Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

środa, 8 czerwca 2016

Chapter 81 ~ Unexpected.



            Obudziłam się, słysząc szmery w salonie. Upewniłam się, że wyciszyłam reiatsu, chociaż w zasadzie robiłam to bez przerwy od ponad pół roku i weszło mi to w nawyk. Po cichu chwyciłam katanę i wyszłam z sypialni, by zastać tam Kazumę. Skierowałam ostrze Moeru w jego stronę. Nie zauważył mnie wcześniej, więc zamarł. Ręce uniósł w geście poddania i wpatrywał się we mnie bez słowa, a ja w niego.
             Nie miałam zielonego pojęcia jak się tam dostał i dlaczego. Całkowicie mnie tym zaskoczył. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ze wszystkich ludzi to on ruszy za mną do Hueco Mundo. Właściwie, nie sądziłam, że ktokolwiek to zrobi. Nie przewidziałam tego. Nie brałam w ogóle pod uwagę takiej możliwości.
  – Co tu robisz? – spytałam chłodno, jako pierwsza przerywając ciszę. – Chcesz zginąć?
  – Naprawdę zabiłaś Shigeru i przeszłaś na stronę Aizena? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Na jego twarzy malował się głęboki smutek. – Nie wierzę… To musi być kolejny plan. Nie uwierzę, że po tym wszystkim tak po prostu stanęłaś po jego stronie.
  – Człowieku małej wiary – zaśmiałam się. – Na własne oczy widziałeś śmierć Shigeru. Zabiłam go własnymi rękami. Tą samą kataną, którą teraz mierzę do ciebie. Czego ty tu jeszcze nie rozumiesz?
  – Zabij mnie, jeśli naprawdę stałaś się naszym wrogiem. Proszę bardzo – powiedział, patrząc na mnie wyzywająco.
  – Nawet ja wiem, że jesteś ode mnie silniejszy. Shigeru to była zupełnie inna sprawa – stwierdziłam. – Idę po Uluqiorę i Grimmjowa. Oni się tobą zajmą, a Aizen zadecyduje o twoim losie – rzuciłam na odchodne i wyszłam, starając się zachować poker face typowej zimnej, suki, lecz, gdy tylko wyszłam, zagryzłam wargę i pobiegłam do jedynej osoby, która mogła mi w tamtej chwili pomóc.
              Nie byłam w stanie uratować Kazumy sama. Nie wspominając o tym, że uratowanie go byłoby jak przyznanie się do tego, że tak naprawdę nigdy nie zdradziłam shinigami. Ale był ktoś, kto mógł to zrobić, kto mógł zaryzykować. Bo nawet, gdyby przyszło jej uciekać z Hueco Mundo, nie zrobiłoby to większej różnicy w moim planie. Nie miałam wyboru jak jej zaufać.
  – Hotarubi? – odezwałam się, wchodząc do pokoju, gdy tylko usłyszałam proszę.
  – Coś się stało? – zaniepokoiła się, bo chyba byłam strasznie blada.
  – Posłuchaj uważnie – powiedziałam, marszcząc brwi. – Mówiłaś, że jesteś po mojej stronie, tak?
  – Tak.
  – W takim razie masz jedyną i niepowtarzalną szansę zrehabilitować się. Jeśli zrobisz to, o co cię poproszę, zaufam ci i uwierzę w każde twoje słowo – zadeklarowałam. – Ale jeden zły ruch i…
  – Zgoda. O co chodzi?
  – Nie wiem jak to możliwe, ale w moim pokoju jest Kazuma. Nie mam cholernego pojęcia, jak się tam dostał, ani po jaką cholerę – cedziłam przez zęby. – Ale trzeba się go pozbyć, zanim ktoś go znajdzie. Jeśli ja pomogę mu w ucieczce, wszystko szlag trafi. Tylko ty możesz niepostrzeżenie wydostać go z Hueco Mundo – wyjaśniłam. – Nie możesz mu pisnąć ani słowem, że pracujemy razem. Chuj mnie obchodzi jak mu to wyjaśnisz, ale zagramy to na zasadzie, że ja dam ci chwilę czasu, a potem poinformuję Aizena o takim zdarzeniu. Prawdopodobnie wyśle za nim espadę. W tym czasie udam się do Szayela, skoro jest takim specem, niech wyprowadzi was bezpiecznie z budynku. Masz odeskortować Kazumę bezpiecznie do świata ludzi i wrócić. I masz to zrobić tak, by nigdy nie przeszło mu przez myśl, że zrobiłaś to na moją prośbę.
  – Dobra. Ciągle jeszcze mam słuchawkę od Szyala. Ile mam czasu?
  – Na razie leć po niego i eskortuj go tutaj. Albo gdzieś jeszcze dalej. Ja zabiorę ich do swojego pokoju i pobiegnę do Szayela – oznajmiłam. – Czasu masz mało.
  – Dlaczego ja?
  – Już mówiłam, to najlepszy możliwy plan. Niezależnie od wszystkiego, nie chcę żeby zginął. Poza tym będzie jeszcze potrzebny.
  – Dobra – odparła Hotarubi i obie ruszyłyśmy w wyznaczone miejsca.
              Przekazałam informacje o pojawieniu się Kazumy i gdy upewniłam się, że Tousen oraz Uluquiora idą tam, skierowałam się do naszego szaleńca w goglach.
  – Obiecywałeś pomoc – stwierdziłam na wejściu. – Masz szansę zabłysnąć. Pokaż mi, że możesz bezpiecznie wyprowadzić Hotarubi i jeszcze jedną osobę do świata ludzi, a nasza umowa stanie się prawdą.
  – Ma słuchawkę?  – zapytał tylko.
  – Mówiła, że tak.
  – Świetnie – powiedział i zaczął coś stukać w komputerze.
            Widziałam coś na wzór ogromnej mapy budynku i dwie przemieszczające się kropki. Zapewne Hotarubi i Kazumę. Szayel wydawał im instrukcje, gdzie mają się kierować, a jednego ze swoich pokracznych sługusów wysłał, by otworzył im gargantę. Stałam oparta o ścianę, wpatrując się w monitor komputera. Nie, żeby to miało jakikolwiek wpływ na przebieg akcji…
               A jednak wolałam trzymać rękę na pulsie na wypadek, gdyby Szayel coś kombinował. Druga sprawa, że starałam się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z mapy. Każda okazja do zgłębienia wiedzy była dobra. Tym bardziej jeśli mogłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
              Odetchnęłam z ulgą dopiero, gdy osobiście stawiła się u Szayela i potwierdziła mi, że wszystko poszło zgodnie z moją wolą. Zdradziła swoją przykrywkę, przy okazji umacniając wrażenie mojej zdrady. Wydostała Kazumę wprost do Karakury i wróciła.
             Wbrew temu, czego się obawiałam, badania Szayela były bezbolesne i nie obejmowały krojenia mnie. Zrobił różne pomiary, wziął kilka mililitrów krwi, zrobił EKG, zbadał fale mózgowe i różne dziwne rzeczy, a potem szczerząc się do monitora, kazał mi sobie iść.
              Hotarubi kazałam na ten czas zostać. Co prawda nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale obiecałam przecież, że jej uwierzę. Wszystko wskazywało na to, że naprawdę chciała pokonać Aizena. Łudziłam się, więc, że będzie dobrym zabezpieczeniem, gdyby Ósmy wymyślił coś niebezpiecznego.
             Przez cały czas badań milczała, obserwując pomiary. Wątpiłam, by cokolwiek z nich rozumiała. Tak czy siak, cierpliwie czekała, aż dopełnię umowy z Szayelem i znajdę dla niej czas. Czekała nas poważna rozmowa. Byłam zmęczona, ale podążyłam za nią do jej pokoju.
  – Chcesz kawy albo herbaty? – zapytała.  – Whisky też mam – zaśmiała się.
  – Dobra… To od czego powinnam zacząć?  
  – Dlaczego to ja miałam pomóc Kazumie w ucieczce?
  – Musi myśleć, że zdradziłam Gotei 13. Twoja przykrywka nie ma już znaczenia. Nawet gdybyś musiała uciec razem z nim, nie miałoby to znaczenia dla mojego planu – wyjaśniłam spokojnie. – Ponadto, wróciłby tutaj, gdybym to ja pomogła mu uciec. Ten idiota wciąż wierzy…
  – I ma rację.
  – To nie ma znaczenia. I nie do końca ma rację – dodałam cicho.
  – Ty nadal go kochasz, prawda? – zapytała Hotarubi, a ja zaśmiałam się sztucznie i pokręciłam przecząco głową.
  – Już nie – oznajmiłam. – Byliśmy ze sobą bardzo krótko i rozstaliśmy się w niezbyt miłej atmosferze. Co prawda Kazuma wziął się w końcu w garść i znów stał się kimś, kogo mogę nazwać przyjacielem, wiem już, że go nie kocham.
  – Byakuya – wyszeptała Aizawa, jakby dostała olśnienia.
  – To również już bez znaczenia – skwitowałam. – Powiedz mi… Chyba nie bardzo udało ci się dogadać z Espadą, co?
  – Masz rację. Byłam pewna, że pójście z nimi na układ, pomoże, ale… Nie miałam zbyt wiele do zaoferowania. Ty za to bez problemu wciągnęłaś Szyala we współpracę.
  – A dopiero się rozkręcam – mruknęłam. – Ale we dwie będzie nam stanowczo łatwiej.
  – To prawda.
  – Teraz najważniejsza rzecz. Chcesz pokonać Aizena? – spytałam, konspiracyjnym szeptem.
  – Poświęciłam temu wszystko, w tym naszą przyjaźń – odparła Hotarubi, patrząc mi prosto w oczy i wiedziałam, że mówi prawdę.  – Więc tak. Oczywiście, że chcę.
  – Masz jakiś pomysł? – zapytałam. – Bo jestem w stanie dokonać wszystkiego, ale za cholerę nie wiem, jak tego gnojka unieszkodliwić.
  – Najlepiej byłoby zapieczętować go gdzieś daleko, bardzo daleko, gdzie nikt nawet nie będzie chciał iść – stwierdziła. – Bo zabić się go nie da. Spędziłam tu już trochę czasu i wież mi, że ani ty, ani Kurosaki, ani nawet sam Głównodowodzący nie są w stanie go pokonać.
  – Gdzie? Gdzie go zamkniemy?
  – Jest jedno takie miejsce – rzekła Hotarubi, marszcząc brwi.
  – Jakie? – zaciekawiłam się.
  – Piekło.
  – Nie jesteśmy w nim? – strapiłam się.
  – Mówię o prawdziwym piekle. Tak się składa, że jest sposób, by otworzyć bramę i wciągnąć tam Aizena i część espady – wyjaśniła Aizawa. –  Z pozostałymi będą musieli sobie poradzić shinigami. A my zapieczętujemy tam Aizena używając Hogyoku. Pierwotnego Hogyoku.
  – Czyli Innocence – zgadłam.
  – Tak.
  – To w ogóle możliwe? – zapytałam, nie dowierzając słowom Aizawy.
  – Przecież mówię, że tak – syknęła.
  – W takim razie zróbmy to.
  – Nie pytasz nawet, jak się potem wydostaniemy – zauważyła Hotarubi, spoglądając na mnie, a ja ze spokojem popiłam herbaty.
  – Bo wiem, że nie damy rady wrócić – odpowiedziałam beznamiętnie. – Od początku byłam na to przygotowana.
  – Nie, aktualnie jest szansa – oznajmiła Hotarubi, a ja spojrzałam na nią, mrużąc oczy.
  – Ale sądząc po twoim głosie bardzo mała.
  – To prawda, ale tym będziemy martwić się później.
  – Też tak uważam – mruknęłam. – Przygotowanie tego zostawiam tobie. Ja zorganizuję Innocence oraz zaaranżuję pole bitwy tak, byśmy mogły bez przeszkód zabrać ze sobą jak największą część armii wroga.
  – Nie rozumiem?
  – Chyba nie chcemy w ferworze walki ściągnąć do piekła także tych, których chcemy chronić – podsunęłam, wywracając oczami. – Dlatego przyszykuję wszystko tak, by ściągnąć w pułapkę arrancarów oraz Aizena i Tousena, a przyjaciół trzymać z daleka.
  – Dobrze.
  – No i wszystko jasne – uradowałam się. – Z innej beczki. Czy na kogoś powinnam tu szczególnie uważać?
  – Na Uluquiorę, który jest pieskiem Aizena, ale z drugiej strony często pomagał mi opanować sytuację z Szóstym i Piątym. Arroniero to mała gnida, ale boi się nas. Zagadką jest dla mnie Zommari.
  – Dobra. To najpierw pozbędziemy się tej Zumby.
  – Zommariego – poprawiła mnie Aizawa.
  – Jakkolwiek – skwitowałam, robiąc znudzoną minę.. – Przyszykujemy zasadzkę. Najlepiej, jakby załatwił go Szósty, ale to niemożliwe, zresztą Szósty nam się jeszcze przyda. Dwa, że Iv nie wybaczyłaby mi, gdyby coś mu się stało, jakkolwiek dziwnie to brzmi – mruknęłam pod nosem.
  – To jak chcesz się pozbyć Zommariego, nie ściągając na siebie podejrzeń Aizena? – zapytała Hotarubi, a je uśmiechnęłam się w odpowiedzi na jej sceptycyzm.
– Widzisz, moja droga, źle do tego podchodzisz – stwierdziłam spokojnie. – Od dupy strony.
– To oświeć mnie, jak jesteś taka mądra.
– Bo ty się martwisz o podejrzenie ze strony Aizena – powiedziałam, nie kryjąc rozbawienia. – I błąd w twoim rozumowaniu polega na tym, że naiwnie wierzysz w jego zaufanie. A on nigdy nie ufał ani tobie, ani mnie, ani nikomu innemu. Nigdy. Jeszcze może, kiedy byłaś dzieckiem wiedział, że go nie oszukujesz. Jednak odkąd tutaj przyszłaś, wydaje mi się, że nie wierzył nawet w jedno twoje słowo. Uratowałaś kapitana Ichimaru i on o tym wie – dodałam. – Widziałam to w jego oczach, gdy przyszłam, stąd wiem, że mi też nie uwierzył. I wydaje mu się, że może nami manipulować, tak długo, jak zna prawdę. Ale właśnie ta arogancja go zgubi. I to nie tak, że jeden zły ruch oznacza naszą przegraną.
– Więc co proponujesz?
– Wykorzystamy arogancję Aizena. Nie pozbędzie się nas, bo jesteśmy m potrzebne. Nieważne, czy będzie wiedział, co robimy, wystarczy, że nie będzie miał na to dowodów.
– Ty jesteś bezpieczna, ale ja...
– Wierz mi, że też jesteś mu potrzebna. Inaczej już dawno dałby cię zabić – mruknęłam.
– To co z Zommarim?
– Dałby radę zabić Arroniero? – zapytałam.
– Raczej tak – odparła niepewnie Hotarubi.
– Świetnie. Opcje są dwie. Najlepiej, gdybyś użyła magicznej mocy Mizugane i sprawiła, by Zumba zabił Arroniero, my podkapowałybyśmy go do Tousena i gotowe.
– Nie mam aż takiej mocy – zaprotestowała Hotarubi.
– Więc zostaje nam podstęp. Wkurzę tego Zumbę, a ty namówisz Arroniero, żeby zmienił się we mnie i podstawimy go pod nóż Siódmego.
– Jassne – sarknęła Aizawa. – Na pewno się uda. Swoją drogą, skąd wiesz o zdolnościach Arroniero?
– Od Szayela – odparłam.
– No tak…
– No to nie masz wyboru, jak zmanipulować Zommariego – rzekłam tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Przygotujemy to tak, że Zommari nie będzie miał nawet sekundy na tłumaczenie się.
– Obyś miała rację.
– Oczywiście, że mam – zaśmiałam się. – W końcu jestem dzieckiem Teorii.

3 komentarze:

  1. Jeszcze tam Kazumy trzeba, pff. Ciekawe, jak on się tam dostał, jak shinigami raczej nie mieli swobodnego dostępu do Hueco Mundo. Urahara? Chyba jedyne wyjście. No chyba, że Aizen ma jeszcze jakieś macki po jasnej stronie mocy. To byłoby zaskoczenie, gdyby się w ostatniej chwili okazało, że Kazuma jest po stronie Aizena, ale chyba niemożliwe. Chociaż...
    Nadal nie ufam Hotarubi. Widzę, że rzeczywiście chce walczyć przeciwko Loczkowi, ale chyba nie stanie się już pozytywną postacią. No trudno. Ważne, że wszystko zaczyna powoli iść w odpowiednią stronę. Widać, że to prawie koniec.
    Tak swoją drogą, to kiedy zamierzasz skończyć dodatki? Bo dawno nic nie było.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie kombinujesz :D
      No 87 prawdopodobnie będzie ostatni.
      Dodatki, hm, a kto powiedział, że muszą się pojawić przed końcem blc? Generalnie będą jak je napiszę. Na razie niestety większość mojej weny pochłania najnowszy projekt, nad którym pracuję.

      Usuń
    2. Nikt nie powiedział, imo się stęskniłam:P

      Usuń