„Dlaczego?” To zasadniczo dobre pytanie.
Tylko, że odpowiedź jest nieco bardziej skomplikowana. Żeby wyjaśnić, dlaczego
właściwie zabiłam swojego ukochanego brata, musiałabym się cofnąć nieco w
czasie. A właściwie aż do dnia, w którym udało mi się odczytać zakodowany list
znaleziony w domu Hotarubi.
Pewnego razu po prostu się
obudziłam, doznając olśnienia. Tak. Ja znałam ten szyfr. Doskonale go znałam,
przecież stworzyłyśmy go z Hotarubi jeszcze za czasów akademii. Tak mi się
przynajmniej wydaje, chociaż któregoś razu śniła mi się dziewczynka, bardzo
podobna do Hotarubi z dnia, gdy Aizen próbował zabić mojego ojca. Niestety nie
umiałam stwierdzić, czy beztroska zabawa z nią była wspomnieniem, czy tylko
snem.
Zerwałam
się z łóżka i dopadłam do listu, schowanego w szufladzie. Rozsypane jak dotąd
chaotycznie litery zaczynały nabierać sensu. Ot, prosta metodologia, bo jedynie
przypisałyśmy prawdziwym literom inny znak, niż ten im właściwy. A jednak dla
kogoś, kto nie wiedział, jak je dopasować, niemożliwym było przeczytanie
wiadomości.
Droga Setsuko...
Skoro czytasz ten list to, znaczy, że
musiałaś odzyskać wspomnienia. Być może, nawet, mimo tego nie uwierzysz w moje
słowa po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło. Wiem, że to, co zrobiłam
jest zgoła niewybaczalne. Czy mam coś na swoje usprawiedliwienie? Nie bardzo,
bowiem, od dawien dawna planowałam ten atak. Wykorzystałam nasze relacje. Bo
cały życie byłam o ciebie zwyczajnie zazdrosna i to pozwalało mi zagrać twojego
wroga tak dobrze. Zaprzepaściłam naszą przyjaźń, a to wszystko w imię walki z
Aizenem. By go pokonać, skłonna byłam poświęcić wszystko. I nie obchodzi mnie,
czy mi zaufasz. Ale potrzebuję twojej pomocy. Sama nie jestem w stanie pokonać
Aizena, ale razem możemy. Pamiętasz? Jako dzieci często bawiłyśmy się w
ratowanie Soul Sosciety. Oczywiście wtedy to była tylko zabawa, ale wiem, że w
tej kwestii zawsze mogę na ciebie liczyć. I tak oto mój list zmienił się w list
miłosny… Ale do rzeczy. Tamten atak, moja zdrada i twoja nienawiść do mnie to
część mojego planu. Wiem, że ty zaś jesteś częścią planu Aizena już od dawna,
chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy. Postanowiłam to wykorzystać. Możemy
zniszczyć to miejsce od środka, ale jesteś mi potrzebna. Mogę wprowadzić cię do
Hueco Mundo, ponieważ Aizen czekał właśnie na to, byś odzyskała wspomnienia.
Tak, jakby to miało mu jakoś pomóc. Wiem, że pewnie jeszcze nie wszystko
pamiętasz, ale to wystarczy. Możemy go oszukać. Jeśli chcesz, daj mi znać, że
przeczytałaś list. Przy następnym spotkaniu, gdy będziemy walczyć, powiedz
"dziecko teorii".
Nie wierzyłam w ani jedno słowo
napisane w tym liście. Nie chciałam w nie wierzyć, inaczej cały mój
światopogląd ległby w gruzach. A jednak gdzieś tam tliła się iskierka nadziei,
że to prawda, że Hotarubi wcale nas nie zdradziła, lecz cały czas jest po
naszej stronie, ale mogła to być też pułapka, dobrze zorganizowany plan
zniszczenia Czarnego Zakonu oraz shinigami. Nie wiedziałam, naprawdę nie
wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie umiałam zaufać jej słowom, a jednak...
Postanowiłam wykorzystać okazję.
Nawet, jeśli miała to być pułapka, chciałam spróbować dostać się na drugą
stronę. Nie miałam tylko pojęcia, co zrobiłabym po włączeniu się w szeregi
Aizena. Ale teoria była przecież po mojej stronie. Nie było możliwości, bym nie
wymyśliła jakieś planu działania. Tylko, co z tym, co zostało mi jeszcze do
zrobienia tutaj? Czy byłam gotowa zostawić wszystko i odejść na zawsze?
Nawet gdybym chciała wykorzystać
ten list i dostać się na drugą stronę, tam, do Aizena. Z jakiegokolwiek powodu.
Niezależnie czy byłaby to zemsta, czy zechciałabym walczyć u jego boku. Nie
mogłam. Miałam coraz mniej czasu. Mogłam jedynie zniknąć. Musiałam. Ale ten
list mnie naprowadził. Dzięki niemu wpadłam na genialny plan, który
postanowiłam zrealizować, ale musiałam zadbać o to, by nikt tej wiadomości nie
znalazł, więc ją spaliłam.
„Chodźmy na randkę” powiedziałam
do Byakuyi pewnego zimowego popołudnia.
Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale skinął głową. Pocałowałam go i pobiegłam się przebrać.
Wybraliśmy te samą restaurację, w której byliśmy jeszcze z Kazumą i Chinatsu.
Mimo wszystko czułam, że tam się to zaczęło.
Tamtego dnia po raz pierwszy spojrzałam na Byakuyę zupełnie inaczej i
myślę, że to w dużej mierze zaważyło na naszym życiu.
– Czy podać od razu coś do picia?
– Poproszę mohito bezalkoholowe – oznajmiłam
z uśmiechem.
– Dla mnie wytrawne wino – odezwał się
Byakuya, nie spuszczając ze mnie wzroku i gdy tylko kelner się oddalił,
zapytał: – Bezalkoholowe?
– No, co? – mruknęłam, nadymając policzki i
dałam mu znak, żeby się nieco zbliżył. – Zdradzę ci sekret. Już nie muszę pić –
wyszeptałam. – Rozumiesz? Już nie muszę.
– Nie. Chyba nie rozumiem – przyznał Kuchiki
z dozą konsternacji.
– Całe życie topiłam smutki, zapełniałam w
ten sposób jakąś pustkę – wyjaśniłam spokojnie. – Już nie muszę. Już nie ma tej
pustki. Odzyskałam wspomnienia, odnalazłam ojca. No i… Mam ciebie. Niczego mi
już nie brakuje. Chcę, żebyś wiedział, że jestem po prostu szczęśliwa.
Niezależnie od tego, co się wydarzy. Kocham cię, Byakuya – dodałam cicho i
przygryzłam wargę.
Kuchiki uśmiechnął się
promiennie, aż zabrakło mi na chwilę tchu. Ostatni raz widziałam taki uśmiech,
gdy jeszcze żyła jego żona. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze ujrzę coś
takiego. Toteż nie potrzebowałam z jego strony żadnej odpowiedzi. Wszystko
mogłam wyczytać z tego uśmiechu, więc siłą rzeczy odwzajemniłam gest i
siedzieliśmy tak w milczeniu, ciesząc się chwilą, dopóki nie zjawił się kelner
z naszymi napojami.
– Właściwie… Myślałem o czymś ostatnio –
zaczął Byakuya, a ja pociągnęłam kilka łyków mohito, wpatrując się w niego. –
Może to trochę nagłe, ale… – „O Boże!” przeszło mi przez myśl, widząc, że
Kuchiki lekko się zawstydził. – Pomyślałem, że mogłabyś się do mnie wprowadzić
– oznajmił wreszcie i dodał: – Oczywiście jak już będzie po wszystkim. –
Spojrzał na mnie z miną szczeniaczka i zapytał niepewnie: – Nie?
W
tamtej chwili miałam wrażenie, że moje serce rośnie. Przede mną siedział
mężczyzna, którego kochałam, któremu ufałam bezgranicznie. I w tej jednej
chwili chciałam mu powiedzieć o wszystkim. O liście Hotarubi, o wspomnieniach,
niepewności, o swoim planie i o wieściach od Unohany. Wiedziałam, że zrozumie i
będzie mnie wspierał. Ale nie zrobiłam tego. Zabroniłby mi realizacji planu, a
jednak pokonanie Aizena i zapewnienie bezpieczeństwa najbliższym były dla mnie
najważniejsze. I choć nie miałam pojęcia, czy dla mnie jeszcze istnieje „po
wszystkim”, skinęłam głową, a do moich oczu napłynęły łzy szczęścia.
– Tak. Po wszystkim – wyszeptałam, lekko
ściskając jego dłoń. Pomyślałam wtedy, że ta niepozorna obietnica będzie mnie
trzymać przy życiu.
Następnego dnia zabrałam Bris, Ivrel i
Shigeru na wycieczkę. Ot, zwykły spacer po okolicy, gdzie nikt nas nie
podsłucha. Żałowałam, że nie ma z nami Byakuyi, ale tak było lepiej. Chociaż
bardzo chciałam powiedzieć mu to wprost... Lecz on nie pozwoliłby mi odejść. A
tu nie chodziło tylko o plan pokonania Aizena. Ten jeden raz miałam też inny
powód. Musiałam najpierw chronić siebie, nie narażając przy tym innych.
– Setsu, powiesz wreszcie, o co chodzi? –
niecierpliwił się Shigeru.
– Nie ponaglaj jej – skarciła go Bris.
– Po prostu mam wam do powiedzenia coś
ważnego i nie bardzo wiem jak to zrobić – stwierdziłam. – Myślałam, że łatwiej
mi to pójdzie. Mam też do was ogromną prośbę. Oczywiście możecie odmówić, ale
niezależnie od waszego wyboru chciałabym, aby ta rozmowa została między nami.
– Zgadam się – wypaliła Ivrel.
– Jeszcze nie wyjaśniłam, o co chodzi.
– Zgadzam się – powtórzyła, szczerząc zęby.
– Co to za prośba? – zapytała Bris.
– Odejdźcie ze mną z Czarnego Zakonu –
rzekłam z grobową miną.
– Co? Dlaczego? – zdziwił się Shigeru.
– Nie zostało mi już dużo czasu. Potrzebuję
was – oznajmiłam z powagą i daję słowo, że przyjaciele na moment zbledli.
– Jak to nie zostało ci dużo czasu? –
przeraził się Shigeru. – Nie mów mi, że…
– Ach – mruknęłam. – Źle się wyraziłam. Ja
nie umieram. Jestem w ciąży.
Na kilka minut zaległa cisza i podejrzewam,
że wszyscy czekają aż krzyknę „Prima Aprilis”, ale to nie był żart. Wpatrywali
się we mnie, szukając potwierdzenia moich słów, a ja skinęłam głową, kładąc
dłonie na brzuchu.
– Jesteś… W czym? – jęknął Shigeru, a Bris z
Ivrel zaliczyły epicki facepalm.
– W ciąży – powtórzyłam spokojnie. I tak
przyjęli to lepiej, niż się spodziewałam.
– To wyjaśnia, czemu nie chciałaś ostatnio
pić – skwitowała Ivrella.
– Podejrzewałam, że to może być powód –
przyznała Bris. – Coś się zmieniło w twoim wygładzie i ty też…
– Tak. Cycki jej urosły – zaśmiała się Ivrel.
– Tak jakby nie były już wystarczająco duże.
– Serio, widzicie takie rzeczy? – zdziwił się
Shigeru, lustrując mnie od góry do dołu, za co oberwał ode mnie kuksańca w bok.
– Otóż sprawa wygląda następująco – zaczęłam.
– Z wiadomych już powodów nie wolno mi uczestniczyć w walce – wyjaśniłam. –
Dlatego muszę się ukryć. Nie mogę narażać Kazumi.
– Więc to dziewczynka? – rozczuliła się Bris.
– Tak – odparłam z uśmiechem.
– O Boże! Będę wujkiem! – uradował się
Shigeru.
– Teraz to do ciebie dotarło? – zakpiła Bris,
a ja zaśmiałam się cicho, gdy mój brat radośnie wziął ją w ramiona, uciszając
skutecznie.
– Będziesz wujkiem, nie ojcem – jęknęła
zażenowana.
– Do rzeczy – warknęła Ivrel.
– Wy jeszcze nie, ale Shigeru już to wie,
dlaczego dziesięć lat temu wydarzyły się takie, a nie inne rzeczy. Szczegóły
wyjaśnię wam niebawem. W efekcie Aizen ma mnie na celowniku. Prawdopodobnie
uwzględnił mnie w swoim planie. Jeśli dowie się o dziecku, Kazumi będzie w
niebezpieczeństwie. Dlatego muszę za wszelką cenę ukryć siebie, a później ją. W
tym celu muszę zniknąć, ale obawiam się, że nasi przyjaciele będą mnie szukać,
dlatego muszę odejść z hukiem. Tak, by nigdy nie przeszło im przez myśl, ruszyć
za mną – wyjaśniłam z powagą w głosie. – Dlatego muszą myśleć, że zdradziłam
ich i postanowiłam przyłączyć się do Aizena. Co ułatwi mi drugą rzecz. Po ‘rozwiązaniu’
chciałabym powierzyć wam opiekę nad Kazumi – oznajmiłam. – Oraz parę innych
drobiazgów, które do tego czasu dopracuję. Jeśli shinigami i Czarny Zakon
uznają mnie za wroga, łatwiej będzie mi dostać się do szeregów Aizena, gdzie
zniszczę jego plan od wewnątrz – zakończyłam. – Nie uznaję sprzeciwu. Pytam
tylko, czy zgodzicie się pomóc?
– Już mówiłam. Wchodzę w to – odparła Ivrel i
poklepała mnie po ramieniu.
– Zawsze możesz na mnie liczyć, siostra –
stwierdził Shigeru.
– Jesteśmy z tobą – przytaknęła Bris.
– Dziękuję wam – wyszeptałam, zalewając się
łzami. – Dziękuję.
– Uuu, widzę, że hormony szaleją – zaśmiała
się Ivrel.
– Tak – przyznałam, zawodząc żałośnie i przyjaciele
przytulili się do mnie.
Wszystko dokładnie zaplanowaliśmy. Mieliśmy
sfingować śmierć Shigeru. Do tego posłużyło nam Innocence Bris, która rozwinęła
swoje panowanie nad nim i mogła je zmienić nie tylko w broń, ale i walczącego u
jej boku żołnierza. Zdołała go upodobnić do Shigeru. W odpowiednim momencie
walki, gdy płomienie zasłoniły widok, Shigeru czmychnął wtedy i udał się w
ustalone miejsce, a tymczasem Bris podstawiła za niego swoje Innocence. Tak oto
zabiłam swojego brata.
***
Zagadka wszechczasów rozwiązana J
Tu,
w tym miejscu, mam zaszczyt ogłosić, że po Behind Last Crossroad będzie jeszcze
jeden blog z serii shinigamów :D
Blog
już się pisze, bohaterowie już się rysują, a właściwie brakuje im już tylko
kolorów. A co tam. Niech zabawa trwa!
P.S.
Laurie, to jest właśnie ten wątek, na którym wpadłam, czytając „Drugą miłość”.
To tam w mojej głowie narodziła się Kazumi, a potem poszło już z górki i
wyszedł z tego nowy blog, ale jego premiera odbędzie się prawdopodobnie dopiero
w styczniu 2017.
Termin
może się zdawać odległy, ale szybko zleci.
Padłam i nie wstaję. Ty to umiesz zaskoczyć człowieka i jeszcze wsadzić na rollercoastera i puścić, niech sam przeżyje przygodę życia. Powinnam powiedzieć, że nie ufam Hotarubi, ale z Tobą to już wszystko jest możliwe, więc niczego nie zakładam.
OdpowiedzUsuńMuszę Ci tu wpuścić Aleksa, co by się cieszył, że Byakun dostał rodzinkę w pakiecie i odczepił mi się od Kayi. Tylko czemu myślę, że ojcem Kazumi może być Kazuma? Proszę, nie rób mi tego. Nie rób tego Byakunowi.
Tak, teraz w pełni rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc, że na coś wpadłaś po "Drugiej miłości". Terminem się nie martw, "Prawo Wściekłości" zaczęłam poważnie pisać rok temu, a dopiero niedawno wyszło w internety. Na razie i tak masz tego tu sporo.
Pozdrawiam
Hehe ^^ No, cóż :D Nie moja wina, że Wy się tak dajecie.
UsuńOooo, Laurie, Laurie, Laurie... Czy Bakuś cokolwiek dostał... To jeszcze wcale nie jest takie pewne. A plan zmieniał się kilkakrotnie. Z tym, że imię Kazumi zostaje niezależnie od wszystkiego. Niczego nie obiecuję. Bo wgl ta scena z Bakusiem to była totalna improwizacja. No, Wilczy była trochę bardziej na czasie z informacjami, bo plan był łohohoho inny, a co wyszło to widać.
Tak. Teraz to już jest dokładnie to, co wtedy wymyśliłam. Bardziej martwi mnie fragment przy którym to wymyśliłam. Pamiętasz jak Corrie opiekowała się dziewczyną lekko mówiąc... szykanowaną przez oddział, nie pamiętam który, ale... No to wtedy...
Tak, no 6 jeszcze blogów ogarniam, ale więcej już przeginka. Zresztą nie było by frajdy. O ile Ancient aż tak nie koliduje z blc, o tyle to już tak.