Wszystkiemu towarzyszyła muzyka

Followers

Rumors

I w ten oto sposób zakończyła się historia Behind Last Crossroad. Niemniej, zapraszam na moje pozostałe blogi, które można znaleźć w zakładce Other Dimensions. A najprawdopodobniej w kwietniu odbędzie się premiera drugiej części BLC pod tytułem Daughter of fiery flowers :D


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Ranking popularności bohaterów BLC

wtorek, 28 czerwca 2016

Dorwać Lisa 4



  – Spójrzcie – powiedziała Saki, marszcząc brwi i wskazała na swoją mapę. – To wygląda, jakby zabójca trzymał się pewnej części Seireitei. Znajdziemy go prawdopodobnie w centrum tego sektora.
  – Ale to przecież byłby oddział dwunasty – powiedział Kou. – Tam też było jedno morderstwo.
  – Wcale nie musiał oszczędzać swojego oddziału, a losowa kolejność mogła mieć na celu zamaskowanie prawdy.
  – Czyli bierzemy pod lupę oddział dwunasty – podsumował Shiba. – Idziemy
               Cały zespół badający sprawę morderstw udał się do oddziału dwunastego, by sprawdzić alibi jego członków. Saki przechadzała się swobodnie po ogromnej sali, gdzie czekali na kapitana Uraharę oraz jego zastępczynię. Kou nie spuszczał z niej wzroku, wciąż martwiąc się, że to nie koniec sprawy.
  – Witam – padło i w drzwiach stanął zielonooki blondyn. Ten sam, którego Saki widziała w oddziale piątym w swoim drugim dniu pracy. Na pierwszy rzut oka wyglądał trochę jak menel, ale uważnie obserwował nowoprzybyłych, a jego reiatsu potwierdzało rangę. – O co chodzi?
  – Właśnie, czego chcecie? – warknęła malutka blondynka, Hiyori Sarugaki, marszcząc groźnie brwi. Saki uśmiechnęła się złośliwie na myśl, że to nazwisko naprawdę do dziewczyny pasuje.
  – Hiyori, nie ładnie odzywać się w ten sposób do innych – skarcił blondynkę jej przełożony.
  – Zamknij się Kisuke.
  – Chcielibyśmy sprawdzić alibi członków piątego oddziału na czas dotychczasowych morderstw – wyjaśnił Shiba, a uśmiechnięty dotychczas Urahara zrobił poważną minę. – Liczymy na waszą współpracę.
  – Podejrzewacie kogoś od nas, gnojki? – oburzyła się Sarugaki. – Wypierdalać stąd.
  – Myślałam, że to oddział naukowo technologiczny – odezwała się Saki. – Nie sądziłam, że przyjmują tu małpy. Chyba pomyliłaś oddziały. To nie zoo.
  – Saki – upomniał czarnowłosą Shiba.
  – Sądziłem, że złapaliście już mordercę – powiedział Kisuke, posyłając czarnowłosej ostrzegawcze spojrzenie. – Skąd podejrzenia wobec naszego oddziału?
  – Ponieważ mamy pięciu świadków i pięć różnych opisów mordercy, a dotychczasowy oskarżony posiada solidne alibi. Dotychczas zaatakowane zostały wszystkie oddziały graniczące z Dwunastką – oznajmił Kaien.
  – Nas również zaatakowano – zauważył Urahara.
  – To jeszcze o niczym nie świadczy.
                Saki nagle zniknęła za pomocą swojego shikai i otworzyła drzwi do sali. Do środka wpadła nastolatka. Długie, złociste włosy związane miała w końskiego kuca. Czerwone oczy błysnęły złowieszczo, gdy rzuciła Saki gniewne spojrzenie, po czym szybko zebrała się z podłogi.
  – Mamy małego intruza – zauważyła czarnowłosa.
  – Co tu robisz, Setsuko – zdziwił się Kisuke.
  – Setsuko? – zdziwiła się Saki.
  – To kadetka drugiego roku akademii Shino. Jest pod moją opieką – oznajmił Urahara. – Poczekacie chwilę.
  – O co tu chodzi? – spytała Setsuko, prostując się.
  – Lepiej wyjaśnij mi, co tu robisz – odparł gniewnie kapitan Dwunastki. – Znowu wagary?
  – Daj spokój. Mamy przerwę akurat – warknęła dziewczyna. – Zaraz tam wagary.
  – Znam twój plan na pamięć. Wracaj do akademii. Natychmiast.
  – Najpierw powiedz mi, czego tu szukają – nalegała.
  – Ta sprawa cię nie dotyczy, Setsuko – stwierdził spokojnym, lecz stanowczym głosem Urahara. – Wracaj do akademii.
  – I tak się dowiem.
  – Hiyori, przypilnuj ją proszę – powiedział blondyn, pozbywając się obu małych kłopotów. – Do rzeczy – dodał, gdy dziewczyny  już wyszły.
  – Możemy liczyć na współpracę?
  – Oczywiście.

***

            Saki wracała do domu, mijając oddział Piąty. Zobaczyła, że Gin idzie tam właśnie i podążyła za nim i gdy Ichimaru zapukał do drzwi kwatery, otworzył mu nikt inny, jak tamtejszy porucznik. Saki zastanawiała się, czego jej brat mógł chcieć od takiego nerda, ale nie znalazła wytłumaczenia.
             Ciekawa o co chodzi, postanowiła użyć swojego shikai i podsłuchać nieco. Zdziwiła się, kiedy nie udało jej się tego zrobić. Za każdym razem, gdy próbowała otworzyć przejście za drzwiami, czuła jakieś zakłócenia i każda kolejna próba spełzła na niczym lub zwyczajnie rozmijała się z celem.
            Nie poddała się jednak, wciąż i wciąż ponawiając swoje próby, gdy siedziała schowana, gdzieś w koronie jednego z drzew. Dopiero po dłuższym czasie, udało jej się. Otworzyła niewielkie przejście, przez które niespodziewanie przedarła się czyjaś ręką i wciągnęła ją do środka.
  – Witam – powiedział porucznik piątego oddziału. – Saki.
  – No to mam kłopoty – jęknęła czarnowłosa, na co mężczyzna roześmiał się radośnie. – Ja…
  – Przyszłaś podsłuchiwać – stwierdził. – Twój brat już wyszedł, jeśli o to ci chodzi.
  – Um… Tak… Czego chciał Gin? – zapytała wprost Saki.
  – Nic takiego – padło w odpowiedzi. – Chyba mnie nie poznajesz, prawda?
  – A powinnam? – strapiła się. Wtedy mężczyzna ściągnął okulary, a włosy odgarnął do tyłu.  – Kouske?
  – Sousuke… Aizen Sousuke – poprawił ją. – Ale tak… To ja.
  – Czyli źle usłyszałam wtedy – westchnęła Saki. – Nic dziwnego, że nie mogłam cię znaleźć.
  – Miło cię znów widzieć, moja droga. Moje gratulację, wygląda na to, że udało ci się zostać shinigami.
  – Tak, ale Kamui wciąż nie chce mi zdradzić nazwy bankai – naburmuszyła się Saki.
  – Niebawem na pewno to zrobi – odparł Aizen. – Herbaty?
  – Właściwie tak.
  – Opowiedz mi proszę, co u ciebie słychać?
  – Od naszego ostatniego spotkania poświęciłam cały swój czas nauce. I w tym roku dostałam się do oddziału trzynastego, a ostatnio dołączyłam do grupy śledczej w sprawie tych morderstw – oznajmiła Saki. – Ale z… – zawahała się. – Przepraszam, ale nie mogę ci nic na ten temat powiedzieć, sam rozumiesz…
  – Oczywiście. A jak mieszkanie z bratem?
  – Jest wkurzającym gadem.
  – Naprawdę? – strapił się Sousuke. – Jest szanowanym shinigami.
  – Uważam, że zdobył pozycję podstępem. Nie zdziwiłabym się, gdyby to on zabił swojego kapitana – przyznała Saki. – Chociaż nie… Za głupi jest. I za wkurzający. Przeklęty lis.
  – Naprawdę chcesz się na nim mścić?
  – Oczywiście. Przyszłam dorwać tego lisa i zamienić jego życie w piekło – odparła Saki, szczerząc zęby.  – Powiedz, Sousuke… Dobrze znasz Gina? – zapytała nagle.
  – Jak wszyscy – odparł Aizen. – Spotykaliśmy się niejednokrotnie na zebraniach vice kapitanów.
  – Kumplujecie się?
  – Twój brat chyba z nikim się, jak to nazwałaś, nie kumpluje – stwierdził. – Coś cię martwi?
  – Te zaginięcia kapitanów… I teraz te morderstwa… Przyszło mi do głowy, że to ma ze sobą coś wspólnego – wyjaśniła Saki. – Gin został kapitanem po tym, jak zniknął jego przełożony…
  – Nie sądzę, żeby to była Gina sprawka.
  – Nie, to może nie, ale… – ciągnęła dalej Saki. – Gdy dołączyłam do grupy śledczej, był wściekły. Powiedział, że to część grubszej sprawy, że sobie z tym nie poradzę i tylko nie potrzebnie się narażam. Zachowywał się, jakby coś wiedział.
  – Po prostu się o ciebie martwi – stwierdził Sousuke i uśmiechnął się ciepło. – Może myślał, że jeśli cię nastraszy, wycofasz się z grupy śledczej. Na pewno nie chciałby, żeby coś ci się stało.
  – Nie wierzę to. Ten szczwany lis dba tylko o siebie.
 


***

  – Wygrałam, gadzino – zadeklarowała Saki, wchodząc do domu. – Jestem częścią grupy śledczej.
  – Wygrałaś? – warknął Gin. – To dla ciebie jest zabawa? Jakaś gra?
  – Skąd – odparła Saki, patrząc wyzywająco w oczy brata. – To tylko kolejny sposób, żeby zniszczyć ci życie.
  – Nawet nie masz pojęcia, w jakie kłopoty się pakujesz!
  – Martw się o siebie, bo na razie największe kłopoty będziesz miał ty – zadeklarowała Saki i gdy Gin ruszył w stronę sypialni, aktywowała swoje shikai. Wyczuł zmianę w jej reaitsu, ale co z tego, skoro zupełnie nie wiedział jak się bronić przed jej shikai. Było niepozorne i teoretycznie nieszkodliwe, a jednak w rękach kogoś takiego jak Saki… Kończyło się to nawet większą tragedią, niż śmierć.
               Zrobił zaledwie jeden krok do przodu, ale nie był już w kuchni. Był w dusznym, parnym miejscu pełnym wilgoci. Ogarnął wzrokiem pomieszczenie i zaważył, że na podłodze i ścianach położone były błękitne kafelki. Podejrzewał już, gdzie go wyrzuciło i nie pomylił się. Nie zdążył uciec, gdy rozległ się pisk kobiet, przebywających w łaźni. Damskiej łaźni. Poza wyzwiskami i hukiem przedmiotów uderzających w ścianę obok niego, słyszał także złośliwy śmiech młodszej siostry.
            Ciężko było mu wytłumaczyć się z tego zajścia. Gdyby był tak charyzmatyczny jak porucznik piątego oddziału, obecne tam damy jeszcze zapewne podziękowałyby mu za wizytę, ale niestety… Teraz na jego czole powoli wyrastał guz powstały w wyniku zderzenia z jakąś miską, ale nie zdążył się przyjrzeć. Nie wspominając o tym, że wolał nie zobaczyć wielu rzeczy, które dane mu było tego dnia ujrzeć.
             Nie miał już wątpliwości, że Saki przyszła zrujnować mu życie. Znów go do siebie przyzwyczaiła, wtargnęła w jego życie, którym ryzykowała, by złapać mordercę. A Gin martwił się każdego dnia, że znów ją straci. Jednak ona w odpowiedzi na jego próby bycia dobrym bratem odpowiadała, rujnując jego wizerunek, na który pracował już od długiego czasu.
              Teraz siedział przy swoim biurku , przykładając do czoła woreczek z lodem i zastanawiając się, czy to cena jaką musi zapłacić za swoją głupotę i błędy. Innego wyjaśnienia nie potrafił znaleźć. To była kara. No, bo co innego? Skoro on, poważny kapitan Trójki, którego wszyscy się obawiali, siedział bezradnie z guzem na czole.
  – Przyniosłem herbaty – oznajmił Kira, wchodząc do gabinetu i postawił na kapitańskim biurku filiżankę z naparem. – Jak się pan czuje, kapitanie?
  – A jak myślisz, Izuru? – westchnął Ichimaru.
  – Może jakaś kara… – zaczął Kira, ale nie skończył. Wiedział, że jego sugestia nie spodoba się przełożonemu.
  – Jak to jest, że w Trzynastce nikt nie powiedział o niej złego słowa?

***

              Rozległo się pukanie do drzwi, które Saki najpierw zignorowała w obawie, że to ta ruda albo ktoś inny, kogo nie chciała spotkać. Jednak po chwili rozpoznała znajome reiatsu i poszła otworzyć.
  – Kou? Co tu robisz? – zapytała nie kryjąc zaskoczenia.
  – Zastanawiałem się, co robisz.
  – Siedzę nad mapą cały czas, więc raczej nic nowego.
  – Wyglądasz na wkurzoną – stwierdził Kanakawa.
  – Ech, to przez lisa.
  – A co się stało?
  – Bo mi tam pyskował, że się pakuję w kłopoty. Nie podoba mu się mój udział w śledztwie, więc zrobiłam mu małą niespodziankę w zamian – wyjaśniła Saki. – Zresztą, zapomnijmy o tej gadzinie.
  – To dlaczego tutaj mieszkasz?
  – Przecież już mówiłam. Ile razy mam jeszcze powtarzać – zawarczała czarnowłosa. – Będziesz tak stał? Chodź.
  – To… Mówiłaś, że siedziałaś nad mapą, tak? Jakieś wnioski?
  – Nic. Wszystko krąży wokół Dwunastki, jak by na to nie patrzeć – mruknęła Saki. – Herbaty?
  – Tak, poproszę.
  – Jaką?
  – Zwykła wystarczy.
  – Ale z drugiej strony… Dwunasty oddział jest… Właściwie poza ich kapitanem i porucznikiem pozostali są niezbyt… Jakby to ująć – zamyśliła się Saki i omal nie upuściła puszki z herbatą.
  – Niezbyt wprawieni w boju. Przejrzałem z vice kapitanem Shibą część informacji o członkach oddziału naukowego, ale… O ile ktoś z nich nie ukrywa jakiejś niesamowitej mocy, o której nie wie ich kapitan, nie ma możliwości, żeby mordercą był ktoś od nich – dokończył za nią Kanakawa.
  – No właśnie – przytaknęła Saki i zalała herbatę i podała jeden kubek mężczyźnie. – Ale jeśli to nie oni, to nie wiem kto. No chyba, że okaże się, że to jednak ten, którego złapali.
  – Nie wydaje mi się – odparł Kou.
  – No to klapa.
  – Nie mamy innego wyboru jak się dowiedzieć – zaśmiał się Kanakawa, a Saki skinęła głową.
  – Też prawda.
  – Ale teraz…
  – „Ale teraz”? – zdziwiła się Saki.
  – Teraz oboje mamy wolne i nie ma potrzeby myśleć o pracy.
  – Cóż i tak nie mam lepszych zajęć, więc w wolnym czasie próbuję coś znaleźć – stwierdziła czarnowłosa i wzruszyła ramionami. – Nie przeszkadza mi myślenie o pracy.
  – Właśnie dlatego powinnaś się zrelaksować, przebywać z ludźmi.
  – Po co?
  – Jak to, po co?
  – Poważnie, dlaczego niby muszę spędzać wolny czas z innymi? Kto tak powiedział? – oburzyła się Saki.
  – Nie lubisz towarzystwa?
  – Mieszkałam w Rukongai. Mam po dziurki w nosie towarzystwa. Lis też się upiera, że powinnam znaleźć przyjaciół – oznajmiła Saki, nie kryjąc swojego niezadowolenia. – Nie wiem, dlaczego to takie istotne.
  – No dobrze, niech ci będzie – skapitulował Kanakawa. – Ale słyszałem, że przyjaźnisz się z młodym Kuchikim.
  – Nie przyjaźnimy! Jesteśmy wrogami… Przynajmniej on tak twierdzi, ale… Ech. Żaden z niego przeciwnik, a Hisana ma go w garści.
  – Haha, rozumiem. A może chcesz się chociaż przejść na jakiś spacer?
  – Niech ci będzie – zgodziła się Saki


***

               Kolejna fala morderstw zaczęła się jakieś po jakiś dwóch tygodniach od złapania sprawcy. Najpierw oddział piąty, potem dziewiąty. Znów ofiara i świadek. Każdy z innym opisem sprawcy. To robiło się męczące. Nikt nie miał pomysłu, co dalej, bo morderca nie mógł też należeć do Dwunastki, która przez dłuższy czas była pod ścisłą kontrolą.
                 Wszyscy w napięciu obserwowali rozwój wydarzeń, zastanawiając się, gdzie dojdzie do kolejnej tragedii. Grupa śledcza rozkładała ręce z bezradności. W końcu padło na akademię Shino i nie do końca wiadomo było, czy to ma coś wspólnego ze sprawą. Schemat był ten sam, a jednak powodem mogła być jakaś kłótnia niedojrzałych i niedoświadczonych młodych shinigami. Trzeba było to zbadać.
  – Uch… Dopiero niedawno się stąd wydostałam i znowu wracam w mury akademii – marudziła Saki, maszerując u boku Kanakawy. – Myślisz, że to nasz morderca?
  – Nie wiem – padło w odpowiedzi. – Tak sądzę.
  – To… Kto jest świadkiem?
  – Tomori Setsuko – odparł Kou. – Podopieczna Urahary Kisuke.
  – Och, ona – mruknęła Saki.
  – Musi być wstrząśnięta – stwierdził Kou. – Chodź, miała na nas zaczekać w swoim pokoju – dodał, kierując się w stronę internatu. Odszukali odpowiedni numer i zapukali do drzwi. – Kanakawa Kou i Ichimaru Saki z grupy śledczej trzynastego oddziału – oznajmił na wejściu.
             Setsuko siedziała na swoim łóżku w towarzystwie współlokatorki i jakiegoś czarnowłosego chłopaka. Nie wyglądała na wstrząśniętą, ani nawet trochę przejętą. Zupełnie jakby śmierć koleżanki z roku nie zrobiła na niej wrażenia.
  – Tak, powiedzieli mi, że przyjdziecie – powiedziała rezolutnie blondynka. – Pamiętam was, byliście w oddziale Kisuke.
  – To prawda – przytaknęła Saki. – Czy możemy z tobą porozmawiać na osobności?
  – To moi przyjaciele – odparła Setsuko. – Hotarubi i Kazuma, mogą zostać.
  – Byli tam z tobą?
  – Nie do końca. Znaczy tak, razem szlajaliśmy się tamtej nocy, ale tylko ja widziałam całe zajście – wyjaśniła Tomori i swobodnie zaczęła opowiadać: – Był piątek, chcieliśmy się rozerwać. Do pokoi wracaliśmy późną nocą. Hotarubi szła jako pierwsza, bo była zmęczona, a ja wraz z Kazumą szliśmy za nią. Nagle coś mnie tknęło, żeby pójść sprawdzić ogród. Przeczucie, intuicja, cokolwiek. Po prostu poszłam. Zobaczyłam dwie postacie, a jedna po chwili upadła. Gdy tylko ruszyłam w tamtą stronę, sprawca zaczął uciekać. Nie dotarł nawet do muru i po prostu się rozpłynął.
  – Może użył shunpo? – podsunął Kanakawa.
  – Nie – zaprotestowała Setsuko. – Umiem używać shunpo i zapewniam was, że to nie było to. Po prostu się rozpłynął…
  – Czyli to jednak ten sam – westchnęła Saki. – Ale jak mógł się rozpłynąć?
  – Ja ci powiem jak – mruknęła Tomori. – To wyglądało jak iluzja. Tylko trup już iluzją nie był. Zmieniła się w duchową energię na moich oczach.
  – Znałaś ją? – zaciekawiła się Saki.
  – Nie bardzo. Była z innej grupy.
  – Dlaczego sądzisz, że to była iluzja? – zapytał Kou.
  – Bo tak to wyglądało. Nikt nie rozpływa się w powietrzu.
  – Ale iluzje nie zabijają.
  – Najwyraźniej zabijają – uparła się Setsuko. – Wiem, co widziałam. To była jakaś dziwna iluzja.
  – A wy? – Kanakawa zwrócił się do milczących dotąd kadetów. – Macie coś do dodania?
  – Gdy dogoniliśmy Setsuko, zobaczyliśmy już tylko ostatnie cząstki duchowej energii – wyjaśnił Kazuma.
  – Uważam, że te morderstwa i zaginięcia są ze sobą połączone – orzekła z powagą Tomori. – Ktoś ukrywa się w Gotei 13 i planuje coś wielkiego.
  – Skąd wiesz o zaginięciach? – spytała podejrzliwie Saki.
  – Ludzie gadają – padło w odpowiedzi. – A ja uważam, że to się łączy.
  – Zdajesz się sporo wiedzieć  – syknęła Saki, marszcząc brwi. Nie sądziła, żeby kadetka miała coś wspólnego ze sprawą, ale wkurzało ją to mądrowanie. Zwłaszcza, że blondynka mówiła sensownie. Jej teoria przemawiała do czarnowłosej i może to było najgorsze. – Skąd ta pewność?
  – Wiem, co widziałam – upierała się Setsuko. – Koleś rozpłynął się we mgle, to nie było shunpo, więc musiał użyć shikai albo nawet bankai.
  – Ale wtedy ktoś musiałby wyczuć podniesiony poziom reiatsu – zauważyła Saki i zagryzła wargę. Nie. Sama też potrafiła użyć shikai, maskując energię, więc nie w tym rzecz. Zmrużyła oczy i spojrzała raz jeszcze na młodą kadetkę. – Podałaś już opis mordercy?
  – Tak, tym gościom z rana – padło w odpowiedzi. – I co? Zrozumiałaś już, że to jednak możliwe?
  – Wrócimy tu – rzuciła wściekle Saki i pociągnęła Kou do wyjścia. – Więc do tego czasu nie pakuj się w kłopoty.
  – Saki – jęknął Kanakawa, gdy już wyszli na zewnątrz. – Jeszcze miałem pytania…
  – Nie, nie ma na to czasu – stwierdziła Saki i chwyciwszy go za rękę, pociągnęła w stronę trzynastego oddziału. – Wracamy.
  – Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
  – Przecież ona już wszystko nam powiedziała – sarknęła czarnowłosa. – Czego ty jeszcze nie wiesz?
  – Będziemy słuchać farmazonów jakiejś małolaty?
  – Ta małolata… Ja ją znam – oznajmiła nagle Saki i zanim Kanakawa zdążył spytać, jakie to ma znaczenie, dodała: – Znałam jej rodziców. Ojciec pracował w trzecim oddziale, był shinigami, a matka brała udział w jakimś projekcie oddziału piątego i dwunastego. Nie wiem, o co chodziło, podsłuchałam kiedyś ich rozmowę i to brzmiało dość poważnie. Ta dziewczyna ma sporą wiedze, wie, co mówi. Jak mogliśmy na to nie wpaść? – piekliła się. – Przecież to wszystko ma sens.
   – Ach! – Kou wydał z siebie dźwięk, jakby wreszcie pojął, co ma na myśli jego towarzyszka. W wielkim pośpiechu dotarli do swojego oddziału i rzucili się do biegu, by odnaleźć Shibę. – Vice kapitanie!
  – Co jest? – Spojrzał na nich i od razu ruszył w stronę gabinetu, a oni podążyli za nim. – Czego się dowiedzieliście.
  – Morderca to iluzja – oznajmił Kou. – Każdy opis mordercy był inny, chociaż schemat był ten sam.
  – To ta sama osoba – dokończyła Saki. – Jest jeden morderca, ale w jakiś sposób upodabnia się do innych, żyjących shinigami, używa jakiejś iluzji albo czegoś. To dlatego jeden z opisów aktualnie pasował, ale tamten shinigami najprawdopodobniej jest niewinny, skoro sprawa nadal trwa.
  – Czyli szukamy wszystkich shinigami, których zampakto tworzą iluzję i temu podobne rzeczy – zreasumował Kaien. – Dobra robota. Przekażę to naszemu kapitanowi i zobaczę, co da się zrobić. Będziemy potrzebowali pomocy wszystkich oddziałów.
  – Coś nareszcie ruszyło – stwierdził Kanakawa, gdy ich przełożony wyszedł, a Saki uśmiechnęła się do niego promiennie. – Wyglądasz na zadowoloną.
  – Oczywiście! Udało nam się ruszyć sprawę do przodu, czuję, że jesteśmy na dobrym tropie – odparła. – To się lis zdziwi, jak uda nam się rozwiązać tą sprawę.
  – Nie odpuścisz swojemu bratu, co?
  – Aleście się uparli… No pewnie, że nie. Lis kazał mi się trzymać z dala od tej sprawy. Powiedział, że nie mamy szansy tego rozwiązać i że to zbyt niebezpieczne. Mam wrażenie, że on coś wie – przyznała cicho Saki. – Jakby próbował mnie ostrzec… Bo coś wie.
  – Jest kapitanem, oni zawsze wiedzą więcej, a jeśli przeczuwa, że wydarzy się coś złego, nic dziwnego, że próbuje cię chronić.
  – Nie… Nie rozumiesz. On coś wie… Tylko on.
  – Chyba nie podejrzewasz swojego brata? – strapił się Kanakawa. – Rozumiem, że nie najlepiej się dogadujecie, ale uważam…
  – Kou – jęknęła Saki. – A jeśli on ma coś z tym wspólnego?
  – Przesadzasz – stwierdził szatyn i położył dłoń na ramieniu czarnowłosej. – Niepotrzebnie się zamartwiasz. Powinnaś mu zaufać. Martwi się o ciebie, zresztą nie tylko on, więc uważaj na siebie i nie rób nic głupiego.

5 komentarzy:

  1. Jak przedłużyć oczekiwanie na koniec? Oczywiście dodać dodatek zamiast rozdziału. Wredota jedna. Chociaż dobrze, że je w końcu ruszyłaś. Na początku masz błąd logiczny. Są w Dwunastce, a któreś z nich mówi o Piątce. O proszę, Setsuko i reszta ekipy. No co za niespodzianka. Ciekawe. Iluzja, iluzja. No przecież że Aizen. A może nawet Tosen za pośrednictwem Zanpaka Loczka. To by pasowało. Zobaczymy, co to z tego będzie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz mnie. Ale Ty mądralo nie lepsza, bo zamiast rozdziału była Kaya i Bakuś.
      Ofc, że Setsu. To się wszystko łączy.
      Zobaczymy czy dobrze kombinujesz :D

      Usuń
    2. U mnie to już wcześniej na rozpisce wisiała ta zmiana :p I to jedynie wyjątkowo.

      Usuń
    3. Ja nie widziałam, więc się nie liczy. Zresztą masz absolutną rację - przeciągam - nie mogę się przemóc, bo zostały już tylko trzy rozdziały głównej historii, a potem jedynie seria wspomnień do opublikowania. Nie skończyłam pisać tylko DL, ale w zasadzie i tak nie będzie miało więcej, niż 8 części.
      Fakt, pocieszeniem jest Druga część blc, która ma już 3 rozdziały, ale muszę dopracować fabułę.
      No ale od października ruszy jeszcze LN ( już 7 rozdziałów gotowych) przecież, więc jakoś to będzie.

      Usuń
    4. Liczy się, liczy. Było na kalendarzyku, to się liczy :P O!
      Pamiętaj, im dłużej będziesz przeciągać, tym będzie gorzej. Chociaż ja się z Viv też nie mogłam rozstać i padło na AL :D

      Usuń