Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

wtorek, 29 marca 2016

72 ~ Leisure.

 Kuźwa, w tym rozdziale ewidentnie widać wpływ dwóch osób. No, właściwie trzech, ale o trzeciej na koniec rozdziału.
No, co do jednej to się nie trudno domyślić (Heeej Wilczy :D ). Z drugą przebywam, na co dzień i to też widać.

***

      Rozległo się pukanie do drzwi. To był mój pierwszy prawdziwie wolny dzień, gdy mogłam się zrelaksować bez walk. Jakichkolwiek. Jednak ktoś śmiał mi w tym przeszkadzać. Nie zdążyłam nawet otworzyć mojego tryumfalnego wina. Westchnęłam cicho i powiedziałam "proszę", a do pokoju wszedł Kazuma z bukietem kwiatów.
  – Nie... – jęknęłam. – Nie psuj mi tego dnia, proszę.
  – Muszę cię rozczarować, ale to nie jest mój zamiar.
  – A jaki? – zdziwiłam się.
  – Nie dziwię się, że masz takie podejście – przyznał. – Wszystko przemyślałem i chciałem po prostu jeszcze raz przeprosić. Po prostu przeprosić...
  – Wiesz, chociaż, za co? – spytałam, marszcząc brwi.
  – Za bycie dupkiem – zaśmiał się Kazuma. – Miałaś rację... Nie potrafiłem być w porządku, zainteresować się, czy u ciebie wszystko w porządku. Martwiłem się tylko o siebie. Zaniedbałem ciebie i oddział, a w ostateczności potrafiłem tylko obwiniać wszystkich w koło. Chociaż, co do Byakuyi akurat miałem rację – dodał na końcu, ale raczej nie był to powód do radości.
  – Tutaj widocznie tak. Shigeru od początku mówił mi, że nie mylisz się, co do Byakuyi. Co nie zmienia faktu, że wybór należał do mnie – przypomniałam, prostując się i spojrzałam Kazumie prosto w oczy. – Nie spotykam się z nim, żeby zrobić ci na złość.
  – Wiem. To dobry facet...
  – Już nie chcesz go zabić?
  – Nie. Zadbałem też o oddział. Przeprowadziłem im porządny trening i ustaliłem terminy kilku kolejnych, a dokumenty już się nie piętrzą, więc nie musisz się martwić.
  – Rozumiem. To dobrze.
  – Dlatego przepraszam – powiedział i wręczył mi kwiaty.
  – Przyjmuję przeprosiny – odparłam, bo wreszcie czułam, że jego słowa są szczere. – Co zamierzasz teraz zrobić?
  – Być lepszym kapitanem i przyjacielem.
  – Trzymam kciuki.
  – Ale to nie znaczy, że poddam się bez walki – oznajmił Kazuma. – Ja cię nadal kocham i sprawię, że do mnie wrócisz.
  – Zobaczymy... Ale mam nadzieję, że nie będziesz w tym celu próbował nikogo zabić, ani szantażować.
  – Nie – zaśmiał się, lecz w jego oczach widziałam smutek. Zbliżył się i ucałował mnie w czoło, po czym wyszedł. W chwilę później pojawiła się Amy, która przylgnęła do mnie i raczej mogłam zapomnieć o piciu wina, chociaż miałam na nie jeszcze większą ochotę, niż wcześniej. Poza tym chwilę później i tak na głowę zwaliła mi się jeszcze Ivrel w towarzystwie Bris i Shigeru. Rozsiedli się i jeszcze otworzyli moje wino.
  – No nie dadzą ani chwili wytchnienia – jęknęłam.
  – Przesadzasz – mruknęła Iv, rozsiadając się pomiędzy Bris i Shigeru, którzy nie wyglądali na szczególnie zachwyconych tym faktem. – Jacy wy jesteście podobni – dodała, patrząc to na mnie, to na Shigeru.
  – To trochę przerażające, gdy mówisz to, obmacując mojego młodszego brata – skwitowałam.
  – Daj spokój, dawno nie widziałam Arrrrato, a Tsukiyama mnie ignorrrruje. Ja mam potrzeby wiesz?
  – Realizuj je gdzie indziej i na pewno nie na moim bracie – syknęłam. – Amy, idź do Leenalee, dobrze?
  – Nie chce – zaprotestowała dziewczynka.
  – Idź. Wieczorem przyjdę opowiedzieć ci bajkę – Amy wyszła, a ja odetchnęłam z ulgą. – Iv, oszalałaś, żeby obmacywać mojego brata? I to jeszcze przy dziecku?
  – Niech się uczy.
  – Wypierdalaj na drugą stronę – warknęłam i wbiłam ostrze Moeru w stolik tuż przed twarzą Ivrel. – Już!
  – Dobrrrra, dobrrrra, co ty taka nerrrrwowa? Okres?
  – To nie hormony tylko twoje zachowanie! – wrzasnęłam.
  – Nie, ewidentnie jesteś nerwowa, siostra – mruknął Shigeru, odpychając Ivrel. Ta wreszcie się poddała i usiadła po drugiej stronie stołu, rzucając mi pełne żalu spojrzenie. Popijaliśmy wino, a ja obserwowałam jak Bris i Shigeru zerkają na siebie nieśmiało.  Bez wątpienia coś się kroiło. Westchnęłam cicho, wspominając te pierwsze uniesienia, motyle w brzuchu. Poczułam się staro…
  – A właśnie, był u ciebie Kazuma nie? – odezwał się Shigeru. – Czego chciał?
  – Przyszedł przeprosić.
  – Serio? – zdziwiła się Bris.
  – No. Był dość przekonywujący.
  – I przyjęłaś przeprosiny? – spytał Shigeru, marszcząc brwi.
  – A dlaczego nie? Skoro były szczere?  – skwitowałam.
  – I co, wracasz do niego? – pytaniom nie było końca.
  – Tego nie powiedziałam.
  – Ale rozważasz to?
  – Szczerze mówiąc, to nie bardzo. Przynajmniej na razie, układ z Byakuyą mi pasuje – stwierdziłam, uśmiechając się mimowolnie.
  – Ale to coś więcej, czy chodzi tylko o seks? – wtrąciła się Ivrel.
  – Nie wiem. Zresztą to bez znaczenia – odpowiedziałam ze spokojem. – Jak na razie pasuje nam ten układ i nic więcej się nie liczy.
  – A ty Shgerrrru? Spałeś już z kimś? – ożywiła się Ivrel.
  – Tak. Pewnie... – odparł.
  – Och. Doprawdy? – zaciekawiła się Bris. – Nigdy się nie chwaliłeś.
  – Nigdy nie pytałaś – odpowiedział wymijająco Shigeru.
  – A z kim? – zaśmiałam się. – Chyba z własną dłonią.
  – Setsuko! – oburzył się Shigeru i zerknął na Bris. – No, a ty?
  – Ja? Cóż...
  – Też z nikim nie spałaś – zauważył tryumfalnie.
  – Też? – podchwyciła Bris. – Czyli jednak ściemniałeś.
  – Przecież to było oczywiste. Oj dzieci, dzieci – mruknęłam, kiwając głową z dezaprobatą.
  – Oj, Brrrrisiu, dużo się jeszcze musisz nauczyć – oznajmiła Ivrel głosem stuletniej mentorki.
  – Czego się czepiasz, młoda jest to i głupia – dodałam radośnie.
  – A niektórzy głupi pozostają do końca – odgryzła się Bris.
  – Jędza.
  – No chyba ty.
  – No już, już, dziewczyny – Shigeru odnalazł się w roli rozjemcy. – Nie kłóćcie się. – Warto dodać, że przy okazji objął Bris ramieniem, że tak niby przypadkiem. – Napijmy się lepiej.
      Z Ivrel parsknęłyśmy śmiechem.
       Popołudniu umówiona byłam z Matsumoto na zakupy. Chciałam sobie kupić jakąś fajną bieliznę, może też jakąś mniej oficjalną sukienkę, a Rangiku była świetnym doradcą i jeszcze lepszym kompanem takich wypraw. Nasz ostatni wypad całkowicie to potwierdził.
  – Ale to czego dokładnie szukasz?
  – Jeszcze nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
  – Ale czegoś ładnego i wygodnego, czy tylko ładnego? – dopytywała Matsu.
  – Czegoś zajebiście seksownego – oznajmiłam, szczerząc zęby. – Takiego, że kopara opada.
  – Tak podejrzewałam – skwitowała Matsumoto, uśmiechając się tajemniczo. – Jakie upodobania ma kapitan Kuchiki? Jakiś ulubiony kolor?
  – Kto powiedział, że to dla niego? – mruknęłam.
  – Oczywiście, że dla ciebie, a nie dla niego. Taką mam przynajmniej nadzieję... Chociaż to mógłby być ciekawy widok – zamyśliła się Rangiku. – Na przykład kapitan Kuchiki w stroju pielęgniarza. Albo... O wiem! Strażaka!
  – Matsu! – krzyknęłam. – Wracaj na ziemię.
  – Dobra. Co ty na to? – spytała, pokazując mi coś skąpego i koronkowego o bliżej nieokreślonym fasonie, w kolorze jednorożca. I z brokatem.
  – Eeee... Muszę odpowiadać?
  – A to? – podsunęła mi pod nos kolejny wieszaczek.
  – Czarne? Czerwone? – jęknęłam. – Proszę.
  – A ciemny róż?
  – Ujdzie – odparłam.
  – A może strój pielęgniarki jednak? – podsunęła Matsumoto pokazując na manekina.
  – Matsu...
  – Dobra. To nie. Ale weź powiedz... Jaki jest Kuchiki? No wiesz, tak prywatnie? – zapytała konspiracyjnym szeptem.
  – Potrafi zaskoczyć – oznajmiłam, błądząc wzrokiem po sklepie. – Jest... Fajny.
  – No, ale... Pytam o... No wieeeesz…
  – Cóż... Raczej nie mogę narzekać – odpowiedziałam wymijająco.
  – No a r... Rrrrrrr... Dusisz mnie – jęknęła Matsu.
  – Och, ręce mi się omsknęły – wyjaśniłam, uśmiechając się diabolicznie.
  – Na moją szyję?
  – Sama nie wiem, jak to się stało...
  – No więc? – naciskała Rangiku.
  – To mów ciszej – skarciłam ją. – Wszyscy na nas patrzą.
  – No, a który z kuzynów wypada lepiej?
  – Pod jakim względem?
  – Pod każdym.
  – Byakuya wypada lepiej pod prawie każdym względem – przyznałam cicho.
  – Mów dalej.
  – Kazuma... jest miły, wesoły, ale tak naprawdę jest egoistą. Chociaż i tak poczynił postępy, bo dzisiaj przyszedł mnie przeprosić i wygląda na to, że zdał sobie sprawę z własnych błędów, a to już dobry początek. Za to Byakuya... – urwałam na chwilę, próbując dobrać odpowiednie słowa. – Jest niby taki strasznie poważny no i faktycznie bardzo dokładny w swojej pracy oraz wymagający, ale jednak sprawiedliwy. Wymaga od innych, ale od siebie także. No i jeśli da mu się szansę to naprawdę potrafi zaskoczyć. Potrafi się uśmiechać. Ba! Nawet śmiać i bawić! Nie powie wprost, że się martwi, ale dał mi to nie raz poczuć. Jest troskliwy, czuły i taki no…
  – Och! To chyba poważniejsze, niż myślałam! – krzyknęła z przejęciem Matsumoto.
  – Co? Nieeeee.
  – No, ale tak się ciepło uśmiechałaś, gdy o nim mówiłaś. Wyglądasz na szczęśliwą no i w końcu jesteście razem, nie?
  – Nie wiem, czy razem... To bardziej układ. On wie, że kocham Kazumę, a ja wiem, że nigdy nie przestał kochać Hisany. Po prostu oboje potrzebujemy czyjejś bliskości – stwierdziłam. Jednak wieczorem czekała mnie miła niespodzianka.
  – Nie wierzę! – krzyknęłam, stając w drzwiach do salonu. – Pozbyłeś się tych futrzanych mebli?
  – Nie do końca – odparł Kuchiki. – Rukia je wzięła. Nie podobały jej się te, które miała.
  – Ale i tak...
  – Co myślisz o tych?
  – Pasują do ciebie o wiele bardziej  – stwierdziłam. – Proste, ale bardzo ładne. Wyglądają świetnie.
  – To może sprawdzimy, czy wygodne? – padło w odpowiedzi. 
      Wieczorem Byakuya zasnął dość szybko. Musiał być zmęczony. Ucałowałam go w czoło i jeszcze chwilę patrzyłam na jego śpiącą twarz. Czułam, że zaczynam się w nim zakochiwać. Nie wiedziałam jeszcze, czy to dobrze. Ten układ był w sam raz, podobało mi się to. Byłam szczęśliwa. Myśli Kuchikiego pozostawały jednak nieodgadnione, a to napawało mnie niepokojem. No, niby zmienił te meble dla mojego spokoju ducha, ale wciąż nie potrafiłam wyzbyć się tego, bliżej niezdefiniowanego strachu.
      Wróciłam do Czarnego Zakonu. Tylko, dlatego, że obiecałam Amy tą durną bajkę. Dzieciak był naprawdę wymagający i powoli kończyły mi się pomysły. Toteż tym razem wzięłam ze sobą z biblioteki jakąś książkę, żeby przeczytać kilka stron zanim dziewczynka zaśnie. Ulokowałam się obok niej i pozwoliłam, by wtuliła się w mój brzuch.
      Gdy tylko skończyłam czytać pierwszy rozdział, zorientowałam się, że Amy już śpi. Westchnęłam cicho. Wolałam jeszcze chwilę poczekać, zanim wyjdę, żeby się czasem nie przebudziła. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego dziecka. To nie tak, że na początku jej nie lubiłam. Wręcz przeciwnie, ale jakoś nie potrafiłam się nią zająć. Wcześniej nie miałam styczności z dziećmi, pomijając pojedyncze dusze, które musiałam tylko odesłać do Soul Society. Poza tym Amy przypominała mi mnie z czasów dzieciństwa. Lub raczej z czasów, które pamiętam.
      Kiedy nagle się obudziłam, nie mając rodziny, domu ani wspomnień, byłam przerażona i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam się odnaleźć w tym obcym, chłodnym świecie, ale nie miałam wyjścia. Dałam jakoś radę, chociaż doskwierała mi samotność. Zawsze bałam się samotności. Niewyparzony jęzor i buntowniczy charakter pomogły mi zdobyć szacunek wśród innych dzieci, a to pchało mnie dalej. Nienawiść do shinigami obojętnych na trudy naszego życia spowodowała, że zaczęłam zakradać się na drugą stronę muru, do Seireitei. Tak wszyscy dowiedzieli się o moim istnieniu.
      Potem poszło już z górki. Co jakiś czas odwiedzał mnie dziadzio, przynosząc słodycze i różne rzeczy. Ukitake też znalazł kilka razy czas, by się zjawić, a później przygarnął mnie Kisuke wraz z Yoruichi i sama zostałam shinigami. Zyskałam siłę.
      Natomiast Amy... Mała, bezbronna dziewczynka przypominała mi o tym, jak słaba byłam na początku. Przypominała mi o strachu, który odczuwałam, o tym wszystkim, czego pamiętać nie chciałam. Chciałam otoczyć ją opieką, przytulić i powiedzieć, że nie musi się bać. Z drugiej zaś strony irytowało mnie to, że jest tak bezbronna jak ja kiedyś.
      Wymknęłam się z pokoju i przystanęłam na korytarzu, zastanawiając się, co dalej. Nie wiedziałam czy wrócić do Byakuyi, czy już sobie darować. Pewnie lepiej byłoby wrócić, może nawet nie zorientowałby się, że wyszłam. Poza tym nie robiłam nic złego. A jednak  nie chciało mi się. Oparłam się o balustradę i spojrzałam w dół. Tam zobaczyłam Shigeru i Bris. Szli po schodach, za pewne na swoje piętro. Uśmiechnęłam się pod nosem. Naprawdę uroczo razem wyglądali.
  – To przykrrre, nie? – usłyszałam za plecami.
  –Co jest przykre, Iv?
  – Jak widzisz młodych, zakochanych – westchnęła. – Ale tobie to nie robi. Nie jesteś lepsza.
  – Nie jestem zakochana. A na pewno nie w ten sposób.
  – Och, daj spokój. Ty i Byakuya jesteście w tym już po uszy. Słodka parrrrka.
  – A ty Iv?
  – Już ty dobrze wiesz, kogo ja bym chciała – odparła, oblizując usta.
  – Oj, no właśnie chyba się pogubiłam – mruknęłam pod nosem. – Tsukiyama? Arato? A może nasz Renji?
  – Nie są źli, ale Grrrrimmjow bije ich na głowę – stwierdziła Ivrel i westchnęła ponownie. – Wiem, co myślisz – dodała. – Ciągle mi powtarzasz, że to wróg. Dla was pewnie faktycznie.
       Wzruszyłam ramionami.
  – Wróg, czy nie... Serce nie sługa – powiedziałam cicho, a Ivrel spojrzała na mnie zaskoczona. – Tak długo jak masz to na uwadze to, kim naprawdę jest, nie będę się wtrącać. O ile uda ci się go złapać w swoje sidła.
  – Zaraz w sidła. Ja nie chcę go łapać, tylko ujarzmić. A nawet nie wiem, czy na pewno ujarzmić. No przynajmniej pewną jego część.
  – Podejrzewam – zaśmiałam się
      Ostatnimi czasy coś jeszcze mnie martwiło, lecz z powodu koszmarów i walki z Hotarubi, zepchnęłam to na dalszy plan. Tym razem jednak nie mogłam dłużej ignorować problemu. Wystarczyło już, że zaprzepaściłam sprawę swojego wzroku, ale zdążyłam się już przyzwyczaić, że nie widzę na prawe oko. Ale teraz już wypadało o siebie zadbać, zanim odsuną mnie od walki. Dlatego następnego dnia postanowiłam spotkać się z kapitan Unohaną. Nie było mi to może specjalnie na rękę, ale coś mi mówiło, że tym razem nie obejdzie się bez jej pomocy.
      Poddała mnie całej serii różnorakich badań, mniej lub bardziej przyjemnych. Zawsze wiedziałam, że kapitan Czwórki ma coś z sadystki... Po wszystkim usadziła mnie w swoim gabinecie i poszła przejrzeć wszystkie wyniki, zanim przedstawi mi diagnozę. Siedziałam jak na szpilkach, chociaż w głębi duszy znałam już odpowiedź. Wciąż jednak się łudziłam, że być może się mylę, że to nie mogło mi się przytrafić, że Unohana znajdzie inne wytłumaczenie, ale jakże nikła była to nadzieja.
      Wreszcie przyszła kapitan czwartego oddziału, spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegałam coś na kształt współczucia, jeśli nie litości. Musiałam być naprawdę blada, bo położyła mi dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pokrzepiająco i dopiero po chwili usiadła na przeciw mnie.
  – To już pewne? – spytałam cicho, ledwo dosłyszalnie.
  – Nie mam żadnych wątpliwości. Przykro mi...
  – Ile czasu mi zostało?
  – Pół roku.
  – Jak długo będę w stanie walczyć? – To było najważniejsze.
  – Najlepiej wcale, ale pewnie nie dam rady cię przekonać....
  – To prawda, pani kapitan, nic nie jest w stanie zmienić moich decyzji. Więc? – ponagliłam ją, patrząc jej prosto w oczy.
  – Nie więcej niż dwa miesiące, kategorycznie – odparła wreszcie – Potem i tak nie będziesz w formie, by walczyć.
  – Rozumiem, to i tak nieźle. Mam jakieś pole manewru.
  – Boisz się? – spytała Unohana.
  – Oczywiście... Kto by się nie bał?
  – Mogę ci jakoś pomóc? Jeśli jest coś, chętnie ci pomogę – zaproponowała. – Chcesz o tym jeszcze porozmawiać?
  – Nie, przynajmniej nie teraz. Zjawię się, gdy zostanie mi już niewiele czasu lub zajdzie taka konieczność.
  – Skoro tak uważasz...
  – Już postanowiłam.
  – No dobrze. Gdybyś czuła się bardzo źle, przyjdź, coś zaradzimy – powiedziała Retsu.
  – Dobrze, dziękuję – powiedziałam. – Proszę tylko zachować to w tajemnicy, nie tak, jak kwestię mojego wzroku – dodałam, marszcząc brwi.
  – Niech będzie. Chociaż lepiej, gdyby ktoś wiedział.
  – Na razie wystarczy, że pani wie – stwierdziłam – Gdy przyjdzie czas na pewno powiadomię wybrane przez siebie osoby.

***

Last but not least...
Końcówka inspirowana serią [Bleach] Druga miłość by Laurie ^^
Ale więcej dowiecie się niebawem.

3 komentarze:

  1. Czemu mnie nie dziwi, że wolny dzień został Setsu zabrany przez wszystkich dookoła? Kurczę, Kazumy się nie spodziewałam. Lepiej, sądziłam, że wyleciał z obsady na dobre, choć to byłoby niemożliwe. Obawiałam się trochę, że Setsu zaraz sobie przypomni o tej miłości i wróci do tego ciołka. Po prostu miałam takie wrażenie. Dobrze, że się myliłam.
    Bris i Shigeru - słodka parka, choć trzeba by ich pchnąć bardziej ku sobie. Naprawdę im kibicuję i Iv klejąca się do Shigeru mnie wkurza. Niech idzie zapolować sobie na Grimma. Albo kogoś innego. Nie żebym jej nie lubiła, ale...
    Matsumoto jak zwykle genialna. To, co tam powiedziałaś o Setsu i Byakuyi, przypomina mi "Drugą Miłość". Tak troszkę :)
    Byakuya pozbył się mebli Hisany. Cud. Szok i niedowierzanie. Może to jest takie powiedzenie, że zależy mu na Setsu.
    Niepokoi mnie ta końcówka. Setsu zostały dwa miesiące? Nie, nie zgadzam się. Będę ryczeć przez Ciebie, Tris, cholero jedna. Zobaczysz. Będziesz za to odpowiedzialna.
    Inspiracja "Drugą Miłością"? Toć mnie zaszczyt kopnął. Zobaczymy, coś Ty tam wymyśliła. Zobaczymy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Kazuma poszedł na chwilę w odstawkę, ale jak mogłabym się go pozbyć całkowicie? Musiałabym go zabić, a on się jeszcze przyda.
      Nad Bris i Shigeru jeszcze pracuję. Może zrobię im jakiś specjalny rozdział. Nie wiem. Na razie przygotowuję się do 4 kwietnia. *w*
      Hm... No kuźwa zawsze się staram, żeby nie ale to, co czytam jednak stanowczo ma jakiś wpływ cholera na to, co piszę :/ Zresztą oni w sumie przeżywają drugą miłość faktycznie. Ba! Byakuya nawet drugą młodość :D
      Tak, końcówkę ewidentnie wymyśliłam czytając Drugą Miłość. :D Co prawda wątek, który czytałam nie miał zbyt wiele wspólnego z tym, co mam tu, ale nagle doznałam olśnienia :D Chociaż poderzjewam, że muszę uszczelnić drzwi i okna jakby rozwścieczony tłum postanowił mnie spalić na stosie >.<

      Usuń
  2. Biedna, nachalna, niekochana Iv ;D Aż ją sama miałam ochotę opierdolić albo ukochać, nie wiem co lepiej by zrobiło na niewyżycie.

    Kazuma i kwiaty, i przepraszam. I co jeszcze. ;D No dobra,damy mu drugą szansę.

    Co jest kurwa, rak watroby z przepicia? -.- Nie wiem co knujesz ale mi sie to kurwa nie podoba. tch. dlatego foch i zwiezle i krotko i FOCH. Kurwa co rozdział się człowiek musi czymś martwić zamartwiać no. FOCHx500

    OdpowiedzUsuń