***
Nie wiedzieć czemu, skończyłam trenując Leenalee lub, raczej, z nią. Toteż razem zostałyśmy wysłane na kolejną misję. Koumui jak zwykle zrozpaczony był faktem, że musi wysłać swoją siostrę w teren, więc obiecałam mieć na nią oko. Nie, wcale nie przeszkadzało mi to, że idziemy razem. To miła dziewczyna. I nie, wcale nie przeszkadzało mi to, że ja mam ją trenować. To, co mnie zdenerwowało to powód, jaki podał mi Kazuma.
-Nie rozumiem, dlaczego ty decydujesz o tym, kogo będę trenować – syknęłam. – Z resztą, w porządku. Mi jak
najbardziej pasuje współpraca z Leenalee, ale co do ma do cholery znaczyć, że
jako dziewczyny lepiej się dogadamy? To z facetem źle bym się dogadała?
-No właśnie nie.
-Więc?
-Chodzi właśnie o to,
że jako dziewczynę każdy będzie ją traktował lżej. Tylko z tobą nie będzie
miała łatwo.
-To znaczy, że dał byś
jej fory, bo jest dziewczyną? – oburzyłam się.
Kazuma zaśmiał się nerwowo.
-A myślisz, że tobie
nigdy nie dawałem forów?
-A dawałeś?!
-Nigdy byś nie wygrała,
gdybym się nie powstrzymywał.
-Ty dupku! Nigdy nie
prosiłam o fory!
-Ale nie denerwuj się.
-Ja się nie denerwuję! Zresztą! Sam to wywlokłeś! Poza
tym to bez sensu jeśli ja zajmuję się tylko jedną osobą.
-A kim chciałabyś się
zająć?
-Lavi ma dość
obiecujące zdolności – stwierdziłam – Interesuje mnie jako przyszły Kronikarz.
-Odpada.
-Dlaczego?
-Ten dzieciak jest
jakiś... Tak, czy inaczej nie podoba mi się ten pomysł. Cały czas się do ciebie
przymila, aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądał trening.
-To dzieciak! On jest,
do licha, 5 lat młodszy!
-I tak już
postanowione, Renji się nim zajmie.
-W takim razie Allen.
On i Leenalee dobrze współpracują.
-Nich będzie.
Z tym, że Allen był już
w terenie i nawet nie miał zielonego pojęcia o rewolucjach, które się działy.
Toteż tym razem szłam sama z Leenalee. I nawet pociągiem jechałyśmy, wyjątkowo,
legalnie. W zarezerwowanym dla Zakonu przedziale, w towarzystwie bardzo
sympatycznego poszukiwacza – Gozu.
-To, co dokładnie wiemy
o tamtym miejscu?
-Ah. Tak... Już mówię –
stropił się. – Miejsce dość przeciętne. Ale jestem niemal pewien, że innocence tam
jest. Na górze w za miastem, gdzie jedziemy, znajdował się kurort.
-Znajdował? To znaczy,
że już go nie ma?
-Został zamknięty ze
względu na straszliwą suszę, która zapanowała w tamtym miejscu. Z dnia na dzień
uschła cała roślinność, a ziemia stała się jałowa. Nikt nie chciał odwiedzać
takiego miejsca, więc kurort zamknięto. Teraz
wygląda tam, jak na pustyni.
-Pustynia na górze...
Brzmi podejrzanie. Jak nie błoto to piach...
-A gdzie dokładnie
znajduje się innocence? Jakieś podejrzenia? Od jak dawna trwał fenomen?
-To już 2 miesiące, jak
przestało tam padać, na początku wszyscy myśleli, że tak ma być, ale z czasem
mieszkańcy pobliskiego miasta zaczęli się obawiać, iż pustynia strawi też
miasto. A wszystko podobno zapoczątkował pomysł rozbudowy. Mieli tam gorące
źródła, które były bardzo popularne. Chcieli je rozbudować i zaczęli kopać.
Wtedy natknęli się na coś świecącego, co
nie pozwalało się im zbliżyć do miejsca.
-Natknęli się na coś
dziwnego i nikt tego nie zgłosił?
-Może myśleli, że to
jakiś skarb i chcieli zachować dla siebie - stwierdziła Leenalee.
-Możesz mieć rację. No
nic. Musimy zdobyć innocence i wrócić.
-Gozu, możesz nam
powiedzieć ile zajmie dotarcie na miejsce?
-Za 3 godziny musimy
się przesiąść w ekspres jadący na północ. Tam wsiąść w prom, a potem w autobus,
który zabierze nas na miejsce.
-Cholera... Daleko –
jęknęłam z niezadowoleniem. – Poprzednie moje cele nie były bliżej.
-Możemy porozmawiać i
czas szybko minie.
-Bardziej martwi mnie
ten prom... Ogień w deszczu lub na morzu nie ma zbyt wielkiego pola do popisu.
Miejmy tylko nadzieję, że nie natkniemy się na nikogo dopóki nie dotrzemy na
miejsce.
-No właśnie, pani
egzorcystko, jesteś shinigami, nie?
-Po prostu Setsuko. I
tak. Jestem shinigami.
-Jakiś czas temu
otrzymaliśmy sporo informacji do nauczenia, więc wiemy również o pustych i
arrancarach. To przerażające. Mam ciarki na samą myśl.
-O pustych, czy o
shinigami.
-Oczywiście, że o
pustych. Dlatego miałbym się bać shinigami, pomagacie nam.
-Cóż... Niby tak. Shinigami
wam pomagają, ale też właśnie shinigami stanowią zagrożenie.
-Nie rozumiem?
-Musieliście dostać
informacje o Aizenie Souske i trójce pozostałych.
-Tak oczywiście.
-Właśnie o tym mówię. Czworo
shinigami, espada i Noah. To największe zagrożenie. Pal licho akumy, hollowy,
czy menosy.
-Haha. Setsuko,
straszysz Gozu mówiąc tak.
-Mówię tylko prawdę.
Wzruszyłam ramionami,
jakby nigdy nic. To prawda, tak właściwie nic się jeszcze nie zaczęło. Wszystko
to gra. Pomiędzy shinigami, a Aizenem. Nawet nie do końca, bo na razie wciąż
reprezentuje go Hotarubi, więc Aizen nie czuje się na tyle zagrożony, by
zacząć działać osobiście. Zabawa. To zwykła zabawa, przerzucanie sił z jednego
miejsca na drugie, stwarzanie pozorów. Będą bitwy, pojedynki, ale nic więcej. Nie
dojdzie jeszcze do otwartej wojny, bo strona, która przepuści atak na siedzibę wroga jako pierwsza, przegra.
I oczywiście Aizen będzie czekał na dogodny moment. Nie miałam wątpliwości. On
się nami bawił.
Siedziałam wpatrując
się w widoki za oknem. Zmieniały się powoli, jak jechaliśmy. Najpierw widziałam
kolorowe łąki z pojedynczo rosnącymi wierzbami, później w oddali było widać
miasto, a z dużych kominów wylatywał dym. Potem pojawiło się więcej drzew, aż w
końcu wjechaliśmy do lasu pełnego sosen i świerków. Tam zrobiło się nieco
chłodniej z powodu cienia, lecz gdy wyjechaliśmy z lasu, niedługo później pociąg
mknął już przez długi wiadukt, pod którym daleko w dole płynęła rzeka. Wstałam
i otworzywszy okno, krzyknęłam:
-Yahooo!
-Lubisz pociągi, co?
-Są fajne, ale i tak
jeżdżenie na dachu jest o niebo lepsze.
-Allen opowiadał mi o
tym jak poprzednio jechaliście.
-Cóż... To była akcja
ekspresowa.
-Wszystko przez mojego
brata.
-Przesadzasz. Wszyscy
się o ciebie martwili. Nie tylko on. Z resztą, czy to ważne? Było minęło. Najważniejsze, że jesteś cała.
-Tak, ale spotkaliśmy
wtedy tamtego Noah.
-Cóż... Mam wrażenie,
że i tak prędzej, czy później przyszedłby się przywitać, więc...
-Mówiliście wtedy coś o
Aizawie Hotarubi. Słyszałam też, że spotkałaś ją podczas misji z Kandą...
-Haha. Jesteś ciekawa?
-Trochę.
-Była poprzednim
porucznikiem 3 oddziału przyjaciółką moją i Kazumy. Lub cokolwiek ich wtedy
łączyło... Zdradziła, okazało się, że pracowała dla Aizena. To nie jest historia
warta wspominania. Przeszłam już nad tym do porządku dziennego.
-Przepraszam, chyba nie
powinnam pytać.
-Nie przepraszaj. Nie
mam problemu, rozmawiając o tym. Mogę opowiedzieć ci, jak to się zaczęło, co
zrobiła oraz jak się dowiedziałam. Mogę dokładnie zrelacjonować ci tamtą noc w
Karakurze. Tylko, po co? To nie jest warte... Chociaż prawdopodobnie
nigdy nie zapomnę tej nocy. Teraz oni są po prostu wrogami, których musimy
pokonać.
-Tak mówisz, ale...
-Hm?
-Przez chwilę twoje
oczy były przerażająco puste. Tak jakby...
-A kto nie ma
wspomnień, na myśl o których wygląda jak ja – zaśmiałam się. – Ty miałaś
podobne spojrzenie, gdy Allen pytał cię o twój początek w zakonie.
-Możliwe, że masz rację
Setsuko...
-Ale to nie tak, że się
myliłaś. Z każdą zdradą i każdym cierpieniem umiera cząstka nas - dodałam rozbawiona.
– Najważniejsze to nauczyć się żyć na nowo.
-Dokładnie.
-Yey... Jakie to było
mądre, co powiedziałam, nie? Nie?
-Hehe. Bardzo mądre.
Stałam, uwieszając się
na barierce promu. Było mi niedobrze, a świat bujał się na boki z każdą falą.
Leenalee w towarzystwie Gozu poszła zwiedzać pokład, a ja umierałam z każdą minutą
coraz bardziej. Nie miałam problemu z lądowymi środkami transportu, ale droga
morska natomiast nie służyła mi zbytnio.
-Może papierosa? Mi
pomagają.
Spojrzałam na rozmówcę.
Byłby nawet przystojny, gdyby zrobił coś ze sobą. Sweter był po przecierany,
gdzie nie gdzie nawet dziurawy. Spodnie nieco przykrótkie. No i garbił się
straszliwie. Czarne loki były w nieładzie i pewnie dawno nie widziały
grzebienia. Szkoda, taki fajny facet się marnował.
-Naprawdę pomagają?
-Nie. Ale zawsze jest
nadzieja.
-Wolałabym wino, ale
chyba skorzystam z propozycji – stwierdziłam, siląc się na uśmiech.
Już po chwili siedziałam
rozkoszując się smakiem dymu w ustach. Próbowałam się zrelaksować, tworząc z
dymu kółeczka, ale papierosy to niestety nie to samo, co cygara w kasynach.
-Właściwie mają tu
chyba jakiś sklepik. Marynarze uwielbiają pić.
-Oh. Gdzie dokładnie? –
Wzruszył ramionami.
-Rejs nie potrwa długo.
Może z 20 minut jeszcze. Lada moment powinno być widać ląd.
-Często tak
podróżujesz?
-Tak. Jeżdżę po świecie
w poszukiwaniu pracy razem z przyjaciółmi.
-Rozumiem.
-Czym dokładnie się
zajmujecie?
-Wszystkim, co wpadnie
w ręce. Od pracy w kopani po pielenie ogrodów.
-Dość ciekawy biznes.
Może powinniście założyć jakąś firmę.
-Na to trzeba mieć
kapitał. My żyjemy z dnia na dzień.
-Fakt... Kapitał – przyznałam – Nie wyglądasz, ale jesteś chyba dość wykształcony.
-Po prosu lubię czytać
w wolnym czasie.
-Oh. Takie buty.
-A ty czym się
zajmujesz?
-Ja pracuję w... firmie.
Jestem... inspektorem do spraw budowy.
Westchnęłam cicho. No,
to teraz dowaliłam, ale nie chciałam mówić, że jestem z zakonu, zwłaszcza, że
płaszcz schowałam do torby. No i ta rozbudowa gorących źródeł jakoś tak mi się
skojarzyła.
-Ciekawa praca?
-Ciekawa.
-Dobrze płatna?
-Da się przeżyć.
-Ciężka?
-Szalona. Nie ciężka.
Wreszcie dotarliśmy na
miejsce. Po morderczej wędrówce pod górę, gdzie autobus już nie chciał nas
zabrać, dotarliśmy do opuszczonego kurortu. Faktycznie cała góra wyglądała jak
pustynia. Przerażająca sceneria.
-Dziwne. Nie ma żadnych
akum – zauważyła Leenale.
-Może to jednak nie
innocence. Pomyłka?
-Gorzej jeśli Noah
dotarli tu przed nami.
-Nie wydaje mi się.
Może jeszcze nic nie wiedzą.
-Wiedzą, wiedzą –
rozległ się nad nami męski głos. – Cieszysz się?
Przed oczami mignęła mi
błękitna czupryna.
Jacy ci shinigami uprzejmi? Chcą Lenalee traktować ulgowo, po prostu dżentelmeni pełną gębą, nie ma co. Ześ Kazuma dowalił. Jeszcze "motylka" nie widział w akcji, ot co. I jeszcze zazdrosny o Laviego :D Ten rudy królik podwala się do każdej dziewczyny, normalka. Kazuma jest zazdrosny :D
OdpowiedzUsuńWyschnięty kurort - tak to może być innocence. A może być też pułapka.
O, Tyki - padalec. Po prostu skaczę ze szczęścia, że jeszcze nikt mu kości nie przerachował.
I na koniec król przybywa. Grimmi! Wyczuwam walkę, akcję. I w ogóle będzie fajnie, choć to już poczytam w październiku. Jakoś wytrzymam.
Pozdrawiam
Laurie