Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

piątek, 26 lutego 2016

67 ~ New fortres.

Po opanowaniu sytuacji w Czarnym Zakonie męczyliśmy się jeszcze przez jakiś czas, ale to nie miało sensu. Ludzie wciąż obawiali się ghouli, chociaż wewnętrzne konflikty zostały z grubsza zażegnane. Wtedy wpadłam na pewien pomysł, który przedstawiłam Koumiemu. Zgodził się na niego od razu. A polegało to na stworzeniu niewielkiej, osobnej bazy wypadowej dla ghouli z dobrym, oficjalnym połączeniem z Kwaterą europejską. Ale to nie był problem, bo miałam jedno takie dobre miejsce, do którego trudno było się dostać osobom postronnym. Zostawała kwestia sprzętu, ale to załatwiłam, dzwoniąc do Nickolsona, który przecież udzielał wsparcia Czarnemu Zakonowi. Poprosiłam go o zorganizowanie mebli komputerów i golemów dla naszej bandy i doprowadzenie mojej podziemnej kryjówki do stanu użytkowego. Nie było z tym najmniejszego problemu.
I już cztery dni później nasza nowa, miniaturowa kwatera, potocznie zwana Karakurską, była gotowa. Wraz z całą grupą Anteiku przeniosłam się oczywiście i ja, co nie podobało się Byakuyi, ale wypracowaliśmy jakiś kompromis. Obiecałam wpadać do Zakonu kiedy to możliwe, skoro shinigami nie mieli z tym problemu. On zaś miał zostać i dalej prowadzić naszą misję tam.
Shigeru również postanowił iść ze mną, uparł się i nie było przebacz, zresztą Bris zrobiła to samo, nie mogąc zdzierżyć Leverriera. W efekcie musiała uspokajać Leenalee, że to nie z jej winy. No i tak oto zaczęła się nasza wspólna przygoda. Co było stanowczym plusem sytuacji to filiżanka kawy zrobionej przez Yoshimurę każdego ranka. No i to, że przez jakiś jeszcze czas nie spotkam Kazumy, chociaż powoli kończył się jego urlop, co oznaczało, że wkrótce pojawi się także w Czarnym Zakonie.
Tego ranka źle się czułam. Właściwie fatalnie. Było mi niedobrze i zastanawiałam się poważnie, czy się nie strułam. Trzeba było nie pić z Ivrel tego bimbru. Zgonowałam wyciągnięta na kanapie. W podziemiach na szczęście panował spokój. Może dlatego, że większa część grupy poszła na misję. Obecny był tylko Yoshimura i Shigeru no i Hinami. Bris dowodziła reszcie grupy, pokazując im na czym polega praca egzorcysty. Chociaż, co zabawne, egzorcystów w naszej grupie było najmniej.
Shigeru opiekował się mną przez cały ranek. Zaparzył mi miętowej herbaty i przygotował lekkostrawne śniadanie, upierając się, że jednak powinnam coś zjeść. No i siedział ze mną, dotrzymując mi towarzystwa. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio spędziliśmy razem tyle czasu.
-Opowiedz mi coś o swojej przeszłości - poprosił.
-Przecież już to przerabialiśmy - jęknęłam. - Zadałeś mi już "100 pytań do".
-Ale chcę posłuchać o przeszłości, bo powiedziałaś mi bardzo okrojoną wersję, która w dodatku nie była do końca prawdą.
-Może innym razem, dobrze? - poprosiłam. - Moja przeszłość jest silnie powiązana z Hotarubi i Kazumą, a w tym momencie nie mam ochoty myśleć o żadnym z nich.
-Dobra. Niech ci będzie, ale następnym razem się nie wymigasz.
-Następnym razem nie będę nawet próbować, ale muszę przemyśleć parę spraw.
-Wciąż go kochasz? - Pokiwałam potakująco głową. - A Byakuya?
-Byakuya... Cóż, to dość skomplikowane.
-Sama to skomplikowałaś, śpiąc z nim.
-Bo... Nie wiem, może oboje potrzebowaliśmy czyjejś bliskości? Pomógł mi się nieco pozbierać po sprawie z Kazumą. Śmieszne jak się to wszystko potoczyło i jak szybko.
-Coś do niego czujesz?
-Nie wiem. Może. Łudzę się, że on pomoże mi zapomnieć o Kazumie. Wiem to podłe.
-W sumie w zamian mu dajesz. Facet nie ma źle.
-Shigeru - jęknęłam. - Dlaczego musisz, być taki...
-Nazywam rzeczy po imieniu. I tak się jeszcze hamuję przy tobie. Nie rozumiem, co masz za problemy. Seks to normalna sprawa, temat jak każdy inny.
-Ale nie rozmawiając o tym z własnym bratem - oburzyłam się.
-A brat to już nie człowiek?
-Nie człowiek. Shinigami.
-A idź ty.
-No, co ci poradzę, że nie odnajduję się w takich tematach? Dobra, jasne, że często się zgrywałam w Soul Society. Zazwyczaj gdy Hinamori przychodziła do mnie na przeszpiegi albo Matsu nie dawała żyć i próbowała mnie umawiać na randki w ciemno, to robiłam jakąś ściemę. Ale ściemę. Jak wychodzenie w samym prześcieradle przed dom i darcie mordy w stronę domu, chociaż nikogo poza mną nie było. Raz nawet wysłałam sobie sama kwiaty do biura, żeby Matsu myślała, że się z kimś umawiam.
Shigeru parsknął śmiechem.
-Umawiałaś się na randki w ciemno?
-Tylko cztery razy i za każdym było tak samo źle, więc potem już się wymigiwałam. Matsu była po prostu uparta.
-A czemu aż tak źle?
-Za pierwszym razem koleś był sympatyczny, poszliśmy do knajpy, powiedział, że mam coś zamówić, a on zaraz przyjdzie.
-I co? Zwiał?
-Skąd! Za chwilę wrócił z kwiatami. Ja w tym czasie zamówiłam nam jakieś danie z krewetkami. Tylko, że był na mnie uczulony dowiedziałam się dopiero jak zaczął się dusić. Do dziś go unikam. Wysłałam mu tylko kwiaty do szpitala z kartką z przeprosinami, gdzie napisałam, że nie miałam pojęcia o jego alergii.
-Haha! Dobre. A te kolejne?
-Drugi był niezłym ciachem, ale jak zaczął się śmiać to myślałam, że goni mnie stado prosiaków z astmą, więc powiedziałam, że idę do łazienki i uciekłam przez takie małe okienko. To znaczy... Próbowałam, ale było za małe i dupa mi utknęła. Koleś zaczął się martwić i poszedł mnie szukać. Znalazł mnie do połowy czołgającą się po ziemi i próbującą uciec. Było mi tak wstyd...
-No siostra, czemu mam wrażenie, że to do ciebie pasuje?
-Wiem, często zdarzały mi się takie gagi. Trzeci nie przypadł mi zwyczajnie do gustu, a ostatni to była chodząca tragedia. Randka była fatalna, koleś miał trądzik, ślinił się i aż mu świece z nosa wystawały. Ok, był mądry i bardzo sympatyczny, ale nie... Kurwa... Nie. Matsumoto wtedy przegięła. A najgorzej, że chociaż było fatalnie, on chciał się spotkać znowu. Ale wiesz... Miałam takiego czuja, żeby go sprawdzić. Włamałam mu się do domu i wyszło, że to jakiś świr. Miał masę moich zdjęć zrobionych cichaczem. Matsu dostała ode mnie wtedy takie zjeby, że długo nie proponowała mi kolejnych, zaś koleś dostał pouczenie od Toshiro, bo z dziesiątki był akurat.
-No jo, no jo, a ten...
-No? Wiem, że chcesz o coś spytać, nie wiem tylko, czy będę chciała odpowiadać.
-Kazuma był twoim, no wiesz, pierwszym?
-Hahaha. Nie, to akurat nie. Był pierwszą miłością, ale nie pierwszym facetem - odparłam spokojnie i uśmiechnęłam się pod nosem.
-A więc Byakuya?
-Nie, też nie. Może gdyby nie poznał Hisany byłoby inaczej.
-No więc?
-Nie znasz go.
-Teraz jestem jeszcze bardziej ciekaw.
-Byliśmy młodzi, głupi, oboje nieszczęśliwie zakochani. Pracowałam jako shinigami niecały rok. Hisagiego poznałam w pracy, jest porucznikiem w Dziewiątce. Poszliśmy kiedyś na piwo, nie zdarza mi się to zbytnio, ale wtedy się upiłam. Odprowadził mnie do domu, ale prosiłam go, żeby został i... No. To by było na tyle.
-To ja się spodziewałem jakiejś dzikiej orgii...
-Dzięki - mruknęłam. - Powinieneś się cieszyć, bo jesteś jedyną osobą, która o tym wie. Matsu łatwo się skapnęła, że się z kimś przespałam, ale nigdy nie udało jej się odgadnąć z kim. Stąd zrobiła się z tego taka wielka zagadka z kim się spotykam. A, że zdarzało mi się czasem nabierać Hinamori, urosło to do niebotycznej rangi tajemnicy wszechświata niemal...
-No to ładnie, siostra. Szalejesz.
Następnego dnia ktoś zaatakował Karakurę. Głupi to ma jednak szczęście, bo akurat Ivrel i Shigeru byli wtedy w naszej mini kwaterze. Zaś tym kto zaatakował miasto był szósty Espada w towarzystwie Tykiego Mikka. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, co to za dziwny duet. Dotarło to do mnie dopiero, gdy zobaczyłam jak się kłócą, a raczej jak Grimmjow próbuje zabić Tykiego, co ze względu na dziwną zdolność Noah, zbytnio mu nie wychodziło. Mikk niewzruszony sprawiał, że łapa Espady przechodziła na wylot przez jego ciało.
Oprócz tego zaobserwowałam coś jeszcze. Dziwny, lecz nade wszystko niepokojący błysk w oczach Ivrel na widok Szóstego. Stała zafascynowana, wpatrując się w niego, gdy próbował bez skrupułów targnąć na życie swojego sprzymierzeńca. Zmarszczyłam brwi i sprzedałam jej kuksańca w bok, mówiąc:
-Ogarnij się, bo zaczynasz się ślinić.
-Cholerrrra, niezły jest.
-To nasz wróg - przypomniałam.
-O tam... Wrrrróg. Co z tego, że jest wrrrrogiem, jest niezły.
-Ivrel, nie walcz z nim sama. Jest... Ta bestia jest naprawdę niebezpieczna.
-Chcę z nim walczyć, jeśli nie mogę sama to musisz mi pomóc - stwierdziła, a ja jęknęłam w duchu.
-Shigeru - krzyknęłam.
-Spoko. Zajmę się Noah - odparł, nie czekając na wyjaśnienia.
-Wiesz, że cie uwielbiam, nie braciszku?! - oznajmiłam i zwróciłam się w stronę Ivrel. - Musimy go jakoś ściągnąć na ziemię, w przeciwieństwie do mnie nie umiesz unosić się w powietrzu. - Wyciszyłam reiatsu i niepostrzeżenie wzbiłam się w górę, ponad wrogów, po czym natarłam szybko aktywując Moeru Yonę. Wykorzystując atak z zaskoczenia, udało mi się wbić Grimmjowa w ziemię. - To teraz jestem martwa... - mruknęłam.
Byłam pewna, że zanim zdążę się obejrzeć, oberwę, ale na ziemi dopadła go Ivrel. Wyraźnie się podjarała na myśl o tej walce i chociaż z początku się śliniła, zaatakowała dość brutalnie swoim kagune. Chyba nawet dość skutecznie, bo gdy kurz opadł, Espada miał nieco zakrwawione wdzianko. Chciał ją zaatakować, ale zdążyłam mu to uniemożliwić, stawiając między nimi ścianę ognia, a gdy Ivrel oddaliła się odpowiednio, spowodowałam wybuch. Sam w sobie nie był silny, ale w przeciwieństwie do błotnych wybuchów w walce z Hotarubi, lecące odłamki betonu i asfaltu stanowiły już jakieś zagrożenie. W ramach podziękowania arrancar wystrzelił w moją stronę cero, a potem ruszył za Ivrel. Chwycił ją za szyję i uniósł do góry, ale szybko zmuszony był ją uwolnić, inaczej zadałabym mu bardzo poważną ranę. Był szybki i zniknął dość niespodziewanie. W ostatniej chwili wyhamowałam. Ivrel wyszczerzyła do mnie zęby, przybiłyśmy piątkę, co chyba zdenerwowało przeciwnika, bo wystrzelił kolejne cero. Zniwelowałam je z pomocą płomieni, tworząc zasłonę dymną. W tym czasie Iv dostała się za Grimmjowa i mocno zbliżyła. Widziałam minę Szóstego, gdy oplotła wokół niego ręce, pokazując zęby, a jej kagune zawisło tuż nad nim. Byłby martwy, ale ona świetnie się bawiła, dając mu przy tym okazję do ucieczki. Przewrócił ją na plecy i zamachnął się kataną. Drasnął lekko jej ramię, a kolejny atak bez problemu sparowała jednym z pnączy swojego kagune. Pozostałe, w tym te śmieszne świdrujące, wystartowały w stronę Grimmjowa. Złapała go jakoś za ramię i to na tyle mocno, że musiałby je sobie chyba odciąć, żeby uciec, a drugie przełożyła przez jego dziurę hollowa.
-Może rozetnę cię od środka? - spytała, a jej oczy aż lśniły radośnie. Wzdrygnęłam się na ten widok, bo nawet w walce wyczuwałam u niej dziwne podniecenie. - Będzie bolało jeśli to zrobię?
Patrzyła na niego wymownie, oczekując odpowiedzi. Jej oczy z dziką satysfakcją mówiły "no powiedz to, no powiedz", ale nie doczekała się tego. Tyki Mikk zorientował się, że jest nie najlepiej i wyślizgnął się Shgieru, by uwolnić towarzysza.
-Iv - krzyknęłam, a ona zdążyła w porę się obronić. Niestety musiała puścić swój cel. - Przestań się wygłupiać!
Shigeru szybko dopadł do Tykiego i odciągnął go od nas. Wtedy otworzyła się garganta i wypełzł z niej  Piąty. Na mój widok prychnął z niezadowoleniem i zeskoczył na ziemię, stając tuż przede mną. Wiedziałam jednak, że Ivrel doskonale poradzi sobie w walce i beze mnie. Jak widać ghoule były o wiele silniejsze, niż sądziłam. Ona miała szanse pokonać Grimmjowa, a ja zaś stanęłam twarzą w twarz ze swoim łyżkogłowym kolegą.
-No hej - mruknęłam. - Nadal cię z anoreksji nie wyleczyli? Ja wiem! - krzyknęłam. - Ty masz po prostu tasiemca!
-Sama jesteś tasiemiec, suko.
-Źle was tam karmią, co? - żartowałam dalej. - Rozumiem, że przyszedłeś zebrać łomot jak poprzednio?
-Poprzednio? - zdziwił się, po czym zapowietrzył, za pewne na wspomnienie ostatniej wspólnej walki. - Zajebie cię zdziro.
-Oj kochaneczku, tak się do kobiet nie mówi.
Rozjuszony zamachnął się na mnie swoją ogromną bronią, lecz nie był wystarczająco szybki. Udało mi się podskoczyć do góry i odbić od ostrza. Gdy tyko znalazłam się za Nnoitrą wyprowadziłam cięcie, ale skubany złapał ostrze łapskiem i parsknął śmiechem, opluwając mnie i wszystko w zasięgu trzech metrów. Uwieszona na swojej katanie, kopnęłam go w brzuch, a gdy puścił Moeru, przetarłam twarz, krzywiąc się z niesmakiem. Wtedy Piąty podniósł poziom swojej energii, dając mi do zrozumienia, że żarty się skończyły. Atakował zajadle, zmuszając mnie do obrony. Odsłonił się przez chwilę, a ja postanowiłam wykorzystać te szansę i cięłam jego brzuch. Niestety nie zauważyłam nadlatującego w moją stronę ostrza. Od śmierci dzieliły mnie nanosekundy, wtedy wyrosła przede mną ściana płatków wiśni i czyjaś dłoń odciągnęła mnie od piątego Espady.
-Byakuya! - krzyknęłam zaskoczona. - Co tutaj robisz?
-Ratuję cię przed bezsensowną śmiercią - odparł beznamiętnie.
-Jeny. Wiesz, że nie o to pytam.
-Przypomnę, że wciąż jestem kapitanem szóstego oddziału i otrzymuję informację na temat ataków ze strony arrancarów i pustych w świecie ludzi.
-Ano racja - przyznałam. - Po prostu nie widziałam cię już kilka dni i...
-Skup się - syknął, ciągnąc mnie w swoją stronę i odparł kolejny atak. Zmarszczyłam brwi i mimo panujących warunków stanęłam na palcach, po czym pocałowałam go w usta i odbiegłam. - Setsuko!
Nic sobie nie robiłam z nawoływań Byakuyi. Wypełniona jakby nową energią, ponownie wznieciłam płomienie, które całą falą spłynęły na łyżkogłowego. Walki nie trwały już długo, bo Kuchiki nie był jedynym, który przybył z odsieczą. Zjawił się również Jiro, Renji, a nawet Kazuma. Raz dwa było pozamiatane i wrogowie musieli się wycofać z podkulonymi ogonami.
-Dobra nasza! - krzyknęłam do Ivrel, widząc, że jest cała i zdrowa.
-A ty co się tak cieszysz? - skarcił mnie Byakuya. - To było ryzykowne - dodał, ciągnąc mnie za sobą.
-A ty co? Gdzie mnie zabierasz? - spytałam zdezorientowana.
-Mamy do pogadania - stwierdził chłodno.
-Znowu coś przeskrobałam? - zdziwiłam się i odwróciłam głowę w stronę brata i Ivrel wypowiadając bezgłośnie: - Pomocy.
Oni tylko wzruszyli ramionami i nikt nie kwapił się mnie ratować. Byakuya natomiast zatrzymał się dopiero, gdy przyjaciele zniknęli mi z pola widzenia. Staliśmy pomiędzy budynkami, patrząc na siebie.
-To... Ten... Tego... O czym chciałeś pogadać? - spytałam, a nie uzyskawszy odpowiedzi, ciągnęłam dalej. - Może o architekturze? Tutejsze budynki są naprawdę ciekawie zbudowane. Patrz jaka porządna ściana.
-Zamknij się już - warknął, przypierając mnie do muru i pocałował, obejmując w talii. - Próbowałem się powstrzymać, ale tam przegięłaś.
-Tam? - powtórzyłam. - Ah... Jak się zjawiłeś? - zajarzyłam, orientując się, że chodzi mu o całusa. - Mój błąd. Zapomnij.
-Nie ma "zapomnij" - padło w odpowiedzi.
-A myślałam, że to był tylko jednorazowy wyskok.
-Jednorazowy wyskok? Tylko tym to dla ciebie było? - Byakuya odsunął się ode mnie, marszcząc brwi.
-Nie, nie - mruknęłam. - Sądziłam, że TY tak to traktujesz. Kolejne kilka dni raczej nie okazywałeś mi zbyt wiele zainteresowania, a ja byłam zbyt zajęta, żeby spytać. Ale nie będę protestować, gdybyś chciał to chociaż raz jeszcze powtórzyć - przyznałam, chwytając go za kołnierz i przyciągnęłam z powrotem do siebie. - Co ty na to?

5 komentarzy:

  1. Setsu mnie rozwala. Naprawdę. Ja wiele rozumiem, ale że Hisagi? Ja tego nie widzę. Dobra, mniejsza.
    Ghoule dostały swoją kwaterę - miodzio. Przynajmniej niektórzy przestaną patrzeć spod byka na cały świat. Zresztą podejrzewam, że się tam przydadzą. Jak przed chwilą na przykład.
    Kazuma? Na na co on tam przylazł? Nie jest potrzebny. Wszystko jest przecież pod kontrolą.
    Końcówka świetna. Choć coś czuję burzę, ale sam sobie zawalił. Jego strata.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt inny mi tam nie pasował. Byli młodzi i głupi i młodzi itp.
      Rozumiem, że ta burza ma być w związku z Kazumą? Nie mogę powiedzieć, że zupełnie źle przeczuwasz, ale racji też do końca nie masz. Generalnie w ogóle zbliżamy się do baaaaaardzo ciekawej akcji. Muahahaha :3

      Usuń
    2. W sumie to Hisagi na takiego wygląda, co ma wiele za kołnierzem :D
      No przecież nie z Renjim. Cóż zrobić, skoro wielce oświecony kapitan nie próbuje nawet zyskiwać mojej sympatii. Możesz winić tylko jego.
      Laurie

      Usuń
    3. Od Renjiego to wy się odwalcie. I tak wystarczy, że Wilczy go tam skatowała, że nawet ja nie mogłam gościa zdzierżyć.
      A Kazuma... Jestem współwinna T.T Bo to ja zrobiłam z niego taką ciotę...

      Usuń
  2. Bez przesady, ja tylko pozwoliłam Renji'emu robic to co najbardziej lubi - wykonywac rozkazy byakuna :D

    A co do rozdziału... Wiadomo chyba, ze własnie dochodzę, więc... wrrrócę jak mi przejdzie.

    <6 <6 <6 <6 <6 <6

    Akcja z dziura hollowa - miszczostwo. ;D Ale że sie spłoszyli? Dranie. Łyżkę to by chyba nawet pomidorowa wystraszyła, ale Jaegerjaquez? To ci kicia płochliwa. A kysz ;D

    OdpowiedzUsuń