Czarne płomienie pochłonęły najbliższą okolicę
i nawet Grimmjow wycofał się na chwilę, jakby rozważając za i przeciw rzucenia
się w nieznane. Gdy już bliski był temu, by zaryzykować, ktoś nam przerwał.
– Przestańcie proszę – usłyszałam głos
Aizena, ale nie miało to nic wspólnego z prośbą. U jego boku stał Tousen, niczym
ten skrzydłowy. Nadworny pieseczek Łajzena. – Mogę wiedzieć, co tu się
wyprawia?
– Co ta suka tu robi? – warknął Grimmjow.
– Stoję – zaśmiałam się.
– Setsuko jest tutaj gościem. Tak samo ja
Hotarubi, jest nietykalna – oznajmił Tousen.
– Słyszałeś, paskudo? – mruknęłam,
uśmiechając się diabelsko.
– Co do ciebie, Setsuko, wolałbym jednak byś
zaprzestała wszelkich działań, mających na celu uszczuplenie naszych szeregów –
zwrócił się do mnie Loczek we własnej osobie.
– Muszę cię rozczarować, ale nie zamierzam
siedzieć bezczynnie, kiedy ktoś mnie atakuje – rzuciłam beznamiętnie. – Trzymaj
swoje bestie, jak należy, na smyczy albo wtedy nie obwiniaj mnie, jeśli ktoś
zginie. Zresztą to bez znaczenia. Możesz sobie przecież stworzyć kolejnego –
zauważyłam.
– W porządku – odparł Aizen, gestem dłoni,
powstrzymując Kaname od interwencji i obaj odeszli.
– Tch! – prychnął Szósty.
– Ty mi tu nie prychaj, koteczku – zaśmiałam
się i Grimmjow gotów był ponownie zaatakować. – Naprawdę chcesz lizać dupę
Aizenowi do końca swojego marnego żywota? – zapytałam i również się oddaliłam.
Siedziałam w salonie, popijając herbatę,
kiedy ktoś zapukał do drzwi i do środka weszła Hotarubi.
– Oszalałaś? – spytała, marszcząc brwi. –
Słyszałam, że walczyłaś z Grimmjowem. – W odpowiedzi wzruszyłam tylko
ramionami. – Nie wiem, co planujesz, ale uważaj.
– Cokolwiek jest moim celem, nie powinno cię
to interesować.
– Ok, rozumiem. Masz mnie w garści, nie ufasz
mi, naprawdę rozumiem. I tak jesteś pewnie przygotowana na każdą możliwość,
więc…
– Co z tego? – zaśmiałam się. – Nawet,
gdybyśmy miały ten sam cel, straciłaś już moje zaufanie. Nie licz na przyjaźń z
mojej strony.
– My MAMY ten sam cel – upierała się
Hotarubi.
– Ty chcesz pokonać Aizena, a ja mu służyć.
Czy na pewno?
Hotarubi westchnęła, kręcąc głową z
niedowierzaniem, po czym wyszła, a ja znów zostałam sama. Miałam ochotę płakać,
lecz przygryzłam wargę, zwalczając łzy. Tęskniłam za swoją malutką córeczką, za
bratem, przyjaciółmi i oczywiście za Byakuyą… Ale nie mogłam się już wycofać.
W
pewnym momencie swojego życia zastanawiałam się nawet, po co mam się wychylać?
Może powinnam była radować się każdym dniem u boku ukochanych ludzi i wraz z
nimi wyczekiwać z niepokojem bitwy z Aizenem? Kto wie… Wątpiłam jednak byśmy
mogli wygrać. A ja byłam przecież częścią planu Sousuke. Nie mogłam od tego
uciec, więc, żeby nie wplątywać w to Kazumi, jedyne, co przyszło mi do głowy to
odejść.
Byłam złą matką. Prawdopodobnie najgorszą na
świecie. Zostawiłam tą malutką istotkę. Tą samą, która każdego ranka budziła
mnie płaczem i uspokajała się z momentem, gdy wzięłam ją w ramiona. Ta sama,
która uśmiechała się zawsze na mój widok, sprawiając, że chciałam być lepszym
człowiekiem, shinigami etc. Pozostało mi tylko chronić ją z daleka.
Otarłam łzy, które mimowolnie popłynęły po
moich policzkach i wstałam. Musiałam jak najszybciej rozeznać się w sytuacji w Hueco
Mundo i ugruntować swoją pozycję. Doprowadziłam swój wygląd do ładu i wyszłam.
Zaglądałam do wszystkich napotkanych drzwi. Zazwyczaj natrafiałam jednak na
pustynię lub kolejny korytarz. Do czasu.
– O cholera – mruknęłam, gdy znalazłam się w
rezydencji rodziny Kamelot. Bez wątpienia. Mimo to nie uciekłam, a z dumnie
uniesioną głową, poszłam się przywitać.
– Och? – zdziwił się Tyki, gdy zawitałam do
salonu, w którym zebrał się klan Noah.
– Yo – mruknęłam. W śród obecnych
spostrzegłam Erie i ruszyłam w jej stronę. – Hex– uradowałam się i przybiłyśmy
na powitanie piątkę.
– Ktoś mi powie, co tu się dzieje? – zapytał
Mikk.
– Dotrzymałaś słowa – stwierdziła Erie.
– Halo?
– Och, zamknij się wreszcie – warknęła Hex. –
Setsuko zapowiedziała mi, że tu wróci, zanim odeszła z naszego Secret Service.
– Wczoraj wstąpiła w szeregi Aizena –
wyjaśnił Milenijny, pojawiając się znikąd.
– Wtedy było jeszcze za wcześnie, żeby to
zrobić. Dopiero wszystko przygotowywałam – oznajmiłam z szerokim uśmiechem.
– Świetnie! Wreszcie będę miała z kim się
bawić – odezwała się Road. – Muszę przyznać, że nieźle to z Hotarubi
ukartowałyście.
– Więc to wszystko była ściema? Jak
uciążliwie – skwitował Tyki.
– Miło znów z wami pracować – rzuciłam na
odchodne.
– Już idziesz? – zawyła Road. – Idziemy
właśnie z Tykim podenerwować egzorcystów. Nie pójdziesz z nami?
– A wiesz… Że to może być niezły pomysł? –
odparłam po chwili namysłu.
– Też idę – ożywiła się Hex.
– Uważajcie na siebie – powiedział Milenijny
i cała nasza czwórka przeszła przez drzwi Road, by znaleźć się nieopodal
znajomego reiatsu.
– Ciekawe, czy już wpadli na trop Innocencie
– zamyśliła się Road.
W oddali wyczuwałam Byakuyę i Kandę.
Przygryzłam wargę i wzięłam głęboki oddech. Nie widziałam ich ponad pół roku. Nie
byłam gotowa na to spotkanie, ale pozostało mi jedynie robić dobrą minę do złej
gry.
– Gotowa?
– Zawsze – odparłam, uśmiechając się
zadziornie i ruszyliśmy w stronę moich dawnych przyjaciół.
Na mój widok obaj mężczyźni zamarli.
Pomachałam do nich jakby nigdy nic i usiadłam na gałęzi pobliskiego drzewa.
Tyki i Road kazali mi się nie wtrącać do walki. Erie zresztą potraktowali tak
samo.
Byakuya miał Innocencie na wyciągnięcie ręki.
Jednak zdawało mi się, że obaj przyjaciele stracili wolę walki na mój widok i
poczułam się z tego powodu naprawdę źle. Jedyne, co mogłam zrobić to zakończyć
tą walkę jak najszybciej, upewniając się, że wyjdą z tego bez szwanku. Odgrodziłam
Innocencie ścianą ognia i bez problemu przeszłam przez płomienny krąg, by
zabrać kryształ.
Gdy chciałam odejść, Byakuya stanął mi na
drodze, ale nic sobie z tego nie robiłam. Wyminęłam go z obojętną miną i
ruszyłam dalej.
– Nierozsądnie jest odwracać się plecami do
wroga – powiedział, mierząc mnie lodowatym wzrokiem, zupełnie jak przed laty.
– I tak wiem, że nic mi nie zrobisz –
skwitowałam.
– Bo mi na to nie pozwolisz – stwierdził i niemal
w tej samej chwili musiałam sparować atak. Uśmiechnęłam się do Byakuyi
przepraszająco i powiedziałam bezgłośnie: – Kocham cię.
Buchnęła ściana ognia, a ja wraz z resztą
moich nowych przyjaciół czmychnęłam w stronę drzwi Road i wróciłam do
posiadłości.
Byłam zmęczona. Leżałam w ogromnym łożu z
baldachimem i patrzyłam przez okno na niebo, gdzie wiecznie królował księżyc.
Wędrowałam myślami do moich bliskich. Do Byakuyi, który musiał być wstrząśnięty
naszym spotkaniem oraz do Kazumi, która była pod opieką Shigeru i Bris, bo
Ivrel robiła tam bardziej za niezależnego ochroniarza. No i jeszcze Sternaus.
Całej czwórce byłam bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobili.
Na
wspomnienie uśmiechniętej buzi mojej córki zrobiło mi się cieplej na sercu.
Pamiętam jak radosny był każdy poranek. Nie byłam zmęczona. Przyjaciele
wspierali mnie każdego dnia, dopóki nie doszłam do siebie. Budziłam się co rano
z myślą, że obok mnie leży moje największe szczęście. W fizycznej postaci. Napisałam
do niej nawet list. Mieli jej go wręczyć w dwunaste urodziny, na wypadek, gdybym
nie zdołała wrócić.
Droga
Kazumi
Moja kochana córeczko… Jeśli to
czytasz, oznacza to tyle, że nie udało mi się do ciebie wrócić. Przepraszam.
Jestem okropną matką. Gdy odchodziłam byłaś taka malutka i bezbronna. Jak mogłam
zostawić cię samą? Tą malutką istotkę, która była moim największym szczęściem i
jak się okazało największym marzeniem. Szkoda, że zorientowałam się tak późno…
Przepraszam.
Chcę jednak, żebyś wiedziała, że
cię kocham. Pokochałam cię jeszcze zanim przyszłaś na świat i nawet, gdy jesteśmy
daleko od siebie z każdym dniem kocham cię coraz bardziej i bardziej i nigdy
nie przestanę. Niestety urodziłaś się w trudnych czasach. Przyszło nam walczyć
o przyszłość kolejnego pokolenia. Musiałam odejść. Ktoś musiał to zrobić i
chociaż nie wiedziałam, czy moje poświęcenie coś da, warto było ryzykować. A
skoro to czytasz, podejrzewam, że wygraliśmy wojnę z Aizenem.
Możliwe, że nigdy mi nie wybaczysz
tego, że cię zostawiłam, ale zawsze pamiętaj, że bardzo cię kocham. Zostawiłam
cię pod opieką najlepszych ludzi, jakich mogłam. Wiem, że wujek Shigeru i
ciocia Bris zawsze będą przy tobie. Tak samo dziadek Sternaus i ciocia Ivrel.. Tak
wielu osobom mogłam zaufać i mam nadzieję, że ty również możesz, że nigdy nie
będziesz samotna, nawet, jeśli nie ma mnie przy tobie.
Wiedz, że naprawdę ciężko było mi
podjąć decyzję o odejściu. I nie jestem dumna z tego, co zrobiłam. Z wielu
rzeczy nie jestem dumna, bo mam wrażenie, że całe życie powtarzałam te same
błędy, ale wiedz, że robiłam to w dobrej wierze.
Przykro mi, że tak jak ja musiałaś tak
szybko stracić matkę, ale jestem pewna, że jesteś pod opieką wspaniałych ludzi,
dlatego nie muszę się martwić. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
P. S. Kocham cię, Kazumi
Mama
–
Dobrze się czujesz? – spytała Hotarubi, gdy spotkałam ją na korytarzu. – Jesteś
strasznie blada.
– Och, jakaś ty troskliwa – sarknęłam.
– Chodź. Szayel powinien ci się przyjrzeć.
– Szayel?
– To on przeprowadził atak na dwunasty
oddział – wyjaśniła. – Zna się też na medycynie i jest chyba jedynym,
względnie, normalnym mieszkańcem Hueco Mundo. No, przynajmniej idzie się z nim
dogadać.
– Nie, żebym potrzebowała pomocy medycznej ze
strony lekarza–psychopaty, ale chętnie go poznam. Jeśli się nie mylę, jest to
ósmy espada, czy tak?
– Widzę, że już się rozeznałaś w sytuacji?
– Zapytałam u źródła – mruknęłam.
Szłyśmy krętym, białym korytarzem. Nie
wspominając, że przykuwałyśmy uwagę różnej maści istot, zamieszkujących Hueco
Mundo.
– Rozeszła się już wieść, że zadarłaś z
Grimmjowem – oznajmiła Hotarubi. – Jiruga też nieco przysłużył się twojej
sławie, chociaż wątpię, że zrobił to celowo.
– Ach, łyżka–kun – zaśmiałam się. – Chyba
mnie nie polubił.
– Nic się nie zmieniłaś – stwierdziła
Hotarubi, a ja zmarszczyłam brwi. – Nie, to byłoby kłamstwo – dodała po chwili.
– Bardzo się zmieniłaś. Stałaś się silniejsza i to nie tylko fizycznie. Ale
dobrze wiedzieć, że nadal masz to samo poczucie humoru co kiedyś.
– Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła –
prychnęłam.
– Ruszyłaś do przodu. Tylko ja zostałam z
tyłu.
– To już nie mój problem.
– Wiem. Podejrzewam, że nie wszystkim jest
dane… Zabawne – powiedziała nagle. – Zawsze starałam się być we wszystkim
najlepsza, ciężko pracowałam, miałam lepsze wyniki, niż ty… Powiedz mi, jak to
jest, że nawet, gdy zdecydowałam się pójść o krok dalej i poświęcić wszystko
dla jednego celu, wciąż nie jestem w stanie nic osiągnąć bez twojej pomocy?
– Bo jesteś suką – warknęłam, a Aizawa
zaśmiała perliście.
– Możliwe – przyznała.
– W dzisiejszych czasach już nawet
skurwysyństwo nie popłaca.
– Ale to wciąż niesprawiedliwe.
– Widzisz. Twój podstawowy błąd polega na
tym, że gardzisz innymi. Patrzysz z góry nawet na przyjaciół. Ktoś, kto patrzy
w dół, nigdy nie osiągnie zbyt wiele. – Hotarubi zagwizdała cicho w odpowiedzi
na moje słowa.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła i otworzyła
ogromne metalowe drzwi, prowadzące do ciemnego pomieszczenia. Weszłam do środka
i w jednej chwili chwyciłam za katanę, pewna, że to pułapka, ale Hotarubi tylko
zapaliła światło i moim oczom ukazał się różowo włosy mężczyzna w okularach.
– Witam – powiedział, nie odchodząc od
biurka. Obrócił się na swoim krześle w naszą stronę i wyszczerzył zęby. – Miło
cię poznać, dziecko Teorii.
– Setsuko – warknęłam. – Nazywam się Tomori
Setsuko.
– Tak, tak. Oczywiście. Tylko się z tobą
droczę. Macie jakąś sprawę?
– Setsuko chyba się źle czuje – oznajmiła
Hotarubi.
– Nic mi nie jest – syknęłam, strosząc się. –
Przyszłam tu, bo chciałam cię poznać.
– Również chciałem poznać osobę, która tak
wiele razy pokrzyżowała nam plany – odparł Szayel, a jego słowa nasączone były
jadem.
– To już przeszłość. Jesteśmy po jednej
stronie barykady.
– Będziemy, jeśli dasz się zbadać –
stwierdził Aporro. – Jesteś bardzo interesującym okazem.
– Schlebiasz mi – mruknęłam, wywracając
oczami. – Ale jednak podziękuję.
– Jeszcze do mnie przyjdziesz, gdy będziesz
czegoś chciała.
– Jeśli będziesz miał coś, co może mnie
zainteresować, może wtedy się dogadamy – zaśmiałam się, obserwując jak Szayel
powoli traci cierpliwość.
– Oczywiście, że mam coś, co może cię
zainteresować.
– Cóż takiego? – zapytałam.
– Mówiłam już, że Szayel jest… – zaczęła
Hotarubi, ale przerwałam jej:
– Nie pytałam ciebie. Nie obchodzi mnie, jaki
sojusz mieliście dotychczas. Jeśli mogłam mu przeszkodzić, znaczy, że nie ma do
zaoferowania nic, co by mnie interesowało.
– Popełniasz błąd! – oburzył się Aporro.
– To tobie zależy na możliwości zbadania
mnie, a nie mi na twoich zdolnościach – zauważyłam, uśmiechając się diabelsko.
– Tylko ja mam dostęp do wszystkich
tutejszych zabezpieczeń, milionów pułapek zainstalowanych w całym budynku, znam
dokładne parametry wszystkich członków Espady, o ile nie wszystkich arrancarów,
które bardzo rzetelnie zbierałem od dnia swoich narodzin – oznajmił na jednym
oddechu i aż posiniał. – Posiadam wiele informacji, które mogą ci bardzo pomóc,
niezależnie od tego, co będziesz chciała zrobić. Z moją pomocą możesz naprawdę
wiele zdziałać. Użyczę ci swojej siły i wiedzy w zamian za kilka bezbolesnych i
nieszkodliwych badań – zaproponował wreszcie, a Hotarubi zazgrzytała zębami.
Podejrzewałam, że odkąd przybyła do Hueco
Mundo próbowała tak jak ja zdobyć sprzymierzeńców, ale najwyraźniej mi szło o
wiele lepiej, niż jej. Współpracowała z Szayelem i prawdopodobnie musiała go na
to namawiać, a mi podał się sam na talerzu i jeszcze posolił.
– Zgoda, ale jesteś na każde moje zawołanie.
Pracujesz dla mnie i tylko dla mnie – rzekłam w końcu i niemal słyszałam dźwięk
tłuczonego szkła. To było ugodzone ego Hotarubi.
oj oj, te rozkminy Setsu, że zła matka... No można sie było sodziewac, ze dopadna ja wyrzuty sumienia. Mam nadzieje ze Kazui nie bedzie musiała nigdy czytac tego listu. smutny jest.
OdpowiedzUsuńCos szybko z Byakunem poszło. Bidny on. Niezły mętlik musi mieć w głowie. Ciezko mi dalej rozgryzc Setsu pod katem Hotarubi. ona sie teraz tak wybiela, a jednak to pieprzenie ze zawsze byla o krok przed setsu mnie wkorwiło, dałabym jej w dziób.
Szayel. najnormalniejszy z tym swoim aspektem ;D ale dobry deal. chociaz ja bym sie na kozetce u niego nie położyła nawet jakby w zamian miał zostac moją sunią. :D za grosz zaufania. aczkolwiek dla samej miny hotarubi szłoby nad tym chociaz pomyslec. Tłuczoe ego ;D ale czemu akurat dziweik tluczonego szkla? ego jest szklane? teraz se to bede probowala wyobrazic ;D
no i czywiscie zazdro o walki z szostym! ;D
Tousen pojawił się na moment i już zdążył mnie wkurzyć. Nie znoszę tego typa. Już Szayel mnie tak nie wkurza. Bo Loczek to inna kategoria.
OdpowiedzUsuńSetsu trochę za ostro się ocenia. Nie jest w porządku, że zostawiła córkę, ale robi wszystko, aby ją ochronić. Mam nadzieję, że do niej wróci, ale znając Ciebie, wszystko jest możliwe. Zresztą Baykun też powinien dostać szczęśliwe zakończenie. Po coś w końcu te nowe meble kupił :P
Pozdrawiam