Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

niedziela, 27 marca 2016

New Capitan 7

       Z każdym dniem oddział trzeci zyskiwał na sile. Było widać, że shinigami Trójki, dotychczas zaniedbani, wreszcie czują się ważni i przykładają się do treningów prowadzonych przez Shigeru. Widząc aprobatę na mojej twarzy, gdy obserwowałam ich każdego dnia, zaczynali również ćwiczyć samotnie w wolnym czasie. Szybko odzyskali utraconą formę i chęć do pracy. Natomiast ja mogłam odetchnąć z ulgą.
  – Shigeru – powiedziałam, któregoś razu – może chcesz wrócić już do Czarnego Zakonu? – spytałam. – Ja zostanę tu jeszcze trochę. Oczywiście nie wyganiam cię, najchętniej trzymałabym cię tu zawsze, ale Bris na pewno tęskni.
  – Nie tęskni. Na pewno jest z Kandą – naburmuszył się Shigeru.
  – Ty znowu swoje? – mruknęłam. – A jak nie jest? Czy postanowiłeś już coś?
  – Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć.
  – Uparciuch – westchnęłam, uwieszając się bratu na szyi. – Dlaczego z ciebie taki uparciuch?
  – Poradzisz sobie beze mnie?
  – Nie wiem – zaśmiałam się. – Ale dzięki tobie udało mi się ogarnąć najważniejsze rzeczy. Teraz powinieneś pomóc sobie.
  – Czyli jednak mnie wyganiasz – westchnął Shigeru.
  – Nie wyganiam – odpowiedziałam. – Ale nie chcę, żebyś przeze mnie marnował tu czas. Przynajmniej nie więcej, niż to potrzebne.
  – Nie było mi tu źle.
  – Ale i tak wiem, że tęsknisz za Bris i resztą przyjaciół.
  – Ty też.
  – Ale ostatecznie tu zawsze było moje miejsce – zauważyłam. – Chociaż i w Czarnym   Zakonie jest mój dom. – Idź i nie poddawaj się – powiedziałam. – Lubię Kandę, ale i tak zawsze będziesz moim faworytem – oznajmiłam, uśmiechając się pokrzepiająco. – Poza tym, zawsze możesz tu wrócić, więc pilnuj tej przepustki.
  – Pewnie. Uważaj na siebie, siostra – powiedział Shigeru i poklepał mnie po ramieniu.
  – Tylko przyjdź się pożegnać ze wszystkimi.
  – Tak, tak – mruknął.
      Westchnęłam cicho. Dobrze mi się tak żyło. Nasza dwójka razem, ale nie mogłam go trzymać dla siebie. Musiałam pozwolić mu odejść. Wciąż był jeszcze w zasięgu mojego wzroku, a ja już tęskniłam. Pokiwałam głową z niedowierzaniem, w stosunku do własnego zachowania. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na mojego braciszka i że ja również wskoczyłabym za nim w ogień.
      Ale do wieczora udało mi się ogarnąć papiery, nim Shigeru się spakował. Toteż zabrałam Jiro i całą trójką udaliśmy się do Czarnego Zakonu, chociaż na chwilę.
  – Shigeruuuuuuuu! – krzyknęła Bris, rzucając mu się na szyję. – Rany! Nie było cię tak długo.
  – Musiałem pomóc Setsu – mruknął Shigeru, jakby od niechcenia, ale pogłaskał dziewczynę po włosach.
  – Mogłeś się, chociaż odezwać od czasu do czasu, a od ciebie przez dwa tygodnie żadnych wieści nie było! – Bris była ewidentnie zła. Nic dziwnego, bo na temat Shigeru wiedziała tylko ode mnie. – Powinnam się na ciebie obrazić.
  – Ale tego nie zrobiłaś.
  – Bo tęskniłam, głupku.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zostawiłam młodych samych sobie. Nie wypadało przeszkadzać nieświadomym zakochanym, którzy i tak byli już w swoim świecie i nie zwracali na nas uwagę. Jiro pociągnęłam za sobą do sekcji naukowej.
  – Yo! – powiedziałam na powitanie.
  – Gdzieś ty wsiąknęła na tak długo? – spytał Reever.
  – Ach, było sporo roboty – skwitowałam. – Jutro rano wracam z powrotem do Seireitei – dodałam.
  – To się tam streszczaj. Brakuje nam ciebie i grupy z twojego oddziału – wtrącił się Russel.
  – Maks dwa tygodnie – powiedziałam. – Tyle mi trzeba, by wyjść ze wszystkim na prostą.
  – Nie wymagasz za dużo? – zaśmiał się Reever.
  – A dajcie wy mi spokój – mruknęłam. – Jiro, zostawiam ich tobie. Muszę jeszcze zajrzeć do Kumuiego.
  – Dlaczego ja? – jęknął Jiro, patrząc na mnie wzrokiem zbitego psa.
      Poklepałam go tylko po plecach i zniknęłam w shunpo. Po tym jak poinformowałam Koumuiego o postępach i tym, kiedy przewiduję wrócić, a potem udałam się do pokoju Byakuyi. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia, weszłam do środka.
  – Setsuko? – Kuchiki był wyraźnie zdziwiony moją wizytą.
  – Wpadłam tylko na trochę – oznajmiłam. – Jutro rano wracam do Seireitei.
  – Rozumiem.
  – W zasadzie chciałam tylko powiedzieć, że miałeś rację, wcześniej... Co do oddziału – dukałam, nie mogąc zebrać myśli. – Jest już o wiele lepiej. Wszyscy ciężko pracują.
  – Bo mają dobrego kapitana – stwierdził Byakuya, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
  – Bo mają kapitana, który ma wspaniałych przyjaciół – poprawiłam go i uśmiechnęłam się lekko. – Co u... Co u Kazumy?
  – Dobrze. Mają dużo pracy z połączeniem biznesu, ale mówił, że wszystko jest ok.
  – Rozumiem.
  – Wybaczysz mu kiedyś?  – spytał Kuchiki.
  – Kiedyś pewnie tak... Ale potrzebuję czasu.
  – Ale mylisz się, jeśli sądzisz, że wiedziałem o tym dużo prędzej, niż ty – oznajmił nagle. – O wszystkim wiedział jedynie głównodowodzący, a cała sprawa prowadzona była w tajemnicy.
  – Próbujesz się tłumaczyć? Ty? – zdziwiłam się.
  – Za dwa dni będę znowu w oddziale szóstym, przyjdź wtedy.
  – Po co?
  – Przyjdź.
  – No dobrze – odparłam. Następnego dnia, rano, wezwałam do siebie Yoichiego.
  – Wzywała pani – stwierdził, wchodząc.
  – Tak – przyznałam. – Chciałabym, żebyś dzisiaj po pracy został chwilę dłużej, mógłbyś?
  – Oczywiście – odparł z etuzjazmem chłopak. – Coś się stało?
  – Nie, chciałam cię gdzieś zabrać – wyjaśniłam. – Nie musisz się obawiać.
      Yoichi miał być pierwszą ze zmian, które zamierzałam wprowadzić w hierarchii oddziału. Był bystry, a ostatnio opanował wreszcie shikai. Widział mi się na nowego szesnastego oficera. Jednak nie zamierzałam przyznać mu tego tytułu tak łatwo. Zamierzałam zapewnić mu najpierw przeszkolenie.
  – Właściwie, to nie jest nasza jedyna wycieczka – oznajmiłam. – Zamierzam cię za sobą ciągać przez jakiś tydzień.
  – Tak jest.
  – I tak nie masz wyboru – zaśmiałam się. – Ale obiecuję, że następne dni będzie to przynajmniej w godzinach pracy.
  – Zamierzałem trenować, ale jedno popołudnie mnie nie zbawi – stwierdził Yoichi.
  – W takim razie wiele nie stracisz.
      Zabrałam Yoichiego do oddziału jedenastego, gdzie czekał już na nas Madarame. Wszystko było ustalone.
  – Yo, Ikkaku – powiedziałam radośnie, wchodząc do dojo. – Przyprowadziłam go.
  – Czekałem, Setsu.
  – O co chodzi? – strapił się Yoichi.
  – Oto co dla ciebie przygotowałam – zaśmiałam się radośnie. – Prywatny trening z Madarame Ikkaku.
  – Pani kapitan chyba oszalała – jęknął chłopak. – Gdzie ja przeciwko panu oficerowi.
  – Cóż... Nie wątpię, że to będzie to ciężka walka – przyznałam spokojnie – wierzę natomiast, że porady Ikkaku okażą się dla ciebie bardzo cenne. Ikkaku specjalizuje się w szermierce, która dotychczas służyła ci, jako główny sposób walki. Ja sobie tu posiedzę i popatrzę.
  – Nie jęcz młodziaku, tylko stań do walki – prychnął Madarame i rzucił chłopakowi drewniany miecz. – Zaatakuj, gdy będziesz gotowy.
  – Przyniosłem herbaty, Setsuko – usłyszałam ze strony wejścia głos Ayasegawy.
  – Yumi – uradowałam się. – Też zostałeś?
  – Oczywiście, gdy tylko usłyszałem, że się tu zjawisz.
  – To miłe.
  – Jak sobie radzisz? – spytał Yumichika.
  – Jak widzisz, oddział prosperuje coraz lepiej.
  – Pytałem o ciebie – stwierdził mężczyzna, krzywiąc się i położył swoją dłoń na mojej. – Nie przemęczaj się. Jeśli potrzebujesz pogadać, moje drzwi są zawsze otwarte.
  – Dziękuję – odpowiedziałam cicho i wzięłam głęboki oddech. – To wiele dla mnie znaczy. To właśnie świadomość, że mogę liczyć na przyjaciół, pozwala mi przeć do przodu.
  – Jesteś silna, wiem, że dasz radę.
  – Nie mam innego wyjścia – zaśmiałam się. – Ale wiesz, Yumi? Odkąd Kazuma odszedł, zniknął z mojego życia, czuję się lepiej. Jakby wolna.
  – Może to pierwszy krok do tego, by znaleźć szczęście?
  – Nie wiem, może. Tylko nie wiem, gdzie tego szczęścia szukać.
  – Nie szukać – powiedział Yumichika, kiwając głową z dezaprobatą. – Ono znajdzie cię samo. Ono jest w tobie.
  – Twoi przyjaciele, twoi podwładni, twoja rodzina. To jest szczęście. Nawet, jeśli teraz czujesz, że coś straciłaś...
  – Nie. Zwłaszcza teraz, przekonałam się, jak wiele zyskałam przez ostatni rok.
  – W takim razie dasz radę – zaśmiał się Ayasegawa. – Skoro już to wiesz.
  – Wszyscy tak o mnie dbają i jeszcze brakuje, żebym tego nie zauważała – skwitowałam. – Wiesz jak mnie podwładni ukochali w dniu po weselnego kaca? Koji przyniósł ze swojego ogrodu miętę na herbatę, Jiro przyniósł lekkostrawne śniadanie, Motoki i Takanobu dostarczali mi dokumenty i wszystko, co potrzebne do ogrodu, gdzie siedziałam obserwując trening prowadzony przez Shigeru. Czego chcieć więcej?
      Co jakiś czas zerkałam na walkę Ikkaku z Yoichim. Madarame się nie powstrzymywał, co znaczyło, że uznał starania mojego podwładnego. Przy okazji udzielał mu wskazówek i wytykał błędy. Gdy było po wszystkim, w ramach nagrody, zabrałam Yoichiego na kolację i sake. Nie chciałam jeść sama w domu, więc było to raczej samolubne życzenie, ale chłopak ucieszył się bardzo na tę propozycję.
  – Zamawiaj, co chcesz – oznajmiłam. – Ja stawiam.
  – To ja poproszę curry – powiedział do kelnerki.
  – A dla pani? – spytała dziewczyna.
  – To samo.
  – Czyli dwa razy curry, tak? Coś jeszcze?
  – Sake i dwa kieliszki – powiedziałam.
  – Rozumiem. Za chwilę przyniosę.
  – Nie często ma się zaszczyt wypić sake ze swoim dowódcą – zamyślił się Yoichi. – Szczerze mówiąc trochę mi głupio.
  – Zupełnie niepotrzebnie – mruknęłam. – Kolacja to nagroda za ciężką pracę. Chętnie porozmawiam sobie z dobrze rokującym shinigami.
  – Dobrze rokującym? Oficer Madarame rozłożył mnie na łopatki.
  – Głupoty gadasz – sarknęłam, rozlewając do kieliszków sake przyniesione przez kelnerkę. – Ikkaku bardzo cię chwalił, gdy z nim chwilę rozmawiałam. Zresztą z pokonaniem tego skubańca to i ja miałabym pewnie problem. Ikkaku jest bardzo silny i nade wszystko doświadczony, a to coś, czego jeszcze ci brakuje. Ale zdobędziesz to doświadczenie z czasem.
  – Mam nadzieję, że będę kiedyś, chociaż połowie tak silny jak pani kapitan.
  – Młody jesteś – stwierdziłam z uśmiechem i napełniłam ponownie kieliszki. – Jeszcze mnie prześcigniesz. Zresztą mówiłam ci już po pierwszym pojedynku, że podoba mi się twój styl walki. Rozumiem twój styl. Potrafisz swoje wady przekuć na zalety. Tak właśnie należy postępować – ciągnęłam dalej. – Gdy ja dołączyłam do oddziału, latałeś jeszcze w pieluchach – skwitowałam, uśmiechając się pod nosem. – To uświadamia mi, że nie mam już 16 lat, a ciągle tak się czuję. Niemniej, gdy zostałam szesnastym oficerem, oczywiście umiałam już panować nad shikai, ale poza tym nie była silna. Ledwo zaliczyłam w akademii demoniczną magię, a z zajęciami teoretycznymi było jeszcze gorzej. Wszystko, co miałam to shikai i szermierka. Co prawda w tamtych czasach najczęściej chodziłam na misję z Hotarubi.
  – Ach, byłą panią porucznik...
  – Tak, właśnie. Ona była wtedy już dziewiątym oficerem. Była wszechstronna i bardzo silna. Ale mogłam walczyć u jej boku, dzięki moim strategiom. Dzięki nim nadrabiałam – oznajmiłam. – Ale nie zamierzam się chwalić. Chodzi mi o to, że nie zawsze trzeba być we wszystkim biegłym. Świetnie sobie radziłeś nawet bez shikai. Teraz, gdy udało ci się je uwolnić, pracuj nad tym, żeby je udoskonalić, zapanować nad nim i pogłębić więź ze swoim zampaktou. Dusza miecza to istota, która nigdy cię nie porzuci, zawsze będzie u twego boku, ponieważ jest częścią ciebie. I nawet, gdy cały świat obróci się przeciwko tobie, twoje zampaktou zawsze będzie ci służyć. Dlatego dla nas shinigami to takie ważne. Osiągnąłeś to, ale nie poprzestawaj w treningach, brnij do przodu. A ja, jako kapitan, stworzę ci wiele okazji do zaprawienia się w boju. Wiele się po tobie spodziewam.
  – Do, czego pani zmierza? – spytał z powagą Yoichi. – Domyślałem się, że ten trening jest nie bez powodu. Proszę nie owijać w bawełnę.
  – Chciałabym cię awansować na oficera, ale najpierw chcę, żebyś przeszedł trening, który dla ciebie zaplanowałam. Twój awans będzie pierwszą prawdziwą zmianą, którą wprowadzę – wyjaśniłam. – Powiem więcej, szesnastym oficerem będziesz na pewno, chyba, że pokażesz mi, że stać cię na jeszcze więcej. To walka, w której nic nie tracisz, więc nie ma potrzeby, żebyś odczuwał presję. Ty już masz to stanowisko. Jednak chciałabym, byś w tych treningach dał z siebie wszystko.
  – Rozumiem. Dziękuję bardzo, pani kapitan.
  – Za co? – prychnęłam. – Awans zawdzięczasz własnej, ciężkiej pracy. Nie mi.
  – Ale pani to doceniła.
  – Zawsze doceniam takie rzeczy. Teraz jeszcze uczę się to okazywać – zaśmiałam się, popijając sake. – Ale oczywiście zdolność do walki to nie jedyna rzecz, potrzebna do zostania oficerem. Potrafisz dobrze ocenić sytuację i łatwo nawiązujesz kontakty, ale chcę cię przetestować jeszcze trochę, w jeszcze większym zakresie. Wiem, że ten tydzień może być troszkę ciężki, ale nie trać wiary w siebie.
  – Tak jest.
  – A dzisiaj naprawdę dobrze się spisałeś. Możesz być z siebie dumny, bo wierz mi, nie łatwo uzyskać pochwałę od Ikkaku.
  – Tak jest.
  – A teraz napijmy się – powiedziałam, nalewając ponownie sake i wzniosłam kieliszek w górę. – Za twój awans.
  – Nie – zaprotestował chłopak. – Za oddział trzeci.
  – Niech i tak będzie – zgodziłam się. – Za oddział trzeci. Nasz oddział...
      Następnego dnia zabrałam Yoichiego do Dziewiątki, gdzie odbył trening pod czujnym okiem Hisagiego. W tym czasie po oddziale rozniosły się już rozmaite plotki. Uwadze moich podwładnych nie uszło to, że zabieram gdzieś jednego z nich. Ale wersje były niestworzone. Koji i Jiro wszystko mi przekazali, podczas rozmowy w moim gabinecie.
  – Większość uznała, że Yoichi będzie nowym porucznikiem – oznajmił Koji. – Albo przynajmniej trzecim oficerem, że pani kapitan tak go ze sobą zabiera.
  – A to nie, ja słyszałem lepszą wersje – stwierdził Jiro, uśmiechając się szeroko.
  – Och? – zaciekawiłam się. – Jaką?
  – Że to pani kochanek – padło, a ja parsknęłam śmiechem.
  – Yoichi to dobry chłopak, ale trochę za młody jak na mój gust – stwierdziłam, krzywiąc się. – Nie wykorzystuję młodzieży seksualnie.
  – Ale wie pani kapitan, jak to jest. Nic pani nie mówi, to snują domysły.
  – Wszystko ogłoszę w poniedziałek – wyjaśniłam. – Jak już skończę ciągać Yoichiego po innych oddziałach.
  – Ale tak między nami, niech pani powie, o co chodzi – mruknął konspiracyjnie Koji. – Przecież żaden z nas nie wygada.
  – Hmm... Nie – zaśmiałam się. – Nie przekonacie mnie.
  – Ale awans? – podsumował Jiro, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Wiedziałem. Ale sądząc, po tym jak się pani śmiała, to na pewno nie na porucznika. Na oficera. – Wzruszyłam ramionami. – Nic pani nie mówi, czyli mam rację.
  – Ale z ciebie mądrala – skwitowałam. – Dopijać herbatę i do roboty.
  – Huuuh? Przecież za chwilę i tak koniec zmiany. – No... Nie dla ciebie, Jiro. Chciałabym z tobą jeszcze porozmawiać.
  – To może ja już pójdę – zaproponował Koji.
  – Spokojnie – uspokoiłam go. – Wypijmy najpierw herbatę. W sam raz skończy się zmiana. Zasłużyliście na odpoczynek. Zresztą i tak nie ma już, co robić. Ostatnio wszyscy tak się uwijacie z robotą, że nie mam już zadań, które mogę wam przydzielać.
      Zanim tydzień się skończył zabrałam Yoichiego także do oddziału szóstego, gdzie wraz z jednym z oficerów Kuchiego pomógł dowodzić grupą podczas wypadu do Rukongai. Dokładniej mówiąc, miał tą grupą dowodzić. Shinigami, który zajmował się tym zazwyczaj, był właśnie dziewiątym oficerem i miał ocenić, jak Yoichi radzi sobie z tym zadaniem. O dziwo, Byakuya zgodził się na coś takiego bez większego problemu.
      Kolejnego dnia zamierzył się z Rukią, która również bardzo dobrze oceniła ich starcie. Całej walce, wraz ze mną przyglądał się Ukitake. Zasiedliśmy w ogrodzie, nieopodal bojówki, popijając herbatę przyniesioną przez trzecią oficer.
  – Wreszcie wykonałaś ruch – stwierdził kapitan Trzynastki.
  – Cóż... W końcu musiałam.
  – Więc?
  – "Więc"? – zdziwiłam się.
  – Co dla niego przyszykowałaś?
  – Do końca tygodnia będzie trenował ze mną.
  – A co potem? – dopytywał Ukitake.
  – A potem awans – odparłam, patrząc mu prosto w oczy.
  – Na dziewiątego oficera, jak mniemam?
  – Czytasz w myślach, kapitanie Ukitake? – zaśmiałam się.
  – Wymagasz od niego stanowczo więcej, niż od kogoś na stanowisko szesnastego oficera – stwierdził spokojnie mężczyzna. – Twoje oczy aż błyszczą z radości. To znaczy także, że on jeszcze nie wie.
  – Nie wie. Ale to nie jedyny awans, który jutro ogłoszę. Te treningi przygotowałam, żeby upewnić się, czy się nada – wyjaśniłam, popijając herbaty. – I teraz jestem już w stu procentach pewna. Pomijając trzeciego oficera i porucznika, pozostałe stanowiska mam już wybrane.
  – Może teraz zdradzisz mi szczegóły.
  – Kojarzysz Motokiego, kapitanie Ukitake? – spytałam. – Kończył akademię razem ze mną i Hotarubi.
  – Pamiętam. To taki wesoły chłopak, często było widać was razem.
  – Właśnie. Znam go dobrze i jego zdolności, a trening z Shigeru tylko utwierdził mnie w tym, że już dawno powinien zostać piątym oficerem. Ale się chłopak zdziwi.
  – Czy on nie był czasem szesnastym?
  – Był. Aż się dziwię, że Kazuma nadal trzymał go tam, zamiast awansować. Motoki jest naprawdę zdolny. Zastanawiam się, czy Kaz nie potrafił dostrzec potencjału podwładnych, czy zwyczajnie się nie przyglądał – westchnęłam. – Doprawdy nie wiem...
  – Może miał w tym jakiś cel.
  – Nie wiem, może.
  – Ale rozumiem, że to jeszcze nie koniec awansów.
  – Nie – zaśmiałam się. – Krucho się zrobiło wśród szesnastych oficerów, a oni przecież prowadzą pojedyncze grupy. Zrobiłam małą reorganizację grup i wybrałam dwóch nowych, dołączą do obecnych.  Obecnie jest tylko Jun i Eizo. Dołączą do nich Takanobu i Shinsaku – oznajmiłam. – Żaden z nich nie ma bankai, ale to silni, doświadczeni w boju shinigami. Doskonale poprowadzą swoje grupy.

1 komentarz:

  1. Kapitan Setsu daje radę. Teraz nie mam już żadnych wątpliwości, że nadaje się na to stanowisko. Jeśli coś pozostało, to z pewnością się wyrobi z czasem.
    Już zapomniałam, że Shigeru przecież jest zazdrosny o Kandę. Zupełnie niepotrzebnie, a przecież Bris na niego czekała, gdy tylko wrócili. Idź ty mały zazdrośniku.
    Widzę, że Setsu porządnie się wzięła za swoich przyszłych oficerów. Nieźle. I na początek ten skubaniec Ikkaku. Nawet Yumi się pojawił. Klimat Jedenastki odhaczony. Resztę też miło zobaczyć.
    Czekam na kolejną część NC.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń