Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

wtorek, 9 lutego 2016

64 ~ Inner conflicts.

Już pod wieczór udało nam się przegrupować w siedzibie Czarnego Zakonu. Wśród egzorcystów i poszukiwaczy wybuchło niemałe zamieszanie na widok ghouli, jednak Byakuyi udało się uspokoić tłum. Ja w tym czasie przemyciłam Anteiku do gabinetu Koumiego, który nie ukrywał, co prawda, swojego zaskoczenia tą szybką akcją, to jednak nie wyglądał na przeciwnika współpracy z ghoulami. Był jedynie nieco zmartwiony reakcją ludzi i egzorcystów. (Bo egzorcyści to już kuźwa nie ludzie O.o - pyta Tris)
-Witam was w Czarnym Zakonie - powiedział z szeroko otwartymi ramionami. - Nazywam się Koumi Lee i jestem kierownikiem europejskiej siedziby Czarnego Zakonu. Zapewnimy wam tutaj schronienie. Mam nadzieję, że uda nam się dogadać i będziemy mogli współpracować w ważnej sprawie, jaką jest zbieranie innocence i walka z Aizenem oraz Milenijnym. Liczę na waszą pomoc.
-Setsuko, wszystko zaplanowałaś, prrrrawda? - spytała Ivrel, bacznie obserwując każdy mój ruch.
-To prawda - przyznałam. - Prędzej czy później i tak zamierzałam nakłonić was do przybycia tutaj i współpracy. Przyda nam się każda pomoc, w końcu mamy wspólnego wroga. Powiemy wam wszystko, co wiemy na temat obecnej sytuacji. Dlatego chciałabym, żebyście się do nas przyłączyli.
-To prawda, że wspomniałaś już ostatnio o współpracy - odezwał się Yoshimura. - Rozumiem, że o to właśnie chodziło.
-Dokładnie! Chociaż okazja na ściągnięcie was tu nadarzyła się szybciej, niż sądziłam.
-Jak podstępnie.
-Touka - skarcił dziewczynę Yoshimura. - Wiele zawdzięczamy Setsuko. W dodatku jak najbardziej popieram współpracę.
-To wspaniale - mruknęłam. - Chcecie to jeszcze przedyskutować na osobności, czy wszyscy są za?
Sprzeciwu nie było.
-Świetnie - podsumował Koumui. - Zaraz poproszę kogoś o przydzielenie wam pokoi. Chciałbym również, byście dołączyli do treningów. Egzorcyści, shinigami i ghoule. Wszyscy razem.
-Trrrening? - spytała Ivrel.
-Dla ogólnego postępu.
-Setsuko, skoro trenujesz z Allenem i Leenalee może weźmiesz...
-Toukę i Kanekiego, no i oczywiście Hinami? To może być dobry pomysł, są w podobnym wieku - przyznałam. - Zgadzacie się?
-Ta.
-Oczywiście.
Ivrel nie była zadowolona faktem, że nie będzie mogła się ze mną tłuc całymi dniami. W efekcie obiecałam jej, że i tak trochę powalczymy. W rzeczywistości zaś, wraz z Tsukiyamą, przydzielona została do Kazumy. Yomo i Uta do Byakuyi. Później Koumui zorganizował apel dla egzorcystów i innych pracowników Czarnego Zakonu. Wyjaśnił zaistniałą sytuację, plan współpracy oraz zapewnił wszystkich, że nasi nowi towarzysze nie jedzą ludzkiego mięsa. Jedli, ale woleliśmy przemilczeć tą kwestię. Tymczasem ja z grubsza nakreśliłam sytuację, wyjaśniając pewne informacje. Na przykład to, dlaczego shinigami dostali rozkaz eksterminacji ghouli oraz z kim dokładnie walczymy i dlaczego.
-Jaka jest w tym nasza rola? - spytał Tsukiyama
-Jak chcecie przetrwać to nie dopuścicie do realizacji planu Aizena, a żeby to osiągnąć najlepiej współpracować z Zakonem - skwitowałam. - Chociaż najbardziej chcę, żebyście współpracowali ze mną.
-Z tobą, nie z zakonem? - spytał Kaneki.
-Idioto, mamy współprrrracować z Zakonem, a po cichu rrrrrealizować plany Setsuko - warknęła Ivrel i wyszczerzyła kły.
-Dokładnie. Koumui zapewni wam mundury oraz sprzęt komunikacyjny. Chcę byście słuchali jego rozkazów, trenowali z nami w grupach dla ogólnego rozwoju i chodzili na wspólne misje. A gdy coś wyniknie, poinformuję was, co zrobić.
-Dobrze. W końcu zawdzięczamy ci ratunek.
-To nie kwestia ratunku, nic mi nie zawdzięczacie - mruknęłam, wywracając oczami. - Zrobiłam to z samolubnych pobudek. Ponieważ przydacie mi się.
-Masz jakiś plan? - spytał milczący dotychczas Yomo.
-Dopracowuję szczegóły - odparłam. - Na razie gromadzę elementy.
-Pionki? - zaśmiał się Uta.
-Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to wszystko, to bardzo ważne elementy układanki.
-Rrrrrób co uważasz.
-Dzięki. Proszę tyko byście nie denerwowali się na reakcje ludzi. Boją się tego, czego nie znają, więc dajcie się poznać.
Kiedy Leenalee przyszła zabrać Anteiku i oprowadzić po siedzibie, ja poszłam odwiedzić Byakuyę, który zdążył już wrócić do swojego pokoju. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu "proszę", weszłam do środka. Kuchiki siedział na łóżku oparty o ścianę i czytał jakąś książkę. Zapewne należącą do zakonnej biblioteki. Przeniósł wzrok na mnie i uniósł brwi, czekając aż coś powiem.
-Dzięki. No wiesz...  Dzięki za pomoc.
-Jeśli chcesz podziękować - zaczął Byakuya, wstając. - To jest na to sposób - dodał, przyciągając mnie do siebie.
Już myślałam, że mnie pocałuje. I wtedy do pokoju, ledwo zapukawszy, wszedł Kazuma. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy, by po chwili powrócić do niej ze zdwojoną siłą. Żeby było śmieszniej, gdy próbowałam się odsunąć i udawać, że nic się nie dzieje, Byakuya mnie nie puścił. Czekałam w napięciu, obserwując, co się wydarzy. Byłam niemal pewna, że Kazuma wybuchnie i go zaatakuje, a jednak on wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Nie powiedział ani słowa, prawdopodobnie zbyt zaskoczony tym, co właśnie zobaczył.
Wtedy przyszło mi do głowy, że właśnie po to to wszystko było. Najpierw nie wierzyłam Shigeru ani trochę, potem zaczęłam myśleć, że może ma rację. Ale fakt, że Byakya nie wycofał się na widok Kazumy, dla mnie oznaczał jedno. Zrobił to specjalnie. Możliwe, że wszystkie te czułości właśnie po to były. By w jakiś sposób odegrać się na kuzynie, chociaż nie wiedziałam za co. Wielu rzeczy nie wiedziałam o tej dwójce.
Poczułam dziwny smutek. Wyrwałam się i bez słowa wyszłam. Nie zamierzałam gonić Kazumy, ale nie zgadzałam się na to, by być zabawką w rękach Byakuyi, który chciał mu dopiec. Schowałam się w swoim pokoju, ale nagle zjawiła się w nim Ivrel.
-Chodź, zrrrobimy sobie mały sparrring - powiedziała ciągnąc mnie za sobą. - To gdzie macie jakieś te... sale trrrreningowe?
-W drugą stronę - mruknęłam.
Ledwo przekroczyłyśmy próg sali, Ivrel próbowała powalić mnie na ziemię, ale przewidziałam taki rozwój wydarzeń. Wyprowadziłam serię kopnięć, ale zdążyła zasłonić się kagune. W tym wypadku robiło się niebezpiecznie. Wyciągnęłam katanę i aktywowałam shikai, żeby nie spalić siedziby. Katana zapłonęła, a Ivrel wyraźnie zaczęła wciągać powietrze, po czym zmarszczyła brwi.
-Twój płomień pachnie jakoś inaczej... - stwierdziła.
-Czujesz zmianę w zapachu ognia? - zakpiłam i po chwili namysłu dodałam: - Co masz na myśli?
-Że coś się w nim zmieniło. Ten zapach przyprrrrawia mnie o drrrrreszcze.
-Ah! Może to...
-No?
-Jakiś czas temu odkryłam nową zdolność... Czarne płomienie - wyjaśniłam. - Czy to możliwe, że o to chodzi?
-Pokaż - rozkazała Ivrel.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jeszcze nie umiem nad tym panować i tracę władzę w całym ciele po użyciu tego.
-Pokaż.
-Następnym razem.
-Dobrrrra - warknęła. - Naprrrrawdę myślałaś, że tak powiem? Pokazuj do cholerrrry.
Westchnęłam cicho i wykonałam wszystkie czynności potrzebne do aktywacji piekielnego ognia. Katana błysnęła czarnym płomieniem, a Ivrel nastroszyła się. Wciągnęła głośno powietrze i zawarczała gardłowo, kiwając głową ze zrozumieniem.
-Tak. To ten zapach. Jakaś jego nuta wkrrrrada się w zwykłe płomienie. To tak jakby płonęła czysta enerrrrgia. No... Nie czysta. Taka mrrrroczna, złaaaa.
-Dzięki - mruknęłam, dezaktywując technikę i chwilę później runęłam na ziemię.
-O, faktycznie padłaś...Trrrrochę ci nie wierzyłam. To, co by tu zrrrrobić z tobą? - zamyśliła się. - Szkoda, że nie mam marrrkera albo długopisu.
-I co narysowałabyś mi kutasa na czole? - spytałam, wywracając oczami.
-Ale może by tak - powiedziała, szczerząc radośnie zęby, a ja miałam bardzo niedobre przeczucie.
-Odsuń się od niej - padło i w mgnienia oka zobaczyłam nad sobą Byakuyę.
-Co tu robisz? - zdziwiłam się. - I dla...
-Czułem wybuch twojego reiatsu - odparł, przerywając mi w połowie zdania. - Jak bardzo bezmyślnym trzeba być, żeby użyć techniki, która pozostawia cię całkowicie bezbronną?
-To był tylko sparing, poza tym Iv powiedziała mi kilka ciekawych rzeczy.
-Nie obchodzi mnie to. Miałaś tego nie używać.
-Nie będziesz mi rozkazywał - oburzyłam się. - Co cię to w ogóle obchodzi? - Nie odpowiedział, tylko podniósł mnie z podłogi i skierował się w stronę mojego pokoju. Ivrel z niezadowoleniem podążyła za nami. -A w ogóle to mnie puść. Sama sobie poradzę - piekliłam się.
-Naprawdę? - spytał Byakuya, unosząc nieco brwi i próbował mnie nastraszyć, że naprawdę mnie puści. -Hm?
Tym razem to ja się nie odezwałam. Spojrzałam gdzieś w bok, ignorując jego natarczywe spojrzenie. Jednak władza w rękach i nogach wróciła o wiele szybciej i wyrwałam mu się jeszcze zanim dotarliśmy na miejsce.
-Mówiłam, że sobie poradzę. Chodź Ivrel - powiedziałam. - Opijemy nasze spotkanie po tak długim czasie.
-Fakt, że długo cię nie było.
-No, więc właśnie.
Rozsiadłyśmy się w moim pokoju z butelką whisky, którą skitrałam pod łóżkiem
-Te, kto to był ten...? Twój kochaś?
-Nie...
-Hm... To kto jest twoim tym?
-Kazuma... był. Ten, z którym masz trenować. Byliśmy razem przez jakiś czas, ale ostatnio wszystko się popsuło. Ja to zepsułam, znaczy... No zerwałam z nim.
-To będę miała okazję drrrraniowi dokopać. Pamiętam jaka chodziłaś strrrruta przez niego.
-Daj spokój, wystarczy, że ja już mu dowaliłam. Zerwałam z nim, potem, gdy walczył z Byakuyą powiedziałam mu kilka rzeczy, no i ostatnio widział mnie z Byakuyą... W... Ekhem. Dość dziwnej sytuacji.
-Byakuya? Ten czarny teraz?
-Tak.
-Czyli jednak krrrręcicie ze sobą.
-Nie... - jęknęłam.
-Ale byś chciała.
-Nie o to chodzi.
-Ale nie zaprzeczasz - zauważyła Ivrel. - Widziałam jak się zachowujecie. Niósł cię jak pierrrdoloną księżniczkę.
-Ta, fajnie by było - palnęłam.
-Ohhho! Czyli jednak!
-Byakuya nigdy się tak nie zachowywał... Ostatnio jakoś.... I przez chwilę myślałam, że Shigeru ma rację, ale wychodzi na to, że próbował się odegrać na Kazumie.
-Naprrrawdę?
-Ale mniejsza z tym.
-A gdzie ta Brrrrris?
-Na misji z Shigeru.
Następnego ranka miałam zacząć trening ze swoją grupą powiększoną o nowych członków. W drodze miałam okazję posłuchać rozmów poszukiwaczy i pracowników sekcji naukowej. Niepokoił mnie fakt, że większość miała dość nieprzychylne zdanie o ghoulach. Rozumiałam ich strach, ale łudziłam się, że Anteiku zostanie lepiej przyjęte. Byłam niepocieszona.
-Ok! Zrobiło się nas trochę dużo - zaczęłam, gdy wszyscy się zebrali. - Dlatego dziś będziecie walczyć w parach. Będziecie musieli uważać też na otoczenie. Touka i Leenalee, Kaneki i Jiro, Hinami i Allen - zarządziłam. - Zero broni, zero demonicznej magii, zero kagune. No... Z wyjątkiem Hinami - dodałam uśmiechając się szyderczo. - Zaczynać!
Po tych słowach odsunęłam się na bok, widząc, jednak, że dzieciaki biorą to na poważnie, wycofałam się jeszcze dalej i stanęłam w drzwiach.
-Widzę, że unikasz walki - ktoś wyszeptał mi do ucha, a ja podskoczyłam zaskoczona i uderzyłam głową w futrynę. - Rany boskie, uważaj trochę.
-Byakuya... Prześladujesz mnie? - spytałam. - Poza tym miałeś zapomnieć o tym, że coś wiesz...
-I tak już powiedziałaś Kazumie i Shigeru...
-To co z tego? To nie jest twoja sprawa.
-Nie moja sprawa - powtórzył. - Jesteś o coś zła?
-Nie.
-Za wczoraj? Przecież nic się nie wydarzyło.
-Nie! - krzyknęłam, ściągając na siebie uwagę pozostałych. - Nie oglądać się tylko walczyć! - dodałam rozeźlona.
-A więc jesteś zła.
-Nie jestem. O co ci w ogóle chodzi?
-Wtedy wyszłaś z mojego pokoju. Od tego czasu dziwnie się zachowujesz. Poszłaś za Kazumą?
-Nie poszłam. Zresztą to nie twoja sprawa - powtórzyłam.
-Nie moja? - spytał i rzucił mi lodowate spojrzenie, aż mnie zmroziło. - Rozumiem. W takim razie niech ktoś inny ci pomaga jak znowu zrobisz coś głupiego - syknął i już miał odejść.
-Dlaczego... Nie. Za co próbujesz się odegrać na Kazumie?
-Myślisz, że zrobiłem to specjalnie, żeby nas zobaczył? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
-A nie?
-Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie - stwierdził z wyrzutem w głosie.
-A mylę się? Nie chciałeś mnie puścić...
-Bo uważam, że nie jesteś mu nic winna.
-Ale czuję się winna temu wszystkiemu. Źle go mimo wszystko potraktowałam.
-O tym właśnie mówię. On musi się nauczyć, że nie zawsze ma się to, czego się chce. Nie doceniał tego, co ma i stracił to.
-Ale od początku mu docinałeś i urzeczywistniałeś jakiś dziwny plan. Nawet ja to wiem. Byłam pewna, że próbujesz mu dopiec.
-A nie pomyślałaś, że nie chodziło o niego, tylko o ciebie?
-A co ja ci zrobiłam, że chcesz mi dopiec? - palnęłam bez namysłu, a Byakuya westchnął i odszedł. - Hej! Byakuya...

3 komentarze:

  1. Oj głupia Setsu. Jednak wychodzi, że Byakuya coś. No proszę, tego jeszcze nie grali. A że Byaku nigdy nie mówi wprost - bo po co? jestem księciem, tfu, nie ta bajka, szlachcicem - to pewnie jeszcze dużo wody w Sanie upłynie, nim coś się w tej kwestii wyjaśni.
    Tris, tak, egzorcyści to też ludzie. No może poza paroma wyjątkami. Cóż, ja im się tam nie dziwię, że są niezbyt zachwyceni obecnością ghouli na swoim terenie. Trzeba po prostu czasu, aby się to unormowało. Przecież biedne Anteiku nie będzie biegać za poszukiwaczami i ich gryźć, prawda?
    Pytanie laika: dlaczego Hinami może używać swojego kagune w czasie treningu?
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no zobaczymy, czy się w ogóle kiedykolwiek coś wyjaśni :P
      Ale no, fajnie Bakusia opisałaś - trafnie.
      Nie no ja wiem, że ludzie, ale już nie chciałam tam zmieniać i tak mi się skojarzyło.
      No nie wiem, może kuźwa Anteiku będzie latać jak te wampiry i kąsąć *w* Bo unormować to się pewnie i unormuje, ale nie mogę obiecać, że metodami konwencjonalnymi :D
      A Hinami może używać kagune, bo Setsu jest wredna. Nie zauważyłaś, że jest dość specyficzny podział? Tego tam nie wyjaśniałam, bo nie sądziłam, że to istotne. Ale Touka jest harda, więc walczy z Leenalee bo Setsu mysli ze faceci daliby jej fory, a Allen jest silny, a Hinami młoda to walczy z kagune. Ot cała logika.

      Usuń
    2. Nie siedzę w TG, zresztą nie wpadłam na to, że to ma jakieś znaczenie. Chyba czasami za bardzo patrzę na innych przez pryzmat własnego pisania - zboczenie zawodowe.
      Bo Bakuś to Bakuś. Nieważne, gdzie, jest taki sam. Tylko czasami się zachowuje, jakby go podmienili.
      Laurie

      Usuń