***
Reszta drużyny głównej czekała na zamówienie złożone u Urahary. Jednak zrobienie 9 medalionów w ciągu 2 dni przerosło nawet jego. Jak twierdził zabrakło mu potrzebnych rzeczy, ale obiecał, że wyrobi się maksymalnie w ciągu 2 kolejnych dni. Tymczasem ja wróciłam do Czarnego Zakonu jako pierwsza, by poinformować Koumuia o ilości shinigami, którzy wesprą egzorcystów. Na te wieści był bardzo podekscytowany, zwłaszcza, gdy powiedziałam mu o kapitanach i jeszcze jednym poruczniku. Ludzie z sekcji naukowej natomiast bardziej ucieszyli się na myśl o współpracy z członkami 12 oddziału, z którymi mieli się dzielić informacjami. Chyba sądzili, że tamci pomogą im z ich pracą. Obawiałam się jednak, że sami będą mieli pełne ręce roboty, ale postanowiłam nie gasić ich entuzjazmu.
Żeby zabić czas, a
zarazem zrobić coś pożytecznego, zanim reszta pojawi się w zakonie,
postanowiłam poszukać generała Tiedola, który podobno znów pojawił się w
kwaterze głównej. Znalazłam go w sali treningowej siedzącego po turecku razem z
Leenalee i Kandą.
-Setsuko, już wróciłaś?
– spytał.
-Tak, już wczoraj. Moi
towarzysze zjawią się niedługo. Mieli coś jeszcze do załatwienia.
-Chcesz się przyłączyć?
-Właściwie... Liczyłam
na jakiś trening. Muszę...
-To jest doskonały trening.
Wyciszenie dobrze ci zrobi – stwierdził generał.
-A co właściwie
robicie?
-To się nazywa
medytacja – oznajmiła spokojnie Leenalee.
-Usiądź tak jak my.
Dobrze. Teraz zamknij oczy i oddychaj głęboko - instruował mnie Tiedol - Powoli, poczuj jak napięcie
opuszcza twoje ciało. Zrelaksuj się. A teraz pozwól sobie na swobodny przepływ
myśli. Niech krążą własnym rytmem.
Takie było wyjaśnienie,
chociaż nie do końca rozumiałam ideę medytacji, postanowiłam spróbować.
Oddychałam głęboko, a powietrze delikatnie łaskotało w płucach.
Pozwól
sobie na spokojny przepływ myśli, tak? Co to w ogóle znaczy? No, ale dobrze...
Przepływ myśli, przepływ myśli... Ciekawe, czy to o to chodzi... Tylko, że to
wydaje się jakieś nudne i trochę bez sensu. Co mi to da? Chciałam trening albo
coś... Co mi da przepływ myśli? Mam taki przepływ myśli każdej nocy i nawet nie
muszę tego nazywać medytacją. To bez sensu. No, ale dobrze... Siedzimy,
oddychamy. No, bo przecież przepływ myśli. Cholera, czuje się jakby noc była,
ale w nocy chociaż tych myśli jakoś więcej. W nocy w ogóle lepiej się myśli i
jakoś tak łatwiej. Wtedy mogę przynajmniej obmyślać skomplikowane plany.
Urahara mógłby się pospieszyć z tymi medalionami... Serio. Trzeba się przecież
brać do roboty, wytrenować ludzi i pokonać Aizena. Pokonać Hotarubi... Ale
spokojnie. Wdech wydech, przepływ myśli. Co za beznadzieja. Czy ja to w ogóle
dobrze robię?
-Idealnie. Właśnie o to
chodzi – odezwał się generał.
-Wcale nie dobrze! Ona
non stop gada! – wrzasnął Kanda.
-Huh? Mówiłam na głos?
-Cały czas... –
przyznała Leenalee.
-No nic, medytacja
widać nie jest dla wszystkich. Może chcesz porysować?
-Czy ja wiem, czy to
dobry pomysł?
-Ostatnio dobrze ci
poszło...
Generał Tiedol wręczył
mi szkicownik i węgielek w ołówku i kazał usiąść w kącie sali. Akurat w
momencie, gdy skończyłam szkic, usłyszeliśmy hałas w innej części budynku. Czym
prędzej pomknęłam w tamtą stronę, bo zamieszanie było dziwnie znajome. Tak
samo, jak wtedy, gdy ja zjawiłam się w Zakonie po raz pierwszy. I miałam rację. Dwunastu shinigami stało w głównych holu.
-Już jesteście! –
krzyknęłam radośnie.
-Zatrzymać akcję,
zatrzymać akcję – powtórzył Reever. – Czekaliśmy na was. Kierownik zaraz
przyjdzie.
-Co tam masz? –
zagadnął mnie Renji, a ja pospiesznie schowałam rysunek za plecami.
-Co? Niiiic...
-Pokaż – mruknął Kazuma
i zabrał mi szkicownik.
-To chyba ty...
-Setsuko.
-Co?
-Co to ma być?
-Kazali mi rysować...
-No? I co jest na tym
obrazku?
-No... Różne rzeczy. Diabeł...
Trupy.
-Oh. Doprawdy? I kto
jest tym diabłem?
-Niiiikt... –
mruknęłam. – Reever, zaprowadzę Kazumę do Koumuia, zajmij się tymi w białych
kubrakach, są z oddziału naukowego. Reszta sobie najwyżej poczeka – dodałam
cicho. – Chodź – zwróciłam się do
Kazumy.
Pociągnęłam go za sobą
do gabinetu i zapukawszy, weszłam do środka.
-Hej,hej!
Przyprowadziłam szefa projektu!
-O! Setsuko.
-Jestem Kurogane Kazuma
– oznajmił kapitan 3 oddziału i wyprostował się nieco. Po wymianie grzeczności
i uścisku ręki, kontynuował – Jak zapewne Setsuko przekazała, wraz z nią nasza
grupa liczy 13 osób łącznie. 3 osoby przeznaczone są do bezpośredniej
współpracy z sekcją naukową, pozostali natomiast do pracy wraz z egzorcystami.
Jestem pewien, że możemy się od siebie nawzajem wiele nauczyć, a przede
wszystkim pokonać wspólnego wroga. W związku z tym chcę zobaczyć poziom jaki
reprezentują egzorcyści i jeśli uznam to za potrzebne, przeprowadzimy dla nich
trening. Z całą pewnością nauczanie u nas i tutaj bardzo się różni więc dobrze
im to zrobi...
-Kazuma – powiedziałam.
– Kazuma.
-Co?
-Ton. Przyszedłeś tu
współpracować, a nie wydawać rozkazy – upomniałam go z powagą.
-Po czyjej jesteś
stronie? Nie zapominaj, że jesteś porucznikiem 3 oddziału.
-Tak. I jako, wtedy
jeszcze oficer 3 oddziału, a teraz porucznik, pozwolę sobie przypomnieć, że
jako pierwsza zostałam przypisana do misji współpracy. Moje zadanie się jeszcze
nie skończyło, a moja praca tutaj polega na byciu łącznikiem pomiędzy Zakonem,
a shinigami oraz dbanie o korzyści OBU stron.
-W porządku – zaśmiał
się Kazuma. – Przepraszam, przepraszam – dodał i pacnął mnie otwartą dłonią w
czubek głowy.
-Sprawdzałeś mnie? –
warknęłam.
-Skąd... Naprawdę
przepraszam.
-Nie. W porządku.
Myślę, że wymiana doświadczeń nie będzie zła. Czemu, więc shinigami również nie
zaprezentują swojej mocy. Nasi generałowie są naprawdę silni.
-Wcale nie w porządku –
protestowałam, ale bez skutku.
-Jestem za.
-Mam nadzieję, że
Setsuko nie sprawiała problemów.
-Ej... Ja tu nadal
jestem.
-Ależ skąd. Była
ogromną pomocą dla naszego zakonu i egzorcystów. Bardzo szybko się
zaaklimatyzowała.
-Naprawdę? Nie było
żadnego zamieszania?
-Nie.
-Nawet najmniejszego?
Żadnych krzyków?
-Nie. Okazała natomiast
bardzo ludzkie zachowanie, czego przyznam nie spodziewałem się po shinigami.
Bała się myszy, cieszyła się z wraz z nami ze zwycięstw i...
-Bała się myszy? To coś
nowego.
-Koumui... Proszę...
Milcz...
-Tak. Z jakiegoś powodu
w jej pokoju znalazła się mysz. Leenalee udało się ją złapać i os... – w porę
zasłoniłam Koumuiowi buzie dłonią, zanim powie jeszcze więcej.
-Proszę, proszę... To
ciekawe.
-A jak smakowała
herbata Setsuko?
-Świetna. Postawiła na
nogi całą sekcję naukową.
-Koumui!
-I nawet założyła
plantację ziół na dachu.
-Eh... No to już po
mnie...
-Ciekawe jakich ziół...
-Herbaty! Herbaty! –
wrzasnęłam. – O czym ty myślisz?!
-Ah... Więc to tu
wyszła herbata...
Hotarubi czuła się
dziwnie, znów przemierzając białe korytarze. Przywykła już jednak do tego
miejsca, zarówno jak do arki Milenijnego. Wiedziała, że shinigami coś planują.
Domyślała się nawet, co takiego i zamierzała również wykonać ruch. Dlatego właśnie kierowała się do gabinetu Aizena na rozmowę. Widocznie spodziewał się jej, gdyż drzwi otworzyły się jeszcze zanim, zdążyła zapukać.
-Zapraszam - padło, więc pewnym krokiem ruszyła w stronę jasnej, skórzanej kanapy.
Usiadła na przeciw Aizena i uśmiechnęła się.
-Spodziewałem się ciebie.
-Nic dziwnego. Doskonale wiesz, co dzieje się w Czarnym Zakonie i w Seireitei, więc pewnie wiesz, że oddział 3 wykonał ruch.
-Oczywiście. Ty Hotarubi, jak mniemam, chcesz ich plany pokrzyżować.
-Oczywiście - zaśmiała się w odpowiedzi.
-Ilu?
-Tylko 3. Schiffer, Grimmjow i Nnoitra.
-Dobrze. Zgadzam się, ale sama musisz ich do tego namówić.
-Oh, no pewnie. Nawet nie przyszło mi do głowy prosić cię o pomoc.
-W takim razie, możesz iść.
-Do zobaczenia niebawem - rzuciła Hotarubi i wstała, ale jednak zatrzymała się i po chwili namysłu spojrzała na Aizena. - Kim tak właściwie jest Milenijny?
-A jak uważasz?
-Nie wiem, dlatego pytam.
-Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz znaleźć informatorów.
-Nie sądzisz, że byłoby to niebezpieczne, gdybym ich znalazła? Czy może uważasz, że nie zdołam się dowiedzieć?
-Ależ skąd. To po prostu nie ma znaczenia.
-Nie ufasz mi?
-Tego nie powiedziałem - odparł spokojnie Aizen, lecz w jego spojrzeniu dało się wyczuć ostrzeżenie.
-Nic nie mówisz. I w tym problem - mruknęła i wyszła, nie chcąc się już wdawać w dyskusję.
Musiała teraz znaleźć swoich wybrańców, którzy mieli jej pomóc w zniszczeniu ducha walki egzorcystów. Chociaż znalezienie ich na szczęście nie było trudnym zadaniem. Schiffera spotkała zaraz po wyjściu z gabinetu Aizena.
-Dobrze cię widzieć, Uluqiora - powiedziała, zwracając na siebie uwagę arrancara. - Mamy razem robotę. - Spojrzał na nią, lecz nie odpowiedział. - Udamy się razem do Milenijnego. Ale najpierw... Powiedz mi, gdzie znajdę 5 i 6.
-Walczą w zachodniej części.
Nie było nic lepszego, niż upiec dwie pieczenie na jednym rożnie, a w tym przypadku dorwać dwóch arrancarów za jedną walką. Hotarubi czym prędzej udała się do wskazanej części budynku, a Schiffer nie ukrywając swojego niezadowolenia, podążył za nią.
-Stop! - krzyknęła, widząc swoje cele. - Mamy do pogadania! - Spojrzeli na nią zaskoczeni, lecz niespecjalnie przejęli się rozkazem od shinigami i bardzo szybko wrócili do walki. Hotarubi westchnęła z irytacją i wyciągnęła swoją katanę. -Bankai - wyszeptała - Ożyj, Mizugame.
W jednaj chwili całą okolicę zajęła gęsta mgła, przez którą było widać jedynie zarys 2 postaci, które teraz miotały się w amoku, obijając o siebie na wzajem, aż w końcu się uspokoili. Schiffer przyglądał się z zaciekawieniem zaistniałej sytuacji i nie potrafił pojąć, co się tak właściwie stało. 5 i 6 espada byli nie do poskromienia, a jednak stali posłusznie. Wtedy usłyszał szept i spojrzał na Hotarubi, która recytowała jakąś inkantację. Zamierzała, bowiem, użyć zaklęcia wiązania numer 88, które zarezerwowane było dla tych bardziej wprawionych. W ten sposób unieruchomiła obu członków espady, a wtedy mgła zniknęła. Hotarubi schowała katanę i uśmiechnęła się szeroko, po czym zbliżyła do walczących wcześniej arrancarów. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu, przynajmniej w przypadku Jeaggerjaqueza
-Teraz mnie posłuchacie? - spytała.
-Co to, kurwa, ma być? - warknął Grimmjow.
-Sorry, sorry, ale w ogóle nie chcieliście mnie słuchać - odpowiedziała. - Uwolnię was, gdy tylko zgodzicie się pójść ze mną.
-Ty mi nie będziesz mówić, co mam robić! Jestem królem! - zagrzmiał w odpowiedzi 6.
-Nie będę mówić, masz rację - odparła spokojnie. - Ale pamiętasz nasz układ? Obiecałam ci wystawić parę osób wartych twojej uwagi. Jeśli chcesz ich dorwać musisz pójść ze mną. W innym wypadku będzie to zwyczajnie niemożliwe.
6 espada zamilkł i zmarszczył brwi, jakby kalkulował w myślach. Wreszcie na jego twarzy pojawił się drapieżny uśmiech.
-Jeśli zaraz nie zdejmiesz ze mnie tego badziewia, sam to, kurwa, zrobię, ale twoja głowa skończy jako plama na białej ścianie.
Hotarubi skinęła głową i złamała zaklęcie wiązania. Grimmjow w pierwszej chwili wyciągnął ogromną łapę w jej stronę. Była pewna, że jednak dobili targu i nie zdążyła w porę odskoczyć. Palce arrancara oplotły się wokół jej chudej szyi i uniosły w górę.
-Co to, kurwa, było... Ta mgła - wycharczał. - Użyj tego na mnie jeszcze raz a... - ostrzegł, zaciskając mocniej palce w ramach ostrzeżenia, lecz ostatecznie puścił swoją ofiarę, która upadła na ziemię, kaszląc mocno. - Nie potrzebujemy piątego ścierwa - dodał. - Sam ich powybijam.
-Chcę jego też.
-Powiedziałem coś, nie?
-Spokojnie. Starczy dla wszystkich - zaśmiała się Hotarubi, powoli stając na nogi. - Zapewniam, że starczy zabawy dla wszystkich - powtórzyła.
-Obyś miała rację.
-Mała zdziro, chyba o czymś zapomniałaś - syknął Nnoitra, który dotychczas był cicho. Jako jedyny związany przez wysokiego poziomu bakudou był na nieco straconej pozycji. - Dlaczego miałbym pójść?
-Rozumiem, że wolisz tu leżeć dalej?
-Nie pogrywaj ze mną.
-Mówiłeś, że nie walczysz z karaluchami. A co jeśli ci powiem, że znalazłam wam świetnych przeciwników?
-Zapraszam - padło, więc pewnym krokiem ruszyła w stronę jasnej, skórzanej kanapy.
Usiadła na przeciw Aizena i uśmiechnęła się.
-Spodziewałem się ciebie.
-Nic dziwnego. Doskonale wiesz, co dzieje się w Czarnym Zakonie i w Seireitei, więc pewnie wiesz, że oddział 3 wykonał ruch.
-Oczywiście. Ty Hotarubi, jak mniemam, chcesz ich plany pokrzyżować.
-Oczywiście - zaśmiała się w odpowiedzi.
-Ilu?
-Tylko 3. Schiffer, Grimmjow i Nnoitra.
-Dobrze. Zgadzam się, ale sama musisz ich do tego namówić.
-Oh, no pewnie. Nawet nie przyszło mi do głowy prosić cię o pomoc.
-W takim razie, możesz iść.
-Do zobaczenia niebawem - rzuciła Hotarubi i wstała, ale jednak zatrzymała się i po chwili namysłu spojrzała na Aizena. - Kim tak właściwie jest Milenijny?
-A jak uważasz?
-Nie wiem, dlatego pytam.
-Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz znaleźć informatorów.
-Nie sądzisz, że byłoby to niebezpieczne, gdybym ich znalazła? Czy może uważasz, że nie zdołam się dowiedzieć?
-Ależ skąd. To po prostu nie ma znaczenia.
-Nie ufasz mi?
-Tego nie powiedziałem - odparł spokojnie Aizen, lecz w jego spojrzeniu dało się wyczuć ostrzeżenie.
-Nic nie mówisz. I w tym problem - mruknęła i wyszła, nie chcąc się już wdawać w dyskusję.
Musiała teraz znaleźć swoich wybrańców, którzy mieli jej pomóc w zniszczeniu ducha walki egzorcystów. Chociaż znalezienie ich na szczęście nie było trudnym zadaniem. Schiffera spotkała zaraz po wyjściu z gabinetu Aizena.
-Dobrze cię widzieć, Uluqiora - powiedziała, zwracając na siebie uwagę arrancara. - Mamy razem robotę. - Spojrzał na nią, lecz nie odpowiedział. - Udamy się razem do Milenijnego. Ale najpierw... Powiedz mi, gdzie znajdę 5 i 6.
-Walczą w zachodniej części.
Nie było nic lepszego, niż upiec dwie pieczenie na jednym rożnie, a w tym przypadku dorwać dwóch arrancarów za jedną walką. Hotarubi czym prędzej udała się do wskazanej części budynku, a Schiffer nie ukrywając swojego niezadowolenia, podążył za nią.
-Stop! - krzyknęła, widząc swoje cele. - Mamy do pogadania! - Spojrzeli na nią zaskoczeni, lecz niespecjalnie przejęli się rozkazem od shinigami i bardzo szybko wrócili do walki. Hotarubi westchnęła z irytacją i wyciągnęła swoją katanę. -Bankai - wyszeptała - Ożyj, Mizugame.
W jednaj chwili całą okolicę zajęła gęsta mgła, przez którą było widać jedynie zarys 2 postaci, które teraz miotały się w amoku, obijając o siebie na wzajem, aż w końcu się uspokoili. Schiffer przyglądał się z zaciekawieniem zaistniałej sytuacji i nie potrafił pojąć, co się tak właściwie stało. 5 i 6 espada byli nie do poskromienia, a jednak stali posłusznie. Wtedy usłyszał szept i spojrzał na Hotarubi, która recytowała jakąś inkantację. Zamierzała, bowiem, użyć zaklęcia wiązania numer 88, które zarezerwowane było dla tych bardziej wprawionych. W ten sposób unieruchomiła obu członków espady, a wtedy mgła zniknęła. Hotarubi schowała katanę i uśmiechnęła się szeroko, po czym zbliżyła do walczących wcześniej arrancarów. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu, przynajmniej w przypadku Jeaggerjaqueza
-Teraz mnie posłuchacie? - spytała.
-Co to, kurwa, ma być? - warknął Grimmjow.
-Sorry, sorry, ale w ogóle nie chcieliście mnie słuchać - odpowiedziała. - Uwolnię was, gdy tylko zgodzicie się pójść ze mną.
-Ty mi nie będziesz mówić, co mam robić! Jestem królem! - zagrzmiał w odpowiedzi 6.
-Nie będę mówić, masz rację - odparła spokojnie. - Ale pamiętasz nasz układ? Obiecałam ci wystawić parę osób wartych twojej uwagi. Jeśli chcesz ich dorwać musisz pójść ze mną. W innym wypadku będzie to zwyczajnie niemożliwe.
6 espada zamilkł i zmarszczył brwi, jakby kalkulował w myślach. Wreszcie na jego twarzy pojawił się drapieżny uśmiech.
-Jeśli zaraz nie zdejmiesz ze mnie tego badziewia, sam to, kurwa, zrobię, ale twoja głowa skończy jako plama na białej ścianie.
Hotarubi skinęła głową i złamała zaklęcie wiązania. Grimmjow w pierwszej chwili wyciągnął ogromną łapę w jej stronę. Była pewna, że jednak dobili targu i nie zdążyła w porę odskoczyć. Palce arrancara oplotły się wokół jej chudej szyi i uniosły w górę.
-Co to, kurwa, było... Ta mgła - wycharczał. - Użyj tego na mnie jeszcze raz a... - ostrzegł, zaciskając mocniej palce w ramach ostrzeżenia, lecz ostatecznie puścił swoją ofiarę, która upadła na ziemię, kaszląc mocno. - Nie potrzebujemy piątego ścierwa - dodał. - Sam ich powybijam.
-Chcę jego też.
-Powiedziałem coś, nie?
-Spokojnie. Starczy dla wszystkich - zaśmiała się Hotarubi, powoli stając na nogi. - Zapewniam, że starczy zabawy dla wszystkich - powtórzyła.
-Obyś miała rację.
-Mała zdziro, chyba o czymś zapomniałaś - syknął Nnoitra, który dotychczas był cicho. Jako jedyny związany przez wysokiego poziomu bakudou był na nieco straconej pozycji. - Dlaczego miałbym pójść?
-Rozumiem, że wolisz tu leżeć dalej?
-Nie pogrywaj ze mną.
-Mówiłeś, że nie walczysz z karaluchami. A co jeśli ci powiem, że znalazłam wam świetnych przeciwników?
Doczekałam się. Już tak wypatrywałam rozdziału, zastanawiając się, czy nie masz ostatnio za dużo pracy:)
OdpowiedzUsuńDwa ogromne plusy. Raz za scenę z treningu motywacji, gdzie parsknęłam śmiechem, gdy okazało się, że Setsuko to wszystko mówiła na głos (biedny Kanda). Dwa za "starcie" Kazuma-Komui. To było naprawdę zabawne, choć w pewnym momencie pogubiłam się, kto co mówi.
Horutabi znowu kombinuje. A mógł Grimm skręcić jej kark... Byłoby za pięknie.
Trzymaj się tam dzielnie.
Pozdrawiam
Laurie
Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrimjow!!!!!!!!!!!!!! <6 <6 <6 <6 <6 <6 <6 <6
OdpowiedzUsuńkurwa mac pies po mnie skacze na dwor chce ale ja sie nie moglam, nie moglam, zaraz wybiegne na spacer z lapkiem! nie! nie mam besprzewodowego! kurwa!
idealny, idealny, idealny!!!!!!!!! zakochałam sie na nowo ;D wiecej!
aaaa i ten przepływ mysli mnie rozwalił na amen, był idealny tak jak Grimm ;D pomijajac ze jeszcze wyrazany na glos ;D swietny swietny zbitek mysli. myslalabymw identycznym toku gdyby mi kazano nie myslec albo wlasnie pozwolic sobie na swobodny przeplyw , co za bezsens! D
kurwa musze spieprzac bo zaraz bede miec mieszkanie do sprzatania szlag Oo