Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

sobota, 7 maja 2016

Chapter 77 ~ Say "I love you".



           „Dlaczego?” To zasadniczo dobre pytanie.  Tylko, że odpowiedź jest nieco bardziej skomplikowana. Żeby wyjaśnić, dlaczego właściwie zabiłam swojego ukochanego brata, musiałabym się cofnąć nieco w czasie. A właściwie aż do dnia, w którym udało mi się odczytać zakodowany list znaleziony w domu Hotarubi.
             Pewnego razu po prostu się obudziłam, doznając olśnienia. Tak. Ja znałam ten szyfr. Doskonale go znałam, przecież stworzyłyśmy go z Hotarubi jeszcze za czasów akademii. Tak mi się przynajmniej wydaje, chociaż któregoś razu śniła mi się dziewczynka, bardzo podobna do Hotarubi z dnia, gdy Aizen próbował zabić mojego ojca. Niestety nie umiałam stwierdzić, czy beztroska zabawa z nią była wspomnieniem, czy tylko snem.
             Zerwałam się z łóżka i dopadłam do listu, schowanego w szufladzie. Rozsypane jak dotąd chaotycznie litery zaczynały nabierać sensu. Ot, prosta metodologia, bo jedynie przypisałyśmy prawdziwym literom inny znak, niż ten im właściwy. A jednak dla kogoś, kto nie wiedział, jak je dopasować, niemożliwym było przeczytanie wiadomości.


Droga Setsuko...
Skoro czytasz ten list to, znaczy, że musiałaś odzyskać wspomnienia. Być może, nawet, mimo tego nie uwierzysz w moje słowa po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło. Wiem, że to, co zrobiłam jest zgoła niewybaczalne. Czy mam coś na swoje usprawiedliwienie? Nie bardzo, bowiem, od dawien dawna planowałam ten atak. Wykorzystałam nasze relacje. Bo cały życie byłam o ciebie zwyczajnie zazdrosna i to pozwalało mi zagrać twojego wroga tak dobrze. Zaprzepaściłam naszą przyjaźń, a to wszystko w imię walki z Aizenem. By go pokonać, skłonna byłam poświęcić wszystko. I nie obchodzi mnie, czy mi zaufasz. Ale potrzebuję twojej pomocy. Sama nie jestem w stanie pokonać Aizena, ale razem możemy. Pamiętasz? Jako dzieci często bawiłyśmy się w ratowanie Soul Sosciety. Oczywiście wtedy to była tylko zabawa, ale wiem, że w tej kwestii zawsze mogę na ciebie liczyć. I tak oto mój list zmienił się w list miłosny… Ale do rzeczy. Tamten atak, moja zdrada i twoja nienawiść do mnie to część mojego planu. Wiem, że ty zaś jesteś częścią planu Aizena już od dawna, chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy. Postanowiłam to wykorzystać. Możemy zniszczyć to miejsce od środka, ale jesteś mi potrzebna. Mogę wprowadzić cię do Hueco Mundo, ponieważ Aizen czekał właśnie na to, byś odzyskała wspomnienia. Tak, jakby to miało mu jakoś pomóc. Wiem, że pewnie jeszcze nie wszystko pamiętasz, ale to wystarczy. Możemy go oszukać. Jeśli chcesz, daj mi znać, że przeczytałaś list. Przy następnym spotkaniu, gdy będziemy walczyć, powiedz "dziecko teorii".


           Nie wierzyłam w ani jedno słowo napisane w tym liście. Nie chciałam w nie wierzyć, inaczej cały mój światopogląd ległby w gruzach. A jednak gdzieś tam tliła się iskierka nadziei, że to prawda, że Hotarubi wcale nas nie zdradziła, lecz cały czas jest po naszej stronie, ale mogła to być też pułapka, dobrze zorganizowany plan zniszczenia Czarnego Zakonu oraz shinigami. Nie wiedziałam, naprawdę nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie umiałam zaufać jej słowom, a jednak...
           Postanowiłam wykorzystać okazję. Nawet, jeśli miała to być pułapka, chciałam spróbować dostać się na drugą stronę. Nie miałam tylko pojęcia, co zrobiłabym po włączeniu się w szeregi Aizena. Ale teoria była przecież po mojej stronie. Nie było możliwości, bym nie wymyśliła jakieś planu działania. Tylko, co z tym, co zostało mi jeszcze do zrobienia tutaj? Czy byłam gotowa zostawić wszystko i odejść na zawsze?
            Nawet gdybym chciała wykorzystać ten list i dostać się na drugą stronę, tam, do Aizena. Z jakiegokolwiek powodu. Niezależnie czy byłaby to zemsta, czy zechciałabym walczyć u jego boku. Nie mogłam. Miałam coraz mniej czasu. Mogłam jedynie zniknąć. Musiałam. Ale ten list mnie naprowadził. Dzięki niemu wpadłam na genialny plan, który postanowiłam zrealizować, ale musiałam zadbać o to, by nikt tej wiadomości nie znalazł, więc ją spaliłam.
               „Chodźmy na randkę” powiedziałam do Byakuyi pewnego zimowego popołudnia.  Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale skinął głową.  Pocałowałam go i pobiegłam się przebrać. Wybraliśmy te samą restaurację, w której byliśmy jeszcze z Kazumą i Chinatsu. Mimo wszystko czułam, że tam się to zaczęło.  Tamtego dnia po raz pierwszy spojrzałam na Byakuyę zupełnie inaczej i myślę, że to w dużej mierze zaważyło na naszym życiu.
  – Czy podać od razu coś do picia?
  – Poproszę mohito bezalkoholowe – oznajmiłam z uśmiechem.
  – Dla mnie wytrawne wino – odezwał się Byakuya, nie spuszczając ze mnie wzroku i gdy tylko kelner się oddalił, zapytał:  – Bezalkoholowe?
  – No, co? – mruknęłam, nadymając policzki i dałam mu znak, żeby się nieco zbliżył. – Zdradzę ci sekret. Już nie muszę pić – wyszeptałam. – Rozumiesz? Już nie muszę.
  – Nie. Chyba nie rozumiem – przyznał Kuchiki z dozą konsternacji.
  – Całe życie topiłam smutki, zapełniałam w ten sposób jakąś pustkę – wyjaśniłam spokojnie. – Już nie muszę. Już nie ma tej pustki. Odzyskałam wspomnienia, odnalazłam ojca. No i… Mam ciebie. Niczego mi już nie brakuje. Chcę, żebyś wiedział, że jestem po prostu szczęśliwa. Niezależnie od tego, co się wydarzy. Kocham cię, Byakuya – dodałam cicho i przygryzłam wargę.
                 Kuchiki uśmiechnął się promiennie, aż zabrakło mi na chwilę tchu. Ostatni raz widziałam taki uśmiech, gdy jeszcze żyła jego żona. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze ujrzę coś takiego. Toteż nie potrzebowałam z jego strony żadnej odpowiedzi. Wszystko mogłam wyczytać z tego uśmiechu, więc siłą rzeczy odwzajemniłam gest i siedzieliśmy tak w milczeniu, ciesząc się chwilą, dopóki nie zjawił się kelner z naszymi napojami.
  – Właściwie… Myślałem o czymś ostatnio – zaczął Byakuya, a ja pociągnęłam kilka łyków mohito, wpatrując się w niego. – Może to trochę nagłe, ale… – „O Boże!” przeszło mi przez myśl, widząc, że Kuchiki lekko się zawstydził. – Pomyślałem, że mogłabyś się do mnie wprowadzić – oznajmił wreszcie i dodał: – Oczywiście jak już będzie po wszystkim. – Spojrzał na mnie z miną szczeniaczka i zapytał niepewnie: – Nie?
            W tamtej chwili miałam wrażenie, że moje serce rośnie. Przede mną siedział mężczyzna, którego kochałam, któremu ufałam bezgranicznie. I w tej jednej chwili chciałam mu powiedzieć o wszystkim. O liście Hotarubi, o wspomnieniach, niepewności, o swoim planie i o wieściach od Unohany. Wiedziałam, że zrozumie i będzie mnie wspierał. Ale nie zrobiłam tego. Zabroniłby mi realizacji planu, a jednak pokonanie Aizena i zapewnienie bezpieczeństwa najbliższym były dla mnie najważniejsze. I choć nie miałam pojęcia, czy dla mnie jeszcze istnieje „po wszystkim”, skinęłam głową, a do moich oczu napłynęły łzy szczęścia.
  – Tak. Po wszystkim – wyszeptałam, lekko ściskając jego dłoń. Pomyślałam wtedy, że ta niepozorna obietnica będzie mnie trzymać przy życiu.
            Następnego dnia zabrałam Bris, Ivrel i Shigeru na wycieczkę. Ot, zwykły spacer po okolicy, gdzie nikt nas nie podsłucha. Żałowałam, że nie ma z nami Byakuyi, ale tak było lepiej. Chociaż bardzo chciałam powiedzieć mu to wprost... Lecz on nie pozwoliłby mi odejść. A tu nie chodziło tylko o plan pokonania Aizena. Ten jeden raz miałam też inny powód. Musiałam najpierw chronić siebie, nie narażając przy tym innych.
  – Setsu, powiesz wreszcie, o co chodzi? – niecierpliwił się Shigeru.
  – Nie ponaglaj jej – skarciła go Bris.
  – Po prostu mam wam do powiedzenia coś ważnego i nie bardzo wiem jak to zrobić – stwierdziłam. – Myślałam, że łatwiej mi to pójdzie. Mam też do was ogromną prośbę. Oczywiście możecie odmówić, ale niezależnie od waszego wyboru chciałabym, aby ta rozmowa została między nami.
  – Zgadam się – wypaliła Ivrel.
  – Jeszcze nie wyjaśniłam, o co chodzi.
  – Zgadzam się – powtórzyła, szczerząc zęby.
  – Co to za prośba? – zapytała Bris.
  – Odejdźcie ze mną z Czarnego Zakonu – rzekłam z grobową miną.
  – Co? Dlaczego? – zdziwił się Shigeru.
  – Nie zostało mi już dużo czasu. Potrzebuję was – oznajmiłam z powagą i daję słowo, że przyjaciele na moment zbledli.
  – Jak to nie zostało ci dużo czasu? – przeraził się Shigeru. – Nie mów mi, że…
  – Ach – mruknęłam. – Źle się wyraziłam. Ja nie umieram. Jestem w ciąży.
             Na kilka minut zaległa cisza i podejrzewam, że wszyscy czekają aż krzyknę „Prima Aprilis”, ale to nie był żart. Wpatrywali się we mnie, szukając potwierdzenia moich słów, a ja skinęłam głową, kładąc dłonie na brzuchu.
  – Jesteś… W czym? – jęknął Shigeru, a Bris z Ivrel zaliczyły epicki facepalm.
  – W ciąży – powtórzyłam spokojnie. I tak przyjęli to lepiej, niż się spodziewałam.
  – To wyjaśnia, czemu nie chciałaś ostatnio pić – skwitowała Ivrella.
  – Podejrzewałam, że to może być powód – przyznała Bris. – Coś się zmieniło w twoim wygładzie i ty też…
  – Tak. Cycki jej urosły – zaśmiała się Ivrel. – Tak jakby nie były już wystarczająco duże.
  – Serio, widzicie takie rzeczy? – zdziwił się Shigeru, lustrując mnie od góry do dołu, za co oberwał ode mnie kuksańca w bok.
  – Otóż sprawa wygląda następująco – zaczęłam. – Z wiadomych już powodów nie wolno mi uczestniczyć w walce – wyjaśniłam. – Dlatego muszę się ukryć. Nie mogę narażać Kazumi.
  – Więc to dziewczynka? – rozczuliła się Bris.
  – Tak – odparłam z uśmiechem.
  – O Boże! Będę wujkiem! – uradował się Shigeru.
  – Teraz to do ciebie dotarło? – zakpiła Bris, a ja zaśmiałam się cicho, gdy mój brat radośnie wziął ją w ramiona, uciszając skutecznie.
  – Będziesz wujkiem, nie ojcem – jęknęła zażenowana.
  – Do rzeczy – warknęła Ivrel.
  – Wy jeszcze nie, ale Shigeru już to wie, dlaczego dziesięć lat temu wydarzyły się takie, a nie inne rzeczy. Szczegóły wyjaśnię wam niebawem. W efekcie Aizen ma mnie na celowniku. Prawdopodobnie uwzględnił mnie w swoim planie. Jeśli dowie się o dziecku, Kazumi będzie w niebezpieczeństwie. Dlatego muszę za wszelką cenę ukryć siebie, a później ją. W tym celu muszę zniknąć, ale obawiam się, że nasi przyjaciele będą mnie szukać, dlatego muszę odejść z hukiem. Tak, by nigdy nie przeszło im przez myśl, ruszyć za mną – wyjaśniłam z powagą w głosie. – Dlatego muszą myśleć, że zdradziłam ich i postanowiłam przyłączyć się do Aizena. Co ułatwi mi drugą rzecz. Po ‘rozwiązaniu’ chciałabym powierzyć wam opiekę nad Kazumi – oznajmiłam. – Oraz parę innych drobiazgów, które do tego czasu dopracuję. Jeśli shinigami i Czarny Zakon uznają mnie za wroga, łatwiej będzie mi dostać się do szeregów Aizena, gdzie zniszczę jego plan od wewnątrz – zakończyłam. – Nie uznaję sprzeciwu. Pytam tylko, czy zgodzicie się pomóc?
  – Już mówiłam. Wchodzę w to – odparła Ivrel i poklepała mnie po ramieniu.
  – Zawsze możesz na mnie liczyć, siostra – stwierdził Shigeru.
  – Jesteśmy z tobą – przytaknęła Bris.
  – Dziękuję wam – wyszeptałam, zalewając się łzami. – Dziękuję.
  – Uuu, widzę, że hormony szaleją – zaśmiała się Ivrel.
  – Tak – przyznałam, zawodząc żałośnie i przyjaciele przytulili się do mnie.
           Wszystko dokładnie zaplanowaliśmy. Mieliśmy sfingować śmierć Shigeru. Do tego posłużyło nam Innocence Bris, która rozwinęła swoje panowanie nad nim i mogła je zmienić nie tylko w broń, ale i walczącego u jej boku żołnierza. Zdołała go upodobnić do Shigeru. W odpowiednim momencie walki, gdy płomienie zasłoniły widok, Shigeru czmychnął wtedy i udał się w ustalone miejsce, a tymczasem Bris podstawiła za niego swoje Innocence. Tak oto zabiłam swojego brata.
        
***

Zagadka wszechczasów rozwiązana J
Tu, w tym miejscu, mam zaszczyt ogłosić, że po Behind Last Crossroad będzie jeszcze jeden blog z serii shinigamów :D
Blog już się pisze, bohaterowie już się rysują, a właściwie brakuje im już tylko kolorów. A co tam. Niech zabawa trwa!


P.S. Laurie, to jest właśnie ten wątek, na którym wpadłam, czytając „Drugą miłość”. To tam w mojej głowie narodziła się Kazumi, a potem poszło już z górki i wyszedł z tego nowy blog, ale jego premiera odbędzie się prawdopodobnie dopiero w styczniu 2017.
Termin może się zdawać odległy, ale szybko zleci.

2 komentarze:

  1. Padłam i nie wstaję. Ty to umiesz zaskoczyć człowieka i jeszcze wsadzić na rollercoastera i puścić, niech sam przeżyje przygodę życia. Powinnam powiedzieć, że nie ufam Hotarubi, ale z Tobą to już wszystko jest możliwe, więc niczego nie zakładam.
    Muszę Ci tu wpuścić Aleksa, co by się cieszył, że Byakun dostał rodzinkę w pakiecie i odczepił mi się od Kayi. Tylko czemu myślę, że ojcem Kazumi może być Kazuma? Proszę, nie rób mi tego. Nie rób tego Byakunowi.
    Tak, teraz w pełni rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc, że na coś wpadłaś po "Drugiej miłości". Terminem się nie martw, "Prawo Wściekłości" zaczęłam poważnie pisać rok temu, a dopiero niedawno wyszło w internety. Na razie i tak masz tego tu sporo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe ^^ No, cóż :D Nie moja wina, że Wy się tak dajecie.
      Oooo, Laurie, Laurie, Laurie... Czy Bakuś cokolwiek dostał... To jeszcze wcale nie jest takie pewne. A plan zmieniał się kilkakrotnie. Z tym, że imię Kazumi zostaje niezależnie od wszystkiego. Niczego nie obiecuję. Bo wgl ta scena z Bakusiem to była totalna improwizacja. No, Wilczy była trochę bardziej na czasie z informacjami, bo plan był łohohoho inny, a co wyszło to widać.
      Tak. Teraz to już jest dokładnie to, co wtedy wymyśliłam. Bardziej martwi mnie fragment przy którym to wymyśliłam. Pamiętasz jak Corrie opiekowała się dziewczyną lekko mówiąc... szykanowaną przez oddział, nie pamiętam który, ale... No to wtedy...
      Tak, no 6 jeszcze blogów ogarniam, ale więcej już przeginka. Zresztą nie było by frajdy. O ile Ancient aż tak nie koliduje z blc, o tyle to już tak.

      Usuń