Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 4 maja 2016

Dorwać Lisa 3



  – Dlaczego tak ci zależy na tym śledztwie? – zapytał Kamui, siedząc wraz z Saki przy stoliku i pijąc wino. – Moja pani, może lepiej posłuchać rady brata i nie ryzykować?
  – Nie wiem… Może trochę jemu na złość? – zamyśliła się Saki.
  – Jeśli ma rację i to grubsza sprawa, możesz się wplątać w nie lada kłopoty, moja pani.
  – Nie obchodzi mnie to. Ciekawi mnie ta sprawa.
  – A nie jest czasem tak, że zależy ci jednak na Seireitei? – podsunął Kamui.
  – Zgłupiałeś?
  – Powinnaś być ze sobą bardziej szczera – zaśmiała się dusza miecza.
  – No. Zgłupiałeś jak nic.
  – Jesteś naprawdę urocza, gdy się denerwujesz.

***

          Saki przyszła do pracy i minęła grupkę shinigami. Usłyszała szepty. Gadali o niej, ale przecież nic takiego nie zrobiła. Czarnowłosa zmarszczyła brwi i ruszyła dalej. Ktoś zahaczył ją ramieniem, a gdy się odwróciła, zobaczyła na twarzy mężczyzny kpiący uśmiech. Nie zareagowała. Mogła. Wiedziała, że mogłaby go przynajmniej przestraszyć, ale naprawdę jej nie zależało. Była tylko zdziwiona. Najwyraźniej coś musiało się wydarzyć, bo w powietrzu wyczuwała napięcie.
  – Saki, możemy porozmawiać? – zapytał Shiba, podchodząc do niej.
  – Znowu? Widzę, że vice kapitan bardzo lubi moje towarzystwo – skwitowała Saki.
  – Zabawne… Idziemy – mruknął mężczyzna. Wyraźnie był nie w sosie.
  – To już tak codziennie będzie? – zaśmiała się Saki. – Herbatka przed pracą? Coraz bardziej lubię ten oddział.
  – Zobaczymy, czy będzie ci tak do śmiechu.
  – Coś przeskrobałam? – Saki udała przejętą, ale właściwie była tylko ciekawa, o co chodzi.  
                Posłusznie usiadła naprzeciw swojego przełożonego i czekała na kubek herbaty. Tym razem się nie doczekała.
  – Gdzie byłaś wczoraj w nocy? – zapytał Kaien.
  – W dwójce, tak samo jak przedwczoraj – odparła Saki. – Co się będziemy oszukiwać. Coś się stało? Proszę mi nie mówić, że było morderstwo. Gdzie? W Dwójce? To niemożliwe – stwierdziła, krzywiąc się. – Byłam tam. Nie mogło się nic wydarzyć w Dwójce. Wiedziałabym.
  – A jednak.
  – Nie wierzę. W Jedynce? Nie… Więc gdzie? – dopytywała, coraz głośniej.
  – Widzę, że jesteś świetnie poinformowana, skoro wiesz, że w Dwójce nic się nie stało – zauważył Shiba, mierząc czarnowłosą wzrokiem. – A teraz chciałbym dowiedzieć się, co dokładnie potrafi twoje zampaktou?
  – Och, no nie wierzę. Serio mnie podejrzewacie? – sarknęła Saki i wywróciła oczami. – Banda idiotów – dodała pod nosem. – Ta grupa śledcza jest jakaś upośledzona, czy co?
  – Mówiłem im, żeby uważali, co i gdzie mówią. Stwierdzili, że nikt nie mógł usłyszeć ich teorii, o ile nie miał jakiejś ciekawej zdolności. Wtedy pomyślałem o tobie.
  – Mogłam się spodziewać. Ale czy naprawdę uważasz vice kapitanie, że tak swobodnie pokazywałabym swoje zdolności, gdybym była mordercą?
  – Sama powiedziałaś, że sprawca poczuje się pewnie, bo wie, że nie jesteśmy w stanie go złapać. Od początku interesowałaś się śledztwem i byłaś na wszystkich miejscach zbrodni, a podobno sprawca zawsze tam wraca.
  – Nie, no, to jakaś kpina.
  – Chcę poznać zdolności twojego zampaktou. Wtedy sam to ocenię.
  – To jeszcze nie żaden dowód – zaprotestowała Saki.
  – Mogę cię oskarżyć o utrudnianie śledztwa.
  – Ma na imię Kamui, jego komenda to ‘zawładnij’, shikai nazywa się Gwiezdna Droga. To portal przestrzenny. Pozwala mi się przemieszczać – oznajmiła Saki, czując, że się pogrąża. – Portal łączy dowolne dwa miejsca, niezależnie od odległości, ale muszę je znać, umieć zlokalizować. Dzięki temu mogę być zarówno tu jak i gdzieś indziej, jeśli stanę po środku portalu. Mogę manipulować jego rozmiarem, dzięki czemu mogłam podsłuchać rozmowę odnośnie śledztwa – przyznała spokojnie. – Mogę również przekierować ataki. Nawet z opóźnieniem czasowym, choć nie dużym. Tak jak to było w naszym pojedynku. Co oczywiście czyni mnie w tym momencie główną podejrzaną, czyż nie? – zaśmiała się Saki. – Ale ta zdolność to jeszcze nie dowód. Tak samo jak nie jest nim moje zainteresowanie śledztwem.
  – Jeden zły ruch – zagroził Shiba. – Mógłbym cię aresztować już teraz.
  – Ale jednak pan tego nie zrobi.
  – Mamy jeszcze jednego podejrzanego.
  – A grupa prowadząca śledztwo to nadal banda idiotów – stwierdziła beznamiętnie Saki. – Cały oddział już wie, że mnie podejrzewacie. Słyszałam plotkujących shinigami, gdy przys   złam – dodała. – Nie potrzebowałam do tego nawet shikai.
            Saki wyszła. Tym razem była wściekła. Jakiś niekompetentny palant podsunął vice kapitanowi, że to ona jest mordercą, a sam wraz ze swoją grupą pozwolił na wyciek informacji. Czarnowłosa schowała się pomiędzy budynkami, chcąc ochłonąć, zanim zrobi coś, czego będzie żałowała. Czyżby o tym mówił Gin? Przewidział, że zaczną ją podejrzewać?
  – Ciężki dzień, co? – usłyszała i zobaczyła za sobą Kanakawę. – Nie przejmuj się tym, co gadają.
  – Skąd wiesz, że nie mają racji? – spytała Saki.
  – Bo nie wyglądasz na mordercę.
  – Wygląd to nie wszystko.
  – Jesteś zbyt szczera – stwierdził Kanakawa. – I vice kapitan też to wie. Musiał cię przesłuchać, ale moim zdaniem to tylko formalność.
  – Czy ja wiem. No niby mają jeszcze jakiegoś podejrzanego, ale obecnie sama też pewnie stawiałabym, że to ja.
  – Nie. Grupa śledcza zaczęła trochę panikować przez brak informacji. To ten fatalny moment, gdy człowiek zaczyna snuć niepojęte teorie, a ostatecznie zaczyna podejrzewać wszystkich dookoła. Schrzanili tą sprawę. Któremuś z nich wymknęło się, kogo podejrzewają najbardziej i teraz wszyscy o tym gadają.
  – A ty nie?
  – Ja nie.
  – Vice kapitan powiedział, że kolejne morderstwo nie było w Dwójce – zauważyła Saki. – Więc gdzie?
  – W Jedynce – oznajmił Kou.
  – To, dlaczego nic o tym nie słyszałam? – zdziwiła się Saki. – Byłam pewna, że to będzie Dwójka… Dlaczego? – Kanakawa parsknął śmiechem. – Co cię tak bawi?
  – To, że mi uwierzyłaś – przyznał. – Nie możesz być mordercą, skoro uwierzyłaś, że morderstwo było w Jedynce.
  – Może tylko udawałam?
  – Shiba też to wie, że to nie mogłaś być ty.
  – Więc gdzie? – zapytała z powagą Saki, łapiąc się pod boki.
  – Ósemka.
  – Ósemka? Ale… To bez sensu.
  – No nie? Trochę od czapy. Ja też myślałem, że kolejna będzie Dwójka – oznajmił Kanakawa. – Chcesz złapać mordercę, prawda?
  – Tak.
  – Dlaczego?
  – Najpierw z ciekawości. Potem na złość bratu…
  – A teraz? – spytał Kou, patrząc uważnie na czarnowłosą.
  – Teraz to już sprawa honoru. Byłam świadkiem morderstwa w Trójce. Sukinkot mi zwiał, a teraz omal nie zostałam aresztowana za jego zbrodnie. Kimkolwiek jest, będzie tego żałował – zadeklarowała Saki, uśmiechając się diabelsko. – Skazanie go na śmierć, która mu grozi, to najmniejszy z jego problemów, odkąd ze mną zadarł.
  – Pomogę ci – zaproponował Kanakawa.
  – Dlaczego? – zdziwiła się Saki.
  – Bo myślę, że masz większą szansę go złapać, niż nasza „grupa śledcza”.
  – Świetnie. Spotkajmy się po pracy przy bramie – uradowała się Saki.

***

         Gdy Saki skończyła swoje zadania, Kanakawa już na nią czekał. Saki westchnęła ciężko. Wciąż była wkurzona oskarżeniami, a ciche komentarze członków oddziału doprowadzały ją do szaleństwa. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek przejmie się tym, że ktoś gada o niej za jej plecami. A jednak tym razem skutecznie ją to rozpraszało.
  – Przepraszam, nie udało mi się wyrobić punktualnie – powiedziała.
  – W porządku – odpowiedział brunet i położył dłoń na jej ramieniu, domyślając się, co było powodem jej spóźnienia. – Jaki plan?
  – Idziemy do mnie. Chcę nanieść na mapę nowe informacje.
  – Do ciebie, czyli…?
  – Masz rację. Do kwatery kapitana Trójki – oznajmiła Saki.
  – To dobry pomysł? – spytał z niepokojem Kanakawa.
  – Gin i tak wróci dopiero koło dwudziestej. Jednak gdyby jakimś cudem zjawił się szybciej, nie może się dowiedzieć, że nadal zajmuję się tą sprawą.
  – Jest przeciwny? Nie dziwię się. Musi się martwić.
  – Mam to gdzieś – prychnęła czarnowłosa i otworzyła portal.
  – Co to? – przeraził się Kou.
  – Tak będzie szybciej – oznajmiła Saki i pociągnęła go za sobą.
  – A niech mnie… Teraz rozumiem…
  – Dlatego mnie podejrzewają – dokończyła czarnowłosa. – Tak. Po części dlatego. Jeśli zmieniłeś zdanie i chcesz uciekać, droga wolna.
  – Nie. Jestem raczej zaskoczony. Wygląda na to, że twoje shikai jest dość potężne. Nie powiedziałbym po twoim reiatsu.
  – Bo częściowo je maskuje – przyznała cicho Saki.
  – Ale miałabyś szansę na awans.
  – Nie chcę. Nie chcę awansów.
  – Dobrze. Spokojnie – powiedział Kanakawa, wyczuwając irytację Saki. Czarnowłosa wyciągnęła swoje notatki oraz mapę i usiadła na podłodze, po czym podała pędzelek Kou. – Mam zaznaczyć dokładne miejsce zbrodni? – zgadnął, siadając obok. – Tutaj – powiedział, robiąc krzyżyk niedaleko środka granicy Ósemki i Dwunastki. – Co to za kartki?
  – Moje teorie oraz zebrane informacje. Nic ważnego.
  – Próbowałaś to połączyć z zaginięciem kapitanów? – zdziwił się Kou, zaglądając w notatki.
  – Tak, ale nie znalazłam nic wspólnego dla tych spraw– odparła Saki. – Czekaj. Kapitanów?
  – Nie słyszałaś?
  – Nie słyszałam czego?
  – Podobno kilka dni temu zaginął także kapitan Siódemki. Jeśli nie odnajdą go do końca tygodnia, ktoś inny zajmie jego stanowisko – wyjaśnił Kanakawa, a Saki zmarszczyła brwi.
  – Ten cholerny lis – syknęła. – Nawet słowem nie pisnął. Przecież musiał wiedzieć o czymś takim.
  – Lis? Masz na myśli Kapitana Ichimaru?
  – Tak. Skubaniec próbuje mi to utrudniać… O, już ja mu pokażę – wycedziła przez zęby, ale szybko się opanowała. – No dobrze. Mamy miejsca zbrodni, znamy kolejność morderstw i co? Co z tego wynika? Widzisz coś?
  – Nie wiem… To wygląda, jakby… Zataczał powoli koło? Omijając Dwójkę i Jedynkę? – podsunął Kanakawa, marszcząc brwi. – Tylko, po co?
  – Myślisz, że kolejna będzie Czwórka? – zapytała Saki, czując niepokój.
  – Możliwe. Wygląda jakby sprawca wybierał oddziały takim zygzakiem – stwierdził Kou, wskazując ręką kolejność oddziałów.
  – Jeśli masz rację, to znaczy, że kolejna będzie Piątka, a potem Dziewiątka.
  – Na to wygląda.
  – Czyli już wiem, gdzie będę pilnować.
  – Gdzie MY będziemy pilnować – poprawił ją Kou. – Chyba nie sądzisz, że puszczę cię samą – mruknął i usłyszeli jak ktoś wchodzi do domu.
  – Cholera – jęknęła Saki. – Nie zdążymy tego pochować – stwierdziła. – Siedź tak, zasłonimy mapę – dodała i gdy drzwi do jej pokoju się otworzyły, pocałowała niczego niespodziewającego się Kanakawę.
  – Och… – padło i Gin pospiesznie się wycofał. Od razu poszedł do kuchni, mocno zaskoczony tym, co właśnie ujrzał. Był zbyt zmęczony, by zorientować się, że ktoś poza Saki jest w domu, a wydawało mu się, że nie miała przyjaciół.
  – Przepraszam – mruknęła beznamiętnie czarnowłosa. – Nic lepszego nie przyszło mi do głowy, ale lis dał się nabrać.
  – Nie, no możesz kontynuować – wybąkał Kou, nie ukrywając zaskoczenia. Saki spojrzała na niego zdezorientowana, a on westchnął ciężko. – Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś zrobiła to znowu – oznajmił z nadzieją, że czarnowłosa, chociaż odrobinę się zarumieni, ale widocznie jego słowa nie zrobiły na niej wrażenia.
  – Skup się – powiedziała tylko. – Spotkamy się na rogu Trójki, Trzynastki i Dwunastki. Dajmy na to o dwudziestej trzeciej trzydzieści.
  – Dobra.
  – Nie spóźnij się, inaczej pójdę sama.
  – Kto to był? – zapytał Gin, gdy Kanakawa już wyszedł.
  – Kolega z pracy.
  – Kolega? – Gin uniósł lekko brwi. – Tak się to teraz nazywa?
  – Przeliterować ci to? – zakpiła Saki.
  – Ja nie całuję wszystkich koleżanek z pracy – stwierdził Ichimaru.
  – Nie sądzę, żeby któraś chciała być całowana przez taką gadzinę.
  – Muszę cię rozczarować, ale w akademii byłem bardzo popularny – naburmuszył się mężczyzna.
  – Ja nie wiem, co ta ruda w tobie widzi.
  – Ja nie wiem, co ten „kolega” w tobie widzi – odgryzł się Gin.
  – Nic.
  – A ty w nim?
  – Nic.
  – I od tak go pocałowałaś? – zdziwił się Gin.
  – Żebyś się nauczył pukać – mruknęła Saki. – A nie włazisz, jak do siebie.
  – Ja JESTEM u siebie – zauważył Ichimaru.
  – Ty jesteś na miejscu odebranym poprzedniemu kapitanowi Trójki – oznajmiła Saki, a Gin zmarszczył brwi.
              Czarnowłosa uśmiechnęła się diabelsko, czując, że trafiła w czuły punkt. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo miała rację…

***

          Saki stawiła się punktualnie, ale nigdzie nie wypatrzyła Kou. Zmarszczyła brwi, ale postanowiła chwilę poczekać. Nagle wyczuła za sobą czyjąś obecność i jak mało kiedy, naprawdę się przeraziła, gdy głupia myśl przemknęła przez jej głowę. Szybko się jednak opanowała.
  – Nie radzę – powiedziała. – Jeszcze zginąłbyś z powodu swojej głupoty.
  – Skąd wiedziałaś, że to ja?
  – A z kim się tu umówiłam? – sarknęła Saki.
  – Ale to przecież mógł być morderca.
  – To też by się dwa razy zastanowił, zanim by zaatakował.
  – Czyli blefowałaś – zauważył Kanakawa.
  – Ale wiedziałam, że ktoś za mną jest. Chodź – mruknęła Saki i pociągnęła Kou za sobą do oddziału czwartego. – Uważaj, żeby nie przydybała cię nocna zmiana – dodała, ale nic się nie wydarzyło.  Mimo tego Saki uparła się, żeby następnej nocy również się tam udać. Czuła, że brunet ma rację i sprawca w końcu pojawi się w Czwórce.
  – Przyniosłem nam coś do jedzenia – oznajmił Kou, wyciągając pudełko. – Lubisz onigiri?
  – Ooo, to miłe – przyznała Saki poczęstowała się ryżową kulką. – Dobre.
  – Cieszę się.
           Nagle usłyszeli jakiś szelest i postanowili się rozdzielić, by sprawdzić okolicę. Saki poruszała się bez większego planu. Bardziej na czuja. Kręciła się tu i tam, ale niczego nie znalazła. Już miała wrócić do Kou, kiedy znowu wyczuła za sobą czyjąś obecność. Już myślała, że to on i obróciła się. Nikogo jednak nie zastała. Po plecach przeszły jej ciarki.
  „Uważaj” – w głowie usłyszała głos zamkaktou. – „ Ktoś tu był.”
  – „Przecież wiem” – odparła. – „Myślałam, że to Kou.”
  „ Co jeśli to on jest mordercą? Też był dobrze poinformowany, a to, co wczoraj zrobił było dziwne.”
  – „Nie sądzę.”
  – „Ja bym na niego uważał. Jest trochę dziwny. Jako jedyny z oddziału z tobą rozmawia. Ciebie też przeszły wczoraj ciarki, gdy stał za tobą. I teraz też. Nie przyznajesz się, ale pomyślałaś, że to on.” – Zauważył Kamui.
  – Przesadzasz – syknęła Saki.
  – Co? Co takiego zrobiłem? – zdziwił się Kanakawa.
  – Długo tu jesteś? – spytała Saki.
  – Właśnie przyszedłem. Nie wróciłaś, więc zacząłem się martwić. Miałem wrażenie, że ktoś tu był przed chwilą.
  – Ja też… – przyznała Saki. – I nie podoba mi się to.
  – Nic dziwnego. To mógł być morderca.
  – Albo ty. Albo moja wyobraźnia.
  – Ja naprawdę dopiero przyszedłem – przeraził się Kou. – Chyba nie pomyślałaś, że…
  – Nie... Ale nie powinniśmy się już rozdzielać. Jeśli ktoś tu był, może nadal kręcić się w pobliżu.
  – To przez to, że próbowałem cię wczoraj przestraszyć? – ciągnął dalej Kanakawa.
  – Boże… Skończ już.
  – Przepraszam.

***

  – Gdzie byłaś? – spytał Gin, marszcząc brwi, gdy nad ranem Saki wróciła do domu. Mężczyzna siedział na sofie, krzyżując ręce na piersi, a jego brwi ściągnięte były do siebie. – Saki..
  – Tu i tam…
  – Byłaś szukać mordercy, prawda?!  – zdenerwował się Gin. – Mówiłem ci, żebyś odpuściła. Coś ty sobie myślała?
  – No wiesz… Różne rzeczy. Na przykład… O zjadłabym coś dobrego albo… Ale ładne gwiazdy. W sam raz na dobrą bijatykę z jakimś psycholem.
  – Saki!
  – Ale po co się tak spinasz? W twoim wieku to już grozi zawałem – mruknęła Saki. – Musisz dbać o swoje serce.
  – Przestań pyskować! Zabraniam ci się w to mieszać!
  – O co ci chodzi, co?
  – Może o to, że to ciebie podejrzewają o morderstwa! Tylko, dlatego, że musiałaś się w to wtrącać!
  – A jakie to ma dla ciebie znaczenie? – warknęła Saki. – Przecież byłoby ci na rękę, gdybym wreszcie zniknęła z twojego apartamentu i twojego życia. Ach, no tak… Jak to będzie wyglądać. Siostra wielkiego kapitana Ichimaru aresztowana za morderstwo. Co za plama na honorze – dodała dramatycznie.
  – Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
  – A o co? O co innego może chodzić liskowi chytruskowi, co?

***

  – Dziś też chcesz tam iść? – spytał Kou, a Saki aż podskoczyła nad dokumentami. – Przepraszam przestraszyłem cię?
  – Nie zauważyłam cię – przyznała Saki. – Byłam zbyt wkurzona na Gina.
  – O co poszło?
  – Kazał mi się nie mieszać do śledztwa. Był zły.
  – Może powinnaś go posłuchać – podsunął Kanakawa.
  – Ten sukinkot… Przepraszam. Sukinlis, nie będzie mi niczego zabraniał – syknęła Saki. – Dlaczego mój brat musi być takim dupkiem?
  – Brat? Myślałem, że to twój mąż.
  – Nie wierzę, że ktoś się dał na to nabrać –parsknęła Saki. – I całowałabym kogoś na oczach męża?
  – No właśnie chciałem o to spytać już wcześniej, ale…
  – Nie. Gin to mój brat. Chciałam mu tylko trochę uprzykrzyć życie.
  – Rozumiem. W takim razie chyba świetnie ci to idzie, skoro się wkurzył – zauważył Kou i również się uśmiechnął.
  – Tak.
  – To co z oddziałem Czwartym? Może jednak nie powinnaś iść. Jeśli ktoś faktycznie tam wczoraj był to jedynie morderca. Pewnie się wystraszył, ale… Mogłaś zginąć.
  – Tak łatwo skóry nie sprzedam – warknęła Saki. – Już mówiłam, że skurwiel nadepnął mi na odcisk i nie odpuszczę mu tak łatwo.
  – Nie boisz się?
  – Nie.
  – A ja tak. Kiedy myślę, że ktoś, kto zabił już czterech swoich towarzyszy był tam, widział nas… Boję się – wyszeptał Kanakawa, marszcząc brwi. – A zarazem jestem zły. Zły na siebie za to, że się boję i zły za to, że byłem blisko, a on i tak zwiał.
  – Przesadzasz. Jeśli tam był, to znaczy, że się nas przestraszył, bo ostatecznie nie było piątej ofiary.

***

                Kolejna noc spędzona na terenie oddziału czwartego. Saki naprawdę nie dziwiła się, że zginęło już tyle osób, skoro ona, szeregowiec w towarzystwie zwykłego, szesnastego oficera mogła się bezkarnie przechadzać w nocy po innym oddziale. Seireitei nie było zbyt dobrze strzeżone i nawet postawione w gotowości, Gotei 13 było bezbronne.
              Początkowo czarnowłosa nie chciała rozdzielać się z Kanakawą, ale czuła, że tym razem morderca się pojawi. Zarazem nie mogła wyzbyć się wątpliwości, które zasiał w jej sercu Kamui. Chociaż jego wątpliwości były jej wątpliwościami. Czy zatem podejrzewała Kou? Postanowiła rozwiać to raz, a dobrze i zaproponowała, by się rozdzielili. Udała, że idzie w inną stronę, lecz używając swojego shikai, podążyła za brunetem, bacznie go obserwując. Zdziwiła się, gdy zniknął i bez namysłu wyskoczyła z portalu, próbując go znaleźć. Nie wiedziała, czy postanowił skorzystać z okazji i dopaść kolejną ofiarę, czy jednak jest niewinny, ale za to w niebezpieczeństwie.
              Nagle poczuła za sobą czyjąś obecność i zamarła. Niezależnie od tego, czy był to Kou, czy ktoś inny, naprawdę zaczęła się bać. Morderczy instynkt był tak dobrze wyczuwalny, że uczucie strachu paraliżowało ją do cna. Usłyszała szelest i wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, za chwilę zginie.
  – „Portal” – usłyszała głos zampaktou i zniknęła w przejściu, które jej otworzył. Wyszła kawałek dalej i rzuciła się do biegu. Chciała uciekać do Trójki i zamknąć się w pokoju, wiedząc, że Gin jest blisko i że jest bezpieczna. A jednak nie potrafiła odejść, bo jeśli to nie był Kou, był w cholernym niebezpieczeństwie. Musiała go znaleźć.
                Biegła ile sił w nogach, przed siebie. Omal nie krzyknęła, gdy ktoś złapał ją w ramiona, ale szybko zorientowała się, że to Kanakawa. Nie wyczuwała też rządzy mordu, co powstrzymało ją od sięgnięcia po katanę.
  – Wszystko w porządku? – zapytał Kou, wyraźnie zaniepokojony. – Co się stało?
  – Tam ktoś był – wydukała, ledwo powstrzymując się od płaczu. – Tam ktoś był…
  – Gdzie?
  – Tam – wyjaśniła, wskazując w stronę ogrodu.
  – Chodź, sprawdzimy to razem – powiedział Kanakawa, łapiąc ją za rękę, ale Saki wyrwała się, cofając o kilka kroków. – Co jest?
  – Nie idę… Tam ktoś był. Nigdy nie czułam takiej rządzy mordu… Gdyby nie Kamui i jego portal… Ja byłabym kolejną ofiarą – jęknęła Saki, dłonie zaciskając w pięści.
  – Dlatego chciałem… – upierał się Kou, ale zamilkł na chwilę. – Ty mnie jednak podejrzewasz – zauważył ze smutkiem.
  – Nie, ja… Przepraszam – wyszeptała Saki. – To przez to, co powiedział mi Kamui. Gdy się rozdzieliliśmy ruszyłam za tobą. Chciałam się przekonać, co zrobisz, ale po chwili zniknąłeś. Zaczęłam cię szukać i właśnie wtedy ktoś… Ktoś tam był.
  – To ty za mną szłaś? – jęknął Kanakawa. – Rany boskie, myślałem, że to morderca – przyznał zawstydzony. – Myślałem, że to morderca i zwiałem tutaj. Ale wiedziałem, że gdzieś się tam kręcisz i zawróciłem. Wtedy wpadłaś mi w ramiona. Ale ty mi i tak nie wierzysz, prawda? – stwierdził. – Wracaj do domu. Prosto do domu, do brata i nie wychodź. Ja tu zostanę, przypilnuję, by nic się nie wydarzyło. Jeśli ktoś zginie, będziesz wiedziała, że to ja. A jeśli ja zginę, to znaczy, że byłem nie winny – zażartował, ale to nie poprawiło sytuacji. – Idź.
              Saki skinęła głową i używając shikai, wróciła do domu, po czym zamknęła się w pokoju. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie chciała zostawiać Kou samego, chciała mu wierzyć, ale to było silniejsze od niej.
             Wątpliwości czarnowłosej rozwiały wieści, które dotarły do niej z samego rana, gdy stawiła się w pracy. Ktoś znowu zginął. Dokładnie tak jak wytypowali. Na oddziale terenie oddziału czwartego. Saki zamarła na tą informację i pobladła. Zaczęła biegać jak oszalała po Trzynastce w poszukiwaniu Kanakawy, ale nie znalazła go.
              Musiała się dowiedzieć, kto był ofiarą. Nie miała innego wyjścia, jak udać się do Shiby i zapytać go osobiście. Przełknęła głośno ślinę i zapukała do drzwi, obawiając się najgorszego. Po usłyszeniu „proszę”, weszła do środka.
  – Saki? – zdziwił się Kaien. – O co chodzi?
  – Ja… Słyszałam, że ktoś zginął – zaczęła. – Kto? Kto jest ofiarą?
  – Po co ci to wiedzieć?
  – Proszę odpowiedzieć. Wtedy wszystko wyjaśnię, ale proszę odpowiedzieć.
  – Ofiarę znaleźliśmy na terenie oddziału czwartego – wyjaśnił Shiba. – Nazywał się Ichinose Akihito. – Saki odetchnęła z ulgą. – Znalazł go Kanakawa Kou z naszego oddziału. Wiesz coś o tym? Niech zgadnę, wiedziałaś, że tam będzie, tak?
  – Tak… – przyznała Saki. – Nic mu nie jest? Gdzie on jest?
  – Dałem mu dzień wolnego, żeby odpoczął.
  – On nie jest sprawcą! – krzyknęła Saki. 
  – Wiem – odpowiedział Shiba, lekko zaskoczony. – Ofiara zmarła dopiero w szpitalu Czwórki. Ichinose w swoich ostatnich słowach potwierdził zeznania Kou. Mamy dokładny opis mordercy. Został już przechwycony. Za chwilę idę go przesłuchać. Co się stało, że przyszłaś taka przerażona?
  – To wszystko moja wina – oznajmiła Saki. – Byłam zła, że mnie podejrzewają. Chciałam sama rozwiązać sprawę. Kou zaproponował mi pomoc. Ustaliliśmy, że najbardziej zagrożona jest Czwórka. Spędziliśmy tam trzy noce. No prawie. Już drugiej nocy wydawało mi się, że ktoś tam był, gdy się rozdzieliliśmy, ale nie udało mi się nikogo znaleźć… Zaczęłam podejrzewać Kou. Przestraszyłam się. I następnej nocy chciałam to sprawdzić, ale wyszło z tego małe nieporozumienie. Znaczy… Tak. Morderca na pewno tam był, stał tuż za mną. Uciekłam dzięki swojemu shikai. Gdy znalazłam Kou pokłóciliśmy się trochę. Kazał mi wrócić do domu, skoro mu nie ufam, a sam został. Myślałam…
  – Że to on zginął?
  – Właśnie. Nie wybaczyłabym sobie.
  – W porządku – zaśmiał się Shiba i poklepał czarnowłosą po ramieniu. – Jest w swojej kwaterze.
             Saki pobiegła tam natychmiast. Do kwatery wpadła jak burza, omal nie rozbijając się o szafę. Kou siedział na kanapie, pijąc herbatę. Spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął się ciepło.
  – Przepraszam – powiedziała Saki. – Przepraszam… Dałam się wciągnąć w ten wir podejrzeń i nie umiałam ci zaufać.
  – W porządku – odparł Kanakawa. – Nic się nie stało.
  – Stało się! Mogłeś zginąć.
  – Mogłem – zaśmiał się brunet i odstawił kubek na stół. – Myślę, że buziak w policzek wynagrodzi mi sprawę. – Saki zmarszczyła brwi, ale spełniła prośbę, chociaż i to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. – Ty… – westchnął Kou. – Nawet się nie zawahałaś.
  – No przecież chciałeś – mruknęła skonsternowana Saki.
  – W ogóle nie rusza cię to, że mnie pocałowałaś, nie? Bezwstydna kobieta – westchnął, kiwając głową w geście dezaprobaty.
  – Wszystko jest dla ludzi – skwitowała Saki i wzruszyła ramionami. – Nie wiem, o co ci chodzi.
 – Nic…
 – Możecie przyjść na chwilę? – usłyszeli. Wszyscy świadkowie mają się stawić w sali przesłuchań – oznajmił jakiś shinigami.
             Saki i Kou poszli we wskazane miejsce. Była tam jeszcze trójka świadków, Shiba oraz ktoś, kto najwyraźniej był oskarżonym. Kaien siedział, marszcząc brwi i mierząc wzrokiem schwytanego shinigami, jakby samo to miało sprawić, by przyznał się winy.
  – Co się stało? – spytał Kanakawa.
  – Wasza piątka widziała sprawcę w mniejszym lub większym stopniu. Czy rozpoznajecie tego mężczyznę? – powiedział Shiba. – Dobrze się zastanówcie.
  – No tak – odparł Kou, nieco zdezorientowany. – Wygląda dokładnie, jak koleś, którego widziałem i Ichinose przecież to potwierdził.
  – Nie – powiedziała Saki, patrząc z niedowierzaniem na oskarżonego i kręcąc przecząco głową. – Nie.
  – Co?
  – To nie on – wyjaśniła. – Jest za wysoki. Morderca był dużo niższy i krępej budowy. Ten tutaj jest za chudy. I w ogóle nie czuć od niego tej rządy mordu.
  – To nie on? – zdziwił się Kou.
  – To nie on – przytaknął kolejny ze świadków. – Morderca miał długie włosy.
  – Nie miał długich włosów – stwierdziła Saki.
  – Miał – powiedział inny świadek. – I do tego lekko kręcone.
  – Nie. Proste.
  – Chwila, chwila – powiedział Shiba. – Mamy kilku morderców? Wszystkich świadków proszę do gabinetu – dodał  i gdy już tam się znaleźli, zapytał: – Jak to możliwe, że wasze opisy się różnią? Nie możemy mieć tylu morderców. W dodatku ten, którego złapaliśmy ma solidne alibi. Co tu się u licha wyprawia? – Kaien zamilkł na chwilę i potarł palcami skronie. – Dobra… Rozejść się. Saki i Kou, wy zostajecie.
  – Tak? – zapytał Kanakawa, gdy pozostali już wszyli.
  – Saki, nie jesteś już podejrzana – oznajmił Shiba. – Zamiast tego oboje pomożecie w śledztwie. Mieliście nosa, że morderca zaatakuje Czwórkę. Pomożecie. Liczę na kolejne genialne pomysły.
  – Na razie dzisiejszego podejrzanego powinniśmy zostawić pod obserwacją – stwierdził Kou.
  – Też tak uważam. Jeśli morderstwa się skończą, będzie znaczyło, że jest winny – dodała Saki. – Ale… Na wszelki wypadek powinniśmy… Rozsiać plotkę, że to nie on. Mimo wszystko w ogóle nie pasuje do opisu pozostałych świadków, skłaniam się ku wersji, że morderca wciąż jest na wolności. Jeśli dowie się prawdy, mógłby specjalnie zaprzestać morderstw na jakiś czas, byśmy uwierzyli, że już go mamy. Toteż dla pewności powinniśmy szukać dalej.
  – No dobrze. Też myślałem o czymś takim – przyznał Shiba. – Nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Zakładając, że morderca wciąż jest na wolności. Macie jakiś pomysł, gdzie mógłby znów zaatakować?
 

2 komentarze:

  1. Nawet zapachniało klimatem sensacyjno-kryminalnym. Saki jest niezła w te klocki, ale obawiam się, że morderca jest lepszy. Skoro mamy kilka różnych opisów sprawcy, stawiam na zabawę z iluzją. Mając takie moce do dyspozycji, trudno byłoby z nich nie skorzystać.
    Współczuję Ginowi. Musi się użerać z gorszą wersją siebie. A zresztą, dobrze mu tak. Nie może mieć wciąż kolorowo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ju, przyznam, że byłam w formie, akurat po lekturze 20 rozdziałów Cleo, więc w kryminalnych klimatach. I chociaż morderstwa planowałam od początku, poszło jakoś tak, no kryminalnie jak nic.
      No właśnie, Gina mi mało wyszło. Ech. Nad 4 częścią dopiero pracuje, chwilowo dopieszczałam regularny blc, bo miałam mało rozdziałów, ale sytuacja naprawiona.

      Usuń