***
"Kazuma, myślę, że powinniśmy uporządkować wreszcie kilka spraw, zwłaszcza w Soul Society" powiedziałam z powagą pewnego zimowego wieczoru. Toteż następnego dnia wróciliśmy do naszego domu. Nie wiedzieć czemu, Shigeru nie chciał iść z nami. Mimo, że upierałam się, by poszedł przynajmniej na kilka dni. Odmówił kategorycznie. Może, gdybym powiedziała mu prawdę, zgodziłby się pójść. A jednak nie mogłam od razu zdradzić, co planuję. Zresztą może lepiej było nie ciągnąć go za sobą w tak paskudne miejsce. Oczywiście przybyłam do Soul Society z dobrem oddziału na uwadze, nie mogłam jednak działać, dopóki nie załatwiłam pewnej sprawy. Poza tym, słyszałam, że Chinatsu na wieść o moim powrocie, wzięła urlop. To był tylko kolejny powód, by odwiedzić rodzinę Miyagi. Planowałam to już od dłuższego czasu, ale potrzebowałam pretekstu, by udać się do Soul Society.
Na tę wizytę, ubrałam się dość oficjalnie. Udałam się do posiadłości Chinatsu i oznajmiłam strażnikom, iż jako jej przełożona, żądam rozmowy z nią i jej rodziną. Byłam pewna, że odmówią. A jednak już po chwili wpuszczono mnie do środka i poprowadzono do pomieszczenia, które wyglądało niczym sala tronowa. Sami melomani żyli w SS...
Gdy domownicy raczyli się wreszcie zjawić, oznajmiłam:
-Witam. Jestem porucznikiem 3 oddziału Gotei 13, Tomo...
-Wiemy dobrze, kim jesteś - przerwała mi starsza kobieta.
Spojrzałam na nią, a potem na jej męża i zmarszczyłam brwi. Nie było wątpliwości, iż to dziadkowie Chinatsu, o których słyszałam od Byakuyi. Podobno to oni trzymali wciąż władzę nad rodziną. Dlatego wzrok mój powędrował na nieco młodszą parę, byli to zapewne rodzice Chinatsu. Była bardzo podobna do ojca, bo matka była zupełnie inna. Z innej rodziny.
-Pytanie brzmi, co taki bękart jak ty robi tutaj? - padło.
Zmarszczyłam brwi. Szybko jednak się rozpogodziłam, szczerząc się coraz szerzej, aż w końcu wybuchłam śmiechem.
-Obrażajcie mnie do woli, jeśli sprawia wam to przyjemność - oznajmiłam. - Słyszałam w życiu gorsze obelgi i gorzej byłam traktowana. Nie wiecie jak naprawdę okazać pogardę i zniszczyć kogoś... Nawet mi was trochę żal - dodałam. - Przyszłam tu w innej sprawie. Chcę wiedzieć, jakim prawem ingerujecie w moje życie, jak śmiecie rościć sobie prawo do Kazumy i najważniejsze, jakim prawem śmiecie źle mówić o mojej matce - zagrzmiałam. - I ostrzegam! Jeśli odpowiedź mnie nie usatysfakcjonuje, rozpierdolę, spalę wam ten kurwidołek na popiół, że nawet źdźbło trawy w tym ogromnym ogrodzie nie zostanie!
Nie wyszłam z roli, chociaż nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ojciec Chinatsu, Ruichiro, patrzy na mnie z dziwnym smutkiem, takim przepraszającym spojrzeniem i zupełnie nie rozumiałam, dlaczego.
-Jak śmiesz tak się odzywać w naszej obecności!
-Dziadku, spokojnie. Czegoż się spodziewać po córce zdrajczyni - zakpiła Chinatsu, lecz zbladła, gdy nad jej głową śmignęła kula ognia, tworząc tam gigantyczną dziurę w ścianie. - Jest... - nie dokończyła.
-Jeszcze jedno złe słowo o mojej matce... A drugi raz nie chybię - ostrzegłam nadzwyczaj spokojnie.
Nie miałam wątpliwości, że zapamiętają moją wizytę na bardzo długo. Powiedziałam, co chciałam i wróciłam do swojego domu. W nocy spałam jak dziecko. Ostatnio w ogóle dobrze sypiałam. Za to wczesnym rankiem obudziło mnie natarczywe dzwonienie w domofon. Powoli wygrzebałam się spod kołdry i owinąwszy szlafrokiem, poszłam otworzyć. Wizytę złożyła mi osobiście sama Sui-Feng wraz z kilkoma podwładnymi.
-Tomori Setsuko, mam rozkaz zaprowadzić się do kapitana głównodowodzącego. Ubierz się odpowiednio, będę tutaj czekać - oznajmiła na starcie. - Radzę nie próbować nic dziwnego.
-Ależ skąd, ależ skąd - mruknęłam beznamiętnie. - Dajcie mi... kwadrans.
Nie spiesznie poszłam na górę i ubrałam się w coś "odpowiedniego", przemyłam twarz, poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy. Zdążyłam nawet wypić kilka łyków kawy i dopiero wtedy ponownie stawiłam się przed swoim domem.
-Nie śpieszyłaś się zbytnio - zauważyła kapitan drugiego oddziału.
-Cóż... Gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy - odparłam.
Gdy dotarłam do gabinetu głównodowodzącego, był tam już Kazuma, a nawet Byakuya.
-Coś ty najlepszego nawyczyniała? - zaczął Kazuma, lecz Genryusai powstrzymał go od dalszych wywodów, gestem dłoni.
-Masz nam coś do powiedzenia, drogie dziecko? - spytał.
-Zależy w jakiej sprawie - skwitowałam. - Jeśli na przykład w dziedzinie astronomii, niewiele. Wnioskuję jednak, że pyta pan o moją wczorajszą wizytę w posiadłości klanu Miyagi.
-Dobrze wnioskujesz.
-Otóż... - powiedziałam cicho i po chwili namysłu ciągnęłam dalej - Już dawno powinnam była zrobić porządek. Miyagi Chinatsu od samego początku nie bała się stawać mi okoniem nawet w sprawach zawodowych, lekceważyła moje rozkazy i powiedziała wiele niepotrzebnych rzeczy. Wcześniej jednak zabrakło mi odwagi, żeby postąpić należycie. Tym razem się już nie zawahałam.
-To dało się zauważyć.
-Jako porucznik 3 oddziału... Nie, nawet jako zwykła, szeregowa shinigami, nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś źle mówił o moich bliskich. Rodzina Miyagi od dłuższego czasu sprawiała problemy. I jeśli o to chodzi, ani trochę nie żałuję tego, co wczoraj zrobiłam.
-Rozumiem... Masz szczęście, ponieważ obecni tutaj kapitanowie potwierdzili już twoją wersję - oznajmił głównodowodzący. - Z ich pomocą udało nam się również załatwić tą sprawę i nie zostanie w to wmieszana Rada . Niemniej jednak zmuszony jestem ukarać cię za jakże haniebne zachowanie, które absolutnie nie przystoi shinigami, piastującemu stanowisko porucznika. W związku z tym, odebrany zostaje ci tytuł porucznika oraz zostajesz oficjalnie zawieszona w prawach shinigami na czas nieokreślony. Jednakże spędzisz tutaj tylko tydzień, resztę kary odbędziesz w świecie ludzi.
-Rozumiem - powiedziałam, uśmiechając się na te słowa. - Pokornie przyjmuję swoją karę.
-Ale ja się z tym nie zgadzam - zaprotestował Kazuma.
-Na szczęście, wciąż bardziej liczy się moje zdanie - odparował Genryusai.
-Ależ kapitanie głównodowodzący, jeśli oddział trzeci znowu straci porucznika, nie ujdzie to uwadze Rady - zauważył. - Nie wspominając o tym, że tego właśnie chce rodzina Miyagi. Uważają, że Chinatsu powinna zostać porucznikiem.
-O tym już akurat decyduje pan, kapitanie Kurogane, a nie rodzina Miyagi. Zaś pani Tomori musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. To wszystko.
Cała nasza trójka wyszła na zewnątrz.
-Setsuko, masz pojęcie co ty zrobiłaś? - spytał gniewnie Kazuma.
-Uważam, że dobrze zrobiła - Byakuya niespodziewanie stanął w mojej obronie. - Zrobiła to, na co ty nie masz odwagi, chociaż powinieneś był zrobić już dawno. Zamiast tego dałeś się ugłaskać.
-Mniejsza o to chłopaki - mruknęłam. - Dobra nasza. Teraz Kazuma musisz się tylko nie dać Chinatsu i jej dziadkom i zwycięstwo jest nasze.
-Na litość boską, Setsuko. Musiałaś jak zawsze wszystko popsuć? Źle było przez ostatnie dni?
W oczach Kazumy dostrzegłam niezrozumiały dla mnie żal. Jak to "zepsułam"? To Chinatsu wszystko psuła... To wszystko jej wina. Chciałam, by wreszcie dała nam spokój. To źle? Naprawdę jak zawsze się myliłam? Popełniłam błąd, aż taki, by Kazuma patrzył na mnie z takim rozgoryczeniem. Najwyraźniej nie było już dla mnie ratunku, skoro znowu coś schrzaniłam.
Zostawił mnie sam na sam z Byakuyą tuż przed budynkiem pierwszego oddziału. Kuchiki spojrzał na mnie i westchnął cicho, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Już miał odejść, kiedy spojrzał na mnie jeszcze raz i oznajmił:
-Nie postąpiłaś źle...
-Tak. Dzięki - mruknęłam.
Uśmiechnęłam się blado i ruszyłam do domu. W drodze jednak dopadła mnie Matsu. Wracała właśnie z oddziału trzynastego z jakimiś papierami i od razu zgarnęła mnie ze sobą do dziesiątki. Usadziła mnie przy stoliku i podała filiżankę herbaty earl gray oraz ciasto, które dostała od kapitana Ukitake.
-To opowiadaj.
-Co mam opowiadać? - zdziwiłam się.
-No jak to co? - oburzyła się. - Wszystko. Całe Soul Society już huczy na twój temat.
-Ah... To.
-Co to za brak entuzjazmu? Jesteś sławna, dziewczyno!
-Rodzina Miyagi musi coś wiedzieć o mojej matce - oznajmiłam z powagą. - Mówili o niej złe rzeczy... A Chinatsu odkąd tylko się pojawiła u nas w oddziale, urzeczywistniała jakiś niezrozumiały dla mnie plan. Paskuda dziewczyna... Wplątała Kazume w jakieś dziwne układy. Chciała mi odebrać coś, chociaż nie wiem co, skoro ona ma już wszystko.
-Ale ty masz to, czego jej brakuje. Serce, kochającego brata, przyjaciół...
-Zdążyłaś już dowiedzieć się o Shigeru - zauważyłam, a Matsu tylko wzruszyła ramionami. - Tak. Mam brata, przyjaciół i... Kazume - wyszeptałam.
-Kazume? - podchwyciła. - To znaczy, że wy...?
-Tak, ale cicho.
-O jaaaa! Wy jesteście wreszcie razem, a ja dopiero teraz się o tym dowiaduję?!
-Nie afiszowaliśmy się z tym zbytnio. Cicho bądź.
-Czekałam na ten dzień!
-Tak, ale nawet nie wiem, czy to przetrwa - chlapnęłam i dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałam. - Jest na mnie wściekły... Byliśmy szczęśliwi, a ja znowu namieszałam. Za wybryk w posiadłości Chinatsu, straciłam tytuł porucznika. Jestem teraz zwykłym, szeregowym shinigami. Ta menda ma teraz łatwą drogę do tego, czego chciała od początku. Właśnie tego obawiał się Kazuma.
-Głupia jesteś - mruknęła Matsu. - Miałam już te nieprzyjemność poznać waszą oficer i nie polubiłam smarkuli. Ktoś już dawno powinien złoić jej skórę i usadzić jej dziadków. Nie powinni mieszać się do spraw Gotei 13, tylko dlatego, że mają kasę. Ale w zasadzie źle zrobiłaś, bo to Kazuma powinien był zrobić porządek. Jest przecież kapitanem i jego rodzina jest równie wpływowa. Nikt by mu nie podskoczył, gdyby postanowił pokazać Chinatsu, gdzie jej miejsce. Ale tego nie zrobił. Naraził cię na wiele nieprzyjemności i jeszcze ma pretensje? A ty go wciąż bronisz? - zakpiła. - Wybacz, że to powiem, ale Kazuma jest naprawdę głupi lub zwyczajnie podły. A tak chłopaka lubiłam. W tym momencie wiele stracił w moich oczach.
-Przesadzasz - jęknęłam.
-Nie. Zgadzam się z Matsumoto - usłyszałyśmy niespodziewanie.
-Kapitanie?
-Przepraszam, nie chciałem podsłuchiwać, ale nie jesteście zbyt dyskretne, rozmawiając w holu.
-Nie, nic nie szkodzi - odparłam. - To moja wina, że odciągam Rangiku od pracy.
-I tak by się leniła, a twoja wizyta to chociaż jakaś miła odmiana.
-Miła odmiana? - zdziwiłam się. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek to usłyszę. Zwłaszcza w Soul Society.
-Masz więcej przyjaciół, niż ci się wydaje - skwitował Toshiro. - Skoro już słyszałem o czym rozmawiacie, chciałbym zauważyć, że to, co zrobiłaś było niezbyt mądre, nie wspominając o rozsądku, ale może bardziej skuteczne, niż pozwalanie im się panoszyć. Zrobiłaś to na co nikt inny nie miał odwagi. Kazuma, niezależnie od tego, co was łączy, powinien już dawno zrobić coś z tą sytuacją i stać za tobą murem, ponieważ masz rację. Sam powinien był usadzić Chinatsu, jako jej przełożony. Nie wiem, ale osobiście nie pozwoliłbym, żeby ktoś taki jak ona zaburzał funkcjonowanie mojego oddziału.
-Nie masz racji. To ja znowu przesadziłam. Musiałam znowu wszystko zepsuć.
-Wszystko zepsuć? - Toshiro zmarszczył brwi. - Tak ci powiedział? Zastanów się, jak to brzmi. Naprawdę w to wierzysz? Że miał prawo powiedzieć ci coś takiego? Słyszysz ty się w ogóle? Gdzie ta Setsuko, którą wszyscy znamy?
-Właśnie! Kapitan ma rację. Więcej wiary w siebie - ożywiła się Matsu. - Tak nie powinno być.
-Dzięki...
-Co teraz zrobisz? - spytał Toshiro.
-Najbliższy tydzień jestem uziemiona, a potem wracam do Zakonu.
-Nie o to pytam.
-Nie wiem. Zobaczymy jak się sprawy potoczą.
-Gdybyś potrzebowała pomocy, Setsuko... - powiedział Toshiro, lecz nie dokończył, nie musiał.
-Będę o tym pamiętać.
-Setsuko, wiem, że nie możesz zdradzać informacji dotyczących twojej misji, ale... Jest bardzo źle?
-Aizen stworzył organizacje ghouli, oraz współpracuje z Noah, którzy mają na swoje rozkazy cały orszak akum. Tak. Jest źle.
-Ale masz jakiś pomysł, nie? - spytał z nadzieją.
-Dlaczego ja? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Jestem tylko szeregowym shinigami. Dlaczego do licha mam mieć jakiś plan? Dlaczego to zawsze ja mam mieć jakiś plan i się martwić?
-Nie udawaj Setsuko - warknął rozeźlony Toshiro. - Zawsze miałaś jakiś plan. Najlepiej ze wszystkich znasz Hotarubi, która jest teraz po stronie Aizena, to ty namówiłaś shinigami do współpracy z Zakonem, a kapitan głównodowodzący nie bez powodu jest po twojej stronie, bo gdyby nie był już dawno straciłabyś wszelkie prawa, jeśli nie życie. Myślisz, że nie szperałem o twojej przeszłości? Każdy był ciekawy. Pojawiłaś się znikąd i nie jesteś słaba, masz potencjał, Aizen wyraźnie ma, co do ciebie, wielkie plany, a więc jako jedna z nielicznych możesz mu je pokrzyżować. I ty próbujesz mi wmówić, że nic nie możesz zrobić?
Toshiro miał rację. Sama zawsze miałam podobne odczucia. zupełnie zapomniałam, że miałam coś ważnego do zrobienia. Zgubiłam się jakoś w tym wszystkim, w tym całym szaleństwie. Zaślepiło mnie to pozorne szczęście bycia z Kazumą. Pozorne... Czyżby? Nie. Musiałam odpocząć, na spokojnie to wszystko przemyśleć. Nie powinnam działać pochopnie, ani wyciągać zbyt szybko wniosków. Kochałam Kazumę, od zawsze i to nie było złudzenie. Czy to możliwe, by kochać kogoś i nie chcieć z nim być? Zaczynałam sądzić, że lepiej nam było osobno. Skoro można było kochać i zarazem nienawidzić, to czemu nie? Życie nigdy nie było łatwe. Wiedziałam o tym, a jednak wystarczyła chwila szczęście bym straciła z oczu cel.
-Już mi lepiej - stwierdziłam. - Masz rację Toshiro.
-W takim razie trzeba to uczcić - uradowała się Matsu. - Setsuko, wiesz jaki dziś dzień?
-Piątek.
-I co to oznacza?
-Ah! Wieczór pokerowy. Rany ile czasu już z wami nie grałam! - pisnęłam uradowana.
Popołudniu poszłam spać. Mimo wszystko wydarzenia z tego dnia dały mi się we znaki, pozbawiając mnie całkowicie energii. Zwłaszcza, ze po tym jak opuściłam oddział dziesiąty, dopadli mnie reporterzy z tygodnika Soul Society oraz miesięcznika "twój shinigami" i przemaglowali na wszelkie możliwe sposoby. Na każdym kroku musiałam się pilnować, bo za wszelką cenę próbowali wydobyć ze mnie informacje na temat współpracy z Czarnym Zakonem.
Dlatego wieczorem postanowiłam się odprężyć na wieczorku pokerowym. Przy okrągłym stole, w domu Matsu, zasiadł stary skład, a zatem nasza pani gospodarz, ja, Zaraki, Kyouraku i Renji.
-To co? Może na początek wzniesiemy toast? - zaproponował kapitan Ósemki. - Za shinigami!
-Za nas - poprawił go Renji. - Za wreszcie pełen pokerowy skład.
Co bardzo lubiłam w tych spotkaniach, to tak, oczywiście, hazard i alkohol, ale też naszą główną i jedyną zasadę. Konflikty, sprawy codzienne i tytuły, zostawały za drzwiami. Podczas tego jednego wieczoru w tygodniu, wszyscy byliśmy równi. Zjednoczeni wspólną pasją do hazardu i potrzebą odcięcia się od świata i problemów. Poza tym to była jedyna okazja, by zobaczyć Zarakiego bez Yachiru.
-Podobno zrobiłaś się sławna - zagaił Renji. - Całe Soul Society o tobie gada.
-No, miałam nawet wywiad.
-Gwiazda się zrobiła z tej naszej Setsuko - zakpił Abarai.
-Daj spokój, Renji.
-Ale to prawda - upierał się.
-Zjedzą mnie żywcem w tych artykułach - mruknęłam.
-Koniec gadania, gramy - ponaglił nas Zaraki.
-Spieszno ci do przegranej? - zaśmiałam się w odpowiedzi.
I zaczęliśmy grać. Chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o wszystkim i poczuć się jak za dawnych lat. Jakby te wszystkie złe rzeczy i zdrada Hotarubi nigdy się nie wydarzyły.
Siedziałam w domu już ostatni dzień. Rozłożyłam się na kanapie z książką, którą dostałam od Sternausa na pożegnanie. Popijałam zieloną herbatę z jaśminem, którą tak bardzo uwielbiała Hotarubi i odpoczywałam. Ktoś jednak śmiał przerwać mój relaks, dzwoniąc do drzwi. Niespiesznie zwlekłam się z kanapy i wpuściłam gościa.
-Rangiku, nie powinnaś być w pracy? - zdziwiłam się.
-Powinnam, powinnam, ale na te wieści nawet Toshiro kazał mi do ciebie lecieć.
-Co się stało?
-Widziałaś artykuł?
-Nie. Po co... Przecież i tak wiem, czego się spodziewać.
-Wątpię. Lepiej to przeczytaj, bo i tak mi nie uwierzysz, jeśli ci powiem - mówiąc to, Matsu wręczyła mi gazetę. - Tygodnik Soul Society, który wyszedł w sobotę to przy tym nic.
Ognista porucznik podgrzewa atmosferę w Soul Society!
W ostatni czwartek porucznik trzeciego oddziału, Tomori Setsuko, złożyła gorącą wizytę w posiadłości rodu Miyagi. Nie zamierzała dłużej tolerować tego, co się dzieje i wzięła sprawy w swoje ręce. Jak zareagowało społeczeństwo?
Jak już wszyscy wiedzą, w sobotę ukazał się kolejny numer tygodnika Soul Society. Dowiadujemy się z niego więcej na temat sprawy Tomori Setsuko. Między innymi w artykule umieszczony został wywiad z samą zainteresowaną. Nękana przez bogaczy porucznik trzeciego oddziału nie wytrzymała napięcia. Powróciwszy z tajnej misji długoterminowej w świecie ludzi, złożyła wizytę swoim oprawcom. Nie zawahała się użyć swojego zampaktou, niszcząc ścianę domu i pokazując swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji.
Za ten wybryk pozbawiona została tytułu porucznika i zawieszona w prawach i obowiązkach shinigami na czas nieokreślony, jak udało nam się dowiedzieć od rzecznika pierwszego oddziału Gotei 13. Stało się tak, oczywiście, na żądanie głowy rodu, której bardzo zależało na tym, by młoda dziedziczka objęła owe stanowisko. Sama Tomori Setsuko skomentowała wydarzenia, mówiąc - "Ani trochę nie żałuję tego, co zrobiłam". Brak skruchy z jej strony wywołał burzę.
W związku z tym przeprowadziliśmy ankietę wśród mieszkańców Soul Society. Jej wyniki są zaskakujące! Większość ankietowanych opowiedziała się po stronie byłej porucznik! I chociaż jej poczynania niejednokrotnie nazwane zostały ryzykownymi, czy bezmyślnymi, nikt jednak nie zgodził się z tak srogim wymiarem kary. Co jeszcze? Napływa do nas coraz więcej listów dotyczących sprawy i szkodliwych działań rodziny Miyagi. Kolejne osoby składają oficjalne skargi do Kapitana głównodowodzącego i Rady 46, żądając nałożenia sankcji na bogaty ród z powodu coraz śmielszego mieszania się do spraw wewnętrznych Gotei 13 oraz przywrócenia Tomori Setsuko na stanowisko porucznika oddziału.
Ta gorąca atmosfera udzieliła się nawet samym kapitanom, którzy dość zgodnie i otwarcie wyrażają swoje poparcie dla Tomori Setsuko, a zatem kapitan 13 oddziału - Juushiro Ukitake, kapitan 8 oddziału - Shunsui Kyouraku, kapitan 10 oddziału - Toshiro Hitsugaya, kapitan 6 oddziału - Byakuya Kuchiki oraz kapitan 11 oddziału Zaraki Kenpachi.
Udało nam się również dowiedzieć, że społeczność przygotowuje petycję do kapitana głównodowodzącego o przywrócenie byłej porucznik na jej stanowisko. Przy całej akcji pomagają kapitanowie, trzynastego, ósmego, dziesiątego i szóstego oddziału. Już pierwszego dnia zebrano blisko pięciuset podpisów i wciąż zbierają kolejne. Zatem przywrócenie Tomori Setsuko na wcześniejsze stanowisko to tylko kwestia czasu.
Gdy skończyłam czytać, spojrzałam z dezorientacją na Matsumoto, a ta uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-Widzisz? Ludzie są po twojej stronie.
-Jestem zaskoczona... To mało powiedziane.
Jednak co najbardziej rzuciło mi się w oczy to, to, że wśród wymienionych osób, nie było Kazumy. Podejrzewałam jednak, że zwyczajnie nie miał czasu, zajmować się czymś takim, kiedy siedział w Czarnym Zakonie.
-Co dalej, Setsuko?
-Jutro wreszcie wracam do świata ludzi - oznajmiłam. - Mam coś... do zrobienia.
Setsu... Rzeczywiście ognista dziewczyna z niej. Jak już coś zrobi, to z hukiem. Żałuję tylko, że nie dowiedzieliśmy się, o co właściwie im chodzi, choć podejrzewam, że to kwestia kolejnych rozdziałów. Mam rację?
OdpowiedzUsuńNawet dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, ilu ma przyjaciół i sojuszników. Czas nauczyć się polegać na innych, droga Setsu.
Wielki plus za Tośka. Doskonale opisał sytuację. Intencje dobre, gorzej z wykonaniem, ale Setsu jak kot spada na cztery łapy.
I tylko korekta by się przydała, bo tu jakaś literówka, tam coś innego, jakby z pośpiechu.
Pozdrawiam
Laurie