Kręciłam się nieopodal siedziby
Czarnego Zakonu. Bez większego celu. Miałam trochę czasu wolnego, rozkoszowałam
się piękną pogodą. Wygrałam swoją wewnętrzną walkę, dogadałam się z Kazumą,
wszystko szło w dobrą stronę. No prawie… Brakowało tylko czegoś... Jakiś
informacji, nowych odkryć, które ruszyłyby też naszą misję.
Moje modły zostały wysłuchane,
chociaż nie byłam do końca pewna, czy o to mi chodziło, gdy w oddali mignęła mi
postać byłego przełożonego. Chcąc, nie chcąc pobiegłam w tamtą stronę, czując,
że tak właśnie powinnam postąpić. Zabijcie mnie, bo nie wiem, jakie przeczucie
wiodło mnie tam. A jednak udało mi się go dogonić. Nie wydawało mi się. Maskował
reiatsu, lecz bez wątpienia to był on, kapitan Ichimaru we własnej osobie.
– Kapitanie! – krzyknęłam za nim. – Kapitanie Ichimaru!
Lecz on się nie zatrzymał. Obejrzał
się tylko za siebie, jakby się upewniał, że wciąż za nim podążam. Wiedziałam,
że warto było to rozważyć, jako pułapkę, ale nie rozumiałam, czemu akurat on
miałby robić za przynętę. Podejrzewałam, że przyszedł sam, tak samo jak podczas
mojego ataku na siedzibę Aogiri. I nigdy do końca nie byłam pewna jego
intencji, bo przecież puścił mnie wtedy wolno. Chociaż bez problemu mógł mnie
zatrzymać. Był moim kapitanem, znał moją siłę i moje słabości. A jednak ich nie
wykorzystał.
Zatrzymał się dopiero po drugiej
stronie miasta, w jakimś zacisznym miejscu i rozejrzał się, sprawdzając, czy
nie ma tam nikogo poza nami. Podchodząc bliżej, na wszelki wypadek chwyciłam
rękojeść Moeru Yony, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej, niż zwykle.
– Oi, dawno się nie widzieliśmy, Setsuko – powiedział radosnym głosem. –
Co u ciebie, moja droga?
– Kapitanie... Co tu robisz? – spytałam z powagą.
– To nie można już pospacerować? – padło w odpowiedzi i mój ex–kapitan
uśmiechnął się szeroko.
– Mam uwierzyć, że przechadzasz się bez celu w pobliżu siedziby wroga? –
mruknęłam i wywróciłam oczami. – Nie ubliżaj mi, proszę.
– Gdzież bym śmiał, Setsuko. Denerwowanie cię mogłoby być ryzykowne.
Stałaś się naprawdę silna.
– Ale nie wystarczająco, by pokonać kogoś o randze kapitana. Zwabiłeś
mnie, żeby mnie zabić? Wątpię – skwitowałam. – Żeby pogadać? Nie wydaje mi się.
– "Pogadać" jest chyba najbliższe prawdzie – stwierdził, a
uśmiech na moment zniknął z jego twarzy. – Chyba słabo wam idzie dochodzenie w
sprawie Innocence i ghouli – zauważył, a ja zmarszczyłam brwi.
– Nie uwierzę, jeśli powiesz, że przyszedłeś się podzielić ze mną wiedzą
na ten temat.
– Nic z tych rzeczy i tak już na pewno słyszałaś o pierwotnym Hogyoku –
zaśmiał się. – I o tym, że Innocence i pierwotne Hogyoku to to samo.
– Podejrzewałam to, ale nie miałam dowodów – odpowiedziałam, marszcząc
brwi.
– Więc pewnie wiesz, jak powstało Innocence. Nie chodzi mi oczywiście o
legendę opowiadaną przez ludzi. To ignoranci.
– Więc jak powstało? – spytałam.
– Zabawmy się w zgaduj zgadula.
– Pytam poważnie, kapitanie. Dlaczego tu przyszedłeś? – zdenerwowałam
się. – Po czyjej, tak właściwie, jesteś stronie?
– Tsk! To nie jest dobra odpowiedź. Jak powstało Innocence?
– Proszę najpierw odpowiedzieć.
– To ty odpowiedz – upierał się ex kapitan Trójki.
– Nie wiem! – krzyknęłam. – Stałabym tu jak kołek, gdybym wiedziała?
– Błędna odpowiedź. Chcesz poznać możliwe odpowiedzi?
Wiedziałam, że z nim nie wygram.
– Tak... – westchnęłam.
– Innocence
to gwiazdka z nieba; serce dinozaura; jądro ciemności;
– Koniec tego – warknęłam. – Przecież żadna z tych odpowiedzi nie jest
możliwa.
– Nie ładnie, moja droga. Nie wolno przerywać starszym. Wciąż nie
usłyszałaś ostatniej odpowiedzi – skarcił mnie mężczyzna, a uśmiech nie znikał
z jego twarzy.
– I tak pewnie brzmi idiotycznie – powiedziałam rozeźlona.
– Czasami idiotyczna odpowiedź może być prawdziwa.
– Więc? – spytałam.
– Ostatnia odpowiedź… – I w tamtej chwili wyczułam reiatsu Hotarubi nieopodal.
– Odłamki skrystalizowanej mocy Króla Dusz, w której do dziś pozostaje
zapieczętowany – dokończył i upadł, poważnie zraniony przez zampaktou Aizawy.
– Kapitanie Ichimaru! – krzyknęłam, ale było już za późno. Dość szybko
stracił przytomność, zraniony przez ostrze, które przebiło go na wylot. –
Hotarubi! – wrzasnęłam, wyciągając katanę i już miałam zaatakować.
– Widzisz Uluquiora i po wszystkim. Zdrajca wyeliminowany – zaśmiała się
i dopiero wtedy zauważyłam u jej boku czwartego espadę. – Idziemy zdać raport.
Po tym oboje zniknęli. Czułam jak
reiatsu byłego przełożonego słabnie, ale nie mogłam na to pozwolić. Teraz, gdy
podał mi tak ważną informację, wiedziałam, że był po naszej stronie i za
wszelką cenę musiałam utrzymać go przy życiu. Na szczęście zwabiony pojawieniem
się Hotarubi, na miejsce zdarzenia przybył Byakuya w towarzystwie Shigeru. W
dwóch zdaniach wyjaśniłam sytuację, namawiając ich, by zabrali kapitana
Ichimaru do szpitala Czarnego Zakonu. By pracownicy, którzy byli ludźmi, mogli
się nim zająć, zawiesiłam mu na szyi swój medalion.
Akcja zorganizowana była szybko i
sprawnie, dzięki czemu w samą porę zatrzymano krwawienie. Kapitan Ichimaru,
chociaż w ciężkim stanie, wciąż żył. Istniała szansa na jego ocalanie. Zaś
wszyscy, którzy go znali lub o nim słyszeli, żądali z mojej strony wyjaśnień.
– Co to ma znaczyć? – spytał Renji. – Co tu robi ten zdrajca?
– Dlaczego Hotarubi go zaatakowała? – odezwał się Kazuma. – Po co on w
ogóle przyszedł?
– Nic ci nie zrobili, Setsuko? – wtrącił Shigeru. – Jesteś cała?
– Cisza! – ryknęłam. – Jak się zamkniecie, to wszystko wam wyjaśnię.
– Mów proszę – powiedział Koumui, uciszając pozostałych. – Szkoda tylko,
że teraz cię nie widzę.
– Kapitan Ichimaru potrzebował medalionu, żeby lekarze mogli się nim
zająć – odparłam spokojnie. – Wystarczy, że słyszysz mój głos.
– To, o co chodzi w tym wszystkim? – ponaglił mnie Renji.
– Zobaczyłam kapitana nieopodal kwatery i ruszyłam za nim. Wiedziałam,
że to nie jest pułapka, w tym wypadku to nie on by się zjawił – wyjaśniłam. – A
przynajmniej tak mi się wydawało... Byłam ciekawa, co tu robi. Zwłaszcza po
moim ataku na Aogiri. Możliwe, że wam o tym nie wspomniałam, ale spotkałam go
wtedy. Przyszedł właśnie odebrać Innocence – dodałam i zwróciłam się do Kazumy.
– Ty wiesz, jak bardzo jest silny. Gdyby chciał mógłby mnie bez problemu
powstrzymać. Nawet, jeśli nie zabić, to zmusić do oddania innocence, ale tego
nie zrobił. Dlatego bez zawahania ruszyłam za nim, czując, że powinnam. Robił
sobie żarty, jak zawsze, ale powoli wyciągał ze mnie ile wiem o Innocence. Gdy
zrozumiał, że wciąż tkwimy w ślepym zaułku, zdecydował się powiedzieć, co wie.
Wtedy zjawiła się Hotarubi, próbując go zabić. To tylko potwierdza, że to, co
mówił to prawda. Wątpię, by wróg chciał nam z własnej woli wyjawić tą
informację. Kapitan jest po naszej stronie – dodałam na koniec.
– To brzmi jakoś tak... No nie wiem. Niezbyt wiarygodnie – mruknął
Shigeru. – Nie możemy od tak zaufać wrogowi.
– Zgadzam się z Shigeru. To może być podstęp, by zrehabilitować go w
naszych oczach i wprowadzić do siedziby – przyznał Byakuya.
– Też skłaniam się do tej wersji – przyznał Kazuma. – To dość
podejrzane.
– Ale ty Setsuko o tym wiesz – stwierdził Koumui. – Prawda? I masz jakiś
powód, by mimo to, wierzyć byłemu przełożonemu.
– To prawda – odparłam spokojnie i uśmiechnęłam się. – Nie sądzicie, że
to trochę przekombinowane? Aizen ma wśród naszych ludzi wystarczająco dużo
szpiegów, na wypadek, gdyby chciał wykonać ruch, nie potrzebował tworzyć tak
dziwnego i niezrozumiałego planu, żeby zyskać w naszych szeregach kolejnego sprzymierzeńca.
To do niego nie podobne.
– A Hotarubi?
– Ona też nie mogła tego wymyślić. Nawet gdyby, Aizen by się nie
zgodził. Tak samo i kapitan Ichimaru, dlatego wciąż przystaję przy wersji, że
to nie jest żadna pułapka.
–Nie wiem jak wy, ale ja ufam osądowi
Setsuko – oznajmił Koumui. – Niech zostanie, ale powinien być pod ścisłą
obserwacją.
– Oczywiście – zaśmiałam się. – Sama się tym zajmę. Chcę, by wyjaśnił mi
to, co powiedział o Innocence.
– A co powiedział?
– Że innocence to odłamki skrystalizowanej mocy Króla dusz, ale czy to
możliwe? – zamyśliłam się. – Sama nie wiem, dlatego chcę, by to wyjaśnił.
Ale w rzeczywistości była jedna
rzecz, która mnie zastanawiała. Chociaż nawet w najmniejszym stopniu nie
uważałam, że to podstęp, nie rozumiałam, postępowania Hotarubi. Nie była tak
silna jak nasz były położony i na pewno o tym wiedziała. Skąd, więc
przekonanie, że jest w stanie go zabić? Czy nie lepiej było zostawić to zadanie
obecnemu tam czwartemu espadzie? A jednak zdawało się, że starała się go ubiec
i sama zaatakowała kapitana Ichimaru. Czy to możliwe, że zrobiła to, by go
ratować?
Kilka kolejnych dni czuwałam w części
szpitalnej, biorąc na siebie pilnowanie ex kapitana Trójki, a zarazem
upewniając się, że to ze mną porozmawia najpierw. Chciałam jak najszybciej
wyjaśnić kilka kwestii, gdy tylko będzie czuł się lepiej. Dlatego siedziałam na
krześle przy jego łóżku, obserwując twarz śpiącego Ichimaru.
Lubiłam go na swój sposób. Nie tylko,
dlatego, że był niegdyś moim przełożonym. Z początku, nie ukrywajmy, nie mogłam
dziada zdzierżyć, bo zawsze potrafił mnie przejrzeć. Wiedział, gdy kłamałam,
gdy coś knułam, gdy pokłóciłam się z Hotarubi. O wszystkim zawsze wiedział, a
nawet, gdy tylko przeczuwał, miał ten dar wyciągania informacji podstępem.
Toteż na jego widok stroszyłam się, niczym kot. Dopiero z czasem, gdy
zauważyłam, że nie próbuje wykorzystywać swojej wiedzy, przekonałam się do
niego.
Oczywiście karcił mnie, gdy coś
odwaliłam. Rozmawiał ze mną, gdy wiedział, że coś jest nie tak, ale nie pouczał
mnie specjalnie. Dawał nieme przyzwolenie na moje wygłupy. Opiekował się mną.
Często pijaliśmy razem herbatę. Właściwie to dzięki niemu zaczęłam się tym
interesować i z czasem rozkwitło to w swego rodzaju pasję.
Potem odszedł wraz z Aizenem i zrobił
się bajzel. Kira przeszedł do piątego oddziału, a Kazuma awansował na kapitana
Trójki. Niedługo po tym Hotarubi została porucznikiem, a ja potem oficerem.
Westchnęłam cicho, na wspomnienia z przeszłości.
Otworzyłam oczy, chyba zdążyłam
przysnąć… Spojrzałam na kapitana Ichimaru, a on uśmiechnął się do mnie.
Wyglądało na to, że ma się dobrze. Zmarszczył brwi, jakby wiedział, że
zamierzam go zaraz przesłuchać. Postanowiłam jednak trochę odczekać.
– Jak się czujesz, kapitanie? – spytałam. – Radzę się zbyt dużo nie
ruszać. Tutejsi lekarze są świetni, ale rana była paskuda.
– Wiesz, że już dawno nie jestem twoim kapitanem? – powiedział,
wpatrując się w sufit.
– Zawsze nim pan będzie – odparłam spokojnie. – Ale nie, dlatego pana
uratowaliśmy.
– Domyślam się, że chodzi raczej o moją wiedzę.
– Poniekąd, ale to nie jedyny powód. Owszem, zamierzam pana spytać o
kilka rzeczy odnośnie Innocence i planów Aizena. To dość oczywiste –
stwierdziłam. – Ale najpierw... Po czyjej jest pan stronie?
Wzruszył ramionami.
– I tak nikt nie uwierzy, jeśli powiem, że po waszej – stwierdził,
bawiąc się rogiem kołdry.
– A więc po stronie Aizena? Nie wygląda mi na to.
– Powiedzmy, że po swojej własnej – skwitował z uśmiechem.
– Haha. Tak zwana trzecia, neutralna, strona – zaśmiałam się. – To tak
samo jak ja. W takim razie chyba damy radę się dogadać. A co tak naprawdę
zamierza Hotarubi? Specjalnie zaatakowała pana, bo chciała, żeby pan przeżył.
Tylko nie wiem dlaczego.
– Przykro mi, Setsuko, ale ja też nie znam odpowiedzi na to pytanie.
– Na swój sposób pana uratowała – oznajmiłam, przyglądając się badawczo
dawnemu przełożonemu.
– W takim razie jestem jej wdzięczny, ale może lepiej było pozwolić mi
zginąć.
– Kapitanie – warknęłam. – Jestem bardzo przeciwna tego typu odzywkom.
Życie trzeba szanować...
– Zabawne, że akurat ty to mówisz, moja droga, Setsuko – prychnął ex kapitan
Trójki.
– Widzi pan, kapitanie... Dużo się zmieniło.
– Nie wątpię. Wychodzi na to, że będziemy mieli czas, żeby w spokoju
porozmawiać.
– Ale najpierw jedno najważniejsze pytanie.
– Jakie?
– Będzie pan współpracował? – spytałam, patrząc mu prosto w oczy. – Nie
z shinigami, nie z zakonem... Ze mną.
– Hahaha. Widzę, że dość stanowczo realizujesz swój plan – zaśmiał się,
po czym skrzywił z bólu. – Co jeśli się nie zgodzę?
– Nic. To była tylko formalność... – mruknęłam. – Powiedział pan,
kapitanie, że Innocence to pierwotne Hogyoku, które powstało ze
skrystalizowanej mocy Króla Dusz. Jak to rozumieć?
– Nie mam na to żadnego dowodu, ale jedyna informacja na ten temat to
coś, co jest bardziej zbliżone do legendy, niż faktycznej informacji – wyjaśnił
z powagą. – Notatka ta opowiada o ataku na Soul Society sprzed około tysiąca
lat. Był to podobno potężny demon, który niespodziewanie wdarł się do
Seireitei, a nawet do zamku Króla Dusz, który niegdyś stał otworem dla
wszystkich shinigami. Demon, który zaatakował był na tyle potężny, że poważnie
zranił króla dusz. Ten pokonał bestię, lecz osłabił swoje ciało, powodując to,
iż jego moc skrystalizowała się w ogromny kamień, zamykając go w środku. Wtedy
nastąpił drugi atak, kamień został uszkodzony, a odłamki mogły obdarzyć każdego
ogromną mocą i tym właśnie jest Innocence. Hogyoku, które znamy jest zaledwie podróbką,
stworzoną na podobieństwo pierwotnej wersji. Milenijny współpracuje z Aizenem i
zbiera dla niego Innocence.
– Hm... Ale czy można wierzyć tej notatce? – spytałam z powagą.
– Nie wiem tego, ale wiem, że Aizen wierzy w tą informację z jakiegoś
powodu. Słyszałem plotki, że jego babcia była wtedy shinigami.
– A Noah? Kim są Noah i Milenijny?
– Tego nie wiem, to wie pewnie tylko Aizen, ale nigdy nie chciał się
podzielić ze mną tą wiedzą.
– A co planuje? – spytałam, chociaż to było oczywiste.
– Jak to co? Zdobyć więcej pierwotnego Hogyoku, zdobyć moc króla dusz.
– A gdzie... Jestem w tym ja?
– Skąd to pytanie?
–Biorąc pod uwagę różne rzeczy,
jest to dość realna możliwość, że jestem gdzieś w jego planach – zauważyłam,
uśmiechając się gorzko.
–Nie mylisz się, to prawda, że
Aizen z jakiegoś powodu uwzględnił cię w swoim planie, ale mylisz się, jeśli
sądzisz, że znam odpowiedzi na wszystkie twoje pytania.
– Nie, bez obaw. Wiedziałam, że są granice tego, czego mogę się na razie
dowiedzieć – stwierdziłam i uśmiechnęłam się ciepło. – Sprawdzałam tylko, jak
wiele mogę z pana wyciągnąć. W zasadzie to chwilowo wystarczy. Już pana nie
męczę, proszę odpoczywać.
– Ja też... Mam kilka pytań – powiedział, chwytając mnie za rękę, bym
nie odeszła. – Jak się trzymasz?
– Chodzi o Hotarubi? – Wzruszyłam ramionami. – Dobrze, chociaż nie
przeczę, że jej widok wzbudza we mnie sporo negatywnych emocji.
– A
Kazuma?
– Sprawy się trochę... skomplikowały – przyznałam cicho.
– Rozumiem.
– Ale jest dobrze – oznajmiłam, uśmiechając się ciepło. – A właśnie!
Chyba mam dla pana niespodziankę, kapitanie.
- Niespodziankę? – zaniepokoił się.
- Zapraszam niespodzianko – powiedziałam, otwierając drzwi i do środka
weszła Rangiku. – Tylko bądźcie grzeczni.
Ooooo, to tu mnie zaskoczyłaś i ćwieka mi wbiłaś. Innocence mocą Króla Dusz i spojler - choć tego można było się jednak spodziewać - z ADG. Ciekawe, naprawdę ciekawe. Ichimaru robi swoje, choć z pewnością jeszcze mu się oberwie. Paru osobom jest winny głupie "przepraszam". Nic nie poradzę, jestem na ten temat cięta.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, co chciała osiągnąć Hotarubi. Przychylam się do pomysłu Setsu, że w ten sposób chciała chronić liska. Ale po co? Mogę zakładać jedynie, że jest jej do czegoś potrzebny. Aj, te teorie spiskowe.
Pozdrawiam
Wiesz, ostatecznie blc będzie trylogią, Ancient to 2 część, więc i tak dowiedziałabyś się wszystkiego na blc, to jest tak celowo bo na Ancient tego wątku aż tak nie poruszam. Więc ten spoiler jest jakby zaplanowany :D
Usuńłohoho. wszystko ma drugie dno w tym rozdziale sie okazuje :D
OdpowiedzUsuńale tej szm... hotarubi bym nie ufała. najpredzej bym zakladala ze sie tam w nim w hueco zabujała, dlatemu tyraz dupnie go chciala ratowac. watpie zeby ustawili to od poczatku, zeby gin dal sie pociachac zeby zyskac na wiarygodnosci chociaz ja akurat nie jestem ekspertka w sprawach gina. nigdy go do konca nie rozumialam, jego i motywow jego postepowania. po kiego chuja on sie do tego aizena przylaczyl.
motyw hyogoku i innocence mi sie podoba. <3
a aizen srajzen *wywala jezor*
aa, no i piosenka ;D <3
OdpowiedzUsuń