Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

niedziela, 27 grudnia 2015

Alternative Hueco Mundo 2

 Tak, więc... Zastraszona sądem o uszczerbek na zdrowiu psychicznym, wstawiam drugą część. Oraz uradowana, że w efekcie konszachtów z Wilczymi demonami dostałam 2 część tego, (a dodam, że pierwsza część była zajebista) więc spokojnie mogę wstawić alternative 2.
Żywot, żywioł - who cares!
Mało to kuźwa świąteczne... No, ale... Jakie święta, taki świąteczny dodatek...Ale. Bywa.

***

Grimmjow siedział rozwalony na czymś, co te gnojki śmiały nazywać tronem. Minęło może 10 minut, a jemu już zdrętwiał zadek od siedzenia na gołym betonie. Pojebało ich. No, ale przecież, był królem, musiał siedzieć na tronie. Chociaż chwilę pokazać się na należnym sobie miejscu, którego nie zamierzał oddać jakieś mendzie, która rościła sobie do tego prawo.
W dodatku doszły go słuchy, że jakaś blond lalka z orszaku nowej królowej szlaja się po jego królewskich korytarzach i daje dupy, któremuś z jego ludzi. Jakim prawem! Wybrała kogoś innego, niż króla. Jedynego, prawowitego króla.
W dodatku ta banda debili namawiała go na "pokojowe rozmowy" z przywódczynią wrogiej frakcji. Oczywiście nie zamierzał się na to zgodzić. Chyba, że poprzez pokojowe, mieli na myśli, że będzie mu obciągać w jego pokoju. To była jedyna forma rozmów, na jaką mógł się w ostateczności zgodzić. Podejrzewał jednak, że nie o to im chodziło.
Zawarczał groźnie, gdy ktoś zjawił się w sali tronowej, zapewne z zamiarem przeszkodzenia mu w kontemplacji chytrego planu "rozmów". Jego wizja podobała mu się coraz bardziej, urozmaicona o coraz to nowsze metody dyplomacji. Do tego stopnia, że powoli skłonny był jednak przystać na pomysł tych pojebów, zwących się jego doradcami.
-Grimmjow - padło, gdy Stark wystarczająco zmęczył się już staniem. - Namyśliłeś się, co do rozmowy?
-Nie przerywaj mi, kiedy myślę - warknął król, ale szybko tego pożałował, gdy nie zabrzmiało tak mądrze i wyniośle, jak sobie to wyobrażał. - Tak. Uznałem, że ostatecznie mogę z nią porozmawiać. - A ostatnie słowo zaakcentował z jakąś dziką satysfakcją w głosie.
-To świetnie, bo druga strona właśnie wyraziła chęć na takież rozmowy.
-Na takie? - zaśmiał się Grimmjow. - Zaczyna się robić coooorrrraz ciekawiej.
-Jesteś pewien, że dasz radę rozmawiać?
-Masz jakieś, kurwa, wątpliwości?
-Nie... Rozmowy odbędą się na granicy północnej i południowej części Las Notches, w samym sercu twierdzy - wyjaśnił Stark. -Możesz wziąć ze sobą 3 osoby.
-Nie miałem być z nią, kurwa, sam?
-Taki pierwotnie był plan, ale jak widać, chcą się najpierw przekonać, czy nie zaatakujesz ich królowej przy pierwszej lepszej okazji.
-O ile nie będzie próbowała mi odgryźć... To nie.
-Odgryźć? - zdziwił się Stark. - Języka? Nie sądzę. To naprawdę nie jest zbyt smaczna część... Ale mam wrażenie, że nie mówimy o tym samym.
-Nie wiem o czym ty kurwa mówisz, ale wiem o czym ja, kurwa, mówię - stwierdził Grimmjow. - Kiedy to spotkanie?
-Dziś o 18.
-Dobra. Niech jej będzie. Przynajmniej nie będę już musiał długo czekać.
I tak oto doszło do pierwszego "pokojowego" spotkania, chociaż obie strony nieco inaczej sobie to spotkanie wyobrażały. Królowa Ivrel wraz z trójką swoich fracction zasiadła po jednej stronie stołu, zaś Grimmjow w towarzystwie Starka, Uluquiory i Nnoitry po drugiej. Na dłuższą chwilę zapadła grobowa cisza, gdy władcy obu frakcji mierzyli się złowrogim spojrzeniem. Można było dostrzec przeskakujące pomiędzy nimi iskry.
Rhan natomiast wpatrywała się w Uluquiorę maślanym spojrzeniem, co Nnoitra skwitował gestem, jakby miał zaraz zwymiotować. Feniks widząc to, przyłożyła dłoń do ust, by nie roześmiać się na głos. Uluqiora przeniósł wzrok z pięknego, ręcznie rzeźbionego, kamiennego stołu na Starka, szukając u niego ratunku przed rozbawionym Piątym. Stark niestety udawał, że straszliwie interesuje go sufit. Tylko Tenebris siedziała niewzruszona, obserwując zaistniałą sytuację i uśmiechając się od ucha do ucha, jak to miała w zwyczaju.
-Może ten wyśmienity trunek, umili dwójce władców rozmowy polityczne - odezwała się wreszcie i postawiła na stole butelkę wybornego sake, które pojawiło się znikąd.
-Dobry pomysł - zgodziła się Ivrel i zanim zdążyła zadać pytanie, na stole pojawiły się również kieliszki. - Oh, chyba nic nie stoi nam na drodze.
I tak zaczęły się negocjacje, obficie zakrapiane alkoholem. W pewnym momencie imprezy, wszystkie osoby towarzyszące, gdzieś zniknęły, zostawiając samozwańczych władców sam na sam, zgodnie z tym, co pierwotny plan zakładał. W efekcie, nikt nie wiedział, jak przebiegło spotkanie, lecz żaden z władców, nie wyglądał na niezadowolonego.
W dniu kolejnego spotkania twierdza jakby opustoszała. Feniks i Rhan gdzieś zniknęły i Ivrel, ku swojemu zadowoleniu stwierdziła, że nie może ich nigdzie znaleźć. Znalazła się natomiast Tenebris. Stanowczo nie w stanie do jakichkolwiek rozmów, bo język plątał jej się niesamowicie.
-Hej, to był twój pomysł, tych rozmów - zauważyła z wyrzutem królowa. - Idziesz ze mną.
-Ahe uhahismy co asz roisz - odparła radośnie fracction. - Asz obie ade ama.
-Od kiedy ty mówisz po arabsku? - zdziwiła się Ivrel i spojrzała na pustą już butelkę wódki. - Redbull dodaje skrzydeł, a po alkoholu umie się arabski. I wszystko jasne - westchnęła.
-Ne penaj - zaśmiała się Tenebris i pociągnęła kilka porządnych łyków z butelki, którą trzymała w dłoni. - Bias go tysie sie sie winku.
-Dobra. Zapomnij, że o cokolwiek pytałam. Gdzie Feniks i Rhan, pewnie też nie wiesz? - bardziej stwierdziła, niż spytała Ivrel.
-Ivuś, Ivuś... Ivuś mroźny! To jeht grhoźny. Grhoźny! Rhanuś i Feniś... renifeniś sie wzieły zawineły. Za góóóóóraaaami zaaaa lasaaami! Ciiiiiiiiiichaaaaaaa noooooooc! Cieeeeeeemnaaaaa noc! Po chuj niesiesz z wódką koc!
-Dobra...? To idę. Powiedz Feniksowi, żeby przyszła, jak ją zobaczysz.
-Zobacys... Kiedyś... - padło w odpowiedzi i kolejna porcja alkoholu wleciała prosto do gardła rozradowanej fracction.
-Nie zjedz butelki - rzuciła na odchodne Ivrel i nie ukrywając swojego niezadowolenia, udała się na kolejne spotkanie z destrukcyjnym królem Hueco Mundo.
Tenebris, gdy wyczuła, że zrobiło się bezpiecznie, odstawiła butelkę na ziemię i westchnęła ciężko, kręcąc głową. Odkaszlnęła znacząco i wstała, patrząc ze smutkiem na pustą butelkę.
-Eh... Ta dziewczyna - mruknęła do siebie. - Musiałam wylać całe 0.7, żeby uwierzyła w to przedstawienie. Przykra sprawa, ale czego się nie robi dla dobra ogółu. Może ktoś kiedyś doceni moje poświęcenie.
Tenebris westchnęła raz jeszcze i raźnym krokiem ruszyła do południowej części twierdzy, gdzie rezydował Stark. Dotarła tam bez problemu i z zadziornym uśmiechem, stanęła w drzwiach, rozpinając pierwsze dwa guziki bluzki.
-Nareszcie przyszłaś - Stark wybudził się z marazmu i z uśmiechem odłożył swoją lekturę na stolik.
-Mam nadzieję, że czytałeś coś lepszego niż ostatnio.
-No. Zacząłem właśnie 50 twarzy Greya.
-Masz fatalny gust... Ale i tak lepsze 50 twarzy, niż Werter - stwierdziła Tenebris. - Tematycznie...
Stark zaśmiał się pod nosem i podszedł do niej, zanim zdążyła rozpiąć kolejne guziki.
-Ja to zrobię - wyszeptał je do ucha i przyciągnął ją do siebie. - Ile mamy czasu?
-Dobrych kilka godzin. Naszykowałam im wódy z afrodyzjakiem. Tak szybko nie skończą.
-A nam przyniosłaś?
-A nam... Raczej nie jest potrzebny - stwierdziła Tenebris, wbijając paznokcie w muskularne ramiona Pierwszego.
Rhan również dość dobrze się bawiła, wisząc na Uluquiorze, próbując go namówić na mały spacer po pustyni ( nie wiem jak to w nocy pisałam, bo pierwotnie mieli spacerować po jaskini. Po chuj? - Autorka), odkąd władcy obu stron byli zajęci sobą. Mruczała mu do ucha, uparcie łudząc się, że dopnie swego. Miała już dość siedzenia w białej twierdzy. Nie zauważyła, więc, że Czwartemu powoli kończy się cierpliwość.
Zmarszczył brwi i chwyciwszy ją za ramię pchnął w stronę łóżka. Nic nie powiedziała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
Taką samą minę miała Feniks, gdy kręcąc się bez celu po północnej części Las Notches, natknęła się na kogoś, kogo nie powinna była tam zobaczyć. Nnoitra bez jakiegokolwiek skrępowania spacerował sobie po terytorium wilczej frakcji. Nawet na widok kogoś, kto teoretycznie był jego wrogiem, wcale się specjalnie nie przejął.
Tymczasem Ivrel siedziała z nogą na nogę, pochylając się lekko do przodu, by Grimmjow miał nieco lepszy wgląd na jej atuty. Popiła wina i oblizała usta, na co w odpowiedzi destrukcyjny król, wypiął się, prezentując muskularną sylwetkę. Z perspektywy osoby trzeciej podchody te były dość nieudolne, a zatem zabawne. Jednak nikt ich wtedy nie obserwował. Wszyscy zbyt zajęci byli sobą, by zainteresować się poczynaniami władców.
-To jaki masz pomysł na rozwiązanie sprawy? Rozumiem, że pokojowe. Chyba wiesz, co mam na myśli - odezwał się Grimmjow i uśmiechnął drapieżnie.
-Oh, doskonale rozumiem - podchwyciła Ivrel. - Wszystkie sprrrrawy należy rrrozwiązywać pokojowo.
Jakiś czas później.
Tenebris poprawiała właśnie ostatnie sterczące kosmyki włosów, co jakiś czas zerkając z uśmiechem na Starka. Ten leżał wciąż na kanapie przykryty jedynie prześcieradłem.
-Wdziej się zanim cię tak ktoś zobaczy - zaśmiała się.
-Chyba za późno - stwierdził Stark, blednąc niczym ściana. - No... Co słychać... Grimmjow?
-Mam nadzieję, że dobrze się, kurwa, bawicie - wycedził przez zęby król.
-Jakiś ty troskliwy Grimm - mruknął Pierwszy. - Nie miałeś czasem mieć rozmów...?
- Co ta szmata tu rrrobi?
-Właśnie wychodzę - pisnęła Tenebris.
-I żebym cię tu kurwa więcej nie widział, bo nie okażę litości! - wrzasnął, z trudem powstrzymując gniew.
Dał się wrobić w pokojowe rozmowy, które ani trochę nie dopasowały się do jego wyobrażeń. Natomiast jego podwładni w tym czasie bawili się w najlepsze, obracając jakieś cizie. To było niewybaczalne. Uderzył pięścią w ścianę, tworząc w niej sporą dziurę. Nie mógł już odpuścić. Musiał dopiąć swego. Wyszczerzył zęby w szyderczym grymasie, obiecując sobie, że ta ich królowa, jeszcze przed nim uklęknie. 
Tenebris biegła ile sił w nogach, mocno przygryzając wargę. Nie spodziewała się, że ni z tego, ni z owego, pojawi się tam Grimmjow. Miał przecież jeszcze siedzieć z Ivrel. Skoro go tam nie było, oznaczało, że królowa również, krząta się już po swoich włościach. A przecież Rhan nadal nie wróciła.
O dziwo, za zgodą obu stron, doszło do ponownego spotkania, co dobrze wróżyło. Tym razem odbyć się miało na pustyni. Ani Grimmjow, ani Ivrel, nie wiedzieli właściwie, kto wymyślał miejsce i czas tych spotkań, ani jak odbywało się ich ustalanie. Niemniej jednak, nie protestowali, co samo w sobie było dość podejrzanym znakiem. Coś było na rzeczy.
Władcy przepadli na kolejnych kilka godzin. Tenebris siedziała na parapecie, obserwując jak Rhan znów wymyka się do komnat Czwartego i nie miała wątpliwości, że plan był dobry. Chciała za wszelką cenę skończyć tą wojnę. Nawet Feniks gdzieś przepadała od czasów pierwszego spotkania pokojowego. Ta wojna dwóch frakcji nikomu nie wychodziła na dobre, a jedyną szanse upatrywać można było w połączeniu króla i królowej.
-Już jestem - oznajmił Stark.
-Wszystko gotowe?
-Oczywiście.
-W takim razie do roboty - zaśmiała się Tenebris. - Ostatnia faza planu.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-Nie - odparła - Ale jedyny jaki mam. Sam coś wymyśl, jak ci się nie podoba.
-Dobra... Nic nie mówiłem - stwierdził Stark, unosząc ręce do góry w geście poddania.
Ivrel i Grimmjow przemierzali pustynię w milczeniu, sami nie do końca pewni, gdzie i po co idą. Nie mieli za to wątpliwości, że ktoś się z nimi bawił, ustalając coraz dziwniejsze miejsca spotkania. Tak jakby nie mogli porozmawiać od razu na miejscu, skoro już i tak idą razem. Jak żyli, żadne z nich nie widziało na pustyni oazy, a przecież do niej mieli się podobno udać.
-Witajcie strudzeni wędrowcy - usłyszeli, a przed nimi pojawiła się postać ubrana na biało z czymś na podobieństwo welonu, który ukrywał twarz tajemniczej persony - Schowajcie broń. Nie jestem waszym wrogiem.
-Patrz...  Przerośnięty gołąb - warknął Grimmjow, a Ivrel parsknęła śmiechem na ten komentarz. - To z tych twoich?
-Nie, chyba nie...
-Przybywam do was z radosną nowiną.
-Masz sake?! - uradowała się królowa.
-Cóż...  Nie. Nie do końca.
-Wódkę?
-Nie.
-Może chociaż piwo? Rum? Zadowolę się czymkolwiek - nie dawała za wygraną. - Byle z procentami!
-Nie! - zdenerwowała się postać. - Skup się dziecko.
-Sama się skub. To ty masz pióra - padło w odpowiedzi.
-Z nowiną, kurwa, do was przybywam! Dziecię poczęte! Zostaliście wybrani na rodziców jedynego, najsilniejszego i prawowitego władcy tronu Hueco Mundo! Radujcie się kurwa!
-A co ona chrzani teraz? - zdziwił się Grimmjow. - Nie będziesz mi tu kurwa o jakiś nowym władcy pierdolić! Już jedna frakcja mi wystarczy, a ktoś tu trzecią tworzy. No nie wytrzymam. Zaraz komuś łeb rozpierdolę! - pieklił się Szósty. - Ja! Ja, tu kurwa jestem władcą!
-To władcą, czy kurwą - skwitowała Ivrel. - Zdecyduj się.
-Stul pysk!
-Ooo! Tak się do mnie odzywać nie będziesz - zaoponowała królowa.
-Ogarnijcie się wreszcie! Wy. Dwoje. Dziecko. Wasze. Królem. Kurwa. Kapiszi? - zdenerwowała się postać, przerywając tą dziwną kłótnię. - Przecież byliście sami. Alkohol z afrodyzjakiem. Wy ten tego, równa się dziecko. Co w tym trudnego?
-A o czym ona chrzani? - spytał Grimmjow. - Pojebana jakaś?
Król i królowa zostali sami w pomieszczeniu. Nawet nie wiadomo, kiedy wszyscy podwładni się ulotnili. Poszli zająć się własnymi sprawami. Tymczasem władcy sączyli powoli trunek, który rozgrzewał ich od środka. Obojgu było coraz bardziej ciepło. Rozochoceni wysoką temperaturą ciał bardzo szybko znaleźli wspólny język. Jednak nie wymagał on słów. Podobno liczą się tylko czyny.
Grimmjow wyszczerzył niebezpiecznie zęby i rozpiął kilka guzików koszuli, odsłaniając muskularną klatkę piersiową. Ivrel nie pozostała obojętna. Zanim się obejrzała, siedziała już na jego kolanach, rozpinając ostatnie guziki. Pogładziła skórę Szóstego i uśmiechnęła się zachęcająco.
Niby przypadkiem zsuwając z ramienia ramiączko czerwonej, seksownej sukienki. Król bardzo szybko podchwycił temat i drugie zdjął z niej już sam. Nie trudno się domyślić, co wydarzyło się potem...
-Nie było tak? - spytała biała postać. - Na pewno nie tak nie było?
-Nie? - warknęła Ivrel. - Właśnie, że ktoś nie stanął na wysokości zadania.
-Komu kurwa nie stanął? - oburzył się Grimmjow.
-No a był tam ktoś inny?
-Czyli wy nie? - tajemnicza postać wyraźnie nie wiedziała, co powiedzieć. - Wy nie ten?
-Nie! Nie ten!
-A kim ty właściwie jesteś i skąd wiesz o spotkaniach? - zawarczał król. - Ja cię skądś kojarzę...
-Wątpię, jestem niebiańskich wysłannikiem zwiastującym radosną nowinę.
I wtedy biały wlono-podobny materiał odleciał kilka metrów niesiony wiatrem.
-Tris! - krzyknęła zaskoczona Ivrel. - Trrrrrrris!
-To ta cizia co ci mówiłem, że się chędożyła z Koyotem - oznajmił tryumfalnie Grimmjow. - To ona mi na terytorium właziła!
-Trrrris? Masz mi coś do powiedzenia?
-No bo nikt nie chce wojny - padło w odpowiedzi. - Jakbyście się tego, to wszystkim by się żyło spokojnie i tak powstał chytry plan wyswatania was - wyjaśniła Tenebris. - Chcieliśmy dobrze?
-Trrrrrrrrrrrrrrris! - wydarła się królowa i spojrzawszy na Grimmjowa, oboje rzucili się w pogoń za fracction. - Niech no ja cię dorrrrwę!

3 komentarze:

  1. Nie no, zjem lacie :D ja to pierdole, moja miłość do Szóstego wzrrrrasta! Alealealelae! :D No ja nie sklece zas porządnego zdania! Jestem tak rozentuzjazmowana, że zaraz będę biegac po ścianach. ALE! :D Jak Ty to zrobiłaś, ze dostalam czego chciałam, a jednak wciąż jestem nienasycona! Może dlatego, ze ostatecznie intryga się nie powiodła no i wlasnie wlasnie CO ONI TAM SAMI ROBILI SKORO NIE ROBILI TEGO! :d:d:d:d No nie powiesz mi ze rozmawiali, bo te bestie nie SA do konwersacji stworzone :D Ale o kurwa, nie mogę z ta intryga! :D I las Noches, Zamek Miłości! :D Każdy z każdym :D Nieeeee no, paringi wyśmienite, omg!!! :D Ale Tris i Starrk nie zskoczyli! Przeciez ja cos o Szayela słyszałam! To nie Szayel?? Nie? :D
    ELOKWENCJA GRIMMJOWA <3 Tak bardzo SEXTA! <3
    Nie no, kurwa, od początku do konca leze na łopatkach. No miazga.

    „siedział rozwalony na czymś, co te gnojki śmiały nazywać tronem. Minęło może 10 minut, a jemu już zdrętwiał zadek od siedzenia na gołym betonie. Pojebało ich. No, ale przecież, był królem, musiał siedzieć na tronie.”

    Klękajcie narody. Kocham jego sposób myslenia. Kocham Ciebie za jego opis <3

    „Chyba, że poprzez pokojowe, mieli na myśli, że będzie mu obciągać w jego pokoju.”

    No i tu padła ostatecznie!!! :D Przygotowało mnie kamienne siedzisko, a potem leżałam na biurko z krwotokiem. I nie masz pojecia, co ile i komu bylabym w stanie dac, żeby wejść na ten moment Grimmjowowi do tego błękitnego łba i czytac rrrreszte jego mysli i wyobrażeń na temat negocjacji :D

    „-Nie przerywaj mi, kiedy myślę - warknął król, ale szybko tego pożałował, gdy nie zabrzmiało tak mądrze i wyniośle, jak sobie to wyobrażał.” No kurwa co drugie zdanie bym se dziarała. <6 <6 <6 <6 <6 <6

    „-O ile nie będzie próbowała mi odgryźć... To nie.”
    Można wykitować z nadmiaru zachwytu?
    „Nie wiem o czym ty kurwa mówisz, ale wiem o czym ja, kurwa, mówię”
    No zaraz zejde przeciez.

    Za chuja nie wiem co mówiła Tris po tym arabsku :D:D:D:D Wgl czo za menda! Tak kombinowac za plecami Iv! Która teraz się wscieka, ale pewno gdyby Grrrrrrim wrrreszcie wziął się porzadnie za te negocjacje, ostatecznie podziękowała by swojej fracction co najmniej dożywotnim zapasem dobrego alkoholu. :D

    „Ivuś, Ivuś... Ivuś mroźny! To jeht grhoźny. Grhoźny! Rhanuś i Feniś... renifeniś sie wzieły zawineły. Za góóóóóraaaami zaaaa lasaaami! Ciiiiiiiiiichaaaaaaa noooooooc! Cieeeeeeemnaaaaa noc! Po chuj niesiesz z wódką koc!”
    Dziarram. Ide, już, natychmiast!

    „Wyszczerzył zęby w szyderczym grymasie, obiecując sobie, że ta ich królowa, jeszcze przed nim uklęknie.”
    Tak mów do mnie jeeEeEeeeeeszczeeeEeeEe *śpiewa w uniesieniu wyciągając naparwde wysokie tony*

    „-Nie było tak? - spytała biała postać. - Na pewno nie tak nie było?
    -Nie? - warknęła Ivrel. - Właśnie, że ktoś nie stanął na wysokości zadania.
    -Komu kurwa nie stanął? - oburzył się Grimmjow.
    -No a był tam ktoś inny?
    -Czyli wy nie? - tajemnicza postać wyraźnie nie wiedziała, co powiedzieć. - Wy nie ten?
    -Nie! Nie ten!”
    Braknie mi miejsca jak se wszystko wydzieram no. Cała ta akcja dokumentnie mnie rozpierdoliła. Nie , nie ten! :D:D:D ALE ŁAAAAAJ, GAD, ŁAAAJ :D:D:D

    Dzikie satysfakcje w glosie, drapieżne uśmiechy, szczerzenie kłów, rozpinanie Espadom koszul…. No bo dojde! Ide… se. Ochłonąć. *odbiega od kompa wachlując się łapami*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze jak wchodzę na blogspota z telefonu to się nie mogę zalogować i wychodzą mi wcięte, anonimowe odpowiedzi...
    Generalnie...
    1. Co to 'lacie'?
    Widzisz słońce. Ja powiedziałam, że lubię Szayela, ale nigdy nie powiedziałam, że tak. Szayel był kumplem do intryg, a nie kochankiem. Do seksów to jedynie Grimm albo Stark, bo był niczego sobie.
    Co do tego:
    "-Ahe uhahismy co asz roisz(Ale ustaliłyśmy co masz robić) - odparła radośnie fracction. - Asz obie ade ama. (Dasz sobie radę sama)
    -Od kiedy ty mówisz po arabsku? - zdziwiła się Ivrel i spojrzała na pustą już butelkę wódki. - Redbull dodaje skrzydeł, a po alkoholu umie się arabski. I wszystko jasne - westchnęła.
    -Ne penaj (Nie peniaj - nie bój się)- zaśmiała się Tenebris i pociągnęła kilka porządnych łyków z butelki, którą trzymała w dłoni. - Bias go tysie sie sie winku." (Bierz go tygrysie i się nie... (I o co z tym winkiem to sama nie wiem O.o))
    Dlaczego właściwie zacytowałam własny rozdział? O.o
    No nic, co do tego to było tak, jak w nawiasach.
    Ivuś skojarzylo mi się z Ivanem groźnym, stąd ten dialog. Ale generalnie po napisaniu tego rozdziału to mi się ruski i cyganie śnili :D
    Jakoś... Miałam wizję i miałam wenę.

    OdpowiedzUsuń