Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

niedziela, 14 lutego 2016

"Love is in the air!" - Śladami ekipy Behind Last Crossroad.

Ten gratis walentynkowy pojawił się za sprawą Laurie, więc to jej dedykujemy ten rozdział!

 ***

Sweet&Pure
Bris siedziała w swoim pokoju i czytała książkę, kiedy ktoś zapukał do drzwi, po czym do środka zajrzał Shigeru. Uśmiechnęła się na jego widok i zachęciła go gestem dłoni, by się rozgościł. On jednak stanął przed nią, wyraźnie czymś skrępowany.
-Coś się stało? - spytała zaniepokojona Bris. - Dziwnie się zachowujesz...
-Aj tam... Zaraz dziwnie - westchnął Shigeru. - Niespodziankę ci chciałem zrobić po prostu - dodał, wyciągając przed siebie ręce z bukietem róż i pudełkiem czekoladek. - Pomyślałem, że nie zaszkodzi...
-Ojej, a z jakiej to okazji?
-No... Dziś 14 luty.
-Ale walentynki to przecież święto zakochanych.
-I to znaczy, że nie mogę też pamiętać o przyjaciołach, których bardzo kocham? - naburmuszył się Shigeru.
-Też cię kocham - zaśmiała się Bris, rzucając mu się na szyję. Szybko się jednak opamiętała. - W sensie... No... Jako przyjaciela.
-Tak. Oczywiście. Przyjaciela.
-To naprawdę miłe z twojej strony, ale zaskoczyłeś mnie tymi kwiatami i w ogóle.
-O to przecież chodziło - oznajmił dumnie Shigeru.
-No tak, ale gdybym wiedziała, też bym....
-Więc czemu nie przejdziesz się ze mną na spacer? No wiesz, nie chce mi się siedzieć tutaj i myśleć o tym, że są walentynki. Wolę ten dzień spędzić miło i dobrym towarzystwie.
-Pewnie. Czemu nie. Lepsze to, niż siedzenie w domu.
-Tylko załóż coś ciepłego. Wieje dość zimny wiatr - rzucił na odchodne Shigeru - Zaczekam przed siedzibą.
-Jak będzie zimno to się do ciebie przytulę i będziemy przedrzeźniać te wszystkie słodkie parki.
Shigeru wyszedł pospiesznie, dzięki czemu Bris nie zauważyła rumieńców na jego policzkach. Ta reakcja zdradziłaby, jak bardzo podobała mu się wizja przedstawiona przez przyjaciółkę.
Ale jeszcze nie mógł jej tego powiedzieć, jeszcze było za wcześnie i mogłaby się wystraszyć. Toteż zamierzał po prostu cieszyć się tym dniem, spędzonym u jej boku. Nie śmiałby nawet prosić o to, żeby ten spacer był randką. Było dobrze tak, jak jest. A jednak, gdy zjawiła się Bris, ubrana w czarną tunikę i lekki płaszczyk, Shigeru zaniemówił. Przyglądał jej się w milczeniu, uśmiechając się szeroko.
-Co? Źle wyglądam? - strapiła się. - Skoro mamy dzisiaj wolne popołudnie pomyślałam, że szkoda byłoby nosić w taki dzień mundur. Nawet ja od czasu do czasu lubię się normalnie ubrać...
-Nie. Wyglądasz pięknie - wyszeptał Shigeru. - Po prostu... Widzisz? Aż zabrakło mi słów.
-Daj spokój - jęknęła Bris. - Żeby nabijać się ze mnie w taki sposób.
-Nie... Akurat mówiłem poważnie.
-Idziemy? - zaproponowała, zmieniając temat.
Spacerowali ramię w ramię, obserwując przechadzające się po mieście pary i obklejone serduszkami witryny sklepowe.
-Ludzie naprawdę lubią takie bajery, co nie? - zamyśliła się Bris. - Serduszka i te sprawy.
-Lubią serduszka, powiadasz? - zaśmiał się Shigeru. - To może to im się spodoba, dodał, wyciągając katanę.
-Zawsze masz ją ze sobą...
-Ty też nie rozstajesz się ze swoim innocecne. Nawet dziś...
-Oczywiście. Tylko dzięki innocence mogę chronić ludzi w razie zagrożenia.
-W razie kłopotów ja cię obronię - odparł Shigeru. - A na razie patrz.
Bris spojrzała we wskazanym kierunku i parsknęła śmiechem. Na niebie pojawiło się ogromne ogniste serce. Ona wiedziała, że to sprawka zampaktou przyjaciela, ale dla kogoś nie zaznajomionego z nadprzyrodzonymi zjawiskami mogło to być przerażające zjawisko.
-Ej, bo jeszcze ludzie pomyślą, że zbliża się apokalipsa.
-Jak tak na nich wszystkich patrzę, to wydaje mi się, że by się przydała. Czuję się jak w krainie zakochanych zombie.
-Hahaha! Dobre!- parsknęła Bris. - W takim razie musimy dzisiaj walczyć o przetrwanie.
-To przypomina mi historię z witaminami od Koumuiego... Wtedy to siedziba przeżyła prawdziwą apokalipsę.
-Oj tak, pamiętam to.
-Wiesz, że Koumui próbował potem wmusić nową wersje komuvitamin nawet Setsuko?
-Serio?
-Poważnie, ale nie wzięła tego na szczęście.
-Takie rzeczy to tylko u nas.
-Ale dzięki temu każdego dnia jest zabawnie.
-Dobra, a teraz ugaś to ogniste serce, zanim ktoś w siedzibie się zorientuje - jęknęła Bris, ale w tej samej chwili zadzwonił telefon.
-Tak? - mruknął Shigeru, wcisnąwszy zieloną słuchawkę. - Koumui? No?Tak. Tak. Dobra.
-Kto to był?
-Koumui... Kazał natychmiast ugasić ogień. Ludzie panikują...
-Mówiłam.
-A ty co tam trzymasz za plecami? - zaciekawił się Shigeru. - Czyżbyś kombinowała coś ze swoim innocence?
-Nieee... Skąd...
-No? Pokaż - upierał się Shigeru i objął ją w talii. Gdy ta nie chciała mu pokazać, zaczął ją łaskotać. - No? Co tam chowasz?
-Nic - mruknęła i ucałowała go w policzek. - To podziękowanie za kwiaty i czekoladki! - krzyknęła, uciekając w stronę siedziby.
Shigeru stał jeszcze przez chwilę patrząc w stronę, w którą czmychnęła, ale czuł, że nie powinien jej gonić, chociaż bardzo chciał. Przyłożył dłoń do policzka i uśmiechnął się lekko. Być może to były najlepsze walentynki w jego dotychczasowym życiu.


Honest&Wilde
Ivrel siedziała w stołówce. Popijała tam kawę. Nie bardzo miała, co ze sobą zrobić, a o tej porze jeszcze nie było tam ludzi. Dzisiaj były te całe walentynki. Ani to smaczne, ani interesujące. Kolejny ludzki wymysł. Westchnęła ciężko, zupełnie znudzona. Przez tą całą szopkę nie miała, co robić. Gdyby Setsuko nie przepadła, mogłaby chociaż z nią powalczyć. W tym jednak przypadku nie miała innego wyjścia jak dopić kawę, a potem pewnie otworzyć butelkę whisky.
-Co robisz? - usłyszała i na przeciw niej usiadł ten czerwonogłowy ananas. - Siedzisz tutaj sama...
-Piję kawę, jak widzisz.
-No tak, ale...
-Czego chcesz? - zapytała Ivrel, marszcząc groźnie brwi.
-Nic, tak tylko pogadać.
-Denerrrrwujesz mnie.
-Może się napijemy? - podsunął Renji. - Whisky... Albo może gdzieś pójdziemy? Nudno jest kiedy tak wszyscy przepadli.
-Prrrroponujesz mi co?
-Towarzystwo.
-Wolę jednak to whisky.
-Świetnie - stwierdził radośnie Renji - W takim razie chodź. Mam jedno schowane specjalnie na takie okazje.
-Dokąd?
-Do mojego pokoju.
-No dobrrrrra... Czyli nie rrrrandka - dodała cicho Ivrel, może troszeczkę rozczarowana.
-A poszłabyś?
-Gdzie?
-No na randkę. Ze mną? - spytał nieśmiało Abarai.
-Chyba cię pogrzało - warknęła Ivrel. - Interrresuje mnie tylko alkohol i seks. Chyba, że się skusisz?


Young&Naive
Leenalee właśnie robiła kawę dla sekcji naukowej. Nie zauważyła, że ktoś przygląda jej się od dłuższej chwili. Kiedy obróciła się, omal nie upuściła tacy z kubkami.
-Allen! Nie strasz mnie tak  - naburmuszyła się - Mogłeś dać znać, że tu jesteś.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć...
-Co się stało, Allen? Jesteś strasznie blady.
-Niiiic... Chciałem tylko wręczyć ci kwiatka - powiedział z uśmiechem i wyciągnął przed siebie rękę ze śliczną białą różą.
-Dziękuję, ale...
-Byłem już u pozostałych dziewczyn, tylko ty mi zostałaś.
-Pozostałych dziewczyn? - zdziwiła się Leenalee.
-U pozostałych pracownic zakonu.
-Ah, rozumiem...
-Nie, to kłamstwo - westchnął Allen. - Tak naprawdę przyszedłem tylko do ciebie.
-Dziękuję - powiedziała Leenalee i przyjęła kwiatka. - Pójdę wstawić go do wody, zaniesiesz kawę bratu i pozostałym?
-Oczywiście!
Leenalee czym prędzej pobiegła do swojego pokoju, uśmiechając się radośnie. W tym czasie Allen z ciężkim westchnieniem wziął tacę i ruszył w stronę sekcji naukowej.


Calm&Lovely
Setsuko kręciła się po siedzibie, ale jakoś nie mogła znaleźć sobie miejsca.  Były walentynki... Normalnie by się tym nie przejęła. To znaczy... Kiedyś na pewno by się przejęła i leciała do Kazumy z czekoladkami, ale to była już przeszłość. Dlatego postanowiła, że w tym roku nie będzie się tym przejmować. Tylko, że gdy nadszedł 14 luty, Setsuko przypomniała się jedną osoba i od tej chwili nie mogła pozbyć się jej ze swoich myśli.
Kręciła się jakiś czas po kwaterze. Widziała jak Shigeru wychodzi z siedziby w towarzystwie Bris. Wyglądali razem naprawdę cudownie. Potem zajrzała na stołówkę, gdy usłyszała tam głos Ivrel, ale ta siedziała w towarzystwie Renjiego, więc jakoś nie chciała im przeszkadzać. W końcu zawitała do Byakuyi.
Gdy weszła siedział na swoim łóżku, czytając kolejną książkę. W wolnym czasie naprawdę dużo czytał. Nie było to specjalnie dziwne. To zajęcie naprawdę do niego pasowało. Ciężko było go sobie wyobrazić leniuchującego beztrosko lub robiącego coś głupiego. Nie miała nawet pomysłu, co takiego miałby robić. Zazwyczaj właśnie czytał. Nieważne czy raporty z pracy, czy książki. Zawsze był taki poważny.
-Potrzebujesz czegoś?- spytał Kuchiki.
-Nudzi mi się. Wszyscy przepadli.
-I?
-Mogę tu z tobą posiedzieć i poczytać? Masz tu kilka różnych książek. Zobaczę, co zazwyczaj czytasz.
-Rób co chcesz.
-Dzięki - mruknęła Setsuko i chwyciwszy jakąś książkę, usadowiła się obok Byakuyi.
Trzymała w ręce jakiś dramat. Niespecjalnie przepadała za dramatami. Skutecznie psuły jej humor, ale szła w zaparte, pochłaniając kolejne strony. W pewnym momencie poczuła się senna. Zamknęła na chwilę książkę i położyła głowę na ramieniu kapitana Szóstki. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
-Co za dziewczyna - westchnął Byakuya, odgarniając włosy z twarzy Setsuko. - Jeśli chciałaś spędzić ze mną trochę czasu, to nie śpij... - mruknął.
Odczekał jeszcze chwilę i wziął ją na ręce, po czym zaniósł do jej sypialni i tam ułożył na łóżku. Gdy się obudziła, zauważyła, że jest u siebie. Westchnęła ciężko, nie potrafiąc ukryć rozczarowania. Wtedy zauważyła na biurku bukiet irysów i uśmiechnęła się pod nosem. Tylko kilka osób wiedziało, że uwielbia irysy. Ale Kazuma na pewno ich nie przyniósł. 


Wonderful&Mature
Unohana siedziała w swoim gabinecie, przeglądając raporty, które niedawno przyniosła jej Kotetsu. Wtem rozległo się pukanie do drzwi, chociaż nikogo nie spodziewała się tu w ciągu najbliższych kilku godzin. Może porucznik o czymś zapomniała... A może coś się wydarzyło.
-Proszę - powiedziała, a zza uchylonych drzwi wysunęła się ręka z bukietem orchidei, jej ulubionych kwiatów. - A cóż to?
-Cóż... Pomyślałem, że wpadnę z wizytą - oznajmił Ukitake, uśmiechając się łagodnie.
-Chodź, usiądź - ożywiła się Retsu. - Napijesz się herbaty?
-Z przyjemnością.
-Zaraz poszukam jakiegoś wazonu - stwierdziła, przyjmując bukiet. - Dziękuję, są piękne.
-Tak samo jak ty.
-Nic się nie zmieniłeś, Ukitake.
-Za to ty z każdym rokiem piękniejesz.
-Lizus - skwitowała Retsu, ale uśmiechnęła się ciepło. - Co roku to samo.
-Mam nadzieję, że nie znudziły ci się orchidee.
-Nie. Lubię tą naszą codzienność - wyszeptała. - Nigdy mi się nie znudzą.

9 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykację i służę uprzejmie:)
    Fajny jest ten post. Taki lekki i odprężający, a przy okazji wywołuje uśmiech na twarzy. Idealny.
    Bris i Shigeru - płomienne serce ujęło mnie najbardziej. Życzę im jak najlepiej. Taka słodka, niewinna jeszcze relacja, z której kiedyś będzie coś wspaniałego. Chyba że to spieprzysz.
    Iv i Renji - nie chcę wiedzieć, co było później ani tego, czy shinigami są smaczni.
    Lenalee i Allen - ja nadal nie potrafię wyobrazić sobie tego paringu. Przepraszam, ale Allen jakoś mi nie pasuje do biegania z kwiatkami i całym tym stuffem.
    Setsu i Byakuya - końcówka najlepsza. Wal się, Kazuma. Wylatujesz. Byakuya za każdym razem mnie zaskakuje i to jak najbardziej pozytywnie.
    Unohana i Ukitake - poważnie? No dobra, nie będę się krzywić, choć tego nie widzę.
    Dobra, wracam do wstawiania tekstów. Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chyba że to spieprzysz." - skąd wiedziałaś, że tylko czekam, żeby to spieprzyć? :P
      Cóż, myślę, że shinigami smakują tak jak ludzie, bo dla ghouli są tak samo materialni jak ludzie, tak myślę, ale cóż to było w sumie na zamówienie, bo Iv chciała Renjiego. :D
      Leenalee bardziej i tak pasuje mi do Allena, niż do Kandy, a niektórzy ponoć ich shipują. Kuźwa, Kanda jest mój.
      Byakuya was jeszcze nie raz zaskoczy. Tylko poczekaj na kolejny dodatek: W krzywym zwierciadle ognia, czyli BLC inaczej.
      Unohana i Ukitake, lubię ich razem, ale to chyba nie ta romantyczna miłość. Kochać można i przyjaciół. Nie wiem, ale uznałam, że będą dobrym zakończeniem.

      Usuń
  2. ja tam uwazam, ze niebieski do czerwonego pasuje, wiec dumnie chodze po slasku w kobaltowych dresach i czerwonym t-shircie... z renjim. kiedys wiazalam sobie tez na czerepie bandamki (bo mnie tak chujowo obcieli, ze ja jebe) i kiedy wychodzilam w tej koszulce ludzie sie ze mnie smiali. jebac ich!
    generalnie, woow, zaskoczylas mnie! nie spodziewalam sie niczego walentynkowego a juz na pewno nie spodziewalam sie ze Iv w tym bedzie uczestniczyc ;D a tu proszę. az mi sie zarumienilo. a ja tam na walentynki to raczej malo romantycznie leje. narzeczony mi z tej wyjebistej okazji zamowil koszulke z Deidarą (w ktorym zakochalam sie dopiero jak sie skurwiel wysadzil, no ale, mowia, ze lepiej pozniej niz wgl) wiec jestem na te walentynki ukontentowana. no i wsiąkłam w ps3. dostalam a 'propo urodzin jeszcze madden nfl no i chuj, probuje rozpierdolic broncosow panterami za ten zjebany finał ;D takze takie o walentynki, jak kazde inne swieto ;D siedziec z padem ba podlodze, zucajac kapciami po kazdym intercepction, tak lubie swietowac. no a pzt wlasnie pograzylam sie w shippunndenie. zczailam o co chodzilo itachiemu i chociaz nie popieram ze wybral jak wybral, to nie moge sie pochwalic ze sie nie rozryczałam jak potem poleciala kompilacja tych jego gestow, jak napierdalal sasuke w czolo... ok. ech. wgl. ech. jestem taka rozpiprzona doslownie, ze zamiast skupiac sie na nowym rozdziale drogi zaczyna mi cos innego switac pod czacha jeszcze, ale... czemu sie tak rozpisuje. chcialam tylko tu walnac allacha za renjiego.
    *wali allacha* [brzmi dziwnie]
    ;* ;* ;*
    We <3 u Trrris!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Końcówka brzmi dziwnie.
      Tak jest Iv i Renji, bo ostatnio mówiłaś, że chcesz.
      A ja obejrzałam Dziennik Bridget Jones, popijam śliwkową wódkę z pepsi i sokiem porzeczkowym? O.o I czytam i piszę, zamiast się kuźwa uczyć o zabytkach i ustawach o tych zabytkach i takie tam i piszę, planuję i kuźwa jak nic mam już 2 pomysły na kolejne blogi i jak wymyślę więcej to je kuźwa stworzę i będę ich pisać 5, a może nawet 6. Tak!
      A Ty wilczuś mi tam pisz tą drogę, bo jak się jeszcze w terminie nie wyrobisz, to Ci takie lanie spuszczę, że nawet Allach nie pomoże.

      Usuń
  3. luz byakuya, jak sie 29 pojawi to bedzie w m.w. przedziale 3tygdoni, to juz dawno tak "szybko" nie bylo nowego rozdzialu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. chociaz jeszcze nie mam ani slowa na ten temat, wiec i tak moze byc roznie.
    ale. tak czy siak, szkoda, ze nastepne walentynki za rok bo juz mam ochote Ci pomarudzic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyliniejesz od tego pisarskiego lenistwa albo ja Ci pomoge jak do końca lutego nie bedzie rozdziału. A gdzie Twój gratis walentynkowy, no? No? No więc właśnie.
      Poza tym, jeszcze Ci sie nie znudziła moja pisanina? A proszę bardzo, bo już niedługo dojdą wam kolejne teksty do czytania. Prosze bardzo.

      Usuń
  5. ey ey, zamiast pochwalic, ze plawiac sie w tym marazmie jednak udalo mi sie wrzucic jakis rozdzial (marazmem naznaczony no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz) i jeszcze kuwa termin okreslic kuwa nexta to jeszcze zjeba :D dosyc mam tego zywotu :D

    Znudzic? niet. mam oczy wszedzie, moze nie łapy ale łoczy mam jak sharingan :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co nic kuźwa nie mówisz wcześniej, że ten 29 to już kolejny kolejny, ja nie widziałam, że 5 coś wstawiłaś. Zobaczyłam 29 i se poszłam. Wiesz, że ja na te powiadomienia na blogu nie paczam, mi trzeba napisać w kom albo kuźwa listownie. A to nie to zmienia postać rzeczy, bo ja myślałam, że nic jeszcze nowego nie dałaś. Następnym razem prosze mi napisać, że cos dodałaś. I to jeszcze 5.

      Usuń