***
I kiedy sądziłam, że
dziwniej być nie może, i, że już mnie nic nie za skoczy, nowe wydarzenia spadły
mi na głowę niczym dach walącego się domu. W Czarnym Zakonie pojawił się nowy
egzorcysta. No… Może nie do końca nowy, bo był tam od dziecka. Jednak tamtego
dnia spotkaliśmy się po raz pierwszy, a przynajmniej tak sądziłam. Jak się
potem okazało, był na długoterminowej misji w Ameryce. Dlatego dopiero pewnego
pozornie spokojnego poranka, przybył do siedziby głównej.
-Wreszcie w domu! –
rozległ się donośny krzyk i drzwi do jadalni otworzyły się z hukiem. Najpierw
zobaczyliśmy but, którym potraktowano owe drzwi i do pomieszczenia wmaszerował
jakiś chłopak.
-O rzesz ku… - mruknął
Renji, który siedział tuż naprzeciw mnie, skąd miał doskonały widok na nowo-przybyłego.
-To może być ciekawe –
stwierdził Byakuya.
-Co? Co? – zdziwiłam się
i spojrzałam w tą samą stronę, co reszta. – Dzieciak?
-Setsuko, masz sobowtóra? - rzucił żartobliwie Abarai.
Chłopak ubrany był w
uniform Czarnego Zakonu. Poza tym nie było w nim nic nadzwyczajnego. Może i
miał blond włosy, ale bez przesady. Nie był do mnie podobny.
-Żarty, żartami, ale…
-Setsuko! Wreszcie po
tylu latach raczyłaś się zjawić!
-Tak. Nie. Czekaj. Co
proszę? – jęknęłam.
-Dużo czasu ci to
zajęło.
-My się znamy?
-Nie rób sobie jaj,
jasne?!
-Może byś się tak
przedstawił? – zainterweniował Kazuma.
-Jestem Tomori Shigeru.
-A jednak.
-To musi być jakiś
zbieg okoliczności – zaprotestowałam.
-Co ty mi tu za głupoty
chrzanisz, Setsuko?
-O! Jeszcze lepiej.
-Nie, nie, nie. – Potrząsnęłam
energicznie głową. – Ja nie mam rodzeństwa. Raczej... Ale na pewno nie ludzkie rodzeństwo.
-To nie jest śmieszne
do cholery!
-Mi tego mówić nie
musisz.
-Nie mów, że o mnie
zapomniałaś! – wrzasnął Shigeru i uderzył pięścią o nasz stół.
-Ej, ej. Grzeczniej
trochę – skarcił go Kazuma.
-A ty się koleś nie
wtrącaj! Setsuko, naprawdę nic nie pamiętasz?
-Ja… - Byłam skołowana
i zagubiona przez to wszystko. Siedziałam tępo wpatrując się w połyskujące
gniewnie, czerwone oczy chłopaka, który stał przede mną. - Dobry Boże… Shigeru... Tak? Uspokój się i wytłumacz, o co chodzi.
-Jak to o co? Świetnie
się bawiłaś przez te lata, co? Już nawet nie pamiętasz. Khe!
Po tym opuścił jadalnię,
trzaskając drzwiami. Spojrzenia wszystkich obecnych skupione były na mnie, a ja
nie potrafiłam się nawet ruszyć. Czas się zatrzymał i wszystko zamarło.
-Setsuko? Setsuko? Hej.
Setsuko? Otrząśnij się? – Kazuma machał mi przed oczami dłonią.
-Daj spokój – rzucił Byakuya.
-Setsuko, wino
przynieśli – mruknął Renji.
-Kłamiesz – syknęłam w
odpowiedzi, nie odrywając wzroku od drzwi, za którymi zniknął Shigeru.
-Obudziła się.
-Nie, no, to jest
jakieś szaleństwo. Wcale nie jesteśmy aż tak podobni, żeby zaraz…
-A nazwisko? Znał też
twoje imię.
-To zwykły zbieg
okoliczności.
-Spójrz w lustro. Jesteście jak dwie krople wody.
Bardzo trującej, co prawda – stwierdził Byakuya. – Jest nawet tak samo
denerwujący, jak ty.
-Nie mogę być siostrą
jakiegoś dzieciaka, którego widzę pierwszy raz w życiu.
-Setsu, jakby na to nie
patrzeć…
-Oh. Zamknij się,
Renji. To nie jest mój problem. To mnie nie dotyczy.
-Setsuko...
Wstałam z miejsca, nie
zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia i wołanie Kazumy. Wyszłam z jadalni z
zamiarem wyjaśnienia całej sprawy, zanim to zajdzie za daleko. Nie miałam
rodzeństwa, ani rodziny. I nie było mowy bym dała sobie wmówić, że jest
inaczej, tylko dlatego, że nie pamiętałam swojego dzieciństwa. A tym bardziej,
żeby jakiś gówniarz robił mi wyrzuty. Z resztą i tak nie nadawałam się na
siostrę, nawet gdybyśmy naprawdę byli spokrewnieni. Tak samo, jak nie nadawałam
się na porucznika, a nawet oficera i wiele, wiele innych. Ta myśl mnie przerażała.
Szukając Shigeru,
spotkałam 65. Snuł się po kwaterze. Spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Dotychczas
nie rozmawialiśmy zbytnio, ale był bardzo przyjacielski. Tym razem coś było
inaczej, chociaż nie wyczuwałam wrogości z jego strony. Może raczej… Żal.
-Chodź – powiedział po
chwili namysłu, więc posłusznie ruszyłam za nim, sądząc, że chce mi pomóc.
Jednak Shigeru nie było w pomieszczeniu, do którego się udaliśmy. 65 odwrócił
się do mnie i przeniósł wzrok na krzesło, dając mi do zrozumienia, że mam
usiąść. – Tutaj nie przyjdzie, więc możemy swobodnie porozmawiać.
-O czym?
-Shigeru nie przyzna
się do tego otwarcie, ale cały czas czekał, aż jego siostra wróci po niego.
Zawsze gdy wracał z misji, pytał, czy ktoś się pojawił. Z czasem przestał pytać,
tylko patrzył na nas, oczekując jakiś wieści.
-Świetnie. Tylko, że ja
nie jestem jego siostrą.
-Jesteś pewna?
Nie byłam. 65 uznał
moje milczenie za odpowiedź i kontynuował:
-Shigeru, gdy tutaj
przybył, miał 8 lat. Teraz ma 18 – dodał. – Tamtego dnia do kwatery
przyszedł mężczyzna z dwójką dzieci. Właśnie z Shigeru i kilka lat starszą
siostrą, imieniem Setsuko. Wtedy był tu jeszcze poprzedni kierownik, więc
Koumui nie zna tej historii. Tajemniczy mężczyzna poprosił byśmy przyjęli
Shigeru. Twierdził, że chłopiec posiada moc, dzięki której będzie wsparciem.
Przyniósł także miecz, chociaż było w nim coś dziwnego i tylko Shigeru mógł go
dotknąć. Mężczyzna wytłumaczył, że jeśli Shigeru będzie uczył się władać tą
bronią, nauczy się panować nad mocą Poprzedni kierownik przyjął go, mając nadzieję, że
przynajmniej zrobi z niego poszukiwacza, jeśli chłopak nie przyda się w walce.
Do tego czasu oddał go pod opiekę Crossa, który co prawda po roku zniknął i
nadzór przejął generał Sokaro.
-A mówisz mi to, bo?
-Wracając do dnia, gdy
Shigeru zjawił się tu po raz pierwszy. Cały czas płakał, prosił ojca, by ten go
nie zostawiał. Przykro było patrzeć. Wtedy jego starsza siostra przytuliła go i
powiedziała, że jest dla niego zbyt niebezpiecznie, ale gdy będzie po wszystkim,
wróci po niego. Ta obietnica dodawała mu otuchy przez prawie 10 lat. Ciężko
trenował, czekając na ukochaną siostrę. A gdy już się pojawiła, wygląda na to,
że go nie pamięta. Nic dziwnego, że się zdenerwował.
-To nie zmienia faktu,
że nie jestem jego siostrą.
-Naprawdę nic nie
pamiętasz? – Pokręciłam przecząco głową. – Zastanów się. Może sobie
przypomnisz. A na razie z nim porozmawiaj i chociaż wyjaśnij mu sytuację.
Znajdziesz go na dachu lub w bibliotece.
Skinęłam głową, ale nie miałam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się jakiemuś szczeniakowi. Dlaczego miałabym się tym wszystkim w ogóle przejmować? Wiedziałam, że jeśli go zignoruję, chłopak prędzej czy później się podda, a sprawa ucichnie. Taki przynajmniej był plan. Ale jakikolwiek plan w takiej sytuacji był już czymś niezłym. Trzeba było tylko wytrwać w swoim postanowieniu, co nie było trudne. Każdego dnia wszyscy rzucali mi przelotne, pełne żalu spojrzenia lub drążyli wzrokiem dziurę w plecach. Ba! Żeby jedną. Byłam tym zmęczona, ale nie zamierzałam się poddawać. Nie miałam rodzeństwa i nie było mowy, żebym przygarnęła jakiegoś gówniarza, bo go siostra wystawiła do wiatru. Co to, to nie!
Zresztą... Nawet gdyby. Załóżmy, czysto teoretycznie, że bym uwierzyła. Nie, nawet nie uwierzyła, ale zlitowała się nad nim i go przygarnęła, poudawała trochę. Czy to miałoby sens? Byłby szczęśliwy teraz, przez chwilę. Tak przelotnie, ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Któregoś dnia znudziłaby nam się zabawa w dom i co wtedy? Albo co, jeśli któregoś dnia zmuszona byłabym odejść? A wiem, że to bardzo możliwe. W końcu uciekanie to coś, w czym jestem bardzo dobra. Łatwo jest się przecież wycofać, gdy pojawiają się wątpliwości. Łatwo jest zniknąć z czyjegoś życia i zapomnieć. Trudniej jest natomiast walczyć. Bo może i jest szansa by stać u boku drugiej osoby nawet w ciężkich chwilach, nawet na przekór całemu światu, ale we mnie nigdy nie było takiej siły, by tego dokonać.
Ale nawet uznajmy, że wcale nie chodziłoby o problem z mojej strony, może byłoby to coś natury czysto technicznej? Jestem przecież shinigami. A mało to ich zginęło w walce, podczas wykonywania misji? Zwłaszcza, że czeka nas walka z Aizenem no i oczywiście Hotarubi. Dobrze wiem, ona nie spocznie dopóki nie zobaczy mojej głowy nadzianej pal. I vice versa oczywiście. Jednak w tej śmiertelnej walce, nie miałabym wielkich szans na wygraną. Niestety... Byłabym prawdopodobnie pierwsza do odstrzału i nawet jeśli chciałabym zająć się Shigeru, zostałby jedynie żal. I łzy.
Właśnie dlatego, niezależnie od okoliczności nie było mowy bym dała się wciągnąć w te farsę. Jak bym o tym nie myślała. To po prostu nie mogło się dobrze skończyć. Było niemożliwe i niewykonalne i w ogóle wszystko na nie. Tak właśnie myślałam.
Jak widzicie pojawiła się długo zapowiadana nowa postać! Poznajcie Shigeru, którego możecie podziwiać w Images. Co prawda art od dłuższego czasu dostępny był na moim deviantarcie, ale obowiązkowo wstawiłam go również do galerii, gdzie jego miejsce. Pozdrawiam :*
Skinęłam głową, ale nie miałam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się jakiemuś szczeniakowi. Dlaczego miałabym się tym wszystkim w ogóle przejmować? Wiedziałam, że jeśli go zignoruję, chłopak prędzej czy później się podda, a sprawa ucichnie. Taki przynajmniej był plan. Ale jakikolwiek plan w takiej sytuacji był już czymś niezłym. Trzeba było tylko wytrwać w swoim postanowieniu, co nie było trudne. Każdego dnia wszyscy rzucali mi przelotne, pełne żalu spojrzenia lub drążyli wzrokiem dziurę w plecach. Ba! Żeby jedną. Byłam tym zmęczona, ale nie zamierzałam się poddawać. Nie miałam rodzeństwa i nie było mowy, żebym przygarnęła jakiegoś gówniarza, bo go siostra wystawiła do wiatru. Co to, to nie!
Zresztą... Nawet gdyby. Załóżmy, czysto teoretycznie, że bym uwierzyła. Nie, nawet nie uwierzyła, ale zlitowała się nad nim i go przygarnęła, poudawała trochę. Czy to miałoby sens? Byłby szczęśliwy teraz, przez chwilę. Tak przelotnie, ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Któregoś dnia znudziłaby nam się zabawa w dom i co wtedy? Albo co, jeśli któregoś dnia zmuszona byłabym odejść? A wiem, że to bardzo możliwe. W końcu uciekanie to coś, w czym jestem bardzo dobra. Łatwo jest się przecież wycofać, gdy pojawiają się wątpliwości. Łatwo jest zniknąć z czyjegoś życia i zapomnieć. Trudniej jest natomiast walczyć. Bo może i jest szansa by stać u boku drugiej osoby nawet w ciężkich chwilach, nawet na przekór całemu światu, ale we mnie nigdy nie było takiej siły, by tego dokonać.
Ale nawet uznajmy, że wcale nie chodziłoby o problem z mojej strony, może byłoby to coś natury czysto technicznej? Jestem przecież shinigami. A mało to ich zginęło w walce, podczas wykonywania misji? Zwłaszcza, że czeka nas walka z Aizenem no i oczywiście Hotarubi. Dobrze wiem, ona nie spocznie dopóki nie zobaczy mojej głowy nadzianej pal. I vice versa oczywiście. Jednak w tej śmiertelnej walce, nie miałabym wielkich szans na wygraną. Niestety... Byłabym prawdopodobnie pierwsza do odstrzału i nawet jeśli chciałabym zająć się Shigeru, zostałby jedynie żal. I łzy.
Właśnie dlatego, niezależnie od okoliczności nie było mowy bym dała się wciągnąć w te farsę. Jak bym o tym nie myślała. To po prostu nie mogło się dobrze skończyć. Było niemożliwe i niewykonalne i w ogóle wszystko na nie. Tak właśnie myślałam.
***
Jak widzicie pojawiła się długo zapowiadana nowa postać! Poznajcie Shigeru, którego możecie podziwiać w Images. Co prawda art od dłuższego czasu dostępny był na moim deviantarcie, ale obowiązkowo wstawiłam go również do galerii, gdzie jego miejsce. Pozdrawiam :*
Shigeru! <3 Omg zakochałam się w artach. Mówiłam juz chyba na da, nie? No. Jestem tempa. Oczywiscie, ze podobny do Setsu, ale nie wymyslilam, ze to rodzenstwo! Musze poczytac jakies 'jak korzystac z mozgu - dla bystrzakow' bo sie zaczynam bac. albo musze przestac pic. w sumie. ale jutro graja pantery. i jest zacmienie. mam siedziec cala noc na zimnie bez wina? tch.
OdpowiedzUsuńNo cóż... Nie no to nie było takie oczywiste, że to rodzeństwo ;)
UsuńWgl by the way artów to się trochę zcwaniłam bo, ich będzie więcej, ale nie będę ich wstawiać na da przed ich premierą tutaj, więc już później będą większym zaskoczeniem.
Ooo, będziesz oglądac księżyc? Ja też >.<