Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

piątek, 22 kwietnia 2016

75 ~ Theory project.



            Nagle wszystko znów się rozmazało, rozmyło. Zamknęłam oczy, a gdy znów je otworzyłam, byłam w innym miejscu. Byłam... Gdzie byłam? Nie miałam pojęcia. Ale zdawało mi się, że tonę, dryfuję w odmętach niepamięci i strzępków własnej świadomości. Czułam jak ulatuje ze mnie pamięć. I chociaż znajdowałam się pod wodą, mogłam oddychać, a wszystko za sprawą czegoś, jakby maski, która dostarczała mi tlen. I nie słyszałam nic poza miarowym pikaniem aparatury. Umierałam? Nie. To nie to. Nie umierałam. To już się kiedyś wydarzyło, teraz tylko obserwowałam coś, co miało miejsce w przeszłości. Zatem było to wspomnienie. Wspomnienie... Czego? Przez grubą warstwę wody i szybę nie mogłam zbyt wiele zobaczyć. Ale czułam się dziwnie. Jakby coś kłębiło się w moim ciele. Słyszałam głos Aizena i Tousena. Bez wątpienia to oni. Naukowy bełkot tej dwójki sprawił, iż ponownie zamknęłam oczy.

***

          Tym razem byłam znowu trochę starsza, ale to bez wątpienia był czas, jeszcze sprzed akademii. Maszerowałam przed siebie, ale nie błądziłam bez celu jak to zazwyczaj się działo. Ja szłam pokonać wroga. I chociaż nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, kto nim był,  nie wahałam się. I ten wróg był w Seireitei, był shinigami. Nie pamiętałam jego twarzy, lecz byłam pewna, że rozpoznam go, gdy tylko ujrzę jego parszywą mordę. Najpierw jednak musiałam się tam dostać. Byłam tylko zwykłym dzieckiem z Rukongai. Jakiś czas wcześniej znalazłam niewielką dziurę w starożytnym murze, chroniącym stolicę Świata Dusz. Jak się nie miało, co robić, to można było szukać dziury w murze. A jak... No i przez taką właśnie dziurę się prześlizgnęłam. Nie było to trudne, byłam wtedy jeszcze dość szczupła i ogólnie drobna, jak to dziecko.
           Gdy już przedarłam się na "terytorium wroga" ruszyłam dalej. Jak się okazało, do siedziby dwunastego oddziału. Wtedy jeszcze rezydował tam Kisuke. Ale był wieczór, budynek opustoszał, a Urahara, jeśli tam był, to pewnie siedział zamknięty w swoim gabinecie. Z dumnie uniesioną głową wkroczyłam do budynku i przemknęłam do sali głównej, w której znajdowały się komputery. Co chciałam zrobić? Wywołać awarię. Ściągnąć na siebie uwagę. Sądziłam wtedy, że to najlepszy sposób, by odnaleźć mojego wroga. W to wtedy wierzyłam. Nie wiedziałam, jak bardzo się mylę. Mój wróg nigdy się nie pojawił, nie dał po sobie poznać, że nim jest. A i ja, gdy już go spotkałam, nie rozpoznałam zagrożenia. I przez lata nie wiedziałam, z kim tak naprawdę próbowałam walczyć. Nie z shinigami, nie z systemem. Szukałam Aizena, wiedziałam, że mój wróg jest gdzieś w pobliżu, a jednak odwalił kawał dobrej roboty, usuwając moje wspomnienia. Nigdy bym się, bowiem, nie zorientowała. Gdyby nie głupi błąd Hotarubi i Road. Gdyby nie ożywiły zapieczętowanych wcześniej przez Aizena wspomnień, które teraz wracały do mnie w formie snu.
            No, więc uruchomiłam komputery i zaczęłam przekopywać się przez zabezpieczenia. Oczywiście nieudolnie. Momentalnie uruchomił się alarm. Z gabinetu wybiegł Urahara, spojrzał na mnie oniemiały, zupełnie jakby zobaczył ducha. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo do pomieszczenia wsypali się  shinigami, niczym zaraza. Zanim się zorientowałam, wylądowałam z powrotem Rukongai. Teraz, gdy tak myślę, dziwię się, że mnie od razu nie zabili, ale to pewnie sprawka Aizena. W końcu byłam mu do czegoś potrzebna.

***

             Pracowałam wtedy ponad dwa lata w oddziale trzecim. Pewnego dnia kapitan wysłał mnie na misję terenową wraz z dwójką shinigami z oddziału szóstego. Chyba nawet mówił mi jak się nazywali, ale nie kłopotałam się zapamiętywaniem ich imion. Moi jednorazowi towarzysze próbowali zrobić wszystko sami. Bynajmniej, nie żeby mnie wyręczyć, a po to, by pokazać, że oddział trzeci jest gorszy. Gnojki użyły na mnie drogi wiązania i zostawiły mnie.
           Leżałam na zimnej ziemi, nie mogąc się ruszyć. Klęłam pod nosem na całą Szóstkę z Byakuyą na czele. Bowiem, był już wtedy kapitanem. Wyczułam, że zbliża się jeden z hollowów. Musiał się wymknąć tamtym durniom, o ile jeszcze żyli. Próbowałam jakoś wstać, przygotować się do walki, ale złoty łańcuch skutecznie mi to uniemożliwiał.
          Widziałam już pustego, zmierzał w moją stronę. Na pewno już mnie zwęszył. Z każdą chwilą był coraz bliżej i zaczynałam poważnie wątpić, czy wyjdę z tego żywa. Nie mogłam się przecież bronić. Pusty zarechotał na mój widok i... Nastąpił wybuch. Płomienie połknęły go, a jego maska pękła pod wpływem temperatury. Ale nie wiedziałam, kto mnie uratował.
Ba. Wtedy nawet nie zawracałam sobie tym głowy, obiecawszy sobie, że udupię te dwie gnidy z oddziału Szóstki.
          Czekałam na nich przy otwartej bramie Senkai, udając nieprzytomną oczywiście. Na widok mnie leżącej, mimo tego, że demoniczna magia przestała już działać, spanikowali. Gdy wystrzeliłam w nich kilka razy Drogą zniszczenia numer 6, trochę ich przy okazji poturbowałam. Nic nad parę zadrapań i przysmalone ubrania. Jeden z nich zdążył zwiać, a drugiego przytrzymałam na ziemi, trzymając stopę na jego klatce piersiowej, jakbym chciała ją za chwilę zmiażdżyć.
  – Zzzzróbcie tak jessszcze raz, a na siniakach sie nie skończy – syknęłam. – Powyrzynam was jak świnie – wycedziłam.
           Po tym wróciłam do Soul Society. Do kapitana Ichimaru wpłynęła skarga na moje zachowanie. Fakt, może posunęłam się odrobinę za daleko, ale ostatecznie miałam wszystko pod kontrolą. Ja zaś omal nie zginęłam przez tych idiotów. I Byakuya powinien był wiedzieć, że nie robię takich rzeczy bez powodu, znaliśmy się już tyle lat... To prawda, że gdy poznał Hisanę oddaliliśmy się od siebie, a po jej śmierci Byakuya odciął się zupełnie od przyjaciół, zgorzkniał i zrobił się oschły wobec nas. Mimo to długi czas próbowałam, chociaż jakoś mu pomóc, na co mi nie tylko nie pozwolił, teraz jeszcze wniósł na mnie oficjalną skargę. Zupełnie jakbyśmy od zawsze byli sobie obcy.
           Zignorowałam wezwanie do gabinetu kapitana i od razu udałam się do oddziału szóstego, nawtykać temu nadętemu bufonowi, któremu widocznie odbiło kompletnie. Rzuciłam się do biegu, próbując rozładować złość, ale chyba mi się nie udało. Nie tylko dla Byakuyi był to trudny okres. Obserwowałam Kazumę i Hotarubi każdego dnia, wtedy byłyśmy jeszcze pokłócone, czułam, że wszyscy przyjaciele odsuwają się ode mnie, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Nie trudno było mnie, więc sprowokować.
            Niczym burza wparowałam do gabinetu Byakuyi. Renjiego na szczęście akurat tam nie było. Zmarszczyłam brwi i z hukiem położyłam dłonie na blacie biurka, opierając się o nie. Kuchiki nawet na mnie nie spojrzał, wielce zaczytany w jakiś dokumentach.
  – Puka się – powiedział tylko.
  – Co ma oznaczać ta skarga? – spytałam przez zęby.
  – Jak to, co? – Dopiero teraz raczył ponieść na mnie wzrok. – Bezpodstawnie zaatakowałaś moich podwładnych i jeszcze pytasz?
  – To oni zaatakowali mnie pierwsi – warknęłam. – Chcieli się popisać i użyli na mnie drogi wiązania, narażając przy tym moje życie i powodzenie misji. Omal nie zabił mnie pusty, gdy tam leżałam. Dałam im tylko małą nauczkę, a ty składasz na mnie skargę.
  – Masz na to jakiś świadków?
  – Jak mam do cholery mieć świadków, jeśli była nas tam tylko trójka, a oni działali razem?
  – Czyli nie masz żadnego dowodu – podsumował.
  – Mogłam zginąć przez tych idiotów!
  – Ale nic ci się nie stało. Natomiast moi podwładni wrócili poturbowani i przerażeni nagłym atakiem swojej towarzyski – odparł chłodno Byakuya.
  – Jaja sobie ze mnie robisz? – syknęłam. – Dobrze wiesz, że nie robię takich rzeczy bez powodu!
  – Jeśli moi podwładni zrobili coś źle, powinnaś była sama to zgłosić, zamiast ich atakować. Tak czy inaczej naruszyłaś regulamin.
  – Pieprzę ten wasz regulamin! – wrzasnęłam i chwyciwszy najbliżej leżący przedmiot, cisnęłam nim o ścianę tuż nad głową Byakuyi. Porcelanowy wazonik rozbił się z hukiem. – Dupek! Skończony dupek z ciebie wiesz?!
           Po tych słowach wybiegłam, próbując powstrzymać łzy napływające mi do oczu. Byłam wściekła i rozgoryczona tym, że wszystko się sypie. Nie miałam też ochoty na rozmowę rodzicielską ze swoim kapitanem, który zapewne próbowałby mnie uspokoić i przekonać, że prawda jak zwykle leży po środku. Nie miałam ochoty tego słuchać. Dlatego udałam się na ziemię, by pospacerować i nieco ochłonąć. A na ziemi mogłam robić, co chciałam. Byłam niewidzialna.
           Biegałam po Karakurze, próbując wyładować negatywną energię, kiedy ujrzałam młodego mężczyznę, walczącego przeciw ogromnej grupie zbirów. Za to właśnie nie lubiłam ludzi. Atakowali słabszych. Totalnie nie fair. Zresztą i wśród shinigami trafiały się takie mendy. Jak chociażby te dupki z szóstego oddziału.
           Nie zależało mi na ratowaniu jakiegoś człowieka, ale w sumie nie miałam do roboty nic lepszego. To była też dobra okazja, żeby się trochę zrelaksować no i... Coś podobało mi się w jego spojrzeniu. W jego szarych oczach widziałam chaos, tak samo jak w swoich.
Pobiegłam do Urahary, który mieszkał niedaleko. Zabrałam od niego swoje gigai i wróciłam w miejsce, gdzie widziałam tamtego mężczyznę. Był silny, wiedziałam to, biła od niego moc. Ale był tylko człowiekiem, nawet on nie miał szans przeciwko tak dużej grupie. Gdy dotarłam na miejsce, wyraźnie przegrywał, a mimo to walczył. Z jego oczu zaś nie zniknęły te radosne, drapieżne błyski, które na swój sposób tak mnie urzekły. Postanowiłam mu pomóc.
  – Hej, gnidy! – wrzasnęłam, stojąc na murze. – Tak do was mówię, bezmózgi!
Wszyscy na chwilę skupili uwagę na mnie, w tym czasie nieznajomy próbował podnieść się z ziemi.
  – A ty to, kto? – spytał ich przywódca.
  – Twój najgorszy koszmar – zaśmiałam się, zeskakując na chodnik. – Ładnie to tak kopać leżącego?
  – Niezła lala.
  – Może to jego?
  – Weźmy ją też!
  – Zgłupiałaś dziewczyno? Uciekaj stąd – wysyczał nieznajomy, splunąwszy krwią. Starł pot z czoła i odgarnął klejące się do skóry brązowe kosmyki włosów.
  – Wstawaj, zamiast jęczeć – mruknęłam, szczerząc zęby. Widząc mój uśmiech zmarszczył brwi, jakby wreszcie wziął moje słowa na poważnie. Skrzywił się z bólu, lecz wstał.
            Osunęliśmy się na ziemię, opierając o mur i dysząc ciężko. Obserwowaliśmy jak wrogowie uciekają. Dawno nie walczyłam w gigai, toteż nieco się zziajałam. Ludzkie ciało to nie to samo, co walka, jako shinigami.
  – Jak ci na imię? – spytał nieznajomy. – Jestem Endou Sugita.
  – Setsuko… Setsuko Tomori.
  – Bardzo ładne imię.
  – Dzięki.
  – Endou?! Żyjesz? – spytał jakiś mężczyzna, który przybył na pole bitwy razem z całą grupą. – Nie mogliśmy cię znaleźć. Gdy usłyszałem, że ktoś tu walczy zaraz zebrałem chłopaków.
  – Skubańcy wzięli mnie z zaskoczenia. Ale żyję.
  – A co to za laska?
  – Setsuko, pomogła mi – wyjaśnił Endou.
  – Walczyć?
  – A co innego? – warknęłam. – Ciebie też mam sprać? – spytałam szczerząc zęby. Tamtego popołudnia wszyscy dziękowali mi za uratowanie ich szefa. To właśnie wtedy poznałam Endou, szefa Kakrakurskiej mafii, czy raczej gangu. To nie miało znaczenia. Zresztą bardzo szybko się przekonałam, że chociaż niezgodnie z prawem, działali tylko w słusznych sprawach. I bronili słabszych. Chłopaki ciepło mnie przyjęli, traktując jak jedną z nich. Toteż niejednokrotnie przez te wszystkie lata pomagałam im w bójkach, a Endou stał się zaufanym przyjacielem i informatorem.
           Nie zauważyłam jednak, że w tamtej grupie był ktoś jeszcze, o bardzo silnym reiatsu, ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi. Zawsze stał z boku, nigdy ze mną nie rozmawiał, ale przewijał się gdzieś w tle przez te wszystkie lata. Zawsze był u boku Endou, chociaż był od niego dobrych kilka lat starszy. Wyglądał dziwnie znajomo.

***

         Zerwałam się z łóżka, zlana potem. Przetarłam twarz dłonią, nie do końca pewna, czy obrazy, które właśnie widziałam były zwykłym snem, czy kawałkami moich wspomnień. Wszystkie wracały, bowiem, we śnie, ale różniły się od niego... Czymś... Nie realnością, ale... czymś, czego nie umiałam opisać. Po dłuższym zastanowieniu uznałam, więc, że to nie był sen. To były moje wspomnienia, które nie tyle, co utraciłam, co gdzieś uciekły. Zakatalogowane, jako nic nieznaczące, umknęły mojej uwadze. Od walki z Road wracały do mnie losowo, nawet te z późniejszego okresu, które rozmyły się z czasem.
         W mgnieniu oka ubrałam się, nie bacząc zbytnio na swój wygląd i pobiegłam do pokoju brata. Było jeszcze wcześnie, więc gdy się zjawiłam, wciąż spał. Potrząsnęłam nim za ramię mówiąc:
  – Shigeru! Shigeru, obudź się!
  – Mmmmh... Setsuko? Co się dzieje?
  – Nasz ojciec – powiedziałam. – Chodź prędko.
  – Co? Co z naszym ojcem?
  – Idziemy do niego! – krzyknęłam.
  – Oszalałaś? Przecież on nie żyje. Sama mówiłaś.
  – Myliłam się – oznajmiłam. – Myliłam się. Cały czas był blisko! Chodź.
           Shigeru zmarszczył brwi, wciąż nie do końca mi wierząc, lecz posłusznie wstał. Chwycił leżącą na krześle koszulkę i wciągnął. Założył buty, mówiąc:
  – Ok. Jestem gotowy.
  – Śpisz w spodniach od munduru?
  – Wczoraj zasnąłem w nich – mruknął. – Zresztą spójrz na siebie. Masz bluzkę na lewej stronie i skarpetki nie do pary.
  – Oj tam! Chodź!
           Gdzie go zabrałam? Do kryjówki Endou w Karakurze. Chłopacy wciąż spali, pewnie po kolejnej bitwie i chlaniu, więc po cichu zakradłam się do środka, gestem dłoni przywołując do siebie Shigeru. Endou spał na kanapie, pochrapując cicho. Wzięłam głęboki oddech, już wypatrzyłam tego, którego szukałam.
  – Pobudka draaaaaanieeeeeee! – wrzasnęłam, aż nawet Shigeru podskoczył przestraszony.
  – Co się dzieje? – zerwał się Endou. – Setsuko?! Co ty tu robisz?
  – A taka tam niespodzianka – mruknęłam. – Sprawę mam.
  – Kto to jest? – zdziwił się szatyn, ale po minie widziałam, że zna już odpowiedź.
  – To? Shigeru – powiedziałam, zerkając na brata.
  – To jaką masz sprawę?
  – A ty, dokąd? – spytałam mężczyznę o przydługich, blond włosach. – Pozwoliłam ci wyjść? Tak do ciebie mówię.
  – Śpieszy mi się – mruknął.
           Użyłam shunpo i w mgnieniu oka stanęłam na przeciw niego.
  – Spytałam, dokąd się wybierasz... Tato – powtórzyłam.
  – Masz mnie...
  – Odzyskałaś wspomnienia? – zdziwił się Endou. – Naprawdę?
  – Setsuko, Shigeru – uradował się ojciec, szeroko otwierając ramiona, by nas powitać. – Nareszcie po tylu latach.
           Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam mu z łokcia w brzuch.
  – I czego się cieszysz dupku – warknęłam. – Ja ci, kuźwa, dam "nareszcie", kłamco! Byłeś tu cały czas! Kryjąc się i udając, że tamtego dnia zginąłeś! Powybijam ci zaraz te zęby to, zobaczymy czy się będziesz tak szczerzył!
           Endou wraz z Shgieru dopadli do mnie, przytrzymując mnie zanim ponownie uderzyłam ojca.
  – Uspokój się.
  – Ależ ja jestem cholernie spokojna! – darłam się.
  – Jak go zabijesz to nic już wam nie powie – zauważył Urahara, pojawiając się znikąd.
  – Kisuke! Wiedziałam, że cały czas kłamiesz, ty dziadygo w piżamce!
  – Jesteś pełna energii od samego rana– zaśmiał się. – Może napijecie się u mnie herbaty?
  – W du...– zaczęłam, ale Shigeru przyłożył mi dłoń do buzi.
  – Z chęcią – powiedział. – Setsuko też już nie może się doczekać na myśl o herbacie.
            Trzymali mnie tak dopóki nie przestałam się wierzgać i nie zgodziłam spokojnie porozmawiać. Siedziałam nadąsana przy stoliku w sklepie Urahary.
  – Przyniosłem herbaty – oznajmił gospodarz, stawiając tackę na stoliku.
  – Chcę whisky – mruknęłam.
  – Ale tak od rana?
  – Chcę whisky – powtórzyłam, mierząc ojca lodowatym spojrzeniem. – Więc?
  – Więc?
  – No... Czekam na wyjaśnienia – odparłam, robiąc znudzoną minę i ziewnęłam ostentacyjnie.
            Shigeru westchnął, rzucając mi błagalne spojrzenie, żebym się uspokoiła. Chociaż sam był zły, starał się zachować resztki rozsądku. Ale ja dobrze wiem, że rozsądek to odmiana tchórzostwa. Nie zamierzałam odpuścić. Oboje też oczywiście przyglądaliśmy się naszemu ojcu. Nosił opaskę na oko, spod której wychodziła blizna. Drugie oko miał niebieskie. Tygodniowy zarost. Ogólnie było widać, że się postarzał.
  – Od czego powinienem zacząć? – spytał. – Kisuke, mi też polej whisky.
  – Powariowali – mruknął kapelusznik. – Pazerna rodzina...
  – Nie marudź, mój przyjacielu.
  – Wszyscy faceci w blond to kłamcy – skwitowałam.
  – Ej – oburzył się Shigeru. – No dzięki.
  – Sorry brat, nie czarujmy się.
  – To, co chcecie wiedzieć?
  – Wszystko. Kim jesteś? Kim była nasza matka? Jak się poznaliście? Jak wplątaliście się w walkę z Aizenem? Jaką ja i Shigeru odgrywamy w tym rolę? I kim jest Teoria?
  – Dużo tych pytań... Pozwólcie moje dzieci, że odpowiem najpierw na najważniejsze – zaczął ojciec. – Wspominki rodzinne i historie o moim małżeństwie z Reiko odłóżmy na inny dzień.
  – Dobra, a teraz przestań przeciągać i mów.
  – Ja byłem shinigami, swego czasu pracowałem w trzecim oddziale. Gdy poznałem Reiko wyprowadziłem się z domu, zrywając kontakt ze swoją rodziną. Lub raczej zostałem wydziedziczony. Dlatego po ślubie przyjąłem nazwisko waszej matki.
–Tomori... – wyszeptałam. – Dlatego nikt nic nie wiedział. Znali cię pod innym nazwiskiem.
–To prawda.
–W takim razie...
–Wiem, o co chcesz spytać, Setsuko – zaśmiał się ojciec. – I pewnie odpowiedź ci się nie spodoba. Miyagi Chinatsu to twoja kuzynka. Jej ojciec, Ruichiro to mój młodszy brat.
  – Wiedziałam, że coś w tobie przypomina mi tą sukę...
  – Tak...
  – Ma niewyparzony jęzor jak Reiko – wtrącił Urahara, a Endou zaśmiał się pod nosem, za co oberwał kuksańca w bok. – Agresywna też jest.
  – Tak, Reiko była silną, niezależną kobietą, ale uległa mojemu urokowi osobistemu.
  – Do rzeczy – syknęłam, marszcząc brwi jeszcze bardziej.
  – Ja przez swoich rodziców miałem problemy w pracy, Reiko swoją straciła i nikt inny nie chciał jej przyjąć – wyjaśnił. – Wtedy Aizen podszepnął jej, że szukają kogoś do projektu Teoria.
  – I ona się zgodziła? – spytał Shigeru. – Przystała na propozycję tego drania?
  – Wtedy żadne z nas jeszcze nie wiedziało o planach Aizena. Znaliśmy go, jako miłego, troskliwego porucznika piątego oddziału. Więc tak... Zgodziła się. Osobiście byłem temu przeciwny, bo wiedzieliśmy już wtedy, że była w ciąży. Mówiłem jej, że wszystkim się zajmę, ale ona się uparła. Fakt, że Aizen bardzo szczodrze nas obdarował za jej udział w tym projekcie. Ale do dziś uważam, że to nie było tego warte...
  – Na czym polegał projekt?
  – Projekt Teoria miał na celu stworzenie żywej bazy danych. Osoby, która na bieżąco potrafiłaby znaleźć rozwiązanie każdej sytuacji, przez wzgląd na swoje niesamowitą wiedzę. Miała być nawet lepsza, niż komputer, bo świadoma, mogąca samodzielnie ocenić sytuację. Codziennie przez kilka godzin podłączali waszą matkę do specjalnej maszyny, która miała za zadanie przesyłać do jej mózgu kolejne informacje.
  – I powiodło się?
  – Tak... Niestety. Gdyby nie to, może wasza matka wciąż, by żyła. Niestety projekt Teoria był obusiecznym mieczem dla nich oboje.
  – Co masz na mysli? – spytał Shigeru.

***

Kilka drobnych ogłoszeń parafialnych:
1# W związku z pojawieniem się Soichiro, chwilę po pojawieniu się rozdziału, będzie go można obczaić w Images.
2# Druga sprawa, że skoro wyjaśniło nam się co nieco, na dniach opublikuję ostatnią z dodatkowych serii BLC pt. „An old lovestory”, która będzie miała dwie części.
Pomijając jakieś dodatki zupełnie nie związane z historią, z którymi na razie wciąż walczę, podsumowując mamy 3 serie dodatkowe, które niejako uzupełniają nam BLC i stanowczo warto przeczytać. Te serie to właśnie An old lovestory, które wyjaśni niesnaski z rodziną Miyagi, seriia Wspomnień, jak na razie pojawiło się pierwsze wspomnienie Hotarubi i z jej strony będzie jeszcze jedno, jakieś na pewno ze strony Kazumy i Byakuyi i może coś od Shigeru. No i trzecia seria Dorwać Lisa. Żeby była jasność te serie pojawiają się nie chronologicznie, wspomnienia też będą z różnych czasów, ale jestem pewna, że się połapiecie, co i jak. Wierzę, że moi czytelnicy to bystre bestie J Tak, więc… No. To chyba wszystko.


5 komentarzy:

  1. Ohoho, ile się dzieje. Problemy rodzinne Setsu jak u Viv :D Chociaż nie, bo Allen to przypadek. Dobra, pomijając AL, to i tak jestem pod wrażeniem. Dużo się wyjaśniło i dużo się pewnie wyjaśni jeszcze w następnym, skoro żeś skończyła w takim momencie. Grrr, nie podoba mi się to urwanie. Tak, znowu marudzę, ale to znaczy, że mi się podoba i chcę jeszcze. Chyba o tym wiesz?
    To wspomnienie o gangu Endou skojarzyło mi się z Pierwszą Vongolą. Sorry, ale "poza prawem bronimy słabszych" śmierdzi jak Giotto i reszta ferajny.
    Z tym tytułem to już wcześniej zdążyłaś chlapnąć przy okazji wyjaśniania imienia Setsu, więc teraz tylko dokładamy elementy. No ja zaczynam rozumieć, o co chodzi. Chyba. Znając życie, to i tak zaraz wszystko poprzewracasz. Zobaczymy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała Laurciu, że się jeszcze wyjaśni, nie pomyliłaś się.
      To urwanie, szczerze tym razem nie było celowe. Naście razy remontowałam te 2 rozdziały na temat Teorii, ale i tak wracało do obecnej wersji. Raz, że jednak trzymam się tych 5 stron, a tu i tak jest 6, to jescze nie mialam gdzie podczepic drugiej czesci następnego rozdziału wtedy. No po prostu nie mogło być inaczej.
      Co do Endou, no nie do końca taka była moja wizja jak z Vngolą, zwyczajnie nie chciałam się nad tym rozwodzić, ale najwidoczniej muszę tamtą kwestię poprawić, może jakoś lepiej opisać, bo do Vongoli to oni nie są zbytnio podobni.
      Ale wiesz imie Setsu to był tylko dodatek, uzupełnienie tego, główne znaczenie jednak mamy tutaj.

      Usuń
  2. kurwiszcze, mam tyle, dużo do powiedzeia, połowe pewno nie zdążę, faken. alealelale, no nie wiem od czego zaczac na dodatek! pojechałas w tym rozdziale, gdzies mniej wiecej od... POCZATKU DO KONA ciagle zbierałam twarz z kafelek. zaraz, od poczatku, moze mi sie uda. aczkolwiek wo, najbardziej z tą Teorią mnie bedzie gryzła teraz sprawa, ales chujowo kurwa urwała, ta wiem ze celowo ale tym razem mi sie nie podoba! mam wrazenie ze zacial mi sie player i nie moge dokonczyc odcinka! no bo kurwa, raz ten projekt, chociaz pytanie Set mnnie zaskoczylo, jak zapytala starego KIM jest teoria, no i siedze i patrze....QUE?! Teoria, jako imie??? a w zyciu bym na to nie wpadnowszy, wiec to w chuj motyw, no ale mamy potem wlasnie ze to forma projektu, tak jak sie to dotychczas w mojej glowce ukladalo, aczkolwiek to jedno pytanie jakies takie nowe swiatlo rzucilo, troche inaczej teraz na to patrze. no i sam pomysl, czym jest ten projekt, no jednak z kluczowych informacji, jakiej na blc oszukujemy... żywe google ;D nie, wcale to nie jest smieszne, zasadiczo, to ja widze tragedie w tym, no ale czego sie mozna bylo po aizie spodziewac z jego aspiracjami do miana boga...internetuf. o chuj no i urrrwalas ten watek ze miecz obusieczny, chociaz ni wim czy ja chce skutki tego poznac, bedzie groza cos czuje. no i kurwa nastepna, a moze nawet ta pierwsza sprawa, jaka mnie tu...
    TO ICH STARY ŻYJE?!
    Nie, nie, ja nie wiem jak moglas nie wylumaczyc jeszcze w tym rozdziale dlaczego ten stary pryk ukrywal sie przed wlasnymi dziecmi tle czasu!!!! ja musze to wiedziec! co on! jak sie dobrze nie wytlumaczy, to moze se byc blond i nosic opaski na oko, nie kupie go, nie polubie! wcale sie setsu nie dziwie ze go zala na dzien dobry! i ze byakugana cholernego (wygralam wczoraj deidara z nejim 28 do 1, DWADZIESCIAKURWAOSIEM DO JEDNEGO. a neji zawsze mnie rozpierdala, ale opanowalam tego wybuchowego dzieciaka <3) tez mu wazonami rzucała, zimny dran.
    no i nastepne, to ze Endou... Jakos tak atrrrakcyjnie wypadl w tym wspomnieniu, taki shizuowy, ze az pozalowalam przez chwile jak pamietasz, kiedys sie mnie zapytalas.... ahaha, no bo teraz ta gangsta stajl mi sie podoba ;D dobry motyw jak z piosenki mumfordów:
    But this is all I ever was
    And this is all you came across those years ago
    ;D ktora jest na disasterze i bedzie do niej jescze nastepna czesc rozdzialu. no i wisienka na torcie w tym rozdziale czyli to jak Set przywalila tym dwom gnojka Droga zniszczenia nr 6! :D:D:D wyobrazilam sobie jak ich napierdala blogiem ;D ciezko se to bylo wyobrazic, no bo jak blog, no ale mogla z dwunastki kompa zajumac ;D och, bosko! <3 piknie. piknie w chuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok... Jak nic strona a 4 komentarza. Mega <3
      Iv, zaczynam się obawiać o Twoje zdrowie jak Ty systematycznie w komentarzach zbierasz się z podłogi dopiero albo jeszcze wykrwawiasz...
      Tak jak już odpisałam Laurci, tym razem nie urwałam celowo, żeby was wkurwić, tylko po prostu nie mogłam inaczej, bo by mi się akcja w następnym rozdziale nie zgadzała. A co jak co ale hajs się zgadzać musi i rozdziały też.
      Cieszy mnie ten pozytywny wydźwięk w kwestii projektu Teorii, czekałam na tę częśc, ale balam się, że może nie podzielicie mojej wizji. No wiem takie troche google, ale kuźwa, no musiało być.
      Ano, jak widzisz, żyje. Taki wam fundnęłam rollercoaster :) żyją, nie żyją ^^ Ale pocieszę, że to sie wyjasnia w następnym.
      Ech... Co prawda obsada już ustalona, ale masz ostatnią szansę dać mi cynk na maila, że jednak nie Grimm tylko Endou i cicho sza. O tej kwestii wspomnę dopiero przy okazji 77 rozdziału.
      Ta Droga zniszczenia nr 6 to tak trochę specjalnie :D

      Usuń
  3. no ja mysle ze specjalnie, ja mysle! odebralam to takie jakbys wiesz, jakby Tris wzniosla w moja, w drogowa strone kielona, taki toast, takie 'na czesc Drogi" :D fest sie ucieszylam. ja takie szczegoliki, znajdźki, uwielbiam <3 i cenie.

    niee, no zostaw grimma, zostaw. mimo wszystko krol ma pierwszenstwo. w moim wilczym sercu.

    OdpowiedzUsuń