Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

sobota, 7 listopada 2015

45 ~ Secret Service.

 Czasami. Rzadko, bo rzadko, ale miewam taki dzień, że mam po prostu mega wenę, a czasem siadam do rozdziału i piszę go długi czas w małych częściach. Ale szczerze? To nie ma znaczenia. Czasami po prostu robię poprawki w rozdziale i tak go sobie czytam, czytam i stwierdzam: Boże, to jest dobre. I nie. To nie jest jeden z tych rozdziałów. Ten należy do tych przeciętnych. Ale jeśli go przetrwacie to myślę, że na 47 warto jest zaczekać. Fakt, stanowi pewien fenomen, bo rozdziały do 53 są jeszcze z goła przedseozonowe. Dopiero późniejsze są bierzące, pomijając chyba 2 jeszcze rozdziały gdzie czekałam na wenę by je napisać zgodnie z planem i kilka innych fragmentów. Rozdział 47 należy właśnie do tych pisanych niedawno, uzupełnionych. I myślę, że poszło mi nieźle. Ku uciesze niektórych osób, występuje tam Grimmjow, tyle mogę na razie zdradzić. Niemniej nie zamierzam zniechęcać was do obecnego rozdziału. Przeczytajcie, jeśli chcecie odkryć, co knuje Setsuko! Muahahahaha!

***

Samochód wreszcie się zatrzymał i wszyscy wysiedliśmy. Moim oczom ukazała się ogromna rezydencja otoczona lasem. Mogłam się tego spodziewać, skoro robotę załatwiał mi Endou. Zdziwiłam się już, jak usłyszałam o tych "świetnych referencjach" od jakiejś szychy. No pięknie... Fakt, że sprytnie pomyślane, bo przy dobrej opinii od "poprzedniego pracodawcy", nie będę się musiała aż tak hamować, ale dobrze byłoby pozostać człowiekiem w oczach innych. A więc musiałam się nauczyć normalnie żyć.
-Proszę za mną - powiedział David.
-Może zrezygnujesz z tych formalności, skoro mamy razem pracować?
-Nie ma takiej potrzeby.
-A zresztą... Rób co chcesz.
Ruszyliśmy z wolna do posiadłości. Oczywiście przystanęłam na chwilę, żeby przyjrzeć się kolumnom przy wejściu. Misterne żłobienia tworzyły niesamowity wzór. Uwielbiałam takie bajery. Wnętrze było równie ciekawe, wszędzie dominowało złoto w połączeniu z czerwienią. I chociaż nie było tam aż takiego natłoku ozdób, czułam się jak w zamku barokowym. Jak można było żyć w tak ogromnym miejscu? Zwłaszcza, że mój szef nie miał rodziny. Mieszkał sam. No... Z Secret Service.
-Proszę za mną - ponaglił mnie David, gdy omal nie zgubiłam się w drodze do gabinetu Sernausa.
No może byłam w lekkim szoku, widząc nowe miejsce, ale musiałam się skupić. Wiedziałam to. Wzięłam kilka głębszych wdechów i przybrałam minę, której nie powstydziłby się żaden robot. Tak... To by było na tyle w temacie. Nie potrafiłam się zmusić do szczerego uśmiechu, a sztuczny, wymuszony, był jeszcze gorszy, niż jego brak. Toteż postawiłam na zimny profesjonalizm i względne milczenie.
-Jesteśmy na miejscu - oznajmił David.
-Jesteś szoferem, czy lokajem?
-Dokładniej mówiąc, sekretarzem, ale posiadam prawo jazdy.
-Rozumiem.
-Proszę - usłyszeliśmy zza drzwi i David wpuścił mnie do środka. - Witam. Jak podróż?
-Dobrze. Dziękuję - odparłam i wyciągnęłam dłoń, by się przywitać. - Erika Rain.
-Martin Sternaus - odparł mężczyzna odwzajemniając gest. - W takim razie witam w moim Secret Service. David poinformował mnie już o pani wyniku w naszym małym teście.
-Rozumiem.
-Miała pani świetne referencje. Osobiście ręczył za panią nie jeden polityk. Jednak nie udało mi się dowiedzieć zbyt wiele o pani przeszkoleniu.
-To ma znaczenie?
-Tak długo, jak jest pani zdolna wykonywać swoją pracę, nie bardzo. Aczkolwiek jestem ciekaw.
-To ściśle tajne.
-Nie będę pytał. Mój dobry znajomy również panią polecał.
-Wystarczy Erika - stwierdziłam. - Takie formalności tylko utrudniają pracę.
-W takim razie Eriko... Jesteś strasznie młoda, czy na pewno chcesz tą pracę?
-Tak.
-Szybka odpowiedź jak widzę - zaśmiał się Sternaus. - W porządku. David wszystko ci wytłumaczy. Odkąd jesteś jedyną kobietą dostajesz swój własny pokój, pozostali mieszkają po 2, a nawet 3 osoby, gdyż jest ich wielu. Strzegą posiadłości 24 na dobę, w systemie zmianowym. Z wyjątkiem ciebie.
-Wiem. Ja nie pracuję w systemie zmianowym. Mam obowiązek reagować w każdej chwili, gdy wykryję bezpośrednie zagrożenie. Proszę się nie martwić.
-Słysząc coś takiego martwię się najbardziej.
-Nie rozumiem? - stwierdziłam z powagą.
-Kazałaś mi się nie martwić.
-Co w takim razie powinnam powiedzieć, by pana uspokoić?
-Uśmiechnąć się.
-Przepraszam, ale to nie należy do moich obowiązków - odpowiedziałam na to, ale uśmiechnęłam się mimowolnie.
-O to chodzi.
-Coś jeszcze? - spytałam.
-Na razie nie. Zapoznaj się z budynkiem i zasadami.
-Tak jest.
-Davidzie, zajmij się Eriką.
-Tak, proszę pana.
Wyszliśmy na korytarz i w milczeniu ruszyliśmy dalej. Nie szliśmy długo, co było do przewidzenia. Jako prywatny anioł stróż Sternausa nie mogłam być zbyt daleko od jego sypialni i gabinetu.
-Proszę wejść - powiedział David i wręczył mi klucze.
Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Duże łóżko, biurko, szafa, okno i drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Nie można było spodziewać się mniej po takim miejscu. Pokój niezbyt wielki, ale stanowczo bardziej przestronny, niż ten w Czarnym Zakonie.  Na biurku zaś dostrzegłam plany budynku, mapę miasta, a nawet latarkę, kolejny pęk kluczy i pistolet, telefon i krótkofalówkę. Nie znam się na broni, ale na oko był to glock, widziałam takie w filmach akcji, które oglądałam w TV w sklepie Urahary.
-Broń proszę schować, jest dla pani użytku. Oprócz tego mamy również schowek, z którego korzystamy w razie większych ataków.
-Zdarzały się już takie?
-2 razy.
-Kiedy?
-Jeden rok temu, drugi niedawno. Będą niecałe 2 tygodnie.
-Rozumiem. To gdzie ten schowek na broń?
-Proszę za mną.
No i był, dość sprytnie zamontowany w ścianie.
-Powiedz, że też na klucz - skwitowałam.
-Nie rozumiem, skąd ten sarkazm.
-Nie byłoby bezpieczniej używać kart magnetycznych?
-To nie biały dom. Zresztą w razie awarii prądu mielibyśmy ograniczone pole manewru.
-No dobrze. Coś powinnam wiedzieć?
-Wystarczy podążać zgodnie z moimi instrukcjami i rozkazami pana Sternausa. Na pani biurku leżą plany budynku, proszę zapoznać się z nimi jak najprędzej. W części mieszkalnej dla ochrony znajduje się również kuchnia do ogólnego użytku.
-Jeszcze jedno. Kto... Tak właściwie zaatakował to miejsce?
-Problem w tym, że nie wiemy. Policja pracuje nad sprawą, ale na razie nie ma postępu.
-Czy pan Sternaus ma jakiś wrogów?
-Wielu. Zarówno z dawnych czasów jak i obecnych.
-Brzmi ciekawie.
-To, w pani mniemaniu, jest ciekawe?
-To był żart. Dodaj sobie do słownika, Davidzie. Bo widzę, że u ciebie z tym słabo. A teraz wybacz idę się uczyć na pamięć mapy.
-Proponuję zjeść coś po długiej podróży.
-Podziękuję.
Całą noc uczyłam się na pamięć planu budynku. Parter, piętro, poddasze no i oczywiście piwnica wraz z sekretnymi pasażami. Każde pomieszczenie po kolei, przez wiele, wiele godzin. Wymiary, układ, połączenia. Mogłabym chodzić tam z zamkniętymi oczami. Był jeden szczegół, nie miałam pojęcia, co to za pomieszczenia. Nie były podpisane, a ich zawartość mogła mieć znaczenie. Dlatego nad ranem postanowiłam udać się na małe zwiedzanie, ale w tym celu zdjęłam swój medalion i schowałam do kieszeni. Mieli tam pracować sami ludzie, więc nikt nie powinien mnie widzieć.
Po cichu przemykałam po budynku, otwierając wszystkie drzwi, które tylko mogłam. Czyli wszystkie, bo te, które nie otworzyły się od tak lub z pomocą kluczy, pokonałam wsuwką do włosów. Ale to się nie liczyło jako włamywanie. To był mój obowiązek, żeby znać budynek. A to, że dłuższą chwilę obserwowałam młodego ochroniarza, który chodził bez koszulki po pokoju... Cóż... Nie widział mnie. Zresztą nie robił na mnie specjalnego wrażenia. Wiedziałam, że nikt, ani nic, już go nie zrobi. Była tylko jedna osoba, która nadawała mojemu światu prawdziwych barw.
Sprawdziłam, gdzie wspomniana przez Davida kuchnia, a także porządnie przyjrzałam się gabinetowi Sternausa. Mówiąc w skrócie, zgłębiłam tajemnice budynku wzdłuż i w szerz. Zajrzałam w każdy zakamarek i otworzyłam każdą skrytkę. Nic nie mogło się przede mną ukryć. Zauważyłam natomiast, że poza barokowym stylem posiadłości, mój nowy szef miał także dziwne zamiłowanie do motywu śmierci, która niejednokrotnie pojawiała się na obrazach wraz z aniołami zniszczenia i scenami apokalipsy. Urocze.
W ciągu dnia wdrażałam się w procedury i funkcjonowanie ludzkiego SS. W nocy zaś znów nie mogłam spać. Wiedziałam jednak, że długo tak nie pociągnę. Toteż zdarzało mi się przynajmniej uciąć sobie jakąś drzemkę w ciągu dnia. To nie było trudne, bo gdy tylko zdejmowałam medalion, znikałam z pola widzenia. Ilekroć Daivid próbował mnie znaleźć w czasie mojego odpoczynku, nie mógł. A to dlatego, że nie było mnie w pokoju. Spałam... Właściwie gdzie popadnie. Na podłodze przed swoim pokojem, w salonie w szafie, lub na kanapie w gabinecie Sternausa. W zależności od tego, gdzie był. W razie kłopotów w każdej chwili mogłam się skądś pojawić. Zaś po odrobinie snu zakładałam medalion i siedziałam, gdzieś blisko lub krążyłam po okolicy, sprawdzając, co i jak.
-Co robisz, gdy tak znikasz czasami? - spytał pewnego dnia Sternaus. - Chociaż jesteś moim stróżem i powinnaś być przy mnie cały czas.
-Bez obaw, zawsze jestem, gdzieś w pobliżu, nawet jeśli pan mnie nie widzi - zaśmiałam się.
-A co robisz, gdy cię nie widzę?
-Sprawdzam różne rzeczy.
-I jak?
-Na razie wszystko w porządku.
-Czym się interesujesz? - padło kolejne pytanie.
-Dlaczego pan pyta?
-Chciałbym porozmawiać. Czy to też nie należy do zakresu twoich obowiązków?
-Punkt dla pana - zaśmiałam się cicho. - Czym się interesuję? - zamyśliłam się. Nie mogłam powiedzieć przecież, że hazardem. Oczywiście było to swego rodzaju hobby, jeśli nie kolej sposób na ucieczkę. Nie zabrzmiałoby też dobrze, gdybym powiedziała, że moim hobby jest alkohol. Co właściwie było moim hobby? Nie wiedziałam. Nie miałam hobby, zainteresowań. Żyłam pracą. Oczywiście zdarzało mi się robić coś jak zajmować się ziołami, ale to raczej dlatego, iż było przydatne aniżeli sprawiało przyjemność. Było jednak najbardziej rozsądną odpowiedzią. - Cóż... Interesuję się nieco zielarstwem, herbatami.
-Ciekawe zainteresowanie. Czytasz książki?
-Nigdy nie było specjalnie czasu. Tylko na początku, gdy zaczynałam swój ogródek z ziołami, trochę czytałam. Potem była już tylko praca i praca.
-W moim gabinecie jest cały regał, w wolnym czasie albo kiedy siedzisz i mnie pilnujesz, możesz coś poczytać. Jeśli chcesz. Mogę ci coś nawet polecić.
-Będę o tym pamiętać.
-Zauważyłem, że niewiele mówisz. Nie zagadujesz sama nikogo - powiedział Sternaus, przyglądając mi się badawczo. - Odpowiadasz jedynie na pytania. Znikasz, a nawet, gdy siedzisz w tym samym pokoju, jesteś nieobecna duchem.
-Podobno milczenie jest złotem. Zresztą nie jestem tu dla pogaduszek.
-Ale jesteś młodą kobietą.
-I co w związku z tym?
-Nic. Po prostu się zastanawiam...
-Nad czym?
-Nad tym kim jesteś.
-Nie rozumiem?
-Preferuję miłą atmosferę. Zdarza mi się rozmawiać z pracownikami, również z Secret Service. Lubię słuchać opinii młodych ludzi.
-Miło z pana strony.
-Miło z mojej strony... - zaśmiał się Sternaus. - Nie lubisz rozmawiać? Czy może nie masz ochoty rozmawiać ze starym piernikiem.
-To nie tak.
-A jak?
-Staram się skupiać na pracy, nie zajmować zbędnymi detalami. Pracuję tu dopiero dwa tygodnie, wciąż się uczę, jak wszystko funkcjonuje.
-To prawda. David informował mnie, że już następnego dnia znałaś rozkład budynku i imiona wszystkich pracowników.
-Tak... Ciągle zapominam, że jest pana sekretarzem.
-Próbuję cię poznać, ponieważ za dwa dni mam spotkanie biznesowe, być może będzie to dłuższa współpraca. Ten człowiek mnie nie zna. Przyjedzie tu z rodziną. Pomyślałem, a raczej chciałbym, żebyś udawała moją córkę. To pomoże w interesach, a przy okazji będziesz mogła cały czas trzymać rękę na pulsie. Na wypadek, gdyby ktoś chciał w tych interesach przeszkodzić.
-Zgoda.
-Tak szybko?
-To pan jest pracodawcą i pan decyduje.
-Ale masz prawo się nie zgodzić, jeśli uznasz, że koliduje to z twoją pracą lub nie należy do zakresu obowiązków - oznajmił Sternaus i uśmiechnął się ciepło.
-David poinstruował mnie już, że należy pana słuchać.
-Wiem, jest bardzo surowy, ale to dobry człowiek.
-Nie mnie oceniać.
-Masz rodzinę? - spytał nagle.
-Rodzinę? Cóż... Tak. Mam młodszego brata.
-Dużo młodszego?
-4 lata.
-Często się widujecie?
-Nie... Po 10 latach spędziliśmy ze sobą może 2 miesiące - odparłam.
-Ale wciąż przyjęłaś to zlecenie?
-Tak.
-Nie ma ci tego za złe?
-Nie wiem. Pewnie ma - przyznałam. - Ale nie pytałam go o zgodę. Po prostu się spakowałam i odeszłam.
-Powinnaś dbać o rodzinę. Jeśli chcesz możesz go tu zaprosić.
-Dziękuję, ale nie ma takiej potrzeby - ucięłam. - Robię to, co uważam za słuszne.
Wiem, że tylko uciekłam od swoich problemów i zostawiłam Shigeru samego. Ale lepiej mu było bez szurniętej siostry, która nie umiała sobie poradzić z własnym życiem. Nie chciałam go też wciągać w niepotrzebne walki i spiski. W Zakonie miał przyjaciół, nie był sam, zawsze miał na kogo liczyć. Wszyscy go wspierali, więc ja absolutnie nie byłam mu potrzebna. Tak było lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz