To był jeden z tych nielicznych, cichych i spokojnych dni. Setsuko wybyła na kilkudniową misję terenową. Tym razem beze mnie. Wreszcie można było odpocząć. Kapitan uwolnił nas od wiecznego rozgardiaszu. Aż dziwnie pusto, gdy nie słychać krzyków, śpiewów i tego złowieszczego śmiechu. Nikt się nie wygłupia i nikt nie przychodzi ze skargą na te wygłupy. Dzień bez zamieszania, to jednak dzień stracony. Westchnęłam cicho, mimo mojej pierwotnej radości. W tej ciszy, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Zwłaszcza, że dość szybko uporałam się z raportami. Po prostu nie miałam, co robić.
-Kto by pomyślał, że będzie mi brakowało tego chaosu - powiedziałam do siebie i zaparzyłam herbatę. - Dno...
-Czyżbyś już stęskniła się za naszą, małą Setsu? - usłyszałam za sobą głos naszego przełożonego.
-Kapitanie? - odezwałam się. - Ładnie to tak zakradać się do ludzi?
-W żadnym razie nie było to moim zamiarem - odparł mężczyzna, uśmiechając się szeroko. - Próbowałem tylko wymknąć się do ogrodu po kilka persymonek, zanim Izuru przyuważy, że mnie nie ma.
-Znowu?
-Nie chcesz mi potowarzyszyć? - zapytał kapitan.
-I tak zamierzałam zrobić sobie małą przerwę - odparłam. - Ale idziemy tylko po persymonki i wracamy.
-Ech, kolejna to samo, co Izuru - jęknął mężczyzna. - Najchętniej byście mnie tam przykuli do tego krzesła.
-Proszę nie ironizować. To wszystko, dlatego, że wymiguje się pan od dokumentów, a Kira chodzi potem taki zmartwiony i siedzą z Kazumą po nocach.
-No tak! Przez to wasza trójka nie może spędzać razem tyle czasu.
-No właśnie.
-A teraz jeszcze wysłałem Setsuko w teren i w ogóle jesteś sama. Co za zły kapitan ze mnie.
-Znowu się pan nabija? - naburmuszyłam się, ale w rzeczywistości nie umiałam się na niego gniewać. Był specyficznym człowiekiem, ale wszystkich nas dobrze traktował, znał na wylot i zawsze potrafił doradzić. No, może Kira był trochę traktowany po macoszemu, ale to świadczyło o ogromnym zaufaniu, jakim darzył go nasz kapitan. Członkowie innych oddziałów bali się go. Wiele z nich bledło słysząc jego imię. Jednak dla trzeciego oddziału Ichimaru Gin był kimś, za kim wskoczylibyśmy w ogień bez wahania.
Usiadłam pod drzewem, popijając herbatę i obserwując, jak kapitan sięga do kolejnych gałęzi, by zerwać persymonki. Słysząc moje kolejne westchnienie, rzucił mi jedną. Złapałam ją w ostatniej chwili. Gdyby mi się nie udało, moje kosode pachniałoby teraz zieloną herbatą i jaśminem.
-Dobry masz refleks - zaśmiał się kapitan.
-Oczywiście - odparłam. - Wolałabym jednak uniknąć takich niespodzianek.
-Rozchmurz się. Tydzień szybko minie i zdążysz mieć jeszcze dość Setsuko.
-Wiem. To jednak prawda, co mawiają, że trawa wydaje się zawsze bardziej zielona po drugiej stronie.
-Ale własna trawa zawsze lepsza. I własne persymonki - dodał kapitan.
-"A we własnej trawie, własne mrówki są znajome" - skwitowałam. - Przynajmniej Setsu tak mi kiedyś powiedziała.
-Pewnie i miała rację.
-Ciekawe jak jej tam idzie w świecie ludzi - zamyśliłam się.
-Poradzi sobie. To nie jest jej pierwsza misja terenowa - zauważył kapitan. - Pracujesz z nią codziennie, wiesz najlepiej, co potrafi.
-Wiem, kapitanie. Po prostu się zastanawiam.
-Tu pan jest, kapitanie - westchnął Kira. - Znowu przerwa? Która to już z kolei? Przecież zebranie coraz bliżej.
-No właśnie! - ożywił się kapitan. - Tym bardziej trzeba się posilić.
-Raporty - jęknął Izuru.
-Nie zając, nie uciekną - dokończył kapitan.
-Ale Matsumoto przyszła - oznajmił Kira.
-Drugi raz nie dam się na to nabrać - mruknął kapitan, marszcząc brwi. - Poprzednio też tak mówiłeś i wcale jej nie było.
-A ty Hotarubi? Dlaczego go nie przypilnowałaś?
-Przyszliśmy tylko na chwilę, nie? Hotarubiś?
-Hotarubiś? - powtórzyłam, marszcząc brwi. - Proszę mnie tak nie nazywać.
-Ale z was gbury.
-Raporty - przypomniał Kira. - Będą potrzebne na zebraniu.
-Tak, tak. Już idę.
Siedziałam w kantorku, sprawdzając sprawozdania i odkładając do odpowiednich teczek. Nie było to może aż tak ważne, ale przecież nie mogłam się przez cały dzień lenić. Naprawdę nie wiedziałam, jak to jest, że, gdy Setsuko jest obecna w oddziale, zawsze jest coś do roboty. Może, dlatego, że wprowadza większy chaos, niż to warte. W efekcie zawsze jest dwa razy więcej roboty, niż było na początku.
-Co robisz?
-Jestem zajęta, Renji - mruknęłam.
-Wpadłem, bo myślałem, że nudzisz się bez Setsu.
-Jak widać, wcale się nie nudzę - odparłam, nie odrywając wzroku od papierów. - A ty nie masz nic do roboty?
-Mam chwilę wolnego czasu, to wpadłem.
-To wpadnij gdzieś indziej. Najlepiej w głęboką dziurę, z której się już nie wydostaniesz.
-Nie chcesz iść na obiad? - spytał Abarai, ignorując mój komentarz.
-To już ta pora? - spytałam, unosząc brwi.
-Idziesz? Chodź.
-Chcę to najpierw skończyć.
-Skończysz potem - burknął Abarai.
-Nie, Renji. Chcę to zrobić teraz - oznajmiłam z powagą. - Idź beze mnie.
-Ale uparciuch z ciebie. No chodź. Nie daj się prosić.
-Powiedziałam coś.
-Co wy wszyscy tak kochacie te papierki. Nie rozumiem - westchnął Renji, opierając się tyłkiem o blat biurka.
-Gdzie z tym zadkiem? Przeszkadzasz.
-Daj spokój. Nie bądź taka.
-Poskarżę się do Yumichiki, że mnie napastujesz - zagroziłam.
-Przecież cię nawet nie dotknąłem.
-Jak myślisz? Tobie uwierzy, czy mi? - spytałam, uśmiechając się słodko. - Jestem niemal pewna, że naśle na ciebie Ikkaku. Takie manto ci spuszczą, że przez tydzień nie wstaniesz.
-Rany - jęknął i podrapał się po karku. - Próbuję cię tylko rozweselić. Zawsze chodzisz taka naburmuszona, jak nie ma Setsu.
-Nie prawda - oburzyłam się i wywróciłam oczami. - A teraz sio. Przeszkadzasz mi.
-Ale przyjdziesz?
-Nie przyjdę - mruknęłam, ale przyszłam. Nie miałam, co robić, a Renji mimo wszystko był przyjacielem.
Wszystkiemu towarzyszyła muzyka
Followers
Rumors
I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D
Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!
Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!
Jak zobaczyłam tytuł, obawiałam się, co tu zastanę, a wyszło całkiem fajnie. Tak się przyzwyczaiłam, że to Kazuma jest kapitanem Trójki, że Ichimaru mnie też zaskoczył, lis jeden. Taki wyjęty prosto z Wybielacza. Że też mnie jest tak ciężko go odwzorować jak trzeba. Ech...
OdpowiedzUsuńKira! Prezent na Dzień Kobiet uważam za zaliczony. Szkoda, że jak zwykle maltretowany przez swego lisiego przełożonego. Żeby mu te persymonki bokiem wyszły.
Fajnie tak spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Zobaczymy, jak to potoczy się dalej.
Komentarza pod poprzednim rozdziałem spodziewaj się, jak skończę sprzątać. Przeczytałam i jestem zUa, ale o tym później.
Pozdrawiam
Laurie
A ja właśnie myślałam, że mi Ichimaru ciulowo wyszedł. Ale wgl jeszcze mu i tak zrobię krzywdę, bardzo, ale nie dosłownie, bo ta krzywda polega na tym, że powstanie jeszcze jeden dodatek z nim.
UsuńTch. Nie umiem już czytac o hotarubi i wykrzesać z siebie jakieś pozytywne uczucia. jeno sie we mnie gotuje. jeszcze ten ślepy ciul renji mnie dodatkowo wekurwił.
OdpowiedzUsuńale Ty widzisz, jak to działa? ju mejd mi dis! zywie do hotarubi uczucia jak do joffreya! i jeszcze jak do tej... wrozkowej pindy bana. chociaz, chyba nawet hotarubi mnie bardziej doprowadza do kurwicy macicy ;D to jest w pewnym sensie sukces, kurde, zeby sie mnie trzymaly na ta babe takie emocje. ale mimo to, tradycyjnie: tfuu! za moja zlosc, na próg! :D