Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 9 września 2015

33 ~ The King.

The king... kong... Tak mi się skojarzyło jakoś. Ale poważnie teraz. Pamiętacie, że 4 dzień każdego miesiąca to tutaj święto? Do tego mam dziś wolne, więc macie rozdział. Tak. Dowaliłam sobie dodatkowe 15 dni pracy, jeśli nie wspominałam, więc do domu i pisania na dobre wracam dopiero od 16 września. Oh, jak ja lubię ten song, który wrzuciłam dla 33 rozdziału. I was never meant to fight on my own... No może to nawet prawdziwe? Nie wiem, ale jakoś ostatnio i tak już odkopałam tą piosenkę, bo dla tego rozdziału akurat przewidziana była od początku. No i co jeszcze? The king. Powitajcie króla!
Rozdział ten z 7 września będzie 9 albo 10 września? kiedyś na pewno. 

***


-Osz kur...
-Co się dzieje... Nie mogę oddychać – jęknął Gozu.
-I tak jestem pod wrażeniem, że jeszcze stoisz pomimo tak przytłaczającego reiatsu.
-Faktycznie zrobiło się duszno...
-Leenalee, zabierz stąd Gozu.
-Nie mogę cię zostawić.
-Natychmiast – warknęłam. – To nie była prośba.
-Nie obchodzi mnie człowiek.
-Ale ja będę czuła się lepiej, jeśli będzie bezpieczny – zaśmiałam się. – To... Kim ty jesteś?
-Jestem Grrrimmjow. Król Hecuo Mondo.
-Król? Taki trochę zdetronizowany, bo ci się Aizen wchrzanił na miejcówę.
-Grimmjow, skup się. Przyszliśmy tu po innocence – odezwał się drugi głos i wtedy dostrzegłam mężczyznę w cylindrze.
-Będzie, kurwa, dobrze tak długo, jak zdobędę tą błyskotkę, nie?
-Oj, oj... Innocence to nie jakaś tam błyskotka tylko...
-Tylko co? – wtrąciłam się. – No? Dokończ myśl.
Próbowałam grać na czas, by Leenalee oddaliła się wraz z Gozu. Wiedziałam, że wróci i to było już mniej dobre. Nawet sam Grimmjow był stanowczo dla nas za silny, a ich było nawet dwóch.
-Sprytnie, ale nic nie powiem.
-Nie wiem, po co żeś tu przylazł, cyrkowy popaprańcu.
-Hotarubi prosiła, żebym ci... Asystował.
-Widzisz, Grimmjow, nawet twoi nie traktują cię poważnie – zakpiłam.- Przysłali za tobą niańkę.
W mgnieniu oka znalazłam się w powietrzu, a dłoń arrancara zaciskała się niebezpiecznie na mojej szyi. W ciągu tej krótkiej chwili przed oczami przeleciało całe moje życie. Oh... Było naprawdę udane. Potem czułam, że spadam. W dodatku bardzo szybko. I kiedy byłam pewna, że za chwilę pierdolnę głową w piach, Leenale zdołała mnie złapać, unosząc się w powietrzu dzięki Mrocznym Butom.
-Dzięki – mruknęłam i szybko wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i dałam jej, gdy postawiła mnie na ziemi. – To telefon shinigami. Choćby nie wiem co, skontaktuj się z Kazumą. Powiedz mu gdzie jesteśmy i że mamy kłopoty.
-Dobrze, ale...
-Natychmiast.
Ja zaś niemal natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Czując się winną za wciąganie Kazumy w kłopoty, ale to była jedyna rzecz jaka przyszła mi do głowy. Bez niego nie miałyśmy szans.
-Wzywacie pomoc? - zaśmiał się Tyki Mikk.
-Mnie pasuje – uradował się Grimmjow, szczerząc niebezpiecznie zęby.
-Ty się tu nie rozkręcaj. Naszym zadaniem jest zdobycie innocence.
-Barrrdzo nie lubię... jak mi się rrrozkazuje.
-Przypominam tylko o celu tutejszego pobytu...
-Hotaru mówiła, że mogę robić, co chce tak długo, jak dostanie tą błyskotkę. Czemu sam nie poszukasz tego szajsu.
-To twoje zadanie, poza tym to uciążliwe.
-Kazuma powiedział, że zjawi się za 5 minut – oznajmiła Leenale znów zjawiając się obok. – Czy on naprawdę da radę przyjść?
-Oczywiście. Ale musimy jeszcze przeżyć 5 minut.
-To od cholery czasu, żeby rozwalić wam łby – zaśmiał się Grimmjow.
-Tak. I to mnie martwi.
-Setsuko, poradzimy sobie.
-Żartujesz? Nawet razem nie mamy przeciw niemu szans. Wiara to jedno, ale brakuje ci zdolności do oceny sytuacji. Żadna strategia nie jest w stanie nam pomóc. Ten koleś to ucieleśnienie czystej destrukcji.  Nie czujesz tej potężnej energii?
Potrafiłam to zobaczyć po jednym spojrzeniu. Nie uważałam się za słabą, ale nie miałam wątpliwości, co do tego, jak ogromna dzieli nas różnica. Nawet przetrwanie 5 minut mogło być trudniejszym zadaniem, niż się wydawało.
-Jesteśmy we dwie, a Tyki Mikk chyba nie ma zamiaru walczyć.
-6 Espada sam w sobie jest już wystarczająco niebezpieczny – stwierdziłam i przygryzłam wargę. – Trzymaj się z dala od walki i obserwuj. Staraj się wyciągnąć jak najwięcej informacji na temat Grimmjowa. Od czasu do czasu możesz mnie też złapać, bo nie uśmiecha mi się zostanie jedyną mokrą plamą na tej pustyni.
-Dlaczego próbujesz powstrzymać mnie od walki?
-Ponieważ obiecałam twojemu bratu, że przyprowadzę cię całą i zdrową z tej misji. Z resztą mi też nie śpieszy się jeszcze na tamten świat. No i ktoś musi obserwować. Potrzebujemy informacji.
-To ja mogę walczyć.
-Odpada. Masz tak samo małe szanse jak ja, ale z nas dwóch, ja przynajmniej nie jestem człowiekiem i dość żywotne ze mnie stworzenie.
-Setsuko, nie zgadzam się na to.
-A mnie mało obchodzi twoje zdanie.
-Dobra, przestańcie już pieprzyć te farmazony, bo rzygać mi się chce. Czas się skończył.
Po tych słowach Jeagerjaquez znalazł się tuż obok i w ostatniej chwili zdążyłyśmy uskoczyć. Zepchnęłam Leenalee w zarośla i sparowałam kolejny atak. Arrancar był bardzo silny i straszliwie szybki to znaczyło, że nie miałam przewagi pod żadnym względem. Nawet nie próbowałam atakować, skupiając swoją uwagę na obronie.
I kiedy byłam pewna, że jedyne czego muszę się obawiać to jego katany, Arrancar uderzył mnie łokciem w plecy, gdy robiłam unik. Czułam, jakbym po raz kolejny otarła się o śmierć. Byłam przerażona. Coraz bardziej, co z pewnością było widać. I wtedy uśmiech na twarzy Grimmjowa był coraz szerszy, pełen satysfakcji lub czegoś, czego nie potrafiłam nazwać. Po prostu niebezpieczny.
Wiedząc, że jest on zagrożeniem sam w sobie i mógłby mnie zabić gołymi rękami, starałam się być jeszcze bardziej ostrożna. Mimo to, czułam się, jakby przypierał mnie do muru. Samym spojrzeniem sprawił, że zastygłam w bezruchu. Ułamek sekundy i byłabym prawdopodobnie martwa. W ostatniej chwili uwolniłam bankai i skryłam się za ścianą ognia. Poskutkował jedynie element zaskoczenia, bo już po chwili rozproszył płomienie, używając cero.
-Cholera...
Był potężny, jeśli nie należało powiedzieć, że wszechmocny. W dodatku był inteligenty, chociaż działał instynktownie, niczym bestia. W innym wypadku spróbowałabym go jakoś podejść, może odwrócić jego uwagę. Wiedziałam jednak, że każda prowokacja zadziałać może na moją niekorzyść.
-Poddajesz się już?
-Nie bardzo.
-Wyglądasz jakby skończyły ci się sztuczki.
-Sztuczki? Cóż... Właściwie jeszcze żadnej nie użyłam. Szkoda, że tak bardzo nie doceniasz shinigami.
-Nudzi mnie to pieprzenie – zawarczał, stojąc tuż za mną.
Odwróciłam się, nie wiedząc nawet, kiedy pojawił się tuż za moimi plecami. Jedyne, co zrobił to, chwycił mnie za przedramię. Pobladłam, bo zdawało mi się, że słyszę trzask własnej kości. Moją rękę przeszył tępy ból, a potem właściwie zdrętwiała, więc nie umiałam stwierdzić, czy naprawdę ją złamał, czy tylko sparaliżował. Próbowałam zmobilizować się do myślenia. Spojrzałam w jego roześmiane oczy. To było spojrzenie drapieżnika, a ja byłam jego ofiarą. Patrzyłam jak znów wyciąga dłoń w moją stronę. I wtedy tuż obok niego w ziemię uderzył piorun, rozpraszając go na moment.
Odskoczyłam na względnie bezpieczną odległość i odetchnęłam z ulgą. Wciąż żyłam i to był jedyny plus sytuacji. Obok stanął Kazuma i spojrzał na mnie, jakby upewniał się, że nie mam żadnych poważnych obrażeń. Ja zaś zastanawiałam się, czy jest wstanie wygrać z tak niebezpiecznym osobnikiem, jakim był Grimmjow. Dawno nie widziałam Kazumy w prawdziwej walce. Ostatni raz chyba jeszcze w akademii, może trochę po jej ukończeniu. Potem awansował i tyle. Zaś podczas spotkania z Hotarubi i 4 espadą zniknął w mroku, potem ja też pogrążyłam się w mroku, tylko innym.
Wciąż obserwując stojących nad ziemią mężczyzn, mimowolnie ruszyłam w stronę Leenalee. Ona również wpatrywała się w pojedynek, który na razie był niewidzialny. Obaj uwalniali swoje reiatsu, równie potężne, sprawiając, że coraz ciężej było oddychać. Powietrze stało się geste, a atmosfera napięta. To lekko powiedziane. Toczyli niewidoczną gołym okiem walkę. Aż w końcu w tej samej chwili sięgnęli po swoje katany. W jednej chwili usłyszałam potężny huk. „Boże święty” to było jedyne, co wtedy pomyślałam. Kazuma jak widać nie zamierzał się powstrzymywać. Był świadomy powagi sytuacji. Nie wątpiłam w to, że był zaskoczony prośbą o pomoc i może właśnie dlatego, był skupiony i poważny jak nigdy. Nie czekał aż przeciwnik zaatakuje, tylko uwolnił swoje bankai.
Niebo w jednej chwili pogrążyło się w mroku, spowite burzowymi chmurami i lunęło jak z cebra. Gromy jeden za drugim waliły w ziemie z hukiem, ale to było nic w porównaniu z tymi, które wycelowane zostały w arrancara. Chyba nawet on przez krótką chwilę zdawał się być zaskoczony. Nie trwało to jednak długo, bo na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Patrząc na Kazumę, wyglądał na niezwykle szczęśliwego. Przerażała mnie ta myśl.
Leenalee również była zafascynowana. Patrzyła w górę z przerażeniem oraz podziwem. Problem był tylko jeden. No... Dwa. Nie byłyśmy tam bezpieczne, nawet obserwując walkę ze sporej odległości. No i musiałyśmy znaleźć innocence, a na naszej drodze wciąż jeszcze mógł stanąć Tyki Mikk.
-Leenalee – odezwałam się wreszcie. – Zajmę tego z klanu Noah, a ty znajdź innocence.
Nie była zadowolona tym, co powiedziałam. Widziałam w jej oczach ogromną wolę walki, lecz skinęła głową. Wiedziała, co jest najważniejsze i to nie była jej duma. A może pojedynek Grimmjowała i Kazumy, który toczył się nad naszymi głowami sprawił, iż się zgodziła.
Mnie również uświadomiło to, jak słaba wciąż jestem. Arrancar tylko się ze mną bawił. Widocznie nie bawiło go zabijanie kogoś takiego, jak ja. Zwłaszcza, że wiedział iż zjawi się ktoś silniejszy. W rzeczywistości w ciągu tych 5 minut zdążył by mnie zabić, przynajmniej 5 razy.
Przez chwilę jeszcze spoglądałam na walkę. Kazuma był w stanie dotrzymać kroku 6 espadzie i blokować jego ataki. Słychać było zawzięte szczękanie metalu na przemian z hukiem, gdy kolejne cero zderzało się z piorunem. Nawet ziemia zdawała się drżeć pod wpływem tej siły.
-Niezłe przedstawienie – przyznał Tyki. – Skoro do tego doszło, chyba nie mogę pozwolić wam, żebyście zabrały innocence.
-Mogłabym powiedzieć to samo.
-Ale naprawdę nie chcę walczyć. Nie sądzę, żeby tu było bezpiecznie.
-Zamierzasz się wycofać?
-Jak tylko zabiorę innocence.
-No i na to ci już nie mogę pozwolić.
-Jesteś pewna, że chcesz walczyć w takim stanie? – spytał od niechcenia, a ja wzruszyłam ramionami.
-Wiem o tobie dość sporo, ognista shinigami. A twoja ręka nie jest chyba w najlepszej formie.
-No i? Lewej ręki i tak nie potrzebuję.
Wyciągnęłam ponownie katanę i zaatakowałam. Tak samo, jak przy pierwszym spotkaniu, ostrze przeniknęło przez ciało Tykiego, a ja w ostatniej chwili zdążyłam zrobić unik. On jednak również przemieszczał się dość szybko. Pojawiał się nie stąd ni zowąd, a potem znikał, by znów pojawić się tuż obok. Przygryzłam wargę, gdy nawet płomienie Moeru nie zdołały zrobić mu krzywdy.
-To na nic.
-Się okaże – mruknęłam. – Droga wiązania numer 44.

1 komentarz: