Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

poniedziałek, 4 stycznia 2016

New Capitan 2

Weekend się skończył, a wraz z tym nadszedł poniedziałek - pierwszy dzień mojej służby, jako kapitana trzeciego oddziału. Nie mogłam dłużej lamentować nad niesprawiedliwością losu. Dla dobra podwładnych musiałam wziąć się w garść. Dlatego wzięłam głęboki oddech i pełna nowych nadziei wyszłam z domu.
Koło południa miałam odebrać swoje kapitańskie haori, więc na razie ubrana byłam tylko w swój zwykły strój. I dobrze, bo w związku z tym, odpowiednio ułożyłam swoje oficjalne powitanie dla członków oddziału. Chociaż znali mnie od lat, wypadało jakby jednak zrobić to chociaż odrobinę oficjalnym spotkaniem.
Czułam się trochę podle, bo dwa dni wcześniej okłamałam swoich podwładnych, udając, że nie wiem, kto obejmie u nas władzę. Mieli prawo czuć się niepewnie w obliczu zmiany, zwłaszcza, że nie wiedzieli czego się spodziewać. Niestety zabrakło mi wtedy odwagi, by się przyznać. Nie byłam jeszcze pewna, czy podołam temu zadaniu, więc wolałam milczeć, nie robiąc im złudnych nadziei.
Przez chwilę przecież miałam jeszcze pomysł, żeby się wycofać. Gdyby wieść się rozeszła, nie byłoby dobrze. Dlatego utrzymałam sprawę w absolutnej tajemnicy, a głównodowodzący jak widać nie zamierzał mieszać się do sprawy. Kazuma też nic im nie powiedział, poza tym, że odchodzi.
Przeszłam przez bramę, wkraczając na teren oddziału. Wciąż było lato, więc wszyscy członkowie niecierpliwie oczekiwali mojego przybycia na zewnątrz oddziału. Uśmiechnęłam się do nich promiennie, by dodać im otuchy. Na twarzach wszystkich obecnych malował się niepokój zmieszany z obawą przed nieznanym, lecz na mój widok nieco się uspokoili.
-Porucznik Setsuko - usłyszałam. - Nareszcie się pani zjawiła.
-Przepraszam, że tak długo - odparłam, uśmiechając się łagodnie, po czym radośnie zasiadłam na werandzie na przeciw zgromadzonych, a ich wzrok osiadł na mnie. - No, moje gołąbeczki - zaczęłam. - Chyba musimy najpierw pogadać - stwierdziłam. - Wiem, że wszyscy się martwicie i odczuwacie w tej chwili niepokój, ale możecie porzucić te negatywne emocje i odetchnąć z ulgą - dodałam - Tak myślę...
-Co to znaczy? - spytał Jiro.
-Już wyjaśniam - odpowiedziałam spokojnie. - Przepraszam, że tak długo trzymałam w tajemnicy przed wami tożsamość nowego kapitana, ale niestety sama nie byłam do końca pewna na czym stoję i nie chciałam robić wam niepotrzebnie nadziei. Tak się składa, że od dzisiaj kapitanem... Jestem ja - oznajmiłam, po czym usłyszałam:
-Naprawdę?
-Cóż... A jaki miałabym powód, by kłamać? - zapytałam nieco rozbawiona. - Na początku chciałam uczynić to spotkanie nieco bardziej oficjalnym... Ale dopiero w południe idę odebrać swoje kapitańskie haori - zaśmiałam się. - Zresztą... To nasunęło mi pewną myśl. Nie jesteśmy jak każdy inny oddział i nigdy nie będziemy. Mamy swoją własną specyfikę, a jedną z najważniejszych wartości jest tu zaufanie. Ja ufam wam i mam nadzieję, że wy mi też ufacie. Wszyscy... Nie oszukujmy się, ale znamy się jak łyse konie. Niektórzy z was są tu dłużej ode mnie. Wiecie, że zaczynałam jako zwykła szeregowa, sama sprawiałam wtedy sporo problemów, dopiero później awansowałam na oficera, jeszcze zanim tyle rzeczy się pozmieniało, potem na porucznika, więc chciałabym, żeby i to spotkanie przebiegło w odpowiedniej dla nas atmosferze. Oczywiście nie ominą nas formalności i parę ustaleń... Takie życie. Więc, bądźcie jeszcze cierpliwi przez chwilę i posłuchajcie mojej paplaniny - zaśmiałam się po raz kolejny. - Jest ciepło, przyjemnie. Skorzystajmy z lata. Nie krępujcie się i usiądźcie, na ławkach, bądź na trawie... Tak, żeby było wam wygodniej - zaproponowałam i niezrażona ciszą, mówiłam dalej, chociaż zaniepokoił mnie fakt, że nikt nie odważył się usiąść. - Nie czarujmy się, czasy są ciężkie. Shinigami wciąż powoli szykują się do wojny z Aizenem, tak duża rotacja w oddziale, zapewne, też was nie uspokaja. Kapitan Kurogane zrezygnował, tak samo oficer Chinatsu, a ja awansowałam na kapitana. Boże... Jak to dziwnie brzmi - zakpiłam sama z siebie. - Co stawia nas w niezbyt korzystnej sytuacji. Co mogę wam powiedzieć na pocieszenie? Na pewno to, że znam specyfikę oddziału i mam już pewien pomysł na jego rozwój. Co mogę obiecać wam na pewno? To, że nie zmieni się jedna rzecz. Niezmiennie, tak samo jak wcześniej, zawsze możecie przyjść do mnie z każdą sprawą, problemem, czy zmartwieniem, a ja na ile tylko będę mogła udzielę wam pomocy lub posłużę radą. Ten oddział... Trzeci oddział jest dla mnie bardzo ważny i będę was, jako jego najważniejszy element, chronić za wszelką cenę. W zamian... Tak, jest oczywiście parę rzeczy, których będę wymagać. Na pewno właśnie zaufania, nie tylko wobec mnie, ale także pozostałych członków oddziału. Lojalności i prawdomówności. Jeśli wydaję rozkaz, to znaczy, że trzeba go wykonać. Z pewnością jednak, jeśli, co do któregoś będziecie mieli wątpliwości, możecie mi to śmiało powiedzieć, a ja wezmę wasze zdanie pod uwagę. Macie traktować się jak rodzinę. Żadnych waśni, czy kłamstw. Oddział trzeci to jedna, wielka rodzina i tak ma pozostać. Zrozumiano?!
-Tak jest! - odparli chórem wszyscy obecni.
-I to mi się podoba - stwierdziłam, szczerząc radośnie zęby. - W związku z pustymi stanowiskami oficerskimi oraz brakiem porucznika... Tak, stanowczo trzeba będzie się tym zająć. Nie ukrywam, że wolałabym, nie ściągać do naszego oddziału kogoś z zewnątrz. Niech wszystko pozostanie w rodzinie. Stąd upatrzyłam sobie kilka osób, które w tym momencie rokują najlepiej i będę je obserwować. Właściwie, was wszystkich będę obserwować i jeśli zobaczę, że ktoś robi znaczące postępy, na pewno będę je wspierać. Toteż nie chciałabym z tego powodu żadnej zazdrości, czy zawiści. Każdy ma równe szanse. W tym momencie idę rozeznać się w dokumentacji, którą zostawił mi Kazuma, a w południe odbieram to cholerne haori, ale gdy wrócę, odbędzie się trening całego oddziału. Do tego czasu... Wiecie co macie robić.
-Tak jest! - usłyszałam ponownie.
-Czy są jeszcze jakieś pytania? Czy są w ogóle jakieś pytania? - Jednak nikt się nie odezwał. - W porządku, w takim razie... Do roboty! - krzyknęłam radośnie.
Właściwie planowałam dla nich coś jeszcze. W ogóle miałam dość sporo pomysłów, jak poprowadzić oddział. Jak na razie nie było żadnego buntu, ale to dlatego, że oddział był dość spokojny i zgodny. Wciąż przerażał mnie jednak fakt, że zostałam sama z bandą facetów i bardzo obawiałam się sprzeciwu wobec mojej kadencji, ale nie mogłam tego po sobie pokazać.
Na biurku porucznika nie zastałam żadnych papierów, swoje rzeczy przeniosłam już do opróżnionego z grubsza biurka kapitana, gdzie również nie było zbyt wiele dokumentacji. Jedynie raport z dotychczasowych działań Kazumy, aż do ostatniego dnia pracy, chociaż wiedziałam, czym zajmował się oddział, oraz liczne zestawienia. Budżet, którym dysponujemy, koszty, bilans kosztów, ile wynosiły pensje pracowników oraz ich lista i dokumentacja ze szczegółowymi spostrzeżeniami Kazumy.
Pokiwałam głową z uznaniem. Naprawdę zostawił mi niezły porządek i wszystko zorganizował tak, bym mogła bez obaw przejąć stanowisko. Chociaż coś w ostatnim czasie zrobił tak, jak należy. Usiadłam na miejscu, które to on zajmował przez ostatnie lata, a wcześniej także kapitan Ichimaru i westchnęłam.
Rozległo się pukanie do drzwi. Przez chwilę milczałam, czekając aż Kazuma powie "proszę", ale w porę zreflektowałam się, że nigdy już tego nie usłyszę i od teraz to moje zadanie, by wpuszczać ludzi do gabinetu. Uśmiechnęłam się pod nosem, mówiąc:
-Zapraszam. - Drzwi się otworzyły i do środka nieśmiało zajrzał Jiro. Skinął głową, jakby widział mnie dziś po raz pierwszy i nieco skrępowany, wszedł, przyglądając mi się uważnie. Gestem dłoni wskazałam, by zajął miejsce na przeciw mnie. - Nie bój się, chodź. Coś się stało?
-Ah? Nie - odparł pospiesznie.
-A po co te nerwy? - zdziwiłam się. - Spędziliśmy ze sobą już tyle czasu. Poza tym, że od teraz ja wydaję rozkazy, a nie Kazuma, nic się nie zmieniło.
-Tak jest, pani kapitan - padło w odpowiedzi.
-Setsuko wystarczy - skwitowałam. - Nigdy nie wymagałam od podwładnych tytułowania mnie...
-Wiem, ale to sposób, by okazać należyty szacunek...
-Szacunek można okazać ludziom i bez używania tytułów i formalności, ale rób jak uważasz - zaśmiałam się. - Jeśli chcesz mnie nazywać kapitanem, to nazywaj mnie kapitanem.
-Dziękuję.
-Nie wiem, czy jest to coś za co trzeba dziękować. To o co chodzi?
-Chciałem zapytać o naszą misję w Czarnym Zakonie. Co teraz będzie?
-Poinformowałam już... Byakuyę o tym, że przez jakiś czas pozostanie tam sam, dopóki nie doprowadzimy tu wszystkiego do porządku. Aczkolwiek, bez wątpienia wrócimy tam, kiedy tylko będzie to możliwe. Nie musisz się martwić.
-Rozumiem...
-Jak idzie twoja praca nad aktywowaniem bankai? - spytałam zaciekawiona.
-Bez zmian...
-Cóż... Mniej lub bardziej mogłam obserwować jakie zrobiłeś postępy. Uważam, że nie ma się czego wstydzić, nawet jeśli wciąż nie umiesz bankai. Jesteś jednym z nielicznych w naszym oddziale, którzy opanowali przynajmniej shikai. Powinieneś być z siebie dumny.
-Dziękuję, pani kapitan.
-Coś jeszcze?
-Nie. To wszystko.
-Głowa do góry, Jiro - powiedziałam, gdy już wychodził. - Damy radę... No bo kto, jak nie my?
-Tak jest, pani kapitan.
Gdy zbliżał się czas mojej wycieczki do pierwszego oddziału, wyszłam z gabinetu i dalej już ruszyłam używając shunpo, dzięki temu w mgnieniu oka dotarłam na miejsce. Na mój widok Sasakibe uśmiechnął się serdecznie i zniknął gdzieś. Gdy wrócił podał mi złożone starannie, białe haori. Przyjęłam je, skinąwszy głową i założyłam. Pasowało jak ulał, więc chyba szyli je na miarę. Swoją drogą, gdzie zdobyli dokładne wymiary, tego nie działam, ale i wolałam nie zagłębiać się w ten temat.
-Moje gratulacje, pani kapitan - powiedział porucznik Jedynki.
-Dziękuję...
-Kapitan głównodowodzący już czeka.
-Oh. O tym nic nie wiedziałam. Jeszcze ma jakąś sprawę? - zdziwiłam się.
-Jak widać.
Porucznik nie dał po sobie nic poznać i otworzył mi drzwi do sali, gdzie ku mojemu zdziwieniu byli już wszyscy kapitanowie.
-Oh. Czyżbym już pierwszego dnia była spóźniona? - spytałam, lecz nieszczególnie się tym przejęłam. - Nic nie słyszałam o zebraniu kapitanów.
-Bo to nie do końca zebranie - wyjaśnił z uśmiechem kapitan Ósemki. - Raczej spotkanie powitalne.
-Jest dokładnie tak jak mówi kapitan Kyouraku - odparł głównodowodzący. - Witam, kapitan Tomori.
-Witamy na pokładzie - powiedział Toshiro i uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Cóż... Dziękuję - odparłam spokojnie. - Przynajmniej tym, którzy moją kandydaturę poparli - dodałam ciszej, chociaż chciałam powiedzieć jeszcze "a tym, którzy byli przeciw, kij w oko", ale postanowiłam przemilczeć tę część. - To przyjemność móc dołączyć do elity Gotei 13, nie wiem, czy jestem gotowa na taki zaszczyt.
-Bzdury - skwitował Zaraki. - W wolnej chwili wpadnij do mnie na mały sparing.
-Z przyjemnością - powiedziałam.
-Też mi coś - mamrotał pod nosem Kurotsuchi, nie ukrywając swojego niezadowolenia z mojego awansu. - Teraz to powoli przestaje być elitą...
-Niektórzy są niezadowoleni - zaśmiał się Kyouraku. - Pewnie dlatego, że twój awans unieważnia wszystkie dotychczasowe zakazy i daje ci te same przywileje, które i my posiadamy.
-Oh, to wiele tłumaczy - przyznałam.
-Moje gratulacje, Setsuko - odezwał się Ukitake, posyłając mi ciepły uśmiech. Byakuya też był obecny, chociaż od początku zebrania nie odezwał się ani słowem. Nie musiał i tak wiedziałam przecież, że poparł moją kandydaturę. Gdyby był przeciwny, na pewno śmiałoby się wypowiedział, tak jak to uczynił, gdy miałam zostać porucznikiem. Jak widać wiele się zmieniło, skoro tym razem nie protestował. - Gdybyś potrzebowała jakieś pomocy lub rady, przyjdź śmiało - głos Ukitake wyrwał mnie z zamyślenia.
-Dziękuję, będę o tym pamiętać.
-Tak, jesteś w dość niekorzystnej sytuacji. Bez porucznika i oficerów. Oddział 3 nigdy nie miał zbyt wiele osób na wysokich stanowiskach - stwierdził Toshiro. - Jeśli chodzi o zebrania poruczników, mogę wysłać do ciebie później Matsumoto, by poinformowała cię o wszystkim.
-Dziękuję, kapitanie Hitsugaya - zaśmiałam się, a on zmrużył oczy, słysząc jak tytułuję go po raz pierwszy w życiu. - Bardziej zastanawia mnie, czy już Matsumoto wie o moim awansie... Dotychczas wszystko było jedną wielką niewiadomą, ale nawet jeśli nie usłyszała od swojego przełożonego, to wieść na pewno już się rozeszła po mojej rozmowie z podwładnymi - stwierdziłam.
-Pewnie się ucieszyli - stwierdził milczący dotąd Kira.
-Przynajmniej nie protestowali - mruknęłam. - Wciąż jednak zastanawiam się, czy jestem odpowiednią osobą na tak wysokie stanowisko.
-Jeśli ja dałem radę, to ty również, Setsuko.
-Dziękuję, Kira. Twoja słowa, jako byłego przełożonego, wiele dla mnie znaczą.
-A jednak potrafisz się zachować - warknął Kurotsuchi. - Chociaż raz nie błaznujesz. Skoro nie mamy do omówienia nic ważnego, wracam do moich zajęć - rzucił na odchodne. - W przeciwieństwie do innych nie mam go tyle, by marnować go na bezsensowne pogaduszki.
-Niektórzy naprawdę nie potrafią przegrywać - stwierdził Kyouraku, kręcąc głową. - Robił, co mógł, żebyś nie została kapitanem, ale zdobyłaś znaczne poparcie i biedak nic nie mógł zrobić.
-Swoją drogą to również było dla mnie spore zaskoczenie - przyznałam.
-Trochę więcej pewności siebie - powiedział Ukitake. - Już jakiś czas temu opanowałaś bankai, a w ostatnim czasie znacznie urosłaś w siłę, jesteś teraz na tym samym poziomie, co reszta kapitanów. Masz odpowiednie kompetencje, byłaś dużym wsparciem dla Kazumy, masz zaufanie oddziału. Myślę, że świetnie pasujesz na to stanowisko.
-Gdzieś to już słyszałam... - mruknęłam, marszcząc brwi. - Cóż, dziękuję...
-Co zamierzasz zrobić w związku z brakiem porucznika i oficera? - spytał Komamura. - To spory problem dla oddziału. Nie ma u was chyba nikogo, kto mógłby zostać porucznikiem. Będziesz musiała wybrać kogoś z innego oddziału.
-Przyznaję, brałam to pod uwagę - wyjaśniłam. - W innych oddziałach jest wielu utalentowanych shinigami, których z chęcią zobaczyłabym w swoim oddziale, wątpię jednak, że będą chcieli się przenieść. Na przykład oficerowie Jedenastki, doskonale zaprawieni są w boju, obawiam się jednak, że kapitan Zaraki tak łatwo nie oddałby mi któregoś z nich.
-To prawda - przyznał Komamura.
-Co prawda jeśli na czymś mi zależy potrafię być bardzo uparta - zażartowałam. - Ale uważam też, że w miarę możliwości, wyższe stanowiska powinny zostać w tak zwanej rodzinie. Chcę wspierać rozwój swoich podwładnych, a jest wśród nich wielu obiecujących shinigami - oznajmiłam, a kątem oka dostrzegłam, że głównodowodzący wygląda na dość zadowolonego. - Dlatego chcę się wstrzymać w miarę możliwości z awansowaniem kogoś z innego oddziału, chociaż nie wątpię, iż jest wiele osób, które na ten awans w pełni zasługują.
-Chyba długo nad tym myślałaś - zauważyła Unohana, a ja wzruszyłam ramionami. - Wyglądasz na naprawdę zdecydowaną. Będziesz dobrym kapitanem.
-Dziękuję.
Po jakże miłym zebraniu kapitanów, czułam się naprawdę podniesiona na duchu, a mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Wiedziałam, że mogę liczyć na pomoc wielu osób, ale ile mogłam, chciałam zrobić sama. Miałam na to też trochę pomysłów.
Co prawda obiecałam podwładnym, że zaraz po powrocie zrobię trening, ale po powrocie... A przecież jeszcze nie wróciłam. Zapomniałam, że mam do odwiedzenia jeszcze jedno miejsce. Spotkanie, o którym troszeczkę zapomniałam. Mianowicie, było to zebranie poruczników, na które jeszcze zamierzałam pójść osobiście, łudząc się, że wieść o moim awansie jeszcze się nie rozeszła.
Przemieszczałam się znów za pomocą shunpo inaczej tym razem, faktycznie, bym się spóźniła. Wyciszyłam swoje reiatsu, by nie robić zamieszania i w spokoju usiadłam gdzieś na końcu sali, starając się nie przykuwać zbytniej uwagi. Wystarczyło, że posłuchałam sprawozdań innych. Sama nie musiałam nic mówić, bo ostatnimi czasy, oddział 3 został wykluczony ze względu na specyfikę naszej misji terenowej.
No i tak sobie siedziałam, przysłuchując się wypowiedzi Sasakiby, który jak zawsze otwierał spotkanie. Na mój widok zrobił zdziwioną minę, lecz uśmiechnął się tylko i nic nie powiedział, a ja odwzajemniłam gest. Kolejna była Nanao. Ja zaś przysłuchiwałam się ich wyjaśnieniom, ale jak widać niewiele się zmieniło od poprzedniego spotkania i nie było nic, co wymagałoby natychmiastowej interwencji z mojej strony.
Już miałam wyjść, gdy usłyszałam głos Hisagiego:
-Czy to nie Setsuko?
-Hej - mruknęłam niepewnie, zastanawiając się, czy już wiedzą, czy może jeszcze nie.
-Dlaczego nie dałaś znać, że tu jesteś? - zdziwił się.
-Nasz oddział i tak jest chwilowo wykluczony z zebrań - przypomniałam spokojnie. - Przyszłam tylko posłuchać, czy nie ma nic naglącego.
-Moje gratulacje, Setsuko! - krzyknęła Matsumoto. - Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?
-Cicho - skarciłam ją, ale było już za późno.
-O czym nie mówiła? - podchwyciła temat Hinamori.
-Tomori Setsuko awansowała na kapitana trzeciego oddziału - wyjaśnił Sasakibe, a ja westchnęłam ciężko.
-Moje gratulacje! - krzyknął Hisagi. - Ale w takim razie co tu robisz?
-Do niedawna sama byłam porucznikiem, a teraz nie mamy chwilowo nikogo na to miejsce - wyjaśniłam. - Pomyślałam, że dziś jeszcze sama przyjdę.
-Gratulacje - powiedziała Nanao.
-Setsuchin teraz jest na równi z Ken-chanem! - krzyknęła radośnie Yachiru. - Wiesz co? Wiesz co? Jak do nas przyjdziesz to dostaniesz w nagrodę coś słodkiego!
Uśmiechnęłam się blado, próbując zatuszować to, że byłam skrępowana tymi gratulacjami. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak mnie dopadną, ale wolałam jednak później. Przyjście na to spotkanie było jednak fatalnym pomysłem. Sama weszłam do paszczy lwa.
-Moje gratulacje, Setsuko - powiedziała Kotetsu. - Kapitan Unohana mówiła, że stanowisko zajmie ktoś dobrze nam znany, ale i tak jest to dla mnie zaskoczeniem.
-Żeby tylko dla ciebie - skwitowałam.
-Setsu, czemu nic nie mówiłaś? - spytał z wyrzutem Renji. - Zniknęłaś nagle, a kapitan mówił mi, że mam się nie interesować...
-Nie byłam pewna, czy zgodzę się na ten awans.
-Co ty gadasz - mruknęła Matsumoto. - Dasz radę. To wspaniała nowina. Trzeba to uczcić.
-A dajcie wy mi święty spokój - jęknęłam.

3 komentarze:

  1. Dzień kapitanowania pierwszy. Na razie nieźle, a sama Setsu jak zwykle. Zmian nie widać i dobrze. Zgodzę się z Kirą, da radę. Kurotsuchiemu kij w oko (albo w coś innego, jak kto woli), jemu się to podobać nie musi. Pomijając tego popaprańca, dostała naprawdę ciepłe przyjęcie. Miło się to czytało. Zaś wkradnięcie się na zebranie poruczników... Cóż, sama się prosiła. Coś mi się widzi, że tak szybko nie wróci do swoich :)
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurotsuchi mnie powalił. Z tym nie błąznujesz, ey, idealnie <3 Cały łon. Nie lubie gnojka, ale normalnie obym go słyszała. Wgl trafnie całe posiedzenie kapitanów. I poruczników. Aż mi się nagle za bleachem zastesnilo. <3 ALE I TAK CZEKAM NA GRIMMJOWA :D I ey, bedzie jeszcze kolejny part new captain? Fajnie sie czyta z dwoch perspektyw ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze 3 będą na pewno. Nie wiem, czy więcej bo na 6tym utknęłam... A nawet gdyby, to w pewnym momencie i tak akcja powraca mi na regularne tory, tylko w jakiejś gorszej wersji, bo Setsu jest taka, a nie inna i prędzej czy później wracają złe nawyki.

      Usuń