Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

poniedziałek, 7 marca 2016

69 ~ Dead end.

Podejrzewam, że jesteśmy jakoś za połową behindu, jeszcze nie mocno, ale ten rozdział traktuję jak punkt kulminacyjny historii, lecz nie płaczcie, dużo jeszcze ciekawych akcji przed nami. Co więcej, już od jakiegoś czasu możecie czytać Ancient-death-gods, czyli 1000 lat przed BLC, zaś po jego zakończeniu planuję kolejną historię z tej serii. Enjoycie!

***

Był piękny, spokojny dzień. Nic nie zapowiadało burzy, która nadeszła nagle i wstrząsnęła nami wszystkimi. Od rana byłam nerwowa, miałam złe przeczucie, a jednak w duchu wierzyłam, że ono się nie ziści. W tamtym okresie dużo rzeczy szło inaczej, niż bym chciała. A to była jedna z tych przysłowiowych cegieł, które z czasem runęły na mnie całą ścianą.
Popijałam kawę, sporządzając raporty zarówno dla Koumuiego jak i Kazumy, kiedy dostaliśmy wezwanie z Czarnego Zakonu. Krótką wiadomość. Podeszłam do komputera i pochylając się nad nim, kliknęłam na ikonkę powiadomienia: "siedziba została zaatakowana". Zamarłam, a filiżanka wyślizgnęła mi się z dłoni, lądując z hukiem na ziemi.
-Shigeru! - krzyknęłam, a mój brat wpadł jak burza do pracowni. - Siedziba została zaatakowana...
-Musimy tam iść!
-Zbierz wszystkich, zaraz wezwę Uraharę, przerzuci Anteiku i Bris, a Ty pójdziesz ze mną przez Soul Society - rozkazałam.
Na wieść o ataku, Urahara natychmiast zabrał się za przygotowywanie przejścia, ale wiedziałam, że trochę to zajmie. Chwyciłam Shigeru za ramię i zabrałam ze sobą przez bramę do Soul Society i stamtąd do Czarnego Zakonu, nie bacząc na brak pozwolenia na użycie jej dla kogoś jeszcze. To nie miało w tamtej chwili najmniejszego znaczenia. W mgnieniu oka dotarliśmy na miejsce. Było źle. Hotarubi wraz z trzema członkami Espady, paroma osobami z klanu Noah oraz hordą akum niszczyła siedzibę, która przez ostatni prawie rok stała się również moim domem. Zacisnęłam dłonie w pięści, rozwścieczona do granic możliwości, gdy tylko poczułam reiatsu Hotarubi. Myliłam się, sądząc, że już mi minęło. Tymczasowo zabiłam w sobie tą nienawiść, którą do niej żywiłam. Ale na jej widok wszystko uderzyło ze zdwojoną siłą. Strach, żal, gniew. To wszystko kotłowało się we mnie. Nie umiałam się z tym pogodzić. Z jej zdradą... Starałam się jednak zachować resztki rozsądku i nie uderzyć na wrogów z użyciem piekielnych płomieni. Obiecałam Byakuyi, że nie będę używać tej zdolności, ale nie byłam pewna, czy uda mi się dotrzymać słowa. Nie byłam nawet pewna, jak udało mu się mnie skłonić do tak bezsensownej obietnicy. Ale jego metoda leżała pewnie w tych głębokich pocałunkach, którymi przerywał mój protest.
Spojrzałam na Shigeru i zmarszczyłam brwi. Wiedziałam, że powinnam jak najszybciej pomóc pozostałym, ale nie mogłam nic poradzić. Martwiłam się i to bardzo. Podeszłam do niego i chwyciłam go za ramię, ściskając mocno. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, aż w końcu skinął głową.
-Nie daj się zabić - powiedziałam na odchodne.
-Ty też, siostra.
Nie zamierzałam się powstrzymywać. Od razu wyciągnęłam Moeru Yonę i aktywowałam bankai. Możliwe, że nie było dobrym pomysłem tak nierozsądnie gospodarować energią, ale w tamtej chwili emocje brały górę. Byłam ognistą shinigami, nie dla mnie powstrzymywanie się, czy wątpliwości. Uwolniłam swoje reiatsu, które aż buchnęło. Wszyscy wiedzieli, że wróciłam i torowali mi drogę do Hotarubi, pilnując, by nikt mnie nie powstrzymał.
Oczywiście to nie znaczyło, że sprawa wygląda tak gładko. Ale udało mi się minąć jakoś Kazumę, walczącego z destrukcyjną Szóstką, Kandę i Tykiego oraz Byakuyę walczącego z Czwartym. Rzuciłam mu przelotne, pełne troski spojrzenie, które nie uszło jego uwadze nawet podczas walki. Zmarszczył brwi. Wiedziałam, co chce mi powiedzieć, ponieważ wiedział, że i tak go pewnie nie posłucham.
Na drodze stanął mi dopiero dryblas z łyżką na głowie, jak widać miał mi bardzo za złe to, że poprzednio też wygrałam. Ale przecież nie mogłam tracić na niego czasu. Najlepszym sposobem na powstrzymanie ataku było pokonanie Hotarubi. I to nie tak, że tylko ja mogłam to zrobić, ale nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że zrobi to ktoś inny, niż ja. W całej tej złości, czułam w sobie ogromne pokłady energii. Udało mi się zablokować pierwszy atak piątego espady, jak i kolejne. Sama również zadałam cios, raniąc przeciwnika, czego omal nie przypłaciłam utratą ręki, gdyż manewr był bardzo ryzykowny. Uratował mnie Shigeru. Chwycił mnie w pasie i pociągnął do siebie, w tym samym czasie blokując atak swoim zampakto.
-Idź, siostra - powiedział z powagą. - Ja się nim zajmę - dodał. - Moeru Kirameki! Bankai!
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej. W oddali mogłam już zobaczyć Hotarubi, kiedy kątem oka dostrzegłam, że ktoś ma kłopoty. To był Leverrier i pewnie nie przejęłabym się ani trochę tym, że akuma  trzeciego poziomu za chwilę rozwali mu łeb, ale nie był sam. Koumui za wszelką cenę starał się powstrzymać Inspektora przed zrobieniem czegoś głupiego. Skutki ratowania tego gnojka były oczywiste, więc nie mogłam tego zignorować. Akuma miała dość ciekawe zdolności. Wybuchowe, że się tak wyrażę. Już miała rozsadzić Leverriera, kiedy aktywowałam jedną ze swoich technik. Akuma nieco zdębiała, widząc, że jej atak się nie zadziałał. Stała tak dłuższą chwilę, dziwiąc się, aż wreszcie zaczęła się rozglądać. Zresztą nie tylko ona, bo Koumui także.
-Tutaj jestem moi drodzy - krzyknęłam i wyszczerzyłam zęby w ostrzegawczym  grymasie.
-Ty - warknęła akuma. - To twoja sprawka.
-Oczywiście, że moja, a czyja? Inteligencji to wam z poziomem chyba nie przybywa - zauważyłam z niesmakiem. - Koumui zabierz tego idiotę jak najszybciej do schronu.
-Inspektorze, proszę jej posłuchać - Niestety Inspektor pozostawał głuchy na groźby, prośby i błagania. Zmarszczyłam brwi. Zamierzałam jak najszybciej rozprawić się z akumą i potrząsnąć nieco Leverriem. Bo przysięgam, że jeśli wrogowie go nie zabiją, to sama bym to zrobiła.
-Droga wiązania numer 4! - krzyknęłam celując w stronę Inspektora. - A teraz mogę zająć się tobą - zwróciłam się do akumy. - Droga wiązania numer 44! - Wolałam nie ryzykować, że któreś ze słabszych zaklęć nie zadziała. - Wieczny ogień!
Akumę pochłonęły płomienie, ale trójki charakteryzowały się niesamowitą wytrzymałością, dlatego z każdą chwilą wzmacniałam ogień, uwalniając coraz więcej energii, aż do momentu, gdy dusza akumy została uwolniona. Spojrzałam na Inspektora, który wierzgał się i rzucał w moją stronę niewybredne obelgi, omal się nie opluwając. Obrzuciłam go lodowatym spojrzeniem i stanęłam na podeście obok Koumuiego.
-Uwolnij go, Setsuko - poprosił.
-O nie, Koumui - syknęłam. - Cały ten czas gnoja tolerowałam, chociaż urządził wam wszystkim istne piekło. Ale w tym momencie, gdy kombinuje coś, chociaż nie może ochronić nawet siebie, przez co naraża ciebie i innych, którzy czują się w obowiązku go chronić... Nie odpuszczę. Nie tym razem. - Aż się  zapowietrzyłam ze złości. - Chodź tu - mruknęłam, chwytając Inspektora za kołnierz i wzbiłam się w górę, aż pod sam sufit na klatce schodowej, ignorując całe zamieszanie. Koumui już dawno zniknął nam z pola widzenia. Stanęłam w powietrzu i przyciągnęłam mężczyznę wyżej tak, że teraz jego twarzy była na równi z moją. - A teraz zobaczymy czy potrafisz latać, marna podróbo Hitlera i puściłam go. Z jego ust uciekł szybko stłumiony krzyk. Obserwowałam jak spada w dół. Dopiero, gdy był już bliski zamienienia się w mokrą plamę na posadzce, złapałam go, stawiając na ziemi i potrząsnęłam mocno, stawiając do pionu. - A teraz posłuchaj uważnie - wycedziłam - Bo drugi raz tego nie powtórzę. Nie potrafisz obronić siebie, a tym bardziej innych. Spróbuj jeszcze raz narazić kogoś z moich przyjaciół lub potraktować ich jak dotychczas, a przysięgam, że zamienię twoje życie w piekło, aż sam będziesz błagał o śmierć. Wyskubie ci pęsetką ten hitlerowski wąsik, a potem rozbiję twój pusty łeb o posadzkę i wierz mi, nikt nie będzie za tobą płakał. - Puściłam go i dodałam: - A teraz znikaj do schronu, bo drugiej szansy nie będzie.
Zignorowałam przerażone spojrzenie Koumuiego i ruszyłam szukać Hotarubi. Była już blisko. Walczyła z Renjim, ale wyraźnie nie brała go na poważnie. On jej zresztą też nie. Kiedyś się w niej przecież podkochiwał. Na mój widok usunął się w cień i poszedł pomóc pozostałym.
-Dawno się nie widziałyśmy - zaśmiała się. - Niemal się stęskniłam.
-Przy naszym ostatnim spotkaniu uciekłaś, czując reiatsu  Kazumy - zauważyłam, uśmiechając się lekko.
-Nie chciałam wam przeszkadzać w tym łzawym spotkaniu...
-Czasem żałuję, bo może wszystko potoczyłoby się inaczej - mruknęłam, a Hotarubi spojrzała na mnie zaskoczona. - A właśnie... Jak ci się podobało moje małe piekło?
-Masz na myśli te dziecinne pułapki w kanałach?
-Daj spokój, wiem, że ci się podobało. Uszykowałam je specjalnie dla ciebie.
-A jednak odwlekałaś teraz nasze ponowne spotkanie - stwierdziła. - Czyżbyś obawiała się przegranej?
-Skąd, miałam po prostu coś ważniejszego do zrobienia. Pewna kanalia z hitlerowskim wąsem potrzebowała małej nauczki.
-Hahaha. Nic się nie zmieniłaś, Setsuko.
-W takim razie pokażę ci jak bardzo się mylisz - oznajmiłam z determinacją. - Wiele się zmieniło od tamtej nocy... Bardzo wiele.
Płomienie buchnęły z całą siłą, której tym razem nie zamierzałam oszczędzać. Zawirowałam w powietrzu, wyprowadzając pierwszy cios, a gdy Hotarubi go sparowała, prześlizgnęłam się pod ostrzem i kopnęłam ją w brzuch.
-Wieczny ogień - wyszeptałam, tworząc wokół nas klatkę, uniemożliwiając Hotarubi ucieczkę.
-Sprytnie - zaśmiała się - Ale właśnie wykopałaś swój własny grób. - Ona również aktywowała bankai, a jej oczy błysnęły niebezpiecznie. Cała przestrzeń zalała gęsta mgła, a ja straciłam ją z oczu. Wiedziałam, że lada moment zaatakuje, więc skupiłam się, próbując wyczuć choćby najmniejsze zmiany energii. - Mam cię - wyszeptała, raniąc mnie w nogę. Kolejny atak już sparowałam. Drugą ręką chwyciłam ją za ubrania i pociągnęłam w swoją stronę, po czym przywaliłam rękojeścią katany prosto w splot słoneczny.
-Nie byłabym tego taka pewna - syknęłam, lecz ona znów się rozpłynęła. - Partyzantka? To twój sposób na walkę? Nie dziwię się, że zawsze ukrywałaś swoje zdolności. Twój styl walki jest oszukańczy, zdradziecki. Po prostu tak fałszywy jak ty.


Tymczasem Ivrel zdążyła wraz z resztą ghouli dostać się do Czarnego Zakonu. Była zaskoczona jak niewiele to trwało, tak przynajmniej twierdził zegarek na nadgarstku Kanekiego, bo dla niej czas dłużył się w nieskończoność. Do walki ruszyła jako pierwsza. Czuła. Czuła tą przytłaczającą energię i przyjemny zapach destrukcji. Był tam. Grimmjow był tam i walczył. Na to właśnie liczyła.
Gnała ślepo przed siebie, po drodze niszcząc każdą akumę, która się napatoczyła. Odnalazła go po zapachu śmierci. Słodkim, miłym aromacie, tak dobrze jej przecież znanym. Walczył z tym... Kazumą i jeszcze takim czerwonowłosym shinigami. Znała go. Na pewno go znała. Setsuko kiedyś mówiła jak on się nazywa. Coś na R... R... Renji!
-Ty kokosie... Eee. Ananasie! Jeden z drugim! Wypad! - krzyknęła, wypychając go z zasięgu katany Szóstego i sparowała atak swoim kagune, szczerząc radośnie zęby. - No heeeeej...
-Coś ty za jedna? - warknął Espada, lecz po chwili zrobił minę, jakby coś sobie przypomniał i również uśmiechnął się, prezentując w pełni swoje uzębienie. - Już pamiętam - dodał i zamachnął się Panterą.
Był pewien, że bez problemu wytnie te gówna wyrastające z pleców dziewczyny, ale cokolwiek to było, okazało się twardsze i tak jak poprzednio oplotło się wokół ostrza, podczas gdy pozostałe pnącza lub cokolwiek to było, ruszyły po jego gardło. Chwycił je gołą ręką i wzbił się w powietrze, machając ręką, jakby chciał strzepnąć z niej jakiś paproch. Kiedy się nie udało, wystrzelił cero. Niestety Ivrel została już dawno poinformowana o zdolnościach arrancara i w porę odskoczyła, wczepiając się w ścianę swoim kagune i pozostając w powietrzu. Właściwie to wykorzystała zamieszanie spowodowane wybuchem błękitnych płomieni Shigeru i wspięła się jeszcze wyżej. Zeskoczyła dopiero, gdy zobaczyła, że Grimmjow próbuje ją zlokalizować. Objęła  jego szyję rękami, a kagune oplotła wokół jego ciała powoli je miażdżąc. Była pewna, że wygra, ale Szósty nie był głupi, a nade wszystko nie znosił przegrywać. Jakaś dziunia nie mogła go pokonać. Używając sonido, uderzył plecami o ścianę. O tyle, o ile jego to nie zabolało, bo Ivrel zamortyzowała uderzenie, to ona jęknęła, puszczając ofiarę.
Spadła kilka pięter w dół, ale zdołała uchronić się przed bolesnym upadkiem. Sięgnęła ręką do cholewki buta i podwinęła lekko nogawkę spodni, po czym wyciągnęła sztylet. Znów wspięła się wyżej i zaczęła przeskakiwać z jednej ściany na drugą, celując swoją bronią w Espadę. Udało jej się zranić go kilka razy, chociaż tylko powierzchownie.


Byłam naprawdę zaskoczona. Czułam walkę wszystkich przyjaciół, wszystkie drgania i wybuchy energii. Mieliśmy szansę wygrać. Szala zwycięstwa przechylała się na naszą stronę. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, prezentując swój najbardziej szatański wyszczerz. Płomienie buchnęły po raz kolejny, lecz z jeszcze większą siłą. Powoli połykały nawet mgłę, w której kryła się Hotarubi.
Usłyszałam jak klnie pod nosem i zobaczyłam, jak próbuje się wydostać. Ale bezskutecznie. Tego dnia czułam niezrównane pokłady energii, więc nie miała jak uciec. Nawet mi było gorąco, chociaż własne płomienie nie mogły mi nic zrobić. Udało mi się zagonić ją w róg, nie zdążyła się uchylić przed ostrzem Moeru.
Nie mogłam uwierzyć, ale wygrałam. Szybko jednak wyprowadziła mnie z błędu, rozpływając się we mgle, a więc była to swego rodzaju iluzja. Pojawiała się w różnych miejscach, lecz ilekroć przebiłam ją ostrzem, znów znikała.
-Oh, daruj sobie te tanie sztuczki - powiedziałam spokojnie, coraz bardziej wzniecając ogień. - Naprawdę myślisz, że dzięki temu wygrasz?
-Kto wie...
I wtedy znów zaatakowała, ale i ten cios zablokowałam. Przykucnęłam i skosiłam ją nogą, pozbawiając gruntu pod stopami. Chwyciłam ją za ramię i przyparłam do muru, grożąc kataną. I wystarczył jeden moment nie uwagi, żeby Hotarubi mnie dopadła. A więc to również była iluzja. Dałam się oszukać, a ona zaszła mnie od tyłu. Poczułam jak ostrze przeszywa mnie na wylot. A wspomnienia tamtej nocy powróciły do mnie jak żywe. Wtedy też poczułam chłód stali jej zampaktou, a potem przeszywający ból. Wręcz obezwładniający. I tym razem było tak samo. Brutalnie wyciągnęła ostrze, a ja mogłam poczuć jak rozrywa tkankę. Metaliczny posmak w ustach był co najmniej nostalgiczny. Odkaszlnęłam krwią i upadłam na ziemię. Przez ten ułamek sekundy miałam wrażenie, że przed oczami przeleciało mi całe życie.
Zrobiło mi się zimno i wstrząsały mną dreszcze. Leżałam na ziemi, patrząc z przerażeniem na Hotarubi. Powoli traciła na ostrości. Wyciągnęłam dłoń w jej stronę, ale była poza moim zasięgiem. Po policzkach popłynęły mi łzy. Tym razem wiedziałam, że umrę. W ferworze walki, nikt nie miał czasu, by zauważyć jak moje reiatsu słabnie, aż w końcu znika na zawsze.
-Przepraszam, Shigeru - wyszeptałam i zamknęłam oczy.

5 komentarzy:

  1. No nie!!!! No nie!! Pognałam tutaj jak tylko odebrałam maila, ze wisi mi tu ro zdział i jaką dostaje za to nagrde (poza piekna scena walki espady z ghoulem)?! NIE MOZESZ KONCZYC W TAKIM MOMENCIE, nie TY! To jest tak jakby Grrimjjow mi wyskoczył z łóżka przed gongiem konczacym rrrunde! To jest ała, to boli!
    Z drugiej strony, tak tu nałądowane akcją wszystko, że nic dziwnego, ze przerwa, bo moze nadmiar emocji by moje młode jeszcze serce doprowadzil do jakiegos zawału, a realna jest to wizja. Ale na Boga jak tu spac, jak ani daty nie ma, kiedy CD! I eeeej, nie no nie no kurwa no nie! --> https://www.youtube.com/watch?v=qy03EDdDsBw
    To hotarubi ma dostac wpierdol!!!!!!! A nie Setsu! Kurwa! Co sie tu odpierdala ja sie pytam! Teraz Droga ma monopol na zamykanie oczu , wiec wara mi kurwa tutaj oddawaj Setsu, walczącą Setsu, Setsu napierdalającą bankaiem!!! Nie zgadzam się. Nie kurwa, ja Ci nie daruje. NIE DARUJE! Nie zgadzam się. Z tym. Słyszysz? Niekurwazgadzam. Nie i już. Wgl udaje, ze tego nie czytałam. A jak się nie wyjasni w nastepnym rozdziale ze to jakies zarty, to Ci sie wlamie na bloga i sprostuje co trzeba.
    N kurwa. Nie Setsu. Zabij Ivrel, ale zostaw Setsuko kurwa mac w spokoju!
    Nie, spokojnie. Wierze w Setsuko. Nie da sie tak zabic. ale omg. Chciałabym widziec ten wkurw Shigeru, chociaż... Nie. Ok, pałuj sie z tym Twoim konczeniem w takich miejscach, nie, ja bede wierzyc w swoje. I chuj. ZADNEGO PRZEPRASZAM, ZADNEGO ZAMYKANIA OCZU!Nie, nie nie!
    Eccch!
    Az sie zmeczylam ze zlosci. Juz abstrahując ze NATURALNIE interesuje mnie tez jak sie skonczy starcie miedzy espada a ghoulem, nozez kuzwa mac. ale mi dałaś po bani no. no. po co cpac, lepiej czytac Tris. no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :D O boru, reakcja lepsza, niż sądziłam. Chciałam Cie nawet najpierw uspokoić, ale nie jednak Cie trochę pognębię. Ale jak Ty mi tu nawet na ofiare chcesz Ivrel oddać to widzę, że grubo jest.
      Ale nie no dobra, kurwa, przecież obie dobrze wiemy, że bez sensu byłoby to zakończyć tutaj. Lub O.o nie? Bo jednak nagle mogłaby sie zrobić narracja trzyosobowa i wszyscy chcieliby pomścić Setsuko, a zwłaszcza Shigeru na przykład. Bo jak ktoś zagląda na The past, to wie, że tam są jeszcze rozdziały do opublikowania, ale właśnie, o czym będą nie wiadomo. Oj nie wiadomo, może jednak uśmierciłam jedną z głównych bohaterów. Hm? Jak myślisz?
      Na razie jutro gratis, w czwartek Ancient, a kolejny rozdział tutaj dopiero za tydzień. hyhyhyhy

      Usuń
  2. Wbijasz lvl w byciu wredną Trrris! Jak możeeeesz. No wlasnie znajac Cb to zdaje sobie sprawe, ze jestes w stanie zagrac taką kartą, zeby zaciukać Setsu! Ale ja wierze w Setsuko, wierze, ze sprawiedliwosc zwycięży! I chuj!
    *idzie płakać do kąta*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, pierwotnie komentarz miał być wczoraj, ale nie było. Jedno Ci powiem, Tris, grabisz sobie i to bardzo. Mam dość tego, że Setsu zawsze przegrywa z pieprzoną Horatubi. Raz, drugi, ale teraz już za wiele. No cholera, ile można? Masz tu porządek zrobić, bo będziemy się gniewać, a nie chcesz wiedzieć, co to znaczy w moim przypadku.
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżu... Zaczynam się bać. Grożą mi na własnym blogu. Osz cholera...

      Usuń