Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 30 grudnia 2015

56 ~ Reunion of brother and sister.

-Cieszę się, że wszystko jasne - stwierdziłam.
Udało mi się dogadać z Shigeru. Niemal czułam, jak ktoś zabiera ciężar z mojego serca. Odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że ten fakt tak mnie ucieszy. A jednak to pokazywało jak bliski był mi Shigeru, chociaż tak mało o nim wiedziałam. I dziwnym wydawało się, że jest dla mnie tak ważny, ale to było silniejsze ode mnie. Mogłam go nie pamiętać, a jednak więź, która nas łączyła nie zniknęła mimo tego. To na swój sposób niesamowite.
-Czekaj, czekaj. Nie tak prędko. To był zaledwie mój podstawowy warunek. - Słowa Shigeru sprowadziły mnie na ziemię. - Jest jeszcze cała masa rzeczy, które chciałbym wiedzieć. Przecież wiem, że wcześniej nie mówiłaś mi wszystkiego.
-Będziesz mnie przesłuchiwał w moim własnym domu? - jęknęłam.
-Nie odpuszczę ci tym razem. Czekaj. W twoim domu?
-No tak. Jesteśmy przecież w Soul Society.
-To jest TWÓJ dom? - zdziwił się Shigeru.
-Co w tym takiego dziwnego?
-No, bo myślałem, że to dom Kazumy...
-Przepraszam, że cię rozczarowuję braciszku, ale jako porucznik trzeciego oddziału udało mi się dorobić chociaż tyle. Zaczynałam od służbowego mieszkanka, kiedy skończyłam akademię, ale nawet ja byłam w stanie uzbierać na niewielki domek z ogródkiem...
-No teraz to mnie zaskoczyłaś. Myślałem, że mieszkacie razem.
-Nie... Kazuma mieszka w ogromnej posiadłości.
-I nie przygarnął cię do siebie?
-I tak bym się nie zgodziła - oburzyłam się. - Mam trochę dumy, żeby utrzymać się samodzielnie, wiesz?
 I tak to jest, jak własny brat uważa cię za nieudacznicę bez własnego kąta i dachu nad głową. Nie wiem, może spodziewał się, że mieszkam gdzieś w kartonie pod mostem...
-No nieźle siostra. Szacun!
-Dzięki... - mruknęłam z wyrzutem. - To... Miałeś chyba jakieś pytania.
-Tak. Dużo, dużo pytań. Nie wymigasz się.
-Nie będę.
-Dobra. Wiem, że nic nie pamiętasz sprzed wieku 12 lat, tak?
-Dokładnie.
-Jak to się stało, że zostałaś shinigami?
-Hm... W pewnym momencie mojego życia dostałam się pod opiekę Urahary, który wtedy jeszcze był kapitanem naukowego oddziału oraz Yoruichi Shihoin, kapitan drugiego oddziału. Nigdy się tak właściwie nie zastanawiałam, dlaczego naprawdę się mną zajęli. Ale skądś wiedziałam, że mogę im ufać - wyjaśniłam. - Zdaje się, że Urahara znał naszego ojca, a więc Yoruichi pewnie też. Może to był powód. To właśnie oni namówili mnie do zostania shinigami i wiele nauczyli. Niestety pod ich okiem trenowałam stosunkowo krótko ze względu na późniejsze wydarzenia związane z Aizenem.
-Jaka była Hotarubi?
Niemal zakrztusiłam się powietrzem.
-Nie owijasz w bawełnę - zaśmiałam się. - Postanowiłeś mnie przemaglować na wszystkie tematy, co?
Mój brat był... naprawdę bezpośredni i bezlitosny na swój sposób.
-Mówiłem, że nie odpuszczę. Więc?
-Gdy się poznałyśmy... Hotarubi właściwie za wiele się nie zmieniła. Zawsze była spokojna, nieco chłodna w obyciu. Oczywiście jak to dziewczyny jakoś się dogadałyśmy, potrafiłyśmy wypłakiwać się sobie na wzajem na ramieniu i takie tam. Normalna rzecz. Była straszną perfekcjonistką, bardzo rzetelna, dokładna, można było na niej polegać. Dziś wiem, że sprawiała tylko, że w to wierzyłam. Było jej na rękę to, że ślepo jej wierzyłam. Co nie zmienia faktu, że wiele się od niej nauczyłam. Pokazała mi dużo rzeczy i poszerzyła moje horyzonty. Za to zawsze będę jej wdzięczna, niezależnie od wszystkiego. I właśnie dlatego wykorzystam to przeciwko niej.
-A co cię łączyło z Byakuyą?
-Słucham? - jęknęłam. - Skąd to pytanie?
-Odpowiedz. Coś was łączyło, nie?
-Skąd to pytanie? - powtórzyłam.
-Nie zaprzeczasz.
-Ale nie potwierdzam - upierałam się, lecz Shigeru był równie nieugięty. - Byliśmy przyjaciółmi jeszcze w czasach akademii. W pewnym momencie wydawało mi się, że coś do niego czuję, ale to nie była prawda. Ja tylko jak zawsze uciekałam od prawdy.
-Mhm. Bo słyszałem, że coś między wami było, ale sprawa jest owiana tajemnicą.
-Kto ci tak powiedział?
-Kazuma.
-Eh... To wiele wyjaśnia. Wiem, że ta kwestia bardzo go interesowała - zaśmiałam się cicho.
-Ale sam też odniosłem wrażenie, że nie jesteście sobie zupełnie obojętni.
-Nie, nie, nie - zaprzeczyłam pospiesznie. - Przyjaźniliśmy się. W pewnym momencie nie byliśmy już nawet przyjaciółmi, ale myślę, że to była moja wina. Tak, czy inaczej nic między nami nie ma ani nie było.
-A między tobą i Kazumą. Chyba nie powiesz mi, że nic się nie dzieje. Przed twoim zniknięciem mogłaś się wymigiwać, ale teraz wyraźnie widać, że coś iskrzy.
-Aleś ty ciekawski - mruknęłam.
-No? Więc?
-Wydaje ci się...
-Jasne. A tu mi pociąg jedzie - zakpił Shigeru, odchylając palcem dolną powiekę.
-Ojeny no...
-No?
-No bo właściwie, od wczoraj, my chyba jesteśmy razem - przyznałam, rumieniąc się.
-No wreszcie.
-Co?
-No ile można czekać. Ale z was trudny przypadek był. Od początku wiedziałem, że tak się kiedyś stanie...
-Dzięki? - powiedziałam z dozą niepewności. - Jeszcze jakieś pytania?
-Tak, ale teraz już chyba łatwiejsze - stwierdził Shigeru i wyszczerzył zęby. - Ulubiony kolor?
-Czarny, czerwony, fioletowy.
-Czarny, czerwony, niebieski - mruknął.
-Haha. No ładnie, ładnie.
-Ulubiona potrawa?
-Dangoooo! - krzyknęliśmy oboje i wybuchliśmy śmiechem.
-Musiałem o to spytać - stwierdził Shigeru. - A jak nazywa się twoje zampakatou?
-Moeru Yona.
-Moje to Moeru Kirameki.
-A tak jeszcze wracając do wcześniejszego tematu... - powiedziałam po chwili namysłu.
-No?
-Spytałeś, co mnie łączy z Kazumą i Byakuyą. A jak to naprawdę jest z tobą i Bris?
-Mówiłem ci. Przyjaźnimy się. Nie, nie tak jak ty się przyjaźniłaś z Kazumą. Naprawdę się przyjaźnimy. Po prostu jesteśmy bardzo zżyci, ale serio nie ma w tym nic nad to.
-W porządku. Pytam ze zwykłej ciekawości.
-Chciałbym zobaczyć nasz stary dom - powiedział nagle Shigeru, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-A potrafiłbyś go znaleźć? - spytałam.
-Nie wiem. Może... Nie gwarantuję, ale chciałbym spróbować.
-No to idziemy na wycieczkę do Rukongai.
Kiedy byłam już pewna,  że nic nie znajdziemy, usłyszałam wołanie Shigeru. Ruszyłam w jego stronę i za grubą ścianą drzew i krzewów natknęłam się na przykryty mchem gruz. Popatrzyłam na pozostałości fundamentów i coś co kiedyś było kominem, po czym spojrzałam pytająco na Shigeru.-To tutaj - wyszeptał z namaszczeniem, zupełnie jakby bał się, że powiedzenie tego na głos sprawi, iż wszystko zniknie zupełnie.
Poczułam kłucie w sercu. Raz jeszcze ogarnęłam wzrokiem to, co zostało z niegdyś rodzinnego domu. To był naprawdę przykry widok.
-Widzę chyba spalone deski - zauważyłam. - Jakby dach spłonął w pożarze... Resztę pewnie wyburzyli mieszkańcy. - Shigeru chodził w tą i z powrotem zaglądając pod wszystkie kamienie i pozostałości desek. - Czego szukasz? - spytałam.
-Jeszcze nie wiem.
Ja też nie wiedziałam, ale chyba znalazł, bo schylił się po coś i dość długo z czymś mocował.
-Pomóc ci?
-Nie. Nie trzeba. Już prawie mam, ale nie chcę jej zniszczyć.
-Jej?
-Lucy.
-Jakiej Lucy?
-Poznajesz? - Wreszcie Shigeru wydobył swoje znaleziska i pomachał mi przed oczami materiałową lalką. Pacynką o oczach z guzików, chociaż jedno gdzieś zgubiła i czerwoną sukienką z kokardą. - To przecież Lucy. Zawsze ją wszędzie nosiłaś.
Jego oczy były pełne nadziei gdy paradował ze szmacianą lalką, z Lucy. Pokręciłam przecząco głową i spuściłam wzrok. Naprawdę chciałam pamiętać, ale w ogóle tej lalki nie kojarzyłam, tego miejsca, nic. Ale czułam dziwny smutek. Może to właśnie był ślad moich utraconych wspomnień. Jakaś cząstka mnie wciąż tęskniła za tym miejscem. Nie wiem, tak podejrzewałam.
-Mam pomysł... Chodźmy do Urahary - zaproponowałam, próbując się uśmiechnąć. - Już dawno chciałam go spytać o parę rzeczy, ale nie było czasu. Może lepiej, jeśli pójdziemy do niego razem.
Zapukałam mocno w drzwi.
-Oi! Kisuke! Otwieraj!
-Już, już. po co te ner... - mruknął, otwierając drzwi - Oh? Czyż to nie rodzeństwo Tomori?
-Ty dupku - syknęłam, chwytając go za ubrania. - Tym razem powiesz nam wszystko co wiesz - wycedziłam przez zęby.
-Dobrze, dobrze - odparł. - Tylko zabierz ode mnie te pazury. W zoo cię powinno zamknąć.
-Kisuke!
-Wejdźcie, może napijecie się herbaty? - nie dał wybić się z równowagi.
-Whisky - mruknęłam. - Tej lepszej.
Urahara niechętnie, ale spełnił moje żądnie. Polał nam wszystkim trunku i razem zasiedliśmy przy stoliku w salonie.
-Więc? Co chcecie wiedzieć?
-Co wiesz o naszym ojcu, o naszych rodzicach, o wydarzeniach sprzed 10 lat, o naszej matce? Wszystko.
-Hm...
-Więc? - ponagliłam go.
-Zacznijmy od początku - zaśmiał się, ukrywając twarz za wachlarzem. - Muszę was jednak rozczarować. Jeśli sądzicie, że wiem dużo więcej od was... Setsuko, wiesz, że swego czasu ja i Yoruichi byliśmy w Gotei 13.
-Wiem.
-Twój ojciec był niegdyś... porucznikiem 3 oddziału, jeszcze na długo przed Kirą.
-Pracował dla kapitana Ichimaru?!
-Tak. Dokładnie.
-Pamiętasz w jakich okolicznościach zmuszony byłem uciekać do Karakury?
-Tak. Pamiętam, bo byłam wtedy przesłuchiwana. To był mój 2 rok akademii... Sprawdzali wszystkich, którzy mieli z tobą powiązania. Podejrzewali, że prowadziłeś eksperymenty na shinigami. Ale to była sprawka Aizena, prawda?
-Dokładnie. Mądra z ciebie dziewczyna.
-Nie kpij ze mnie!
-Gdzież bym śmiał. Tak, więc ja zmuszony byłem do ucieczki, gdy Aizen zaczął już działać na poważnie, ale mało kto w to wierzył. W dniu śmierci waszej matki, Soichiro przyszedł do mnie z prośbą o zrobienie medalionu. To ten sam, który nosi Shigeru. Nie mam jednak pojęcia jak zginęła wasza. To tylko moje podejrzenia, ale prawdopodobnie wszystko miało związek z Aizenem, który wtedy jeszcze działał z większą ostrożnością. Zdziwiłem się, gdy Soichiro oddał Shigeru pod opiekę ludzi. Tym bardziej, że ty, moja droga Setsuko, wciąż byłaś u jego boku. Podejrzewałem, że mieli jakiś plan... I niedługo później stała się ta tragedia. Usłyszałem o śmierci waszego ojca i twoim zaginięciu, Setsuko. Czuliśmy się zobowiązani, by cię znaleźć, ale nikt nie wiedział gdzie jesteś. Dopiero po twoich włamaniach udało nam się ciebie zlokalizować. Co nie zmienia faktu, że zniknęłaś na jakieś 7 miesięcy.
-A gdzie byłam? - spytałam głupio.
-Sam chciałbym to wiedzieć...  Wprowadzenie cię do akademii i zyskanie twojego zaufania po tym jak straciłaś pamięć też nie było łatwe. Potem, gdy Aizen wykonał ruch, ja zostałem oskarżony i zmuszony do ukrycia się wśród ludzi.
-A więc znałeś nas wcześniej. Mimo to nic nigdy nie powiedziałeś.
-Ponieważ to i tak nic by nie zmieniło.
-Z jakiegoś powodu ci nie wierzę, ale tym razem pozostawię tą kwestię.
-Czyli nie wiesz, co stało się z naszym ojcem?
-Przez jakiś czas otrzymywałem od niego informacje, że żyje, ale z czasem...
-Rozumiem. Podejrzewałam to od początku.
-Przykro mi...
-Czyli nasi rodzice musieli coś wiedzieć, coś co przeszkadzało Aizenowi. I być może ja też to wiedziałam, ale straciłam pamięć i... Niech to! - zaklęłam. - A co wiesz o naszych rodzicach. Jacy byli? Kim byli?
-Wasza matka pochodziła z Rukongai, pracowała jako pokojówka u jednej z ważniejszych rodzin.
-Miyagi? - spytałam z powaga
-Skąd wiedziałaś?
-Spotkałam Miyagi Chinatsu - oznajmiłam. - Jest oficerem 3 oddziału od niedawna. Pewnego dnia bezceremonialnie powiedziała mi, że nasza matka była złą kobietą i wyrządziła wiele złego jej rodzinie. Wiesz coś o tym?
-Kto wie co się mogło wydarzyć...
-Wiesz, czy nie?
-Niestety nie...
-Jeszcze jedno. Dlaczego nigdy nie usłyszałam o tym, że mój... Nasz ojciec był porucznikiem tego samego oddziału co ja teraz? - warknęłam. - Jak to możliwe, że nigdy nie obiło mi się o uszy to nazwisko. Żadnej wzmianki w dokumentach! Myślisz, że nigdy nie szukałam? Myślisz, że nie sprawdzałam archiwum? Robiłam to tysiące razy na przeróżne sposoby,a gdy byłam już blisko, komputery wyświetlały brak dostępu lub kierowały mnie do archiwum dokumentów zakazanych.
-Co mogę powiedzieć na pewno to, to, że wszystko jest zapewne sprawką Aizena. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wasza rodzina zalazła mu za skórę, o ile nie gorzej... To jest bez wątpienia bardzo poważna sprawa.
-Myślisz, że Aizen ma jakiś plan...?
-Możliwe.
-W takim razie nie mógł gorzej trafić - zaśmiał się Shigeru, szczerząc zęby. - Nie, Setsu?
-Racja.

1 komentarz:

  1. W końcu się pogodzili. Podoba mi się ta kompania, a Łaizen będzie miał się z pyszna. Też jestem ciekawa, o co chodzi z rodziną Setsu, bo to musi coś oznaczać. Nie ma przypadków. Nie w tym miejscu.
    "Urahara niechętnie, ale spełnił moje rządnie." - tu miało być chyba żądanie.
    Był jeszcze jeden błąd, ale teraz nie mogę go znaleźć.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń