– Spójrzcie – powiedziała Saki, marszcząc
brwi i wskazała na swoją mapę. – To wygląda, jakby zabójca trzymał się pewnej
części Seireitei. Znajdziemy go prawdopodobnie w centrum tego sektora.
– Ale to przecież byłby oddział dwunasty –
powiedział Kou. – Tam też było jedno morderstwo.
– Wcale nie musiał oszczędzać swojego
oddziału, a losowa kolejność mogła mieć na celu zamaskowanie prawdy.
– Czyli bierzemy pod lupę oddział dwunasty –
podsumował Shiba. – Idziemy
Cały zespół badający sprawę morderstw
udał się do oddziału dwunastego, by sprawdzić alibi jego członków. Saki
przechadzała się swobodnie po ogromnej sali, gdzie czekali na kapitana Uraharę
oraz jego zastępczynię. Kou nie spuszczał z niej wzroku, wciąż martwiąc się, że
to nie koniec sprawy.
– Witam – padło i w drzwiach stanął
zielonooki blondyn. Ten sam, którego Saki widziała w oddziale piątym w swoim
drugim dniu pracy. Na pierwszy rzut oka wyglądał trochę jak menel, ale uważnie
obserwował nowoprzybyłych, a jego reiatsu potwierdzało rangę. – O co chodzi?
– Właśnie, czego chcecie? – warknęła malutka
blondynka, Hiyori Sarugaki, marszcząc groźnie brwi. Saki uśmiechnęła się
złośliwie na myśl, że to nazwisko naprawdę do dziewczyny pasuje.
– Hiyori, nie ładnie odzywać się w ten sposób
do innych – skarcił blondynkę jej przełożony.
– Zamknij się Kisuke.
– Chcielibyśmy sprawdzić alibi członków
piątego oddziału na czas dotychczasowych morderstw – wyjaśnił Shiba, a
uśmiechnięty dotychczas Urahara zrobił poważną minę. – Liczymy na waszą
współpracę.
– Podejrzewacie kogoś od nas, gnojki? –
oburzyła się Sarugaki. – Wypierdalać stąd.
– Myślałam, że to oddział naukowo
technologiczny – odezwała się Saki. – Nie sądziłam, że przyjmują tu małpy.
Chyba pomyliłaś oddziały. To nie zoo.
– Saki – upomniał czarnowłosą Shiba.
– Sądziłem, że złapaliście już mordercę –
powiedział Kisuke, posyłając czarnowłosej ostrzegawcze spojrzenie. – Skąd
podejrzenia wobec naszego oddziału?
– Ponieważ mamy pięciu świadków i pięć
różnych opisów mordercy, a dotychczasowy oskarżony posiada solidne alibi.
Dotychczas zaatakowane zostały wszystkie oddziały graniczące z Dwunastką –
oznajmił Kaien.
– Nas również zaatakowano – zauważył Urahara.
– To jeszcze o niczym nie świadczy.
Saki nagle zniknęła za pomocą swojego shikai
i otworzyła drzwi do sali. Do środka wpadła nastolatka. Długie, złociste włosy
związane miała w końskiego kuca. Czerwone oczy błysnęły złowieszczo, gdy
rzuciła Saki gniewne spojrzenie, po czym szybko zebrała się z podłogi.
– Mamy małego intruza – zauważyła
czarnowłosa.
– Co tu robisz, Setsuko – zdziwił się Kisuke.
– Setsuko? – zdziwiła się Saki.
– To kadetka drugiego roku akademii Shino.
Jest pod moją opieką – oznajmił Urahara. – Poczekacie chwilę.
– O co tu chodzi? – spytała Setsuko, prostując
się.
– Lepiej wyjaśnij mi, co tu robisz – odparł
gniewnie kapitan Dwunastki. – Znowu wagary?
– Daj spokój. Mamy przerwę akurat – warknęła
dziewczyna. – Zaraz tam wagary.
– Znam twój plan na pamięć. Wracaj do
akademii. Natychmiast.
– Najpierw powiedz mi, czego tu szukają –
nalegała.
– Ta sprawa cię nie dotyczy, Setsuko –
stwierdził spokojnym, lecz stanowczym głosem Urahara. – Wracaj do akademii.
– I tak się dowiem.
– Hiyori, przypilnuj ją proszę – powiedział
blondyn, pozbywając się obu małych kłopotów. – Do rzeczy – dodał, gdy dziewczyny
już wyszły.
– Możemy liczyć na współpracę?
– Oczywiście.
***
Saki wracała do domu, mijając oddział Piąty.
Zobaczyła, że Gin idzie tam właśnie i podążyła za nim i gdy Ichimaru zapukał do
drzwi kwatery, otworzył mu nikt inny, jak tamtejszy porucznik. Saki
zastanawiała się, czego jej brat mógł chcieć od takiego nerda, ale nie znalazła
wytłumaczenia.
Ciekawa o co chodzi, postanowiła
użyć swojego shikai i podsłuchać nieco. Zdziwiła się, kiedy nie udało jej się
tego zrobić. Za każdym razem, gdy próbowała otworzyć przejście za drzwiami,
czuła jakieś zakłócenia i każda kolejna próba spełzła na niczym lub zwyczajnie
rozmijała się z celem.
Nie poddała się jednak, wciąż i
wciąż ponawiając swoje próby, gdy siedziała schowana, gdzieś w koronie jednego
z drzew. Dopiero po dłuższym czasie, udało jej się. Otworzyła niewielkie
przejście, przez które niespodziewanie przedarła się czyjaś ręką i wciągnęła ją
do środka.
– Witam – powiedział porucznik piątego
oddziału. – Saki.
– No to mam kłopoty – jęknęła czarnowłosa, na
co mężczyzna roześmiał się radośnie. – Ja…
– Przyszłaś podsłuchiwać – stwierdził. – Twój
brat już wyszedł, jeśli o to ci chodzi.
– Um… Tak… Czego chciał Gin? – zapytała
wprost Saki.
– Nic takiego – padło w odpowiedzi. – Chyba
mnie nie poznajesz, prawda?
– A powinnam? – strapiła się. Wtedy mężczyzna
ściągnął okulary, a włosy odgarnął do tyłu.
– Kouske?
– Sousuke… Aizen Sousuke – poprawił ją. – Ale
tak… To ja.
– Czyli źle usłyszałam wtedy – westchnęła
Saki. – Nic dziwnego, że nie mogłam cię znaleźć.
– Miło cię znów widzieć, moja droga. Moje
gratulację, wygląda na to, że udało ci się zostać shinigami.
– Tak, ale Kamui wciąż nie chce mi zdradzić
nazwy bankai – naburmuszyła się Saki.
– Niebawem na pewno to zrobi – odparł Aizen.
– Herbaty?
– Właściwie tak.
– Opowiedz mi proszę, co u ciebie słychać?
– Od naszego ostatniego spotkania poświęciłam
cały swój czas nauce. I w tym roku dostałam się do oddziału trzynastego, a
ostatnio dołączyłam do grupy śledczej w sprawie tych morderstw – oznajmiła
Saki. – Ale z… – zawahała się. – Przepraszam, ale nie mogę ci nic na ten temat
powiedzieć, sam rozumiesz…
– Oczywiście. A jak mieszkanie z bratem?
– Jest wkurzającym gadem.
– Naprawdę? – strapił się Sousuke. – Jest
szanowanym shinigami.
– Uważam, że zdobył pozycję podstępem. Nie
zdziwiłabym się, gdyby to on zabił swojego kapitana – przyznała Saki. – Chociaż
nie… Za głupi jest. I za wkurzający. Przeklęty lis.
– Naprawdę chcesz się na nim mścić?
– Oczywiście. Przyszłam dorwać tego lisa i
zamienić jego życie w piekło – odparła Saki, szczerząc zęby. – Powiedz, Sousuke… Dobrze znasz Gina? –
zapytała nagle.
– Jak wszyscy – odparł Aizen. – Spotykaliśmy
się niejednokrotnie na zebraniach vice kapitanów.
– Kumplujecie się?
– Twój brat chyba z nikim się, jak to
nazwałaś, nie kumpluje – stwierdził. – Coś cię martwi?
– Te zaginięcia kapitanów… I teraz te
morderstwa… Przyszło mi do głowy, że to ma ze sobą coś wspólnego – wyjaśniła
Saki. – Gin został kapitanem po tym, jak zniknął jego przełożony…
– Nie sądzę, żeby to była Gina sprawka.
– Nie, to może nie, ale… – ciągnęła dalej
Saki. – Gdy dołączyłam do grupy śledczej, był wściekły. Powiedział, że to część
grubszej sprawy, że sobie z tym nie poradzę i tylko nie potrzebnie się narażam.
Zachowywał się, jakby coś wiedział.
– Po prostu się o ciebie martwi – stwierdził
Sousuke i uśmiechnął się ciepło. – Może myślał, że jeśli cię nastraszy,
wycofasz się z grupy śledczej. Na pewno nie chciałby, żeby coś ci się stało.
– Nie wierzę to. Ten szczwany lis dba tylko o
siebie.
***
– Wygrałam, gadzino – zadeklarowała Saki,
wchodząc do domu. – Jestem częścią grupy śledczej.
– Wygrałaś? – warknął Gin. – To dla ciebie
jest zabawa? Jakaś gra?
– Skąd – odparła Saki, patrząc wyzywająco w
oczy brata. – To tylko kolejny sposób, żeby zniszczyć ci życie.
– Nawet nie masz pojęcia, w jakie kłopoty się
pakujesz!
– Martw się o siebie, bo na razie największe
kłopoty będziesz miał ty – zadeklarowała Saki i gdy Gin ruszył w stronę
sypialni, aktywowała swoje shikai. Wyczuł zmianę w jej reaitsu, ale co z tego,
skoro zupełnie nie wiedział jak się bronić przed jej shikai. Było niepozorne i
teoretycznie nieszkodliwe, a jednak w rękach kogoś takiego jak Saki… Kończyło
się to nawet większą tragedią, niż śmierć.
Zrobił zaledwie jeden krok do
przodu, ale nie był już w kuchni. Był w dusznym, parnym miejscu pełnym wilgoci.
Ogarnął wzrokiem pomieszczenie i zaważył, że na podłodze i ścianach położone
były błękitne kafelki. Podejrzewał już, gdzie go wyrzuciło i nie pomylił się.
Nie zdążył uciec, gdy rozległ się pisk kobiet, przebywających w łaźni. Damskiej
łaźni. Poza wyzwiskami i hukiem przedmiotów uderzających w ścianę obok niego,
słyszał także złośliwy śmiech młodszej siostry.
Ciężko było mu wytłumaczyć się z
tego zajścia. Gdyby był tak charyzmatyczny jak porucznik piątego oddziału,
obecne tam damy jeszcze zapewne podziękowałyby mu za wizytę, ale niestety…
Teraz na jego czole powoli wyrastał guz powstały w wyniku zderzenia z jakąś
miską, ale nie zdążył się przyjrzeć. Nie wspominając o tym, że wolał nie zobaczyć
wielu rzeczy, które dane mu było tego dnia ujrzeć.
Nie miał już wątpliwości, że Saki
przyszła zrujnować mu życie. Znów go do siebie przyzwyczaiła, wtargnęła w jego
życie, którym ryzykowała, by złapać mordercę. A Gin martwił się każdego dnia,
że znów ją straci. Jednak ona w odpowiedzi na jego próby bycia dobrym bratem
odpowiadała, rujnując jego wizerunek, na który pracował już od długiego czasu.
Teraz
siedział przy swoim biurku , przykładając do czoła woreczek z lodem i
zastanawiając się, czy to cena jaką musi zapłacić za swoją głupotę i błędy.
Innego wyjaśnienia nie potrafił znaleźć. To była kara. No, bo co innego? Skoro
on, poważny kapitan Trójki, którego wszyscy się obawiali, siedział bezradnie z
guzem na czole.
– Przyniosłem herbaty – oznajmił Kira,
wchodząc do gabinetu i postawił na kapitańskim biurku filiżankę z naparem. –
Jak się pan czuje, kapitanie?
– A jak myślisz, Izuru? – westchnął Ichimaru.
– Może jakaś kara… – zaczął Kira, ale nie
skończył. Wiedział, że jego sugestia nie spodoba się przełożonemu.
– Jak to jest, że w Trzynastce nikt nie
powiedział o niej złego słowa?
***
Rozległo się pukanie do drzwi, które Saki
najpierw zignorowała w obawie, że to ta ruda albo ktoś inny, kogo nie chciała
spotkać. Jednak po chwili rozpoznała znajome reiatsu i poszła otworzyć.
– Kou? Co tu robisz? – zapytała nie kryjąc
zaskoczenia.
– Zastanawiałem się, co robisz.
– Siedzę nad mapą cały czas, więc raczej nic
nowego.
– Wyglądasz na wkurzoną – stwierdził
Kanakawa.
– Ech, to przez lisa.
– A co się stało?
– Bo mi tam pyskował, że się pakuję w
kłopoty. Nie podoba mu się mój udział w śledztwie, więc zrobiłam mu małą
niespodziankę w zamian – wyjaśniła Saki. – Zresztą, zapomnijmy o tej gadzinie.
– To dlaczego tutaj mieszkasz?
– Przecież już mówiłam. Ile razy mam jeszcze
powtarzać – zawarczała czarnowłosa. – Będziesz tak stał? Chodź.
– To… Mówiłaś, że siedziałaś nad mapą, tak?
Jakieś wnioski?
– Nic. Wszystko krąży wokół Dwunastki, jak by
na to nie patrzeć – mruknęła Saki. – Herbaty?
– Tak, poproszę.
– Jaką?
– Zwykła wystarczy.
– Ale z drugiej strony… Dwunasty oddział
jest… Właściwie poza ich kapitanem i porucznikiem pozostali są niezbyt… Jakby
to ująć – zamyśliła się Saki i omal nie upuściła puszki z herbatą.
– Niezbyt wprawieni w boju. Przejrzałem z
vice kapitanem Shibą część informacji o członkach oddziału naukowego, ale… O
ile ktoś z nich nie ukrywa jakiejś niesamowitej mocy, o której nie wie ich
kapitan, nie ma możliwości, żeby mordercą był ktoś od nich – dokończył za nią
Kanakawa.
– No właśnie – przytaknęła Saki i zalała
herbatę i podała jeden kubek mężczyźnie. – Ale jeśli to nie oni, to nie wiem
kto. No chyba, że okaże się, że to jednak ten, którego złapali.
– Nie wydaje mi się – odparł Kou.
– No to klapa.
– Nie mamy innego wyboru jak się dowiedzieć –
zaśmiał się Kanakawa, a Saki skinęła głową.
– Też prawda.
– Ale teraz…
– „Ale teraz”? – zdziwiła się Saki.
– Teraz oboje mamy wolne i nie ma potrzeby
myśleć o pracy.
– Cóż i tak nie mam lepszych zajęć, więc w
wolnym czasie próbuję coś znaleźć – stwierdziła czarnowłosa i wzruszyła
ramionami. – Nie przeszkadza mi myślenie o pracy.
– Właśnie dlatego powinnaś się zrelaksować,
przebywać z ludźmi.
– Po co?
– Jak to, po co?
– Poważnie, dlaczego niby muszę spędzać wolny
czas z innymi? Kto tak powiedział? – oburzyła się Saki.
– Nie lubisz towarzystwa?
– Mieszkałam w Rukongai. Mam po dziurki w
nosie towarzystwa. Lis też się upiera, że powinnam znaleźć przyjaciół –
oznajmiła Saki, nie kryjąc swojego niezadowolenia. – Nie wiem, dlaczego to
takie istotne.
– No dobrze, niech ci będzie – skapitulował
Kanakawa. – Ale słyszałem, że przyjaźnisz się z młodym Kuchikim.
– Nie przyjaźnimy! Jesteśmy wrogami…
Przynajmniej on tak twierdzi, ale… Ech. Żaden z niego przeciwnik, a Hisana ma
go w garści.
– Haha, rozumiem. A może chcesz się chociaż
przejść na jakiś spacer?
– Niech ci będzie – zgodziła się Saki
***
Kolejna fala morderstw zaczęła się
jakieś po jakiś dwóch tygodniach od złapania sprawcy. Najpierw oddział piąty,
potem dziewiąty. Znów ofiara i świadek. Każdy z innym opisem sprawcy. To robiło
się męczące. Nikt nie miał pomysłu, co dalej, bo morderca nie mógł też należeć
do Dwunastki, która przez dłuższy czas była pod ścisłą kontrolą.
Wszyscy w napięciu obserwowali
rozwój wydarzeń, zastanawiając się, gdzie dojdzie do kolejnej tragedii. Grupa
śledcza rozkładała ręce z bezradności. W końcu padło na akademię Shino i nie do
końca wiadomo było, czy to ma coś wspólnego ze sprawą. Schemat był ten sam, a
jednak powodem mogła być jakaś kłótnia niedojrzałych i niedoświadczonych
młodych shinigami. Trzeba było to zbadać.
– Uch… Dopiero niedawno się stąd wydostałam i
znowu wracam w mury akademii – marudziła Saki, maszerując u boku Kanakawy. –
Myślisz, że to nasz morderca?
– Nie wiem – padło w odpowiedzi. – Tak sądzę.
– To… Kto jest świadkiem?
– Tomori Setsuko – odparł Kou. – Podopieczna
Urahary Kisuke.
– Och, ona – mruknęła Saki.
– Musi być wstrząśnięta – stwierdził Kou. –
Chodź, miała na nas zaczekać w swoim pokoju – dodał, kierując się w stronę
internatu. Odszukali odpowiedni numer i zapukali do drzwi. – Kanakawa Kou i
Ichimaru Saki z grupy śledczej trzynastego oddziału – oznajmił na wejściu.
Setsuko siedziała na swoim łóżku w
towarzystwie współlokatorki i jakiegoś czarnowłosego chłopaka. Nie wyglądała na
wstrząśniętą, ani nawet trochę przejętą. Zupełnie jakby śmierć koleżanki z roku
nie zrobiła na niej wrażenia.
– Tak, powiedzieli mi, że przyjdziecie –
powiedziała rezolutnie blondynka. – Pamiętam was, byliście w oddziale Kisuke.
– To prawda – przytaknęła Saki. – Czy możemy
z tobą porozmawiać na osobności?
– To moi przyjaciele – odparła Setsuko. –
Hotarubi i Kazuma, mogą zostać.
– Byli tam z tobą?
– Nie do końca. Znaczy tak, razem szlajaliśmy
się tamtej nocy, ale tylko ja widziałam całe zajście – wyjaśniła Tomori i
swobodnie zaczęła opowiadać: – Był piątek, chcieliśmy się rozerwać. Do pokoi
wracaliśmy późną nocą. Hotarubi szła jako pierwsza, bo była zmęczona, a ja wraz
z Kazumą szliśmy za nią. Nagle coś mnie tknęło, żeby pójść sprawdzić ogród.
Przeczucie, intuicja, cokolwiek. Po prostu poszłam. Zobaczyłam dwie postacie, a
jedna po chwili upadła. Gdy tylko ruszyłam w tamtą stronę, sprawca zaczął
uciekać. Nie dotarł nawet do muru i po prostu się rozpłynął.
– Może użył shunpo? – podsunął Kanakawa.
– Nie – zaprotestowała Setsuko. – Umiem
używać shunpo i zapewniam was, że to nie było to. Po prostu się rozpłynął…
– Czyli to jednak ten sam – westchnęła Saki.
– Ale jak mógł się rozpłynąć?
– Ja ci powiem jak – mruknęła Tomori. – To
wyglądało jak iluzja. Tylko trup już iluzją nie był. Zmieniła się w duchową
energię na moich oczach.
– Znałaś ją? – zaciekawiła się Saki.
– Nie bardzo. Była z innej grupy.
– Dlaczego sądzisz, że to była iluzja? –
zapytał Kou.
– Bo tak to wyglądało. Nikt nie rozpływa się
w powietrzu.
– Ale iluzje nie zabijają.
– Najwyraźniej zabijają – uparła się Setsuko.
– Wiem, co widziałam. To była jakaś dziwna iluzja.
– A wy? – Kanakawa zwrócił się do milczących
dotąd kadetów. – Macie coś do dodania?
– Gdy dogoniliśmy Setsuko, zobaczyliśmy już
tylko ostatnie cząstki duchowej energii – wyjaśnił Kazuma.
– Uważam, że te morderstwa i zaginięcia są ze
sobą połączone – orzekła z powagą Tomori. – Ktoś ukrywa się w Gotei 13 i
planuje coś wielkiego.
– Skąd wiesz o zaginięciach? – spytała
podejrzliwie Saki.
– Ludzie gadają – padło w odpowiedzi. – A ja
uważam, że to się łączy.
– Zdajesz się sporo wiedzieć – syknęła Saki, marszcząc brwi. Nie sądziła,
żeby kadetka miała coś wspólnego ze sprawą, ale wkurzało ją to mądrowanie.
Zwłaszcza, że blondynka mówiła sensownie. Jej teoria przemawiała do
czarnowłosej i może to było najgorsze. – Skąd ta pewność?
– Wiem, co widziałam – upierała się Setsuko.
– Koleś rozpłynął się we mgle, to nie było shunpo, więc musiał użyć shikai albo
nawet bankai.
– Ale wtedy ktoś musiałby wyczuć podniesiony
poziom reiatsu – zauważyła Saki i zagryzła wargę. Nie. Sama też potrafiła użyć
shikai, maskując energię, więc nie w tym rzecz. Zmrużyła oczy i spojrzała raz
jeszcze na młodą kadetkę. – Podałaś już opis mordercy?
– Tak, tym gościom z rana – padło w
odpowiedzi. – I co? Zrozumiałaś już, że to jednak możliwe?
– Wrócimy tu – rzuciła wściekle Saki i
pociągnęła Kou do wyjścia. – Więc do tego czasu nie pakuj się w kłopoty.
– Saki – jęknął Kanakawa, gdy już wyszli na
zewnątrz. – Jeszcze miałem pytania…
– Nie, nie ma na to czasu – stwierdziła Saki
i chwyciwszy go za rękę, pociągnęła w stronę trzynastego oddziału. – Wracamy.
– Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
– Przecież ona już wszystko nam powiedziała –
sarknęła czarnowłosa. – Czego ty jeszcze nie wiesz?
– Będziemy słuchać farmazonów jakiejś
małolaty?
– Ta małolata… Ja ją znam – oznajmiła nagle
Saki i zanim Kanakawa zdążył spytać, jakie to ma znaczenie, dodała: – Znałam
jej rodziców. Ojciec pracował w trzecim oddziale, był shinigami, a matka brała
udział w jakimś projekcie oddziału piątego i dwunastego. Nie wiem, o co
chodziło, podsłuchałam kiedyś ich rozmowę i to brzmiało dość poważnie. Ta
dziewczyna ma sporą wiedze, wie, co mówi. Jak mogliśmy na to nie wpaść? –
piekliła się. – Przecież to wszystko ma sens.
– Ach!
– Kou wydał z siebie dźwięk, jakby wreszcie pojął, co ma na myśli jego
towarzyszka. W wielkim pośpiechu dotarli do swojego oddziału i rzucili się do
biegu, by odnaleźć Shibę. – Vice kapitanie!
– Co jest? – Spojrzał na nich i od razu
ruszył w stronę gabinetu, a oni podążyli za nim. – Czego się dowiedzieliście.
– Morderca to iluzja – oznajmił Kou. – Każdy
opis mordercy był inny, chociaż schemat był ten sam.
– To ta sama osoba – dokończyła Saki. – Jest
jeden morderca, ale w jakiś sposób upodabnia się do innych, żyjących shinigami,
używa jakiejś iluzji albo czegoś. To dlatego jeden z opisów aktualnie pasował,
ale tamten shinigami najprawdopodobniej jest niewinny, skoro sprawa nadal trwa.
– Czyli szukamy wszystkich shinigami, których
zampakto tworzą iluzję i temu podobne rzeczy – zreasumował Kaien. – Dobra
robota. Przekażę to naszemu kapitanowi i zobaczę, co da się zrobić. Będziemy
potrzebowali pomocy wszystkich oddziałów.
– Coś nareszcie ruszyło – stwierdził
Kanakawa, gdy ich przełożony wyszedł, a Saki uśmiechnęła się do niego
promiennie. – Wyglądasz na zadowoloną.
– Oczywiście! Udało nam się ruszyć sprawę do
przodu, czuję, że jesteśmy na dobrym tropie – odparła. – To się lis zdziwi, jak
uda nam się rozwiązać tą sprawę.
– Nie odpuścisz swojemu bratu, co?
– Aleście się uparli… No pewnie, że nie. Lis
kazał mi się trzymać z dala od tej sprawy. Powiedział, że nie mamy szansy tego
rozwiązać i że to zbyt niebezpieczne. Mam wrażenie, że on coś wie – przyznała
cicho Saki. – Jakby próbował mnie ostrzec… Bo coś wie.
– Jest kapitanem, oni zawsze wiedzą więcej, a
jeśli przeczuwa, że wydarzy się coś złego, nic dziwnego, że próbuje cię
chronić.
– Nie… Nie rozumiesz. On coś wie… Tylko on.
– Chyba nie podejrzewasz swojego brata? –
strapił się Kanakawa. – Rozumiem, że nie najlepiej się dogadujecie, ale uważam…
– Kou – jęknęła Saki. – A jeśli on ma coś z
tym wspólnego?
– Przesadzasz – stwierdził szatyn i położył
dłoń na ramieniu czarnowłosej. – Niepotrzebnie się zamartwiasz. Powinnaś mu
zaufać. Martwi się o ciebie, zresztą nie tylko on, więc uważaj na siebie i nie
rób nic głupiego.
Jak przedłużyć oczekiwanie na koniec? Oczywiście dodać dodatek zamiast rozdziału. Wredota jedna. Chociaż dobrze, że je w końcu ruszyłaś. Na początku masz błąd logiczny. Są w Dwunastce, a któreś z nich mówi o Piątce. O proszę, Setsuko i reszta ekipy. No co za niespodzianka. Ciekawe. Iluzja, iluzja. No przecież że Aizen. A może nawet Tosen za pośrednictwem Zanpaka Loczka. To by pasowało. Zobaczymy, co to z tego będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz mnie. Ale Ty mądralo nie lepsza, bo zamiast rozdziału była Kaya i Bakuś.
UsuńOfc, że Setsu. To się wszystko łączy.
Zobaczymy czy dobrze kombinujesz :D
U mnie to już wcześniej na rozpisce wisiała ta zmiana :p I to jedynie wyjątkowo.
UsuńJa nie widziałam, więc się nie liczy. Zresztą masz absolutną rację - przeciągam - nie mogę się przemóc, bo zostały już tylko trzy rozdziały głównej historii, a potem jedynie seria wspomnień do opublikowania. Nie skończyłam pisać tylko DL, ale w zasadzie i tak nie będzie miało więcej, niż 8 części.
UsuńFakt, pocieszeniem jest Druga część blc, która ma już 3 rozdziały, ale muszę dopracować fabułę.
No ale od października ruszy jeszcze LN ( już 7 rozdziałów gotowych) przecież, więc jakoś to będzie.
Liczy się, liczy. Było na kalendarzyku, to się liczy :P O!
UsuńPamiętaj, im dłużej będziesz przeciągać, tym będzie gorzej. Chociaż ja się z Viv też nie mogłam rozstać i padło na AL :D