce roboty, ale postanowiłam nie gasić ich entuzjazmu.
Żeby zabić czas, a zarazem zrobić coś pożytecznego, zanim reszta pojawi się w zakonie, postanowiłam poszukać generała Tiedola, który podobno znów pojawił się w kwaterze głównej. Znalazłam go w sali treningowej siedzącego po turecku razem z Leenalee i Kandą.
-Setsuko, już wróciłaś? – spytał.
-Tak, już wczoraj. Moi towarzysze zjawią się niedługo. Mieli coś jeszcze do załatwienia.
-Chcesz się przyłączyć?
-Właściwie... Liczyłam na jakiś trening. Muszę...
-To jest doskonały trening. Wyciszenie dobrze ci zrobi – stwierdził generał.
-A co właściwie robicie?
-To się nazywa medytacja – oznajmiła spokojnie Leenalee.
-Usiądź tak jak my. Dobrze. Teraz zamknij oczy i oddychaj głęboko - instruował mnie Tiedol - Powoli, poczuj jak napięcie opuszcza twoje ciało. Zrelaksuj się. A teraz pozwól sobie na swobodny przepływ myśli. Niech krążą własnym rytmem.
Takie było wyjaśnienie, chociaż nie do końca rozumiałam ideę medytacji, postanowiłam spróbować. Oddychałam głęboko, a powietrze delikatnie łaskotało w płucach.
Pozwól sobie na spokojny przepływ myśli, tak? Co to w ogóle znaczy? No, ale dobrze... Przepływ myśli, przepływ myśli... Ciekawe, czy to o to chodzi... Tylko, że to wydaje się jakieś nudne i trochę bez sensu. Co mi to da? Chciałam trening albo coś... Co mi da przepływ myśli? Mam taki przepływ myśli każdej nocy i nawet nie muszę tego nazywać medytacją. To bez sensu. No, ale dobrze... Siedzimy, oddychamy. No, bo przecież przepływ myśli. Cholera, czuje się jakby noc była, ale w nocy chociaż tych myśli jakoś więcej. W nocy w ogóle lepiej się myśli i jakoś tak łatwiej. Wtedy mogę przynajmniej obmyślać skomplikowane plany. Urahara mógłby się pospieszyć z tymi medalionami... Serio. Trzeba się przecież brać do roboty, wytrenować ludzi i pokonać Aizena. Pokonać Hotarubi... Ale spokojnie. Wdech wydech, przepływ myśli. Co za beznadzieja. Czy ja to w ogóle dobrze robię?
-Idealnie. Właśnie o to chodzi – odezwał się generał.
-Wcale nie dobrze! Ona non stop gada! – wrzasnął Kanda.
-Huh? Mówiłam na głos?
-Cały czas... – przyznała Leenalee.
-No nic, medytacja widać nie jest dla wszystkich. Może chcesz porysować?
-Czy ja wiem, czy to dobry pomysł?
-Ostatnio dobrze ci poszło...
Generał Tiedol wręczył mi szkicownik i węgielek w ołówku i kazał usiąść w kącie sali. Akurat w momencie, gdy skończyłam szkic, usłyszeliśmy hałas w innej części budynku. Czym prędzej pomknęłam w tamtą stronę, bo zamieszanie było dziwnie znajome. Tak samo, jak wtedy, gdy ja zjawiłam się w Zakonie po raz pierwszy. I miałam rację. Dwunastu shinigami stało w głównych holu.
-Już jesteście! – krzyknęłam radośnie.
-Zatrzymać akcję, zatrzymać akcję – powtórzył Reever. – Czekaliśmy na was. Kierownik zaraz przyjdzie.
-Co tam masz? – zagadnął mnie Renji, a ja pospiesznie schowałam rysunek za plecami.
-Co? Niiiic...
-Pokaż – mruknął Kazuma i zabrał mi szkicownik.
Pozostali spojrzeli mu przez ramię, a Byakuya parsknął cicho. 

-To chyba ty...
-Setsuko.
-Co?
-Co to ma być?
-Kazali mi rysować...
-No? I co jest na tym obrazku?
-No... Różne rzeczy. Diabeł... Trupy.
-Oh. Doprawdy? I kto jest tym diabłem?
-Niiiikt... – mruknęłam. – Reever, zaprowadzę Kazumę do Koumuia, zajmij się tymi w białych kubrakach, są z oddziału naukowego. Reszta sobie najwyżej poczeka – dodałam cicho.  – Chodź – zwróciłam się do Kazumy.
Pociągnęłam go za sobą do gabinetu i zapukawszy, weszłam do środka.
-Hej,hej! Przyprowadziłam szefa projektu!
-O! Setsuko.
-Jestem Kurogane Kazuma – oznajmił kapitan 3 oddziału i wyprostował się nieco. Po wymianie grzeczności i uścisku ręki, kontynuował – Jak zapewne Setsuko przekazała, wraz z nią nasza grupa liczy 13 osób łącznie. 3 osoby przeznaczone są do bezpośredniej współpracy z sekcją naukową, pozostali natomiast do pracy wraz z egzorcystami. Jestem pewien, że możemy się od siebie nawzajem wiele nauczyć, a przede wszystkim pokonać wspólnego wroga. W związku z tym chcę zobaczyć poziom jaki reprezentują egzorcyści i jeśli uznam to za potrzebne, przeprowadzimy dla nich trening. Z całą pewnością nauczanie u nas i tutaj bardzo się różni więc dobrze im to zrobi...
-Kazuma – powiedziałam. – Kazuma.
-Co?
-Ton. Przyszedłeś tu współpracować, a nie wydawać rozkazy – upomniałam go z powagą.
-Po czyjej jesteś stronie? Nie zapominaj, że jesteś porucznikiem 3 oddziału.
-Tak. I jako, wtedy jeszcze oficer 3 oddziału, a teraz porucznik, pozwolę sobie przypomnieć, że jako pierwsza zostałam przypisana do misji współpracy. Moje zadanie się jeszcze nie skończyło, a moja praca tutaj polega na byciu łącznikiem pomiędzy Zakonem, a shinigami oraz dbanie o korzyści OBU stron.
-W porządku – zaśmiał się Kazuma. – Przepraszam, przepraszam – dodał i pacnął mnie otwartą dłonią w czubek głowy.
-Sprawdzałeś mnie? – warknęłam.
-Skąd... Naprawdę przepraszam.
-Nie. W porządku. Myślę, że wymiana doświadczeń nie będzie zła. Czemu, więc shinigami również nie zaprezentują swojej mocy. Nasi generałowie są naprawdę silni.
-Wcale nie w porządku – protestowałam, ale bez skutku.
-Jestem za.
-Mam nadzieję, że Setsuko nie sprawiała problemów.
-Ej... Ja tu nadal jestem.
-Ależ skąd. Była ogromną pomocą dla naszego zakonu i egzorcystów. Bardzo szybko się zaaklimatyzowała.
-Naprawdę? Nie było żadnego zamieszania?
-Nie.
-Nawet najmniejszego? Żadnych krzyków?
-Nie. Okazała natomiast bardzo ludzkie zachowanie, czego przyznam nie spodziewałem się po shinigami. Bała się myszy, cieszyła się z wraz z nami ze zwycięstw i...
-Bała się myszy? To coś nowego.
-Koumui... Proszę... Milcz...
-Tak. Z jakiegoś powodu w jej pokoju znalazła się mysz. Leenalee udało się ją złapać i os... – w porę zasłoniłam Koumuiowi buzie dłonią, zanim powie jeszcze więcej.
-Proszę, proszę... To ciekawe.
-A jak smakowała herbata Setsuko?
-Świetna. Postawiła na nogi całą sekcję naukową.
-Koumui!
-I nawet założyła plantację ziół na dachu.
-Eh... No to już po mnie...
-Ciekawe jakich ziół...
-Herbaty! Herbaty! – wrzasnęłam. – O czym ty myślisz?!
-Ah... Więc to tu wyszła herbata...


Hotarubi czuła się dziwnie, znów przemierzając białe korytarze. Przywykła już jednak do tego miejsca, zarówno jak do arki Milenijnego. Wiedziała, że shinigami coś planują. Domyślała się nawet, co takiego i zamierzała również wykonać ruch. Dlatego właśnie kierowała się do gabinetu Aizena na rozmowę. Widocznie spodziewał się jej, gdyż drzwi otworzyły się jeszcze zanim, zdążyła zapukać.
-Zapraszam - padło, więc pewnym krokiem ruszyła w stronę jasnej, skórzanej kanapy.
Usiadła na przeciw Aizena i uśmiechnęła się.
-Spodziewałem się ciebie.
-Nic dziwnego. Doskonale wiesz, co dzieje się w Czarnym Zakonie i w Seireitei, więc pewnie wiesz, że oddział 3 wykonał ruch. 
-Oczywiście. Ty Hotarubi, jak mniemam, chcesz ich plany pokrzyżować.
-Oczywiście - zaśmiała się w odpowiedzi.
-Ilu?
-Tylko 3. Schiffer, Grimmjow i Nnoitra. 
-Dobrze. Zgadzam się, ale sama musisz ich do tego namówić.
-Oh, no pewnie. Nawet nie przyszło mi do głowy prosić cię o pomoc. 
-W takim razie, możesz iść.
-Do zobaczenia niebawem - rzuciła Hotarubi i wstała, ale jednak zatrzymała się i po chwili namysłu spojrzała na Aizena. - Kim tak właściwie jest Milenijny? 
-A jak uważasz?
-Nie wiem, dlatego pytam.
-Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz znaleźć informatorów.
-Nie sądzisz, że byłoby to niebezpieczne, gdybym ich znalazła? Czy może uważasz, że nie zdołam się dowiedzieć?
-Ależ skąd. To po prostu nie ma znaczenia.
-Nie ufasz mi?
-Tego nie powiedziałem - odparł spokojnie Aizen, lecz w jego spojrzeniu dało się wyczuć ostrzeżenie.
-Nic nie mówisz. I w tym problem - mruknęła i wyszła, nie chcąc się już wdawać w dyskusję. 
Musiała teraz znaleźć swoich wybrańców, którzy mieli jej pomóc w zniszczeniu ducha walki egzorcystów. Chociaż znalezienie ich na szczęście nie było trudnym zadaniem. Schiffera spotkała zaraz po wyjściu z gabinetu Aizena.
-Dobrze cię widzieć, Uluqiora - powiedziała, zwracając na siebie uwagę arrancara. - Mamy razem robotę. - Spojrzał na nią, lecz nie odpowiedział. - Udamy się razem do Milenijnego. Ale najpierw... Powiedz mi, gdzie znajdę 5 i 6.
-Walczą w zachodniej części. 
Nie było nic lepszego, niż upiec dwie pieczenie na jednym rożnie, a w tym przypadku dorwać dwóch arrancarów za jedną walką. Hotarubi czym prędzej udała się do wskazanej części budynku, a Schiffer nie ukrywając swojego niezadowolenia, podążył za nią. 
-Stop! - krzyknęła, widząc swoje cele. - Mamy do pogadania! - Spojrzeli na nią zaskoczeni, lecz niespecjalnie przejęli się rozkazem od shinigami i bardzo szybko wrócili do walki. Hotarubi westchnęła z irytacją i wyciągnęła swoją katanę. -Bankai - wyszeptała - Ożyj, Mizugame. 
W jednaj chwili całą okolicę zajęła gęsta mgła, przez którą było widać jedynie zarys 2 postaci, które teraz miotały się w amoku, obijając o siebie na wzajem, aż w końcu się uspokoili. Schiffer przyglądał się z zaciekawieniem zaistniałej sytuacji i nie potrafił pojąć, co się tak właściwie stało. 5 i 6 espada byli nie do poskromienia, a jednak stali posłusznie. Wtedy usłyszał szept i spojrzał na Hotarubi, która recytowała jakąś inkantację. Zamierzała, bowiem, użyć zaklęcia wiązania numer 88, które zarezerwowane było dla tych bardziej wprawionych. W ten sposób unieruchomiła obu członków espady, a wtedy mgła zniknęła. Hotarubi schowała katanę i uśmiechnęła się szeroko, po czym zbliżyła do walczących wcześniej arrancarów. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu, przynajmniej w przypadku Jeaggerjaqueza
-Teraz mnie posłuchacie? - spytała.
-Co to, kurwa, ma być? - warknął Grimmjow.
-Sorry, sorry, ale w ogóle nie chcieliście mnie słuchać - odpowiedziała. - Uwolnię was, gdy tylko zgodzicie się pójść ze mną. 
-Ty mi nie będziesz mówić, co mam robić! Jestem królem! - zagrzmiał w odpowiedzi 6.
-Nie będę mówić, masz rację - odparła spokojnie. - Ale pamiętasz nasz układ? Obiecałam ci wystawić parę osób wartych twojej uwagi. Jeśli chcesz ich dorwać musisz pójść ze mną. W innym wypadku będzie to zwyczajnie niemożliwe.
6 espada zamilkł i zmarszczył brwi, jakby kalkulował w myślach. Wreszcie na jego twarzy pojawił się drapieżny uśmiech.
-Jeśli zaraz nie zdejmiesz ze mnie tego badziewia, sam to, kurwa,  zrobię, ale twoja głowa skończy jako plama na białej ścianie.
Hotarubi skinęła głową i złamała zaklęcie wiązania. Grimmjow w pierwszej chwili wyciągnął ogromną łapę w jej stronę. Była pewna, że jednak dobili targu i nie zdążyła w porę odskoczyć. Palce arrancara oplotły się wokół jej chudej szyi i uniosły w górę.
-Co to, kurwa, było... Ta mgła - wycharczał. - Użyj tego na mnie jeszcze raz a... - ostrzegł, zaciskając mocniej palce w ramach ostrzeżenia, lecz ostatecznie puścił swoją ofiarę, która upadła na ziemię, kaszląc mocno. - Nie potrzebujemy piątego ścierwa - dodał. - Sam ich powybijam. 
-Chcę jego też.
-Powiedziałem coś, nie?
-Spokojnie. Starczy dla wszystkich - zaśmiała się Hotarubi, powoli stając na nogi. - Zapewniam, że starczy zabawy dla wszystkich - powtórzyła.
-Obyś miała rację.
-Mała zdziro, chyba o czymś zapomniałaś - syknął Nnoitra, który dotychczas był cicho. Jako jedyny związany przez wysokiego poziomu bakudou był na nieco straconej pozycji. - Dlaczego miałbym pójść?
-Rozumiem, że wolisz tu leżeć dalej?
-Nie pogrywaj ze mną.
-Mówiłeś, że nie walczysz z karaluchami. A co jeśli ci powiem, że znalazłam wam świetnych przeciwników?

2 komentarze:

  1. Doczekałam się. Już tak wypatrywałam rozdziału, zastanawiając się, czy nie masz ostatnio za dużo pracy:)
    Dwa ogromne plusy. Raz za scenę z treningu motywacji, gdzie parsknęłam śmiechem, gdy okazało się, że Setsuko to wszystko mówiła na głos (biedny Kanda). Dwa za "starcie" Kazuma-Komui. To było naprawdę zabawne, choć w pewnym momencie pogubiłam się, kto co mówi.
    Horutabi znowu kombinuje. A mógł Grimm skręcić jej kark... Byłoby za pięknie.
    Trzymaj się tam dzielnie.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
  2. Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrimjow!!!!!!!!!!!!!! <6 <6 <6 <6 <6 <6 <6 <6

    kurwa mac pies po mnie skacze na dwor chce ale ja sie nie moglam, nie moglam, zaraz wybiegne na spacer z lapkiem! nie! nie mam besprzewodowego! kurwa!

    idealny, idealny, idealny!!!!!!!!! zakochałam sie na nowo ;D wiecej!


    aaaa i ten przepływ mysli mnie rozwalił na amen, był idealny tak jak Grimm ;D pomijajac ze jeszcze wyrazany na glos ;D swietny swietny zbitek mysli. myslalabymw identycznym toku gdyby mi kazano nie myslec albo wlasnie pozwolic sobie na swobodny przeplyw , co za bezsens! D

    kurwa musze spieprzac bo zaraz bede miec mieszkanie do sprzatania szlag Oo

    OdpowiedzUsuń