Tej nocy nie mogłam spać.
Męczyłam się przez wiele godzin, czekając na wschód słońca. Do tego czasu
wędrowałam myślami po odległych krainach. Zastanawiałam się, co słychać w Soul
Society, jak oddział działa beze mnie. Jak Kazuma sobie radzi. Czy w oddziale szóstym
jak zawsze panuje nieskazitelny porządek. Czy Czarny Zakon zdążył naprawić
zniszczenia, które spowodowałam i czy moim dawnym przyjaciołom udało się
dźwignąć po moim odejściu. Wiedziałam przecież, że ich morale ucierpią, ale nie
widziałam innego wyjścia.
Zastanawiałam się także, co robi
Aizen ze swoim orszakiem zbawienia oraz Hotarubi. Pewnie znowu zachodziła w
głowę, gdzie się podziewam. Od odejścia z Czarnego Zakonu znowu maskowałam reiatsu.
Tak samo zresztą Shigeru.
Westchnęłam cicho i rozejrzałam
się po pokoju, który mieścił się w naszym domu w środku lasu. Porządna
drewniana konstrukcja, wbrew pozorom trzymała sporo ciepła, a i tak wciąż
paliliśmy w piecu i w kominku. Drewna było pod dostatkiem. Bliskość natury
pozwalała mi się odprężyć przez ostatnie miesiące.
Westchnęłam jeszcze raz. Shigeru
smacznie spał na sąsiednim łóżku. Chciałam spać w osobnym, ale on uparł się, że
będzie się mną opiekował. Tak, jakbym potrzebowała opieki... To prawda, że
byłam czasem nieco nieporadna, ale bez przesady. Dlatego skorzystałam z okazji,
żeby wymknąć się na samotny spacer.
Uśmiechnęłam się pod nosem,
zarzuciłam na ramiona porannik i ubrałam puchate kapcie, ale zanim się
wymknęłam, podeszłam do łóżka Shigeru. Nachyliłam się nad śpiącym braciszkiem i
ucałowałam w czoło, odgarnąwszy niesforne kosmyki włosów. Poprawiłam zsuwającą
się z niego kołdrę i po cichu wyszłam na korytarz.
Powoli minęłam pokój, w którym
mieszkała Ivrel wraz z Bris, a następnie sypialnie Sternausa, który przyjął nas
do siebie. Nie było już Secret Service. Sternaus zapewnił chłopakom nowe
miejsce pracy, a Jakowi przepisał posiadłość i oddał pod nadzór ostatnie
projekty i inwestycje, nad którymi pracował. Zamieszkał tutaj, w tym domu,
pragnąc spokojnie dożyć starości w leśnej chacie nieopodal małej wioski. Bardzo
się jednak ucieszył, gdy się z nim skontaktowałam, prosząc o pomoc i od razu
zaproponował, żebyśmy schronili się u niego. Tylko Jake i Matt oraz kilku
miejscowych wpadało tutaj od czasu do czasu.
Zeszłam po schodach do salonu i
minęłam kuchnię. Gdy wyszłam na ganek, przeciągnęłam się leniwie, ziewając.
Wiosna wreszcie przyszła. Chociaż nie było jeszcze upałów, słońce grzało
przyjemnie. Powietrze było rześkie i łaskotało w płucach. Rozkoszowałam się
zapachem lasu i igliwia.
Ruszyłam z wolna przed siebie,
dotykając dłonią każdego mijanego drzewa. Ich kora była szorstka i szeleściła
pod moimi palcami. Ptaki śpiewały radośnie gdzieś w koronach. A ja... Ja czułam
się dziwnie spokojna. Czułam się... Wolna.
Chociaż straciłam Byakuyę, być
może bezpowrotnie. Chociaż straciłam przyjaciół. Chociaż objawiłam się, jako
zdrajca, wyrzekając się wszystkiego, nie czułam pustki. Nie żałowałam. Stałam
się jakoś wolna, jak nigdy. Wciąż nie byłam przecież sama. Właściwie miałam
wrażenie, że zyskałam więcej, niż kiedykolwiek mogłam mieć.
Usiadłam na pniu obalonego
drzewa. Usłyszałam szelest i zobaczyłam wilka. Nie miałam z nimi styczności,
ale pewnej nocy widziałam, jak Ivrel bawi się z nimi. Zachowywały się wtedy jak
domowe pupilki. Dlatego nie ruszyłam się, czekając, co zrobi zwierz. Gdyby
zaatakował, mogłam się obronić za pomocą demonicznej magii. Wyszczerzyłam radośnie
zęby i wyciągnęłam przed siebie rękę, zachęcając zwierze, by podeszło bliżej.
Wilk z początku obserwował mnie
uważnie. Był nieufny. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy już dłuższą chwilę i
dopiero wtedy podszedł, po czym polizał mnie po ręce. W odpowiedzi pogłaskałam
go po łbie. Widać, Iv, zdążyła je już oswoić... Wtopiłam palce w miękkie futro
i zaśmiałam się cicho.
Usłyszałam kroki i trzask
łamanej gałązki, a wilk uciekł w popłochu. Spojrzałam w stronę domu, z której
ktoś nadchodził i zobaczyłam Shigeru. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.
Usiadł obok mnie i milczał.
– No co? – spytałam. – Znowu się dąsasz?
– Nie dąsam się.
– Jaaasne – mruknęłam i sprzedałam mu kuksańca w bok.
– Miałaś nie wychodzić sama – powiedział wreszcie.
– Potrzebowałam odrobiny samotności.
– Żałujesz? – zapytał nagle, bawiąc się źdźbłem trawy.
– Czego? – zdziwiłam się. – Czego mam żałować?
– Nie wiem...
– Dotychczasowego życia? Przyjaciół? Zdrady? Zostawienia Byakuyi?
– Czegokolwiek... Czy czegokolwiek z tego żałujesz?
– Nie. Niczego nie żałuję – stwierdziłam bez chwili wahania. – Tylko
odrobinę tęsknię.
– Naprawdę?
– A ty Shigeru? – spytałam, spoglądając na brata. – Żałujesz, że
przyszedłeś tu ze mną, że zostawiłeś ojca, przyjaciół, wszystko?
– Nie. Od początku mówiłem, że jestem po twojej stronie, choćby nie wiem
co. Że chcę być częścią twoich planów i ci pomagać.
– Więc sam widzisz – powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło. – Wiem, że
wiele teraz straciłam, ale z drugiej strony zyskałam więcej, niż kiedykolwiek
mogłam lub powinnam mieć. Ta decyzja była nagła, ale uważam, że słuszna.
Przyznaję, że przeżyłam z początku szok, ale szybko zrozumiałam, że to była
dobra decyzja. Czuję spokój, jedność ze światem. Jestem wolna i szczęśliwa –
wyjaśniłam. – Nie zostałam sama. To nie do opisania, ale moje serce skacze z
radości. Odcięłam się od wszystkiego, co było w moim życiu złe. Oczywiście nie
mam na myśli naszych przyjaciół. Wierzę, że choć daleko od siebie, wciąż jesteśmy
jakoś połączeni oraz, że przyjęliby mnie z powrotem, gdybym tego potrzebowała.
Ale Soul Society i Czarny Zakon zawsze będą mi się kojarzyć z zagrożeniem,
które stanowi Aizen i wieloma przykrymi wspomnieniami, chociaż również z
wieloma dobrymi chwilami.
– Zmieniłaś się... Nauczyłaś się ufać innym, a twoja wola jest
silniejsza, niż kiedykolwiek. Widzę to w twoich oczach.
– Tak, masz rację. Myślę, że długo to trwało, ale wreszcie zaczęłam żyć.
A wszystko zaczęło się właśnie od zdrady Hotarubi. Spotkałam wielu ludzi i
każdy z nich czegoś mnie nauczył. Na przykład Sternaus. Jestem dla niego obca,
a zobacz ile już dla mnie zrobił...
– Prawda. W porządku z niego facet.
– Nigdy nie sądziłam, że mogę być szczęśliwa... Tym bardziej, tak po
prostu.
Siedziałam na kanapie owinięta kocem, popijając gorącą czekoladę, którą
przygotował dla nas Sternaus. Cała nasza karykaturalna rodzina oglądała razem
film familijny. Tak. Teraz te kilka osób stanowiło moją rodzinę. Wpatrywałam
się w kolorowe obrazy, poznając perypetie młodego małżeństwa, śmiejąc się ze
wszystkimi z niektórych, głupszych tekstów. Kolejny szczęśliwy wieczór w
towarzystwie najbliższych.
– Apsik! Ech... Wieczory jeszcze wciąż są zimne – mruknęłam, podciągając
nosem. – Aaapsik!
– Nie przeziębiłaś się czasem? – spytała Bris i zmarszczyła brwi.
Shigeru zerwał się na równe nogi
i w mgnieniu oka znalazł się tuż obok mnie, po czym przytknął mi dłoń do czoła.
– No przecież ty masz gorączkę – stwierdził oburzony. – Wychodzą te
twoje spacerki o świecie – dodał, nie ukrywając swojego niezadowolenia.
– Oj, czepiasz się.
– Marsz do łóżka, natychmiast – rozkazał, po czym westchnął, gdy
wytknęłam do niego język. – Natychmiast – powtórzył.
– Ale ja chcę to obejrzeć do końca – zawyłam, rzucając mu błagalne
spojrzenie.
– Nie. Musisz o siebie dbać, idiotko.
– Jak się odzywasz do starszej siostry? – spytałam, akcentując dwa
ostatnie słowa.
– Tak jak na to zasłużyła, jeśli jest głupia i uparta.
– Nie wolno mnie denerwować – przypomniałam rozbawiona, bo stanowczość
Shigeru była rozbrajająca.
– Serio, Setsu? Serio?
– Uwielbiam na was patrzeć – zaśmiała się Ivrel. – Jesteście lepsi, niż
TV.
– Shigeru ma rację, Setsuko. Powinnaś się położyć i porządnie wypocząć –
stwierdziła Bris.
– To ja przyszykuję lipowej herbatki z miodem i zobaczę za czymś na
przeziębienie – zaproponował Sternaus. – Czosnek jest podobno dobry na
przeziębienia.
– Fuj, nie lubię czosnku – skwitowałam.
– Nie marudź, musisz jak najszybciej wyzdrowieć. Nie wolno ci się
nadwyrężać – padło w odpowiedzi.
– Wy się wszyscy za bardzo martwicie. Odwaliło wam – mruknęłam,
wywracając oczami.
Wbrew mojej woli usadzili mnie
na łóżku i przygnietli grubą warstwą koców i innych możliwych okryć.
– I nie próbuj wychodzić – powiedział Shigeru. – Rozumiesz?
– Tak jest, mamo…
Było dobrze, dopóki nikt nie
nazwał tego przeziębieniem. Teraz z chwili na chwilę czułam się coraz gorzej,
coraz bardziej chora, a nie lubiłam być chora. Rzadko mi się to na szczęście
zdarzało, ale czułam, że tym razem rozłoży mnie na dobre.
Wszyscy skakali wokół mnie
jeszcze przez jakiś czas, przynosząc mi herbatki, kocyki i inne duperele, raz
po raz pytając o samopoczucie. Było mi głupio. Tak wiele już dla mnie
zrobili... Dlatego udawałam, że śpię. Sternaus też wyglądał już na zmęczonego,
a Bris i Shigeru potrzebowali trochę czasu dla siebie.
Od początku uważałam, że ta
ich przyjaźń to ściema, ale może nie dojrzali do tego jeszcze, więc robili
tylko jakieś dziwne podchody. Odkąd zamieszaliśmy w naszym domu w środku lasu,
zbliżyli się do siebie. Jeszcze było widać, że to nic oficjalnego, że oboje się
boją. I właśnie, dlatego potrzebowali trochę czasu, żeby zbliżyć się do siebie
bardziej.
Gdy już wszystko ucichło i
wiedziałam, że w najbliższym czasie nikt tu nie zajrzy, owinięta kocem wstałam
i wyjrzałam dyskretnie przez okno, z którego mogłam obserwować Shigeru
siedzącego z Bris na ławce nieopodal werandy. Wyglądali razem uroczo. Po prostu
pasowali do siebie. Jedno troszczyło się o drugie. Tak bardzo chciałam, żeby
byli szczęśliwi. Mój brat i moja przyjaciółka.
Wciąż zostawała jeszcze Iv,
która przejawiała jakieś niezdrowe zainteresowanie Grimmjowem. Niezdrowe, bo
był naszym wrogiem, naturalnym wrogiem. Nie mogłam jednak powiedzieć, że jej
nie rozumiem, miał w sobie coś ciekawego, a gust Ivrelli był raczej
specyficzny. Nie można było jej winić. Właściwie, gdybym tylko mogła i gdybym
tylko wiedziała, że Grimmjow nic jej nie zrobi, pomogłabym im jak to tylko
możliwe, ale ostatnio sama wymagałam pomocy...
***
Shigeru spoglądał ukradkiem na
pogrążoną w myślach Bris. Zauważył, że lekko drży z zimna. Nic dziwnego, bo
wieczory były jeszcze chłodne. Sam też nie miał bluzy, więc nawet nie mógł jej
zaproponować tymczasowego pożyczenia, chociaż bardzo lubił widzieć ją w swoich
ubraniach. Zmarszczył brwi, karcąc się w myślach za te fantazje. Objął
dziewczynę ramieniem, żeby, chociaż trochę ją ogrzać i siebie przy okazji też.
Spojrzała na niego trochę
zaskoczona, ale tylko spuściła wzrok. Nic nie powiedziała i nie próbowała się
wyrywać. Oparła głowę o jego ramię, pozwalając by trwali tak jeszcze przez
chwilę. Nie była do końca pewna, co myśleć o ich relacjach, które ostatnio
stanowczo uległy zmianie. Nie przeszkadzało jej to jednak i postanowiła, że
pozwoli, by to wszystko szło własnym tokiem.
Shigeru akurat już wiedział, co
do niej czuje. Dość szybko się zorientował, ale trwał w niepewności, nie
okazując tego zbytnio. Najpierw myślał, że Bris podkochuje się w Kandzie,
nawet, gdy przekonał się, że to nie prawda, jakoś nie umiał zrobić pierwszego
kroku. To nie tak, że brakowało mu odwagi, ale nie chciał jej przestraszyć
swoją nachalnością. Zresztą dobrze było tak, jak było i nie chciał niczego
przyspieszać. To nie było wskazane.
– Chcesz iśc do domu? – spytał po jakimś czasie Shigeru.
– Nie, tak jest ok. Chyba, że tobie jest zimno.
– Nie jest mi zimno, kiedy jesteś obok – stwierdził, lecz nie mógł
zobaczyć, że Bris się rumieni. – Chyba zaczynam rozumieć, co Setsuko miała na
myśli, mówiąc, że tu znalazła szczęście…
– Tak?
– Coś jest w tym miejscu takiego. Cisza, spokój, kilka zaufanych osób.
Jasne, tęsknie za resztą przyjaciół, za ojcem, ale nie miałbym nic przeciwko
temu, by zostać tu już na zawsze
– Też nie miałabym nic przeciwko – przyznała cicho Bris.
– Czeka nas jeszcze wojna, ale potem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby
tu wrócić.
– No... Byłoby fajnie. Po wojnie...
– Martwi cię to? – zapytała Bris.
– Oczywiście, chociaż wydaje się to strasznie nierealne. Mimo, że wojna
już trwa, jest taka odległa.
– To prawda. Niczym sen.
Shigeru pogładził Bris po
włosach.
– Mogłabym tak spać przytulona do ciebie.
– To jakaś propozycja? – zaśmiał się w odpowiedzi.
– Nie, nie! Nie o to mi chodziło! – Bris zerwała się na równe nogi,
czerwieniąc się. – Jesteś okropny. Nagle wyskakujesz z czymś takim i mnie
podpuszczasz – naburmuszyła się.
– Zaskoczyłaś mnie tym tekstem, ale spokojnie, to był żart – mruknął
Shigeru i podszedł do niej, obejmując ją w talii. – Chociaż... Może wcale nie
żartowałem i zamierzam cię teraz zaciągnąć do łóżka – wyszeptał jej do ucha,
przyprawiając o dreszcze.
– Shigeru – pisnęła, próbując się wyrwać, ale nie miała na to szans, a
może zwyczajnie nie chciała tego robić. Na dobre wierzgać zaczęła się dopiero,
gdy Shigeru postanowił ją połaskotać. – Przestań! Ahahaha! Shigeru! Przestań,
proszę!
Gdy oboje zmęczyli się wygłupami,
Shigeru odprowadził Bris pod drzwi pokoju i pocałował w czoło na dobranoc.
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile razy sprawił dziś, że jej serce
zabiło szybciej.
***
– Jesteś pewna, że możemy zaufać Uraharze? –
zapytał nagle Shigeru, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. – W końcu wie o
twoim planie…
– Zobacz, ile minęło już czasu, ale nikt nas
jeszcze nie znalazł – odparłam spokojnie. – To znaczy, że nikomu nie
powiedział. I nie powie – dodałam. – Ale rozumiem, co masz na myśli.
– Nie ufam temu gościowi.
– Kisuke? – zaśmiałam się. – Okazał się
niespodziewanie lojalnym dla naszego ojca przyjacielem. Zresztą jest nim i dla
mnie. Opiekował się mną przez wiele lat.
– Nawet jeśli to uważam, że trzeba być
czujnym. Nie budzi we mnie zaufania. Wygląda na kogoś, kto zdradziłby
przyjaciół, gdyby zaszła taka potrzeba.
– Cóż… Poniekąd masz rację – przyznałam. –
Ale nie do końca. Kisuke jest bardzo lojalnym przyjacielem, ale jeszcze
bardziej lojalny jest wobec Gotei 13. To znaczy, że można na niego liczyć, ale
jeśli miałoby to uratować Seireitei, porzuciłby swoich towarzyszy bez wahania.
Wykorzystałby ich – stwierdziłam i uśmiechnęłam się pod nosem. – Pamiętasz jak
odeszłam pracować u Sternausa? – zapytałam. – Wtedy dostałam od niego taki
medalion jak ty masz. Nigdy specjalnie nie interesowało go, po co mi to.
Podejrzewam, że wiedział o liście, który wysłał mi wtedy ojciec. Ten z
informacjami o Noah. Teraz wszystko łączy się już w całość.
– I to ma świadczyć o tym, że ten kapelusznik
nas nie oszuka? – zdziwił się Shigeru.
– Zamierzam do tego, że… Z nas wszystkich,
najbardziej to Kisuke pragnie pokonać Aizena – oznajmiłam z powagą. – Dla Seireitei
i w ramach zemsty, ponieważ w tamtych czasach, gdy zginęła nasza mama, Kisuke
stracił praktycznie wszystko i został skazany na banicję. Nie odpuści szansy
dorwania Aizena, rozumiesz? Niezależnie od tego, co przyjdzie mu zrobić.
Wykorzysta w tym celu każdego. Mnie również – mruknęłam. – Dlatego w pierwszej
kolejności powiedziałam mu o moim planie pokonania Aizena, a dopiero potem o
tym, że potrzebuję pomocy. Bez wahania zgodził się zachować milczenie i
przysłać tutaj kogoś zaufanego, gdy dam mu cynk. Wierz mi, nie zdradzi nas, bo
on też pragnie śmierci Aizena.
– Skoro tak uważasz – westchnął Shigeru. –
Ale i tak mu nie ufam. Z tego, co mówisz to taka kanalia z niego.
– Czy ja wiem – skwitowałam i wzruszyłam
ramionami. – W pewnym sensie naprawdę go rozumiem. Też jestem gotowa wiele
zrobić, żeby pokonać Aizena – stwierdziłam beznamiętnie. – To ludzkie ze strony
Kisuke. Po tym wszystkim, co przeszedł.
Jaka sielanka, no proszę bardzo. Domek, spacerki, filmy, kocyki, a reszta niech się martwi. Dobra, koniec sarkazmu. Mogłabym się wkurzyć, że Setsu nie żałuje tego, co zrobiła, ale wiem, że ona wierzy, że to było najlepsze rozwiązanie (nie wiem, czemu, ale właśnie zaleciało mi Viv, mniejsza). Jest przekonana o swoich racjach i szansie, jaką może to dać reszcie w przypadku zwycięstwa, tak sądzę. Zresztą jest taką samą kanalią w tym względzie jak Kisuke i chyba czas, aby Shigeru o tym pamiętał.
OdpowiedzUsuńJest dobrze, zobaczymy, co dalej.
Pozdrawiam
W gruncie rzeczy niezupełnie taka jak Kisuke. O tyle, o ile Kisuke poświęciłby przyjaciół na rzecz samego Seireitei i jej też nie powstrzymywał, o tyle Setsu wolałaby poświęcić siebie, niż kogoś. A że krzywdzi przyjaciół rykoszetem... Cóż... Poza tym wierzę, że gdyby nie kwestia Kazumi, Setsuko zostałaby z przyjaciółmi. Zresztą może zrobię jakiegoś krótkiego alternatywa jeszcze.
Usuńo Jezusie. wgl zabrakło mojego rozdziawiania geby po poprzednim rozdziale nie? za niedlugo przegapie sama siebie. w kazdym razie, mohito bezalkoholowe, taaa... oczywiscie pomyslalam ze zaciazyla, ale sluchaj dalej - kupilam jej wytlumaczenia 'juz nie musze pic'. pomyslalam 'fajnie' i zaczelam sie zastanawiac kiedy ja nie bede musiala. a prawda jest taka, ze tak jak setsu odstawie piwo tylko wtedy jak zaciaze ;D ale skoro ja to kupilam... czy byakun tez? oj jejej, nie łądnie z nim zagrała, tak jak w sumie moj caly system ;jebac byakuye' ma sie dobrze, tak tutaj Byakuya i Setsu... oj chcialabym zeby sie pokapowal o co chodzi. a moze jakas dobra duszyczka typu Ivrel uzna ze dziecko powinno miec ojca... ojej, ja mam w glowie teraz taka scena jak on wpada taki, taki czaisz 'na skrzydlach burzy' (nie wiem z czego to cytat ale z zcegos na pewno) do domu Sternausa i zastaje setsu juz z brzuszkiem, jak wpierdziela dziko tabliczke czekolady :D i wiesz taka setsu, policzki chomika, uwalona czekolada, takie 'O-oł...' kontra gniew szostego odziału. tabliczka czeklady upada na ziemie, peka z trzaskiem. cisza. mierza sie wzrokiem. byakuya sie stara, ale drąż mu usta. setsuko wyciera usta grzbietem dloni, obserwujac ojca swego dziecka... jeszcze nie wie czy spierdalac czy rzucic mu sie na szyje...
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 <3 <3 <3 :D
ta, iv i grimm. ja nie wiem jak ty to zrobisz. ja od 400 ston na drodze nie moge do tego dojsc ;D powodzenia! ;D ale to jest jaka metoda, ciaza. zreszta, nie bede sie wywodzic, bo pospoileruje. ;D
kurde, az mi sie romantycznie zrobilo w głowie. ojej, zaczynam widziec pod takim katem Nicka. Ojej. mam dla Cb temat na nowego karnego szota na przyszlosc ^^ thx ^^
NO I PIOSENKA <3 tak jak zapowiadałas, wlazła w chuj.
ey Tris, Ty małpo. naprawde romantycznie mi sie zrobiło.. to wszystko i ten song, wiesz co? popłakałąm sie własnie, kurwa. i'm running with the wolves i korwa to wszystko i moje rozkminy... Ty małpo. zaraz, piosenka sie skonczy to mi przejdzie. alez jestem cienka pizdeczka. no trudno. bywa. o, wdech wydech, ogarniam sie.
serio Tris. <3 serio. kurwa, to jest rozdzial ktory powinnam czytac z lampka wina (ja tak wlasnie wyrozniam celebruje to co mnie rozkurwia <3). ta.
ide stad, bo piosenka sie znowu zaczyna. jeszcze mi sie spiecie w klawiaturze zrobi.
No, bo, no bo... Nie mogła mu powiedzieć no. Ale grunt, że się sprzedało. Czy Bakuś jej uwierzył nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym, ale myślę, że nie przyszłoby mu do głowy, że ciąża. Raczej, że ona coś knuje.
UsuńFajna wizja, już pisałam Laurce, że może pomyśle nad jakimś alternatywem takie co gdyby wiedział, ale muszę Cię zmartwić. Bo ty z góry założyłaś, że to ojciec dziecka. Are you sure? Tam było dwóch czarnowłosych kapitanów :D
Z Grimmem najpierw nie zajarzyłam do czego pijesz, ale cóż, no mi się tam na razie wszystko zgadza widzisz.
Świetnie już wiem o czym bd pisac za ten tydzień :D Nicku znowu :D ale no chyba Cie czaje.
Ouuu, Wilczy, nie smutaj. Będzie tylko gorzej :D
Ale ciesze się, bo no to był jeden z tych rozdziałów, które napisałam w chuy dawno, w zasadzie jak tylko wymyśliłam Kazumi i akurat tego songa słuchałam i to było takie, że po prostu napisałam.
no włazło na ostro, aż mnie rozczuliłąś, a wiesz, że nie tak łatwo wycisnąć ze mnie łzy :D przynajmniej jak nie mam okresu ;D
OdpowiedzUsuńTyyyyy, no korwa faktycznie, że jeszcze z Kazumą przeciez.... o korwa. i co teraz? bedom testy dna? ;D a wgl ze Kazumi imie... ale Nyakunowi by było do twarzy z dzieciakiem ;D
Nickowi chyba tez <3 ojej. ciagle mnie trzyma ten nastroj running with wolves. ide stad!!! bo sie miętka robie!!!