Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 16 grudnia 2015

53 ~ Play it cool.

Udało mi się jakoś namówić Kazumę, żebyśmy wstąpili do mnie. To znaczy w pierwotnej wersji sama miałam tam iść, ale nalegał. Chciałam wziąć prysznic, przebrać się i zadzwonić do Matsu, żeby pomogła mi zrobić coś z włosami. Przez 4 miesiące pilnowałam, żeby podmalować każdy najdrobniejszy blond odrost, ale teraz wreszcie mogłam wrócić do naturalnego koloru.
Westchnęłam cicho na myśl o tym, co mnie czeka i z wolna ruszyłam do łazienki. Prysznic - moje miejsce docelowe, do którego nie było mi dane dotrzeć. Kazuma objął mnie od tyłu i przyciągnął do siebie. W jego ramionach czułam się bezpieczna, a wszystkie problemy zdawały się tracić na znaczeniu. Miałam ochotę tak zostać. Na zawsze. Wiedziałam jednak, że nie mogę. Ale tak naprawdę, zwyczajnie, nie umiałam się poddać uczuciom, które dzieliliśmy. Nie potrafiłam po prostu się cieszyć. To była siła wyższa.
Wyślizgnęłam się z objęć i nie odwracając się za siebie, ruszyłam pod prysznic. Lecz Kazuma podążył za mną. Obejrzałam się przez ramię i zmarszczyłam brwi, pytając:
-A ty dokąd?
-Jak to? Wziąć prysznic.
-Zapomnij - warknęłam.
-Daj spokój. Razem będzie raźniej. Umyję ci plecki i nie tylko...
Nie odpowiedziałam. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek. Następnie oparłam się czołem o zimne kafelki i westchnęłam. Uderzyłam głową w ścianę, próbując zapanować nad wyobraźnią. Powoli zdjęłam ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Wspaniałe uczucie po ciężkim dniu.
Po cichu wyszłam z łazienki, owinięta w ręcznik. Ciuchy jak zawsze zostały w sypialni. Ale Kazuma nie mógł mnie zobaczyć. Siedział na kanapie, plecami do mnie, a głowę opierał na rękach. Westchnął jakoś tak ciężko i zaczął coś mruczeć pod nosem, ale nie rozumiałam co. Bałam się też podejść bliżej, żeby mnie nie zauważył. Czułam się źle, że utrudniam życie jemu i sobie, ale naprawdę nie potrafiłam... Bałam się choćby pomyśleć o tym, jak czuł się przeze mnie. Chciałam go przytulić, ale nie zrobiłam tego.
Przemknęłam do sypialni, otworzyłam szafę i wybrałam coś wygodnego. Na wypadek, jakbym musiała uciekać przed rozwścieczonym tłumem. Tak naprawdę... Bałam się jedynie konfrontacji z Shigeru. Po tym jak wreszcie się spotkaliśmy, ja zniknęłam znowu na prawie pół roku. Jezu! Dopiero teraz zaczynało do mnie docierać jaki szmat czasu minął. Kiedy mnie nie było, pracowałam, nie miałam czasu nad tym rozmyślać. Oczywiście, że za nimi tęskniłam. Za wszystkimi razem i każdym z osobna. Ale rzuciłam się w wir pracy, powtarzając sobie "teraz jestem Erika" i czas jakoś mijał.
Ale na litość boską, jak ten czas szybko leci. Nie było już jednak odwrotu ani ucieczki, musiałam stawić czoła konsekwencjom swoich działań. Ale łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nie byłam na to gotowa, tak samo jak na wiele innych rzeczy. Właściwie, po raz kolejny w życiu, czułam się przerażona. Do tego stopnia, że miałam kluchę w gardle, a serce łomotało jak oszalałe.
-Już gotowa? - spytał Kazuma i zajrzał do sypialni. Uśmiechnął się pod nosem, a ja ubrałam koszulkę. - Teraz widzę, że tak. Jaka szkoda...
-Kazuma - skarciłam go, właściwie dla zasady. - Idziemy?
-Wyglądasz jakbyś nie chciała tam iść.
-Brawo za spostrzegawczość, geniuszu.
-Boisz się? - Wzruszyłam ramionami. - No i co się stało z tą uroczą, szczerą do bólu dziewczyną, która płakała, martwiąc się o bycie porucznikiem?
-Spadaj.
-Przecież widać, że się boisz.
-To po co pytasz, skoro widać? - warknęłam z irytacją w głosie.
-Chciałem usłyszeć to od ciebie - powiedział, przytulając mnie.
-Daj spokój - mruknęłam. - Miejmy to już z głowy.
Kazuma westchnął cicho i ruszyliśmy do Czarnego Zakonu. Gdy tylko weszliśmy do budynku, przywitała nas dość spora grupa. Znaczna część egzorcystów, Reever, Koumui, a także Byakuya i Renji. I oczywiście Shigeru, który rzucił mi tak lodowate spojrzenie, że czułam jak zamarzam.
-Zapraszam - powiedział z powagą Koumui.
Zapowiadało się nieciekawie. Udaliśmy się do jego gabinetu. Wszyscy zgromadzeni stanęli przy biurku Koumuiego, a ja przy drzwiach. Czułam na sobie spojrzenia przyjaciół i miałam wrażenie, że za chwilę dostanę swój wyrok. Zapewne dożywocia, a przypomnę, że jestem shinigami... Dżizys, skażą mnie na wieczność! Wieczne potępienie! Wspieraj mnie diable, mój patronie...
-Chyba nie muszę mówić, dlaczego się tu zebraliśmy - zaczął Koumui, a wśród zebranych rozległy się szepty i potakiwania. - Na początek chciałbym usłyszeć, co działo się z tobą podczas nieobecności. Dodam, że dość długiej.
Spojrzałam na Kazumę, ale on nie zareagował. Widziałam przed sobą kilka opcji, jak w tych grach z wyborem. Wiedziałam, że powinnam szczere, od początku do końca, wszystko wytłumaczyć i przeprosić. Ale bóg pokarał mnie wrodzonym mechanizmem samoobrony... Może gdybym rozmawiała sam na sam z Koumuiem, potoczyłoby się to inaczej, ale stałam na przeciw niezadowolonego tłumu.
-Jak to co? - spytałam wywracając oczami. - Przecież dostaliście informacje. Byłam na misji infiltracji ludzkiej siedziby wroga.
-Samozwańczej - dodał Kazuma.
-Skąd pomysł na te misję?
-Dostałam informacje, niestety list, który wtedy dostałam, spaliłam.
-Czyli nie masz na to żadnego dowodu?
-Cóż... Nie - zaśmiałam się. - Jak na wiele rzeczy.
-Co dalej?
-Poprosiłam znajomego o pomoc w organizacji akcji. Przez kolejne kilka miesięcy pracowałam jako Secret Service, najpierw u pewnego starszego pana, a później w posiadłości rodziny Kamelot.
-Masz na myśli Noah?
-Tak. Dokładnie, ale powinieneś to już wiedzieć z listu ode mnie.
-Tak, dostałem list.
-W takim razie nie rozumiem, jaki cel ma to przesłuchanie.
-Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?
-Chyba nie - zakpiłam. - Może mnie oświecisz...
-Kazuma, możesz? - zwrócił się do niego Koumui.
-Twojej nieobecności, na twoją korzyść, nie policzyłem jako zniknięcie z Soul Sosciety, więc nikt tam się nie dowie. Nasza grupa zgodziła się zachować to w tajemnicy. Jednakże obecnie jesteśmy częścią Czarnego Zakonu i w tym momencie odpowiadasz przed Koumuiem w sprawie nagłego zniknięcia.
-Takie buty.
-Setsuko Tomori, bez ostrzeżenia zniknęłaś i chociaż dostarczyłaś nam wiele przydatnych informacji, z własnej woli przebywałaś w towarzystwie klanu Noah, nie przesyłając nam aż do teraz żadnych informacji o miejscu pobytu. Rozumiesz, co mam przez to na myśli?
-Mam rozumieć, że zakładasz, iż nawiązałam z nimi bliższą współpracę, a dostarczone teraz informacje są jedynie zasłoną dymną? Ciekawa teoria.
-A nawiązałaś?
-Nie bliższą, niż jako zwykły, randomowy pracownik. Na co, oczywiście, masz rację, nie mam dowodu, jeśli o to chodzi.
Czyli jednak byłam przesłuchiwana. Na litość boską, czy oni naprawdę myśleli, że zmieniłam strony? Niedoczekanie...
-Masz coś na swoją obronę?
-Jedynie dostarczone w liście raporty, ale zrobisz z nimi co chcesz.
-Nie pomagasz sobie, zachowując się w ten sposób.
-Jaki? - warknęłam. - Jeśli moje zachowanie jest nieadekwatne, wyjaśnij mi proszę, od kiedy przesłuchania odbywają się przy tak dużej liczbie osób. Zresztą to nie jest moja jedyna uwaga odnośnie tego badziewnego przedstawienia.
-To nie przesłuchanie - oznajmił Kazuma. - Tylko sąd.
-Słucham? To w takim razie, gdzie mój prawnik? Odmawiam składania zeznań.
-Sama nim jesteś - oznajmił spokojnie Koumui i uśmiechnął się lekko. - Możesz się uratować zdając osobiście szczegółowy raport dotyczący twojej nieobecności.
-Tu nie ma nic do opowiadania - stwierdziłam już spokojnie. - Z pomocą Endou Suguru, udało mi się zatrudnić jako Secret Service u Sternausa, który również robił interesy z rodziną Kamelot. Z jego pomocą udało mi się do nich dotrzeć i pracować bezpośrednio w ich rezydencji. Spotkałam znaczną część klanu Noah oraz jak sądzę samego Milenijnego, a także Aizawę Hotarubi. Zdobyte informacje przekazałam, a reszta listów została rozesłana do wspólników rodziny Kamelot w celu anulowania wielu transakcji, które miały stworzyć dogodne warunki do dalszej produkcji akum.
-Chcesz dodać coś jeszcze?
-Nie widzę takiej potrzeby.
-Możesz wyjść, zawołamy cię za chwilę.
Zrobiłam jak kazał Koumui. Czekałam cierpliwie przed jego gabinetem, nie do końca pewna, czego mam się spodziewać. Wszystko to było dziwne, bo nikt ani razu się nie uśmiechnął, poza nim. Wiedziałam, że będą źli, ale nie przypuszczałam, że podejrzewają mnie o zdradę. Zwłaszcza zachowanie Kazumy niczego nie zdradzało. Zupełnie nie rozumiałam, co to ma znaczyć. Obawiałam się jednak, że nie mam specjalnie wpływu na sytuację i muszę to przeczekać. Co prawda przyszło mi do głowy, że mam idealną okazję do ucieczki, ale wiedziałam, że Kazuma i Shigeru mi tego nie wybaczą, jeśli znowu zniknę. Zresztą gdzie miałabym się podziać? Zaś życie uchodźcy w sklepie Urahary nie było nęcącą opcją.
-Wejdź - usłyszałam zza drzwi i ponownie stanęłam przed swoim sądem.
-Setsuko Tomori, uznajemy cię winną.
-Wszystko fajnie, świetnie...
-O głupotę - mruknął Kazuma.
-Wierzę, że nie istnieją takie opcje w sądzie.
-Istnieją. Jesteś uznana winną za głupotę, brak zaufania, narażanie się, a lista ciągnie się w nieskończoność - oznajmił Koumui, a ja zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak. - W końcu to nie jest prawdziwy sąd, możemy cię oskarżyć, o co chcemy.
-To wszystko zaczyna tracić sens, jeśli kiedykolwiek go miało.
-To przedstawienie to twoja kara - zaśmiał się wreszcie Kazuma. - Chcieliśmy cię trochę postraszyć. - To im się, kurwa, udało. Nie odezwałam się. - Co nie zmienia faktu, że źle postąpiłaś. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Na razie masz zakaz opuszczania siedziby bez nadzoru, zrozumiano?
-Tak, tak... Jakoś mnie to nie dziwi.
-Co ci do licha strzeliło do głowy, żeby iść tam samej?
-Dostałam anonimowy list z informacjami... Nie mogłam przegapić takiej szansy - upierałam się.
-A gdyby to była pułapka?
-Cóż... Wtedy musiałabym się martwić.
-Shigeru, chcesz coś powiedzieć?
-Nie mam jej nic do powiedzenia - syknął Shigeru. - Idę do siebie.
Minął mnie bez słowa i nawet na mnie nie spojrzał. Nie miałam wątpliwości, że w przeciwieństwie do reszty jemu udawany sąd nie wystarczy. I tak naprawdę dopiero to było moją karą, nie nadzór. Ale przecież byłam na to gotowa, nie? Przecież wiedziałam, a mimo to wybrałam zniknąć. Czemu więc teraz zaczynałam żałować.Co więc mogłam zrobić?Jak miałam mu to wynagrodzić.
Siedziałam w swoim pokoju. Koumui nie chciał wysłać mnie w teren, więc nie chciałam się też pokazywać na zewnątrz. Zwłaszcza, by nie natknąć się na Shigeru. Nie umiałam spojrzeć mu w twarz. Wciąż się na mnie gniewał. Na alkohol zaś miałam szlaban. Z tym, że od Kazumy. Ja mu daje... Kurwa. Nawet się napić nie można. Ktoś zapukał do drzwi. I co? O wilku mowa! Alkoholowy oprawca we własnej osobie.
-Idziesz coś zjeść? - spytał z uśmiechem.
-Nie jestem głodna.
-W sumie ja też nie - mruknął i usiadł obok mnie na łóżku.
-Ty się tu nie rozsiadaj, może co?
-Zmęczony jestem.
-Czym? - brak odpowiedzi. Położył się skubaniec z głową na moich kolanach i myli że świeci. - Ej... - Cisza. Chyba zasnął. - No yo... Teraz to dobrze...
Nie miałam serca wywalić go stamtąd. Musiał być naprawdę zmęczony. Siedziałam oparta o ścianę, przyglądając się jak spokojnie śpi. Mimowolnie położyłam dłoń na jego policzku i pogładziłam lekko. Sama nie miałam pojęcia jak bardzo tęskniłam za nim przez te ostatnie kilka miesięcy. Stłamsiłam w sobie te uczucia i teraz uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Nagle Kazuma złapał mnie za nadgarstek i pocałował grzbiet mojej dłoni.
-Nie śpisz? - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, zbyt zażenowana. Serce podskoczyło mi do gardła. Ale znów zasnął, wciąż trzymając mnie za rękę. Westchnęłam cicho. Nie odważyłam się już ruszyć. - A niech cię...
Minęło już trochę czasu, gdy znowu ktoś zapukał do drzwi i tym razem do środka wszedł Byakuya. Zapomniałam, że nie rozmawialiśmy od dnia mojej ucieczki. Trochę się stropiłam na jego widok, ale nie bardzo mogłam się ruszyć. Pokiwał przecząco głową, dając mi do zrozumienia, żebym była cicho i nie budziła Kazumy. W odpowiedzi uśmiechnęłam się blado.
-Co cię tu sprowadza?
Byakuya spojrzał na śpiącego kuzyna i milczał jeszcze przez chwilę.
-Dlaczego?
-Dlaczego co? - powtórzyłam. - Dlaczego wtedy odeszłam?
-Tak.
-Wiesz... Że musiałam. Nie potrafiłam inaczej.
-Wiesz, że nie o to pytam - stwierdził, marszcząc brwi.
-Myślisz, że to z jego powodu? Nie wiem... Miałam tamte informacje i coś mi mówiło, że muszę wykorzystać. To silniejsze ode mnie.
-Pilnował cię całą noc - padło niespodziewanie.
-Jak cerber... kurwa... Pies ogrodnika.
-Wiesz, że nie przestawał cię szukać? Przyszło mu go głowy nawet, że jesteś w Hecuo Mondo, gdy nie mógł cię znaleźć. Ledwo udało nam się go powstrzymać od zrobienia czegoś bardzo głupiego.
-A mówisz mi to, bo? - prychnęłam z udawanym niezadowoleniem.
-Uznałem, że ktoś powinien.
-Ciekawszy jest fakt, że TY pozwoliłeś mi iść. Widziałeś mnie tamtej nocy. Ale nie powiedziałeś Kazumie jak wyglądam - zauważyłam, przyglądając mu się uważnie. - Gdybyś to zrobił znalazłby mnie bez problemu. Domyślił się nawet, że jestem w Karakurze i gdyby nie zmiana wyglądu nie pomogłoby mi nawet maskowanie energii. A jednak mnie nie rozpoznał.
-Nie zdążyłem... Powiedzieć mu o tym.
-Jasne, bo nie macie telefonów... Co ty kombinujesz, Byakuya?
Ale on też mi już nie odpowiedział i wyszedł. Co to za nowa moda na ignorowanie rozmówcy, się pytam. Ja zaś w końcu zasnęłam. I gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że Kazuma przygląda mi się uśmiechem na ustach. Zmarszczyłam brwi i spytałam:
-I co papę szczerzysz? Za dużo masz zębów?
-A wcześniej tak czule okazywałaś mi swoje uczucia...
-Uczucia? Chyba się w głowę uderzyłeś!
-Nie martw się, słyszałem też jak mnie odsyłasz do diabłów.
-Coś jeszcze?
-A powinienem?
-Nie...
-Był tu ktoś?
-Nie... Jak już pospałeś to idź sobie - mruknęłam, wywracając oczami. 

6 komentarzy:

  1. Komui i sąd - dobre sobie. Ja wiem, on potrafi być poważny, ale w tej sytuacji jakoś sobie tego nie wyobrażam. No cóż, Setsuko się należało za ten numer, choć, jak widać, nie wszyscy odebrali już swoje. Właśnie wpadłam na teorię, że może to Ichimaru wysłał jej ten list. No bo skoro wtedy u ghuli nawet nie próbował jej powstrzymywać, a wiemy, że ta jego zdrada nie była do końca taką zdradą (choć mogę się mylić, bo to jednak Twój twór i może być inaczej), to może to jego sprawka. Crossa można wykluczyć po ostatnim rozdziale, choć równie dobrze mógł kłamać. Do głowy wpadł mi jeszcze Tyki, ale po co?
    Masz parę błędów pod koniec rozdziału. Literówki, przecinki - tego typu rzeczy. I dlaczego "Koumui"? To pierwsze "u" powinno zniknąć, a jest w całym rozdziale.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dlatego był fejkowy :D
      Fajnie kombinujesz, fajnie, ciekawa teoria. Na Behindzie lubimy teorie. Wszystkie. Czyli masz 3 podejrzanych. Mhm.
      A literówki jutro poprawie, dzięki. Ja do Ciebie słońce wpadnę, już jestem w połowie czytania, ale nie miałam siły. Czytanie wymaga więcej, niż wstawienie gotowego rozdziału. :*

      Usuń
  2. sąd <3 serio ? :d Brakowało mi zjebki od shigeru,takiego porządnego zmycia gowy ;D Aczkolwiek... To chyba nawet jest gorsze, te lodowate spojrzenia.
    Ale. Byakuya. *niucha* coś mi tu kuwa, nie pasuje. I, hm, nie kibicuje Kazumie. Nie wiem. Coś mnnie w im... Takze. Go go Byakun :D podejrzany jest. dobra. nie bede owijac, nie...DAWAJ SEKSY Z BYAKUNEM :D :*

    <3

    <6 przeciez bakus z szostego odzialu jest! <6

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyjemy zobaczymy. Na razie ciesz sie tym co jest. Bo myśle ze bedzie ciekawie.
      Tenebris

      Usuń
  3. Ech, wbiłaś mi te 'fix me' do głowy tak, że nie moge. slysze to na okrągło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo je zajebiste też miałam na to fazę i rozdziały są typowo pod to :D

      Usuń