Witajcie słoneczka! Dzisiaj mija rok,
odkąd założyłam Behind Last Crossroad. Dokładnie 4 kwietnia 2015 roku.
Następnego dnia pojawił się pierwszy rozdział. Nie licząc dzisiejszego, jest
ich 85, z tego 13 to gratisy.
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że
ktokolwiek będzie to czytał, więc dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają.
Zarówno tym osobom, które komentują, jak i pozostałym. Przy takich
komentarzach, jakie dostaję, warto pisać nawet dla jednej osoby. <3 Uwielbiam Was.
Nie sądziłam też, że tak bardzo
pokocham tą historię. Co prawda, nie mogę jeszcze powiedzieć, że zbliżamy się
ku końcowi. (Jeszcze trochę zostało) Aczkolwiek, wiem, że będzie brakowało mi
Setsuko i reszty ekipy, gdy zakończę tą historię.
Nie przedłużając… Zapraszam was na
pierwszy rozdział mini serii pod tytułem: Dorwać Lisa. Enjoycie!
***
Młoda kobieta pewnym krokiem
przemierzała ulice Seireitei. Na ramieniu zawieszoną miała ogromną torbę.
Jednak to nie było dużo, jak na to, że zmieściła w niej swój cały dobytek.
Oczywiście przykuwała sporo uwagi, przez to, że szła tak obładowana. Dla niej
nie miało to znaczenia. Uniosła wyżej głowę i wypięła dumnie pierś. Na jej
twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nic dziwnego, w końcu osiągnęła swój cel.
Ukończyła akademię i została shinigami, a następnego dnia miała zacząć pracę.
Była już prawie u celu, więc wyciszyła
reiatsu i obeszła teren oddziału, po czym przeskoczyła przez mur. Do kwatery
chciała się dostać niezauważona. Weszła do budynku, torbę rzuciła na białą,
zapewne także drogą, zamszową sofę, po czym skierowała się do kuchni. Dłuższą
chwilę buszowała po szafkach, sprawdzając ich zawartość. Zaparzywszy herbatę,
zajrzała do lodówki i zabrała stamtąd jogurt oraz miskę pełną persymonek. Jakby
nigdy nic, rozsiadła się w fotelu i położyła nogi na szklanym blacie stolika do
kawy. Teraz musiała tylko poczekać, aż on wróci. Do tego czasu kobieta zdążyła
zajrzeć niemal w każdy zakamarek kwatery i wyjeść wszystkie owoce.
– ...wczoraj trochę persymonek – męski głos rozległ się przy wejściu. –
Możemy zjeść je na deser.
– Nie, wiesz, że nie przepadam za bardzo za persymonkami – padło w
odpowiedzi.
– Może jesteś głodna?
– Przecież jadłam niedawno obiad z Shuheiem
Wysoki, nieco żylasty mężczyzna o
srebrnych włosach i chytrym uśmiechu, wszedł do salonu. Tuż za nim podążyła
kobieta o bujnych, rudych włosach i błękitnych oczach. W pierwszej chwili żadne
z nich nie zauważyło gościa, który wciąż maskował poziom swojego reiatsu.
– Zaparzę herbaty. Rozgość się.
– Ja się tym zajmę – zaproponowała ruda.
– Ty sobie usiądź – nalegał mężczyzna i delikatnie pchnął Matsumoto
Rangiku w stronę sofy. Dopiero wtedy zauważyli siedzącą tam kobietę. Bujne,
czarne włosy spadały kaskadą na jej ramiona, a ciemnozielone oczy obserwowały
ich uważnie przez cały czas. – Kim jesteś? – zapytał Ichimaru Gin i natychmiast dobył swojej katany, kierując ją
ku nieznajomej. – Mów.
– Ładnie się tu urządziłeś – odpowiedziała tamta, ani trochę nie
przejmując się groźbą w głosie mężczyzny.
– Kim jesteś? – powtórzył Gin.
– Już o mnie zapomniałeś? – spytała kobieta i odgarnąwszy włosy,
skrzyżowała ręce na piersi. – To naprawdę wygodne, tak sobie o kimś zapomnieć.
Aż tak się przecież nie zmieniłam, chociaż minęło już ładnych paręnaście lat.
– Saki? – przeraził się Gin, jak gdyby zobaczył ducha.
– A jednak sobie przypomniałeś? – zaśmiała się tryumfalnie, a jej oczy
błysnęły złowieszczo. – To twoja nowa dziewczyna? Ją też zamierzasz wykorzystać
i zostawić?
– Słucham? – mruknął Ichimaru wyraźnie skonsternowany. – O czym ty
mówisz?
– No właśnie – wtrąciła się Rangiku. – I wcale nie jestem jego
dziewczyną... – dodała, łapiąc się pod boki.
– Uważaj, ciebie też w końcu porzuci – oznajmiła z powagą Saki –
Wykorzystał mnie, a potem zostawił samą. Musiałam zostać shinigami, żeby być w
stanie zapewnić naszemu dziecku godny byt. Inaczej zmarłoby z głodu – dodała,
ocierając z kącika niewidzialną łzę.
– Dziecko? – Gin wyglądał na coraz bardziej zbitego z tropu.
– To prawda, Gin? Porzuciłeś ją? – spytała Rangiku. Ufała mu i nie
posądzała o tak haniebny czyn. Jednak fakt, że znał czarnowłosą, wydawał jej
się, co najmniej, podejrzany – I to z dzieckiem?
– Nie. Oczywiście, że nie.
– Ale znasz ją – zauważyła Matsumoto i zmarszczyła brwi.
– Rangiku, możesz nas zostawić? Przyjdę do ciebie, gdy już sobie tutaj
wszystko wyjaśnimy – poprosił Ichimaru. Ruda westchnęła tylko, ale spełniła
prośbę. Gin odczekał, aż kobieta wyjdzie i zwrócił się do Saki: – Co to
wszystko ma znaczyć?
– Mniej więcej to, co powiedziałam. Porzuciłeś mnie. Zostawiłeś mnie
samą – odparła. – Ale wróciłam. Przyszłam się upomnieć o to, co mi się
należy. Chociaż gadka o dziecku była tylko po to, żeby narobić ci trochę
kłopotów. Nie myśl, że tak łatwo ci wybaczę. Nie przyszłam tutaj, żeby odnowić
to, co było. Przyszłam zniszczyć ci życie – zadeklarowała beznamiętnie.
– Myślałem, że zginęłaś.
– Skąd ten pomysł? – zaśmiała się Saki. – Czy ja ci wyglądam na martwą?
– Któregoś razu, gdy wróciłem, powiedzieli mi, że zginęłaś.
– Marna wymówka. Jak widzisz, żyję i mam się świetnie. Zaś ty zupełnie
mnie porzuciłeś.
– Naprawdę zostałaś shinigami? – spytał Gin, wciąż nie dowierzając
w prawdziwość tej absurdalnej sytuacji.
– Aż tak trudno to pojąć?
– W którym oddziale jesteś?
– Nie w twoim – prychnęła Saki. – Nie byłoby niespodzianki, jakbyś
zobaczył na biurku moje podanie. Wybrałam Trzynastkę.
– Rozumiem. A te rzeczy? Dlaczego nie zaniosłaś ich do swojej kwatery?
– Zaniosłam – zaśmiała się Saki. – Tu będzie moja kwatera. Te
przeznaczone dla szeregowych są strasznie ciasne. Zero prywatności – wyjaśniła,
krzywiąc się. – A ty ładnie się tu urządziłeś. Chętnie zostanę.
– To nie przejdzie – oznajmił Ichimaru.
– To
nie było nawet pytanie.
– Już zapomniałem, jaka potrafisz być uparta – westchnął Gin.
– Świetnie, więc wszystko ustalone. Który pokój jest mój?
– Śpisz na kanapie.
– Wezmę ten po prawej – oznajmiła Saki, zupełnie ignorując słowa mężczyzny.
– Niech ci będzie – skapitulował. – Jak to możliwe, że przez tyle lat
nigdzie cię nie zobaczyłem?
– Ukrywałam się przed tobą, czekając na ten moment.
– Ale mam jeden warunek, jeśli chcesz tu zostać. No, dwa – dodał
zerkając na pustą miskę po persymonkach – Przestań ludziom wygadywać głupoty o
dziecku. To niesmaczne. I... wara od persymonek.
– Niczego nie obiecuję. – Saki wzruszyła ramionami.
– Jakie miałaś wyniki w akademii?
– Sprawdź sobie.
– Dlaczego akurat Trzynastka?
– A dlaczego nie? – spytała Saki. – Kim była ta ruda? Nie dziewczyna?
– Matsumoto Rangiku.
– Ach, to ona. Porucznik tego młodziutkiego kapitanka. To dla niej mnie
zostawiłeś, nie? To dla niej zostałeś shinigami.
– Może...
– Czyli mam rację – uradowała się Saki, chociaż nie była szczególnie
zadowolona z tej wiedzy. – No, no… Ładne rzeczy.
– Długo chcesz tu mieszkać? – zapytał Gin.
– No. Przynajmniej dopóki mi się nie znudzi.
– O dorzucanie się do rachunków nawet nie pytam – stwierdził Ichimaru i
westchnął ciężko. – I co z tym wyglądem? Chyba nie zamierzasz iść tak do pracy?
– Mój nowy image ci się nie podoba? W akademii nie wolno nam było nosić
kolczyków, ale teraz nikt mi nie zabroni.
– Ale, po co ci to żelastwo w buzi? Jeden, drugi... trzy kolczyki na
twarzy, a ucho to masz już całe dziurawe. Niczym szwajcarski ser!
– Piercing się to nazywa. Jakiś problem? – warknęła czarnowłosa.
– I ty się chcesz przedstawiać moim nazwiskiem? Tak wyglądając? –
oburzył się Ichimaru.
– No, jak nic, jebnę ci na dzień dobry – zagroziła Saki, marszcząc brwi.
– Moje ciało, moja sprawa. Zresztą z tego, co wiem to jest paru shinigamich z
tatuażami, a ja nie mogę mieć kolczyków?
– Opanowałaś shikai? – spytał nagle Gin, zmieniając temat. Tak było
bezpieczniej, biorąc pod uwagę jak nieobliczalna była Saki. – Sądząc po
wyglądzie twojej katany, wnioskuję, że tak.
– Oczywiście. Myślisz, że jesteś jedyny, genialny i unikatowy? Muszę cię
zmartwić. Ta młodsza, słabsza i wiecznie gorsza niedługo cię dogoni.
– To jeszcze nie daj się zabić.
– Żyłam w Rukongai dłużej, niż ty. Zabiłam więcej pustych, niż reszta
kadetów z mojego roku – oznajmiła z dumą Saki.
– Hollowy to tylko wierzchołek góry lodowej.
– Widzę, że znasz się na rzeczy – skwitowała Saki, patrząc na Gina
podejrzliwie.
– Jeszcze
jedno – stwierdził mężczyzna. – Masz jutro wytłumaczyć Rangiku, że to dziecko,
to nie prawda.
– I tak nie wygląda na to, żeby mi uwierzyła – stwierdziła Saki,
ponownie kładąc nogi na stół.
– Skąd wiesz? – zdziwił się Ichimaru, mrużąc oczy z niezadowolenia.
– Była oburzona, ale patrzyła na mnie, nie na ciebie. Pewnie się
domyśliła, że ściemniam.
– I tak masz jej to wytłumaczyć – upierał się Gin, a Saki skrzywiła się,
mówiąc:
– Kto by tam chciał dziecko z taką gadziną jak ty.
– Ty chyba naprawdę przyszłaś mnie denerwować – westchnął Ichimaru.
– Myślałam, że jasno się wyraziłam.
Resztę dnia Saki spędziła w swoim
nowym pokoju. Niestety nie mogła spać. Wyszła przez okno do ogrodu i usiadła na
gałęzi drzewa, obserwując niczego nieświadomych shinigami, pracujących na
nocnej zmianie.
– Przeziębisz się, jak będziesz spała w takim miejscu – usłyszała i
otworzyła oczy. – Poza tym jest już ranek. Radzę ci się pospieszyć, inaczej
spóźnisz się do pracy. Trzynastka jest dosyć daleko.
– Niech cię o to głowa nie boli, Gin – odparła Saki i zeskoczyła z
drzewa. Poszła wziąć szybki prysznic i wróciła do swojego pokoju, gdzie ubrała
się odpowiednio, uczesała i chwyciwszy pakunek, który znalazła w kuchni,
wyszła. – Ten lis... Nawet śniadanie mi zrobił – zaśmiała się tryumfalnie,
pałaszując po drodze.
– Kim jesteś?
– A ty? – spytała Saki. Jeszcze nie zdążyła wyjść poza teren trzeciego
oddziału, gdy jakiś blondas zagrodził jej drogę.
– Nie znam cię, nie należysz do trzeciego oddziału. Co tu robisz?
– Prowadzisz wywiad do jakiejś gazety? – zakpiła Saki. – Może najpierw
sam się przedstawisz.
– Jestem vice kapitanem trzeciego oddziału, Kira Izuru. Masz obowiązek
się wytłumaczyć, nie powinno cię być na terenie naszego oddziału.
– To Gin nic ci nie powiedział? – zdziwiła się Saki, a na jej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech, gdy zwietrzyła świetną okazję, by dokuczyć Ichimaru.
– Jestem jego kochanką.
– To niemożliwe.
– Wprowadziłam się tu wczoraj wieczorem. Sam go spytaj – mruknęła czarnowłosa,
marszcząc brwi. – A teraz wybacz, śpieszę się.
– Jak się nazywasz? – Kira nie ustępował.
– Saki iiiimmmmm... – jęknęła,
gdy ktoś zasłonił jej usta dłonią.
– Izuru, możesz już iść, ja się nią zajmę – oznajmił Ichimaru.
– Więc naprawdę tu mieszka? – zdziwił się blondyn, patrząc z
niedowierzaniem na swojego przełożonego.
– Tak. To prawda – odparł kapitan Trójki, nieświadomie potwierdzając
wszystkie wcześniejsze słowa Saki, która teraz parsknęła śmiechem.
– A ciebie, co tak bawi? – spytał skonsternowany, gdy Izuru już się
oddalił.
– Twoja reakcja.
– Coś kręcisz – stwierdził Gin.
– Powiedziałam mu, że tu mieszkam, ale to akurat prawda. A teraz spadam –
rzuciła na odchodne. Do Trzynastki dostała się jeszcze przed czasem, więc przycupnęła
na ganku i dokończyła śniadanie.
– Smacznego – rozległ się czyjś głos i gdy Saki spojrzała w tamtą
stronę, zobaczyła mężczyznę w średnim wieku. – Ty jesteś Saki, jeśli mnie pamięć
nie myli.
– Ano – odparła, wstając. – Dzień dobry, kapitanie. Pamięć jeszcze pana
nie zawodzi.
– Tym razem zgłosiło się do nas niewielu kadetów. Zresztą nasz oddział
nie jest zbyt popularny.
– To dziwne – stwierdziła Saki i marszcząc brwi, jakby zastanawiała się
nad czymś. – Przez wszystkie lata akademii nie usłyszałam o panu złego słowa.
Wręcz przeciwnie, więc jest to dla mnie sporą zagadką. Wydawało mi się, że będę
miała dużą konkurencje, idąc tutaj.
– Miło mi to słyszeć – zaśmiał się Ukitake Jushiro. – Podejrzewam, że
wielu kadetów zniechęca fakt, że Trzynastka nie jest nigdy na pierwszej linii
frontu.
– Pogaduchy od rana? – zagaił ciemnowłosy mężczyzna z opaską vice
kapitana. – Nowa? Witaj, jestem Kaien Shiba.
– Witam, jestem Ichimaru Saki – oznajmiła z uśmiechem zielonooka,
kłaniając się przełożonym. – To zaszczyt pracować w tym oddziale.
– Ichimaru? Czy masz coś wspólnego z kapitanem Trójki? – zaciekawił się
Kaien.
– To mój mąż – odpowiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha.
– Och, a to ci dopiero.
– Toteż mieszkam z nim w kwaterach trzeciego oddziału – dodała Saki. –
Wierzę, że tak długo jak będę punktualna, nie powinno to stanowić problemu?
– Nie, oczywiście, ale aż ciężko w to uwierzyć – stwierdził Ukitake.
– Chwila, moment – Kaien zmarszczył brwi. – Z tego, co wiem, na podaniu
było inne nazwisko.
– To prawda – przyznała Saki. – Na podaniu wpisałam inne nazwisko, to,
pod którym widniałam na liście kadetów. Nie chciałam, żeby moje powiązania z
Ginem miały jakieś znaczenie w czasie nauki jak i podczas rekrutacji – skłamała
płynnie.
– Rozumiem.
Po pracy Saki udała się znowu do
ogrodu Trójki. Rozsiadła się wygodnie na gałęzi, w rękach trzymając
katanę. Wzięła kilka głębszych wdechów i przeniosła się do swojego duchowego
świata. Było tam ciemno i pusto. No, może nie zupełnie. W jej świecie zawsze
panowała noc, mniej lub bardziej mroczna, w zależności od nastroju. Zazwyczaj
jednak niebo zdobiły miliardy gwiazd.
– Gdzie jesteś, Kamui – zapytała i znikąd, tuż przed nią, pojawił się
stolik z czerwonym obrusem i złotym świecznikiem. Po drugiej stolika, na
krześle, siedział młody mężczyzna. Jego włosy były czarne, nieco przydługie i poskręcane,
a spojrzenie fioletowych oczu niezwykle hipnotyzujące.
– Wzywałaś mnie, ślicznotko? O co chodzi?
– Kiedy wreszcie poznam nazwę bankai? – Saki od razu przeszła do rzeczy.
– Proszę, nie bądź taka niecierpliwa. Poczekaj jeszcze trochę.
– Ale ja chcę teraz – upierała się czarnowłosa. – Powiedziałeś mi już
nawet jak działa, dlaczego nie chcesz zdradzić nazwy?
– To nie jest odpowiedni moment.
– A żeby cię! Każdy moment jest dobry – skwitowała Saki i westchnęła. – Kouske
powiedział, że niedługo mi się uda.
– I miał rację. Jednak nie ufałbym mu za bardzo – stwierdziła dusza
miecza.
– Wiem. Nie ufam mu, ale nikt nie powiedział, że nie mogę go
wykorzystać.
– Obyś miała rację – zaśmiał się Kamui. – I tak znasz już shikai, wiele
możesz dzięki niemu zdziałać. Bankai jeszcze nie jest ci potrzebne.
– Jest, bo mam już tysiące pomysłów, jak je wykorzystać! – krzyknęła
Saki i oparła się rękami o blat stołu, lecz Kamui pozostał nieugięty, mówiąc:
– Wierzę, że jesteś kreatywną osobą.
– To podaj mi nazwę bankai.
– Nie jest trudna – zaśmiał się zampaktou. – Jeśli sama odgadniesz,
proszę bardzo, będziesz mogła jej używać już teraz – dodał, podchodząc do Saki
i objął ją lekko w talii, uśmiechając się przy tym szarmancko. – Zatańczymy?
– Wiesz, że nienawidzę zgadywanek – prychnęła w odpowiedzi Saki.
– W takim razie, zaufaj mi. To jeszcze nie jest pora.
– Tak, tak...
– I uważaj na tego człowieka. On coś knuje.
– To oczywiste. Jak inaczej byłby w stanie mi pomóc? – skwitowała Saki. –
Ale mam ciebie. Nie z nami takie numery. Oszukiwać to my, ale nie nas.
Ktoś potrząsnął jej ramieniem.
Skrzywiła się i spojrzała gniewnie na tego, kto śmiał jej przerywać rozmowę z duszą
miecza.
– Czego chcesz, Gin? – warknęła.
– To ja cię powinienem o to spytać. Czego chcesz w zamian za spokój? Mój
spokój, który jednak, jak się okazuje, bardzo sobie cenię – zapytał kapitan
Trójki.
– Huh? O czym ty gadasz? – zdziwiła się Saki, wciąż nie do końca
kontaktując.
– Powiedz, czego chcesz?
– Generalnie, różnych rzeczy. Gwiazdki z nieba, pokoju na świecie,
lepszego życia dla dusz z Rukongai i zostać miss Azji. Oprócz tego nie pogardzę
nigdy dobrą kolację, a na święta poproszę pluszowego misia.
– Nie. Czego chcesz, żebyś zostawiła mnie w spokoju? Mieszkaj sobie
tutaj, ale do licha, przestań rozgadywać ludziom jakieś niestworzone rzeczy –
jęknął Ichimaru. – To naprawdę nie na moje nerwy. Co nagadałaś Izuru? – spytał
z powagą.
– A, co słyszałeś? – mruknęła dyplomatycznie Saki.
– Zresztą jemu bym wytłumaczył... Najwyraźniej ktoś jeszcze z
podwładnych słyszał waszą rozmowę. Cały oddział gada o tym, że sprowadzam sobie
kochanki do kwatery.
– Ach, to...
– "Ach, to"? To wszystko, co masz do powiedzenia?
– Wkurzał mnie ten blondas – stwierdziła Saki i wzruszyła ramionami. –
Mówiłam, że przyszłam zatruć ci życie.
– Zabij mnie, torturuj, ale skończ rozsiewać te plotki.
Saki westchnęła, mówiąc:
– Ale wtedy nie będzie zabawy.
– Ja rozumiem, że świetnie się bawisz moim kosztem, ale to przeszkadza
mi w pracy.
– Byłam samotna – powiedziała bezgłośnie Saki, tak, by Gin nie mógł jej
usłyszeć. – Chcę się po prostu zabawić – dodała.
– Znajdź sobie przyjaciół, pij, szalej, baw się.
– Phi! Nie potrzebuję przyjaciół – naburmuszyła się czarnowłosa. – Ale
kiedyś miałam brata – rzuciła, patrząc w niebo.
***
Saki już wczesnym rankiem krzątała
się po kuchni. Gin przez dłuższą chwilę przyglądał się jej, ukrywając swoją
obecność. Próbował czegokolwiek się o niej dowiedzieć, może poznać powód, dla
którego naprawdę się tu zjawiła. Niestety nie potrafił nawet stwierdzić, czy
się zmieniła, czy może nadal była taka sama, jaką ją pamiętał.
– Zaparzysz mi też kawy? – odezwał się wreszcie, wchodząc do kuchni.
– Rączki bozia dała? – mruknęła Saki i chwilę później siedziała już przy
stole, zajadając śniadanie. W tym persymonkę, co nie uszło uwadze Gina. Ku
swojemu zaskoczeniu zauważył jednak, że i tak przygotowała w dzbanku kawy dla
dwóch osób i wystarczyło, że sobie nalał.
Usiadł na przeciwko czarnowłosej i upił łyk napoju, nie odrywając od
niej wzroku. Nie mógł przestać myśleć o ich rozmowie w ogrodzie. Nie kłamał,
mówiąc, że słyszał o jej śmierci. Jednak z jej strony wyglądało to inaczej.
Niegdyś byli nierozłączni. Musiał pogodzić się z jej śmiercią. W końcu
przyzwyczaił się, że już jej nie ma, potem został shinigami i zapomniał o
wszystkim. Tak było lepiej, łatwiej. Gdyby rozpamiętywał każdą śmierć, długo by
nie pociągnął. Żył jakby nigdy nic, a ona była tam sama. Nie wyglądało na to,
by miała jakiś przyjaciół. Większość dzieci z Rukongai szło do akademii nawet
całymi grupami. Jednak Saki o nikim nie wspomniała i nie wyrażała chęci
zaprzyjaźniania się z nikim.
– Ho sie hapisz? – zawarczała. Z pełną buzią wyglądała jak chomik i Gin
mimowolnie się uśmiechnął.
– Rangiku wpadnie dzisiaj po pracy.
– Nie wyjdę – oznajmiła stanowczo Saki, gdy już popiła jedzenie kawą. –
Nie obchodzi mnie, co będziecie robić.
– Nie o to mi chodziło – stwierdził Gin i potarł palcami skronie.
– A, o co? – zdziwiła się. – Nie będziecie się chędożyć?
– Nie! Rangiku przychodzi do ciebie – zdenerwował się mężczyzna.
– Ale ja jej tu nie zapraszałam – strapiła się Saki.
– Ciesz się, że ktoś chce się z tobą zaprzyjaźnić, mimo tego fatalnego
charakteru – odparł Ichimaru i zabrał jej persymonkę. – Mówiłem coś o tym –
skwitował, patrząc na owoc.
– Lubię swój "fatalny" charakter – warknęła Saki i dopiła
kawę.
– Spotkasz się z nią i będziesz miła – powiedział Gin głosem nieznoszącym
sprzeciwu. – Rozumiesz?
– Nie będziesz mi rozkazywać.
– Och, daj spokój. Nie jesteś już dzieckiem, na takie odzywki.
– Ok, to powiem inaczej, tak żebyś zrozumiał – wycedziła przez zęby Saki
i wstała. Wyciągnęła z szafki
szklankę i napełniła ją wodą. Ichimaru cały czas bacznie obserwował
czarnowłosą. Nie wiedział, co zamierza, gdy stanęła na przeciw niegoy. Była po
drugiej stronie stołu, gdyby chciała go oblać, bez problemu zdążyłby zareagować.
– Tu masz odpowiedź – oznajmiła, marszcząc brwi w odpowiedzi na pytające
spojrzenie Gina, po czym odwróciła szklankę dnem do góry. Ichimaru drgnął,
spodziewając się na podłodze kałuży, ale woda zwyczajnie zniknęła. Szklanka
przecież była pusta, a podłoga sucha. Już miał pytać, co to za sztuczka, kiedy
woda chlupnęła mu na twarz. – Dotarło? – spytała Saki i wyszła, trzaskając
drzwiami.
Gdy tylko dotarła do trzynastego
oddziału, została wysłana do Piątki z jakimiś papierami. Do tego czasu cała
złość już jej minęła, zresztą nawet nie była jakoś bardzo zła. Miała tylko
nadzieję, że wyperswadowała bratu uspołecznianie jej. Przywitała shinigami,
których minęła w drodze do gabinetu kapitana i uśmiechnęła się. Żeby dotrzeć do
głównego budynku, musiała minąć baraki mieszkalne. Spojrzała na mężczyznę,
który właśnie stamtąd wyszedł. Miał brązowe, falowane włosy i okulary z grubym
szkłem. Saki znała ten typ. Nad takimi znęcano się najczęściej. Oprócz tego na
ramieniu miał opaskę vice–kapitana. Saki nie mogła oprzeć się wrażeniu, że już
go spotkała, ale nie było na to czasu. Ukłoniła się tylko z szacunkiem i
ruszyła dalej. Udało jej się bez problemu dotrzeć do gabinetu kapitana. Już
Miała zapukać, kiedy usłyszała dwa głosy. Brzmiało to na dość poważną debatę,
więc nie wypadało przeszkadzać. Nie miała nic ważnego do zrobienia, więc mogła
poczekać. Nie chciała też podsłuchiwać, lecz gdy padło imię zaginionego
niedawno kapitana Trójki, zaciekawiło ją to i postanowiła zapoznać się z tą
sprawą lepiej.
Widziała, że wcześniej Trójką
dowodził ktoś inny. Ichimaru był kapitanem dopiero od dwóch miesięcy. Objął
dowodzenie po tym, jak jego poprzednik zaginął bez śladu. Śledztwo w tej
sprawie wciąż trwało, ale wyglądało na to, że trop się urwał. W akademii słyszała
tylko plotki, nikt jednak tego nie potwierdził. Oficjalnie utrzymywano, że były
kapitan przeszedł na emeryturę, ale jakoś w to nie wierzyła. Schowała się tak,
by nikt jej nie zobaczył i wsłuchała się w rozmowę.
– Nadal nic nie znaleźliście?
– Nie.
– To nie brzmi zbyt dobrze.
– Rose miał zbadać te dziwne zniknięcia
w Rukongai i sam też przepadł bez wieści.
– Ale nie ma żadnego śladu? Nic a nic?
– Jak kamień w wodę.
– Kto się tym teraz zajmuje?
– My wraz z Siódemką i Dziewiątką.
– Aż tyle?
– Zaginięcie kapitana to poważna sprawa.
– Macie jakiekolwiek podejrzenia?
– Niestety. Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, jest bardzo ostrożny.
– Rozumiem. Dobrze, nie zabieram ci już więcej czasu – oznajmił jeden z
mężczyzn i wyszedł z gabinetu. Miał rozczochrane, blond włosy i lamerski,
zdaniem Saki, kapelusz w zielone paski.
Czarnowłosa odczekała jeszcze chwilę,
aż zniknie z zasięgu wzroku i dopiero wtedy zapukała do drzwi.
– Proszę – usłyszała i weszła do środka.
– Dzień dobry, kapitanie – powiedziała, kłaniając się z szacunkiem, po
czym przyjrzała się uważnie stojącemu naprzeciw niej mężczyźnie. Był tak samo
chudy jak Ichimaru, ale sprawiał zupełnie inne wrażenie, to dzięki długim blond
włosom i roześmianym oczom – Jestem Saki. Przyniosłam dokumenty od kapitana Ukitake.
– Ach dzięki, dzięki – mruknął tamten.
– To wszystko z mojej strony, dowidzenia – oznajmiła Saki i wyszła. Nie
miała ochoty na pogawędkę, do której niechybnie przygotowywał się kapitan
Piątki. Czym prędzej powróciła do swojego oddziału. Miała się tam zająć
segregacją papierów w archiwum. Ku jej zadowoleniu całkiem sama i nikt jej nie
przeszkadzał. Nie lubiła spędzać czasu z innymi. Potrafiła się z nimi dogadać,
ale to była tylko maska, za którą Saki nie przepadała. Wolała być sobą, a mogła
taka być jedynie w samotności. Przerwę obiadową spędziła podobnie. Zjadła
posiłek na świeżym powietrzu, jak najdalej od innych.
Co prawda wcześniej jakieś dwie
dziewczyny z jej oddziału zagadały do niej i pytały, czy Saki nie chciałaby
pójść z nimi gdzieś zjeść, ale uprzejmie odmówiła. Tak było dobrze. Nie
potrzebowała ludzi. Nie potrzebowała towarzystwa. Kiedyś, gdy była mała,
zależało jej na posiadaniu przyjaciół, ale nigdy ich nie zdobyła. W pewnym momencie
zrezygnowała z tego pragnienia i poczuła się dzięki temu lepiej, poczuła się
wolna. Tak żyła przez lata, utwierdzając się w przekonaniu, że nikogo nie
potrzebuje.
Po pracy Saki postanowiła udać się do
Rukongai. Sprawa zaginionego kapitana nie tyle, co ją niepokoiła, chociaż to
też, to bardziej ciekawiła. To nie było byleco, jeśli zaginął jeden z dowódców.
Kroiło się coś grubszego, a Saki uwielbiała, gdy coś się działo. Wątpiła, że
wpadnie na jakiś trop. Kręciła się po okolicy, ale nie bardzo wiedziała, gdzie
szukać. Nie miała nawet pojęcia, gdzie były te zaginięcia, które badał ex–kapitan
Trójki.
Zaczęła pytać ludzi. Mimo wszystko
byli dobrym źródłem informacji, chociaż też nie zawsze wiarygodnym. Kłamali i
powielali plotki albo wyolbrzymiali swoje historie. Teraz jednak, gdy nie miała
żadnego punktu zaczepienia, nie było innego wyjścia. Dzięki temu dowiedziała
się przynajmniej, w jakich okręgach miał miejsce ten fenomen.
Saki zapuszczała się w coraz dalszą i
biedniejszą część Rukongai, chociaż powoli zaczynało się ściemniać. Po drodze
mijała ruiny domku. Wyglądało na to, że spłonął. Zmarszczyła brwi i podrapała
się po głowie, myśląc o czymś przez chwilę. Zdawało jej się, że kojarzyła
ludzi, którzy tam mieszkali. Saki była wtedy jeszcze nastolatką, ale gadała
kilka razy z brązowowłosą kobietą. Miała takie piękne, czerwone oczy i
przystojnego męża oraz dwójkę małych rozrabiaków. Kilkuletnią blondyneczkę i
malutkiego synka. Zresztą jakby się tak zastanowić, Saki chyba widziała młodą w
akademii. Podobno strasznie nabroiła przed wstąpieniem tam i parę razy wdarła
się do Seireitei. Potem przygarnął ją jakiś kapitan, chcąc zrobić z niej
shinigami.
– Muszę podpytać o to Gina – stwierdziła głośno Saki i westchnęła na
myśl o rozmowie z bratem.
Rozległ się ryk pustego. Saki
odruchowo chwyciła katanę, wsłuchując się w otoczenie. Cisza. Nie było też czuć
energii hollowa, ale przecież jej się nie przesłyszało. Ruszyła intuicyjnie
przed siebie, aż w końcu znalazła swój cel. Wyglądało na to, że jest silny, ale
przecież Saki była teraz pełnoprawną shinigami. Wyciszyła swoje reiatsu,
wykorzystując fakt, że pusty jeszcze jej nie namierzył i aktywowała shikai.
Najpierw jednak użyła kidou:
– Soren Sokatsui! – krzyknęła i gdy tylko zaklęcie trafiło w cel, Saki
zniknęła w shunpo. Używając mocy swojego zampaktou pojawiała się w różnych
miejscach, tnąc pustego. Pozbawiła go dwóch kończyn i dopiero wtedy przestała
bawić się w podchody i zaatakowała od frontu, rozcinając maskę. Uśmiechnęła
się, zadowolona, że poszło jej tak sprawnie.
***
Gin siedział na kanapie, z rękami
skrzyżowanymi na piersi. Był wściekły.
Saki zupełnie zignorowała fakt, że Matsumoto chciała się z nią spotkać.
Ruda spędziła w kwaterze Trójki cały wieczór, ale w końcu uznała, że powinna
wrócić do siebie. Od tej pory Ichimaru siedział w salonie, czekając na powrót
siostry, który coraz bardziej się opóźniał. Nie wiedział, czy jeszcze robiła mu
na złość, czy jednak powinien się już zacząć martwić. Wreszcie usłyszał jak
ktoś otwiera drzwi.
– Gdzieś ty była? – zapytał, gdy Saki próbowała przemknąć do łazienki,
żeby wziąć prysznic.
– Nie twój biznes – usłyszał w odpowiedzi.
– Mówiłem, że Rangiku przyjdzie tutaj.
– Mam nadzieję, że miło spędziliście ten wieczór – zaświergotała Saki i
wywróciła ostentacyjnie oczami. – A teraz sorry, idę się myć i spać.
– Gdzie byłaś? – powtórzył Gin.
– To nadal nie twój interes – rozeźliła się czarnowłosa. – Byłam zajęta
i tyle. Nie obchodzi mnie zaprzyjaźnianie się z twoją dziunią.
– To nie jest…
– A, właśnie – przypomniała sobie. – Chciałam cię o coś pytać.
– Tak? – mruknął Gin nieco zdezorientowany tym nagłym oświadczeniem.
– To prawda, że do akademii poszła ta mała, co tak rozrabiała?
– Kto?
– Taka mała blond z czerwonymi ślepiami – wyjaśniła Saki. – Wiem, że rok
temu parę razy wkradła się do Seireitei. Porządnie nabroiła w Dwunastce, a
jakiś czas później słuch o niej zaginął. Znaczy, plotki były, że zamierza
zostać shinigami.
– Tomori Setsuko? – Mężczyzna zmarszczył brwi. – O nią ci chodzi?
– O, tak, właśnie.
– Tak. Pod patronatem Kisuke Urahary, kapitana dwunastego oddziału oraz
Yoruichi Shihoin z Dwójki.
– Patronat dwóch kapitanów? – Saki cmoknęła z uznaniem.
– Najwyraźniej. A czemu pytasz?
– Mijałam dzisiaj ich dom – odparła Saki po chwili namysłu. – Nie mogłam
sobie przypomnieć tego nazwiska.
– Znałaś ich? – przeraził się Gin.
– Znałam… Za dużo powiedziane – stwierdziła, rozsiadając się na kanapie
i zabrała z miski persymonkę, po czym zatopiła w niej zęby. – Gadałam parę razy
z jej mamą. Pomogła mi kiedyś. Potem poszłam do akademii i więcej jej nie
spotkałam. Z domu zostały zgliszcza. Co się stało?
– Skąd mam wiedzieć? – syknął Gin. – Pewnie pożar był. Jak to w
Rukongai.
Saki wzruszyła ramionami i poszła do
łazienki, wziąć prysznic. Była rozczarowana, że nie udało jej się nic
dowiedzieć, o losie tamtej rodziny. Chociaż mogła się tego spodziewać.
Shinigami niezbyt interesowali się losem dusz z Rukongai. Zwłaszcza z tak
odległego okręgu. Podejrzewała, że o Kouske też nie ma nawet, co pytać, skoro
nie wiedziała, w którym jest oddziale.
***
Rano w oddziale trzynastym panował
istny chaos. Shinigami biegali w tą i z powrotem, co było dziwnym fenomenem o
tak wczesnej godzinie. Saki zjawiła się w pracy dużo przed czasem, a mimo to,
zastała tam więcej ludzi, niż się spodziewała. Dłuższą chwilę obserwowała ten
rozgardiasz, marszcząc brwi. Nie miała nawet, kogo spytać, co się dzieje.
Wszyscy byli zajęci.
– Co to za zamieszanie? – zapytała, gdy wreszcie udało jej się zwrócić
na siebie uwagę, któregoś z shinigami. Nie mógł być dużo starszy od niej, ale
na pewno nie był z tegorocznego naboru. Po oddziale poruszał się o wiele
pewniej od Saki, co świadczyło, że pracował tam już jakiś czas. Miał długie,
kasztanowe włosy związane w kitkę i czarne oczy, niczym małe węgielki, które
obserwowały teraz Saki z niedowierzaniem.
– To ty nie słyszałaś?
– Nie słyszałam, o czym?
– Ktoś został zabity – oznajmił mężczyzna.
– Och? Zabity? – Saki nie wierzyła własnym uszom. – Jak to, zabity?
Zamordowany?
– Tak. Nie wiemy, kto to zrobił, ale podobno miał na sobie strój
shinigami. Świadek nie widział twarzy sprawcy. Znalazł rannego towarzysza i
wezwał medyka, ale ten niestety nie zdążył na czas.
– Tsk! Jeszcze tego brakowało – żachnęła się Saki. – Jak nie zaginięcia
ludzi z Rukongai, kapitanów, to jeszcze morderstwa.
– A ty gdzie byłaś? – zaciekawił się mężczyzna. – Wiedziałabyś o całym
zajściu, gdybyś była w kwaterze.
– Przesłuchujesz mnie? – zapytała Saki, marszcząc brwi.
– Skądże. Jestem po prostu ciekaw. To jak?
– Tak się składa, że mieszkam gdzieś indziej.
– Kwatera Trójki? – zaśmiał się.
– Jesteś dobrze poinformowany – zauważyła Saki.
– Nazywam się Kanakawa Kou, szesnasty oficer – oznajmił brunet i
wyciągnął do niej dłoń na powitanie.
– Ichi…
– A ty jesteś Ichimaru Saki – przerwał jej w pół słowa. – Wszyscy o
tobie mówią.
– A co mówią?
– Różne rzeczy – odparł tajemniczo.
– Nieważne, co mówią, ważne, że mówią – skwitowała Saki.
– Raczej unikasz ludzi, nie?
– Dlaczego tak uważasz? – zapytała, uważnie obserwując Kanakawę.
– A dlaczego zawsze jesteś sama? – odparł.
– Obserwowałeś mnie?
– W tym roku mamy tylko pięciu rekrutów. Nie idzie was przeoczyć.
– Aż tak odstajemy? – zaśmiała się Saki. – Podejrzewam, że tak – dodała.
– Lepiej bierzmy się do roboty, bo za chwilę oboje dostaniemy burę od
Shiby.
– Ta jess…
– Zapytaj w pokoju numer siedem, tam powiedzą ci, co masz robić.
– Dzięki.
Jednak miejsce, do którego udała się
Saki, nie było pokojem numer siedem. Poszła zobaczyć miejsce zbrodni. Zakradła
się tam cichaczem, ale wszystko, co zobaczyła to tylko plama krwi na trawniku.
Żadnych śladów reiatsu. Niczego.
– Nie masz nic do roboty? – padło, a Saki aż podskoczyła.
– Przepraszam – powiedziała pospiesznie, odwracając się w stronę
przełożonego. – Ciekawość wzięła górę…
– Po prostu weź się do roboty – westchnął Kaien.
– Tak jest.
Jako, że morderstwo miało miejsce na
terenie trzynastego oddziału, toteż właśnie Trzynastka prowadziła dochodzenie.
Saki łudziła się, że jakimś trafem to ona zostanie wybrana do pracy nad tą
sprawą. Jakie było jej rozczarowanie, gdy nie znalazła na tej liście swojego
nazwiska. Zamiast tego miała kolejny dzień segregować dokumenty z archiwum i
sprzątać. To zajęcie było dobre, bo przynajmniej mogła kolejne godziny spędzić
samotnie, ale czuła, że obecne obowiązki nie sprawiają jej frajdy. Co trudnego
było w dokumentach? Ale śledztwo. Tak. To było coś dla niej. Mimo, że nie
przepadała za zagadkami, czuła, że odnalazłaby się w tym. Może mogła jednak
złożyć podanie do Onmitsukido, skoro jej to proponowali.
Za jakiś czas mogła nawet spróbować
załatwić sobie przeniesienie, ale nie tak od razu. Zresztą wątpiła, że będzie
to miało jeszcze sens. Obecna kapitan drugiego oddziału miała zostać niebawem
wydziedziczona i pozbawiona stanowiska. Nie wiadomo też było, kto zajmie jej
miejsce, a mogło się okazać, że nie będzie to nikt fajny.
Chciała się dowiedzieć o postępach
śledztwa, ale nikt nie chciał jej o nich poinformować. Nie należała do grupy
przypisanej do tego działania, a jako zwykła szeregowa nie miała autorytetu, by
ich zażądać. O wszystkim wiedział tylko kapitan i jego porucznik.
Saki postanowiła, że po powrocie do
domu zapyta Gina. W końcu był kapitanem, to musiał też coś usłyszeć na ten
temat. Jednak zamiast niego, w domu czekała ta rudowłosa kobieta, Matsumoto.
– Cześć – powiedziała na widok Saki. – Jestem Rangiku. Widziałyśmy się
ostatnim razem.
– Gina nie ma?
– Nie, miał coś jeszcze do zrobienia.
– To, na co ty czekasz? – Saki udała zdziwioną.
– Przyszłam do ciebie.
– Ale ja już mówiłam, że nie mam najmniejszego zamiaru zaprzyjaźniać się
z kochanką Gina.
– Nie jestem kochanką twojego brata. Gin i ja tylko się przyjaźnimy –
odparła Matsumoto, starając się zachować spokój, ale zdradziły ją lekkie
rumieńce na policzkach.
– A mnie to naprawdę nie interesuje.
– Ile masz lat? – dopytywała Rangiku.
– Nie twój interes.
– Zgaduję, że jesteśmy w tym samym
wieku – uradowała się Matsumoto i klasnęła w dłonie. – Jestem pewna, że
zostaniemy przyjaciółkami.
– Naprawdę nie wiem, skąd w tobie ten optymizm – sarknęła Saki i
zniknęła w kuchni, całkowicie ignorując obecność rudowłosej.
– Gin opowiadał mi o tobie. Kiedyś bardzo dużo. Teraz znowu. Myślę, że
cieszy go twoja obecność tutaj.
– Świetnie i co z tego wynika? – zironizowała Saki. – Mam się posikać ze
szczęścia?
– Martwi się o ciebie – Rangiku nie dawała za wygraną.
– Ta gadzina martwi się tylko siebie. Kiedyś też się o tym przekonasz.
– Jestem pewna, że – zaczęła Matsumoto, ale Saki przerwała jej w pół zdania.
– Mogę zjeść, czy przyszłaś mi tu ciafrotać nad głową?
– Słyszałam, że ukończyłaś akademię w tym samym czasie, co genialny
dziedzic rodziny Kuchiki – ciągnęła Matsumoto, zupełnie niezrażona docinkami
Saki.
– On skończył edukację w dwa lata. Ja trzy – odpowiedziała w końcu
czarnowłosa.
– To i tak nieźle. Ja niestety nie dałam rady
skończyć szybciej – westchnęła Rangiku. – A, właśnie! – ożywiła się nagle, a
Saki owal nie zakrztusiła się jedzeniem. – Słyszałam, że było w Trzynastce
jakieś morderstwo. To prawda?
– Prawda.
– Wiecie, kto to zrobił?
– Nie – naburmuszyła się Saki. – Chciałam
spytać o to Gina. Nie dopuścili mnie do śledztwa.
Twój blog - Behind last crossroad - został właśnie wylosowany na Blog Miesiąca - Kwiecień w kategorii Fan Fiction !
OdpowiedzUsuńBędzie on dumnie reklamowany na Katalogowym Świecie przez okrągły miesiąc, w bocznej kolumnie szablonu.
Blog zostanie również wpisany do zakładki Blogi Miesiąca gdzie pozostanie na stałe. Dodatkowo w kategoriach w których jest zapisany, pod opisem pojawi się dopisek o wyróżnieniu.
Pozdrawiam, gratuluję i życzę weny!
Avery.
Wszystkiego najlepszego z okazji roku działalności bloga!
OdpowiedzUsuńCzas szybko leci, nie? Chociaż jestem z Tobą i gangiem Setsu trochę krócej, to mnie również będzie ich brakowało, gdy historia się zakończy. Ale dziś to nieważne. Na razie jest co świętować.
Następny fajny dodatek, który czyta się z przyjemnością i uśmiechem na ustach. Współczuję Ginowi, Saki żyć mu w spokoju nie da. Zresztą samo to jak się wtarabaniła przez mur Oddziału a'la Corrie, mówi samo przez się. Szalona, złośliwa, wyszczekana, ale w sumie całkiem sympatyczna postać. Chętnie poznam ją bliżej, choć podejrzewam, że Ichimaru byłby temu przeciwny.
Widzę, że Setsu też znalazła swoje miejsce w opowieści, ale wydarzenia sprzed 100 lat są troszeczkę zmienione. To nie zawadza, będzie nawet ciekawiej.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i gratuluję.
Pozdrawiam
Dziękuję :) Faktycznie, szybko zleciało, ale myślę, że był to naprawdę dobry i owocny rok.
UsuńOk cieszę się, że Saki jednak zdobywa sympatię, miałam trochę wątpliwości.
Tak, generalnie tutaj znaczna część gratisów to swego rodzaju uzupełnienie głównej historii. Tak samo jak np. wspomnienia Hotarubi. Zmienione Hm... No wiedziałam, że na pewno coś pojebałam, że nie ma bata, żeby nie. To jest to, że wszystko mam w głosie. Pisząc blc nie przewidziałam, że będę kiedyś miała 6 blogów i, że ta historia tak się rozrośnie. Toteż albo uda mi się to jakoś naprawić albo będzie trzeba z tym żyć.
No i jeszcze raz dziękuję ;)
Nie jest źle. Przecież nie zawsze musi być tak, że Ichimaru najpierw był vice Łaizena, a dopiero potem kapitanem itd. Tite Ci przecież tego nie zabroni :D A jeśli nawet, niech spróbuje, to zobaczy :D
UsuńZ historiami to już tak jest, że na początku nie masz pojęcia, że się franca rozrośnie i zacznie żyć własnym życiem, a Ty przestaniesz ją kontrolować.
Nie Laurciu, nie o ten oryginał mi chodziło, tylko o główną historię blc, już tam mam zmienione trochę po swojemu wydarzenia i do tej wersji dopasowuję poboczne historie jak ta, ale jestem pewna, że i tak coś zamotałam.
UsuńDobra, to takich zmian nie zauważyłam. Zresztą mniejsza.
UsuńNo i co, musiałąbym Ci teraz zacytowac polowe tego gratisu. Bo takich perełek jak:
OdpowiedzUsuń- rangiku wpadnie po pracy.
- nie wyjdę.
jest tu kurwa od zajebania! :D praktycznie każda odzywka Saki budziła mój uśmiech, no ma dziewczyna opdowiedź na wszystko i to ciętą najcześciej. Oprocz niej samej, któa skradła shota, peeełno tu takich smaczków jak falowane włosy, oklulary i nad takimi się znęcano (;D ahahah ta yest) czy lamerski kapelusz w paski ;D chociaz chy uHAHAra juz wtedy nosil na łebie tą szmate? niewazne. wazne, ze wlzlo.
ciekawi mnie cy byedzie wiecej Shiby, bo lubiłam go a w sumie nigdzie sie z nim nie spotkaam.
No i nawiazanie do glownej historii blc <3 najpierw pomyslalam,z e chodzi o hiroi moze, no ale nie, bo te znikniecia przeciez tez jej dotyczyly i normalnie nie ajarzylam od razu, ze setsu, chociaz czerwone iczy zaraz mi sie z nia skojarzyly, w sensie oczy jej matki. i nie wiem gdzie w tym cos jak mowisz naebalas? nie wiem, ale tez nie mam dyplomu ze znawstwa blc ;D jeszcze! ;D ale jestem na dobrym kursie, ta.
no i te wkrecanie Gina,aaaach, bede sie czuc teraz ze lekko plagiatuje, piszac disastera, bo kurwa mam tam delikatnie ee podobny watek -.- z tym ze hyba nie bydom to żarty. ;D ale kuxwa, Tris, bawiłam sie świetnie, thx. i spoznione najlepszego ;D dzizys, ja nie przywiazuje do dat uwagi... wczoraj caly wieczor kminilam, ktora rocznice bede z facetem w tym roku obchodzic i nie moglam sie doliczyc.... w zeszlym roku o niej wgl zapomnialam... i nie mam pojecia kiedy moj blog ma urodziny! Oo
No to się cieszę, że wyszło, bo się serio bałam, że nie polubi nikt Saki.
UsuńShiba będzie :D
Głupoty chrzanisz Iv tam plagiatowanie. Jak Ty z Laurcią zgarniasz najlepsze wątki to też się ciągle boje, że coś będzie kurwa podobne...
Dziękować, przekażę życzenia ekipie Setsu.
Eeee... To se ino przypomnij którą, bo sie może narzeczony obrazic.